- I jak? Przemyślałeś to wszystko?
Zapytał mój ojciec, wchodząc do mojego pokoju, bez pukania. Było
to kilka dni po tym, jak dali mi wybór, moje rodzeństwo czy Tochi. Dyskretnym,
szybkim ruchem schowałem pod poduszkę kolejny list. Wiadomości od Tochiego
czytałem po kilka razy dziennie, myśląc nad możliwościami, jakie miałem.
Usiadłem spokojnie na łóżku, podpierając się jedną ręką o materac.
- Tak. Przemyślałem. Raito pomógł mi zrozumieć, że nie mam
prawa swoimi zachciankami przesłaniać obowiązków. To co czułem do Tochiego nie
było warte ani wstydu, który musiałem znosić, ani tym bardziej stracenia mojej
rodziny i honorowego tytułu dziedzica Takeda. Nie martwcie się, jeżeli
kiedykolwiek jeszcze zdecyduje się spotkać z Tochim, w co wątpię to na pewno
tylko jako przyjaciel. Aha, i oczywiście jestem gotowy związać się z Minako.
Nie będę oczywiście udawał, że cokolwiek do niej czuję, ale jestem gotowy
wywiązać się z obowiązku spotykania się z nią.
Na chwilę zapadła cisza. Mój ojciec przeszywał mnie
spojrzeniem, jakby chciał wyczytać w moich myślach wszystkie ukryte intencje. Zachowałem
kamienną twarz. Zapewne jeszcze kilka miesięcy temu wyznałbym prawdę, ale teraz
nie był już dla mnie tak wielkim autorytetem jak kiedyś.
- No dobrze. Cieszę się, że wreszcie to zrozumiałeś. Jeśli
jednak miałbyś jakiekolwiek wątpliwości, powinieneś sobie uświadomić, że ten
leśniczy od początku nic do ciebie nie czuł.
Powiedział spokojnie, patrząc na mnie z góry, bez cienia
emocji. Chciałem cały czas udawać, że odpuściłem sobie Tochiego i
zaakceptowałem los, który mnie czeka, ale nie mogłem znieść tego, że w ten
sposób mówił o osobie, którą kochałem.
- Nie prawda...
Powiedziałem cicho, wbijając wzrok w pościel i zaciskając
pięści na kolanach.
- Mówiłeś coś?
- Tochi mnie kochał. Kochał i dalej kocha.
Powiedziałem pewnym głosem, podnosząc wzrok.
- Przestań się łudzić, Usagi - Powiedziała matka, opierając
się o zamknięte drzwi mojego pokoju - On nigdy cię nie kochał. Jeżeli od
początku nie domyślił się, że jesteś z rodu Takeda, to zależało mu tylko na
twoim ciele. Zapewne pieniądze były tylko dodatkiem. Tacy jak on czekają tylko
na okazję, żeby zauroczyć w sobie jakiegoś naiwnego chłopca.
- On taki nie jest. Ja wiem, że on mnie kocha.
Z trudem powstrzymywałem gniew, żeby nie zacząć krzyczeć.
Jednak żeby nie stracić rodziny i Tochiego musiałem działać rozważnie i
spokojnie.
- A ty jego?
Wtrącił się ojciec. Cały drżałem ze złości. Chciałem po
prostu wstać, powiedzieć im w oczy, że kocham Tochiego a ich mam dość i wyjść.
Ale nie mogłem... Raito nie poradziłby sobie beze mnie. A i ja nie chciałem ich
stracić. Przełknąłem ślinę, oddychając głęboko, żeby się uspokoić.
- Owszem, czułem coś do niego. Nie wiem czy to była miłość
czy zwykłe zauroczenie, ale to już nieistotne. Postanowiłem o nim zapomnieć.
Jednak na pewno wiem, że mnie kochał i tego nie pozwolę wam podważyć.
Ojciec kiwnął głową, wychodząc z pokoju. Odetchnąłem z ulgą.
Jeszcze trochę i rodzice będą gotowi naprawdę uwierzyć, że pogodziłem się z losem.
Podbiegłem do biurka, wyciągając z szuflady papier korespondencyjny i pióro.
Zastanowiłem się chwilę po czym lekko przycisnąłem końcówkę stalówki do papieru,
kaligrafując słowa.
,,Drogi Tochi"
Zacząłem pisać, jednak od razu skreśliłem pierwsze słowo.
*Nie... nie ma mowy, żebym napisał coś w rodzaju
,,drogi" czy ,,kochany". To zbyt żenujące. Napisanie po prostu jego
imienia będzie prostsze*
,,Cześć Tochi.
Ciągle zabraniają mi
kontaktować się z tobą. Nie wiem kiedy odzyskam telefon i wolność. Na razie
wszystkim mówię, że zaakceptowałem moje przeznaczenie i pogodziłem się, z tym,
że już nigdy nie będę mógł cię spotkać. Spokojnie, to część mojego planu. Kiedy
już uwierzą, że naprawdę zdecydowałem się być z Minako, znowu będę wolny. Znowu
wpadnę cię odwiedzić. Chociaż... bezpieczniej będzie, jeżeli ty przyjedziesz do
mnie. Naprawdę wolałbym po prostu móc do ciebie przyjechać, ale rodzice dali mi
wybór. Gdybym do ciebie pojechał, zostałbym wydziedziczony i straciłbym
rodzinę. Dlatego też muszę na razie udawać, że o tobie zapomniałem. Przepraszam
cię, ale to najlepsze wyjście dla nas obu. Kiedy odzyskam już swój telefon
napiszę do ciebie, że możesz przyjechać. Trzymaj się.
Usagi."
Zapakowałem list w kopertę i wyjrzałem za okno. Nie
zobaczyłem jednak tego, czego oczekiwałem. Sowa albo była ukryta gdzieś wśród
drzew, albo ciągle siedziała u Tochiego. Miałem tylko nadzieję, że ją przyśle. Schowałem
list do szuflady i wyczekiwałem nocy. Kiedy w końcu nastała, nerwowe stukanie w
szybę uświadomiło mi, że zwierzę stoi już przy moim oknie. Podbiegłem do niego,
otwierając je na oścież.
- Tylko błagam, bądź cicho. W każdej chwili może ktoś wejść.
Szepnąłem, kiedy sowa wskoczyła do mojego pokoju.
*Co ja wyprawiam? Proszę bezrozumne zwierzę, żeby było cicho
i oczekuję, że posłucha?*
Wyjąłem z jej dzioba list i usiadłem na krześle, delikatnie
go otwierając. Fuuki- chan czy jakkolwiek nazywała się ta sowa skoczył na
oparcie fotela, jakby zaglądając mi przez ramie.
,,Witaj zajączku.
Jak się czujesz? Ciągle masz kłopoty? Spodziewam się, że
tak. Chciałbym, żebyś mógł mnie znów odwiedzić. Wszystko mi tutaj ciebie
przypomina. Często chodzę w miejsca, w których razem bywaliśmy. Nie uwierzysz
ile rannych zwierząt ciągle znajduję. Mam tyle pracy, że praktycznie nie mam
czasu na tęsknienie za tobą. Jak sądzę, ty nie masz równie wiele szczęścia.
Pewnie przesiadujesz całymi dniami w tym pustym pokoju, czasem z
korepetytorami. Twoje rodzeństwo odwiedza cię od czasu do czasu a ty całymi
dniami myślisz tylko o mnie. Heh.... teraz pewnie nerwowo gnieciesz list, chcąc
przyjść do mnie i nazwać mnie idiotą, tak jak zawsze gdy przytaczam aluzje i
wspomnienia z naszych wspólnych nocy. Tak, nawet ja znam słowa takie jak ,,aluzja".
A właśnie, zapomniałeś, zabrać ze sobą swojego prezentu. Gdybyś go miał,
mógłbyś spokojnie wysyłać mi kwiaty w odpowiedzi. W końcu łatwiej ci zapewne
wysłać tani bukiet niż napisać co naprawdę czujesz. W końcu tak trudno pogodzić
ci się z własnymi emocjami. Nie mogę się doczekać, kiedy znowu się spotkamy.
Kocham i tęsknię.
Tochi".
Uśmiechnąłem się do siebie. Tochi wydawał się czytać w moich
myślach, zanim ja sam je poznałem. Przytuliłem do siebie papier, praktycznie
czując obecność Tochiego i jego ręce, delikatnie przytulające mnie do siebie. Z
zamyślenia wytrąciła mnie sowa, szturchająca mnie ponaglająco dziobem.
Spojrzałem na kopertę z moim listem. Od czasu kiedy zostałem zabrany z jego
domu, nie wysłałem Tochiemu żadnej wiadomości. Za każdym razem planowałem mu
odpisać, ale ostatecznie darłem listy i odsyłałem Fuuki- chana do z niczym. Tym
razem również wszystko wskazywało na to, że będę musiał tak zrobić. W
porównaniu z listem Tochiego ten mój był... beznadziejny. Jakim cudem ten...
ten niewyedukowany, niewykształcony leśniczy był w stanie napisać coś tak...
elokwentnego i wzruszającego. A może... to przez uczucia jakim go darzyłem?
Nieważne. Podarłem kopertę z moim listem i wyciągnąłem kolejny papier. Trzymając
wieczne pióro nad kartką zastanowiłem się, co mógłbym mu napisać.
- No dobra... od początku... chyba powinienem go przeprosić,
że nie pisałem, prawda?
Odwróciłem się w stronę Fuuku-chana. Siedział dalej na
oparciu krzesła. Kiedy na niego spojrzałem, wbił we mnie beznamiętne, zwierzęce
spojrzenie. No tak... to tylko głupi zwierzak. Zamrugał jednak dwukrotnie,
jakby chciał się ze mną zgodzić. Postanowiłem zignorować fakt, że mnie nie
rozumie. W końcu... chyba dla Tochiego to było normalne, że gadał z
bezrozumnymi futrzakami jak z ludźmi. Chyba jak mi się to zdarzy raz nie będzie
to zbyt uwłaczać mojej godności.
- No dobrze... zacznijmy... Drog... nie... po prostu Tochi.
,,Witaj Tochi.
Wybacz, że do tej pory nie pisałem. Miałem problem z... doborem
słów. Nie wiedziałem co mam ci napisać po tym co przeze mnie przeszedłeś. Jest
mi naprawdę przykro i chociaż wiem, że już się na mnie nie gniewasz, to ciągle
jest mi głupio. Chciałbym móc już się z tobą spotkać. Domyślasz się pewnie
jednak, że na razie mam szlaban. Nie wolno mi opuszczać pokoju, a o telefonie
albo Internecie mogę jedynie pomarzyć. Obawiam się, że najchętniej zamknęliby
mnie tutaj do końca życia. Niechybnie by tak zrobili, gdybym upierał się przy
swoim."
Zawahałem się. Pióro nagle zrobiło się ciężkie. Naprawdę
miałem mu napisać, że powiedziałem rodzicom, że nic do niego nie czuję i
zobowiązałem się być a potem ożenić z Minako?
- Nie wiem... napisać mu o moim planie? Chodzi o to, że
powiedziałem rodzinie, że nic do niego nie czuję. Po części, żeby ich nie
martwić jak mojego braciszka- Ritsu. Nie chcę, żeby martwił się tym całym
bagnem, jakim jest nasza rodzina, tak jak ja. Rodzicom zaś skłamałem, bo nie
chciałem, żeby mnie tu uwięzili na zawsze, albo wyrzucili z rodziny. Żeby tego
uniknąć muszę chodzić na randki z Minako, a w końcu nawet się z nią ożenić. Ale
ja nic do niej nie czuję, a Tochiemu złamie to serce. A może powinienem mu to
powiedzieć w twarz? Co o tym myślisz?
Odwróciłem się do sowy, ciągle siedzącej na moim oparciu.
Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że patrzy na mnie jak na idiotę.
- No dobra dobra. Wiem, że jesteś tylko sową. Ale co ja mam
zrobić?
Opuścił nieco głowę, przymykając oczy. Może w geście
rezygnacji, a może po prostu chciał spać. Potem jednak znowu wbił we mnie to czarne,
puste spojrzenie.
- Masz racje. Powiem mu część prawdy, ale nie całą. Może na
razie wystarczy, że powiem jak okłamałem rodzinę i o moim planie. Powiem, że
umawiam się z Minako, ale nie pisnę ani słowa o ślubie. Do tego jeszcze szmat
czasu i nawet nie wiadomo czy się uda, prawda?
Fuuku-chan zamrugał dwa razy. Mogło to być interpretowane w
jego sowim języku jako ,,tak będzie najlepiej. W końcu wszystko ułoży się z
czasem". Ale jak dla mnie jego mina mówiła raczej ,,jestem tylko sową, mam
tylko dostarczyć list. Mam gdzieś co w nim napisałeś i tak nie umiem czytać,
debilu". Wolałem jednak uznać, że chodzi o to pierwsze. Przeczytałem
ostatnie zdanie i kontynuowałem list.
,,Mam już obmyślony plan co robić, żebym mógł znowu być
wolny. Pierwsza faza jest już w toku. Musiałem wmówić mojej rodzinie, że jestem
w stanie zniwelować jakiekolwiek nasze kontakty i uczucia do zera. Potem, kiedy
obdarzą mnie większą ilością zaufania i zaczną wypuszczać z domu będę jakiś
czas udawać przykładnego chłopca i grzecznie chodził na randki z Minako. W
końcu zapomną o wszystkim a ja znowu stanę się dla nich powietrzem. Przykładnym
i wzorowym, ale powietrzem. Wtedy będziesz mógł przyjechać. Niestety minie
trochę czasu nim to się stanie, więc musisz uzbroić się w cierpliwość."
Starłem z oczu złośliwą łzę, która uparcie chciała wypłynąć
na wolność. Wiedziałem czemu płaczę. Bałem się, że kiedy już wrócę, Tochi
całkowicie o mnie zapomni. W końcu musiało upłynąć wiele wody, żeby rodzice
zaczęli mi znów ufać. Drżącą ręką, napisałem ostatnie zdanie listu, nim
zakleiłem go w kopertę i puściłem w stronę małej, nieistotnej drewnianej chatki
gdzieś po środku lasu w maleńkiej wsi.
,,Proszę, nie zapomnij o mnie.
Usagi"