sobota, 1 grudnia 2018

Lekcja życia L - Lekcja dawania klapsów


- Sashi, dzwoniła do nas twoja nauczycielka. - Siedziałem na krześle w jadalni, otoczony zimną bielą i jasnym światłem, niemalże jak na przesłuchaniu. I w sumie niewiele się to różniło od przesłuchania. Robiło się późno, zbliżała się północ, ale rodzice dopiero co wrócili. - Wiesz, że bardzo na ciebie liczymy, nie możesz sobie pozwalać na tak złe oceny i to z tak ważnego przedmiotu. - Kontynuowała matka surowym tonem.
- ...trójka to nie jest taka zła ocena...
- Dwójka w teorii też nie, z nią też się zdaje, ale na jakie studia ty chcesz się dostać z takimi ocenami? - dodał chłodno ojciec. - Myślałem, że też chciałbyś do czegoś dojść w życiu, jak ja i mama.
- ...chciałbym.
- Więc jak chcesz to osiągnąć, skoro w ogóle się nie starasz?
- ...ale ja się staram. Cały czas się staram. To tylko jedna zła ocena.
- I mamy nadzieję, że ostatnia. Może potrzebujesz nowego nauczyciela...
- Nie! - Zerwałem się z krzesła, ściągając na siebie zaskoczone spojrzenie rodziców, ale przerażenie, że mogę stracić mojego senseia sprawiło, że zareagowałem, nim zdążyłem pomyśleć. - Ekhm... znaczy się, nie. Sensei jest naprawdę świetnym nauczycielem i lekcje z nim wiele mi dają.
Rodzice wymienili się spojrzeniami, nim ukryli zaskoczenie, by wrócić do ochrzaniania mnie.
- No nie wiem... ta ostatnia ocena naprawdę nas martwi.
- Poprawię się, naprawdę. To tylko jedna zła ocena. Przecież tak to mam same piątki.
- Od jednej zawsze się zaczyna - dodała matka. - Mam nadzieję, że się poprawisz. I nie chcemy więcej dostawać informacji od nauczycieli o tym, jakie masz złe oceny, tak?
- ...tak...
- Nie rób takich min, Sashi - odezwał się znowu ojciec. - Robimy to dla twojego dobra. Przecież nie chcesz skończyć pod mostem, prawda? Chciałbyś żyć na takim samym poziomie, jak teraz, prawda? - Pokiwałem głową. - Cieszę się. Możesz iść do pokoju.
Wychodząc z kuchni musiałem przejść między rodzicami. Miałem wrażenie, że otaczają mnie, jak jacyś strażnicy więzienni. Przygnieciony ich spojrzeniem i oczekiwaniami, straciłem pewność siebie, jaką dawały mi rozmowy z Kuro i senseiem. Myślałem, że mógłbym żyć własnym życiem, nie dbając o ich oczekiwania, ale... gdy znowu poczułem się jak na przesłuchaniu, przytłoczony ich wyrzutami, zdałem sobie sprawę, że nie umiałbym umyślnie ich zawieść. Chyba nie zniósłbym psychicznie kolejnych takich rozmów. Po prostu nie potrafiłbym sobie z czymś takim poradzić.
Więc chyba wróciłem do punktu wyjścia... póki tak naprawdę nie wiedziałem, czego mógłbym chcieć, nie potrafiłem ani się zdecydować, ani przeciwstawić rodzicom.
O ile była to jakakolwiek różnica.
***
- Hej Sashi, słuchaj jest sprawa. - Ledwo się powstrzymałem, żeby nie olać i nie ochrzanić chłopaka z mojej klasy, za zatrzymanie mnie, gdy lekcje się już skończyły. Miałem lepsze rzeczy do roboty. Chciałem spotkać się z senseiem, a nie siedzieć w głupiej szkole chociaż minutę dłużej, szczególnie po ostatnim dzwonku. Wstrzymałem się jednak i zmusiłem do uśmiechu.
- Tak?
- Idziemy z kumplami na kręgle do centrum, a potem na piwo i myśleliśmy, że mógłbyś pójść z nami.
To było takie typowe. Nawet nie pamiętałem imienia chłopaka przede mną, a on zapraszał mnie na kręgle. Kilka razy się nawet na to nabrałem, ale ostatecznie po kolejnym wieczorze stawiania drinków praktycznie obcym mi ludziom, zdałem sobie sprawę, że takie przyjaźnie chyba nie są dla mnie.
- Przepraszam, jestem dzisiaj zajęty. - Zapiąłem plecak i zarzuciłem go sobie na ramię.
- Oh, no daj spokój. - Chłopak nie dawał mi spokoju, idąc za mną aż na korytarz. - Co takiego robisz, że nie masz czasu? Wiem,że ciągle zakuwasz, ale czasami trzeba się wyrwać.
Czułem, że to może jeszcze potrwać, a ja naprawdę nie miałem ochoty tłumaczyć, tak jak jeszcze kilka miesięcy temu, że nauka jest dla mnie ważna. Zatrzymałem się i odwróciłem w stronę chłopaka.
- Mam dzisiaj randkę z moją dziewczyną - To zdanie dziwnie brzmiało w moich ustach, ale odrzuciłem szybko wyobrażenie senseia, jako mojej dziewczyny. Na twarzy chłopaka dostrzegłem kiepsko ukrywane zaskoczenie i niemalże niechęć. Najzabawniejsze jest to, że jej powodem była osoba, która tak naprawdę nie istniała.
- No super, masz dziewczynę i od razu wszyscy kumple przestają się liczyć - powiedział, przewracając oczami.
- Przepraszam, może następnym razem. Mamy już rezerwacje w restauracji, czekałem stolik dwa tygodnie. - Nie było to potrzebne kłamstwo, ale poczułem iskrę satysfakcji, gdy dałem do zrozumienia, że zamiast kupować im alkohol przez cały wieczór, wydam dużo pieniędzy na elegancką restaurację. Czy to było okrutne? Może trochę, ale sprawiało mi to ogromną satysfakcje.
Odwróciłem się, by ukryć lekko sadystyczny uśmieszek i szybkim krokiem poszedłem na szkolny parking. W sumie... dlaczego miałbym oszukiwać kolegę z klasy?
Wróciłem do domu, na całe szczęście pustego, jak zawsze i zabrałem się za pakowanie. Wziąłem ubrania na jutro i piżamę i kilka najważniejszych rzeczy, a potem szybko sprawdziłem listę jakichś dobrych restauracji. Niedaleko trasy, którą musiałem pokonać miałem restauracje z chińskimi pierożkami. Nie wiedziałem, czy sensei je lubi, ale miałem ogromną nadzieję, że tak. Zresztą, wydawało mi się, że sensei nie należy do osób, którym cokolwiek by nie smakowało.
Ożywiony chwyciłem plecak i zbiegłem na dół. Powinienem się przejmować tym, że rodzice się wkurzą, że wychodzę z domu, kiedy dopiero co dostałem trójkę z testu, ale miałem nadzieję, że jak zwykle nawet nie zauważą mojej nieobecności. A może w ogóle nie wrócą do domu? To w ogóle by mi nie przeszkadzało.
Jadąc w stronę baru z pierożkami, rozmyślałem o tym, jak fajnie byłoby mieszkać samemu. W jakimś skromnym, czteropokojowym mieszkanku, z dużą jadalnią i salonem i pokojem gościnnym i może też pokojem artystycznym? Wtedy może w końcu mógłbym spróbować wyżyć się artystycznie? Z jakimkolwiek skutkiem? No i wtedy mógłbym odwiedzać senseia kiedy tylko bym chciał, a rodzice nie mieliby na to wpływu. I nie zastanawiałbym się, kiedy i czy wrócą na noc. I może nawet sensei mógłby czasem mnie odwiedzać? Jego mieszkanie było fajne i przytulne, ale wciąż, miło byłoby spotkać się w jakichś bardziej eleganckich warunkach.
W restauracji nie mogłem się zdecydować, co dokładnie wziąć, więc wziąłem pięć pierożków z kurczakiem i kimchi, pięć z wołowiną i bazylią, pięć z kaczką i przyprawami i pięć z szpinakiem i serem, gdyby sensei miał ochotę na coś bezmięsnego. Stanąłem przy barze i czekałem na zamówienie, przy okazji kontrolując czas w telefonie.
Właśnie... fajnie byłoby kiedyś pójść we dwójkę do jakiejś eleganckiej restauracji... oczywiście w ramach lekcji, lub podziękowań. Tylko... to wyglądałoby dziwnie. Nie chciałbym, żeby ludzie myśleli, że nas coś łączy. Dwójka facetów w eleganckiej restauracji wyglądałoby trochę dziwnie... albo to ja już miałem paranoję, bo wiedziałem, że sensei jest gejem i że zaskakująco dużo chłopaków w moim otoczeniu lubi innych chłopaków. W sumie równie dobrze moglibyśmy być braćmi, albo cokolwiek...
Odebrałem zamówienie i wsiadłem na skuter. Przez tę knajpkę byłem lekko spóźniony, ale w międzyczasie wysłałem krótką wiadomość, że będę chwile po czasie. Całe szczęście nie było korków na mieście, więc długo nie musiał na mnie czekać.
Ożywiony przeskakiwałem kilka stopni na raz, by w końcu stanąć przed drzwiami mężczyzny. Wziąłem głębszy wdech i szybko poprawiłem lekko potargane włosy, nim zadzwoniłem do drzwi. Gdy tylko te się otworzyły, uderzył mnie zapach ciepłego jedzenia, a serce mocniej mi zabiło.
- Oh, świetnie, że jesteś, bo właśnie... - sensei zamarł, ze wzrokiem wbitym w siatkę, którą trzymałem i od której na kilometr uderzał zapach jedzenia.
Spojrzeliśmy na siebie. Chwile mijały, a my patrzyliśmy sobie w oczy z mieszaniną wstydu, niepewności i speszenia i dokładnie w tej samej chwili obaj wybuchliśmy śmiechem. - Cóż... dobrze się składa, że jestem głodny. Mam nadzieję, że ty tak samo. Wejdź proszę. - Przepuścił mnie w drzwiach. W jadalni rozłożone zostały już talerze, a pomiędzy nimi leżał głęboki talerz, pełen spaghetti i drugi z sosem.
- A ty co upichciłeś? - Zapytał rozbawiony.
- Chińskie pierożki - powiedziałem jednocześnie speszony i rozbawiony sytuacją.
- Coż, niezbyt pasuje do spaghetti, ale... zawsze możemy to jakoś połączyć. A to co zostanie, pójdzie na śniadanie, albo luch, albo... nie wiem, podzielimy na pół.
Obiad nie był zbyt wyszukany, głównie przez połączenie dwóch tak rożnych kuchni, ale nie mogłem narzekać. Makaron, który zrobił sensei był bardzo dobry, a ja uważałem, by nabrać go na tyle, by zjeść chociaż część pierożków. Ostatecznie zostało nam pół porcji z obu dań.
- Swoją drogą - zacząłem, odsuwając od siebie ledwo wyczyszczony talerz. - ...dostałem reprymendę od rodziców za tamtą ocenę.
- Oho... było bardzo źle? - Skrzywiłem się lekko i pokiwałem głową. - No dobra, opowiadaj - Przysunął krzesło bliżej, by stykać się ze mną ramionami.
- Cóż... ja chyba nie umiałbym odpuścić sobie za bardzo. Nie zniósłbym tego ich wzroku częściej. Patrzyli na mnie, jakbym co najmniej trafił na policję, a nie dostał trójkę z głupiego przedmiotu. Prawie zmienili mi nauczyciela od korków, ale powiedziałem, że absolutnie nie.
- Uznam to za komplement - Uśmiechnął się.
- I... sam nie wiem. Może nie powinienem nawet próbować być inny? Posłusznie robić to, co mi każą i jak mi każą? Wtedy wszystko będzie lepiej...
- Sashi... - Westchnął i oparł dłoń na moim kolanie. - Ja wiem, że jesteś w ciężkim wieku i to wszystko jest dla ciebie trudne, ale pamiętaj, że to twoi rodzice. Surowi czy nie, ale chcą dla ciebie i twojej siostry jak najlepiej. Wiesz, wykształcenie jest bardzo ważne, dlatego tak na nie naciskają. Może trochę przesadzają, ale trochę się z nimi zgadzam, że edukacja jest bardzo ważna. Co prawda mogliby trochę odpuścić. Najlepiej by było, gdybyś znalazł złoty środek. Uczył się, miał dobre oceny, ale bez przesady.
- ...a jak znowu będą mi robić wymówki, że muszę się lepiej uczyć?
- Próbowałeś z nimi porozmawiać na ten temat?
- Uch... z nimi się nie da rozmawiać... jak próbuję się tłumaczyć, to mówią, że nie powinienem się tłumaczyć, bo to nie jest przesłuchanie... a ja się tak czuję. Nie wolno mi się nawet bronić. Mogę tylko słuchać, przepraszać i potakiwać, bo na nic innego mi nie wolno.
- Fakt, brzmi strasznie... a gdybyś powoli przygotowywał ich do tych ocen? Zacznij może od kilku czwórek i poczekaj, aż to zaakceptują. Tak na dobry początek. A potem zobaczysz, będzie tylko lepiej - Położył dłoń na moim ramieniu i przyjaźnie go ścisnął. - Zawsze po burzy pojawia się słońce. A razem z nim gejowska tęcza.
- Jesteś niemożliwy - Zaśmiałem się, rozbawiony jego idiotycznym żartem. - Wszystko ci się kojarzy z gejostwem?
- Jak każdemu dorosłemu facetowi.
- A czy przypadkiem nie powinieneś już z tego wyrosnąć? Nie jesteś już w gimnazjum chyba.
- Wyrzucili mnie z gimnazjum. Podobno "nie spełniałem wymagań intelektualnych". Więc poziom gimnazjum to krok do przodu - Wzruszył ramionami, a ja aż musiałem zatkać usta dłonią, żeby się nie zaśmiać.
- Ale ty jesteś głupi.
- No wiem, wiem. Jestem okropny - Przysunął się i pocałował mnie krótko w szyję. Uśmiechnąłem się, gdy po ciele rozprzestrzeniło mi się przyjemne ciepło.
Zamknąłem oczy, gdy sensei całował mnie coraz dłużej. Jego usta były mokre i gorące, gdy przejeżdżał nimi po mojej szyi, coraz wyżej i wyżej. Delikatnie przygryzł moje ucho, a ja aż zadrżałem z rozkoszy.
- Jak się czujesz?
- N-nie wiem... - szepnąłem, odchylając szyję.
- Powiedz mi.
- Nie wiem!
Wsunął rękę pod moją koszulkę i opuszkami palców zaczął jechać w górę, do moich sutków. Otworzyłem usta, oddychając szybko.
- J-jest... - wydukałem, rumieniąc się. - przyjemnie.
- Na to czekałem - Chwycił moje kolano i pociągnął je w swoją stronę, sadzając okrakiem na swoich biodrach. Speszyłem się jeszcze bardziej, lądując w taki sposób na nim. Pocałunek jednak szybko okradł mnie ze wszystkich sił. Zamknąłem oczy, pozwalając się porwać emocjom. Sensei pochwycił mnie za uda i ścisnął, boleśnie i... niesamowicie podniecająco. Nie zwalniając pocałunku, zjechał dłońmi niżej, aż do moich pośladków, które zaczął bezwstydnie dotykać.
- Odrobiłeś pracę domową? - Zapytał nagle, puszczając moje usta.
- Co?
- Miałeś wmyślić jedną rzecz, którą sam chciałbyś spróbować.
- T-teraz?
- A czemu nie? Może nawet z tego skorzystamy? - Błysnął tym szerokim, czułym uśmiechem, a mi aż mocniej zabiło serce.
- N-nie patrz na mnie w ten sposób... - Mruknąłem, odwracając wzrok.
- Oh? Czyżbyś czuł się - Mocniej ścisnął moje pośladki, aż jęknąłem. - Niekomfortowo?
- T-trochę...
- No dalej, musi być coś, czego chciałbyś spróbować.
- ...nie sądzę.
- No dawaj, nie chciałbyś niczego spróbować? Czegokolwiek? - Rozluźnił i wzmógł uścisk na moich pośladkach, a na szyi poczułem gorąco jego języka. - Powiedz, żebyśmy mogli kontynuować.
Blefował. Byłem niemal pewny, że nie przerwie w tej chwili, choćby nie wiem co. Mimo to, miałem wrażenie, że potrafi być bardziej opanowany niż ja.
- Pomyśl, na pewno jest coś, czego byś chciał... - Szepnął mi prosto do ucha i lekko je nadgryzł. - Powiedz. Coś, cokolwiek.
Przeszukałem w umyśle wszystkie możliwe filmy pornograficzne, które widziałem. Czułe pocałunki senseia i jego dotyk, ściskający moje pośladki i napierający na mnie, nie pozwalał mi zebrać myśli. Nie byłem psychicznie gotowy na zrobienie loda, a głupio mi było zaproponować to senseiowi.
- Uch... klapsy? - Rzuciłem pierwszą myśl, która pojawiła się w mojej głowie i wcale nie była aż tak żałosna.
Sensei zamarł i odsunął się od mojej szyi, a ja odwróciłem głowę. Najchętniej cofnąłbym te słowa, mając wrażenie, że powiedziałem coś skrajnie głupiego, ale nie mogłem się teraz przecież wycofać.
- Chcesz... żebym dał ci klapsa? - Zapytał niepewnym głosem, a ja odwróciłem zarumienioną twarz.
- N-nie... zapomnij o tym. Nic nie mówiłem.
- Nie, nie, to świetny pomysł - powiedział, uśmiechając się podekscytowany. - Naprawdę tego chcesz, czy rzuciłeś tak tylko po to, by cokolwiek powiedzieć?
- ...chciałeś, żebym coś powiedział... - speszyłem się jeszcze bardziej. Wciąż nie czułem się pewny jeżeli chodziło o te nasze lekcje. Proszenie o cokolwiek było znacznie powyżej moich możliwości. - Ale... m-mógłbym spróbować... - wymamrotałem, naśladując tekst, który najczęściej zaznaczałem w tamtej całej ankiecie.
- Hej, klapsy to świetna gra wstępna - Powiedział z szerokim uśmiechem, unosząc wskazujący palec do góry. - I dobry wstęp do bardziej zaawansowanego sado-maso.
- Ale... brzmi trochę żenująco... jakbym był małym dzieckiem, czy coś?
- Więc pewnie się zdziwisz, gdy ci powiem, że są ludzie, którzy mówią do partnerów "tatusiu", co? - Zaśmiał się, widząc, jak się krzywię.
- To... dziwne...
- Prawda? Ale ludziom się to podoba.
- To... to jakby sypiać z ojcem... ohyda.
- Wiesz, myślę, że jednak ludzie rzadko kiedy odbierają to jako formę zwracania się do rodziców. Raczej nikt nie mówi w ten sposób do ojca, czy matki - Mówił tonem znawcy, wtulając się w moją pierś. Palce wsunęły się pod moją koszulkę i zaczęły delikatnie jeździć po mojej skórze. - A dodaje to zwykle pikanterii w łóżku. Kto wie, może kiedyś ci to pokażę? A na razie.
Zachłysnąłem się powietrzem, nagle złapany za tyłek i podniesiony. Spojrzałem zaskoczony na senseia. Ten pewnie niewiele widział, gdy niósł mnie na rękach, więc szedł niepewnie, uważając, by nie uderzyć mną o ściany, czy meble. Nie zawahał się też, by perfidnie macać mnie po pośladkach.
Nogą otworzył drzwi do sypialni i delikatnie położył mnie na łóżku. Wessał się namiętnie w moje usta, od razu całując mnie gorąco i namiętnie. Od razu wpadłem w wir namiętności... lekcji. Kolejnej lekcji. Objąłem mężczyznę i niepewnie zacząłem oddawać pocałunek, wpijając się w jego usta.
- Wiesz co? - zapytał, odsuwając się minimalnie. Poczułem, jak sięga do moich spodni, niecierpliwie je rozpinając. - Z każdym dniem całujesz coraz lepiej.
- Perw... mmmm... - Jęknąłem, uciszony kolejnym pocałunkiem. Nerwowo złączyłem uda, gdy poczułem jak przeszywa je nieprzyjemny chłód, po zdjęciu ze mnie spodni.
Mężczyzna odsunął się i zgrabnym ruchem przewrócił mnie na brzuch. Nerwowo zacisnąłem dłonie na pościeli i schowałem w niej czerwona ze wstydu twarz.
- ...boję się... i wstydzę... - wyszeptałem. Nie wiedziałem, czy bardziej zażenowany jestem tym, że zaraz mam dostać klapsy, czy bardziej wypowiadaniem tych słów.
- Hej, spokojnie - Na pośladkach poczułem jego dłoń, głaskającą spokojnie moją skórę, przez cienki materiał bokserek. - Jesteś naprawdę dzielny, wiesz? Świetnie sobie radzisz z tymi naszymi wszystkimi lekcjami. W razie czego, w każdej chwili możesz użyć swojego słowa bezpieczeństwa. Dobrze?
Jego głos był niski i ciepły. Momentami nie mogłem uwierzyć, że należał do tak spaczonej i perwersyjnej osoby.
- Ych - Jęknąłem, odrzucając głowę do tyłu, gdy poczułem bolesne pieczenie na pośladku, a po pokoju rozniósł się głośny plask klapsa. Skóra piekła mnie przez chwilę, gdy sensei czekał na moją reakcję i...
Ból przeszył kolejny pośladek. Gdy piekł nieprzyjemnie, sensei chwilę gładził moją skórę. Uderzył znowu. Ból mieszał się... nawet nie tyle z przyjemnością, co... z ekscytacją. Uderzenia następowały raz za razem, mocniejsze i lżejsze, w większych odstępach czasowych, czasem mniejszych. Między kolejnymi klapsami, sensei delikatnie gładził wrażliwą skórę.
- Pamiętasz o słowie bezpieczeństwa, co?
- ...tak... - Gdy się odezwałem, usłyszałem, że mój głos dziwnie, nienaturalnie drży. Nie byłem podniecony, nie bardziej niż wcześniej, ale... w jakiś dziwny, niezrozumiały sposób, było to całkiem... przyjemne.
- Wyglądasz, jakby ci się podobało...
- ...nie wiem... - Szepnąłem, chowając twarz w pościeli. Nie chciałem, by sensei widział, jak bardzo jestem czerwony, ani patrzył na mój wyraz twarzy. Tyłek okropnie mnie piekł, ale nie wiedziałem, czy jest to jakkolwiek nieprzyjemne.
- Hmm... skoro tak... wiem, co na pewno ci się spodoba.
Przeszły mnie przyjemne dreszcze, gdy na karku poczułem delikatne pocałunki.
Dłonie chwilę pieściły moją pierś, nim zjechały w dół, do bokserek, pod które wsunęły się zwinnie.
- Ah... sensei... - Zimne ręce dziwnie kontrastowały z rozpalonymi pośladkami, na których dopiero co spadła lawina klapsów.
Gorąco przeszywało całe moje ciało, nie mogłem nawet myśleć. Światło księżyca wpadające przez okno tak cudownie oświetlało wilgotną od potu, nagą pierś senseia. Nie umiałem oderwać od niego wzroku, gdy mocno trzymając mnie za uda, poruszał się do przodu i do tyłu. A i on nawet na chwilę nie odwracał wzroku od mojego ciała. Poruszał się we mnie tak szybko i gwałtownie, że nie mogłem nawet złapać oddechu. Uciszał mnie momentami, wyładowując podniecenie na gorących, delikatnych ustach, albo wpijając się namiętnie w moją szyję. Płakałem z rozkoszy i podniecenia, zwalczając w sobie absurdalną, irracjonalna myśl, że mógłbym chcieć spędzić z tym facetem resztę życia.
Gdy przytulał mnie całował, gdy kochaliśmy się na dużym, miękkim łóżku, a on trzymał mnie tak mocno, jakby nie chciał nigdy więcej mnie puszczać, momentami prawie zapominałem, że to tylko mój nauczyciel. 

___________________________

fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje