piątek, 22 lutego 2013

Aki x Kei VIII- Co to za ból, gdy nie ma cię przy mnie?


*Aki*
Przez niewielkie okna sączyły się promienie słońca, oświetlając pokój. Spało mi się zbyt wygodnie, żebym miał już wstać. Chwyciłem się mocniej poduszki, tuląc do niej swoją twarz. Po kilkunastu sekundach gwałtownie się podniosłem. To co uznałem za poszewkę poduszki to była bluzka Keia, w nocy musiałem niechcący znowu się na nim położyć. Najgorsze było to, że on już nie spał. Kiedy zobaczył jak gwałtownie się zrywam odwrócił wzrok od sufitu i spojrzał na mnie. Prawdopodobnie nie spał już od dłuższego czasu, ale nie wstawał bo nie chciał mnie obudzić. Czułem jak cały poczerwieniałem, kiedy tylko na mnie spojrzał.
-O, widzę że już wstałeś.
-A...ja... przepraszam cię Kei!
Szybko spuściłem głowę, wpatrując się w materac.
-Nic się nie stało. Nie musisz mnie przepraszać za każdym razem kiedy niechcący się na mnie położysz.
-Jasne, przepraszam.
Westchnął tylko i poczochrał mnie po włosach. Jego ciepło było takie przyjemne. Marzyłem wtedy o tym, by móc się do niego przytulić. Powstrzymywała mnie przed tym chyba tylko myśl, że to mogłoby zdradzić co do niego naprawdę czuję.
-Mam nadzieję że dasz sobie dzisiaj radę sam. Mam dzienną prace, wrócę tak pod wieczór.
-Jasne, zajmę się sobą.
Starałem się udawać że to naprawdę nic wielkiego, chociaż tak naprawdę wolałem żeby został. Może to idiotyczne, ale byłem zazdrosny o wszystkie dziewczyny, z którymi sypiał. Wiem że one, tak samo jak ja były dla niego tylko pracą, ale i tak czułem się zazdrosny. Kei poszedł pod prysznica potem ubrał się  wyszedł. Kiedy zatrzasnął za sobą drzwi, coś zaczęło kłuć mnie w sercu, tak strasznie chciałem żeby wrócił, żeby przytulił mnie do siebie i powiedział że jestem dla niego kimś wyjątkowym. Położyłem się na łóżku, przyciskając do siebie poduszkę. Bicie mojego serca wydawało mi się zagłuszać jakiekolwiek inne dźwięki. Kiedy wreszcie otworzyłem oczy zobaczyłem przed sobą twarz Kazuo, patrzył na mnie z zaniepokojoną miną. Odruchowo odskoczyłem do tyłu, zobaczyłem wtedy również Shuna i Soichiro, stojących za Kazuo, który widząc że się obudziłem, odezwał się.
-Witaj Aki, jak ci się spało? Wyglądasz na zmęczonego, Kei nie dawał ci w nocy spać?
-Eee.. witajcie. Po prostu nie mogłem w nocy zasnąć. A...jak się tu dostaliście?
-Wiesz Aaaki, prawie pomyślałem że nie chciałbyś nas tu widzieć. Okazało się że właściciel miał jeszcze jedną parę kluczy, zdecydował się je wrzucić do skrzynki na listy. Chyba przyznasz że byłoby grzechem nie skorzystać z takiej okazji.
- Chyba powinieneś oddać Keiowi te klucze, Soichiro.
-Może i masz racje, ale wiesz co? Zaczynasz się czerwienić...
Jak na rozkaz, czułem oblewający mnie rumieniec. Rzecz jasna Soichiro tylko na to czekał. Uwielbiał patrzeć jak się rumienię. Zanim Shun lub Kazuo zdążyli go złapać, rzucił się na mnie, przygniatając mnie do łóżka... znowu.
-S...Soichiro, puść mnie, proszę.
-Nie mogę, kiedy mówisz tym swoim niewinnym głosem. Twoja niewinność i delikatność jest taka urocza.
-S-Shun? Kazuo? Moglibyście go zabrać? Proszę?
-Aż tak mnie nienawidzisz?
Powiedział odrywając się ode mnie i patrząc na mnie wzrokiem zbitego psa.
-N-nie... po prostu... czuję się nieswojo kiedy mnie dusisz.
Blondyn przez chwilę patrzył na moją zaczerwienioną twarz, a potem znowu mnie przydusił do materaca. Dopiero Kazuo stanął w mojej obronie.
-Dobrze, wypuść go Soichiro. Wiesz Aki,  właściwie mieliśmy nadzieję zastać was razem.
-Niestety, Kei wyszedł przed chwilą, gdybyście przyszli kilka minut wcześniej pewnie mielibyście okazję z nim pogadać.
-Nie do końca mnie zrozumiałeś, miałem nadzieję spotkać waszą dwójkę razem i mieć okazję do ponabijania się z Keia.
-N-nie do końca rozumiem.
-Niechcący się wsypał że ze sobą spaliście, kiedy wczoraj się z nami spotkał. Dlatego mieliśmy nadzieję że spotkamy was z dwuznacznej sytuacji i będziemy mogli się z niego ponaśmiewać.
Myślałem żeby coś powiedzieć ale czułem się zbyt zażenowany. Odwróciłem wzrok. kiedy poczułem jak cały się czerwienie. Dobrze że Shun trzymał Soichiro, który z całych sił próbował się wyrwać i na mnie rzucić.
-Spokojnie. Tak się składa że z nabijania się z ciebie nie ma żadnej frajdy, gdyby był to Kei to byłoby o wiele bardziej zabawne.  -Przynajmniej dla większości z nas nie ma żadnej frajdy.
Powiedział Shun, z trudem przytrzymując Soichiro, to oczywiście jego miał na myśli.
-Cóż, skoro nie ma Keia, to nic tu po nas, niestety my również jesteśmy dziś zajęci, więc musisz zostać sam. Ale we czwórkę chodzimy czasem na piwo czy pizzę. Poproś kiedyś Keia żeby pozwolił ci iść.
Powiedział Kazuo, wstając i skierował się w stronę drzwi. Shun tylko kiwnął głową na pożegnanie i wyszedł ciągnąc za sobą szarpiącego się Soichiro. Jak zacząłem się nad tym zastanawiać, to każdy z nich miał jakąś swoją rolę w ich paczce. Tylko Kazuo wydawał się nie mieć stałego miejsca, raz był poważny i skakał sobie z Keiem do gardła, raz naśmiewał się z niego, jak z najlepszego przyjaciela, a raz wydawał się zwykłym, sympatycznym nastolatkiem. Zastanawiałem się jaki jest naprawdę, ale przestałem szybko o tym myśleć. Może i spotkanie z nimi niosło za sobą całą masę upokorzeń, ale pozwoliło mi nie myśleć o Keiu, chociaż przez chwilę. Wstałem z łóżka i szybko się zebrałem. Zastanawiałem się co będę robił całymi dniami, kiedy Kei będzie w pracy. Mógłbym znaleźć jakąś pracę, żeby odciążyć go chociaż trochę, nigdzie nie zarobię tyle ile on, ale mógłbym za zarobione pieniądze kupować chociaż jedzenie... albo gotować obiady. Gdybym wiedział że na coś się przydaję, na pewno nie martwił bym się że Kei będzie chciał mnie wyrzucić. Zacząłem przeszukiwać szafki i szuflady, żeby znaleźć coś z czego mógłbym później zrobić obiad. Jedzenia tam wiele nie było ale poprzedni właściciel zostawił książkę kucharską, z dosyć łatwymi do przygotowania daniami. Mógłbym coś przygotować, ale nie miałem żadnych składników, a nie chciałem szperać po szufladach i zabierać Keiowi pieniądze. Zastanawiałem się, czy nie wziąć pracy kelnera, ale nie byłem pewny czy przyjmą 16 latka do tej pracy. Ostatecznie, jedyne co na pewno mógłbym robić to sprzedawać obrazy. Nie byłem jakimś świetnym malarzem, ale rysowanie to właściwie jedyne co robiłem w domu, przez 16 lat, więc coś tam umiałem narysować. Pamiętam setki nieprzespanych nocy, kiedy jako dziecko przez obolałe ciało, nie mogłem zasnąć. Rysowałem wtedy naszą rodzinę, szczęśliwą, taką jaką chciałem zawsze ją widzieć. Odgoniłem złe wspomnienia z przeszłości, wziąłem kilka kartek, ołówki i gumki, które kupiłem wczoraj, oraz twardą podkładkę do rysowania i składane krzesło, które szczęśliwym trafem znalazłem w domu. Świetnie się składa że Kei zostawił wcześniej klucze na wierzchu. Wyszedłem na ulice przy naszym domu. Zwykle była tam rozstawiona cała masa handlarzy. Usiadłem na krześle czekając na to aż ktoś przyjdzie. Planowałem rysować portrety, ale zanim ktokolwiek przyszedł udało mi się narysować kilka całkiem ładnych krajobrazów.
-O, witaj chłopcze, pięknie rysujesz. Pewnie chcesz zarobić na słodycze, prawda?
Dopiero kiedy usłyszałem kobiecy głos, podniosłem twarz znad kartki, stała nade mną dorosła kobieta, przyglądając się moim rysunkom.
-Właściwie chciałem zarobić na... chciałem zarobić na wyjazd na wakacje.
Nie żebym był nieufny wobec ludzi ale opowiadanie całego mojego życia człowiekowi poznanemu na ulicy nie było zbyt mądre.
-To urocze że sam zarabiasz na przyjemności. Wiesz, naprawdę masz talent. Kupię od ciebie ten piękny krajobraz gór.
Wskazała na rysunek, który właśnie skończyłem. Trochę niepewnie wyciągnąłem go w jej stronę.
-Ile kosztuję?
-Emm... czy 20 to nie za dużo?
-Za taki rysunek? Jasne że nie za dużo, proszę.
Wręczyła mi pieniądze, wzięła rysunek, podziękowała i poszła. Tego dnia udało mi się sprzedać jeszcze 2 rysunki. Wracając byłem z siebie bardzo dumny, szkoda że trochę się zasiedziałem, więc nie miałem już czasu by kupić jedzenie, nie wspominając o ugotowaniu czegokolwiek.
-Mały! Jesteś wreszcie! Martwiłem się kiedy wróciłem a ciebie nie było! Byłem pewny że nawet jeżeli gdzieś byś chciał wyjść to wróciłbyś wcześniej!
Gdy tylko przekroczyłem próg usłyszałem Keia. Wyglądał na zdenerwowanego, zupełnie jakby... martwił się o mnie?
-P-prze-przepraszam Kei. Ja...chciałem jakoś ci pomóc.
Wyciągnąłem w jego stronę pieniądze, które dzisiaj zarobiłem. Myślałem że doceni to że próbowałem mu pomóc, ale zamiast tego, złapał mnie za ramiona i przycisnął do ściany.
-Jak zarobiłeś te pieniądze?
-Ja... sprzedawałem obrazy.
Wcześniej Kei miał przerażoną i wściekłą minę, po moich słowach zaczął się uspokajać. Odetchnął z ulgą, puścił mnie i oparł głowę o ścianę, oddychając głęboko. Położył jednocześnie ręce o ścianę, uniemożliwiając mi odejście.
-K-Kei..? W-w porządku?
-Tak...w porządku... przepraszam... trochę przesadziłem... byłem pewny że...
-Przecież bym tego nie zrobił. Ja przecież...
*Chcę być tylko z tobą Kei* Głos w mojej głowie prawie krzyczał te słowa, ale nie byłem w stanie ich wypowiedzieć.

niedziela, 17 lutego 2013

Cierpliwość II- Pierwsza konfrontacja


 

Tak jak obiecałam, wynagradzam wam wyjątkowo krótką poprzednią część kolejną krótką częścią x3. (Nawiasem mówiąc to już 3 w tym tygodniu) więc macie co czytać :3
A właśnie, jeszcze specjalne podziękowania dla Lawliet za to że jako jedna z dwóch osób dodała komentarz. Świadomość że ktoś docenia moją prace naprawdę wiele dla mnie znaczy. Dlatego też dziękuję :3
**********************************************
*Soichiro*
-SOICHIRO!
Głośny krzyk Shuna natychmiast mnie obudził. Z przerażenia przed gwałtownym obudzeniem ścisnąłem mocniej coś co miałem w rękach, dopiero po całkowitym przebudzeniu się, zdałem sobie sprawę że był to Yuichi, kiedy na niego spojrzałem, oddychał ciężko, przez to że go dusiłem.
-O, Shun. Witaj, jak tam noc?
Zapytałem jakby nigdy nic, odwracając głowę w stronę drzwi, w których stał mój brat.
-Soichiro, możesz mi coś wyjaśnić? Taro mówił coś, że przyszedł tutaj jakiś 15-letni chłopak! Wiesz że możesz mieć przez to kłopoty?!
-Spokojnie Shun, do niczego nie doszło. Może nie zdajesz sobie sprawy, ale uważam żeby nie mieć kłopotów. Poza tym, zawstydzasz mi gościa.
Spojrzeliśmy obaj na Yuichiego, który zrobił się całkowicie czerwony.
-Jakoś nie chce mi się wierzyć że uważasz.
-Emm... przepraszam was, nie chciałbym przeszkadzać ale... między mną a Soichiro do niczego nie doszło.
Lekko zarumieniony Yuichi odwrócił wzrok
-Soichiro, pozwól na chwileczkę na korytarz. Twój kolega niech poczeka tutaj.
Wyszedłem za Shunem zostawiając chłopaka na moim łóżku.
-Więc braciszku, o czym chciałeś pogadać?
-Chciałem tylko ustalić jak duże będziesz miał kłopoty. Molestowanie tego dzieciaka na przyjęciu to dla ciebie za mało? Teraz jeszcze z nim śpisz? Nie wiem czy z jego zgodą czy nie, ale kiedy jego rodzina się dowie to cię wsadzą do więzienia. Na pewno już wiedzą że ten dzieciak jest u ciebie, a jeżeli nie to na pewno się domyślają.
-Spokojnie Shun, wiedziałem że jest niepełnoletni więc mu nie uległem i się z nim nie przespałem.
-Jest małym chłopcem, w dodatku blondynkiem o drobnej posturze, chciał się z tobą przespać a ty się nie zgodziłeś? Nie wiem jak mam ci w to uwierzyć.
-Nie chciałem żebyś musiał się o mnie martwić Shun. Poza tym, kiedy już ukończy 16 lat spanie z nim będzie o wiele przyjemniejsze. Poza tym, uciekł z domu i nie mógł tam wrócić więc pozwoliłem mu spać ze mną. To tylko drobna przysługa.
-Słuchaj Soichiro, jesteś moim bratem i się o ciebie martwię. Nie chcę żebyś skończył w więzieniu. Proszę, nie zrób niczego głupiego.
-Nie martw się Shun, nie wpakuję się już w żadne kłopoty... chyba że zobaczę jakiegoś słodziasznego chłopaka i nie będę mógł się oprzeć żeby go przytulić.
-Czyli tak jak normalnie. Tylko nie zrób temu dzieciakowi krzywdy.
-Nie bój się nie zrobię.
W tej chwili drzwi do naszego pokoju się otworzyły i stanął w nich Yuichi.
-Dziękuję że mnie przenocowałeś Soichiro, ale na mnie już czas. Będę się zbierać.
-Chętnie bym cię odprowadził ale niestety mam coś ważnego do załatwienia.
Objąłem go od tyłu i przycisnąłem do siebie. Na jago policzkach dostrzegłem lekki rumieniec, prawdopodobnie spowodowany głównie obecnością Shuna.
-Wpadnij jeszcze kiedyś, jak będziesz miał problem.
Kiedy go puściłem kiwnął głową, żegnając się ze mną i Shunem i wyszedł. Shun chciał jeszcze coś dodać ale uciszyłem go gestem ręki nasłuchując głosów z dołu.
-Heej... ja cię znam, mały. Wiesz, jak tak ma wyglądać zwykła rozmowa to ja się obawiam o los dziewic i prawiczków na tym świecie.
-Ja z nim tylko gadałem!
-Nie macie nic lepszego do roboty w łóżku?
Potem usłyszałem tylko głośne trzaśnięcie drzwiami. Cóż, Taro nie był zbyt uprzejmy jeżeli chodziło o gości, pewnie dlatego nikt tu nie przychodził.
-Soichiro, właściwie skąd on się tu wziął?
-Na przyjęciu jego siostry się we mnie zakochał, a potem ubłagał ją o kontakt do mnie. Wygląda na to że zrobi wszystko by zdobyć moje serce.
-Rety... chłopak którego molestowałeś przychodzi tutaj w innym celu niż pozwanie cię na policje? A to dopiero niespodzianka.
-Nie tylko nie zadzwonił nie policje, ale zakochał się we mnie na zabój.
-Zakochał? Rozumiem że mógłby się zauroczyć ale kochać to duże słowo.
-Ale on naprawdę się we mnie zakochał. Twierdził że zrobi wszystko żebym też się w nim zakochał.
Trochę z niedowierzaniem popatrzył na mnie i wszedł do pokoju.
-Wiesz Shun, jeżeli Keiowi i Akiemu się ułoży, to tylko ty i Kazuo nie będziecie mieli drugiej połówki.
-Nie zależy mi na znalezieniu sobie pary, moim życiowym celem jest dopilnowanie żebyś nie trafił do więzienia.
-oooo... Shun. Martwisz się o mnie.
-Jasne że tak, jesteś moim bratem.
Mój brat zawsze był poważny i zamknięty w sobię, więc to co właśnie mi powiedział było najmilsze jakie od niego usłyszałem.
-Też cię kocham Shun.
Przytuliłem się do niego, z satyswakcją patrząc na dalikatny rumieniec, który pojawił się na jego twarzy.

sobota, 16 lutego 2013

Aki x Kei VII- Czemu moje serce tak szybko bije?

*Kei*
Starałem się odwlec powrót do domu na jak napóźniej, ale nie mogłem unikać małego przez całe życie. Poza tym, jaki sens miało kupowanie nowego domu, skoro teraz go unikam? Zresztą, nawet kiedy go nie było w pobliżu moje myśli krążyły wokół jego drobnej osoby. Zaraz po spotkaniu z chłopakami wybrałem się na spacer po parku, w jesień liście tam wyglądały naprawdę pieknie. Na początku, przechadzałem się tam żeby uspokoić wyrzuty sumienia po spaniu z obcymi osobami. Teraz też jakoś przechadzka po tamtym miejscu mi pomagała. Ciche szumy liści pomagały mi zapomnieć o małym. Kiedy w końcu wróciłem do domu, zachodził powoli zmrok.
-Kei, strasznie długo cię nie było. Trochę się rozgościłem, mam nadzieję że się nie gniewasz.
Aki siedział przy biórku na prawo od drzwi, leżało tam kilka kartek, ołówek, oraz kredki i trochę farb. Po podłodze walało się sporo rysunków, nad którymi musiał pracować przez dzisiejszy dzień.
-Nic się nie stało, sorki że tak późno, musiałem coś załatwić a potem skoczyłem z chłopakami na piwo.
Powiedziałem podnosząc rysunek leżący tuż przede mną. Przedstawiał on dwie postacie, odwrócone tyłem. Siedziały na moście nad jakimś jeziorem, przed nimi rozpościerało się słońce, zachodzące nad wodą. Mimo tego, że był on narysowany ołówkiem świetnie mu się udało ująć kolory zachodu oraz romantyzm całej sceneri. Może zaczynałem mieć obsesje, ale te postacie do złudzenia mi przypominały naszą dwójkę.
-Ładnie rysujesz.
Kiedy kątem oka zerknąłem na małego, wydawał się rumienić.
-Dz-dzięki... t-to taki tam rysunek... nie miałem nikogo konkretnego na myśli to rysując...
Jego zakłopotanie było nawet urocze... odłożyłem jego rysunek na biurko wymijając je.
-Pewnie jesteś zmęczony. Może ci coś przygotować?
-Nie, dzięki. Nie jestem głodny.
*Aki*
Nie wiem czemu, ale Kei wydawał mi się od swojego powrotu jakiś inny. A może... tak mi się wydawało... bo to ja się zmieniłem? Cały czas jak go nie było, nie mogłem myśleć o niczym innym niż on. Postanowiłem się czyś zająć, więc kupiłem przybory plastyczne i zacząłem rysować. Szkoda że każdy rysunek, który chciałem narysować to była nasza dwójka. Ciężko mi było to przyznać ale... chyba się w nim zakochałem. Był już bardzo późny wieczór, więc Kei szybko się przebrał i położył do łóżka. Niby już z nim spałem, ale... nie wiedziałem czy mogę od tak położyć się z nim na jednym łóżku. Na szczęście on zawsze widział, gdy czułem się nieswojo.
-Chyba mi teraz nie powiesz że wstydzisz się ze mną położyć?
Zalałem się rumieńcem. To nie tak że się wstydziłem, ale nie wiedziałem czy mogę. Niepewnie usiadłem na przeciwnym końcu łóżka a potem się położyłem. Kątem oka zobaczyłem jak Kei leżał z zamkniętymi oczami, twarzą zwróconą ku sufitowi. Zamknąłem oczy i starałem się uspokoić szybko bijące serce.
Chwilę potem otoczyła mnie słodka ciemność.

***********************************************************
Tak, wiem że dzisiejsza notka była wyjątkowo krótka, jakoś tak wyszło. Ale przed końcem tygodnia dodam jeszcze jedną =3

czwartek, 14 lutego 2013

Walentynki

Witajcie hentaie i yaoiści!
Pewnie większość z was (jak i ja) spędzają dzisiejsze święto (którego osobiście nienawidzę) samotnie, z telewizorem oraz pudełkiem czekoladek. Dlatego wpadłam na pomysł żeby zamiast zakuwać do testu z bioli napiszę właśnie dla was wyjątkowe ♥WALENTYNKOWE♥ opowiadanie. Miłego czytania i wesołych walentynek :3
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥



-Hej... hej żyjesz?
Gdy lekko otworzyłem oczy zobaczyłem przed sobą twarz, najpierw niewyraźnie, ale potem obraz coraz bardziej zyskiwał na ostrości. Stał nade mną chłopak, był dosyć wysoki, miał czarne włosy, komponujące się z jego brązowymi oczami. to wszystko, w połączeniu z jego delikatnymi rysami twarzy sprawiało że był on niesamowicie przystojny.
-Co... co się dzieje? Gdzie... ja jestem?
-Więc jednak żyjesz... co za ulga.
Rozejrzałem się wokół, zobaczyłem wtedy że leżę na stercie śmieci, jakby tego było mało na betonie wokół leżała cała masa krwi... i to chyba mojej. Już miałem zamiar zacząć się wydzierać, ale zatkał mi usta.
-Nie panikuj, nie krzycz, jeżeli będziesz wykonywał gwałtowne ruchy możesz tylko otworzyć swoje rany. Już dzwonię po karetkę.
-Nie! Proszę nie dzwoń... ja... to nic poważnego. Błagam... nie chcę iść do szpitala.
-Jesteś już dużym chłopcem, nie powinieneś bać się szpitala.
Przyłożyłem dłoń do skroni, strasznie bolała mnie głowa. Kiedy spojrzałem na swoją rękę, całą we krwi zrozumiałem czemu.
-Skoro nie chcesz iść do szpitala to chociaż zaprowadzę cię do twojego domu. Gdzie mieszkasz?
-Ja... ja...
Odwróciłem wzrok starając się ukryć zażenowanie.
-Chyba masz dom, prawda?
Pokręciłem przecząco głową.
-Ojciec się mnie wyrzekł kiedy wyszło na jaw że jestem...
W porę ugryzłem się w język i nie powiedziałem niczego niepotrzebnego.
-Emmm... po prostu wyrzucił mnie z domu, od tamtej pory mieszkam na ulicy. Możliwe że wdałem się w jakąś bójkę i oberwałem czymś ciężkim w głowę.
-Chcesz zostać tutaj w takim stanie?
-Nie mam za bardzo wyboru...
-Cóż, chyba rzeczywiście nie masz. Musisz zamieszkać przez jakiś czas u mnie.
-He... co proszę?
Spojrzałem nietrzeźwym wzrokiem na niego. Nawet mnie nie znał ale i tak proponował mi mieszkanie ze sobą. W dodatku tak beznamiętnie mówił mi to proponując.
-Musisz zamieszkać u mnie. Nie pozwolę ci tutaj umrzeć.
Nie czekając na moją odpowiedź wziął mnie na ręce i wyprowadził z uliczki.
-Hej, czekaj... jak możesz być taki bezpośredni? Nie znasz mnie nawet a proponujesz mi mieszkanie u ciebie? I jeszcze nosisz mnie na rękach?
-Masz racje. Ja jestem Masaki. A ty?
-Dopiero teraz mnie o to pytasz?
-Zależało ci na tym żebyśmy się poznali, prawda?
Nie wierzyłem że są ludzie aż tak bezpośredni... coś we mnie krzyczało że powinienem uciekać, ale nie mogłem przestać patrzeć na jego twarz. Na szczęście on całkowicie skupiał się na drodze i nie widział mojego pełnego podziwu spojrzenia.
-Nazywam się Koichi.
-Masz ładne imię, pasuje do ciebie.
-Dz..dzięki.
Weszliśmy wtedy na klatkę schodową a potem, kilka pięter wyżej mineliśmy próg mieszkania Masakiego.
-Nie będę przeszkadzał tutaj nikomu? Twojej rodzinie... dziewczynie?
Przy dwóch ostatnich słowach ściszyłem głos, bynajmniej nie chodziło mi o przeszkadzanie komukolwiek, chciałem wiedzieć czy kogoś ma.
-Nie martw się. Nie mieszkam z rodzicami i nie mam dziewczyny. Tak się składa że jestem gejem.
A ja myślałem że wcześniej był bezpośredni...
-J... jaki normalny facet mówi coś takiego...? Zwłaszcza facetowi, którego dopiero poznał i wnosi na rękach do swojego domu.
Posadził mnie na krześle w salonie i wyszedł, zaraz potem wrócił z bandażami.
-Masz szczęście, rana nie wygląda na poważną. Bandaż powinien w tym wypadku wystarczyć.
Delikatnie przytrzymał mi głowę i zaczął owijać wokół niej bandaż. Miał taki delikatny dotyk, pasował do jego rysów twarzy. Zerknąłem na jego twarz, brązowe oczy z taką uwagą przyglądały się wykonywanej czynności a miękkie usta mimo że się nie ruszały w jakiś sposób przyciągały mnie do siebie. Tak... ojciec mnie wyrzucił z domu gdy dowiedział się że jestem gejem. Po tym starałem się to ukrywać, bałem się że jako bezdomny mógłbym być wykorzystywany przez innych. Tylko dzięki temu udało mi się dalej pozostać prawiczkiem. Kiedy skończył opatrywać mi głowę odsunął się i spojrzał mi prosto w oczy.
-Niestety mam małe mieszkanie, ale możesz spać ze mną na jednym łóżku.
-Haa...! J-jak możesz mówić? Ledwo znam twoje imię... zabierasz mnie do domu i.. i jeszcze...
-Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Spojrzałem na niego nietrzeźwo kiesy ukląkł i oparł głowę na moich kolanach patrząc mi w oczy.
-Czekaj.... o czym ty mówisz?
-Powiedz... gdy widzisz kogoś nieprzytomnego, całego we krwi i w dodatku na stercie śmieci a serce zaczyna walić ci jak oszalałe, to to musi być miłość, prawda?
-Nie... wybacz, ale to niemożliwe...
Chciałem wstać i wyjść z pokoju, ale nie dał mi takiej możliwości.
-Przecież ja też ci się podobam.
-S... skąd ten pomysł?
-Widzę jak na mnie patrzysz, od kiedy cię stamtąd zabrałem nie odrywasz ode mnie wzroku. Czemu więc się przejmujesz?
-Ja... ja tylko... starałem się ukrywać moje preferencje od kiedy ojciec mnie wyrzucił z domu.
-Więc jednak jesteś gejem, Koichi. Od początku to wiedziałem.
Uśmiechnął się serdecznie do mnie. Potem wstał, wziął mnie za ręce i poprowadził do sąsiedniego pokoju. Gdy tylko się tam znaleźliśmy rzucił mnie na znajdujące się tam łóżko.
-Masaki... czekaj.
-Czemu? Dlaczego nie chcesz tego zrobić, skoro ci się podobam?
-Ja... bo ja... nie chcę...
-... nie chcesz tego robić tego po raz pierwszy z kimś kogo dopiero poznałeś?
Zaczerwieniony pokiwałem głową, spuszczając wzrok.
-Czy jak powiem, że cię kocham to coś zmieni?
-Nie możesz mnie kochać! Nie znasz mnie!
Usiadł tuż przy mnie i pogładził mnie po włosach. Chciało mi się płakać. Niby... był on przystojny i sprawiał że serce biło mi mocniej, ale... nie mogłem kochać osoby, której nie znałem.
-Jak długo musiałbym cię przekonywać żebyś uwierzył że cię kocham?
-A... ale ty...
-Nie mogę cię kochać, bo dopiero co cię poznałem? Czemu sądzisz że to w czymkolwiek przeszkadza? Kocham cię, kocham cię od kiedy cię zobaczyłem... nie, kocham cię od kiedy zobaczyłem cię dwa lata temu.
-O czym ty mówisz?
-Przed dwoma laty, uratowałem cię od bandy dresów, od tamtej pory ciągle o tobie myślałem. Dlatego nie wiesz nawet jak się okazało że mogę teraz spędzić z tobą czas... po tym oczywiście jak okazało się że nic ci nie jest.
Wspomnienia sprzed dwóch lat mignęły mi przed oczami. To właśnie dwa lata temu zdałem sobię sprawę że wolę facetów. Nie rozmyślałem nad tym, ale to właśnie po tym jak zostałem uratowany przed bandą dresów, zauroczyłem się w facecie. Nie wierzyłem że jeszcze kiedyś go spotkam, dlatego szybko o nim zapomniałem.
-To... to wszystko twoja wina...
Teraz to on spojrzał na mnie otumaniony.
-To przez ciebie stałem się gejem i zostałem wyrzucony z domu.
-Hee..?
-Ja... zauroczyłem się w gościu, który mnie uratował dwa lata temu. Wtedy zrozumiałem czemu jeszcze nie spodobała mi się żadna dziewczyna. To wszystko twoja wina! Przewróciłeś moje życie do góry nogami!
Uśmiechnął się szeroko patrząc mi w oczy... miał on takie cudne oczy. Wbrew sobie uśmiechnąłem się lekko.
-Chyba muszę ci to wszystko nadrobić. Zaczniemy od tego że zamieszkasz u mnie, w porządku?
Kiwnąłem lekko głową, odwracając głowę. Popchnął mnie, przewracając na plecy i zbliżył się do mojej twarzy.
-Czy teraz wierzysz mi, że cię kocham?
-Jest to możliwe... bo... bo ja...
Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej, próbując się wysłowić.
-Nie musisz nic mówić, po prostu mi się oddaj.
Zamknąłem oczy kiedy połączył nasze usta. Były tak samo miękkie jak sobię wyobrażałem. Powoli ściągnął ze mnie bluzkę i delikatnie zaczął całować moje sutki.
-M...Masaki... cz-czekaj chwilę.
-Czekałem dwa lata, nie wytrzymam ani minuty dłużej.
Sięgnął do moich spodni i gwałtownym szarpnięciem rozpiął guziki. Chciał się zsunąć, ale chwyciłem go za koszulę i ponownie przyciągnąłem do siebie wpijając się w jego usta. Nie otworzyłem oczu, ale wiedziałem że uśmiecha się z satysfakcją widząc moje zdecydowanie połączonie z rumieńcem. Potem powoli zacząłem rozpinać guziki jego bluzki. Nie chciałem żeby to wszystko działo się za szybko, chciałem... przedłużyć tą chwilę jak najdłużej. Niestety on chciał zacząć całą sytuacje jak najszybciej, więc chociaż bawiło go moje zażenowanie przy rozbieraniu go, to rozerwał koszulę, wyrywając przy tym w niej prawie wszystkie guziki. Zrzucił ją na podłogę i zsunął się w dół do moich spodni. Szybkim ruchem zsunął je do kolan a następnie dorwał się do moich bokserek, już chciał się ich pozbyć, ale powstrzymałem go, łapiąc go za ręce.
-Czekaj Masaki... to... trochę... takie dziwne.
-To twój pierwszy raz, wiem. Będę delikatny, nie przejmuj się.
-A.. ale... jakoś tak...
-Daj się temu ponieść, Koichi.
Zacisnąłem powieki kiedy dobrał się do mojego członka, liżąc go i pieszcząc.
-A...ach.. czekaj... co ty...
-Wiem jak to się robi, odpręż się.
W dalszym ciągu pieszcząc moje krocze, wsunął we mnie palce. Byłem pewny że za chwilę moje emocje eksplodują. Po chwili osiągnąłem pełne spełnienie, wypełniając jego usta białą cieczą.
-A... prze...przepraszam Masaki. Ja...
Wybuchnął tylko śmiechem, z uroczym uśmiechem na ustach i patrząc mi w oczy powiedział.
-Nie masz za co przepraszać... naprawdę, nic się nie stało.
Zatkałem sobie usta kiedy palce we mnie zaczęły poruszać się szybciej. Kiedy wreszcie je wyjął pochylił się nade mną.
-Teraz może trochę zaboleć, ale postaraj się wytrzymać.
Pokiwałem gwałtownie głową czekając na jego ruch.
-Dzielny chłopiec.
-Przestań sobie żartować, tylko zrób to wreszcie.
-Skoro aż tak prosisz.
Położył dłoń na moim ramieniu i gwałtownym ruchem obrócił mnie na brzuch. Uniósł moje biodra i włożył pod nie poduszkę, utrzymując je w górze.
-Czekaj Masaki!
Spojrzałem na niego, lekko zaszklonymi oczami.
-Coś nie tak Koichi?
-Nie... tylko... ja... trochę się boję. Mógłbyś... być delikatny?
-Obiecuję że będę. Tylko mi zaufaj.
Poczułem rozdzierający ból, kiedy powolnym ruchem wchodził we mnie. Wgryzłem się w poduszkę żeby powstrzymać krzyk. Wsuwając się we mnie coraz głębiej zaczął sunąć językiem wzdłóż lini mojego kręgosłupa.
-W porządku Koichi?
-Ach... to... to boli.. ach.
Wpił się w moją szyję poruszając się z każdą chwilą szybciej.
-Nie spinaj się... jeżeli się nie rozluźnisz coś ci się stanie.
Pokiwałem głową czując jak łzy spływają mi po policzkach. Starł je ręką całując mnie w szyje. Przez cały czas moje jęki roznosiły się po pokoju. Chwilę potem doszedł, znacząc mnie swoją spermą. Delikatnie wysunął się ze mnie i pogładził po głowie.
-Dzielny byłeś.
Położył się przy mnie i swoimi miękkimi ustami zostawił ślad na moim policzku. Przytuliłem się do niego opierając czoło na jego piersi.
-Dziękuję Koichi.
Spojrzałem na niego, przez chwilę byłem pewny że przeoczyłem coś w jego wypowiedzi.
-A...ale za co?
-Wiesz że dokładnie dzisiaj mija rocznica naszego pierwszego spotkania?
-Z...zapamiętałeś co do dnia, kiedy się spotkaliśmy?
-Nie bez powodu. Kiedy zakochałem się w tobie równo 14 lutego uznałem że to przeznaczenie.
-14... luty? Czyli... to dzisiaj są walentynki?
-Dokładnie, a odzyskanie ciebie to najlepszy prezent jaki mogłeś mi dać.
Przycisnął mnie mocniej do siebie. Nigdy nie byłem taki szczęśliwy.
-A mówią że pierwsza miłość nigdy się nie udaje.
Powiedziałem bardziej do siebie, ale i tak Masaki uśmiechnął się na dźwięk tych słów. A ja, czując bicie jego serca byłem przekonany że nasze uczucia są dokładnie takie same. To chyba właśnie to, co ludzie nazywają magią walentynek.

piątek, 8 lutego 2013

Cierpliwość I - Pierwsze, drugie spotkanie

Najpierw kilka słów wyjaśnień. Opowieści z seri ,,cierpliwość" będą skupione na postaci Soichiro i jego ,,przyjaciela". Życzę miłego czytania :3

Yuichi
Chłopiec po uszy zakochany w Soichiro. Zadurzył się w nim, kiedy ten zaczął molestować go na urodzinach jego siostry. Nie ma on niestety jeszcze 16 lat, więc nie może mu jeszcze udowodnić swojej miłości.
**************************************************************


*Soichiro*
Miło było się znowu spotkać w barze z Shunem, Kazuo i Keiem, szkoda że nie przyprowadził Akiego, był on jednym z najsłodszych chłopaków jakich znałem. A znałem ich sporo.
-Soichiro, mógłbyś się nie zamyślać? Jeszcze zaraz przywalisz w jakiś słup.
Wyrwał mnie z zamyślenia Shun, kiedy wracaliśmy, Kei już z nami nie mieszkał a Kazuo miał coś do załatwienia więc wracaliśmy tylko we dwójkę.
-Wybacz Shun.
-Jak sądzisz, co jest między Keiem a Akim?
-Skoro nasz Kei mówi że tylko mu pomaga to ja mu wierzę.
-Mówisz tak żeby móc molestować Akiego bez wyrzutów sumienia?
-Jakby to żeby byli razem w czymkolwiek mi przeszkadzało. Poza tym nie molestuje go, tylko... em...
-No właśnie.
-Daj spokój Shun, mógłbyś się chociaż uśmiechnąć. Wiesz że uwielbiam twój uśmiech.
Stanąłem przed nim wykrzywiając mu usta w przymuszonym uśmiechu.
-Soichiro, weź te ręce.
-Ale jak się uśmiechasz wyglądasz uroczo♥.
Mordercze spojrzenie Shuna było oczywistym znakiem że mówi serio, kiedy go puściłem znowu przybrał swoją normalną, bezuczuciową twarz.
-Chyba mówiłem ci już kilkaset razy że masz mnie nie traktować jak małych chłopców, których tak uwielbiasz.
-Spokojnie, nie jesteś aż tak słodki jak, na przykład Aki, poza tym interesują mnie wyłącznie młodsi chłopcy.
-Jakbym tego nie wiedział, muszę ich chronić od czasu aż to zrozumiałeś.
Shun podszedł ze mną aż pod nasz dom (i jednocześnie miejsce pracy) wiedziałem że ma dzisiaj pracę do której może się przeze mnie spóźnić ale nawet gdybym protestował i tak by mnie odprowadził. Może i starał się to ukrywać ale naprawdę mnie kochał i martwił się o mnie. Zawsze mnie odprowadzał kiedy gdzieś wychodziliśmy, najzabawniejsze że zawsze myślał że nic nie wiem o tym że ma plany, próbował udawać że idzie ze mną przy okazji ale ja znałem prawdę.
-A właśnie, zapomniałem że mam na dzisiaj plany, wybacz Soichiro muszę już iść.
Tak jak zawsze. Jego próby kłamania były urocze, pożegnałem się z nim i wszedłem do środka.
-Przecież tłumaczę panu że nie chcę nikogo wynajmować, szukam chłopaka imieniem Soichiro.
-Przecież mówię że go nie ma, poza tym jesteś za młody żeby kogokolwiek tutaj szukać.
Taro, gościu który pracował na recepcji kłócił się z jakimś blondwłosym chłopakiem, widziałem go z tyłu ale byłem pewny że skądś go znałem.
-Ale ja chciałem tylko z nim pogadać! Chyba żeby pogadać z kimś kto tutaj pracuje nie muszę mieć ukończonych 16 lat?!
-Zrozum, jeżeli Soichiro będzie się z tobą spotykał może mieć kłopoty.
-JA NIE CHCĘ SIĘ Z NIM SPOTYKAĆ! CHCĘ SIĘ Z NIM SPOT... ZOBACZYĆ GO!
Taro uwielbiał drażnić się z osobami, które tu przychodziły. Zwłaszcza jeżeli chciały tylko pogadać z kimś kto tu pracuje.
-Taro, przestań się drażnić z klientami.
-O Soichiro, o wilku mowa.
Chłopak stanął jak wryty kiedy usłyszał że to ja, kiedy się odwrócił wreszcie go poznałem. Delikatny uśmiech, zarumieniona twarz, zielone oczy. Z postury przypominał Akiego, ale to był chłopak, którego poznałem zeszłego dnia na przyjęciu. To przez niego zostałem z niej wyrzucony.
-O reeety♥! To ty♥!
W sekundę byłem przy ladzie przytulając do siebie delikatną posturę tego chłopaka.
-Soichiro, nie żeby mi przeszkadzało to że molestujesz małych chłopców ale mógłbyś to robić z dala od recepcji?
-Nie molestuje chłopców, ale jeżeli ci zależy pójdziemy sobie.
Złapałem chłopaka za rękę i wyprowadziłem z recepcji na korytarz. O dziwo nie protestował.
-On nie ma 16 lat, wiesz jak to się może skończyć.
-Doskonale wiem, daruj sobie Taro.
Wyciągnąłem chłopaka na korytarz i przytuliłem do siebie, był niesamowicie słodki. Puściłem go w końcu, kiedy zdałem sobie sprawę że nie protestuje przed tym żebym go dusił. Przez chwilę patrzyłem mu w oczy, potem odwrócił wzrok i cały zarumieniony i się odezwał.
-Chciałem z tobą pogadać, chodzi o to co zrobiłeś na imprezie.
-Przyszedłeś aż tutaj żeby się zdenerwować na mnie za tą imprezę? Raczej uzyskałeś odwrotny efekt.
-Przestań się ze mnie naśmiewać!
-Nie naśmiewam, ja zawsze jestem uśmiechnięty.
-Skoro się nie nabijasz, to czemu opuściłeś tą imprezę ignorując mnie a dzisiaj jak mnie zobaczyłeś to rzuciłeś się na mnie?
Mówiąc to, ten chłopak prawie płakał. Nie sądziłem że ktoś mógłby się przejąc tym co robię.
-Bo jesteś słodki.
-Bo jestem słodki? Przychodzisz sobie do mojej siostry, zabawiasz się ze mną, potem o mnie zapominasz a kiedy przychodzę się z tobą spotkać zachowujesz się jak gdyby nigdy nic, dlatego że jestem słodki?
Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. do tej pory każdy słodki chłopak chciał na mnie posłać policje, a on wyglądał, jakby... się we mnie zakochał?
-Wiesz, zawsze jak widzę słodkiego chłopca to nie mogę się oprzeć.
-A więc molestujesz wszystkich napotkanych chłopców?
-Nie molestuję, ale według moich znajomych dokładnie tak jest. Tylko że większość osób chce mnie potem podać do sądu.
-A teraz? Jak ktoś zamiast zagrozić ci policją...
-Zamiast zagrozić policją co zrobił?
-Soichiro... kocham cię! Ch-chyba... dlatego tu przyszedłem... nie chcę... nie móc cię już widywać.
Spojrzał na mnie, cały czerwony z łzami w oczach czekając na odpowiedź pytania, którego nie zadał. Złapałem go za przód koszuli i przyciągnąłem do siebie. Nie protestował kiedy go pocałowałem tylko zamknął oczy z których na policzki spłynęły łzy. Kiedy poczułem jak chwycił się mojej koszuli żeby utrzymać równowagę objąłem go w tali przyciskając go mocniej do siebie. Był taki słodki i niewinny.
-Ile masz właściwie lat?
Zapytałem odsuwając swoją twarz od niego. Spojrzał w jakiś kąt cicho mówiąc.
-Za Dwa tygodnie kończę 16 lat.
-Czyli jesteś dzieckiem. Niesamowicie przesłodkim ale dzieckiem.
-Nie jestem dzieckiem!
Nie żeby mi przeszkadzało całowanie się na korytarzu ale zbyt wiele osób mogłoby nam przeszkadzać i nie chciałem żeby darł się tutaj. Złapałem go za nadgarstek i zabrałem na górę, do mojego pokoju. Na szczęście nikogo nie spotkałem.
-H-hej, co robisz?
Powiedział kiedy zamknąłem drzwi.
-Po prostu nie chciałem rozmawiać na korytarzu, zbyt wiele osób wie, jak bardzo lubię uroczych chłopców.
Usiadł na moim łóżku wpatrując się w podłogę. Pierwszy raz taki słodki chłopak nie próbował mnie unikać, co więcej, próbował mnie uwodzić. Podszedłem do łóżka i łapiąc go za brodę zbliżyłem swoją twarz do jego. Zamknął oczy czekając na to aż go pocałuję.
-Jesteś słodki.
Zamiast połączyć nasze usta, chwyciłem go za ramiona, kładąc go pod sobą na łóżku.
-Nie żartuj sobie ze mnie.
-Nigdy nie żartuję jak mówię chłopcom że są słodcy.
-Nie chcę być jak każdy spotkany przez ciebie chłopak!- powiedział odsuwając mnie od siebie-chcę być dla ciebie kimś wyjątkowym.
Jego zielone oczy patrzyły na mnie ze szczerym uczuciem.
-Właściwie, to jak się nazywasz?
-Yuichi.
-Yuichi? Imię masz prawie tak słodkie jak ty sam.
-S... Soichiro.
Cały czas wyglądał tak niewinnie, aż się prosił żeby go... ale cóż, nie miał 16 lat, a ja nie mogłem mieć znowu kłopotów z policją. Shun byłby zły gdybym trafił do więzienia. Jednak kiedy patrzyłem na Yuichiego nie mogłem chociaż trochę się do niego zbliżyć. Przysunąłem się do jego szyi i zacząłem ją lizać. Cichymi, krótkimi pojękiwaniami, ten dzieciak aż prosił się o więcej. Jeżdżąc językiem po jego szyi zacząłem masować jego podbrzusze. Trzęsącymi się rękoma, powoli zaczął rozpinać swoją koszule. Chwyciłem jego ręce, dalej drażniąc się z nim, pieszcząc jego szyję. W końcu odsunąłem się od niego, patrząc mu prosto w oczy.
-Yuichi, nie prześpię się z tobą.
Nigdy nie zapomnę jego miny. Cały czerwony, wyglądał jakby nie rozumiał co mówię.
-C..-co...?
-Nie masz 16 lat, już miałem kłopoty z policją. Gdybym się teraz z tobą przespał to mógłbym pójść do więzieni.
Powiedziałem uśmiechając się do niego serdecznie. Wtedy oprócz wstydu na jego twarzy pojawił się gniew.
-Nie traktuj mnie jak dziecko! Ja...  jeżeli byś się ze mną przespał, to... może bym mógł być dla ciebie kimś wyjątkowym...
Opuścił wzrok, nie sądziłem że komukolwiek, oprócz Shuna może aż tak na mnie zależeć.
-Czemu sądzisz że przez seks staniesz się dla mnie kimś więcej niż moi klienci?
-Zrobię wszystko żebym mógł być z tobą. Spróbuję wszystkiego... żebyś ty też się we mnie zakochał.
Przez chwilę nie wiedziałem co mam powiedzieć. Lubiłem słodkich chłopców, ale nie sądziłem że mógłbym się w którymś zakochać. Do tej pory jedynym facetem w moim życiu, który miał mnie nigdy nie opuścić, był Shun. Ale... gdybym miał możliwość mieć kogoś takiego jak Yuichi tylko dla sebię... może byłbym w stanie zostać z nim.
-Co mam zrobić żebyś był w stanie mnie pokochać?
Kiedy spojrzał na mnie, jego oczy były całe we łzach.
-Jeżeli trafię do więzienia, nie będę miał nawet okazji.
-A...ale... będę miał 16 lat za dwa tygodnie.
-Nie sądzisz, że będziesz miał większe szanse na przyciągnięcie mojej uwagi, jeżeli będę musiał na ciebie czekać?
Podciągnąłem jego podbródek w górę, żebym mógł patrzeć mu w oczy.
-Z...zaczekałbyś na mnie?
Przytuliłem go do siebie, czując szybkie bicie jego serca. Musiałem się mocno powstrzymywać, żeby nie myśleć o wijącym się w spazmach chłopaku. Był taki delikatny, taki niewinny, taki słodki. Byłem gotowy zaczekać te dwa tygodnie na niego. Poza tym, pierwszy raz jakiś chłopak się we mnie zakochał. Nie chciałem wypuszczać z ramion jego wątłego ciała, ale zauważyłem że słońce zdążyło już zajść.
-Chyba powinieneś już iść. Będziesz miał kłopoty jeżeli będziesz wracał tak późno do domu.
-Nie pozwolą mi wejść.
Odsunął się ode mnie, patrząc z skruchą w podłogę.
-Wymusiłem na siostrze żeby powiedziała mi jak masz na imię i skąd cię zna. Kiedy w końcu się dowiedziałem i postanowiłem cię znaleźć wpadła w szał, powiedziała o tym rodzicom. Byli trochę na nią źli że cię wynajęła, ale jeszcze bardziej na mnie, że postanowiłem cię znaleźć. Pokłóciłem się z nimi i uciekłem z domu. Mógłbym tutaj zostać? Chociaż na kilka dni. Nie mogę wrócić do domu.
-Nie miałbym powodu żeby się nie zgadzać, ale co jeżeli stracę nad sobą panowanie w nocy?
Jasne że chciałem żeby został na noc, ale drażnienie się z nim było zabawne. Ten dzieciak fascynował mnie coraz bardziej.
-Proszę, pozwól mi tu zostać.
Jak mogłem się oprzeć, kiedy patrzył na mnie tymi swoimi oczami, wręcz błagającymi żeby mógł ze mną spać. Rzuciłem się na niego, przyduszając jego drobne ciałko do materaca.
-Niby nie powinieniem, ale jesteś taaaki słodki że nie wytrzymam♥. Zostań tutaj tak długo jak tylko chcesz.
Wtulił swoją twarz w moją bluzkę. Przez chwile czułem szybkie bicie jego serca, które z każdą chwilą się uspokajało, razem z miarowaniem oddechu. Po kilku minutach trzymania go w swoich ramionach, spojrzałem na jego twarz. Ciężko mi było w to uwierzyć ale już zasnął. Musiał sporo przejść od tamtej imprezy i być mocno zmęczony. Przytuliłem go mocniej do siebie i również zamknąłem oczy zasypiając.

sobota, 2 lutego 2013

Aki x Kei VI- Koniec czy początek?


Kolejnego dnia, obudziłem się w pustym pokoju, Kei jeszcze nie wrócił a Kazuo prawdopodobnie wyszedł. Było dosyć wcześnie ale ja nie chciałem już spać, przez całą noc śnił mi się dom, do którego prawdopodobnie znowu dzisiaj miałem wrócić. Wstałem z łóża i zacząłem się zastanawiać co powinienem zrobić. Pierwszy raz od kiedy się tu znalazłem nie było przy mnie nikogo. Nie wiedziałem co mam w takiej sytuacji zrobić, nie znałem okolicy więc jakikolwiek spacer mógł się dla mnie skończyć zgubieniem drogi. Znałem tutaj tylko 4 osoby, i prawdopodobnie wszystkie były teraz zajęta... chociaż, Soichiro mógł nie być zajęty. Chociaż nie byłem pewny czy chcę się z nim znaleźć sam na sam. Ostatecznie i tak nie miałem co robić. Wyszedłem na korytarz i niepewnie podszedłem do drzwi naprzeciwko mojego pokoju. To tam mieszkał Soichiro i Shun, długo się wahałem rozważając wszystkie inne możliwości jakie miałem, nie miałem żadnych więc cicho zapukałem. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Soichiro, widać było że dopiero wstał bo miał rozczochrane włosy i podkrążone oczy. Mimo to uśmiechał się szeroko.
-O Aki, co tu porabiasz tak wcześnie?
-Wiesz może kiedy wraca Kei, ewentualnie Kazuo?
Odwróciłem twarz w podłogę wypowiadając te słowa.
-Myślę że Kei powinien wrócić niedługo, ma dzisiaj coś ważnego do załatwienia więc będzie się starał urwać jak najwcześniej.
Oparł się o framugę drzwi, wręcz wymownie na mnie patrząc. Mogło to znaczyć tyle że te sprawy dotyczą mnie. Gdybym miał wystarczająco dużo odwagi i nie byłbym aż tak zawstydzony to bym zapytał co dokładnie ma zamiar zrobić ze mną Kei.
-O patrz, o wilku mowa. Keeei!♥ świetnie że jesteś, Aki koniecznie chciał z tobą porozmawiać, ja wracam spać. Pa Aki♥
Zanim zdążyłem zaprotestować, Soichiro zamknął za sobą drzwi zostawiając mnie z Keiem.
-Cześć mały, jak ci minęła noc? Mam nadzieję że chłopaki cię nie męczyli?
-Nie... w porządku.
-To dobrze, świetnie się składa że jesteś na nogach bo muszę ci coś pokazać.
Bez słowa poszedłem za nim. Wiedziałem że to już koniec, że ma mnie dosyć i odda mnie z powrotem mojej rodzinie albo znajdzie dom zastępczy. Wyszliśmy na dwór i szliśmy przez około 15-20 minut, po tym czasie doszliśmy do malutkiego domku, wyglądał on właściwie na pracownie malarską a nie na mieszkanie. Był on odgrodzony ze wszystkich stron, zostawiając niewielkie odstępy między nim a innymi domami. Kiedy Kei stanął przed drzwiami serce na chwile przestało mi bić, to tu chciał mnie zostawić? Dalej nie rozumiałem czemu tak bardzo nie chcę żeby mnie zostawił ale wiedziałem że bez niego sobie nie poradzę. Nie zauważyłem nawet kiedy się do niego przytuliłem pozwalając żeby moje łzy spływały na jego bluzkę.
-Hej mały...
-Kei proszę... proszę nie zostawiaj mnie, nie chcę trafić do jakiejś innej rodziny...
-Mały...
-wiem że jestem dla ciebie kłopotem ale mogę się zmienić. Proszę... zrobię wszystko tylko...tylko mnie nie porzucaj! Ja...
-Mały...
-Jeżeli mogę coś zrobić żeby nie być dla ciebie kłopotem to przyrzekam zrobię to... tylko mnie nie zostawiaj.... nie chcę..
-Mały!
Poczułem jak Kei łapie mnie za włosy i odciąga od swojej koszuli.
-Uspokój się mały, chyba mówiłem że ci pomogę.
-Ale..
-Nie wiem co ci się uroiło ale nie miałem zamiaru cię nigdzie oddawać.
-Ale... skoro tak... to... ten dom...
Bez słowa Kei wyjął klucze i otworzył drzwi. Wszedłem za nim do domu. Był to tylko jeden wielki pokój, który mieścił kuchnię, sypialnie i salon oraz osobny pokój z niewielką łazienką. Cały dom nie był duży, ale był całkowicie umeblowany. Miał dwuosobowe łóżko, sprawną kuchnię, stół, oraz biurko.
-Opowiadałem ci zdaje się że chciałem kupić dom i stać się niezależny od kogokolwiek, obiecałem ci też że będziesz mógł zamieszkać ze mną.
-Cz... czyli... te sprawy które miałeś załatwić... to ten dom?
-Musiałem załatwić formalności, teraz już należy oficjalnie do mnie, a ponieważ nie masz gdzie się podziać, też do ciebie.
Do oczu znowu mi napłynęły łzy szczęścia. Po raz kolejny tego dnia przytuliłem się do Keia, nie pamiętam chwili kiedy byłem tak szczęśliwy, wtedy pierwszy raz pomyślałem o tym że mogę do niego coś czuć.
 
 
*Kei*
Cholera, im dłużej znałem tego dzieciaka, tym trudniej mi było się przy nim kontrolować. Tłumaczyłem sobie że obaj jesteśmy facetami ale nie pomagało kiedy z tą swoją załzawioną miną przyczepiał się do mnie.
-Jak mogłeś pomyśleć że cię gdzieś oddam? Chyba obiecałem że będziesz mógł zamieszkać ze mną, prawda?
-Wiem ale... myślałem... jestem w końcu dla ciebie prawie obcą osobą. Byłem pewny że masz mnie dosyć.
-Słuchaj mały, gdybym nie miał zamiaru ci pomagać rozstałbym się się z tobą bo wykonaniu mojej pracy bez oddawania ci moich pieniędzy, nie stawałbym też w twojej obronie i nie proponował ci pójścia ze mną prawda?
-...tak
-Więc przestań myśleć że będę próbował cię wyrzucić.
-...Dobrze.
Poczochrałem jego włosy kiedy wreszcie się ode mnie odkleił, jednocześnie rękawem starłem mu łzy z oczu.
-Mam dzisiaj jeszcze kilka spraw do załatwienia, poradzisz sobie sam? Możesz się wybrać na spacer albo rozejrzeć się po domu, albo przejdź się po targach i znajdź sobie jakieś zajęcie. W szufladzie znajdziesz trochę pieniędzy. Tylko nie przesadź z zakupami.
Wyszedłem z domu tak szybko jak mogłem, nie wzbudzając podejrzeń Akiego. Działo się ze mną coś złego. Możliwe że jakbym został w tym pokoju trochę dłużej to mógłbym zrobić coś czego bym żałował. Tak naprawdę chciałem wyjść żebym mógł się spotkać z Kazuo Shunem i Soichiro. Nie żebym miał zamiar im powiedzieć cokolwiek o Akim, nie darowaliby mi tego. Ale uznałem że jak spędzę z nimi trochę czasu zapomnę o Akim, będę miał zbyt wiele na głowie. Skierowałem się w stronę pobliskiego baru, gdzie miałem się spotkać z chłopakami. Czekali na mnie przy stole z czterema kuflami piwa.
-Keeeei, jesteś wreszcie! Nie wziąłeś ze sobą Akiego?
Powiedział Soichiro jak przysiadłem się do ich stolika.
-Został w domu.
-No właśnie, chyba powinniśmy wziąć toast za Keia, za jego dom i za to że w końcu stał się niezależny od kogokolwiek, no chyba że będziemy brać pod uwagę jego małego, blondwłosego przyjaciela.
Odezwał się Kazuo podnosząc jeden z kufli do góry i podając mi kolejny. Pozostała dwójka, razem ze mną zrobiła to samo.
-Za Keia, że wreszcie udało mu się spełnić jego marzenie.
-Za Keia.
-Za Keia.
Powtórzyli wszyscy po kolei, chwilę przed tym jak stuknęliśmy się kuflami.
-Wiesz Kei, to nawet dobrze że nie wziąłeś Akiego, bo jedna rzecz nie daje mi spokoju.
Powiedział Shun, spojrzałem na niego pytająco podnosząc piwo do ust.
-Spałeś z nim?
Jego słowa tak mnie zaskoczyły że nieumyślnie wyplułem na niego piwo, którego nie zdążyłem przełknąć i krztusząc się zdołałem powiedzieć.
-Skąd w ogóle ten pomysł?
-Dbasz o niego bardziej niż o kogokolwiek, to że mu pomagasz to żadna wymówka. A następnym razem skieruj proszę głowę w przeciwną stronę.
Powiedział Shun wycierając twarz serwetką. W tym czasie starałem się jak najbardziej uspokoić żeby nie było po mnie nic widać.
-To jak było?
Wtrącił się Soichiro.
-Nie, nie spałem z nim. Może nie zauważyliście ale nie interesują mnie faceci. Jeżeli chodzi o małego to przeżywa dokładnie to co ja kiedyś tylko sam nie miał odwagi nic zmienić.
-Kei, jest tysiące dzieciaków w takiej samej sytuacji jak ty kiedyś, kilkoro nawet będzie miało twoje imię. Nie wszystkim możesz pomóc, do tej pory nawet myślałeś o tym że ktoś może cierpieć. Nie uwierzę że nagle coś się zmieniło.
-Shun ma racje. Jakoś do tej pory nie odwracałeś nawet głowy gdy przechodził obok ciebie jakiś pobity dzieciak a teraz jakiegoś zapraszasz do domu?
-Jakoś tak wyszło Kazuo. Moglibyście już sobie darować śledztwo? Mówię że z tym dzieciakiem mnie nic nie łączy.
-Dajcie mu już spokój, ja ju tam wierzę że mu tylko pomaga. gdybym pierwszy spotkał Akiego też bym mu pomógł. A właściwie Keeei, jak się poznaliście?
-Przez panią Higashiyama.
Przez gadanie Soichiro straciłem ostrożność, odruchowo zasłoniłem sobie usta. Po chwili odezwał się Kazuo.
-Powiedziałeś pani Higashiyama? Ta sama która ciągle przychodzi do agencji? Skoro to tam się poznaliście to musiała ci kazać się z nim przespać, przyznaj się.
Dobra, nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek był w beznadziejniejszej sytuacji. Shun, Soichiro i Kazuo patrzyli na mnie oczekując że powiem że jestem gejem i jestem zakochany w Akim.
-No dobra, niech wam będzie. Spałem z nim ale to nie znaczy że jestem gejem. Zrobiło mi się go szkoda bo musiał to robić żeby jego tak zwana rodzina miała za co pić.
-Wiesz, teraz to nabiera więcej sensu. Kiedy mówiłeś że od tak po prostu chciałeś mu pomóc bardziej wyglądało jakbyś się zakochał, ale chyba zdajesz sobie sprawę że będziemy zwracać uwagę na każde dziwne zachowanie do niego.
Mówiąc to, Shun uśmiechał się trochę przerażająco. Nie spodziewałem się że przyznanie się do tego że z nim spałem mi pomoże. Na szczęście potem rozmowy spłynęły na standardowe tematy, i mogłem chociaż przez chwilę nie myśleć o dzieciaku, który tak bardzo zmienił moje dotychczasowe życie.