piątek, 28 czerwca 2013

Aki x Kei XXI- choroba

Tak na początek, życzę wam wszystkim wspaniałych wakacji, pełnych niespodzianek, przygód, podróży i yaoi :D
Prawdopodobnie przez nadmiar wolnego czasu dodam kilka gratisowo-wakacyjnych, JEDNOCZĘŚCIOWYCH postów :D
Jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, zapraszam was na mojego fp na fb, gdzie będę zamieszczać informacje o najnowszych postach, ankiety i pytania dotyczące mojego bloga :D
**************************************************************


*Ciemność, zimno, twarda ziemia pode mną. Wróciłem do rodziców?* Zaspany umysł nie kojarzył jeszcze faktów.
*Nie... gdybym wrócił do domu to leżałbym przywiązany do łóżka. Więc gdzie jestem? Czemu nie jestem przy Keiu?*
Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem oświetlony pierwszymi promieniami słońca zaułek. No tak... Kei... Na samą myśl o nim do oczu napłynęły mi łzy. Ostatniej nocy płakałem aż zasnąłem. Teraz byłem cały obolały. Twarda ziemia źle podziałała na moje ciało. Było mi zimno, ale jednocześnie gorąco. W głowie mi się kręciło a gardło piekło nieznośnie. Nie chciałem wstawać, zresztą nie miałbym gdzie pójść. Wolałem zostać na tej ziemi i umrzeć.
 
*Kei*
-No co jest Kei? Wydajesz się być myślami gdzieś daleko.
Powiedziała Akiko kładąc się koło mnie na łóżku.
-Wybacz, mam pewne problemy.
-Nie powinieneś przekładać problemów na prace, może to odbić się na twojej reputacji.
-Mimo to, chyba nie możesz narzekać?
Zaśmiała się tylko, rumieniąc się.
-Na ciebie? Nigdy.
Czułem się głupio, że zamiast pobiec za małym poszedłem do pracy. Ale czułem, że musi zostać sam. Poza tym, co niby miałbym mu powiedzieć? Od czasu rozstania z Aiko wyzbyłem się wszystkich uczuć, jak niby miałem kogokolwiek pokochać? Przed klientkami była to tylko gra, a do tego dzieciaka naprawdę coś czułem. Ale czy była to miłość? Nie... przecież ja nie umiem kochać... nikogo.
-Która godzina?
Zapytałem wyglądając przez okno. Akiko sięgnęła po budzik przy łóżku.
-Po siódmej, a co? Chcesz wiedzieć jak wiele czasu jeszcze mamy?-powiedziała kokietująco.
-Nie, tylko...-robiłem co w mojej mocy, żeby wymyśleć jakieś wiarygodne kłamstwo- Mam dzisiaj trening na siłowni. Umówiłem się z kumplami na ósmą a muszę się jeszcze odświeżyć.
-Od razu widać, że ćwiczysz. Takie ciało nie bierze się znikąd. Wpadnij do mnie jeszcze.
Powiedziała podając mi kopertę z pieniędzmi. Ubrałem się i szybko ruszyłem do domu. Modliłem się, żeby Aki wrócił do domu zaraz po moim odejściu.
 
*Aki*
Było mi zimno. Więc czemu czułem, jakby moje ciało płonęło? Głowa mi pękała, a gardło piekło. Było jasno, wręcz oślepiająco jasno. Uliczka, w której leżałem kręciła się szybko, przyprawiając mnie o zawroty głowy. Nie mogąc znieść jasnego światła zamknąłem oczy. Czułem się jakbym siedział w ciemnym pudle. Ciemność otaczała mnie ze wszystkich stron, a echo nielicznych dźwięków roznosiło się, łomocząc mi w głowie. Słyszałem huk wiatru, kamyczki brukowe unoszące i opadające na ziemie, kroki, a potem moje imię. Tak... to na pewno moje imię. Chociaż... może mi się wydawało? Nie... to przecież nie jest moje imię. Więc czemu Kei zawsze mnie tak nazywał? Kei...? Tak... głos należał chyba do niego.
-Mały! Tu jesteś! Rety, jak mogłeś doprowadzić się do takiego stanu?
Otworzyłem oczy. Kei klęczał przy mnie z zatroskaną miną. Przyłożył zewnętrzną część dłoni do mojego policzka a potem czoła. Jego dłoń była zimna.
-Cholera... jesteś rozpalony. Odbiło ci, żeby tutaj spać?
-A gdzie miałem spać... to przecież twoje mieszkanie...
Westchnął tylko ciężko i wziął mnie na ręce. Przytuliłem się do jego bluzki, pachniała damskimi perfumami.
-Musimy jechać do szpitala, jesteś chory.
-Nie... nie do szpitala. Nie chcę, żebyś wydawał na mnie pieniądze. Zwłaszcza jeżeli nic do mnie nie czujesz.
-Jesteś niemożliwy.
Poczułem jak kładzie mnie ponownie na łóżku. Nie zdałem sobie sprawy, że jest ono aż tak wygodne.
-Nie jadę do szpitala, nie zgadzam się. Ucieknę i umrę gdzieś, jeżeli mnie zmusisz.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza.
-Niech ci będzie, zadzwonię do Shuna, on zna się trochę na medycynie, może będzie mógł ci pomóc.
Jego dłoń zaczęła przeczesywać moje włosy. Zawsze wydawało mi się że jego ręce są ciepłe, teraz były niesamowicie zimne.
-Rety, doprowadzić się do takiego stanu. Naprawdę masz wysoką gorączkę.
-To wszystko twoja wina. Dopiero co przywykłem do twojego dotyku a ty już mnie zostawiłeś.
Byłem senny, słowa z mojego umysłu wydawały się przechodzić przez  usta bez mojego udziału.
-Muszę zarabiać. Doskonale wiesz, że to dla mnie nic innego jak praca.
-Nie przeszkadza mi to, że z nimi sypiasz.
Spojrzałem na Keia, wyglądał na naprawdę zdziwionego.
-Przeszkadza mi to, że nie ma cię przy mnie... i że trzymasz mnie przy sobie, nic do mnie nie czując.
Chciał cofnąć swoją rękę, ale złapałem ją i przyłożyłem do swojego policzka. Była przyjemnie zimna.
-Powinieneś się zdrzemnąć. Jesteś naprawdę rozpalony,
-Dobrze... Kei?
-Hm?
-Powiedz, skoro nic do mnie nie czujesz, to czemu się mną tak martwisz? Czemu dbasz o mnie, czemu mi pomagasz, czemu pozwoliłeś mi z sobą zostać.
Odpowiedziała mi cisza. Kei dalej był przy mnie, bo jego dłoń chłodziła mój policzek, ale nic nie powiedział. Już jakiś czas temu zamknąłem oczy, ale nie miałem siły by je otworzyć i na niego spojrzeć. Byłem taki śpiący. Dziwne... przespałem przecież całą noc.

niedziela, 23 czerwca 2013

Aki x Kei XX- kłopotliwa praca


*Aki*

Cała ta sytuacja z urodzinami Yuichiego była moim zdaniem całkiem fajnym pomysłem. Cieszyłem się że w końcu mogę poznać kogoś, o kim Soichiro tak często opowiadał. Zastanawiałem się dlaczego tylko my dwoje czuliśmy się skrępowani całą sytuacją. Kei, Shun, Soichiro, Taro oraz szef nie wydawali się zbytnio przejęci. Może przywykli do niekomfortowych sytuacji? W końcu przecież w ich firmie często urządzali takie przyjęcia urodzinowe. Idąc razem z Keiem ulicą, w drodze powrotnej trzymaliśmy się w bezpiecznej odległości od siebie. Nawet jeżeli go kochałem, nie chciałem żeby wszyscy o tym wiedzieli. Nie sądzę żeby ludzie kiedykolwiek zaakceptowali miłość męsko-męską. Szedłem z głową spuszczoną w chodnik, raz po raz zerkając na Keia. Szedł koło mnie, zamyślonymi oczami patrząc przed siebie i paląc papierosa. Mimowolnie uśmiechnąłem się delikatnie, czując jak przyśpiesza mi serce. W ciągu kilku tygodni ta osoba zamieniła moje życie z piekła w prawdziwy raj. Żyłem w patologicznej rodzinie, a teraz miałem miejsce, które naprawdę mogłem nazwać domem. I był to dom Keia... z nim.
-Coś nie tak?
Zapytał odwracając gwałtownie głowę w moją stronę. Musiał zauważyć jak się na niego patrzę od dłuższego czasu. Poczułem jak oblewam się rumieńcem, więc gwałtownie odwróciłem twarz w przeciwną stronę.
-N-nic. Z-zamyśliłem się... wybacz.
Kątem oka zobaczyłem jak uśmiecha się zaciągając się papierosem i patrząc w niebo. Był taki... taki przystojny. Dopiero niedawno przestałem się bać jego dotyku, więc nie mieliśmy okazji nawet... zalałem się rumieńcem, czując przeszywający mnie wstyd. Jak mogłem zacząć myśleć o czymś takim! Jestem okropny, myślałem że zapadnę się pod ziemię! Nawet jeżeli była to tylko myśl w mojej głowie!
-Coś się stało mały?
Stanąłem jak wryty słysząc głos Keia. Czułem jak moja twarz robi się całkowicie czerwona.
-Źle się czujesz? Jesteś bardziej czerwony niż normalnie. Może masz gorączkę?
Jedną ręką przytrzymał moją głowę od tyłu a drugą przyłożył do czoła. Jego dłonie były nieznośnie gorące.
-Chyba nie masz gorączki... więc...
-Nic mi nie jest. Chodźmy już.
Wyrwałem się z jego rąk i poszedłem dalej w stronę domu. Oczywiście Kei wiedział że musiałem wyobrazić sobie coś zawstydzającego, ale nie ciągnął dalej tego tematu. Był taki kochany...
-Hej mały, a może chciałbyś gdzieś jeszcze pójść? Może chciałbyś coś zjeść?
-Nie dzięki... najadłem się tortem.
Zwolniłem kroku, żeby Kei mógł mnie dogonić. Kątem oka zobaczyłem białowłosego faceta. Od razu nasunął mi się na myśl mężczyzna, który pomógł mi uciec. Zastanawiałem się czy jeszcze kiedyś go spotkam. Chciałem mu podziękować za to że mnie uratował. Dziwne... tamten człowiek, jak i dni spędzone u mojej tak zwanej ,,rodziny" wydawały się niesłychanie odległe. A przecież minęło dopiero kilka dni. Właśnie... przecież od kiedy wróciłem do Keia ani razu ze sobą nie spaliś... Boże! Czemu ja o tym myślę! I to po raz kolejny!
-Mały...
Odwróciłem się do niego, położył dłoń na moich włosach, delikatnie je czochrając. Serce zabiło mi szybciej a nogi zmiękły pod wpływem jego dotyku. Musiałem wyglądać żenująco bo w dodatku dalej byłem cały czerwony. Kei już chciał coś powiedzieć ale czułem że cokolwiek to będzie, sprawi że zapadnę się pod ziemię.
-Chodźmy już do domu.
-Jeżeli chcesz coś powiedzieć, powiedz to.
Nie chciałem... przecież nie powiedziałbym mu, że tęsknię za tym co mi robił.
-...nie chcę...
Spuściłem wzrok w ziemię. Poczułem gwałtowne szarpnięcie za ramie i Kei pociągnął mnie w stronę mieszkania. W kilka chwil znaleźliśmy się w mieszkaniu.
-No dobra mały, chwila prawdy. Masz mi teraz powiedzieć co cię gnębi. I nie dam ci spokoju dopóki mi tego nie powiesz.
Powiedział Kei, popychając mnie na krzesło, kładąc dłonie na jego podpórkach i zbliżając swoją twarz do mojej. Widziałem w jego oczach, że nie puści mnie tak łatwo. Opuściłem głowę, czując jak się rumienie.
-To... to dlatego... ja... ja.. ja chciałbym, żeby już było jak dawniej.
Podniósł mój podbródek, żebym nie mógł unikać jego wzroku.
-A kto powiedział, że nie może tak być?
I połączył nasze usta. Niesamowite, potrafił prawie bez trudu odsunąć ode mnie wszystkie zmartwienia. Splotłem swoje ręce na jego szyi, czując jak pocałunek nabiera na namiętności. Lekko otworzyłem oczy, patrzył na mnie swoim zwyczajnym wzrokiem. Widziałem jak zerka na zegar. Coś ewidentnie go zszokowało, bo zaraz się ode mnie odsunął.
-Wybacz mały, ale muszę dzisiaj wyjść.
-C-co? Gdzie wychodzisz?
-Mam dzisiaj pracę. Poradzisz sobie?
-Czekaj... chcesz mnie zostawić?
Poczułem jak do oczu cisnął mi się łzy.
-Nie zostawić. Idę do pracy.
-Wiesz przez co przeszedłem! Jak możesz mnie tak teraz zostawiać!
-Wybacz mały, ale gdybym nie pracował umarlibyśmy z głodu.
-Kei... proszę cię... nie zostawiaj mnie... nie dzisiaj!
Po moich policzkach spływały łzy. Naprawdę chciałem spędzić z nim tę noc. Wtedy wszystko wróciłoby do normy. Nie może mnie teraz zostawić, nie wtedy gdy ponownie mu zaufałem.
-Przepraszam mały, wrócę rano.
Dla niego to była tylko praca, pewnie sądził, że niczym się to nie różni od pójścia do zwykłej pracy. Ale... ale ja... nie chciałem, żeby wychodził. Możliwe, że od kilku dni nie chodził do pracy, żeby się mną opiekować. Ale chciałem, żeby został ze mną, ten jeden ostatni dzień.
-Kei, nie idź.
-Wybacz mały, ale...
-Jeżeli mnie kochasz, nie pójdziesz tam!
Wstałem gwałtownie, wypowiadając ostatnie zdanie, nastąpiła po nim cisza. No tak... ja go kochałem, ale Kei... Kei nie umiał kochać... nikogo. Wytarłem rękawem spływające łzy. Kei stał cicho, nie wiedząc co powiedzieć. Przecież mógłby skłamać. Skłamać, żeby chociaż mnie uspokoić.
-Hej mały...
Wyciągnął dłoń, chcąc poczochrać mi włosy. Nie dałem mu jednak takiej możliwości, wybiegłem z domu, biegnąc ślepo przed siebie. Boże... przecież ja tak go kocham... do tej pory nie zdawałem sobie sprawy, że byłem dla niego tylko zabawką, zwierzątkiem, którym się opiekuje, ale nic dla niego nie znaczy. Nie wiem czy wtedy za mną pobiegł, nie patrzyłem za siebie. Pobiegłem w jakąś wąską uliczkę, byłem zdruzgotany. Przez całe życie znosiłem wszystko co mnie spotykało. Nigdy o nic nie prosiłem, i nie chciałem dla siebie. Kei był pierwszą osobą, na której mi zależało. Tak bardzo go kochałem, czemu on nie mógł mnie pokochać? Usiadłem na ziemi. Wiedziałem, że Kei dzisiaj do mnie nie przyjdzie. Było już ciemno, tylko dzięki księżycowi i gwiazdom widziałem cokolwiek. Skuliłem się na ziemi, na którą zaczęły spadać łzy. Było mi zimno i twardo, ale przywykłem do takiego spania. Kiedyś często byłem wyrzucany na dwór z domu, czasem przywiązywali mnie też do psiej budy, w porównaniu z tym co przeszedłem nie było tak źle. Dlaczego... dlaczego nie mogłem mieć tej jednej jedynej rzeczy? Dlaczego nie mogę mieć Keia?

sobota, 15 czerwca 2013

2.000 WEJŚĆ!!

Tak jest kochani! :D Wreszcie blog osiągnął 2.000 wejść! Bardzo wam dziękuję, za wsparcie przez ten cały czas. Za to, że czytaliście moje opowiadania, za to, że te pojedyncze numerki pokazywały mi jak wiele osób lubi czytać to, co ja tak uwielbiam pisać. Dziękuję ponownie Wakare Michi
 oraz Andy. za wsparcie w ostatnim czasie, gdy przez długi czas nie mogłam liczyć na żadne komentarze. Najbardziej jednak nie mogę uwierzyć, że pojawiło się 1000 kolejnych wejść przez zaledwie 2 miesiące. Dziękuję wszystkim czytelnikom za to, że dzięki wam mogę robić to co kocham.


A właśnie. Na specjalne życzenie Dexterówny, której wyjątkowo spodobał się post z okazji 1.000 wejść przedstawiam wam ciąg dalszy powieści Ryunosuke i Yoshiego :D
*************************************************8


Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem przed sobą szafkę nocną mojego łóżka. Przez chwile byłem zszokowany, że nie obudziłem się w mieszkaniu Ogaiego. Ostatnimi czasy spędzałem z nim każdą noc. Podsunąłem się do krawędzi łóżka, z którego chciałem zejść, ale poczułem czyjeś ręce, obejmujące moją talie. Ktoś leżał w moim łóżku? Chyba ostatnio nie byłem na dyskotece, więc jednorazowy skok w bok raczej odpadał. Obróciłem głowę, żeby zobaczyć, kto mnie  trzyma. Aaaa... no tak. Całkowicie zapomniałem o Ryunosuke. Po wczorajszym seksie w jego łazience, Ryunosuke spakował część swoich rzeczy i przeniósł się do mnie. Nie ukrywał zdziwienia, że stać mnie było na taki wielki dom. Przez pewien czas zastanawiałem się,  czy dobrze robię, dając mu mój adres, ale przekonał mnie do swoich  naiwnie czystych intencji podczas pierwszej nocy. Nie próbował  nawet się do mnie dobierać. Był nawet gotowy spać na kanapie, albo  w pokoju gościnnym. Dopiero po mojej oczywistej zgodzie a nawet  zachęcie położył się koło mnie. Pierwszy raz byłem z kimś, komu nie zależy tylko na seksie. Złamanie tej jego niewinności mogło być dobrą zabawą. Obróciłem się w stronę Ryunosuke i wtuliłem się w  jego koszulę. Planowałem już wstać i przygotować sobie śniadanie,  ale skoro miałem pretekst, żeby jeszcze poleżeć to czemu miałbym tego nie wykorzystać? W końcu jednak chłopak, którego wykorzystałem jako poduszkę obudził się i szepnął cicho.
-Dobry, Yoshi.
-Mhmm... cześć Ryunosuke.
Przytulił mnie do siebie, zagłębiając twarz w moje włosy.
-Zgłodniałeś?
Zapytał, puszczając mnie i siadając na łóżku. Uśmiechnął się szeroko w moją stronę, czekając na odpowiedź. Kiwnąłem tylko głową, przecierając oczy. Ryunosuke jakby nigdy nic wstał i ruszył w  stronę schodów na dół. Przecież płacił mi za sypianie z nim. A jedyny raz, kiedy uprawialiśmy seks, to był zeszło dniowy numerek w jego łazience. Chyba po prostu nie chciał mnie traktować jak  dziwkę, którą przecież byłem. Postanowiłem sam się tym zająć. Jednak burczenie w brzuchu, zasugerowało, żebym zrobił to później. Najlepiej zaraz po śniadaniu. Ubrałem się i zszedłem na dół, gdzie  rozprzestrzeniał się już świeży zapach jajek i bekonu.
-Ładnie pachnie...
Powiedziałem wchodząc do kuchni.
-Lubisz?
-Właściwie raczej nie jadam takich rzeczy. Nigdy nie chciało mi się gotować, więc jadam coś na szybko. A ty? Przecież twoi rodzice są bogaci, po co ci było to gotowanie?
Ryunosuke uśmiechnął się smutno, gmerając przy śniadaniu. W końcu 
się odezwał:
-Moi rodzice ciągle wyjeżdżali. Na konferencje, wyjazdy służbowe i tak dalej. Rzadko byli w domu. Dlatego zawsze jak się pojawiali starałem się robić dla nich wszystko co mogłem. Nieraz czekałem do późnej nocy by móc powitać rodziców i poczęstować ich czymś po długiej wyprawie. No, spróbuj.
Momentalnie zmienił temat, wracając do swojej normalnej postawy. Wyciągnął w moją stronę widelec z jajecznicą. Złapałem jego ręke i wziąłem widelec do ust.
-Wybacz, że coś tak skromnego, ale wydałeś się głodny, więc przygotowałem coś na szybko. Zresztą, z tego co jest w lodówce ciężko przygotować coś innego.
-Dobre.
-Dziękuję.
Uśmiechnął się szeroko i nałożył jedzenie na dwa talerze. Miło było zjeść dla odmiany coś ciepłego z rana. Gdy tylko skończyłem, Ryunosuke zabrał talerze i wstawił je do zlewu.
-Wiesz, że nie musisz tutaj sprzątać? W końcu płacisz mi przez kupowanie jedzenia i regulowanie rachunków.
-Wiem, ale ktoś tu sprzątać musi. Twój dom jest w opłakanym stanie. sprzątałeś tutaj kiedykolwiek?
-Tylko mniej więcej ogarniałem.
Wzruszyłem beznamiętnie ramionami. Ryunosuke uśmiechnął się i usiadł znowu przy stole.
-No właśnie. A propos płacenia mi...
Wstałem z krzesła i usiadłem okrakiem na Ryunosuke zarzucając mu ręce na szyje.
-Przecież nie robisz tego za darmo, prawda?
Ryunosuke z delikatnym uśmiechem, położył mi dłoń na piersi, nie pozwalając się przysunąć bliżej.
-Nie chcę, być twoim pracodawcą, chcę po prostu być z tobą. Nie zależy mi na spaniu z tobą.
Jego niewinność naprawdę była urocza.
-Powiedziałem, że dam ci szansę, ale nie oznacza to, że zamierzam od razu być twoim chłopakiem. Ale... właściwie można uznać, że jesteś moim panem, więc chcąc nie chcąc będę musiał wykonywać twoje polecenia.
Przysunąłem się bliżej jego twarzy sugestywnie przesuwając się po jego nogach. Oczywiście moja twarz nie okazywała żadnych emocji.
-Czekaj... spełniłbyś każde moje polecenie?
Zapytał niepewnie. Kiwnąłem głową.
-A gdybym poprosił cię, żebyś na przykład... zamruczał dla mnie?
Spełniłem jego prośbę mrucząc cicho i wzruszając ramionami. Ryunosuke uśmiechnął się lekko, widocznie będąc w lekkim szoku. Po chwili jednak wpił się namiętnie w moje usta. Doskonale 
wiedziałem co zrobić, żeby podniecić facetów. Położyłem dłonie na jego ramionach, dalej przesuwając się po jego nogach. Ręce Ryunosuke wsunęły się pod moją bluzkę, kreśląc linie na mojej tali. Gdy poczułem jak jego spodnie napinają się pod naciskiem, zszedłem z jego nóg i nie przerywając pocałunku uklęknąłem na krześle, kolanem smerając jego krocze. Zacząłem pojękiwać, gdy palcami pieścił moje sutki. W końcu odsunąłem się od jego ust. Widziałem jak na jego 
policzki wstępuje lekki rumieniec. Ściągnąłem z siebie bluzkę, rzucając ją na ziemie i zacząłem rozpinać guziki w koszuli Ryunosuke. Zaraz jednak zostałem zrzucony z krzesła i wylądowałem z Ryunosuke na podłodze pod stołem. Jego język zaczął przejeżdżać po mojej piersi. Zagryzłem wargi, gdy sięgnął ręką do moich spodni i powoli jeździł po moim penisie. Najgorsze było to, że nie miałem na czym wyżyć wybuchających we mnie emocji.
-W porządku?
Zapytał Ryunosuke przysuwając się do mojej twarzy. Zamiast mu odpowiadać zarzuciłem mu ręce na szyję i wpiłem w usta. Wkurzało mnie to, jak bardzo się mną przejmował. Przez pewien czas dalej pieścił moje ciało, więc uznałem, że ten jeden raz jeszcze mu pomogę. Podniosłem biodra, żeby móc całkowicie zsunąć spodnie. Włożyłem w siebie jeden palec, poruszając nim, żeby móc się przyzwyczaić. Puściłem usta Ryunosuke i wsunąłem drugi palec. W tym czasie 
on zaczął lizać moje sutki. Kiedy byłem już przygotowany,  odsunąłem go od siebie, do pozycji siedzącej i rozpiąłem mu spodnie. Ryunosuke wciągnął mnie na swoje kolana, nadziewając na 
siebie. Jęknąłem cicho, wyginając się w łuk i odrzucając głowę do tyłu. Pomagał mi podnosić i opuszczać biodra. Oddychałem płytko i nieregularnie, kiedy ruchy Ryunosuke robiły się coraz szybsze i gwałtowniejsze. Po prawie półgodzinnym seksie byłem całkowicie wykończony. Ryunosuke też nie miał już chyba siły. Po jego piersi spływały kropelki potu. Opierając ręce na jego ramionach,  podniosłem się, żeby ze mnie wyszedł. Jego sperma spływała po moich udach, a moja plamiła podłogę oraz jego podbrzusze. Wyczołgałem się spod stołu i wstałem na drżących nogach.
-W porządku?
Zapytał, wstając za mną i przytrzymując moje ramiona, żebym zachował równowagę.
-Mmhmm.
Oparłem się na Ryunosuke, patrząc na niego. Obaj byliśmy cali zaklejeni białą cieczą.
-Hej... Ryunosuke... co powiesz na wspólną kąpiel?
-Z tobą? Zawsze...
Uśmiechnął się szeroko, obejmując mnie ramionami. Tak bardzo różnił się od ludzi, których dotąd spotkałem. Jednak dla mnie to było tylko praca. Nic więcej. Poszliśmy razem do łazienki i wzięliśmy wspólną kąpiel. Oparłem się na jego torsie rozkoszując się gorącą wodą.
-Naprawdę, mogę cię poprosić o cokolwiek?
Zapytał nagle Ryunosuke. Byłem trochę zszokowany, ale odpowiedziałem.
-Tak. O ile oczywiście dotyczy to branży, w której pracuje.
Podniosłem głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Uśmiechał się delikatnie. Widać było, że po głowie chodzą mu różne dziwne myśli. Normalnie byłem w stanie domyśleć się o czym myślą ludzie, ale jego umysł był jak dla mnie zbyt skomplikowany.
-Na pewno nie jesteś skłonny zrobić wszystkiego.
Uśmiechnął się przy tym chytrze.
-Chcesz się założyć, prawda?
Wyglądał na zszokowanego, że się domyślałem, ale uśmiechnął się  zaraz potem szeroko.
-Tak.
-Czekam na propozycje.
-Będę ci dawał różne wyzwania, jeżeli któregoś nie wykonasz, to zostaniesz moim chłopakiem.
Spojrzałem na niego niepewnie. On mówił serio?
-A gdybym przyjął zakład... to jak ty mógłbyś przegrać?
-Gdyby skończyłyby mi się pomysły. Wtedy wygrałbyś powiedzmy... dodatkowe kieszonkowe w tygodniu?
Pomysł nie wydawał się zły. Właściwie traktowałbym to bardziej jak dodatkową formę rozrywki, niż jako zakład. Ryunosuke i tak nie miał szansy na wygraną a po przegranej zarobiłbym trochę więcej pieniędzy.
-Zgoda.
Odwróciłem się przodem do Ryunosuke i wyciągnąłem w jego stronę dłoń, którą uścisnął.
-Serio zgodzisz się ze mną chodzić, kiedy przegrasz zakład?
-Tak. Ponieważ nie zamierzam przegrać.
Ryunosuke uśmiechnął się delikatnie, podnosząc moją twarz i całując mnie w usta.
-A gdybym... powiedzmy poprosił, żebyś się zachowywał jak kotek?
Uniosłem w zdziwieniu jedną brew. Oparłem jednak ręce na dnie wanny i wygiąłem się w łuk.
-Miał?
Powiedziałem i przejechałem językiem po jego ustach. Ryunosuke naprawdę wyglądał na zszokowanego, ale od tak dawna pracowałem w tym zawodzie, że nie istniało nic, co mogłoby mnie zawstydzić. Ale... chyba nawet polubiłem Ryunosuke. Nie na tyle, by poczuć do niego głębsze uczucie, ale wystarczająco by z nim mieszkać i ciekawie się bawić przy tym wyzwaniu.

 
 
 
 

sobota, 8 czerwca 2013

Cierpliwość V- Urodziny


Tak jest, właśnie dzisiaj, w rozdziale cierpliwość, kochany Yuichi skończy 16 lat! Zapewne wszyscy wiecie co to oznacza ;3 Jednak zanim zaczniecie, przypominam o moim fanpeigu na fb, na którym możecie pisać przemyślenia i komentarze (o ile z braku konta nie możecie tego robić tutaj)
https://www.facebook.com/HistorieYaoi

Dziękuję też przy okazji Wakare Michi za natchnienie mnie nową wolą walki. Kiedy czytam wasze przemyślenia i komentarze mojego bloga, czuję się spełniona. Nawet jeżeli nie zawsze wam odpisuję, ani nie piszę w poście specjalnych podziękowań, to za każdym razem z  niecierpliwością czekam na wasze opinie :3
***************************************************


*Soichiro*

-Wszystkiego najlepszego!

Krzyknęliśmy chórem przekraczając próg mojego i Shuna pokoju. Yuichi gwałtownie usiadł na łóżku, lekko wystraszony nagłą pobudką.

-S...Soichiro? O co chodzi..?

Zapytał niepewnie jakby nie pojmując całej sytuacji.

-Zorganizowaliśmy dla ciebie przyjęcie urodzinowe. Shuna i Taro już znasz. A to Kazuo, Kei, chłopak Keia- Aki, i szef całej agencji. Pomyślałem że lepszej okazji do przedstawienia was sobie nie będzie.

-W-witam... miło was... poznać? Jestem Yuichi.

Jego zawstydzona mina była niesamowicie słodka. Wstał z łóżka i podszedł do grupy urodzinowej, z której jako jedyny wysunął się Aki.

-R-również miło cię poznać.. nazywam się Aki.

Obaj byli uroczo zawstydzeni całą sytuacją, zabawne że tylko oni. Cała reszta była albo spokojna, albo uśmiechała się delikatnie. Jednak Yuichi i Aki nie byli przyzwyczajeni do takich sytuacji więc to normalne że czuli się nieswojo. Ale to właśnie dlatego byli tak uroczy.

-Nie wytrzymam, jesteście taacy słoodcy!

Złapałem ich obu przytulając do siebie. Założę się że ich wcześniejsze zażenowanie było niczym w porównaniu z tym co czuli teraz.

-Ech... Soichiro.

Powiedziała cała grupa, patrząc jak duszę obu chłopaków.

-No co? Nie moja wina że obaj wyglądają tak uroczo.

-Soichiro...duszę się... mógłbyś mnie puścić?

Powiedział Aki, próbując się wyrwać. Za to Yuichi wyglądał jakby był zły że nie jest jedynym którego lubię przytulać.

-Nie żeby patrzenie jak molestujesz tę dwójkę było nudne ale może przejdziemy do składania życzeń?

Powiedział Kazuo wyciągając zapalniczkę i szykując się do zapalenia świeczek na torcie.

-Jesteś strasznie drętwy Kazuo, jeszcze tylko chwilkę.

-...pomocy.

Wyszeptał duszony przeze mnie Aki. Nie chciałem go puszczać ale patrząc na spojrzenie Keia wypuściłem w końcu ich oboje.

-Skoro Soichiro skończył molestować już Akiego i Yuichiego możemy zaczynać?

Zapytał Kazuo zapalając po kolei świeczki. Kiedy wszystkie 16 już płonęło, przed tortem stanął Yuichi.

-Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki.

Powiedziałem stając za nim. Lekko zarumieniony i zawstydzony całą sytuacją zamknął oczy i dmuchnął w tort. Nad 16 świeczkami uniósł się delikatny dymek. Zaśpiewaliśmy piosenkę urodzinową. W sumie sytuacja była bardzo dziwna, bo Yuichi nie znał prawie nikogo na swoim przyjęciu urodzinowym, ale nikomu innemu to nie przeszkadzało. Siedzieliśmy u mnie jeszcze godzinę, Yuichi zaczął dogadywać się z Akim, mimo jego zazdrości. W końcu byli w bardzo podobnej sytuacji, zostali wplątani w świat do którego nie należą. W końcu cała szóstka się zmyła i zostałem tylko ja i mój chłopaczek. Nawet Shun był tak miły i nas zostawił.

-Dziękuję ci za to Soichiro... to było takie miłe z twojej strony.

Powiedział Yuichi.

-To jeszcze nic, zaczekaj na swój prezent.

-Co dostanę?

-Zabieram cię do restauracji w pewnym hotelu. A potem... chcę zostać tam z tobą aż do rana.

Nagle jego cudne, zielone oczy zrobiły się dwa razy większe. Widziałem w nich nadzieję, że wreszcie spełni się jego marzenie.

-Dobrze, idziemy. Dzisiaj cały dzień spędzę z tobą.

Złapałem go za dłoń i pociągnąłem na zewnątrz.

-Restauracje mamy dopiero wieczorem, co chcesz robić przez ten czas?

Zrobił się lekko różowy i z uroczym uśmiechem się odezwał.

-Cokolwiek, bylebym mógł być z tobą.

-Giiaaa..! Jak tak mówisz jesteś niesamowicie słodki!

Przycisnąłem go do siebie, był taaki słodki. Chciałem móc go już posiąść, całować, widzieć całe jego ciało, otworzone tylko dla mnie. Ostatecznie tak się zamyśliłem że dotarliśmy do kina znajdującego się pół godziny drogi od naszej agencji. Przez cały czas trzymałem Yuichiego za rękę więc nie protestował przed ciąganiem go po całym mieście.

-Hej, skoro już to jesteśmy to obejrzyjmy jakiś film.

Powiedziałem gdy zorientowałem się gdzie jesteśmy.

-Nie wiedziałeś gdzie się kierujemy przez ten cały czas?

-Nie... rozmarzyłem się o nocy, która nas czeka.

Zbliżyłem swoją twarz do jego, napawając się widokiem jego różowych policzków i zaszklonych oczu.

-Jak... możesz mówić coś tak.. upokarzającego?

-Jeżeli sądzisz że to jest upokarzające, zaczekaj do dzisiejszej nocy. Zniszczę całą twoją dumę, wsłuchując się w twoje spazmatyczne jęki i szybki oddech.

Zrobił się jeszcze bardziej czerwony i wymykając się z mojego uścisku ruszył w stronę kina. W ostatniej chwili go zatrzymałem przyciągając do siebie i znów obejmując ramionami.

-Jesteś słodki.

Żaden z nas się już nie odezwał. Obejrzeliśmy film i ruszyliśmy w stronę hotelu, w którym była świetna restauracja. Przy kolacji Yuichi był słodko czerwony. Lubiłem chodzić do luksusowych restauracji więc wiedziałem już co jest dobre. Złożyłem zamówienie dla nas obu i po paru chwilach przyszedł kelner kładąc przed nami dwa talerze z pysznie wyglądającym mięsem.

-S-Soichiro? Czy... czy to wszystko to nie za wiele? Wiesz... ta restauracja jest bardzo droga.. i ten hotel... znaczy cieszę się że to dla mnie robisz, ale...

-Nie przejmuj się tym. To nic wielkiego. A teraz powiedz ,,aaaa"

Powiedziałem przykładając kawałek mięsa do jego ust. Cały oblał się czerwienią.

-Przestań... ludzie się dziwnie na nas patrzą.

-Jak ładnie to zjesz to przestanę... a jeżeli nie będę to w ciebie wmuszał dopóki wszystkiego nie zjesz.

Przysunąłem mięso aż do jego ust. W końcu, cały czerwony delikatnie je rozchylił. Wsunąłem w nie kawałek jedzenia, uważnie przyglądając się jego wstydliwym reakcją. Z zamkniętymi oczami, czerwonymi policzkami i głową skierowaną w podłogę przeżuwał mięso. Zaraz potem gwałtownie je otworzył.

-To jest przepyszne. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie jadłem.

-Cieszę się że ci smakuje.

Kiedy skończyliśmy kolacje wziąłem Yuichiego za rękę i zaprowadziłem w stronę recepcji. Prawie czułem bicie jego serca.

-Pokój dla dwóch osób.

Powiedziałem z uśmiechem do recepcjonistki.

-O... oczywiście. Jednak muszę zapytać... stać was na taki drogi hotel? Miałabym kłopoty gdyby...

-Nie musisz się martwić. Zapłacę z góry.

Recepcjonistka wyglądała na zakłopotaną. Patrzyła to na mnie, to Yuichiego. A kiedy niechcący nasze spojrzenia się spotkały zarumieniła się. Sięgnęła po kluczę i mi podała. Wręczyłem jej pieniądze i poszedłem w stronę windy, ciągnąc Yuichiego za sobą.

-Dziwnie się na nas patrzyła...

-Możliwe... nie trudno się domyślić co planujemy, a ludzie jeszcze nie przywykli do homoseksualistów.

Nasz pokój był na 5 piętrze. Yuichi nerwowo tarł ręce przestępując z nogi na nogę. Długo czekał na ten dzień, ale widać było że się boi.

-Yuichi, powiedz jeszcze raz czemu chcesz to zrobić.

Zrobił się czerwony i odwrócił wzrok w kąt windy. Mimo to, jego głos był pełen determinacji.

-Bo cię kocham. Kocham cię od kiedy przybyłeś na imprezę mojej siostry. Chcę to zrobić żebyś i ty mnie pokochał.

Drzwi od windy otworzyły się, tuż przed nimi były drzwi naszego pokoju. Był on dosyć duży, przy ścianach stały szafki i mała lodówka. Na samym środku było dwuosobowe łóżko, a na prawo od wejścia były drzwi do łazienki. Złapałem Yuichiego za bluzkę i opierając go na zamkniętych drzwiach do pokoju połączyłem nasze usta. Zabawnie było bawić się z nim przez te dwa tygodnie, ale nie umiałbym się powstrzymać przez jeszcze jeden dzień. Chwycił się mojej koszuli przysysając się mocniej do mnie. Byliśmy tak blisko siebie że czułem szybkie bicie jego serca. Odsunąłem się na chwilę od niego.

-W porządku? Chcesz iść na łóżko?

Pokiwał zdenerwowany głową. Jego nogi delikatnie się trzęsły. Uznałem że dam mu chwilę na uspokojenie się. Pocałowałem go delikatnie w policzek i przekręciłem klucz w drzwiach. Nie chciałem ryzykować że ktoś z obsługi hotelu tu wejdzie. W tym czasie Yuichi usiadł na łóżku i roztrzęsionymi dłońmi zaczął rozpinać guziki swojej koszuli. Tak bardzo mi to przypominało nasze pierwsze spotkanie. Podszedłem do niego i kładąc pod sobą jego delikatne ciało pocałowałem go. Rozpiąwszy wszystkie guziki, rzucił swoją bluzkę na podłogę. Zjechałem językiem do jego sutków wsłuchując się w jego jęki. Sięgnąłem ręką do jego spodni rozpinając je powoli.

-Yuichi, mów do mnie. Chcę słyszeć twój głos. Twoje jęki to dla mnie za mało.

-Przestań tak mówić... to takie... upokarzające... Ach..

Zagryzł wargi żeby nie jęczeć, kiedy zacząłem przejeżdżać ręką po jego kroczu.

-Nie powstrzymuj się. Chcę cię usłyszeć.

-A... ale ja zaraz...

Zanim dokończył zdanie wytrysnął się w spodnie.

-Od razu widać że jeszcze tego nie robiłeś. Tak szybko doszedłeś...

-Zamknij się! Nie nabijaj się ze mnie...

-Jesteś słodki.

Zsunąłem z niego spodnie, jedną rękę ponownie go pobudzając a drugą wsuwając w niego palec.

-Nie... czekaj..

-Nie bój się. Będę delikatny, po prostu mi się oddaj.

Pochyliłem się nad nim i połączyłem nasze usta. Był taki delikatny, wrażliwy, dziewiczy. Nikt wcześniej nie miał możliwości go dotykać. Reagował tak gwałtownie, a przez każdy mój dotyk dostawał dreszczy.

-Jesteś taki słodki.

Powiedziałem odsuwając się od niego o kilka centymetrów i wpatrując się w jego zielone oczy. Nie odezwał się tylko jeszcze bardziej zarumienił odwracając wzrok. Włożyłem w niego drugi palec. Widziałem jak spinają się jego mięśnie a po skórze przechodzą dreszcze. Przygryzł wargi próbując stłumić jęki.

-Nie powstrzymuj swojego głosu. Chcę cię słyszeć.

-N-nie mów tak. T-to kompromitujące. Ach..

-Ale jesteś taki słodki, jak się wstydzisz.

-Nie mów taaa...ach!

Uśmiechnąłem się tylko i zacząłem przejeżdżać językiem po jego szyi. Rozpiąłem pasek od spodni i rozchyliłem nogi Yuichiego. Wyglądał jakby się bał, ale nic nie powiedział.

-Nie bój się. Jeżeli będzie bolało powiedz, a przestanę. Dobrze?

Pokiwał głową, zamykając oczy. Wyciągnąłem żel z kieszeni i nasmarowałem nim dwa palce, które włożyłem z powrotem w Yuichiego. Widziałem jak przeszły go dreszcze gdy zimna maź rozlewała się w nim. Gdy uznałem, że jest już gotowy powoli zacząłem się w niego wsuwać.

-Ach... Ał! pocz... poczekaj!

-Wygiął się w łuk, z trudem łapiąc powietrze. Jego spazmatyczne jęki tylko bardziej mnie pobudzały. Musiałem z całych sił się powstrzymywać żeby nie wziąć go z całej siły. Powoli wsuwałem się w niego, przyglądając się jego drobnemu ciałku wijącemu się w spazmach rozkoszy. Chwycił mnie wtedy za koszulę przyciągając moją twarz do swojej.

-Przestań się tak na mnie patrzeć.

Powiedział cicho z czerwoną twarzą. Przytuliłem tylko do siebie jego drobne ciało, całując go namiętnie. Przyzwyczajając go do siebie, powoli przyśpieszałem tempo.

-Ach.. ał... S-Soichiro... czekaj. T-to boli... już nie... aaach...

-Nie mogę teraz przestać. Wytrzymaj jeszcze trochę.

Pokiwał tylko głową, zamykając oczy i odwracając twarz. Zacisnął pięści na pościeli i przygryzł wargi. Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie. Objąłem jego wąskie biodra, przysuwając je do siebie. Po pewnym czasie doszedłem plamiąc go od środka. Powoli wysunąłem się z niego przyglądając się jego ciału i twarzy. Oddychał ciężko przez usta, a jego policzki były całe czerwone. Miałem ochotę brać go całą noc, ale nie chciałem, żeby po pierwszym razie zostały mu jakieś niemiłe wspomnienia. Nieśmiało złączył nogi, naciągając na swoje nagie ciało koc.

-M...mógłbyś nie patrzeć na mnie w ten sposób? T-to trochę... upokarzające.

-Ale ty jesteś słooodki!

Powiedziałem rzucając się na niego i przyciskając jego ciało do łóżka. Poczułem drżenie jego delikatnych rąk, przyciskających koc do siebie. Kiedy się w końcu odezwał jego głos był niepewny i łamliwy.

-Ja... Kocham cię Soichiro...

Był słodki... nie mogłem się oprzeć jego ciału, ale nie umiałem go pokochać. Jedyną osobą, którą byłem w stanie kochać był Shun. Nie umiem kłamać, więc nie miałem zamiaru mu powiedzieć że go kocham, ale nie miałem serca mu powiedzieć że go nigdy nie odwzajemnię jego uczuć. Zamiast się odezwać złożyłem na jego policzku delikatny pocałunek. Widziałem jak przeszedł go dreszcz. 

-Jak się czujesz?

Zapytałem obejmując go ramieniem i kładąc się koło niego.

-Dobrze... tylko... trochę boli...

Odpowiedział opuszczając wzrok. Odgarnąłem jego blond włosy i przytuliłem do siebie. Wyglądał tak słodko kiedy wtulił się we mnie. Może i nie pokocham go nigdy, ale mógłbym z nim zostać... nawet na zawsze. Kto wie, może kiedyś nawet stanie się członkiem rodziny mojej i Shuna.

sobota, 1 czerwca 2013

Aki x Kei XIX- Spokój

Wiecie co ludzie, zawiodłam się na was ;_; specjalnie opóźniłam dodanie kolejnej noty o cały tydzień a nikt się nie upomniał i nie ochrzanił mnie ;_;
Katsumi ma fazę na użalanie się nad sobą. Wiem, że rejestracja i logowanie się to żmudny proces, przez który nikomu się nie chce przechodzić bez bardzo ważnego powodu. Dlatego właśnie dla was-moich fanów, założyłam FANPEIGA :D dum dum duum...
Pomyślałam, że o ile nie będzie wam się chciało logować, albo będziecie mieli problem z dodaniem komentarzy tutaj, zawsze możecie je dodać na fb. Oprócz tego będę dodawać tam ankiety a wy będziecie mogli wyrazić swoją opinie, ewentualnie propozycje poprawy bloga.
https://www.facebook.com/HistorieYaoi?skip_nax_wizard=true
Bez dalszych wstępów zapraszam na kolejną notę :D 
**********************************************************

*Aki*

Kiedy otwierałem oczy zobaczyłem przed nimi miękkie, czarne włosy Keia. Wtuliłem się do niego zamykając oczy, nie chciałem jeszcze wstawać, chciałem leżeć przy osobie którą kocham. Ostatniej nocy, kiedy pobił Meijiego, jakby wszystkie moje lęki zniknęły. To właśnie Mejiego bałem się najbardziej, może to dlatego gdy znikł on, zniknęły moje lęki? Poczułem się dokładnie tak jak wtedy, gdy Kei uratował mnie przed moim ojcem. Był moim rycerzem, już się nie bałem jego dotyku. Właściwie... od kiedy zobaczyłem mojego dręczyciela pobitego i pokrwawionego na ziemi przestałem się bać czegokolwiek. Byłem pewny że nawet Soichiro i jego próby uduszenia mnie nie byłyby w stanie doprowadzić mnie do paniki.
-Hmm... wstałeś już mały?
-Mhmm... ale nie chce mi się jeszcze wstawać... mogę jeszcze poleżeć?
Uśmiechnął się lekko, składając pocałunek na moich ustach. Tak bardzo go kochałem...
-A właśnie, jak się dzisiaj czujesz?
Powiedział przeczesując moje włosy. Jego dłonie były tak delikatne.
-Już... o wiele lepiej... już się nie boję.
Poczochrał mnie po włosach i usiadł na łóżku.
-To na co masz ochotę?
 Zapytałem i już chciałem wstać i pójść w stronę kuchni, ale złapał mnie za rękę i z powrotem ściągnął na łóżko.
-Najbardziej? Na ciebie..
Delikatnie zaczął przejeżdżać językiem po mojej szyi, lekko zacząłem drżeć, ale nie chciałem żeby przerywał.
-W porządku?
Pokiwałem tylko głową zamykając oczy i odwracając twarz. Poczułem jego ciepłe ręce wślizgujące sie pod moją bluzkę.
-Rzeczywiście się już nie boisz.
-Na pewno nie ciebie... jesteś moim rycerzem.
Po wypowiedzeniu tych słów zdałem sobie sprawie jak bardzo żenującą rzecz powiedziałem. Moje policzki spłonęły rumieńcem. Chciałem się gdzieś schować i umrzeć ze wstydu. Chwyciłem poduszkę, którą akurat miałem pod ręką i schowałem w niej twarz.
-Nie wierzę że powiedziałem coś tak upokarzającego...
Śmiech Keia na pewno nie poprawił sytuacji. Myślałem że zaraz zapadnę się pod ziemię.
-Jeżeli chcesz, mogę być twoim rycerzem. W końcu od tak dawna cię bronie.
Objął mnie ramionami i przycisnął do siebie. Złapał mnie za ręce i zmusił do odsłonięcia twarzy, która dalej była cała czerwona.
-Nie patrz na mnie... to takie żenujące.
-Więc ty spójrz na mnie.
Obrócił moją twarz w swoją stronę i połączył nasze usta. Objąłem go za szyję kiedy powoli kładł mnie na łóżko.
-Na pewno w porządku? Jeżeli dalej się boisz to przestanę.
-Nie... kontynuuj. Nie boje się już twojego dotyku. Ja... kocham cię Kei.
Zażenowany odwróciłem lekko twarz. Tym razem mi nie odpowiedział tylko ponownie połączył nasze usta, jednocześnie wsuwając dłoń do moich spodni.
-Kei! Aki! Potrzebuję waszej pomocy!
Zastygłem w bezruchu kiedy do pokoju wparował Soichiro, jak zwykle miał fatalne wyczucie czasu.
-Ooo.. Aki, widzę że już przezwyciężyłeś swój lęk przed dotykiem♥. Nawet nie wiesz jak mi brakowało przytulania cię.
-A niech cie, Soichiro. Mógłbyś raz na jakiś czas zapukać. I oddałbyś mi wreszcie moje klucze!
Powiedział Kei schodząc z łóżka i idąc w stronę nieproszonego gościa.
-Oddam o ile mi pomożecie, to sprawa najwyższej wagi. Wiesz co mam na myśli, prawda Kei?
-A.. a co właściwie chodzi?
Zapytałem starając się powstrzymać rumieniec i wstając z łóżka.
-O pewną tradycję w naszej agencji. Keei, pomożesz mi prawda?♥
-Chyba nie chodzi ci o twojego chłopaka? Jak mu tam... Yuichi?
-No weeź, Keei♥. To dla niego bardzo ważny dzień.
-Co nie zmienia faktu że nie pracuje on w naszej agencji.
-Przepraszam że wam przeszkadzam, ale... o jaką tradycję chodzi?
Kei najpierw westchnął głośno po czym zaczął mi tłumaczyć.
-Widzisz mały, mamy pewnego rodzaju zwyczaj w naszej agencji. Ponieważ większość z nas miała siedzieć tam do czasu aż nie zestarzeje, szef wprowadził kilka zasad, żebyśmy się poczuli ,,jak rodzina". Co prawda znają się tylko pojedyncze grupki ale i tak musimy spędzać każde święta razem a na urodziny organizujemy przyjęcia, z tortem, prezentami i takimi tam. Od tych dwóch regół nie można uciec. Jeżeli ktoś się nie zjawi na którejś z tych uroczystości automatycznie wylatuje. Ale chłopak Soichiro nie jest z naszej agencji.
-Dlatego zapraszam tylko przyjaciół.
-Czyli kogo? Przecież my go nawet nie znamy.
-Zaprosiłem szefa, was, Shuna, Kazuo, Taro...
-A czy twój chłopak zna któregokolwiek z gości?
-Oprócz Shuna i Taro raczej nie... ale i tak chciałem was sobię przedstawić. A teraz ubierajcie się, musimy znaleźć się w agencji zanim Yuichi się obudzi.
Wolałem się więcej nie wtrącać w dyskusje. Możliwe że przez to musiałbym objąć którąś ze stron a w tym przypadku nie byłoby dobrego wyboru. Dyskretnie wycofałem się w stronę łazienki. Kiedy wyszedłem, Kei siedział ubrany i naburmuszony a Soichiro zniecierpliwiony stał przy drzwiach.
-Skoro jesteście gotowi to ruszajmy.
Złapał nas i pociągnął za sobą, w kilka minut znaleźliśmy się przed drzwiami agencji. W środku, przed ladą czekał już Kazuo, Shun, recepcjonista, którego poznałem gdy po raz pierwszy tu przyszedłem i jakiś obcy mi facet.
-Aki, miło cię znowu widzieć. Cieszę się że wam się udało.
Powiedział recepcjonista z uśmiechem.
-Więc to jest ten sławetny Aki? Nic dziwnego że wszyscy się nim zachwycają.-Powiedział obcy mężczyzna podchodząc do mnie.-Hej, a może chciałbyś u mnie pracować? Miałbyś powodzenie.
-Że co proszę?...
Wtedy przysunął się do mnie przyglądając się uważnie mojej twarzy. Na szczęście pojawił się przy mnie Kei, obrzucając go spojrzeniem, które mogłoby zabić.
-Nawet nie myśl żeby próbować go wciągać w to bagno.
-No weź, Kei. To chyba jego wybór...
Spojrzenie Keia, odebrało mu ochotę na dalsze próby przekonywania mnie. Wtedy odezwał się Shun.
-Aki, ten... dziwny człowiek to właśnie ,,szef". On tutaj rządzi.
-Jak możesz nazywać mnie dziwnym Shun, jesteś okrutny.
Powiedział ,,szef" robiąc szklane oczy i łapiąc Shuna za ramiona. Nie było sensu dalej ciągnąć dyskusji. Było dosyć wcześnie ale Yuichi i tak mógł już się budzić. Shun wziął wcześniej przygotowany tort i poszliśmy do jego pokoju.