Banzai!
Mimo, że nikomu nie chciało się napisać komentarza, postanowiłam dodać gratisowy post.
Ale nie jestem tu po to, żeby narzekać.
Tak jest, nasz blog ma już 1000 wyświetleń! :D
Dlatego dziękuję wszystkim czytelnikom. Zarówno tym, którzy wyrażali swoje opinie (pozytywne i negatywne) jak ty tym, którzy tylko czytali posty. Co również znaczy dla mnie bardzo wiele.
Dziękuję wam wszystkim, bo to dzięki wam, ten blog ma tyle odsłon :D
-Przecież mówiłem, że chcę z tym skończyć!
-Daj spokój Yoshi. Przecież jakoś musisz zarabiać.
-Nie! Nie będę dalej twoją dziwką! Rezygnuje!
Chciałem wyjść z domu Ogaiego. Miałem mu tylko powiedzieć, że nie chcę już mu się oddawać. Miałem dosyć takiego życia. Jednak wiedziałem, że nie będzie to takie łatwe. Przez prawie pół roku
zarabiałem jako jego chłopak. Dzięki temu żyłem na całkiem wysokim poziomie. Ale było mi już od tego niedobrze. Chciało mi się wymiotować na myśl o seksie z nim.
-Myślisz, że od tak pozwolę ci odejść? Nie po tym ile razy ze mną spałeś. Myślisz sobie, że dam ci spokój?
Popchnął mnie na drzwi, przyciskając do nich ciałem.
-Nawet jeżeli teraz mnie zgwałcisz, po prostu nigdy tu nie wrócę. Lepiej znajdź sobie inną dziwkę.
Całe szczęście, że nigdy nie mówiłem mu gdzie mieszkam. Kiedy jego ręka zawędrowała do suwaka w moich spodniach walnąłem go głową w nos. Momentalnie mnie puścił i upadł na podłogę. Nie
obejrzałem się kiedy wybiegłem na klatkę. Od zawsze liczyłem tylko na kasę. Przecież byłem młodym, całkiem ładnym chłopakiem. Dzięki moim bląd włosom oraz oczom, które ludzie
porównywali do błękitnego morza, zdobyłem niejedno damskie i męskie serce. Nie mógłbym z własnej woli sypiać z 45-letnim pedofilem, który w dodatku jest obleśny. Jak najszybciej
zbiegłem na dół i ruszyłem w stronę mojego domu.
-Zobaczysz, ty mała kurwo! Jeszcze cię dorwe, i zniszczę ci życie!
Słyszałem głos Ogiego, który darł się z okna swojego mieszkania. Byłem z siebie dumny, że wreszcie to zakończyłem. Mogłem teraz zacząć prawdziwą pracę. Wiedziałem, że nie będzie
mi łatwo. 16-latek bez żadnego wykształcenia... nie wyglądało to kolorowo. Kiedy wróciłem do mojego domu, rzuciłem się na kanapę i wziąłem gazetę. Mimo oszczędności i kupionego już
mieszkania wiedziałem, że potrzebuję jak najlepiej płatnej pracy. Jedyne co znalazłem to kilka marnych ofert kelnera. Nie powinienem się spodziewać czegoś więcej, ale jakoś miałem
nadzieję na coś odrobinę lepszego. Złapałem doła, więc postanowiłem się przejść. Szedłem z głową wbitą w ziemie, kopiąc jakiś kamień. Może zatrudniłbym się w barze dla gejów?
Nikt by nie miał prawa mnie dotykać a zarabiałbym całkiem nieźle. Oczywiście nie byłoby to aż tak dobrze płatne jak seks z kimś, ale zawsze coś. Przez irytacje w ogóle nie zauważyłem
chłopaka, na którego wpadłem.
-Oj, przepraszam cię. Nic ci nie jest?
Powiedział chłopak, o brązowych oczach i czarnych włosach, wyciągając rękę w moją stronę. Na skutek gwałtownego zderzenia straciłem równowagę i upadłem, więc chciał pomóc mi wstać.
Musiałem przyznać, że był on całkiem przystojny. Złapałem jego dłoń i zostałem podniesiony do pozycji stojącej. Wpatrywałem się z zainteresowaniem na niego. Uśmiechał się z niespotykaną mi
dotąd szczerością. Wydawał się być bardziej pozytywnie nastawiony do życia, niż wszyscy których znam. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiłem sobie, że dalej trzymam jego dłoń.
Zastanawiałem się, czy spanie z nim przynosiłoby mi mniej wstydu. Myślałem co powinienem zrobić, żebym mógł pobyć z nim trochę dłużej.
-Nic się nie stało.
-Może w ramach przeprosin... zapraszam cię na coś do picia. Co ty na to?
Jego uśmiech wydawał się taki prawdziwy... taki szczery... był ode mnie o głowę wyższy, ale jego sposób bycia był trochę dziecinny. Zapraszał obcą osobę na coś do picia tylko dlatego,
że na nią wpadł. Ale podobał mi się. Był nawet uroczy.
-Bardzo chętnie.
Uśmiechnąłem się delikatnie, w najbardziej uroczy sposób jaki umiałem. Odpowiedział mi szerokim uśmiechem i poprowadził do pobliskiego baru.
-Czego się napijesz?
Zapytał siadając na krześle przede mną.
-Piwo poproszę.
Przez ostatnie pół roku piłem prawie codziennie. Było mi tak łatwiej znieść upokorzenie związane z sypianiem z Ogaim.
-Nie jesteś za młody na alkohol? Ile ty masz lat?
-Szesnaście...
Uśmiechnął się, dając mi do zrozumienia, że nie mam szansy na alkohol.
-Więc niech będzie cola...
Zamówił dla mnie cole a dla siebie piwo. Kiedy kelner odszedł z zamówieniem, odezwałem się.
-A ty ile masz lat, że wolno ci pić?
-Dziewiętnaście. A właśnie, nazywam się Ryunosuke. A ty?
-Yoshi.
Uśmiechnąłem się, udając nieśmiałego i wyciągnąłem rękę w jego stronę.
-Zawsze zapraszasz obcych ludzi do baru?
-Obcych raczej nie. Ale przyjacieli często zapraszam na drinki czy pizzę.
-Jesteś aż taki hojny czy bogaty?
-Można powiedzieć, że to i to.
Uśmiechnął się, biorąc łyka piwa. Podobał mi się. Może jednak zostałbym w tej branży dłużej?
-Powiedz mi Yoshi. Czym się aktualnie zajmujesz?
To była moja szansa. Gdybym zagrał skrzywdzone dziecko, może mógłbym wzbudzić u niego współczucie. Może chciałby mi pomóc, a wtedy udałbym, że nie mogę za nic brać pieniędzy. Opuściłem więc głowę pozwalając, by włosy zasłoniły moją twarz. Chciałem
wyglądać na skrzywdzonego chłopca. Chyba się udało, bo Ryunosuke zaczął się martwić.
-Hej Yoshi, coś się stało? Nie... nie chciałem cię zranić.
-To... to nie ty...
Wierzchem dłoni wytarłem oko i zadrżałem, udając strach.
-Ja... moi rodzice umarli osiem lat temu. Nikt się mną nie interesował. Nawet pomoc społeczna się mną nie przejęła. Dostałem dom po rodzicach i pieniądze, które wystarczyły na
dłuższy czas. Przez kilka lat starałem się uczyć w domu. Nie chciałem trafić do domu dziecka. Ale... jakieś pół roku temu pieniądze zaczęły mi się kończyć. Roznoszenie ulotek było za
słabo płatne, żebym mógł opłacić rachunki i kupić jedzenie. Ja... musiałem robić straszne rzeczy... nie chciałem tego. Ale... byłem sam. Nie mogłem nawet nikomu się wyżalić.
Wybuchłem udawanym szlochem i schowałem twarz w dłoniach. Tak naprawdę byłem dziwką z wyboru. Moi rodzice rzeczywiście umarli, ale dwa lata temu zostawili mi tylko jakieś marne
pieniądze. Z domu dziecka sam uciekłem a kiedy ich pieniądze się skończyły zacząłem się prostytuować. To był mój wybór. Mogłem skończyć szkołę ale wolałem być dziwką. Mimo to
wiedziałem, że Ryunosuke widzi we mnie skrzywdzone przez los dziecko. Obszedł stół i objął mnie ramieniem. Wyczułem w nim panikę, jak uspokoić roztrzęsionego chłopca.
-No już... nie płacz. To nie była twoja wina. Nie miałeś wyboru. Nie obwiniaj się o to.
Tak łatwo dał mi się złapać. Ta jego naiwność w jakiś sposób czyniła go uroczym. Złapałem się jego koszuli, wtulając w nią twarz. Położył dłoń na moich włosach, głaszcząc je delikatnie.
Potem odsunął mnie od siebie i spojrzał mi w oczy.
-Nie martw się. Jak chcesz to ci pomogę. I nie będziesz już musiał robić tych wszystkich rzeczy.
To wydawało się aż zbyt proste. Ale niektórzy ludzie są aż przesadnie ufni. Podał mi chusteczkę a ja udałem, że wydmuchuję w nią nos.
-Nie mogę brać od ciebie pieniędzy...
-No to będziesz je zarabiał. Załatwię ci jakąś pracę i będziesz mógł żyć normalnie.
Wytarłem oczy chusteczką i spojrzałem na niego spojrzeniem pełnym zaufania. Dziwne... coś w jego prostolinijności przyciągało mnie do niego. Uśmiechnął się serdecznie, przez co
nie mogłem nie porzucić mojej gry i się nie uśmiechnąć. Kiedy dopiliśmy picia poszedłem go odprowadzić. Okazało się, że jego rodzice to biznesmeni, sporo zarabiają, ale przez to rzadko są
w domu. To dlatego był tak otwarty dla ludzi. Potrzebował towarzystwa. Tym lepiej dla mnie. Idąc do jego domu trzymałem się przytulony do jego ramienia. Nawet nie próbował mnie od
siebie odsunąć. Kilka razy przyłapałem go na tym jak spogląda na mnie z troską. Jednak zawsze gdy na niego spoglądałem odwracał wzrok.
-No co jest dziwko?! Znalazłeś sobie kolejnego klienta?!
Przeszedł mnie dreszcz na dźwięk głosu Ogaiego. Cholera... szło tak ładnie.
-Coś się stało? Jakiś problem?
Byłem zszokowany, że Ryunosuke stanął przede mną, w obronnym geście.
-Ten chłopaczek to zwykła dziwka! W dodatku należy do mnie!
-To zwykły skrzywdzony dzieciak. Zostaw go w spokoju.
Ogai Wybuchnął głośnym śmiechem.
-Ta sprzedajna dziwka skrzywdzonym dzieckiem?! To mistrz manipulacji. Zobaczysz, zaraz będzie się z tobą ruchał dla kasy! Jest lepszy niż większość wieloletnich dziwek!
Szkoda... ten Ryunosuke naprawdę mi się podobał. Nie tylko dlatego, że miał pieniądze. Jego sposób bycia sprawiał, że czułem się szczęśliwy. Opuściłem głowę, gotowy na falę wyrzutów
ze strony Ryunosuke. Ale nie usłyszałem ani słowa. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę, w którą szliśmy. Ogai był tak zszokowany, że nawet nie poszedł za nami. Sam też byłem w
szoku.
-Ryunosuke...
-Nie powinien tak o tobie mówić. Przecież nie robiłbyś tego z własnej woli! Jakim prawem on cię ocenia?!
Wyglądał na naprawdę złego. Przejmował się mną? Gdy minęliśmy próg jego domu wreszcie się uspokoił.
-Wybacz Yoshi, że się uniosłem, ale...
-Jakoś musiałem zarabiać. Dziękuję ci, że rozumiesz.
Uśmiechnął się serdecznie, jak to zwykł robić. Z jakiegoś powodu nie mogłem mu się oprzeć. Wysoki, przystojny, uroczy, prostolinijny, ufny. Był przeciwieństwem wszystkich osób, które
dotąd spotkałem. Zbliżyłem się do niego i stając na palcach połączyłem nasze usta. Jego wargi były miękkie, zbyt miękkie. Musiałem się powstrzymywać, żeby nie stracić kontroli. Jednak
Ryunosuke zrobił to za mnie. Złapał mnie za ramiona i odepchnął od siebie.
-Co ty robisz?
-Mówiłeś, że znajdziesz mi jakąś pracę.
Odpowiedziałem jak gdyby nigdy nic. Założę się, że wyglądałem jak dziecko nie zdające sobie sprawy, że coś robi źle.
-Ale nie taką. Możesz tu sprzątać, albo gotować.
-Ale nie umiem... poza tym, nie zarobię w ten sposób takich pieniędzy, żeby mi starczyło na życie.
Zszokowało mnie to, ale Ryunosuke się uśmiechnął. Bardzo delikatnie, ale dość widocznie.
-Ty wiesz, że źle robisz, prawda?
-Wiem. Ale pieniądze są mi potrzebne.
-Możesz zarabiać w inny sposób.
-Nie tyle, żeby przeżyć.
Niby niewinnie położyłem ręce na jego ramionach. Dalej się uśmiechając, ujął moja dłonie.
-Nie mogę spać z dzieckiem.
-Mam 16 lat, nie jestem dzieckiem.
-Mówiłeś, że nie chcesz już tego robić.
-Ale ty nie jesteś taki jak na przykład Ogai.
Opuściłem głowę, patrząc na niego wzrokiem zbitego psa. Opanowałem do perfekcji sztukę manipulacji. Miałem niezliczony asortyment chwytów, które mogłem zastosować. Widząc, że
Ryunosuke dalej się uśmiecha, postanowiłem zmienić taktykę. Opuściłem głowę całkowicie, odwracając się do niego tyłem.
-Ja... chciałem to porzucić już dzisiaj. Jednak dalej mnie prześladowały wizję tych wszystkich facetów. Kiedy... kiedy cię spotkałem i zobaczyłem jaki jesteś uznałem, że dzięki tobie
mógłbym zapomnieć o tych strasznych nocach.
Wytarłem rękawem oko i odwróciłem do Ryunosuke głowę. Wyglądał jakby toczył ze sobą wewnętrzną wojnę. Niewiele już brakowało..
-Proszę... proszę Ryunosuke... pomóż mi... ten jeden raz zgódź się ze mną przespać.
Przez dłuższą chwilę parzyłem mu w oczy. Uniósł prawy kącik ust w lekkim uśmiechu.
-Ty wcale nie jesteś taki niewinny za jakiego uchodzisz, prawda?
Nie sądziłem, że mnie tak szybko przejrzy. Moja gra była bezbłędna. Nie było już sensu ciągnąć tego dłużej. Przestałem udawać skrzywdzonego chłopca i przybrałem beznamiętną miną,
jaką miałem na co dzień.
-Jeżeli chcesz mogę sobie pójść.
Westchnąłem i ruszyłem w stronę drzwi. Nikt kto poznał moją prawdziwą naturę i nie był napalonym seksualnie maniakiem, nie mógł się mną zainteresować.
-Czekaj Yoshi.
Złapał mnie za rękę zanim dotarłem do drzwi. Kiedy się odwróciłem, wyglądał na lekko zakłopotanego. Jego policzki zrobiły się czerwone a na ustach nie widniał znany mi już
uśmiech. Czyżby... chciał mi pomóc mimo, że nie byłem tym kogo udawałem? Ta jego prostolinijność naprawdę była urocza. Podszedłem do niego, żeby nasze twarze były tuż koło siebie.
Chciałem zobaczyć jak zareaguje. O dziwo zaczerwienił się jeszcze bardziej, ale się nie cofnął. Stanąłem na palcach, łącząc nasze usta. Właściwie to przed nim nie całowałem się z
nikim. Całe szczęście Ogai nie chciał innego zbliżenia, niż to czysto fizyczne. A pocałunek należał do rodzaju okazywania sobie uczucia. Nie chcąc stać na korytarzu wciągnąłem go do
najbliższego pomieszczenia, którym była łazienka. Popchnąłem Ryunosuke na ścianie, po której powoli zsunął się na podłogę. Usiadłem na jego biodrach, rozpinając jego koszule. W końcu
odkleiłem się od jego ust i spojrzałem mu w oczy. Dalej wydawał się zakłopotany, ale już się nie sprzeciwiał.
-Coś nie tak?
Jakby dopiero teraz nabrał pewności. Lekko różowy, odsłonił w uśmiechu białe zęby.
-Widzisz... jeszcze nigdy nie spałem z facetem, więc czuję się trochę dziwnie.
-Nie przejmuj się tym. Zajmę się wszystkim.
Było to trochę dziwne, zajmować się wszystkim, będąc tym posuwanym. Jednak, jak się okazało Ryunosuke nie miał zamiaru wszystkiego mi zostawić. Zaczął przejeżdżać językiem po mojej
szyi. Momentalnie przeszedł mi po plecach dreszcz. Ogai nigdy mnie nie dotykał. Szybkie przygotowanie mnie i przechodził do rzeczy. Nie byłem przyzwyczajony do czułości i przyjemności. Przysunął się do mojej piersi i zaczął lizać sutki. Przygryzłem
wargi, starając się nie jęczeć za bardzo. Przeklęty dzwonek telefonu nagle nam przerwał. Ryunosuke zsunął mnie ze swoich kolan i wstał, odbierając telefon.
-Halo? Cześć mamo. Tak, siedzę w domu. Nie... nie przeszkadzasz... mhmm.. ta...
Nie wiedziałem ile czasu Ryunosuke ma zamiar ciągnąć tą rozmowę, więc postanowiłem sam ją przerwać. Uklęknąłem przed nim i sięgnąłem do jego spodni.
-Hej... czekaj... a, nie nie, nie do ciebie mamo.... pocz... poczekaj chwilę, oddzwonię...
Prawie się przewrócił, odskakując w tył. Przed upadkiem uratowała go tylko stojąca pod ścianą pralka. Zabawne było patrzenie na jego zakłopotanie.
-Co ty robisz?
Zapytał odkładając telefon na bok.
-Chce ci zrobić dobrze. Zaufaj mi.
Rozpiąłem już jeden guzik od jego spodni, kiedy przykucnął i złapał mnie za ręce.
-Nie musisz...
Powiedział z uśmiechem i złożył na moich ustach krótki, delikatny pocałunek. Nie sprzeczałem się z nim już dłużej. Skoro tak wolał... Odwróciłem się do niego plecami i uklęknąłem
opierając ręce o podłogę. Nie musiałem długo czekać, nim poczułem jak ręce Ryunosuke rozpinają moje spodnie. Gdy dotknął mojej skóry poczułem jak bardzo zimne są jego dłonie. Słyszałem
gdzieś, że ludzie z zimnymi dłońmi są dobrzy w łóżku. Zawsze chciałem się przekonać czy to prawda. Podniosłem biodra, szykując się na zdjęcie spodni, ale zostały mi one tylko lekko
rozsunięte, kiedy Ryunosuke wsunął do nich rękę.
-Coś nie tak?
Pokręciłem głową. Nie byłem przyzwyczajony do dotykania mojego ciała. Bałem się, że zaraz zacznę reagować jakbym pierwszy raz uprawiał seks.
-Ach... ach...
Mimowolne jęki wydobyły się z moich ust, kiedy Ryunosuke zaczął
przejeżdżać dłonią po moim penisie. Cholera... było mi tak przyjemnie. Doszedłem tak szybko jakbym dalej był prawiczkiem.
-Coś nie tak? Doszedłeś tak szybko...
-Cicho bądź. Po prostu... nigdy nikt mnie tam nie dotykał.
Błagam... niech się nie odezwie, niech nie zaśmieje się ze mnie. Nie zniósłbym takiego upokorzenia. Gwałtownie odrzuciłem głowę w tył, kiedy jego język zaczął przesuwać się po moim
kręgosłupie. Niech to... Naprawdę chciałem, żeby go już włożył. Może mi się wydawało, ale Ryunosuke zdawał się przedłużać gre wstępną. No taak.. przez chwile zapomniałem, że nigdy nie robił tego z facetem. Postanowiłem trochę mu pomóc. Sięgnąłem ręką za
siebie, zsunąłem spodnie i włożyłem w siebie palec. Po krótkiej chwili dołożyłem kolejny. Nie patrzyłem na Ryunosuke, nie chciałem widzieć jego twarzy. Zamiast tego poczułem jego ręce,
znowu macające moje ciało. Kiedy byłem już u szczytu moich możliwości wyjąłem palce, sugestywnie podnosząc biodra. Odwróciłem twarz w stronę Ryunosuke, który chwilę patrzył mi w
oczy, a potem uśmiechnął się szeroko.
-Jesteś taki uroooczy.
Nawet on nie wyglądał na takiego, co może mówić coś takiego w trakcie seksu. Nie odezwał się znowu tylko powoli się we mnie wsuwał. Zagryzłem dłoń, żeby nie krzyknąć z bólu. Był on...
taki wielki.
-Boli?
-Trochę.
-Jak zechcesz żebym przestał, to powiedz.
Nie powinien się o mnie tak martwić. Dotąd wszyscy traktowali mnie jak rzecz. Nie czułem potrzeby żeby to zmieniać. Dzięki temu byłem pewny, że to nie będzie innego niż seks. Początkowo
wsuwał się bardzo wolo, pozwalając mi przywyknąć do siebie. Jednak po krótkim czasie poruszał się szybciej. Bolało... nie spodziewałem się, że będzie taki wielki. W dodatku ciągle
jeździł ręką po moim kroczu i sutkach. Kiedy poczułem wytrysk w sobie, ogromny penis Ryunosuke powoli się ze mnie zaczął wysuwać. Byłem wykończony. To jednak prawda co mówią o ludziach
z zimnymi dłońmi. Kiedy się ubrałem, Ryunosuke na chwile opuścił łazienkę. Kiedy wrócił, miał w rękach kopertę, pewnie z pieniędzmi. Dalej byłem zmęczony, więc oparłem się plecami o
pralkę.
-Wiesz... muszę przyznać, że wyglądasz uroczo.
Powiedział z szerokim uśmiechem. Byłem cały czerwony, więc mogłem wyglądać zabawnie. Przykucnął przy mnie i podał mi kopertę z pieniędzmi.
-Nie wiem ile bierzesz, ale mam nadzieję, że wystarczy.
Wziąłem od niego kopertę nie patrząc do środka. Podciągnąłem kolana pod brodę, patrząc na niego spokojnie.
-Pierwszy raz robiłeś to z facetem, tak?
Pokiwał głową z lekkim uśmiechem.
-I co myślisz?
Zażenowanie, które wymalowało się na jego twarzy wprawiło mnie w dobry humor. Uklęknął tuż przede mną patrząc mi w oczy.
-Ciekawie...
-Więc może zatrudnisz mnie na stałe?
Uśmiechnął się, podniósł moją brodę i... mnie pocałował. Uznałem to jako zgodę. Niesamowite... wydawał się być genialny nie tylko w łóżku ale i całowaniu. Kiedy odsunąłem się od jego warg i spojrzałem mu w oczy, uśmiechnął się jak zwykle.
-Jak chcesz, możemy zrobić to jeszcze raz, na koszt firmy.
Starałem się nie przyznawać przed samym sobą, że tak naprawdę cholernie podobał mi się seks z nim. Popchnąłem go na ziemie i położyłem swoje ciało na jego. Podniósł swoją głowę i znowu
mnie pocałował. Przewrócił mnie na ziemie, zamieniając nas miejscami. Wsuwał swój język w moje usta i poruszał nim niesamowicie zwinnie.
-Mam pomysł. Zamiast płacić ci za każdym razem gdy będziemy spali ze sobą, zamieszkam z tobą, będę płacił rachunki i kupował jedzenie. Co ty na to?
Podparłem się na łokciach, podnosząc się do pozycji pół siedzącej. Ryunosuke zszedł ze mnie, żebym mógł usiąść całkowicie. Opuściłem głowę, kiedy dawałem mu odpowiedź.
-Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale jestem dziwką. Zauważyłeś przecież, że ten ja, którego znałeś to była tylko gra. Seks to jedna, a jakieś głębsze relacje to drugie.
-Nigdy się w nikim nie zakochałeś, prawda?
-Nie potrzebowałem tego.
-Wcześniej mówiłeś, że chciałeś porzucić swoją pracę. To też było kłamstwem?
-Nie... naprawdę chciałem to skończyć. Ale pomyślałem, że gdybym sypiał z kimś, kto mi się podoba to nie będę czuł tej odrazy.
-Czyli ci się podobam?
Znowu się uśmiechnął, opierając łokieć na swoim kolanie i kładąc na nim głowę.
-Tak.
Prosta, oczywista odpowiedź wydawała się chyba zbić go z tropu. Zaraz jednak ponownie się uśmiechnął.
-Daj mi szanse. Ja będę szczęśliwy mogąc spędzać cały czas z tobą, a ty nie będziesz musiał się martwić pieniędzmi.
-Nie podaję mojego adresu klientom.
-A co... jeżeli nie będę już twoim klientem?
-Co masz na myśli.
-Chyba niechcący się w tobie zakochałem. Pozwól mi zostać ze sobą. Może z czasem i ty się we mnie zakochasz. A jeżeli nie, przynajmniej nie będziesz musiał sypiać z obcymi ludźmi.
Ten uśmiech... uśmiech pełen nadziei, że wszystko będzie dobrze, że będziemy razem. To się nie mogło udać, nie umiałem się zakochać. Pewnego dnia i tak bym go zostawił a on stałby się taki sam jak Ogai.
-Nie ma mowy.
Wtedy Ryunosuke rzucił się na mnie. Przytulając się do mojego brzucha. Gdyby zacisnął uścisk chociaż trochę bardziej, z pewnością by mnie udusił.
-Nie puszczę cię, dopóki się nie zgodzisz.
-Wydajesz się strasznie dziecinny Ryunosuke. Ale znamy się przecież dopiero niecały dzień.
-Ale wiem, że chcę być z tobą. Zrobię wszystko, żebyś dał mi szansę.
Zachwywał się dosyć żałośnie, ale wydawało się, że nie miałem wyboru. Poza tym... naprawdę mi się podobał. I nie musiałbym się już martwić o pieniądze.
-Niech ci będzie.
-Naprawdę?
Rozluźnił uścisk i spojrzał mi w oczy. Pokiwałem głową. Zaraz potem Ryunosuke Objął moją twarz rękoma i znowu pocałował.
-Co masz zamiar powiedzieć swoim rodzicom?
-Że będę mieszkać z osobą, którą kocham.
Dziwne... nie sądziłem, że kiedykolwiek pozwolę zamieszkać u siebie chłopaka, który był początkowo moim klientem. Ale... może nawet ma szanse sprawić, żebym się w nim zakochał?