niedziela, 30 września 2018

Lekcja życia XLIV - Jak wymyślić słowo bezpieczeństwa?

Reszta dnia minęła spokojnie. Zostałem już sam, więc mogłem się skupić na tym, czego nie robiłem od dawna. Po powtórzeniu lekcji, nie wiem, czy przez wpływ Kuro, czy przez tęsknotę za dawnym życiem, zacząłem rysować.
Nigdy nie byłem w tym dobry, pewnie dlatego, że nigdy też za dużo nie ćwiczyłem. Nie umiałem nadać głębi ani postaciom, ani... niczemu. Mimo to, nabrałem ochoty na zrobienie jakiejś sceny. Najlepiej z senseiem...
Uśmiechnąłem się pod nosem i poczułem się lekko speszony, gdy zdałem sobie sprawę, jak na myśl o senseiu po moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło.
"Powinieneś się zastanowić, czego właściwie chcesz"
Pokręciłem głową, żeby pozbyć się z niej głosu Kuro. Przecież jemu nie chodziło o senseia... chodziło mu o to, co chcę robić w przyszłości. Czy podążać drogą wyznaczoną mi przez rodziców, czy zdecydować się na własne życie. Nie chodziło o senseia. Nie mogło chodzić o senseia.
Przyłożyłem ołówek do kartki i zacząłem szkicować, pogrążając się w myślach. Chciałem narysować jakieś wspomnienie. Zacząłem od rysowania dwóch postaci z tyłu. Gdy tak szkicowałem, powoli zacząłem odpływać myślami.
Ostatnio sporo się działo... nawet bardzo dużo. Mimo tego, że ostatnio miałem naprawdę wiele problemów - z moimi przyjaciółmi, potem z Adą i Chiko, z rodzicami, znowu ze znajomymi... w tym całym popieprzonym czasie tylko sensei był moim małym promieniem szczęścia. A lekcje z nim poprawiały mi humor lepiej, niż cokolwiek innego. Nawet jeżeli bywały... okropnie kłopotliwe i zawstydzające. Nie tylko podczas spędzania czasu z moim nauczycielem, ale też wtedy, gdy tylko o nich myślałem.
A teraz jeszcze miałem wymyślać to słowo bezpieczeństwa... na samo wspomnienie dziwnych rzeczy, które będziemy robili, znowu poczułem wstyd.
Podskoczyłem na krześle, słysząc dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, który rozjaśnił się nagle, pokazując nawę kontaktu: "sensei" oraz początek wiadomości: "cześć, co tam u...". Odblokowałem telefon i przeczytałem całość.
"Cześć, co u ciebie? Jak mija weekend? Porabiasz coś ciekawego? Odrabiasz pracę domową? ^^"
Uśmiechnąłem się i odpowiedziałem na wiadomość:
"Cześć sensei. Weekend mija dobrze, tylko..."
Przerwałem. Nabrałem już wprawy w pisaniu smsów do senseia, ale i tak poczułem się dziwnie, chcąc napisać o Kuro. Skasowałem wszystko i zastanowiłem się nad odpowiedzią.
"Cześć sensei. U mnie wszystko w porządku. Byłem w kinie z synem znajomych rodziców".
Czy to brzmiało dziwnie? W sensie... musiałem pisać, że to syn znajomych rodziców? Nie powinienem napisać, że to mój znajomy? A jak bym napisał, gdyby Kuro nie był gejem? Chyba... że to znajomy. A potem bym dodał, że to syn znajomych rodziców. Uch, czemu relacje międzyludzkie były takie trudne? Może po prostu przemilczę obecność Kuro, przynajmniej do kolejnej lekcji?
"U mnie w porządku. Byłem w kinie i w salonie gier. Nad lekcją myślę, ale na razie nie mam żadnego pomysłu".
Przeczytałem wiadomość kilka razy. Miałem wrażenie, że brzmi to dziwnie, ale nie umiałem wymyślić nic, co byłoby chociaż trochę lepsze. Zamknąłem oczy i nacisnąłem "wyślij", zanim fala wątpliwości sprawiła, że odłożyłbym odpisanie wiadomości na... pewnie nigdy.
Spojrzałem na kartkę. Dwie siedzące tyłem do mnie postaci zaczęły... wyglądać jak postacie. Przynajmniej od pasa w górę. Resztka kartki na razie pozostała pusta, ale nie wiedziałem, co na niej umieszczę, więc skupiłem się na tych dwóch osobach na samym środku. Znowu rozbrzmiał dźwięk wiadomości.
"No proszę, proszę ^ ^ Czyżby kolejne rande-vu(tak to się pisze, prawda? Francuski nigdy nie był moją mocną stroną). Z kim byłeś? Znowu ktoś ze szkoły? Mam nadzieję, że nie pakujesz się znowu w jakieś kłopoty".
Zamrugałem kilka razy, zaskoczony otwartością senseia i tym, jak natychmiast wyczytał moje intencje. Próbowałem zachować całkowity spokój i nie dać poznać po wiadomościach, że się stresuję.
"Dlaczego myślisz, że byłem tam z kimś?"
Odłożyłem telefon i wpatrywałem się w niego, czekając na odpowiedź.
"Oczywiście, że poszedłeś z kimś. Po co iść samemu do kina?"
"Ja bym mógł".
"Ale nie poszedłeś. ^^ Inaczej od razu byś zaprzeczył. To jak, co to za farciara?"
Poczułem dziwne ukłucie w sercu, gdy dotarło do mnie, że sensei w ogóle nie przejmuje się tym, że mógłbym... mieć kogoś.
"To nic takiego. To syn przyjaciół rodziców. To oni nalegali, żebyśmy się zaprzyjaźnili. Znaczy jest całkiem sympatyczny, no i rozumiemy się, bo mamy podobną sytuację rodzinną"
Czy to brzmiało, jakbym się tłumaczył? Nie byłem pewny. Cholera, gdyby Kuro nie powiedział, że jest gejem, wszystko byłoby łatwiejsze. Ale nie mogłem od tak napisać senseiowi, że poszedłem na kolację i do kina z chłopakiem, który na mnie leci.
...powiem mu to, gdy zobaczymy się w cztery oczy. Starałem się odrzucić od siebie myśl, że po prostu chciałbym zobaczyć wyraz twarzy senseia, gdy będę mu mówił o tym, że ktoś się do mnie dobierał.
"Ktoś to się tłumaaaaczy~ ♥"
Lekki rumieniec znowu pojawił się na moich policzkach. Całe szczęście sensei nie mógł tego zobaczyć.
"Daj spokój, sensei. Powiedziałem już, że to facet. Nie interesują mnie faceci, powinieneś wiedzieć o tym najlepiej".
Ta wiadomość... zabrzmiała bardzo źle, kiedy pisałem ją do faceta, z którym... robiłem tego typu rzeczy. Chciałem dopisać, że przecież tylko przerabiamy lekcje, ale to tym bardziej by wyglądało, jakbym się tłumaczył. Przecież sensei wie... to wszystko to tylko lekcje.
Zaskoczył mnie ból w klatce piersiowej, gdy dotarła do mnie ta myśl. Odrzuciłem wątpliwości i wysłałem smsa.
"Taaaa, wiem o tym najlepiej ^^. Chętnie posłucham o tym "spotkaniu", gdy wpadniesz na lekcje".
Miałem wrażenie, że sensei kompletnie mi nie wierzy. Jakby doskonale wiedział, że Kuro jest gejem, chociaż doskonale wiedziałem, że to niemożliwe. Swoją drogą... kiedy mieliśmy się zobaczyć? Jeżeli dalej chcieliśmy robić... cóż, "to", nie mogłem kolejnego dnia mieć zajęć, ale nie wyobrażałem sobie czekać do piątku z kolejną lekcją... ba, czekanie do czwartku, na moje korki z angielskiego, wydawało mi się czymś niemożliwym.
"Sensei, kiedy będziemy mieć kolejną lekcję?" - Napisałem i nim zdążyłem się rozmyślić, wysłałem wiadomość. Odpowiedź przyszła szybko.
"Jeżeli aż tak za mną tęsknisz, to możesz wpaść nawet jutro ^^. Chętnie posłucham o tym, co się stało dzisiaj. O ile oczywiście odrobiłeś pracę domową. Jeżeli nie wymyślisz swojego słowa bezpieczeństwa, nie będę wiedział, kiedy mam przestać ( ̄ω ̄)"
Znowu poczułem, jak się rumienię. Najgorsze, ze nie wiedziałem, czy sensei żartuje, czy... mówi serio. Mimo tego, że zawsze twierdzi, że mnie nie skrzywdzi, może tym razem potraktuje to jako naukę, jak ważny jest znak bezpieczeństwa? I będzie robił co chce, aż sam nie będzie zadowolony, albo nie wymyślę słowa bezpieczeństwa? Sensei nie należał do osób, które by to zrobiły, ale... co jeżeli jednak?
"Możemy się spotkać jutro. Wymyślę na wtedy słowo bezpieczeństwa. A może mi doradzisz?"
"Chciałbyś xD To twoja praca domowa. Jakim byłbym nauczycielem, gdybym odrabiał ją za ciebie?"
Westchnąłem. Cały sensei. Nie mógł nawet mi pomóc w takiej rzeczy. Dostosowałbym się do niego.
"Nie możesz ten jeden raz mi pomóc? Zgodzę się na cokolwiek, co tylko zaproponujesz"
Czekając na odpowiedź, niepewnie wróciłem do rysowania. Po chwili znowu przyszedł sms.
"Jesteś przekonany, że tego chcesz?"
Zawahałem się. Jeżeli sensei o to pytał, znaczy, że planował coś złego. Nim zdążyłem odpisać, telefon w moich rękach zawibrował.
"No skoro baaaardzo nalegasz ^ ^"
Miałem wrażenie, że sensei czeka, aż zaprzeczę, albo potwierdzę, chociaż tego drugiego ewidentnie nie musiałem robić. Po chwili przyszła kolejna wiadomość.
"Hmmm... coś, czego normalnie byś nie powiedział..."
Nie odpisałem, czekając, aż sensei znowu napisze.
"Pieprz mnie, chcę być twoim pieskiem, porno, tatusiu♥, gwałć mnie, obciąganie <--- Któreś ci się podoba? ^^"
Podskoczyłem niemal na krześle, czytając te propozycje. A z każdą, którą czytałem, peszyłem się bardziej i bardziej. Odpisałem szybciej, niż zdążyłem pomyśleć.
"Sensei! Nie powinieneś pisać takich rzeczy. I w ogóle nie zamierzam mówić takich rzeczy!"
Wpatrywałem się zawstydzony z telefon i czekałem na odpowiedź. Jak sensei mógł... pisać mi takie rzeczy? A...jakby ktoś dorwał się do mojego telefonu i by to zobaczył? Jak ktoś dorosły może być tak nieodpowiedzialny?
"Więc lepiej się przygotuj do jutrzejszej lekcji ^^. Jeżeli nie będziesz znał swojego słowa bezpieczeństwa, będziesz musiał używać jakiegoś, które ja wymyślę. A uwierz mi, te będą dużo gorsze ^^.
"Uch... dobrze, wymyślę to słowo bezpieczeństwa. A nie mógłbyś mi chociaż dać jakąś radę? Nie mam pojęcia, jak to powinno brzmieć".
"Tak jak mówiłem - Powinno być to słowo, którego nie powiedziałbyś normalnie podczas seksu, więc odpadają wszystkie słowa typu: "przestań", albo "stop". Postaraj się, żeby było to krótkie. Może mieć dramatyczne brzmienie, albo po prostu coś, co ci się ze mną kojarzy. Czekam na ciebie i twoje słowo bezpieczeństwa jutro o 13 ^^. Mam jeszcze trochę lodów"
Uśmiechnąłem się do ekranu. Sensei był kochany, ale... nie pomógł mi i tylko bardziej speszył. Wszystko co powiedział już widziałem, a teraz jeszcze bardziej się stresowałem, jeżeli nie wymyślę czegoś oryginalnego.
"Dobrze" - Odpisałem. Wzrok przeniosłem na kartkę, a myśli na pracę domową, którą miałem wypełnić do jutra. Słowo bezpieczeństwa, słowo bezpieczeństwa...
Krótkie i proste... związane z nami... co mi się kojarzy z senseiem?
Do postaci na rysunku zacząłem dorysowywać ziemię, na której siedzą. Wyglądało tak, jakby spuszczali nogi w bliżej nieokreśloną przepaść, której jeszcze nie było.
Co mi się kojarzy z senseiem?
Ma cudny uśmiech... ale jeżeli będę w dziwnych sytuacjach mówił: "uśmiech", brzmiałoby, jakbym robił senseiowi zdjęcie. Ma okropny samochód... i niezbyt dużo pieniędzy. Ale żadnej z tych rzeczy przecież mu nie powiem! Hmm... byliśmy raz w barze... i uczy mnie angielskiego. Pomagał mi, był dla mnie wsparciem psychicznym, pocieszał mnie, robił świetną herbatę i zawsze częstował mnie kakao...
Westchnąłem. Nie mogłem wymyślić nic, co dotyczyłoby naszej dwójki, albo tylko senseia. Chyba po prostu zastosujemy system kolorów, jak wspominał wcześniej. Moim słowem bezpieczeństwa będzie po prostu "czerwony" - proste, konkretne, a co najważniejsze - na pewno się nie ośmieszę, wymyślając jakieś głupie hasło. Z drugiej strony... pewnie sensei wolałby zobaczyć moje zaangażowanie. Uczył mnie za darmo, więc chociaż mogłem się wysilić i zrobić to, o co mnie prosił.
Nie miałem siły dłużej myśleć o tym. Zostawiłem zaczęty rysunek i poszedłem wziąć prysznic. Jednak cały czas myślałem o głupim zadaniu senseia. Czy będzie zawiedziony, że wymyśliłem coś tak banalnego?
Nie mogłem pozbyć się tych myśli. Pod prysznicem wspominałem o naszych kąpielach i o tym, jak mnie mył po... po wszystkim.
...woda?
Myjąc zęby przypomniałem sobie o tym, jak spędziłem kilka dni u niego, zamiast jechać nad jezioro.
...jezioro?
Położyłem się do łóżka i wpatrywałem się przez okno. Ciemne, niemalże czarne chmury zasłaniały niebo, więc spuściłem wzrok na ziemię. Miasto tonęło w mroku, ale latarnie i światła mieszkań rozświetlały ulice. Ulice szare i smutne. Ulice, które nijak nie kojarzyły mi się ani z niczym przyjemnym..
Zamknąłem oczy. Widziałem różne momenty z senseiem, ale żaden z nich nie pasował do mojego słowa bezpieczeństwa.
...sen?

___________________________
fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie komentarz, to bardzo mnie motywuje. ^^ 

sobota, 22 września 2018

Lekcja życia XLIII - Lekcja rodzeństwa


Kuro podwiózł mnie motorem pod sam dom i pożegnał mnie lekkim, trochę niepewnym przez wcześniejszy pocałunek uśmiechem, tak rzadko widzianym na jego twarzy. Mimo to, a może właśnie dlatego, miał w sobie jakiś szczególny wygląd. Co prawda nie równał się z uśmiechem senseia, ale i tak był całkiem ładny.
Chwila...
Czy ja właśnie porównywałem sposób, w jaki uśmiechało się dwóch facetów? I to gejów? To było już cholernie niepokojące. Szybko odrzuciłem tę myśl i szybkim krokiem poszedłem w stronę domu.
- Sashi?! To ty?! - Usłyszałem natychmiast, gdy tylko przekroczyłem próg. Głos dochodził z góry i był naprawdę niezdrowo podekscytowany. Westchnąłem ciężko. Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się najlepiej, ale rozmowa, która mnie czekała, zapowiadała się dużo gorzej.
- To ja!
Rozbrzmiał szybki tupot, gdy ktoś zbiegał szybko po schodach. Nim zdążyłem zamknąć drzwi i zdjąć buty, do przedpokoju wpadła zdyszana Pai.
- I jak? Ile się dowiedziałeś? Jakie lubi dziewczyny?
- ...żadnych... - Westchnąłem, odkładając buty na szafkę. Po tym, co się stało, nie miałem siły bawić się w podchody i być delikatny. 
- Żartujesz? Nie odpowiedziałeś na żadne z pytań, które ci dałam? Ale czegoś się musiałeś dowiedzieć w tym czasie. Wiesz jakie lubi chociaż filmy, czy gry? Albo... no nie wiem, nie gadałeś z nim o jego wcześniejszych związkach? Nie mogłeś aż tak zawalić sprawy. 
- Pai - Wyprostowałem się, by spojrzeć jej w oczy. Przybrałem jak najbardziej poważny wyraz twarzy - Pytałem go o różne rzeczy. To "żadnych" odnosiło się do... dziewczyn, które lubi...
Siostra wyprostowała się i otworzyła szerzej oczy. Zamrugała kilka razy w konsternacji, milcząc zszokowana na tyle długo, że sam poczułem się zażenowany. Jakbym przyznając, że Kuro lubi chłopców, jednocześnie mówił, że na mnie leci i mnie pocałował, a Pai w tej chwili łączyła po prostu wszystkie wątki.
- ...jest gejem? - Kiwnąłem głową. - ...kpisz sobie, prawda? Niemożliwe, żeby był gejem. Jest... męski i przystojny, taki wyluzowany i w ogóle... co prawda nie leciał na mnie, ale... oooo, to by wiele wyjaśniało. Ale... uch, no nie wierzę! Kurde, znalazłam sobie taką partię i okazało się, że jest gejem?! Co jest ze mną nie tak?! - Zaczęła histeryzować i jęczeć, chodząc w kółko po małym przedsionku. Mimo irytacji, którą sam czułem, w rozhisteryzowanym głosie Pai było coś naprawdę smutnego. Szczególnie, gdy wyszła poszła do salonu i rzuciła się na kanapę, by wypłakać się w poduszkę.
Westchnąłem ciężko. Dziewczyny były dziwne... przecież ona nawet nie lubiła Kuro, a zachowywała się tak, jakby ją dogłębnie zranił.
Zostawiłem rzeczy w pokoju i podszedłem za siostrą. Przysiadłem na skraju kanapy, ledwo się mieszcząc obok ciężko dyszącej Pai.
- ...daj spokój... - Powiedziałem łagodnie, ale dość niepewnie. Wyciągnąłem dłoń, ale zaraz ją cofnąłem, nie dość pewny, żeby ją dotknąć. - Przecież ostatecznie nic was nie łączyło - Jęk niezadowolenia świadczył o tym, że pocieszanie średnio mi wychodziło. - Na całe szczęście dowiedziałaś się, nim się zaangażowałaś...
- Ale ja serio myślałam, że będziemy razem! - Jęknęła, ale jej głos częściowo został stłumiony przez poduszkę, do której przyciskała twarz. - Wszystko już zaplanowałam! Zmieniłabym się dla niego! Pomyślałam, że przefarbuję włosy na blond, albo coś, albo nie wiem, zacznę je prostować... mogłabym się ubierać na ciemno, jak... jak ten gej!
- ...nie warto się zmieniać dla jakiegoś faceta, Pai... szczególnie takiego, który jest gejem.
- Ale i tak... dlaczego zawsze ja mam takiego pecha?! Raz jeden znalazłam naprawdę porządnego faceta, któremu nie chodzi tylko o to, by się ze mną przespać!
- No wiesz... on nie chciał się z tobą przespać głównie dlatego, że nie interesują go dziewczyny, więc...
Głośny ryk przerwał mi mówienie, a Pai mocniej przyłożyła twarz do poduszki, by zdusić jęk. Skrzywiłem się lekko, sam dostrzegając, jak beznadziejne było to pocieszenie. 
- Tak naprawdę wcale go nie znasz... to straszny dupek swoją drogą. Naprawdę niewart twoich łez. Jest... no na siłę próbuje być fajny i niczym się nie przejmuje. Nawet nie wie do końca, czy będzie pracował w jakimś sensownym zawodzie. Mówił, że na złość rodzicom chce zostać psychologiem, chociaż nie zdziwiłbym się, gdyby stwierdził, że rzuca to wszystko i zostaje malarzem, albo zacznie grać na ulicy - Trochę przesadzałem, Kuro tak samo jak my, przywykł do bogatego życia za bardzo, żeby z niego zrezygnować, ale Pai nie musiała o tym wiedzieć.
Pociągnęła nosem jeszcze kilka razy i spojrzała na mnie przez ramię. Była cała czerwona, a jej oczy lśniły przez łzy. Kobiety serio tak łatwo się rozklejały? Czy po prostu Pai była taka dziwna?
- ...to nic nie zmienia... - Wymamrotała. - Zresztą, ty tego nie zrozumiesz, twoja dziewczyna nie stwierdziła nagle, że lubi dziewczyny... jeszcze gdyby kolegowała się ze mną, to...
Jej oczy nagle się rozszerzyły. Odwróciła się na plecy i usiadła gwałtownie, przysuwając się do mojej twarzy. Obserwowała mnie z bliska wielkimi, lśniącymi oczami, szukając na mojej twarzy odpowiedzi na jakieś pytanie, którego nie byłem świadomy.
- Sashi... skoro Kuro leci na facetów... - Zaczęła, a ja już byłem pewny, co chce powiedzieć. Czułem, jak moje mięśnie spinają się z nerwów, ramiona unoszą się, usta zaciskają, a policzki zaczynają się lekko czerwienić. Pai aż otworzyła usta ze zdziwienia i na wcześniej zrozpaczonej twarzy dostrzegłem szok i niedowierzanie. - ...nie...
- Nie wiem, o czym mówisz... - Odwróciłem głowę, niejako tym samym przyznając się do "winy"... jakbym zrobił rzeczywiście coś złego.
- ...pierdolisz...
- Przecież nic nie mówię!
- ... o cholera, powiedz, że żartujesz!
- Nic nie powiedziałem! - Z każdą chwilą robiłem się coraz bardziej czerwony.
- Ja nie mogę... - Pai westchnęła.
Co się stało?! Nagle wszyscy otaczający mnie ludzie czytali mi w myślach?! Nawet jeżeli w tej sytuacji Pai dodała po prostu dwa do dwóch i obserwowała moje, aż nazbyt widoczne, reakcje, to i tak było straszne.
- No cholera... - Znowu rzuciła się na kanapę, przyciskając dłonie do twarzy. - Facet się mną nie zainteresował, bo poleciał na mojego brata... boże, pogodziłabym się ze wszystkim, ale... poleciał na ciebie?! YCHHHHHH.
- Hej, to... zabolało.
- Oh daj spokój, spójrz na siebie - Wskazała na mnie oskarżycielsko. Zmarszczyłem brwi.
- Co to niby znaczy?
- Jesteś niski, wątły, delikatny, wyglądasz prawie jak dziewczyna!
- ...to nie było miłe, Pai.
- Oh daj spokój, jak powiedziałeś, że masz dziewczynę, to się zastanawiałam przez chwilę, czy ona wie, że jesteś facetem, czy jest lesbą. Nawet jeżeli leci na ciebie chłopak, to... jeszcze gorzej. W takim razie mógłby lecieć też na mnie.
- Dobra, nie będę tutaj siedział i dawał się obrażać. Ostatni raz próbuję cię pocieszyć - Prychnąłem, wstając z kanapy. 
- Pfff, łaski bez. I tak jesteś beznadziejnym pocieszycielem... nie umówiłeś się z nim ponownie, prawda? - spojrzała na mnie oskarżycielsko.
- Co? Odbiło ci? Nie jestem gejem i mam dziewczynę. Nie umówiłbym się z facetem za nic w świecie - Ponownie się zawahałem, a przed oczami zauważyłem uśmiech senseia. Pokręciłem głową, by mężczyzna nie zajmował mi dłużej myśli.
- Mam nadzieję. Nie możesz się umawiać z facetem, który mi się podoba.
- Nie umówiłbym się z żadnym facetem! Zresztą, jeżeli dalej zamierzasz zarzucać mi homoseksualizm, to ja idę do siebie.
Nie przejmowałem się dłużej jej stanem. Próbowałem pomóc Pai, a ona... zachowała się dokładnie jak Pai. Odwróciłem się i poszedłem na górę. Naprawdę ten dzień był beznadziejny... chociaż do pewnego momentu było fajnie. Gdyby tylko Kuro nie powiedział mi, że tak naprawdę jest gejem, wszystko byłoby lepiej. 
...niestety...
Stało się to, co się stało.
Czy mogłem jakoś temu zapobiec? Czy gdybym dał Kuro jakieś wyraźne znaki, by zrozumiał? Może sam się źle zachowywałem, bo dawałem mu sygnały?
Położyłem się na łóżku i wbiłem wzrok w okno. Musiałem porozmawiać z senseiem. Po tym... poczułem rumieńce na policzkach, co się stało ostatnio, nie wiedziałem dokładnie, czego powinienem się spodziewać po naszych lekcjach. Może... powinienem zapytać senseia o to, jak zachować się w takiej sytuacji?
Usiadłem gwałtownie. Przez całą tę... całe to spotkanie z Kuro zapomniałem o mojej "pracy domowej". Miałem się zastanowić nad tym... jak określił to sensei? "Słowem bezpieczeństwa"? Chyba jakoś tak. Niby jeszcze miałem kilka dni... chyba. Te lekcje życia były naprawdę nieregularne. Równie dobrze mogłem już wieczorem siedzieć u senseia i... kto wie, do czego by doszło.
Powoli zbliżał się wieczór, a moja głowa robiła się ciężka od myśli.
Byłem zmęczony dzisiejszym dniem.
Byłem zmęczony spotkaniem z Kuro, rozmową z Pai i... i tym, że po prostu za dużo się działo.
Chciałem spotkać się z senseiem...


wtorek, 18 września 2018

Lekcja życia XLII - Lekcja przyjacielskich relacji

Wybaczcie kilkudniowe opóźnienie, ale zatrucie żołądkowe przykuło mnie na kilka dni do łóżka. Miałam już sobie odpuścić post na ten tydzień, ale stwierdziłam, że skoro dopiero co wróciłam, to powinnam dawać posty jak najbardziej regularnie.
******************

Po grze na automatach udaliśmy się do kina.
Film okazał się dużo ciekawszy, niż ostatni, na którym byłem w kinie. A co najważniejsze, Kuro nie rzucił się nagle do mojego rozporka.
Historia opowiadała o mężczyźnie, który żeby ocalić swoją narzeczoną, musiał skakać po linii czasowej i powstrzymywać kolejne niebezpieczeństwa, które zabijały jego ukochaną. Ostatecznie zdał sobie sprawę z tego, że nie da rady nic zmienić, a jego decyzje szkodzą wszystkim innym i pogodził się z rzeczywistością. Zdążył tylko spotkać się ze swoją konającą dziewczyną i się z nią pożegnać, nim odeszła.
Gdy zapaliło się światło, poczułem lekki niedosyt i zawód. Nie byłem fanem filmów romantycznych, ale kibicowałem tej dwójce i żałowałem, że im się ostatecznie nie udało.
- Co myślisz? - Kuro oparł się o mój podłokietnik i spojrzał na mnie, nie przejmując się tłumem, powoli pełznącym do wyjścia.
- Zakończenie było smutne - Stwierdziłem.
- Mi się podobało.
- Serio? Przecież... no wiesz, bohater cały film dążył do czegoś, a na końcu się okazało, że to wszystko nie miało sensu. To po co w ogóle to wszystko?
- Po to, by coś pokazać.
Zastanowiłem się chwilę, szukając rzeczywiście głębszego sensu w filmie, którego w pierwszej chwili mogłem nie zauważyć.
- Masz na myśli to, że nie zmienimy nic w życiu i trzeba się pogodzić z tym, co nas czeka? Bez względu na to, jak bolesne by to nie było?
- Nie - Kuro wstał i zarzucił swój plecak na ramię. - Że życie ssie i nie ma w nim happy endów, a ostatecznie i tak wszyscy umrzemy.
Otworzyłem szerzej oczy, podnosząc wzrok na chłopaka. Ten stał z dumnie uniesioną głową i patrzył na mnie z góry, aż nie prychnąłem śmiechem.
- To było mroczne.
- Pewnie tak. Zgłodniałem, chodźmy coś zjeść. Obok jest dobra chińska knajpka.
Kuro był dziwny, ale w zupełnie inny sposób niż sensei. Właściwie miałem wrażenie, że jest jego całkowitym przeciwieństwem. Spokojny, pełen chłodu i zimna i do bólu szczery, jakkolwiek nie byłoby to bolesne. Sensei był kochany, czuły i delikatny, a chociaż równie szczery, to w całkowicie inny sposób. I nigdy nie powiedziałby nic, co by mogło kogokolwiek skrzywdzić.
- Nie sądziłem, że lubisz tego typu filmy - Powiedziałem, gdy odebraliśmy nasze jedzenie, za które dla odmiany ja zapłaciłem, by było sprawiedliwie. W końcu Kuro płacił za kino.
- Że sci-fi?
- Nie, że takie bardziej... dające do myślenia. Nie tak łatwo było się połapać w tej fabule i która rzecz zmieniała którą czasoprzestrzeń.
- Mhmm... myślałeś, że jak jestem w podobnej sytuacji jak ty, to muszę być skończonym idiotą, który ogląda durne seriale bez fabuły? - Uniósł pytająco brwi, a ja poczułem rosnące we mnie zażenowanie.
- Co? Nie, nie to miałem na myśli. Po prostu... niewiele osób lubi filmy, które wymagają myślenia.
- Ja akurat lubię. Chociaż zdarza mi się oglądać też bardziej odmóżdżające rzeczy, gdy chcę się odprężyć.
Byłem zaskoczony tym, jak dobrze się bawiłem z Kuro. Zwłaszcza, że początkowo szedłem tu tylko dlatego, że Pai mnie o to poprosiła...
Cholera, prawie zapomniałem o tym, co obiecałem Pai! Bawiłem się tak dobrze, że nawet nie myślałem o liście tych idiotycznych pytań, które miałem zadać Kuro.
- Too... lubisz sci fi?
- Hmm... nie wiem, czy jest jakakolwiek tematyka, którą bym wybitnie lubił, albo nie lubił. Nie przepadam za romansami i komediami romantycznymi... i cóż, lubię horrory. A tak to wszystko zależy od fabuły.
Pokiwałem głową. Zapomniałem już większości pytań, ale wyraźnie pamiętałem, że miałem się dowiedzieć, co Kuro lubi i jaki typ dziewczyn. Wziąłem łyka coli i odłożyłem szklankę na bok.
- A jak z tobą? Co lubisz robić? Oprócz spełniania zachcianek rodziców? - Zapytał, nim ja zdążyłem to zrobić.
- Ej, lubię się uczyć. Nie robię tego tylko dla rodziców - Uniesione brwi Kuro i obojętne spojrzenie wydawało się krzyczeć "kłamca", więc odwróciłem od niego wzrok. - ...lubię czytać książki.
- Pasjonujące... a coś bardziej oryginalnego?
- Nie musisz być dupkiem - oskarżycielsko wskazałem na niego pałeczkami. - Może nie jestem zbyt oryginalną osobą? Sorki, że nie interesuję się za bardzo grami, jak ty i Pai.
- Nie o tym mówię. Od początku widać po tobie, że czytasz książki. Chciałbym się dowiedzieć czegoś, czego nie wiedziałem od pierwszej chwili, gdy stanąłeś w drzwiach.
Miałem nadzieję, że Kuro chociaż odrobinę podchwyci temat gier, czy samej Pai ale on nawet się nie zająknął na ten temat.
- Cóż... interesowałem się wieloma pracami ręcznymi, ale jakoś ostatnio nie mam na nie czasu. Zresztą, we wszystkich byłem słaby.
- Prace ręczne, serio? Jakie na przykład?
- Malowałem, rysowałem... lepiłem rzeczy z modeliny... ogólnie lubiłem próbować różnych rzeczy, ale to był slaby poziom.
- Cóż, trzeba się bez końca czemuś oddać, by być w tym naprawdę dobry - Powiedział spokojnie, biorąc kolejny kawałek kurczaka w sosie słodko kwaśnym. - Chcesz spróbować? - Przełknąłem to, co miałem w ustach i kiwnąłem głową. Zacząłem przeszukiwać talerz Kuro w poszukiwaniu kurczaka wśród całego tłumu warzyw, ale nim zdążyłem, przysunął trzymany w pałeczkach kawałek mięsa do moich ust. Zawahałem się. Wyglądało to dość... specyficznie. Jak wtedy, gdy sensei mnie karmił, żeby pokazać, że pary tak robią. Jednak twarz Kuro miała tak spokojny i beznamiętny wyraz, że to nie mogło być nic dwuznacznego. Odrzuciłem dziwne myśli i wziąłem jedzenie z pałeczek chłopaka.
- Niezły. Faktycznie dobra ta knajpka. I wiesz, teraz skupiłem się głównie na lekcjach. Mam mało czasu na szkolenie się w tak wielu rzeczach, z których z żadnej z nich nie jestem dobry.
- Mógłbyś się zbuntować i zostać malarzem. To by dopiero wkurzyło twoich rodziców - Uśmiechnął się z rozbawieniem, jakby co najmniej mówił o swoich rodzicach. Bo do moich chyba nie mógł mieć żadnych zastrzeżeń. Byli dla niego nikim.
- Nie... nie umiem rysować. Znaczy, coś tam bazgrzę, ale to nic wielkiego. Nie mam jakoś do tego ręki. Dla przyjemności mogę próbować, ale zawodowo... nie ma szans.
- Jasne, dużo lepiej jest podążać ślepo za swoimi rodzicami.
- Nie musisz być takim dupkiem, wiesz? To nie jest miłe.
- Obawiam się, że muszę. Ktoś powinien ci pokazać, że świat nie kręci się wokół oczekiwań innych.
Spuściłem wzrok, by na spokojnie przemyśleć to, co powiedział, nie popędzany jego spojrzeniem. Nie sądziłem, że w kimś jego pokroju zobaczę kogoś, kim... może nawet chciałbym być? Kuro się nie bał być sobą, niczego nie ukrywał. Nawet w senseiu widziałem ukryte obawy i smutek, a on? Aż nazbyt emanował tym, co myśli o wszystkim i wszystkich.
- ...dobra, może i trochę masz rację. Ale... rodzice chcą dla mnie jak najlepiej. Wiem to i dlatego robię to, czego ode mnie oczekują.
- Ale nie możesz całego swojego życia podporządkowywać pod ich zachcianki. Wybór studiów, no niech im będzie, jakieś zajęcia pozalekcyjne... no, w granicach normy. Ale oni ci mówią dokładnie taki, jak ma być. Każda godzina ma być taka, jak oni sobie tego życzą, każde zajęcie, godziny pozalekcyjne, ba, nawet przyjaciół ci próbują dobierać. Chcesz się ich koniecznie słuchać? Proszę, ale z jakąkolwiek głową.
- Cholera, to takie skomplikowane... - Oparłem dłoń na stole, a drugą podparłem głowę, która zaczęła mnie boleć od myśli, którym nigdy nie poświęcałem czasu.. Kuro obszedł stół i usiadł tuż obok mnie.
- Zmiana życia i sposobu myślenia nie jest łatwa, wiem to. Ale jeżeli nie chcesz zostać marionetką do końca życia, powinieneś to przemyśleć.
- Uch... za dużo informacji na raz... od czego miałbym zacząć? Nie mogę się nagle zbuntować we wszystkim... nawet nie wiem, czy chcę...
- A to akurat proste - Wzdrygnąłem się, czując jak zaciska dłoń na mojej dłoni. Podniosłem wzrok na Kuro, ale jego twarz pozostała tak spokojna, jak do tej pory. - Możesz zacząć od pokazania im, kim jesteś - Szepnął. Nie zdążyłem zareagować. Siedział blisko mnie i nie dając mi żadnej szansy na zareagowanie, przysunął się i wpił się w moje usta. Zszokowany otworzyłem szerzej oczy, tak niesamowicie zszokowany i niezdolny nawet do reakcji. Kuro patrzył mi spokojnie w oczy przez te kilka sekund, aż oprzytomniałem i odskoczyłem do tyłu, niemalże spadając z krzesła. Przyklejony plecami do ściany patrzyłem na chłopaka z kompletnym niezrozumieniem, szokiem i zażenowaniem. Kuro za to, spokojny jak zawsze, jedynie uniósł brwi zaskoczony moją reakcją.
- No co? - Zapytał spokojnie.
- Jak to co? To chyba ja powinienem o to zapytać? Co to było?
- Pocałunek. Nie całowałeś się nigdy?
- Akurat tak się składa, że całowałem - Prychnąłem, czerwieniąc się jeszcze bardziej. - Ale... co to miało być?
- Myślałem, że do tego już doszliśmy
- Ale... dlaczego mnie pocałowałeś? - Ściszyłem głos, by nie zwracać dalej na siebie uwagi. Szczególnie, że widziałem już i tak posyłane nam spojrzenia ludzi, którzy dostrzegli ten pocałunek.
- Wyglądałeś, jakbyś sam o to prosił.
- Co? - Uniosłem się, ale ponownie stonowałem głos. - Odbiło ci? Oczywiście, że nie.
- Nie mówiłeś, że kogoś masz.
- B-bo nie mam... - Zaskoczyło mnie z jakim trudem wypowiedziałem te słowa. Szybko jednak uświadomiłem sobie, że nie mam czemu, bo przecież... z senseiem nie byliśmy parą.
- Więc jaki problem? Przecież jesteś jednym z nas.
- Jednym... z was? - Spojrzałem na niego zaskoczony, nie rozumiejąc ani słowa z tego, co mówi.
- No gejem - Wyjaśnił spokojnie. Wciąż był opanowany, ale na jego twarzy malowało się lekkie zaskoczenie. Szerzej otwartymi oczami lustrował moje reakcje, jakby to autentycznie było dziwne, że nie kręcą mnie faceci.
- Jesteś gejem? - Zapytałem, będąc w szoku.
- Nie, całuję facetów, bo jestem w stu procentach hetero - Przewrócił oczami. Jak mógł żartować w tak niekomfortowej chwili?
- No nie wiem, mógłbyś być bi... nie wyglądasz na geja.
- Zaskoczę cię, ale geje nie zawsze chodzą w rurkach, przylizanych włosach i obcisłych koszulkach. Naprawdę nie jesteś gejem, skoro nie wiesz takich rzeczy...
- No nie, nie jestem gejem. Skąd w ogóle ten pomysł?
- No nie wiem... wyglądasz trochę jak gej i... w sumie się tak zachowywałeś i miałem wrażenie, że mnie podrywasz...
- Że co? Nie robiłem nic takiego. I próbujesz mi wmówić, że sytuacja to moja wina, bo wyglądam, jakbym był gejem?
- Tego nie powiedziałem - Widząc moją irytację, Kuro ewidentnie spuścił z tonu. Wyglądał nawet tak, jakby minimalnie się zmieszał. - Czyli jesteś bi?
- Oczywiście, że nie. Nie interesują mnie faceci. Kompletnie. W najmniejszym stopniu - Spuściłem nagle wzrok, gdy przed oczami pojawił mi się sensei, jego uśmiech, jego głos. Nie interesował mnie jako facet, a tylko nauczyciel. Nawet jeżeli spaliśmy ze sobą, to... to przecież nic nas tak naprawdę nie łączyło. A jednak ta myśl, pojawiająca się na sekundę w mojej głowie sprawiła, że poczułem się winny wypowiedzianych słów.
- Oooooh, rozumiem... - Kuro pokiwał spokojnie głową, obserwując mnie uważnie.
- C-co niby rozumiesz? - Nie powiedział nic złego, ale nagle poczułem się atakowany. Jakby sugerował coś, czego tak naprawdę nie zasugerował.
Patrzyłem, jak spokojnie sięga po szklankę leżącą po drugiej stronie stołu i bierze łyka coli.
- Kim on jest?
- K-kim jest kto? - Speszyłem się jeszcze bardziej. Nie wiedziałem,co ma na myśli, ale z jakiegoś powodu byłem przekonany, że jakoś wie o senseiu. Mimo, że nie miał prawa o nim wiedzieć.
- Ten facet.
- J-jaki facet? N-nie mam pojęcia, o czym mówisz.
Uniósł brwi i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym dezaprobaty.
- Mhmm... no dobra, więc tak to wygląda.
- Przestań mówić tak, jakbyś czytał mi w myślach. Nie ma żadnego faceta, o którym mógłbym myśleć.
- Jasne... nie pomyślałeś teraz o żadnej konkretnej osobie, mój błąd - Brzmiał tak, jakby mówił poważnie, nie uśmiechał się i nie usłyszałem w jego głosie ani grama sarkazmu, a tylko całkowitą obojętność.
- Mówię całkowicie serio, nie myślałem o żadnym facecie, jestem w stu procentach hetero.
- Skoro tak twierdzisz - Wzruszył ramionami. - Kim ja jestem, żeby mówić, o kim teraz myślałeś?
- O nikim nie myślałem!
- No tak, tak. O nikim nie myślałeś. Twierdzisz więc, że jesteś hetero, tak?
- Jestem hetero - Prychnąłem oburzony, że Kuro wciąż próbuje mi wmówić, że jest inaczej. Odwróciłem głowę. Znowu byłem zaskoczony. Wstyd i wściekłość po niedawnym pocałunku mieszały się we mnie, powodując w moim umyśle istny chaos. Jak Kuro mógł mnie tak po prostu pocałować? I w ogóle... skoro tak, to czy zaprosił mnie tu na randkę? Czy to w ogóle była randka? I czy... w takim razie Kuro na mnie leciał?
Ta myśl speszyła mnie jeszcze bardziej i nagle poczułem się jeszcze gorzej. Nie dość, że sam zostałem zmolestowany i wprowadzony w taką sytuacje, to... jeszcze mogłem skrzywdzić Kuro. A nie chciałem tego... w końcu był dla mnie miły. Nawet to jeżeli przez to, że był gejem, nie zasłużył na to, żeby być dla niego wrednym.
- Umm... hej Kuro - Odezwałem się drżącym głosem, usilnie unikając wzroku chłopaka. - Sorki za to nieporozumienie...
- Ty mnie przepraszasz? - Odsunął szklankę od ust, a jego oczy wyraźnie się powiększyły ze zdziwienia. - To chyba ja powinienem cię przeprosić. Za wzięcie cię za geja i w ogóle. Przyznaję, nie byłem zbyt subtelny. No i za pocałunek.
- Cóż... chyba nic się nie stało... - Pewnie byłbym dużo bardziej oburzony, gdyby był to mój pierwszy pocałunek, ale... robiłem już dużo gorsze rzeczy, niż to. - A umm... t-ty jesteś... gejem, czy bi?
- Zdecydowanie gejem. Laski kompletnie mnie nie pociągają, a próbowałem być z wieloma.
- Oh... - znowu spuściłem wzrok. Świetnie, czyli teraz wychodziło na to, że cało to spotkanie było kompletnie bez sensu... Pai na pewno będzie zachwycona, gdy o tym usłyszy.
- To coś zmienia? - Zapytał. Obaj wiedzieliśmy, że to mogło zmienić wszystko, ale jego głos, został tak spokojny, jakby nic go to nie obchodziło.
- ...dla mnie niewiele...
- ...zrobiło się trochę niezręcznie. Chcesz, żebym odwiózł cię do domu?
- Umm... skoro już skończyliśmy jeść... ale wiesz, mi wcale nie przeszkadza, że jesteś gejem. Znaczy... możemy się dalej kumplować - Mimo tego, że Kuro właśnie się do mnie kleił, to jednak ten dzień był... fajny. No i nie chciałem stracić jedynego kolegi, którego teraz miałem. Straciłem prawie wszystkich, a Kuro mimo wszystko wydawał się mnie rozumieć.
Chłopak wydawał się dość zaskoczony moim wyznaniem. Patrzył na mnie chwilę, nim uśmiechnął się ze spokojem i kiwnął głową.
- Jeżeli ci to nie przeszkadza... jasne, możemy zostać kumplami. Nawet będąc... "hetero" jesteś spoko.
- "Hetero"? - Zapytałem z pewną irytacją, naśladując gest cudzysłowia, który wykonał Kuro. - Jestem hetero, a nie "hetero".
- Jak tam uważasz - Przewrócił oczami. - Ale jakbyś kiedyś zmienił zdanie - Objął mnie ramieniem i przysunął się do mojej twarzy z lekko perwersyjnym uśmieszkiem - To masz mój numer.
- Nie zmienię... ale możemy czasami wyskoczyć do salonu gier, od czasu do czasu - Strąciłem jego dłoń z ramienia. Mimo wszystko postanowiłem, że lepiej byłoby zachować bezpieczny dystans między nami. Przynajmniej tak długo, jak ewidentnie na mnie leciał.
- Będę pamiętać... przyda mi się trochę normalności po tych wszystkich formalnych obiadkach. A wracając do naszej wcześniejszej rozmowy, chyba sam powinieneś się zastanowić, czego właściwie chcesz. Zbierajmy się.
Wstał z krzesła i podszedł do drzwi, chwilowo pozostawiając mnie w lekkim osłupieniu. Czego... właściwie chcę? Miałem wrażenie, że to pytanie ma dużo więcej ukrytego przekazu, niż tylko to, że powinienem żyć własnym życiem. Znaczy... Kuro niemalże na pewno o to chodziło, w końcu o co niby innego?
Mimo chęci miałem wrażenie, że mózg wciąż i wciąż podsuwa mi obraz senseia i... wszystkiego, co między nami zaszło.
________________
fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall

sobota, 8 września 2018

Lekcja życia XLI - Lekcja spełnionej obietnicy


Hej, tak jeszcze przed wrzuceniem rozdziału chciałam raz jeszcze podziękować wam za miłe komentarze i ciepłe przyjęcie. :D
*********************

Spokojnie... nie daj po sobie poznać, jak bardzo się boisz... nic złego nie zrobiłeś...
Powtarzałem sobie w myślach, pokonując kawałek drogi od samochodu do domu. Wciąż miałem problemy z chodzeniem i nawet sensei zaproponował, żebym posiedział u niego dłużej, ale nie chciałem robić kłopotu. Poza tym, Pai doskonale wiedziała, gdzie miałem być. Znaczy... nie do końca. Była pewna, że umawiam się z dziewczyną, ale efekt był podobny Pewnie teraz się nabijała, że tak dobrze się bawiłem.
Otworzyłem drzwi. W domu było cicho i spokojnie.. Jakby wszyscy byli w tej chwili zajęci... albo poza domem. Miałem nadzieję, że tak było, bo nawet nie byłem w stanie jeszcze normalnie chodzić.
Powoli pokonałem schody na górę i skierowałem się do pokoju. Jeszcze tylko kilka kroków...
- Wróciłeś? - Zamarłem, gdy za sobą usłyszałem głos starszej siostry. Powoli wypuściłem powietrze z płuc i kilka uderzeń serca później, stałem już odwrócony w stronę Pai z nieco przerażonym uśmiechem. Ona zaś spokojnie opierała się o ścianę i przyglądała mi się z rozbawieniem. Przylgnąłem plecami o balustradę, by nie okazać, że ledwo stoję na nogach. - Długo cię nie było. Jak się bawiłeś?
- Dobrze... - powiedziałem speszony, za wszelką cenę unikając jej wzroku. Naprawdę nie miałem ochoty rozmawiać o tym z Pai. Ba, nie miałbym ochoty o tym rozmawiać nawet gdybym rzeczywiście przespał się z dziewczyną, a nie z facetem. Moim nauczycielem... starszym ode mnie... - Muszę spadać - Rzuciłem i wszedłem do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Wykonałem kilka kroków i usiadłem na skraju łóżka. Drzwi po chwili znowu się otworzyły.
- Czego chcesz?
- Ładnie tak się zwracać do siostry? - Skrzyżowała ręce na piersi. - Powinieneś być bardziej wyluzowany biorąc pod uwagę to, ile zabawiłeś u swojej dziewczyny.
Prychnąłem, próbując ukryć tym zażenowanie. Naprawdę nie chciałem o tym rozmawiać, szczególnie z Pai.
- Nie jestem tu, żeby cię przepytać. No dobra... trochę mnie to interesuje, ale tylko trochę. Kiedyś cię podpytam o tę twoją laskę. Tylko teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Miałeś mnie umówić z Kuro - Powiedziała lekko urażonym tonem i skrzyżowała ręce na piersi. Westchnąłem ciężko i przechyliłem się do tyłu, rozwalając się na łóżku.
- Na śmierć zapomniałem... przepraszam cię za to. Byłem...
- Zajęty. Domyśliłam się. Dziewczyny są taaaakie absorbujące – Przewróciła oczami. - Niemniej jednak, powinieneś dotrzymać słowa. Ja ci pomogłam, pamiętasz? To dzięki mnie rodzice nie zauważyli malinki na twojej szyi. Czas na rewanż.
- No wiem, wiem. Przepraszam, wypadło mi z głowy - Właściwie ostatnio jedyne co w niej było, to sam sensei. - Wiem, że mieliśmy się spotkać dzisiaj, ale jakoś tak się nie określiliśmy, czy się widzimy, czy nie. Napiszę do niego i spróbuję się umówić na jutro. Jak podpytam, jakie dziewczyny lubi, to wtedy będziemy kwita, tak?
- Nooo... zobaczymy. Wiesz, rodzice pewnie nie będą zachwyceni tym, że zamiast się uczysz, sprowadzasz sobie dziewczynę...
- Chwila - Usiadłem tak gwałtownie, że omal nie syknąłem z bólu. Dopiero po chwili ochłonąłem i przybrałem obojętny wyraz twarzy. - mieliśmy umowę. Jak się dowiem, jakie dziewczyny on lubi i go przekonam do randki z tobą, to wtedy będziemy kwita, tak?
Pai westchnęła ciężko.
- No dooobra... a mogłam się nie zgadzać. Ale słowo się rzekło. Umów mnie z nim na randkę i powiedz, co lubi. Ale na litość boską, pospiesz się trochę. Nim zostanę starą panną.
- Dobra, dobra. Napiszę do niego i umówię się na jutro, jak da radę. Pasuje?
- Jasne - Błysnęła uśmiechem i pozostawiła mnie samemu sobie. Świetnie... ledwo wczoraj miałem swój pierwszy raz, a teraz, zamiast myśleć tylko o tym, musiałem się umawiać na spotkanie z Kuro.
Przewróciłem się niechętnie na brzuch i sięgnąłem po telefon.
,,Hej Kuro. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Miałbyś może czas i ochotę spotkać się jakoś w najbliższym czasie? Może jutro?" - O dziwo, napisanie tej wiadomości nie wymagało ode mnie żadnego wysiłku. Jak pisałem pierwsze wiadomości do senseia, to czytałem je po milion razy, a i tak ostatecznie byłem pewny, że brzmi to idiotycznie. Dlaczego pisząc do kogokolwiek innego tak nie miałem?
Ledwo odłożyłem telefon, usłyszałem, jak ten znowu dzwoni. Spojrzałem na wyświetlacz, gdzie pojawiła się mała koperta, pokazująca dostarczoną wiadomość.
,,Cześć. Bardzo chętnie gdzieś z tobą pójdę. Jutro jestem wolny. Pokażę ci fajny salon gier niedaleko. Dwunasta jutro ci pasuje?"
,,Jasne"
Odpisałem krótko i szybko, po czym znów położyłem się na plecach. Miałem nadzieję, że jutro będę w lepszym stanie fizycznym.


Kolejnego dnia wciąż bolał mnie tyłek, ale chociaż nogi aż tak okropnie mi nie drżały przy każdym kroku. Najchętniej zostałbym w łóżku jeszcze dzień, ale wciąż miałem świadomość, że muszę wstać i dotrzymać obietnicy złożonej Pai. Budzik ustawiony na dziesiątą był bezlitosny i nie dawał mi złudzeń, że mógłbym zostać w łóżku. Wstałem i ostrożnie podszedłem do szafy z ubraniami. Każdy krok wykonywało mi się coraz łatwiej, a na pewno łatwiej niż jeszcze wczoraj.
Czas mijał powoli, ja zbierałem się niechętnie i znowu przyzwyczajałem się do normalnego chodzenia.
- Za ile się z nim widzisz? - Pai wpadła do kuchni, gdy akurat jadłem śniadanie. Rodziców nie widziałem od rana i wcale nie potrzebowałem, żeby się to zmieniło.
- Jeszcze... - Spojrzałem na zegarek. - Mam jeszcze godzinę. Widzimy się o dwunastej w kinie...
- Dobra, to tak, zrobiłam ci listę, żebyś wiedział, o co pytać - Usiadła obok mnie i rozłożyła przed sobą wąską, ale długą kartkę. Westchnąłem ciężko. Wyglądało na to, że do śniadania dostanę przy okazji cały, długi wykład a propos dzisiejszego dnia. Zapowiadało się bardzo, bardzo, bardzo... interesująco. - Zresztą, masz, przeczytaj sobie - Położyła kartkę na stole i podsunęła mi niemal pod samą miskę. Spojrzałem na kawałek papieru, a wraz z kolejnymi czytanym punktami, coraz szerzej otwierałem oczy ze zdziwienia.
• Jaki typ dziewczyn lubi
• Czy przeszkadzają mu dziewczyny otyłe
• Pod jakim warunkiem by się umówił z dziewczyną nie w jego stylu
• Niech opisze charakter wymarzonej dziewczyny
• I wygląd wymarzonej dziewczyny
• I styl ubierania się wymarzonej dziewczyny. Czy woli rozkoszne sukienki, czy seksowne stroje
• Gdzie najchętniej chodzi na randki
• Jakie lubi klimaty
• Co robi w wolnym czasie
• W jakie gry gra?
• Jakiej muzyki słucha
• Jakie książki czyta.
• Ile do tej pory miał dziewczyn?
• Z iloma z nich poszedł do łóżka
- Co?! - Podniosłem wzrok na Pai. - Żartujesz sobie? Przesadzasz i to bardzo. Mam się go pytać, z iloma dziewczynami poszedł do łóżka? Błagam, powiedz, że to okropny żart.
- Nie, czemu? - Uśmiechnęła się z pewną satysfakcją, że oprócz dostania informacji, które chciała, będzie mogła mnie jeszcze podręczyć. - To bardzo ważne. Chcę wiedzieć, jak szybko zaciąga dziewczynę do łóżka. I czy dzięki temu mogę go przy sobie zatrzymać, czy go w sobie rozkochać, czy...
- Właśnie widzę. ,,Ile miałeś dziewczyn na jedną noc?", ,,Czy związki, w których szybko poszedłeś z dziewczyną do łóżka miały się lepiej, czy gorzej w stosunku do tych, gdzie późno poszedłeś do łóżka?". Co to za pytania?!
- Bardzo ważne. Wszystko, co muszę wiedzieć o nim. Uwierz mi, znam się na facetach. Tylko wiesz, zapytaj go o to i pozostałe rzeczy tak... subtelnie.
- Subtelnie? - Zmarszczyłem brwi. - Jak to sobie wyobrażasz? Nawet jeżeli będę go pytał przez cały czas, to nie dam rady zapytać go o to wszystko. I nie mam pojęcia, jak subtelnie mam to zrobić. ,,Hej, a tak w ogóle to ile czasu ci zajmuje zaciągnięcie dziewczyny do łóżka?"
- Zrób to jak chcesz. Najpierw się skup na tych najważniejszych, co lubi i jakie dziewczyny mu się podobają. O resztę możesz zapytać potem.
- Zaraz... jakie potem?
- No wiesz... dopóki nie zapytasz o te rzeczy, nie będziemy kwita.
- Ta lista ma kilkadziesiąt punktów... ile razy muszę się spotkać z Kuro, żebyś mi darowała pomoc przy tej jednej malince?
- Cóż... mogę pomóc czasami cię kryć, jak chcesz. I... obiecuję nie dopisywać kolejnych punktów.
- Dopisywać kolejnych punktów... co takiego? A w ogóle to planowałaś?
- Noo... zastanawiałam się nad tym, ale ostatecznie zrezygnowałam. Uznałam, że jak będziesz miał jednak mniej rzeczy do dowiedzenia się, to lepiej ci pójdzie. Ale masz zapytać go o wszystko. Możesz zapisywać odpowiedzi.
- No jasne, to w ogóle nie będzie dziwne, jak będę zapisywał każde jego słowo.
- To zapamiętaj odpowiedzi - Przewróciła oczami. - Jezu... ale ty masz problemy. Zrób to porządnie, a rodzice się nie dowiedzą, że masz dziewczynę i z nią sypiasz.
Spuściłem głowę, lekko zarumieniony. Jak dobrze, że Pai nie miała pojęcia o prawdzie... wtedy bym musiał chyba do końca życia pytać facetów, jakie dziewczyny im się podobają.
Dokończyłem śniadanie i już miałem się zbierać, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Pai w tym czasie gdzieś się zmyła i raczej na pewno nie zamierzała schodzić na dół, by otworzyć naszemu gościowi.
Poszedłem do przedpokoju i otworzyłem drzwi.
- Kuro? - Spojrzałem zaskoczony na chłopaka za drzwiami. Wyglądał naprawdę... elegancko. Spod czarnej koszuli wystawały białe rękawy bluzki założonej pod spód. Włosy miał w eleganckim nieładzie, ale wyglądało to zupełnie inaczej, niż podczas kolacji z rodzicami. Jakby teraz robił to specjalnie, żeby dobrze wyglądać. Prawie byłem w stanie uwierzyć, że on... nie, to było głupie. To przecież nie była randka. Pokręciłem głową, pozbywając się natrętnej myśli, która nie wiem czemu, pojawiła się w mojej głowie.
- Hej, myślałem, że zobaczymy się na mieście – Powiedziałem lekko zaskoczony jego obecnością.
- Mieliśmy, ale pomyślałem, że wpadnę. Żebyś nie musiał błądzić i szukać tego miejsca. W ogóle to obok jest kino, to pomyślałem, że na coś skoczymy. Ile masz dzisiaj czasu?
- Umm... chyba cały dzień - Uśmiechnąłem się delikatnie. Nie wiedziałem, czy mam ochotę spędzić z Kuro cały dzień, ale skoro już proponował, głupio mi było go spławić. Zresztą... więcej czasu z nim oznaczało więcej czasu na odpowiedzenie na durne pytania Pai.
- Super. To skoczymy do kina, zobaczymy repertuar, czekając na film pogramy sobie na automatach, a potem... może obiad?
- Brzmi super - Kiwnąłem głową. Cały ten plan brzmiał trochę jak randka, ale to było niemożliwe. Kuro był... na sto procent hetero. Co prawda o senseiu też nigdy bym nie powiedział, że lubi facetów, ale... nie, to było głupie. Zresztą, Kuro by mi chyba powiedział, gdyby zamierzał mnie zabrać na randkę... prawda? Musiałem zapytać senseia, jak to wygląda w praktyce.
- Ekstra. Jesteś gotowy, czy jeszcze musisz się zebrać? W sumie mieliśmy wyjść za jakieś piętnaście minut, więc...
- Nie, jestem gotowy. Tylko skoczę po torbę, więc jakbyś mógł poczekać chwilę...
- Jasne, nie ma sprawy.
Wpuściłem go do środka i pobiegłem na górę, po torbę, gdzie miałem spakowany portfel, legitymacje i telefon. Miałem już wychodzić, gdy coś mnie zatrzymało. Spojrzałem w lustro. Nie przejmowałem się za bardzo ubraniem na dzisiaj, ale teraz, gdy zobaczyłem strój Kuro, poczułem się trochę dziwnie, że na sobie miałem tylko zwykły, czarny t-shirt z logo zespołu. Nawet nie wiedziałem, co to za zespół, tylko tyle, że grają coś w rodzaju metalu, czy rocka. Po prostu spodobała mi się koszulka. Przez chwilę myślałem, czy nie powinienem się przebrać, ale to by wyglądało dziwnie. Trudno, Kuro będzie musiał zaakceptować to, że ubrałem się mniej elegancko. Zresztą czym ja się przejmowałem? Przecież to było tylko koleżeńskie spotkanie. Pewnie chłopak nawet nie zauważył, że wygląda, jakby się starał. Bardzo możliwe, że wyciągnął ubrania z szafy, które były na wierzchu, a ja dorabiałem do tego swoje własne teorie. Chyba za bardzo brałem to do siebie. Od kiedy dowiedziałem się, że ludzie rzeczywiście bywają homo, stawałem się naprawdę przewrażliwiony.
Mimo moich dziwnych myśli, poprawiłem szybko włosy i zbiegłem na dół.
- Już jestem, możemy jechać - Powiedziałem, zmuszając się do lekkiego uśmiechu. W kieszeni wymacałem jeszcze kartkę od Pai. Póki byłem jej zakładnikiem, wolałem nie ryzykować i
wykonywać te głupie zadania. Wystarczyłoby, żeby powiedziała rodzicom, że mam "dziewczynę", a ci błyskawicznie by doszli do tego, że ta dziewczyna jest ode mnie dużo starsza i... tak jakby jest facetem. - Zadzwonić po taksówkę, czy..?
- Luz, wziąłem motor. Chodź, idziemy.
- Masz motor? - Wziąłem klucze i zamknąłem za sobą drzwi, nim poszliśmy w stronę ulicy. - Too... ile ty masz lat?
- W tym roku skończę dziewiętnaście.
- Serio? - Spojrzałem na niego zaskoczony. - I... nie przeszkadza ci spotykanie się ze mną? No wiesz, nie masz wrażenia, że jestem dziecinny, czy coś w tym rodzaju?
Z mojego doświadczenia wynikało, że osoby będące po osiemnastce traktowali ludzi w moim wieku, jak nic nie wiedzących o życiu gówniarzy. W teorii były to tylko trzy lata różnicy, ale w oczach wszystkich, których znałem, to były lata świetlne.
- Nie - Powiedział spokojnie, wzruszając ramionami. - Wydajesz się spoko. W przeciwieństwie do tych wszystkich zarozumiałych gówniaków, z którymi rodzice każą mi się spotykać.
- Na pewno nie jest aż tak źle... może powinieneś...
- Oh, daj spokój - Westchnął ciężko i odchylił głowę do tyłu. - Nie jestem naszymi rodzicami, nie musisz przy mnie udawać idealnego dzieciaka.
- Udawać? - Otworzyłem szerzej oczy, zerkając zaskoczony na Kuro. - Co masz na myśli?
- Będziesz próbował mi wmówić, że jesteś tym "idealnym" dzieciakiem ze spotkania? Przecież widzę, że tylko takiego udajesz. Nienawidzisz tych rodzinnych spotkań tak samo, jak ja, ale próbujesz przed wszystkimi udawać, że jest inaczej, żeby rodzice byli z ciebie dumni.
Spojrzał na mnie spokojnie, a jego spojrzenie niemal przeszywało mnie na wskroś. Jakby próbował zmusić mnie do tego, żebym przyznał mu racje. Zamiast odpowiedzieć, odwróciłem wzrok. Głupio było mi kłamać w tej sprawie, ale Kuro miał całkowitą rację, co jeszcze bardziej mnie niepokoiło.
- Jeździłeś kiedyś na motorze? - Zapytał, gdy wyszliśmy na ulicę. Spojrzałem na stojącą tam maszynę i trochę mnie zatkało. Domyślałem się, że prawdziwy motor to będzie coś innego niż mój skuter, ale różnica w nich była ogromna. Czarny motor z czerwonymi elementami wyglądał na naprawdę szybki i... dość niebezpieczny.
- Umm... nie. Czy to bezpieczne?
- Jak widzisz jeszcze żyję. Zapnij porządnie - Wziął jeden z dwóch kasków zawieszonych na kierownicy i rzucił w moją stronę.
Nie byłem przekonany co do jazdy motorem. Nigdy nie jeździłem na czymś tak szybkim, a Kuro nie wydawał się zbyt ostrożnym kierowcą. Mimo to, obiecałem coś Pai i musiałem dotrzymać słowa. Założyłem kask, jednak ten zamiast trzymać się na mojej głowie, huśtał się przy każdym ruchu głową.
- Poczekaj, pomogę ci - Kuro odłożył drugi kask i pomógł mi z zapięciem, ściągając go tak,żeby przytrzymywał się mojej głowy. - Powinno być okey. Raczej nie planuję żadnych wypadków, ale na wszelki wypadek jednak lepiej, żebyś miał kask.
- Chwila. Co znaczy "nie planuję".
- Wsiadaj - Założył drugi kask i usiadł na motorze. Odwrócił głowę w moją stronę i znacząco poklepał miejsce za sobą. Wciąż nie byłem przekonany, ale nie mając za bardzo wyboru, usiadłem tuż za Kuro. Nie wiedziałem za to, co dokładnie powinienem zrobić z rękoma. Szukałem miejsca, gdzie mógłbym je oprzeć, ale nie przywykłem do jeżdżenia nawet na skuterze jako pasażer. Dopiero Kuro chwycił stanowczo chwycił moje dłonie i oplótł nimi swój brzuch.
- Lepiej trzymaj się mocno.
Czy to już było podejrzanie? Czy ja byłem po prostu przewrażliwiony? Przykleiłem się do pleców chłopaka, ściskając go mocno. Maszyna warknęła i ruszyła do przodu z piskiem opon. Uderzył we mnie pęd i podmuch powietrza, którr na chwilę odebrały mi dech w piersi. Mocniej wtuliłem się w Kuro, który chociaż przyjmował na siebie cały pęd, nie wydawał się ani trochę tym przejmować.
Jechaliśmy szybko, przynajmniej takie miałem wrażenie, bo nie miałem odwagi nawet otworzyć oczu. Za to słyszałem warkot mijanych samochodów i świst wiatru, co pozwoliło mi wyobrazić sobie, jak szybko jedziemy.
W końcu Kuro zaczął zwalniać. Otworzyłem oczy z nadzieją, że zbliżamy się do celu, a nie są to kolejne światła. Na szczęście za ciemną szybką kasku zauważyłem wjazd do kina. Tego samego kina, w którym nie tak dawno byłem z Chiko i gdzie omal nie zostałem zmolestowany. Powrót nieprzyjemnych wspomnień sprawił, że na chwilę zapomniałem o tym, co tu robię. Otrząsnąłem się, gdy Kuro się zatrzymał i wyłączył motor. Odetchnąłem z ulgą.
- Wszystko w porządku? - Zapytał, gdy ściągnął kask. Pokiwałem głową, walcząc z mdłościami, gdy ściśnięty dotąd żołądek się rozluźnił. Odpiąłem kask, by złapać trochę powietrza.
- ...niedobrze mi...
- Będziesz wymiotował? Jak tak, to wyprowadzę cię na dwór... - rozejrzał się po parkingu. - Albo do jakiegoś śmietnika.
- Nie będę wymiotował. Trochę mi się kręci w głowie.
- Podobno masz skuter. Myślałem, że jakkolwiek jesteś przyzwyczajony do szybkiej jazdy.
- ...nie aż tak szybki...
- Cóż, sorki w takim razie. Wracając będziemy jechać wolniej - Podwinął rękaw i spojrzał na zegarek. - Ale teraz mamy więcej czasu, by grać na automatach. Do filmu zostało nam trochę czasu.
- Oh, to już wybrałeś na co idziemy? - Zapytałem, odzyskując spokój w żołądku. - Błagam, tylko powiedz, że nie film gangsterski.
Nie miałem ochoty na oglądanie żadnych głupich strzelanek po tym, co ostatnio mnie tutaj spotkało. Kuro spojrzał na mnie zaskoczony i lekko się uśmiechnął. Dziwnie wyglądał, gdy się uśmiechał. Na kolacjach rodzinnych mu się to nie zdarzało.
- Aż tak nie lubisz filmów gansterskich? Nie, żebym by zdziwiony. Wydajesz się zbyt delikatny na tego typu rzeczy.
- Jak to zbyt delikatny? - Zmarszczyłem brwi, zsiadając z maszyny. - Nie jestem delikatny.
- Oczywiście, że jesteś - Ruszyliśmy w stronę wejścia do kina. - Dlatego nie postawiłeś się rodzicom i dlatego udajesz idealnego dzieciaka.
- Chcę, żeby rodzice byli ze mnie dumni, to takie dziwne?
- I to działa? Są "dumni" z ciebie? - Spojrzał na mnie przez ramię, chowając ręce do kieszeni. We wszystkim co mówił i robił czuć było typową dla niego nonszalancję.
- Oczywiście, że tak. ...na swój sposób...
- Kłamiesz. - Przewrócił oczami. - Tylko takiego udajesz.
- Skoro tak, to czym się różnię od dzieci innych znajomych twoich rodziców?
- Jesteś zadufanym w sobie dupkiem?
- ...chyba nie...
- Szukasz sobie przyjaciół, kupując im różne rzeczy?
- Unikam tego jak tylko mogę.
- Targujesz się ze znajomymi, kto miał fajniejsze wakacje i droższe ciuchy?
- ...nie zadaję się z ludźmi z bogatych rodzin. Moi znajomi... póki jeszcze ich miałem, nie jeździli w ogóle na żadne wakacje.
- Widzisz? Nie pasujesz do tych wszystkich snobów z bogatych rodzin. Ty tylko próbujesz się do nich upodobnić. Z marnym skutkiem. Dlatego właśnie jesteś miękki.
Spuściłem głowę. Kuro wydawał się o mnie wiedzieć dużo więcej, niż bym chciał. A cała reszta, którą sobie dopowiadał, była nawet jeszcze gorsza.
- Rozmawiałeś z Pai o mnie? - Zapytałem niepewnie.
- Nie. Przysłuchiwałem się rozmowom przy stole. Rodzice się tobą chwalili, ale ty wydawałeś się tym speszony. Nie odzywałeś się prawie w ogóle, chociaż rodzice wychwalali cię pod niebiosa. Nie lubisz tych kolacji i tego, jak cię chwalą, ale robisz wszystko, by rodzice byli z ciebie dumni. No i widać po tobie, że jesteś miękki.
- ...planujesz iść na psychologię, czy coś?
- To jeden z moich planów.
- Rodzice pewnie nie są tym zachwyceni, prawda?
- Żartujesz? Specjalnie szukałem czegoś, co doprowadzi ich do szału - Uśmiechnął się pod nosem. - Ale raczej nic z tego nie wyjdzie. Odcięliby mnie całkowicie od kasy.
Pokiwałem głową. Narzekałem często na bogatych ludzi i ogólnie żałowałem, że jestem jednym z nich, ale wyobrażałem sobie, jak ciężkie byłoby życie, gdybym musiał nagle utrzymywać się całkowicie sam. Bez doświadczenia, wykształcenia, miałbym najgorszą możliwą pracę, a pensja z niej wystarczyłaby ledwo na przeżycie. Nie do takiego życia przywykłem.
- To co chcesz robić?
Kuro wzruszył ramionami. Nie wydawał się przejmować tym, że lada chwila będzie musiał pójść na studia i zdecydować, co będzie robił w życiu. Nie wydawał się skory, żeby dalej rozmawiać na ten temat, więc nie pytałem.
- A ty? - Spojrzał znowu w moją stronę. Gdy uświadomiłem sobie, jak bolesna i zgodna z założeniami Kuro, odwróciłem aż wzrok.
- ...pewnie to, czego będą oczekiwać ode mnie rodzice - Spodziewałem się jakiegoś komentarza, ale Kuro tylko pokiwał głową w zrozumieniu.
Weszliśmy do kina. Od razu uderzył we mnie zapach popcornu, soli i... cóż, samego kina. Szum ludzi mieszał się z dźwiękami automatów rozstawionych na parterze. Podeszliśmy do kas. Pracująca tam dziewczyna była całkiem ładna. Miała rude włosy i intensywnie zielone oczy, które lekko zalśniły, gdy podeszliśmy do kas.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Zapytała z uśmiechem.
- Mamy rezerwacje - Oznajmił Kuro. Dziewczyna sprawdziła w komputerze i po chwili wydała nam bilety na film, którego tytuł kompletnie nic mi nie mówił. Chciałem zapytać ponownie, bo ostatecznie nie dowiedziałem się nawet, jaki to gatunek, ale nim zdążyłem, Kuro poprowadził mnie w stronę automatów.
- Mamy jakąś godzinę do seansu. To na czym chcesz zagrać? Mamy tu fajne strzelanki, jak chcesz. Zresztą... mam trochę biletów, zagramy na wszystkim.
Nie czekając na moją odpowiedź, podszedł do jednego z automatów i zaraz wcisnął mi w ręce jeden z karabinów.
Byłem zaskoczony tym, jak dobrze się bawiłem. Dawno nie miałem okazji spędzić czasu z kimś w moim wieku. Ostatnio jedyną osobą, z którą trzymałem był sensei. Nie spodziewałem się, że może być tak miło wyjść gdzieś z kolegą.