sobota, 27 października 2018

Lekcja życia XLVII - Lekcja bezwstydności


Ze snu wybudziła mnie głośna, irytująca melodia. Odruchowo wyciągnąłem rękę w stronę dźwięku, żeby wyłączyć budzik. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że nie czuję szafki obok łóżka. Nieco rozbudzony poczułem przylegające do mnie ciepło, które nagle przylgnęło do mnie jeszcze mocniej. Otworzyłem oczy i obejrzałem się przez ramię, chociaż doskonale wiedziałem, kogo za sobą zobaczę.
Nagle zdałem sobie sprawę, że oprócz koca, którym przykryci byliśmy obaj, nie miałem na sobie kompletnie nic. Momentalnie zrobiłem się cały czerwony. Seks to było jedno, ale... spanie w takiej pozycji, kiedy byłem całkiem nagi, to był nowy poziom wstydu. Miałem nadzieję, ze zdążę się wymknąć niepostrzeżenie, nim senseia obudzi budzik. Nie zdążyłem jednak nic zrobić, gdy nagle uścisk jeszcze bardziej się wzmocnił.
- Olej dzisiaj szkołę... zostań ze mną... - Wyszeptał niskim, spokojnym głosem, który sprawił, że aż po kręgosłupie przeszyły mnie dreszcze, a serce przyspieszyło.
- Nie mogę....  muszę iść do szkoły - Chciałem wyślizgnąć się z jego uścisku, ale wtedy nieświadomie zacząłem napierać na... cóż, jego biodra.
- To olej pierwszą lekcję... jest tak miło... - Mruknął, ściskając mnie mocniej.
- Gh... co z ciebie za nauczyciel? Nie powinieneś mnie namawiać do opuszczania szkoły.
- No wieeeeeeeem... jeszcze pięć minut... - Jęknął.
- Uch, sensei... - Podparłem się o kanapę i miałem się podnieść, gdy poczułem pod dłonią coś śliskiego i kleistego. Zamarłem w jednej chwili i powoli podniosłem rękę, teraz całą w czymś białym.
Nagle wróciły do mnie wspomnienia wczorajszej nocy i świadomość tego, że zasnąłem tak nagle po wszystkim, jeszcze na brudnej kanapie. Szarpnąłem się, w jednej chwili wyrywając się z uścisku senseia i spadając z łóżka razem z kocem.
- No wiesz co? A było tak miło... - Westchnął. Gdy na niego spojrzałem, opierał się łokciem o kanapę, patrząc na mnie spokojnym, lekko zaspanym spojrzeniem. Wydawał się nie dostrzegać, jak brudna jest jego kanapa, oraz aż nazbyt widocznych, białych śladów, które miał na piersi.
- Uch... muszę wziąć prysznic. Nie wierzę, że nie zrobiłem tego wczoraj... - Panicznie zacząłem rozglądać się za ubraniami, rzuconymi gdzieś wczoraj podczas namiętnego szału.
- W sumie fakt, przydałoby się... ale było zbyt miło. Nie wiem, czy puściłbym cię pod prysznic wtedy.
- Uch... teraz na pewno spóźnię się do szkoły - Starałem się za bardzo nie siadać, bo wciąż czułem, jak wszystko mnie boli po wczorajszym seksie. Opatulając się kocem, sięgnąłem po koszulkę i bokserki, które szybko nałożyłem. Tyle mi wystarczyło, bym mógł dźwignąć się na kolana i chwiejnie pójść do łazienki, podpierając się o ścianę, by nie upaść na ziemię.
- Pomóc ci się umyć?
- OBEJDZIE SIĘ! - Krzyknąłem, zatrzaskując za sobą drzwi do łazienki.
Na wszelki wypadek postanowiłem się zamknąć na zamek. Tak gdyby sensei stwierdził, że jednak chce mi pomóc w prysznicu. Wystarczyło, że zrobił to już jeden raz. To było wystarczająco upokarzające, żebym był pewny, że nie chcę mu na to pozwolić nigdy więcej... no dobra, biorąc pod uwagę fakt, jakie rzeczy mamy jeszcze robić, to pewnie i tak się zgodzę, ale... po tym, co dopiero się stało, wolałem jednak trochę odpocząć od... dłoni senseia i jego... bliskości, ciepła...
Pokręciłem głową. To nie był czas, by się nim ekscytować. Musiałem wziąć zimny prysznic i zapomnieć o tym, co stało się wczoraj... cholera, jak miałem się skupić na czymkolwiek, kiedy tak naprawdę dopiero co uprawiałem seks?
Wszedłem do wanny, opłukując się zimną wodą. Czułem się brudny, cały w pocie i spermie. Dobrze chociaż, że sensei używał prezerwatyw. Nie wyobrażałem sobie wymywanie się... uch, od środka. Opłukiwanie się z lubrykantu i... i tego wszystkiego, było wystarczająco okropne.
Miałem mało czasu, ale nie dbałem o to. Dużo ważniejsze dla mnie było, żebym nie czuł na sobie śladów wczorajszej nocy, niż żeby zdążyć do szkoły.
Wszystko mnie bolało. Byłem przekonany, że po drugim razie będę mniej obolały. Nie spodziewałem się, że tak samo ledwo będę chodzić, a teraz nawet wyjście z wanny sprawiało mi ból.
- Chcesz zjeść w łóżku, czy na kanapie? - Zapytał sensei, gdy tylko wyszedłem z łazienki. Rozczuliło mnie to, że od razu założył, że nie usiedzę na krześle. Chciałem powiedzieć, że zjem na kanapie, bo ta była bliżej, ale uświadomiłem sobie, że cała jest brudna i nagle odechciało mi się na niej jeść.
- ...w łóżku - Powiedziałem w końcu, opierając się o klamkę drzwi łazienkowych. Sensei wyszedł z kuchni z tacą w rękach i zmierzał mnie uważnym wzrokiem. Starałem się pewnie stanąć na nogach, by mężczyzna nie zauważył, jak bardzo drżą. Jeszcze byłby gotów kazać mi zostać w domu, a tego nie mogłem zrobić. Rodzice by pytali, czemu nie było mnie w szkole, a gdyby tylko Pai się o tym dowiedziała, mogłaby znowu zacząć mnie szantażować. Szczególnie, że ostatecznie nie pomogłem jej związać się z Kuro. Kto wie, w co wrobiłaby mnie znowu, gdyby tylko sobie o tym przypomniała.
- Dasz radę dojść do sypialni? - Zapytał. Wydawał się nie dostrzegać moich starań, żeby zachowywać się normalnie. Widział w jakim jestem stanie, nawet jeżeli stałem przed nim całkowicie prosto, prawie nawet nie drżąc.
- Tak, dam radę... idź przodem...
Uśmiechnął się rozczulająco, a ja poczułem, jak serce bije mi mocniej.
"Czego naprawdę chcesz?"
Pokręciłem głową, by pozbyć się z głowy słów Kuro. Jak długo te zamierzały mnie śledzić? Dlaczego ciągle mi się one przypominały? Jeszcze w tak niefortunnych okolicznościach? Przecież Kuro mówił wtedy o mojej rodzinie, a ja przypominałem to sobie tylko wtedy, gdy byłem z senseiem... kompletnie bez sensu.
Gdy mężczyzna zniknął z mojego pola widzenia, a co za tym idzie, on również mnie nie widział, ostrożnie powlokłem się do sypialni. Było lepiej, niż za pierwszym razem, ale dalej każdy krok sprawiał mi ból, a nogi drżały.
Ostatecznie dowlokłem się jakoś do salonu, a przed drzwiami sypialni zebrałem całą swoją siłę, by dojść do łóżka i nie przewrócić się przy tym. Gdy tylko usiadłem i oparłem się o ścianę, sensei położył na moich kolanach tacę z jedzeniem. Na śniadanie składały się tosty w kształcie trójkątów i herbata.
- Odpuść sobie dzisiaj szkołę - Usiadł tuż przy mnie i objął mnie ramieniem.
- Powiedziałem, że nie mogę - Prychnąłem, zabierając się szybko za tosty, póki jeszcze miałem czas. - muhe ihc do fkoły...
- W takim stanie? Wyglądasz, jakbyś miał zaraz umrzeć.
- Rodzice mnie zabiją, jeżeli opuszczę szkołę, jeszcze po tym, jak wyszedłem na całą noc.
- ...a zauważyli to?
Zamilkłem, przeżuwając śniadanie. W końcu przełknąłem to, co miałem w ustach i westchnąłem ciężko.
- ...nie zauważyli.
- To czym się przejmujesz?
- Bo na pewno zauważą, że nie poszedłem do szkoły. Będą wkurzeni...
- Zawsze możesz powiedzieć, że się rozchorowałeś. Od nadmiaru zajęć dodatkowych - Zaśmiał się krótko z własnego żartu. Sensei był... naprawdę niemożliwy. Odwróciłem głowę w stronę okna, by ukryć uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy. - Nie daj się prosić. W tym stanie pewnie i tak nie mógłbyś się za bardzo skupić. Posiedzisz u mnie kilka godzin, a potem podwiozę cię do domu.
- Nie powinienem...
- Nie powinieneś, to w takim stanie iść na zajęcia. Tylko będziesz się stresował przez cały dzień, że nie możesz się skupić. I co ci po tym? A zresztą, dam ci dobrą radę. Jeżeli będziesz miał problemy z siedzeniem w ławce, mogą zacząć coś podejrzewać - Objął mnie i zaległ na mojej piersi, przygniatając mnie do łóżka.
- ...serio tak myślisz? W sensie... że zaczną coś podejrzewać?
- Wszyscy już wiedzą, że masz kogoś, ale gdybyś nagle miał widoczne problemy z ruszaniem się, to co bardziej złośliwi mogliby zacząć rozpuszczać plotki. Zostań ze mną...
- Sensei... wiedziałeś, że nie będę mógł iść dzisiaj do szkoły? - Zapytałem oschle, pokładając się znowu na łóżku.
- Cóż... podejrzewałem. Ale skoro już chciałeś się czegoś nauczyć, to nie miałem serca ci odmówić.
- Uch... świetnie, naprawdę świetnie. To wszystko twoja wina.
- To nie ja chciałem uprawiać z tobą seks. ...no dobra, właściwie chciałem - Zaśmiał się, wtulając we mnie mocniej, a ja odwróciłem głowę, żeby nie widział, jak znowu się rumienię. - Ale to ty tu przyszedłeś do mnie. Więc nie miej do mnie pretensji. Szczególnie, że było miło...
- Gh... nie mów tak...
- Mhmmm, tak, jasne. Twoje serce bije tak szybko...
- A ty nie musisz przypadkiem pracować? Przecież jesteś odpowiedzialnym dorosłym i tak dalej.
- Korki mam dopiero po południu, a z pracą tłumacza się wyrabiam się całkiem dobrze. Więc spokojnie, nie masz się czym martwić. Połóż się, weź głęboki wdech i wyluzuj... porozmawiajmy sobie.
- O czym chcesz niby rozmawiać?
- Chciałbym, żebyś w końcu się przełamał i nie wstydził się aż tak przy seksie... i po seksie. Szczególnie, że mamy robić duuużo gorsze rzeczy, niż tylko to. Gdy tylko będziesz na to gotowy. To co? Jak się podobało?
- Uch... nie wiem, nie chcę o tym rozmawiać...
- No daaaawaj, nie wstydź się. Na tym to polega - Podniósł się i spojrzał mi w oczy. - Powiedz mi, co czułeś.
Nienawidziłem, gdy tak na mnie patrzył. Tymi oczami, pełnymi naiwności i całkowitej ufności. Lśniącymi tak bardzo, że nie mogłem odwrócić od nich wzroku, ale nie mogłem też dalej na nie patrzeć, przez co czułem się okropnie niekomfortowo.
- N-nie patrz tak na mnie...
- Odpowiedz... - Przysunął się jeszcze bliżej. Tak bardzo, że poczułem jak nosem dotyka mojego nosa. Za blisko, za blisko...
- Ja nie... ja naprawdę nie chcę...
- Ale z ciebie niewiniątko - Zaśmiał się i trącił mnie złośliwie w nos. - Jak chciałbyś przejść do kolejnych lekcji, skoro wstydzisz się mi się powiedzieć, czy było ci dobrze? Nawet teorii nie wytrzymasz, bo zaraz spłoniesz ze wstydu. Dosłownie i w przenośni - Tym razem skorzystał z tego, że usilnie odwracam od niego wzrok i dźgnął mnie palcem w rozpalony ze wstydu policzek. - Jak się grzecznie spiszesz, dostaniesz złotą gwiazdkę.
- ...przestań mnie traktować jak dziecko...
- To przestań się tak zachowywać. I powiedz mi, jak podobała ci się wczorajsza noc.
- Uch... dlaczego ja muszę odpowiadać? Też nic nie powiedziałeś o tej nocy...
Zapanowała nieco niekomfortowa cisza. Zaskoczony, dlaczego sensei nagle zamilkł, odwróciłem się w jego stronę. Patrzył na mnie ze zdziwieniem i lekkim rozbawieniem.
- Chcesz posłuchać, jak mi się podobał wczorajszy seks?
Dopiero teraz dotarło do mnie, jak bzdurną i absurdalną rzecz powiedziałem. Wzdrygnąłem się i panicznie zacząłem uciekać wzrokiem od senseia.
- Nie, n-nie to miałem na myśli. Znaczy się... chodziło mi o to, że to nie fair, że ja muszę o tym opowiadać, bo ty tego nie robisz, ale... nie chcę wiedzieć.
- Bardzo chętnie ci opowiem.
- Nie będę o tym słuchał.
- Teraz to już za późno - Gwałtownym szarpnięciem odsunął mnie od ściany, zmuszając do położenia się na łóżku.
- H-hej, sensei, co ty...
Usiadł mi na biodrach i przycisnął moje ramiona do materaca. Spojrzałem w górę i poczułem przejeżdżające po moim kręgosłupie dreszcze, gdy patrzyłem z dołu na mężczyźnie. Z roztrzepanymi włosami po nocy i nagą klatą wyglądał naprawdę przystojnie. Jeszcze patrzył na mnie z tym szerokim, spokojnym uśmiechem, jego mięśnie poruszały się, gdy ja próbowałem się wyszarpnąć, by docisnąć mnie do łóżka. Był taki szczupły, że ciężko mi było uwierzyć, że może być tak silny. Gdy na niego patrzyłem, serce coraz bardziej mi przyspieszało.
Otworzył nagle szerzej oczy i spuścił wzrok na moje biodra, na których siedział. Spiąłem się i zarumieniłem jeszcze bardziej.
- J-ja nie...
- No proszę... możnaby pomyśleć, że po wczorajszym wieczorze masz dość - Spojrzał na mnie, ale widząc, jak okropnie jestem zażenowany i wściekły, nieco spuścił z tonu. - Przepraszam, to nie było zbyt dojrzałe. Nie martw się, w twoim wieku to się zdarza - Pochylił się. Chciałem się odwrócić, ale nie dał mi na to szansy, całując mnie gorąco. Jęknąłem i zamknąłem oczy, a podniecenie między moimi nogami rosło coraz bardziej.
- Wczoraj było bosko - Szepnął, puszczając moje usta, ale wciąż pozostając blisko. Niemalże czułem jak jego oddech miesza się z moim w tej niewielkiej przestrzeni między naszymi wargami.
- Mówiłem, że... nie chcę tego słuchać.
Uśmiechnął się. Puścił moje ramię i jedną ręką zaczął zjeżdżać w dół, po mojej skórze. Jęknąłem i zagryzłem dolną wargę, gdy opuszki jego palców przejeżdżały po moim brzuchu w stronę spodni.
- Rozluźnij się. Zajmiemy się twoim "problemem". Jesteś świetny, wiesz? Uwielbiam obserwować, jak się peszysz, czegokolwiek bym nie zrobił. Chociaż uwielbiam też obserwować twoją bezwstydną twarz, gdy wijesz się z rozkoszy i już o nic nie dbasz.
- Sens... ach! - Wygiąłem się w łuk, gdy chwycił moje przyrodzenie i zaczął je dotykać.
- Wczoraj było naprawdę wspaniale. Byłeś taki gorący i ciasny.
- N-nie mów tego! Ach!
Zaczął obcałowywać moją szyję, a korzystając z tego, że nie mam już siły się rzucać, puścił drugą moją rękę i podwinął mi koszulę.
- Tak słodko dyszałeś, tracąc oddech przy każdym moim ruchu, twoje ciało jest takie delikatne i słodkie, gdy wijesz się z rozkoszy, takie piękne, gdy lśni od potu...
- Prze... ah! ah... przestań... - Wyjęczałem. Nie mogłem tego słuchać. Ale nie potrafiłem teraz po prostu go uciszyć, czy iść sobie. Przytłaczała mnie taka rozkosz, że nie umiałem nawet myśleć.
- Każesz mi przestać, ale czuję, że ci się to podoba. Cały wręcz płoniesz.
- Nie...
- Nie wstydź się, w podnieceniu nie ma nic złego. Szczególnie w twoim wieku. Wiesz, hormony buzują i takie tam. Zaufaj mi i pozwól sprawić sobie przyjemność. Nie myśl o tym.
Odchyliłem głowę do tyłu. Nie mogłem myśleć, ogarnięty rozkoszą. Oddychałem szybko i płytko, zaciskając dłonie na prześcieradle. Dłoń senseia poruszała się miarowo, odbierając mi całkowicie zmysły. Poruszałem się nerwowo, jęcząc cicho. Trwało to chwilę, gdy zacząłem czuć znajome pulsowanie.
- Sensei...
- Śmiało - Mocniej ścisnął mojego penisa, a po kilku kolejnych wprawnych ruchach, wybuchłem z rozkoszy. Zamarłem na kilka sekund, cały spięty, nim padłem zmęczony na łóżko.
- ...nienawidzę cię... - Szepnąłem, przenosząc wzrok na mężczyznę. Ten uśmiechnął się złośliwie i uniósł dłoń, całą w białej wydzielinie. - Obrzydliwe... weź to ode mnie.
- Jak to obrzydliwe? To symbol twojej rozkoszy... ciekawe, czy jest tak słodkie, jak ty... - Wystawił złoślwie język, a ja poczułem, że mam ochotę zwymiotować.
- Nawet się nie waż tego zlizywać... - Wydyszałem, poprawiając szybko spodnie.
- A odpowiesz mi, jak było wczoraj? Ja już powiedziałem.
- Mówiłem, że nie chcę tego słuchać...
- Ale powiedziałem. To jak? - Przysunął dłoń do twarzy, prawie dotykając językiem spermy.
- No dobra, dobra! Uch, naprawdę cię nienawidzę - Sensei odsunął dłoń od twarzy, ale byłem przekonany, że może wrócić do dręczenia mnie w każdej chwili, jeżeli nie będę z nim współpracować.
- umm... b-było ok... - Mruknąłem, odwracając wzrok w stronę okna.
- Tylko ok? Czuje się zawiedziony... - Spojrzałem na mężczyznę. Nagle widocznie zmarkotniał i chociaż jego oczy dalej iskrzyły entuzjazmem, to przybrał zdołowany wyraz.
- Uch, znaczy się... było... uch... było dobrze...
- I?
- I przyjemnie...
- I?
Wiedziałem, że sensei nie da mi spokoju. Zbyt dobrze go znałem. Pojedyncze słowa z całą pewnością by nie wystarczyły. Chwyciłem kołdrę i zawinąłem się w kokon, by odciąć się od senseia i całego świata. Otoczony i tak już ciemnością, dodatkowo zamknąłem oczy i udawałem, że jestem w pokoju sam.
- N-na początku trochę bolało. Czułem się źle, gdy w...wkładałeś we mnie palce. Czułem, że to nie jest naturalne i chociaż... jakoś tego chciałem, to nie mogłem się do końca przekonać. Moje ciało jakoś tak... dziwnie na ciebie reagowało - Skuliłem się jeszcze bardziej. Chciałem się ukryć przed całym światem, który tylko mógłby usłyszeć to, co mówię.
- A potem... potem już przestałem myśleć o czymkolwiek. Całkowicie odpłynąłem, przestałem się kontrolować... to było straszne...
Przez grubą kołdrę ledwo poczułem, jak sensei przytula mnie od tyłu i przyciska do siebie.
- Świetnie ci poszło, jestem z ciebie naprawdę dumny - Milczałem. Byłem zbyt zażenowany, żeby na to odpowiedzieć. - Wiesz? - Delikatnie próbował ściągnąć ze mnie koc, ale tylko mocniej go zacisnąłem. - Popracujemy jeszcze nad tym. Złamię ten twój wstyd w końcu. Chcesz posiedzieć trochę pod kołdrą? - Pokiwałem głową. Przez materiał ciężko było to zobaczyć, ale poruszyłem się wystarczająco, żeby sensei to zauważył. - W takim razie ja idę popracować. Jak przejdzie ci zażenowanie i będziesz chciał skończyć śniadanie, to zostawiam je na szafce nocnej.
Gdy sensei odszedł, a ja leżałem w całkowitej ciemności, bezpieczny uśmiechnąłem się lekko do siebie. Sensei był... był... naprawdę kochany. Tak się o mnie troszczył...
Zastanawiałem się tylko, czemu nagle myślenie o tym, sprawiało, że czułem dziwny dyskomfort gdzieś w sercu?
______________________________________________
fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje

sobota, 13 października 2018

Lekcja życia XLVI - Lekcja drugiego razu


- Robi się późno. Jeżeli chciałbyś coś jeszcze przerobić, lepiej powiedz teraz - Wyjaśnił sensei, który od dobrych piętnastu minut bawił się moimi włosami, gdy ja w ciszy chciałem dokończyć czytaną książkę. Podniosłem na niego spojrzenie i lekko się zarumieniłem. Spodziewałem się bardziej praktycznych zajęć na dzisiejszym dniu, ale... wstydziłem się o to upomnieć.
- Noo... myślałem, że użyjemy dzisiaj tego słowa bezpieczeństwa i w ogóle... - Mruknąłem, skupiając wzrok na kilku słowach książki.
- Uwierz mi, że chciałbym, ale to trochę wyższa szkoła jazdy. Nie będę używał na tobie pejcza, ani kajdanek, kiedy dopiero raz uprawialiśmy seks.
- Haa... - Odwróciłem się gwałtownie w stronę senseia. - To po co mnie męczyłeś o to słowo bezpieczeństwa?
W odpowiedzi na moje oburzone spojrzenie, sensei tylko wzruszył niewinnie ramionami.
- Nie miałem pomysłu na pracę domową. Nie ukrywam, że robię te zajęcia trochę na spontanie. No i teraz mam pewność, że jeżeli będę robił to za szybko, będziesz wiedział, jak mi to powiedzieć. Chociaż nie przeczę, że chętnie bym posłuchał, jak jęczysz: "Ah, sensei! Wolniej!" - Jęknął, ale zamiast jakkolwiek się speszyć, patrzył prosto na mnie, zawstydzając mnie tak, jakbym rzeczywiście to powiedział. - Chociaż dużo chętniej słyszałbym twojego jęczenia i sapania: "Mocniej... szybciej!"
- Przestań!
- No co? - Uśmiechnął się niewinnie, jakby rzeczywiście nic nie zrobił.
- Uch... nie znoszę cię. Niepotrzebnie się tak mordowałem z wymyślaniem tego...
- Przyda się w końcu. Ale... może za jakiś czas. Ale wiem, jak zbliżyć się do tego.
Znowu poczułem dłoń na udzie. Gdy podniosłem twarz, tuż przed nią zobaczyłem oczy senseia, wpatrujące się we mnie ze spokojem. Był blisko. Zbyt blisko. Na ustach czułem jego oddech. Czy... czy on... przełknąłem ślinę i otworzyłem usta. Minęła może chwila, nim poczułem na nich gorąco ust. Całował mnie powoli i spokojnie, jakby bał się, że się wycofam.
Ale ja nie chciałem się wycofywać. Pozwalałem się powoli wciągnąć w coraz bardziej namiętny pocałunek. Początkowo delikatny, szybko nabierał coraz większej prędkości. Nie czując oporu z mojej strony, sensei nabierał śmiałości. Napierał na mnie coraz bardziej, pewnie poruszając ustami i językiem, który szybko znalazł się w moich ustach. Pod jego naporem, zacząłem się przechylać do tylu. By odzyskać równowagę, objąłem szyję mężczyzny, jakby to miałoby pomóc mi nie zatonąć w wszechogarniającej rozkoszy.
Upadliśmy obaj na kanapę, wciąż zakleszczeni w pocałunku. By zrobić nam miejsce, sensei zrzucił z niej poduszki i przesunął mnie na jej środek. Objął mnie mocno w pasie, by podczas głębokiego pocałunku, nasze ciała ocierały się o siebie.
- Hah... w porządku? - Zapytał, puszczając moje usta. Wydawał się spokojny, chociaż widziałem roziskrzone oczy i lekki rumieniec na policzkach. Pokiwałem głową. - Nie za szybko? To dopiero twój drugi raz. Chcesz wina, albo...
- Nie - Szepnąłem i sam zaskoczony swoją śmiałością, sam go pocałowałem. To było więcej, niż mógłbym ująć w jakichkolwiek słowach. Pocałunek rozbudził na nowo ukryte wcześniej żądze, uśpione od czasu naszego pierwszego razu.
Czułem, jak jego dłonie wsuwają się pod moją koszulkę. Chudymi palcami posuwał się coraz wyżej, powodując, u mnie drżenie i skurcze mięśni. Jęknąłem w usta senseia, gdy delikatnie zaczął drażnić moje sutki. Ścisnął je i zaczął delikatnie pocierać. By całkowicie nie pokładać się na mnie, podniósł się na kolana. Po chwili zawahania nogą zaczął pocierać przez spodnie moje krocze.
Chciałem więcej. Ogień rozprzestrzenił się po całym moim ciele i prawie przysłaniał wstyd, gdy uświadomiłem sobie, że lada chwila będę uprawiał seks.
- Wszystko w porządku? - Wydyszał, puszczając moje usta, ale nie dawał wytchnąć ani pieszczonym sutkom, ani męskości, wciąż pocieranej przez jego kolano. Oddychając szybko przez otwarte usta, ledwo mogłem skupić myśli na zadanym pytaniu. Zamiast odpowiedzieć, pokiwałem głową.
- Heh... cudnie wyglądasz. Lubię tę twoją minę.
- Gh... n-nie mów takich rzeczy, ah! - Odchyliłem się do tyłu, otumaniony kolejną falą rozkoszy.
- Cholera... - Z przymkniętych powiek patrzyłem, jak sensei nerwowo rozgląda się po pokoju. Rzucił mi jeszcze jedno spojrzenie i skrzywił się lekko.
- C-coś nie tak?
- Nie, muszę po coś skoczyć. Chyba zacznę rozstawiać rzeczy po całym domu. Daj mi dziesięć sekund. Możesz zdjąć w tym czasie spodnie - Poprawił szybko włosy i wstał z kanapy. Odwróciłem wzrok, by nie widzieć aż nazbyt widocznej nabrzmiałości w jego spodniach. Zresztą, spodziewałem się, że sam byłem w podobnym stanie. W normalnych okolicznościach nigdy nie spełniłbym jego prośby. Ale każda sekunda oczekiwania sprawiała mi ból. Drżącymi z podniecenia rękoma rozpiąłem guzik i szarpnąłem zamek. Zsunąłem spodnie do kolan, gdy sensei wrócił, trzymając w dłoni buteleczkę i prezerwatywę.
- Już jestem - Pomógł mi szybko ze spodniami, które odrzucił gdzieś na ziemię. - Już dobrze, rozluźnij się - Zaczął mówić tym niskim, głębokim głosem, całując mnie od łydek coraz wyżej i wyżej. Przełknąłem ślinę, cały drżąc z niecierpliwości, gdy ciepłe usta przejeżdżały po mojej skórze, całowały wewnętrzną część kolan, pieściły uda, aż głowa senseia znalazła się między moimi nogami. Przez materiał bokserek poczułem jego język, powodujący u mnie kolejne fale rozkoszy.
- Ah! S-sensei... - Nerwowo zaciskałem i rozluźniałem dłonie. Żałowałem, że nie przenieśliśmy się do łóżka, gdzie podniecenie mógłbym chociażby wyładować na pościeli.
- Wszystko dobrze, rozluźnij się.... - Powoli zsunął ze mnie bokserki, pozostawiając mnie całkiem nagiego, podnieconego i całkowicie zdanego na jego łaskę. Obciągnąłem koszulkę, chcąc chociaż minimalnie się zakryć, chociaż wiedziałem, że lada chwila będę już całkowicie obnażony, zawstydzony i pozbawiony jakiegokolwiek poczucia komfortu. - Możesz się odwrócić na kolana? Zrobimy to na pieska - Podniósł się, zrzucając z siebie koszulę, która wylądowała obok moich spodni i bokserek. Nie mogąc złapać oddechu, nie miałem pojęcia, jak utrzymam się na kolanach.
- T-tak jest dobrze... - Wyszeptałem, wciąż starając się ukryć nabrzmiałą męskość za pomocą koszuli.
- Miałem cię uczyć. Nauka pozycji to podstawowa rzecz, której musisz się nauczyć - Mimo szybkiego oddechu i aż zbyt widocznego podniecenia, sensei zachował całkowity spokój. Wziął buteleczkę i powoli, w naprawdę podniecający sposób, zaczął wylewać jej zawartość na wyciągniętą dłoń. - Pospiesz się, bo nie zaczniemy do jutra. Chyba, że chcesz poczekać trochę. Dzięki temu będziemy jeszcze bardziej podnieceni. Ale nie obiecuję, że będę mógł się wtedy powstrzymać
Szarmancki, figlarny uśmiech sprawił, że moje ciało znowu zapłonęło. Jęknąłem i przewróciłem się na bok. Nie sądziłem, że będzie to tak żenujące. Prawie, jakbym sam zachęcał senseia, żebyśmy uprawiali seks.
Ledwo się podniosłem na drżących nogach i zamknąłem oczy. Miałem żałosne wrażenie, że jeżeli ja nie będę nic widzieć, to sensei tak samo.
- Jesteś przeuroczy, wiesz? - Szepnął, pochylając się nad moim uchem.
W tej samej chwili jego mokre, zimne palce wsunęły się we mnie. Jęknąłem z bólu, cały się spinając.
- Jest dobrze, rozluźnij się.
- T-to... żenujące... - wydyszałem, walcząc sam ze sobą, gdy palec mężczyzny wsuwał się i wysuwał ze mnie. Miałem wrażenie, że trwało to dużo krócej niż za pierwszym razem, gdy dotarł drugi palec, a potem trzeci.
- Sam wybrałeś tę pozycję, pamiętasz? - Nawet w jego głosie słyszałem, jak bardzo jest rozbawiony. Powstrzymał się od śmiechu, ale ton którym mówił sprawiał, że aż widziałem jego uśmiech. Chwycił mnie mocno za biodra i uniósł je w górę, a ja marzyłem już tylko o tym, by nie czuć tego paraliżującego wstydu.
- W-wtedy... to nie było aż tak żenujące.
- Cóż... mamy robić gorsze rzeczy, pamiętasz? Seks nie jest jeszcze czymś aż tak złym. Gotowy? - Szepnął, całując mnie w kark.
Jego palce opuściły moje wnętrze, więc szykowałem się już na najgorsze. Czułem, jak mój penis drga z pożądani. Jak coś takiego mogło być tak podniecające?
- N-nie wiem...
- Weź głęboki wdech i się rozluźnij.
- Gah! - Krzyknąłem, odchylając głowę do tyłu, gdy sensei wszedł we mnie, rozciągając spięte mięśnie. Bolało... próbowałem się rozluźnić, ale to, że raz to już robiłem, wcale nie pomogło. Spuściłem głowę, łapiąc szybkie, nerwowe oddechy.
- Oddychaj głęboko, spokojnie. Będę poruszał się powoli. Spokojnie, spróbuj się zrelaksować - Szeptał, wchodząc we mnie coraz głębiej. Czułem, jak drży z podekscytowania, jak mocno zaciska dłonie na moich biodrach, czułem jego nerwowy oddech na moim karku. Świadomość tego, jak bardzo sensei jest podniecony bynajmniej mi nie pomagała. Wręcz przeciwnie. Czułem, że jeżeli szybko się nie rozluźnię, to obaj będziemy cierpieć.
- Jest... okey... - Wydyszałem, starając się odzyskać spokój.
Sensei zaczął powoli się poruszał, wchodząc i wychodząc ze mnie. Nie umiałem tego uzasadnić, ale czułem, że dla niego to za mało. Zaciskał dłonie na moich biodrach tak mocno, że to aż prawie bolało. Czas mijał boleśnie wolno, a każde pchnięcie sprawiało mi coraz mniej bólu. Szybko w ogóle przestałem zwracać uwagę na cokolwiek. Nagle każdy ruch sprawiał, że traciłem zmysły, nie mogłem złapać tchu, a z oczu popłynęły mi łzy rozkoszy.
- Ah! S-sensei! J-ja! Za... za dużo...
- Jesteś taki śliczny - Wyszeptał, popychając mnie coraz szybciej i mocniej. - I taki przyjemny.
- P-przestań! Nie chcę tego słuchać! Ah!
Jedna z dłoni zaciśniętych na moich biodrach nagle zniknęła. Wplótł ją w moje włosy i lekko ścisnął. Zagryzłem dolną wargę, posłusznie odchylając głowę do tyłu.
- Boli?
Bolało. Musiałem wygiąć się do tyłu, a i tak czułem, jak sensei ciągnie mnie za włosy. Mimo to, w jakiś dziwny sposób było to całkiem podniecające.
- Trochę... ale... nie przerywaj... - Wydyszałem. Nie mogłem uwierzyć w to, że mówię takie rzeczy, ale rozpalająca mnie rozkosz sprawiła, że w ogóle nie mogłem się na niczym skupić. Nawet ogarniający mnie wstyd nie był aż tak paraliżujący, jak powinien.
Wszystko mnie przytłaczało, ruchy senseia, mocne i głębokie, jego dłoń, ściskająca moje biodro, szarpanie za włosy, te wszystkie dziwne odgłosy wypełniające pokój. Dlaczego bycie uległym wobec faceta, tak niesamowicie mnie podniecało?
- S-sensei! Ja... nie mogę już... - Wyjęczałem. Byłem już na skraju rozkoszy i wiedziałem, że długo nie wytrzymam w takim stanie.
- Jeszcze chwilę... - Ledwo mogłem myśleć. Resztkami świadomości, nie przytłoczonymi przez rozkosz i podniecenie, starałem się powstrzymać od dojścia. Trwało to chwilę. Nie umiałem powstrzymać się, gdy niemal każdym kawałkiem mojego ciała, odczuwałem tak paraliżującą rozkosz.
- J-ja nie...
Po całym ciele przeszedł mi lodowaty dreszcz rozkoszy. Wygiąłem się jeszcze bardziej, krzywiąc się w ekstazie, dochodząc. Wykończony nie byłem w stanie opierać się już na łokciach i opadłem, przyklejając się klatką piersiową do kanapy. Sensei nie zwolnił jednak, poruszając się wciąż w tym samym tempie jeszcze kilka minut, przytrzymując moje biodra w górze. Nagle coś ciepłego rozlało się we mnie.
Zatrzymaliśmy się, oboje dysząc ciężko po dość intensywnym stosunku. Teraz czułem się źle, gdy trwałem tak, z tułowiem przyklejonym do lepiących się poduszek, uniesionymi biodrami i senseiem, opartym o mnie i pochylonym do przodu. Dyszeliśmy, leżąc w tak żałosnej pozycji, aż sensei nie wysunął się ze mnie.
- W porządku? - Jego głos lekko drżał, ale próbował mówić z opanowaniem. Z ulgą przyjąłem, gdy w końcu puścił moje biodra i mogłem położyć się całkowicie na kanapie.
- ...hah... hah... tak, w porządku...
Byłem zmęczony. Każdy mięsień mojego ciała drgał nerwowo, skrajnie wykończony.
To było dziwne. Czułem jednocześnie obrzydzenie, osłabienie i niezwykłą energię. Odzyskując nieco świadomość, zacząłem rozglądać się za koszulą i spodniami. Nie musiałem. Na ramionach poczułem miękki, ciepły koc, który zakrył moją nagość. Obejrzałem się przez ramię. Sensei pochylił się nade mną i czule wpił w moje usta. Gdy ścisnąłem mocniej koc, odwrócił mnie na plecy. Przyjemny ciężar mężczyzny przygniótł mnie do kanapy.
- To było wspaniałe - Powiedział z czułym uśmiechem, obserwując mnie z góry. Kosmyki włosów opadały mu na twarz, dodając mu niezrozumiałego uroku. Chciałem uciec spojrzeniem od jego oczu, ale gdy tylko je opuściłem, zauważyłem lśniącą od potu, nagą klatę mężczyzny.
- N-nie mów tego... - Odwróciłem wzrok. Nie chciałem patrzeć dalej na senseia z obawy, że zauważy w jak okropnym i cudownym jestem stanie.
- Jeszcze kilka razy i będziemy mogli przejść do innych zajęć - Zaśmiał się, całując mnie w policzek.
Wiedziałem, że nie powinienem pytać. Ale przeszedłem już wystarczająco dużo, by mieć minimalnie więcej odwagi.
- Too... co będziemy potem robić?
Sensei zniżył się i wtulił w moją pierś. Czułem, jak oddycha powoli i spokojnie, widocznie odreagowując wcześniejszy numerek.
- Cóż... skoro masz już swoje słowo bezpieczeństwa, to następnym razem omówimy teorię kolejnych lekcji... a na razie rozluźnij się nieco - Mruknął, przytulając mnie mocniej. Zamknąłem oczy, chcąc odreagować chwilę.
Nawet nie zauważyłem, kiedy w końcu zasnąłem.

______________________________
fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje

sobota, 6 października 2018

Lekcja życia XLV - lekcja romantyczności


Cały ranek nie mogłem się skupić. Pakowałem się chyba z dziesięć razy, by się upewnić, że wszystko mam. Rodziców znowu miało nie być, więc zdecydowałem się od senseia pojechać prosto do szkoły... o ile oczywiście mi na to pozwoli.
Wziąłem więc książki, piżamę, ubrania na zmianę i kilka potrzebnych rzeczy. Zjadłem śniadanie, zebrałem się i wziąłem prysznic, ale wciąż było przeraźliwie wcześnie, a chociaż każdą chwilę przeznaczałem na myślenie o mojej pracy domowej, nie mogłem wymyślić absolutnie nic.
Była dwunasta, miałem jakieś pół godziny do wyjścia i absolutnie nic do roboty. W końcu spojrzałem na mój rysunek, leżący na biurku. Skoro i tak nie miałem co robić, równie dobrze mogłem go skończyć.
Usiadłem przy biurku. Na kartce miałem dwie postacie odwrócone do mnie tyłem, przypominające dwuwymiarowe cienie i coś, na czym siedziały. Początkowo chciałem zrobić z tego pomost, ale kompletnie nie umiałem stworzyć odpowiednich proporcji, więc narysowałem pod nimi coś na wzór półkola. Ostatecznie zauważyłem, że przypomina to urwisko, na którym byliśmy na samym początku z senseiem. Uśmiechnąłem się do siebie na to wspomnienie. Nawet nie wiedziałem wtedy, że skończymy... w taki sposób. Wtedy po prostu cieszyłem się chwilą. Urwiskiem, bliskością senseia i...
I...
Ołówek zatrzymał się nagle na niebie nad głowami średnio narysowanych postaci. Wzrok przeniosłem na zegar i dotarło do mnie, że minęło więcej czasu, niż bym chciał. Wspomnienia całkowicie mnie pochłonęły i nie zdałem sobie sprawy, że już kilka minut temu powinienem się zbierać.
Zerwałem się z krzesła, łapiąc po drodze plecak i wypadłem z pokoju. Przebiegłem obok Pai, uśmiechając się z ulgą. Pewnie nie rozumiała tego uśmiechu, ale nie miałem czasu o tym myśleć. Zbiegłem szybko po schodach i pobiegłem w stronę dworu, a potem skutera. Z trudem się opanowałem na tyle, by przestrzegać zasad ruchu drogowego i nie wpaść pod żaden samochód.
Na miejscu pobiegłem w stronę mieszkania senseia, pokonując po dwa schodki na raz. Docierając na właściwe piętro, zacząłem od razu pukać do drzwi.
- Idę, idę! Hej, ale jesteś zdyszany. Nie musiałeś się tak śpieszyć, masz jeszcze kilka minut do...
- Gwiazdy! - Powiedziałem, łapiąc ciężko oddech i spojrzałem na senseia, oczekując wyrazu aprobaty na jego twarzy. Zamiast tego zobaczyłem, jak jego oczy się otwierają szerzej, wpatrując we mnie z lekkim zaskoczeniem.
- Co? - Zapytał, nie kryjąc zaskoczenia. Po chwili znowu się uśmiechnął, przepuszczając mnie w drzwiach. - Wejdź proszę.
- Moja praca domowa - Wyjaśniłem z entuzjazmem, wchodząc do środka. Nagle poczułem się trochę głupio. Wcześniej "gwiazdy" wydawały mi się idealne, ale w tej chwili poczułem, że... może tak naprawdę nie? Pomijając fakt, że mogłem zacząć od wyjaśnienia, o co chodzi, niż na wstępnie krzyczeć jakieś dziwne słowa. 
- To jeszcze raz - Sensei zamknął za mną drzwi i odwrócił w moją stronę. - Jakie gwiazdy?
Spuściłem głowę i splotłem dłonie za plecami.
- Noo... myślałem nad moją pracą domowa i... przypomniało mi się, jak byliśmy nad tamtym kanionem i... było tam tyle gwiazd, więc pomyślałem, że to odnosi się do nas i w ogóle...
- Gwiazdy mówisz? - Sensei zastanowił się na chwilę. - Brzmi świetnie - Jego uśmiech roztopił moje serce i znowu poczułem spokój.
- Serio?
- Mhmm... nie spodziewałem się czegoś takiego. Ale podoba mi się. Będziemy mogli to wypróbować - Wyszeptał do mojego ucha, a ja poczułem kolejną falę zażenowania.
- P-perwers! Nie mów takich rzeczy - Prychnąłem.
- W końcu jestem twoim nauczycielem. Moim obowiązkiem jest nauczanie cię. Tak długo, jak tego zechcesz - Dodał szybko. - Po wielkości plecaka widzę, że planujesz zostać na noc. Możesz go rzucić na ziemię gdzieś w sypialni. Jesteś głodny? Pewnie niedawno jadłeś śniadanie, ale jeżeli chcesz mam trochę owoców. Niestety nie truskawek, ale mam winogrona. Nimi też się fajnie karmi - Mówił nieprzerwanie, biorąc ode mnie plecak, chociaż sam miałem go odłożyć, i odkładając na ziemię. Od razu się potem skierował do kuchni, by tam nałożyć kiść winogron do miski i postawić ją na stole w jadalni.
- To opowiadaj, co tam u ciebie - Podsunął do mnie miskę i usiadł na krześle obok. Ciężko mi było przyznać do tego przed sobą samym, ale im więcej czasu spędzałem z senseiem, tym bardziej za nim tęskniłem, gdy się nie widzieliśmy.
- Cóż... jak raz nie zdarzyło się za bardzo nic złego...
- Jak poszła randka? - O mało co nie zakrztusiłem się, słysząc tak swobodne pytanie. Przełknąłem owoc i spojrzałem na senseia.
- Jaka randka? To nie była randka, byłem tam z facetem - znaczący uśmiech dawał mi jednoznacznie znać, że dla senseia w niczym to nie przeszkadza. - Uch... no dobra, nie ustaliliśmy, że to randka, więc to chyba nie była randka, co?
- No wiesz, właściwie ciężko określić różnicę między randką a zwykłym spotkaniem. Zwłaszcza, że w obecnych czasach ludzie rzadko kiedy zastanawiają się, co jest randką, a co nie. Chyba, że poszliście do łóżka, albo się całowaliście, to wtedy dość jednoznacznie określa, że jest to randka - Zaśmiał się krótko.
Byłem niemalże przekonany, że żartuje, aczkolwiek wyrzuty sumienia dotarły do mnie szybciej, niż zdrowy rozsądek, rozlewając dowód winy na moich policzkach, niczym zalegający na nich rumieniec. Chciałem odwrócić głowę, ukryć się przed senseiem, nim wszystko wyczyta z mojej twarzy, ale było już za późno. Widziałem, jak jednym spojrzeniem na mnie już wie wszystko, co tylko mógłbym powiedzieć. Otworzył szerzej oczy i uśmiech na chwilę zszedł z jego ust. Nagle poczułem przemożną chęć wytłumaczenie się z tego jednego pocałunku.
- Żartujesz... - Przysunął się bliżej, a szok na jego twarzy mieszał się z czymś, czego za nic nie mogłem określić. Równie dobrze mogła to być duma, czy radość, jak i... nie odważyłem się dopuścić do siebie myśli, że to może jest zazdrość. - Poszliście do łóżka?
- Co? Nie, oczywiście, że nie! - Zaprzeczyłem natychmiast, nerwowo wymachując rękoma. - Nie poszliśmy do łóżka, nic z tych rzeczy. On tylko mnie pocałował, jak byliśmy w chińskiej restauracji, ale słowo, że tego nie chciałem. Usiadł obok mnie i tak nagle mnie pocałował, bez żadnego ostrzeżenia, ani niczego w tym rodzaju. Natychmiast go odepchnąłem i zacząłem tłumaczyć, że ja nie z tych, ale on był przekonany,że jestem gejem i w ogóle był zdziwiony, że nie kręcą mnie faceci. A mnie naprawdę nie kręcą faceci, zresztą, wiesz o tym, jesteś jedynym facetem, z którym cokolwiek mnie łączyło, ale to nie tak, że Kuro mi się podoba, czy coś, kompletnie nie. Gdyby mnie zapytał, to bym mu powiedział, że nie wolno mu mnie całować, ale on nawet nie zapytał, ani nic w tym rodzaju, od razu mnie pocałował. Nawet nie spodziewałem się, że to jest randka. Znaczy nie wiem, jak powinna wyglądać randka, ale i tak miałem wrażenie, że to tylko spotkanie znajomych. O rety, nawet nie wiedziałem, że on jest homo. Nawet nie tyle, że bi, tylko homo, a on w ogóle na takiego nie wygląda i...
- Sashi, Sashi, Sashi... - Przerwał mi nagle sensei, kładąc mi ręce na ramionach. Dopiero teraz przerwałem słowotok, łapiąc szybko oddech. - Spokojnie, weź głęboki wdech. I tak nie zrozumiałem większości słów, które wypowiedziałeś. Teraz po prostu kiwaj głową na tak i kręć na nie, dobra? To on cię pocałował, tak? - Pokiwałem gwałtownie głową. - I ty nie chciałeś, żeby cię całował, tak? - Ponownie pokiwałem głową.
- Ja nie...
- Ćśśś... nic nie mów. Po pierwsze, nic takiego się nie stało. A po drugie i najważniejsze, przecież nie musisz mi się tłumaczyć - Uśmiechnął się łagodnie, a ja poczułem, jak wielki kamień spada mi z serca. Z drugiej strony, poczułem lekki zawód, bo gdzieś w podświadomości liczyłem na to, że może będzie lekko zazdrosny. - Posłuchaj. Nawet gdybyś był w związku z kimkolwiek, to ta osoba nie ma prawa mieć do ciebie pretensji, że ktoś coś zrobił bez twojej woli.
- Ale... sam zgodziłem się na to spotkanie i...
- To nie twoja wina. Skąd mogłeś wiedzieć, że uważa to za randkę? Bardzo ciężko stwierdzić coś takiego. Szczególnie, że byłeś przekonany, że ten chłopak nie jest zainteresowany innymi chłopakami.
- ...nie jesteś zły?
Wyraz zaskoczenia, lekki uśmiech i pełne niezrozumienia oczy, były naprawdę urocze, ale serce biło mi zbyt szybko, żebym mógł się nad tym zastanowić.
- N-nie, jestem - Powiedział w końcu. - Bardziej się martwię. Wiesz, takie rzeczy mogą sprawić, że będziesz miał traumę, czy coś... z tobą wszystko w porządku?
- T-tak... - Słowa senseia sprawiły, że niebezpiecznie szybko bijące serce w końcu się uspokoiło. - Mi nic nie jest... Kuro źle mnie zrozumiał i... to było trochę upokarzające, bo nie wyglądam na geja, ani nic w tym rodzaju, a on był o tym święcie przekonany. Czy ja ci wyglądam na geja?
- Widzę, że spędzanie czasu ze mną dobrze na ciebie wpływa - Zaśmiał się nagle sensei, opierając ręce na moich kolanach. - Przestajesz potrzebować towarzystwa do prowadzania rozmowy, tak trzymaj.
- ...czy ty zmieniasz temat? - Zapytałem nagle, pchnięty dziwnym przeczuciem, że sensei za wszelką cenę próbuje nie odpowiedzieć na to pytanie. - Chwila... sam myślałeś, że lubię facetów... czy ja wyglądam na geja?
- A co powiesz na miskę lodów? - Zapytał, wstając z krzesła i poszedł do kuchni.
- Czyli wyglądam na geja? - Podbiegłem do kuchni, gdzie mężczyzna całkowicie unikał mojego wzroku,  nakładając coraz większą porcję lodów do dwóch misek. - Sensei!
- No dobra - Westchnął, odkładając łyżkę. Odwrócił się i oparł nonszalancko o blat. - Wyglądasz na geja, albo chociaż na bi.
- Ale... dlaczego?
- Sam nie wiem. Pewnie przez tę drobną posturę. Spokojnie, wyrośniesz z tego... prawdopodobnie.
- No nie wierzę...
- Nie przejmuj się tym, Sashi - Posłał mi szeroki uśmiech, wciskając mi do rąk miskę pełną lodów czekoladowych. - Jak dla mnie jesteś całkiem uroczy, taki... cóż... taki jak ty.
- ...dzięki... - Prychnąłem, bawiąc się lodami, by nieco je rozpuścić, nim zacznę jeść.
- Bez przesady, to nie jest tragedia. Jak dla mnie to duży plus, że tak wyglądasz.
- Ciekawe, jak ty byś się poczuł, jakbyś usłyszał, że nie jesteś męski...
- Wcale nie powiedziałem, że... znaczy wiesz, nie ma nic złego w trochę bardziej... zniewieściałym wyglądzie, wiesz? Mi się podobasz taki, jaki jesteś - Widząc moją naburmuszoną minę, sensei wziął krzesło i usiadł tuż przy mnie, stykając się ze mną kolanami. Tym usilniej wbiłem dłoń w miskę lodów, by nie dać się udobruchać jego kolejnym spojrzeniem.
Poczułem dłoń opartą na udzie. Nie zdążyłem się nawet odwrócić, gdy tuż przy uchu poczułem gorący oddech, pieszczący moją skórę.
- ...może chcesz, żebym ci to udowodnił?
- Sensei! - Odwróciłem głowę, by spojrzeć na mężczyznę z oburzeniem i odsunąłem się pod samą ścianę.
- Cóż miałem zrobić? Wydawałeś się oburzony, a najlepszym sposobem na kłótnie jest dobry seks.
- Cz-czy mógłbyś przestać? - Znowu wbiłem wzrok w miskę i włożyłem łyżeczkę lodów do ust.
- Mógłbym. Ale jesteś taki słodki, że ciężko mi się jest powstrzymać. Lubię patrzeć, jak się peszysz. Ale jeżeli nie będziesz się oburzał, mogę... odrobinę przystopować z perwersją - Oznajmił, wracając na swoje krzesło.
- Dupek... nienawidzę cię.
- I wzajemnie. A co z tym całym Kuro?
- ...mamy się przyjaźnić. To nie jest zła decyzja, prawda?
- Mi się wydaje, że to dobry pomysł. Niestety, ludzie często po czymś takim zrywają kontakt. A szkoda. Związek, czy uczucia nie powinny być czymś, co niszczy relacje... wręcz przeciwnie, powinny je wzmacniać. A tymczasem nieudany związek,czy nieodwzajemnione uczucie często są końcem czegoś, co mogłoby być naprawdę piękną relacją.
Sensei westchnął ciężko, a w jego oczach zobaczyłem znowu ten dziwny, głęboko skrywany smutek, gdy w zamyśleniu bawił się lodami.
- ...miałeś tak kiedyś?
Sensei potrząsnął głową, wyrywając się z zamyślenia.
- Ale się zrobiło smutno, co? - Znowu uśmiechnął się tym swoim rozbrajającym uśmiechem. - Cieszę się, że wszystko się wyjaśniło. Następnym razem możemy przerobić lekcję o nazwie: "Jak poznać, czy jesteś na randce i czy druga osoba na ciebie leci" - Powiedział z uśmiechem, unosząc palec wskazujący w górę. - Chyba, że chcesz pogadać o tym już teraz.
- Umm... nie wiem, chyba mam dość gadania o tym. Wiesz... - Usiadłem po turecku na krześle, biorąc kolejną łyżkę lodów. - Chciałem na chwilę zapomnieć o wszystkim i... po prostu posiedzieć z tobą.
- O rety, ale to było słodkie.
- N-nie nabijaj się teraz ze mnie...
- Nie nabijam, to naprawdę było słodkie. Aż miałbym wyrzuty, gdybym zaciągnął cię teraz do łóżka - Ponownie się zaśmiał, wprawiając mnie w zażenowanie.
- ...jesteś okropny. Tylko jedno ci w głowie.
- Jestem facetem. To oczywiste, że tylko jedno mi w głowie - Wzruszył ramionami. - I tak nie jestem aż taki zły, wiesz? Ze mną do liceum chodził jeden chłopak. Super facet, inteligentny, zabawny, szczupły i wysoki, chciał zostać psychologiem, więc doskonale znał się na ludziach. No i był przystojny jak cholera, sam na niego leciałem.
- Sensei...
- Tak, tak, wróćmy do tematu. Niestety gość był hetero. Niestety dla mnie, bo on chyba nie narzekał. A miał powodzenie. I miał też wiele zwykłych koleżanek, w tym jednego aseksa.
- Aseksa? - Otworzyłem szerzej oczy. - W sensie, że...
- Osoby, które nie są zainteresowane seksualnie nikim, ani niczym. Po prostu nie odczuwają pociągu. Ale mogą się zakochiwać. W każdym razie Mick, ten gość, miał ogromne powodzenie. No i jedna jego koleżanka była właśnie aseksualna. Co prawda Mick zawsze nam mówił, że to nie jest aseksualizm, tylko... kurcze, on miał na to jakieś fajne określenie. Ale chodziło o to, że dziewczyna była w jakiś sposób ograniczona i zwyczajnie brzydziła się dotyku. Nie umiała się do niego przekonać. Jej ciało było tak niewinne, jak... cóż, jak nikogo, kogo znam. Niepoprawna romantyczka, marzyła o tym, żeby pierwszy pocałunek zaliczyć przy zachodzie słońca... i pomyśleć, że taki niewinny aseks oddał swoje serce Mickowi... on uwielbiał spędzać z dziewczynami jedną noc, szybko się zakochiwał, ale jeszcze szybciej odkochiwał. Nie... to nie był facet do związków.
- I co z tą dziewczyną? - Musiałem przyznać, że historia senseia naprawdę mnie zaciekawiła. Brzmiało to trochę jak inna wersja Romea i Julii, ale zamiast rozdzieleni przez rodzinę i jej wymagania, tę dwójkę dzieliła ich własna seksualność. - ...to jakby dzielił ich mur z ich własnych ograniczeń?
- ...trochę tak - sensei smutno pokiwał głową.
- I co? Pewie Mick się nigdy nie dowiedział, co?
- Oj, dowiedział się. I to dość szybko. Dziewczyna sama mu powiedziała.
- Żartujesz...
- Nie. Wszyscy byliśmy w szoku, że się na to odważyła. Wiesz, ona nigdy nikogo nie miała, a trzymanie się z facetem za rękę to był dla niej już szok. A jednak... wyznała swoje uczucia komuś, komu zależy na ciele, które dla niej było niemalże tematem tabu. Straszne, co?
- Trochę... ale chyba Mick powinien dać jej szansę, co?
- Możliwe... kto wie. Przez długi czas się zastanawiał. Chyba wtedy byli bliżej, przynajmniej tak mówili ich wspólni znajomi. Podobno już zachowywali się częściowo jak para. A potem nagle on stwierdził, że nigdy nie mógłby się związać z kimś takim jak ona, bo jest aseksem - Obojętne wzruszenie ramion było trochę jak wyrok śmierci, ostatecznie kończący tę tragiczną historię miłosną.
- Serio? I tak to się skończyło? Po prostu.
- No wiesz, ona mówiła, że się może zmienić, że Mick może jej wszystko pokazać, a ona się nauczy być hetero... ale swoją drogą, Mick zawsze był dupkiem. Nie chciał na nią czekać i był zbyt niecierpliwy, by wszystkiego ją uczyć od nowa. Niby mieli zostać przyjaciółmi, ale nie wiem, jak się to dalej potoczyło. Nie kumplowałem się z nimi jakoś bardzo, a po tej akcji plotki o nich ucichły. Zabiorę naczynia - Wziął dwie puste miski i odniósł je do zlewu, pozostawiając mnie zaskoczonego i z lekkim ściskiem w sercu.
- To smutne... Mógłby jej dać szansę. Może mówiła prawdę z tym, że stałaby się hetero?
- Może... pytanie, czy byłaby w stanie to zrobić. Może tylko bardziej by ją skrzywdził, gdyby ona się nastawiła na związek romantyczny, a on nie byłby w stanie tego zaakceptować? Zresztą, to było lata temu, czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
- Nie wiem, to jest trochę smutne... skąd znasz tę historię?
- Wiesz, wychowałem się w dość małym miasteczku. Wszyscy się tam znali, więc plotki szybko się rozchodziło. Wystarczyło, że kojarzyłem Micka, a dowiedzenie się całej reszty było banalne, właściwie nawet nie musiałem próbować. To była sensacja, że w wiosce takiej jak moja jest ktoś, kto jest orientacji innej niż hetero. Wszyscy tym żyli przez całe miesiące, gdy wyszło na jaw. Więc później taka akcja też stała się głośna. 
- Brzmi strasznie. Nie chciałbym żyć w miejscu, gdzie każdy wiedziałby o mnie wszystko.
- Prawda?
- To... pewnie jak wyszło, że lubisz facetów, to też była sensacja?
Na jego twarzy pojawił się kiepsko skrywany pod uśmiechem żal. Zamknął oczy, nie chcąc pozwolić mi dostrzec w nich zawodu i niepewności.
- Tak - Powiedział krótko, a ja tym bardziej poczułem, że nie powinienem o to pytać. - Dlatego wybrałem większe miasto. Tutaj spokojnie mogę obracać mojego ucznia i nikt nie będzie chciał mnie za to spalić na stosie - Wzruszył ramionami. - Więc widzisz? Wcale nie jestem aż taki zły. Ja byłem dość cierpliwy, by nauczyć cię wszystkiego krok po kroku.
- ...szkoda mi tej dziewczyny. Bo... to nie fair, gdy nie dostajesz szansy tylko dlatego, że nie spełniasz wszystkich oczekiwań drugiej osoby... przecież nikt nie jest idealny.
- Prawda? Ale cóż, życie jest okrutne. Szkoda, że nasz biedny aseks nie dostał swojej szansy, ale ciężko obwiniać chłopaka o to, że nie chciał dobrowolnie zrezygnować z seksu. Hej, nie dołuj się, Sashi - Położył dłoń na moim policzku i podniósł twarz, by spojrzeć mi w oczy. - Na każdego czeka druga połówka. Jeżeli osoba, którą kochasz, nie umie tego docenić, to znaczy, że to nie jest to osoba, na którą czekasz. A ta, która jest tobie przeznaczona... kto wie, może cierpi w tej samej chwili na złamane serce.
- Nie wiem... to musi boleć i tak...
- Dwa złamane serca mogą idealnie się uzupełniać, nie sądzisz? Nie dołuj się, z tą dziewczyną na pewno wszystko w porządku. Kogoś na pewno sobie znalazła. Swoją drogą, byłeś zaskoczony, gdy powiedziałem o aseksie, prawda? - W zamyśleniu pokiwałem głową. - No, to widzę, że to świetna okazja, żeby omówić różne romantyczności i seksualności. Wiesz, że może podniecać cię jedna płeć, a jednocześnie możesz się zakochać w kimś z innej płci? To się nazywa romantyczność. Moja koleżanka była aseksualna, ale heteroromantyczna... chyba. No, to seksualności jest więcej. Chodźmy na kanapę.
Ciężko mi było się skupić, wciąż wspominając historię senseia. Dlaczego życie było tak niesprawiedliwe? Każdy powinien dostać szansę na miłość. Próbowałem jednak oderwać myśli od tej historii i słuchałem tego, jak sensei opisuje różne, coraz bardziej wymyślne romantyczności i seksualności, o których w sporej części nawet nie miałem pojęcia, jak aromantyczność, czy demiseksualność.
Podczas tej lekcji, jedyne co mi pozostało w głowie, gdy słuchałem głosu mężczyzny, patrzyłem na gwiazdy w jego oczach, gdy opowiadał o czymś, co widocznie go interesowało, obserwowałem, jak się tym wszystkim ekscytuje, to jedyne o czym byłem w stanie myśleć, to jedno zdanie, jak na złość wypowiedziane właśnie przez osobę, o której najmniej chciałem myśleć.
"Zastanów się, czego naprawdę chcesz".
______________________________
fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje