niedziela, 28 maja 2017

Lekcja życia XXXIII - Lekcja kumulowania problemów

- I jak? - Zapytał sensei. Odwróciłem wzrok, kiedy wyciągał białą od spermy dłoń z moich spodni. Słyszałem tylko charakterystyczne szuranie chusteczki wyciąganej z pudełka, ale nawet nie miałem odwagi, by się odwrócić.
- Okropnie... - Szepnąłem. Byłem okropnie zażenowany i skrępowany. Wyciągnąłem sam dłoń ze spodni. Cała była w białej wydzielinie, tak samo jak moje bokserki i spodnie.
- No cóż, przynajmniej teraz nie będziesz miał problemu, jak nagle się podniecisz. Przygotowując się do zajęć, czy czegoś w tym rodzaju - Zaśmiał się krótko i pocałował mnie w policzek. W brudną dłoń wcisnął mi chusteczkę, a sam wstał z łóżka. Wytarłem rękę z białej wydzieliny, a potem powoli wsunąłem ją do spodni, by zetrzeć ślady niedawnego spełnienia. Po chwili za sobą poczułem wchodzącego na łóżko senseia. Próbowałem nawet nie myśleć, jak okropnie to wygląda.
- Może chcesz się umyć? - Zapytał spokojnie. Jego głos zawsze był spokojny. Nawet jeżeli właśnie skończył mnie dotykać. - Znalazłem jakieś szorty, możesz je założyć i przepłukać swoje spodnie. Dotrzesz sam do łazienki?
- Dotrę... dzięki- Z lekkim niesmakiem naciągnąłem na siebie mokre spodnie. Ostrożnie wstałem z łóżka. Nogi trochę mi drżały, ale nie na tyle, żebym miał problem z chodzeniem. Sensei tylko odprowadził mnie wzrokiem. Wziąłem krótki, zimny prysznic. Nie tylko chciałem spłukać z siebie ślady niedawnej rozkoszy, ale przy okazji trochę ochłonąć. Jakim cudem facet tak łatwo doprowadzał mnie do takiego stanu?
Odwrociłem się szybko w stronę drzwi, gdy usłyszałem pukanie, a te chwilę potem się otworzyły. Przez półprzezroczystą zasłonkę od prysznica widziałem tylko cień senseia, który przeszedł przez łazienkę, zatrzymał się przy pralce i spojrzał w moją stronę.
- Zostawiam ci ręcznik i szorty. Nie wziąłeś ich z pokoju. Aha, spodenki przy okazji wrzucę do prania - poinstruował mnie i tak po prostu wyszedł. Trochę mi ulżyło, bo już myślałem, że będzie nalegał na wspólną kąpiel.
Umyłem się szybko i przebrałem w szorty senseia i koszulkę, która jako jedyna z moich rzeczy uchroniła się przed zabrudzeniem. Kiedy opuściłem łazienkę, niemal wpadłem na czekającego na mnie mężczyznę. Nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć, więc tylko odwróciłem wzrok.
- Podobała ci się lekcja? - Rzucił nagle, uśmiechając się przy tym promiennie. Jak mógł tak swobodnie pytać o takie rzeczy?
- Ja... to... okropnie żenujące... - Wymamrotałem, rumieniąc się jeszcze bardziej. Cholera, przecież jestem facetem! Czemu się rumienię, słysząc głupie pytanie od innego faceta?
- Przynajmniej miałeś okazję czegoś więcej się nauczyć. Swoją drogą, to dziwne, że szesnastoletni chłopak jeszcze nigdy się nie dotykał.
- Nie chcę o tym słyszeć... - Byłem już wystarczająco upokorzony całą tą sytuacją... i naszymi zajęciami też.
- No dobrze, już nic nie mówię - Zrobił krok w moją stronę. Gdy dotknął mojej szyi, zadrżałem lekko, ale nie chciałem dać po sobie poznać, jak okropnie jestem speszony. - Jak dla mnie wygląda to nieźle. W domu będziesz nosił golfy, a w szkole może się od ciebie odczepią.
- ...a jeżeli nie? - Zapytałem nagle. Chciałbym, żeby tak było, ale... bałem się, że to nie za bardzo pomoże.
- To wtedy coś wymyślimy. Rodzice na pewną będą cię wspierać. Póki nie mają powodów, żeby uwierzyć tym głupim plotkom, na pewno będą po twojej stronie - Oparł dłonie na moich ramionach i spojrzał mi w oczy, ale nie byłem w stanie znieść tego spojrzenia, więc spuściłem głowę. - Słuchaj, w najgorszym wypadku zmienisz szkołę. Może rzeczywiście nie powinieneś tam chodzić? Muszą być szkoły, gdzie odnajdziesz się lepiej. A teraz... jesteś może głodny? - Pokiwałem tylko głową. - Super. Akurat dzisiaj nie spodziewałem się gości, ale mam jakieś zupki na szybko. Nie jest to homar, ale na pewno ci posmakują. Chodź - Uśmiechnął się i skierował do kuchni. - Oh... - Rzucił, gdy znalazł się w progu. - A co powiesz na shake czekoladowy po obiedzie? - Uśmiechnął się w moją stronę. Gdy wszedłem do kuchni, zauważyłem napoczętą miskę lodów, o której jakoś zapomniałem przez to wszystko... zresztą, chyba nie tylko ja. Sensei zabrał miskę i odłożył ją do zamrażalnika, żeby chociaż trochę się zmroziły.
Zająłem miejsce przy stole, zerkając w stronę krzątającego się senseia. Wyciągnął dwie saszetki, których zawartość wsypał do misek i zalał to wrzątkiem. Nie wyglądało to ani smacznie, ani zdrowo, ale nie chciałem narzekać, skoro sensei tyle dla mnie robił. Nie miałem prawa narzekać, że nie podaje mi tego, co bym chciał.
- Swoją drogą, jakiś czas temu zadałem ci pracę domową, pamiętasz? - Zapytał nagle. Wsypał do obu misek proszki, które były w paczce z zupą i przykrył miski małymi talerzykami. Obie zaniósł do stołu i odłożył obok nas. Sam nie sięgał po jedzenie, więc ja też czekałem.
- Ummm... chyba nie chodzi ci o to głupie pytanie, dlaczego warto umawiać się z facetami?
- A czemu nie? To naprawdę interesujący temat. Zresztą, jestem ciekawy twojego zdania.
- Ale... to głupie... - Sensei zerknął pod talerzyk, zabrał go i podsunął mi miskę z zupą. Spróbowałem. Nie smakowało to jakoś... ani trochę dobrze. Ot, wrzątek z makaronem i sproszkowanymi przyprawami, ale przynajmniej dało się to jeść.
- Co w tym głupiego? To normalne pytanie. To tak samo jakbym zapytał każdego faceta, dlaczego umawianie się z dziewczynami jest wartościowe.
- To akurat jest łatwe... - Mruknąłem, bawiąc się makaronem, który coraz bardziej pochłaniał wodę z zupy.
- Dobra, zacznijmy od tego. Dlaczego warto się umawiać z dziewczyną?
- No bo... wtedy nie jest się samotnym - Twarz senseia, znacząco oparta o dłoń, mówiła mi więcej niż jakiekolwiek słowa. Że to odnosi się nie tylko do umawiania się z kobietami, ale też mężczyznami. Zacząłem nerwowo się zastanawiać nad innymi powodami, które nie odnosiłyby się tylko do kobiet - Jest to bardziej normalne - Przewrócenie oczami jasno mi mówiło, że jest to głupi powód. W sumie... to akurat było głównie to, czego sensei chciał mnie oduczyć, jeżeli chodziło o gejów. Wbiłem wzrok w zupę i zacząłem się zastanawiać nad innymi powodami. - Z dziewczyną można normalnie wziąć ślub - Powiedziałem nagle, niemalże dumny z mojej odpowiedzi.
- Dobra, tu muszę ci przyznać racje. Co jeszcze?
- Z dziewczyną można mieć dziecko - Sensei kiwnął głową, zabierając się za jedzenie zupy. - Iiii... można iść z nią za rękę na ulicy, żeby nikt nie patrzył się na was dziwnie. No i dziewczyna może zajść w ciąże. Takiej rodziny nie stworzy dwóch facetów.
- Jest w tym sens. Ja nie mówię, że tylko związek dwóch facetów może być dobry. Oczywiście, dziewczyny mają całą masę cech, których faceci nie mają. Ale jakie plusy ma związek z facetem?
Wbiłem wzrok w zupę i zacząłem się zastanawiać. Próbowałem wyobrazić sobie jakie plusy miałby związek z senseiem, bo żadnego innego faceta jakoś nie wyobrażałem sobie za... mojego faceta.
- Nooo... mężczyzna łatwiej zrozumie mężczyznę? - Zacząłem niepewnie. Wzrok senseia, pełen aprobaty trochę mnie uspokoił, bo to oznaczało, że nie mówię kompletnych głupot. Zacząłem się zastanawiać nad wszystkimi stereotypami dotyczącymi kobiet, które mnie odrzucały. Najłatwiej było mi spoglądając na Pai, która była chodzącym stereotypem. - Nie ciąga cię godzinami po sklepach... faceci wydają mi się mniej zazdrośni. Będąc w gejowskim związku chyba nie jest się zazdrosnym o dziewczyny, więc nie ma aż tyle osób, z którymi można by zostać zdradzonym. Iiii... faceci mają podobne zainteresowania. Prędzej facet faceta zabierze na randkę na mecz, niż facet dziewczynę. No i facet faceta nie zmusi do oglądania komedii romantycznej - Próbowałem jeszcze coś wymyślić, ale powoli kończyły mi się pomysły.
- To wszystko jest racją... oczywiście częściowo. To zależy od człowieka, ale możemy na potrzebę lekcji zacząć generalizować i udawać, że kobiety nigdy nie oglądają meczów, a facetom nie zdarza się siedzieć godzinami na zakupach. Coś jeszcze? - Wbiłem wzrok w zupę, próbując wymyślić coś więcej. Ostatecznie tylko pokręciłem głową. - No to tak, jak dla mnie, najważniejsze jest to, że tylko facet może poczuć to samo co inny facet. Tak samo jak kobieta może tylko zrozumieć drugą kobietę. Dziewczyna nie zrozumie chociażby, jak wielką rozkosz może sprawić naciskanie prostaty. No i wiemy, które miejsca mogą sprawić najwięcej satysfakcji. Któregoś dnia ci pokażę.
- ...facet by mnie nie oskarżył o to, że coś ze mną nie tak, bo nie chciałem się z nim przespać - Westchnąłem cicho, a ze strony senseia usłyszałem rozbawione prychnięcie.
- Taaa... chciałbym to zobaczyć. No cóż, mógłby ci zarzucić bycie hetero, ale... jeszcze nie spotkałem się z tym, żeby gdziekolwiek to było piętnowane - Na jego twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech. Pokręcił głową i znowu zabrał się za zupę. - Nie myśl już o tych dziewczynach, dobrze?
- Tobie łatwo mówić... ty masz szkołę za sobą...
- Ty też niedługo będziesz miał... nie przejmuj się tym ani trochę. Po prostu nie możesz dać się przez nich zniszczyć. Nie dawaj sobą gardzić. Gdy jutro pójdziesz do szkoły, pójdź do tej całej... jak jej było?
- Ady...
- Ady i powiedz wprost. Nie jesteś gejem, nie chciałeś, by ta druga...
- Chico...
- Chico zrobiła ci loda, bo masz dziewczynę. Po prostu nie możesz dać po sobie poznać, że się boisz. Nawet jeżeli tak będzie, jasne?
Nie patrzyłem na niego. Wzrok wbiłem w jedzenie, ale drugą rękę, która akurat nie trzymałem łyżki, miałem opartą na stole. Sensei to wykorzystał i delikatnie ścisnął moją dłoń. Był ciepły. Kiedy podniosłem na niego wzrok, nawet na mnie nie patrzył.
- Chciałbym być chociaż trochę tak pewny jak ty...
- Pewnego dnia możesz być. Słuchaj, przechodziłem niemal to co ty... no, może nie dokładnie to co ty, ale też przechodziłem męczarnie w szkole. Skończy się to wszystko, w najgorszym wypadku po zakończeniu szkoły.
- Serio? Potem ludzie przestaną patrzeć tylko na moje pieniądze? - Wymamrotałem. - I zaczną mnie traktować jak... jak jednego z nich?
- Myślę, że znajdziesz sobie kogoś takiego, prędzej czy później. Niepotrzebnie się zamykasz na tych kilku znajomych, których masz... o ile to dalej twoi znajomi. Słuchaj, na razie się tym nie przejmuj. Rozwiąż problem ze szkołą, potem wyjaśnij rodzinie skąd masz malinkę, a potem dopiero dołuj się przez kolegów, dobra? - Uśmiechnął się w moją stronę.
- Spróbuję - Chciałem się uśmiechnąć, ale z marnym skutkiem. Nie chciałem się tak dołować, kiedy sensei bez przerwy był tak pozytywny. Jego dłoń pojechała w górę, by mógł przyjacielsko poklepać mnie po ramieniu. Pogłaskał mnie po ręce, wciąż delikatnie się uśmiechając. Dopiero po kilku ruchach odchylił mój rękaw, a jego dłoń zamarła. Chwilę nie rozumiałem, co właściwie się stało, dopóki delikatnie, opuszkami palców nie zaczął gładzić mojej skóry, na której wyraźnie mógł wyczuć wypukłości po cięciu się. Poczułem się okropnie, że po raz kolejny to zauważył. Nawet nie miałem odwagi zareagować, gdy jeszcze wyżej podwinął mój rękaw, by spojrzeć na ledwo zakrzepnięte ślady po cięciu się.
- Kiedy? - Zapytał tylko.
- Wczoraj... - Usłyszałem głośne westchnienie, po czym sensei w końcu puścił mój rękaw. Najgorsze w tym wszystkim nie było to, że odkrył kolejną moją słabość, ale to, że musiał skojarzyć fakty. To właśnie tamtego dnia najpierw do mnie zadzwonił, żeby się upewnić, czy wszystko jest w porządku u mnie. Ja wiedziałem, że nic nie mógł na to poradzić, ale on...
- Czy to przez to, że nie mogłem ci odpisać? - Zapytał nagle. Tego bałem się najbardziej. Ze w jakiś głupi sposób połączy moje cięcie się i wiadomość, na którą nie mógł odpisać.
- Nie, oczywiście, że nie - Powiedziałem natychmiast. - To... dopiero po wszystkim chciałem z tobą porozmawiać.
- Ech... wiesz, że to nie jest dobre? - Poczułem jak ogromny kamień spada mi z serca, że przynajmniej nie próbuje mi wmówić, że to jego wina.
- Wiem... przepraszam...
- Nie przepraszaj... powiedz lepiej co się stało.
- Chce ci się słuchać o tym wszystkim? Ostatnio nie słuchasz ode mnie o niczym innym.
- Wiesz... wolę słuchać tego, co się u ciebie dzieje, niż patrzeć jak przychodzisz do mnie zdołowany. Teraz jest dużo lepiej niż kiedyś - Uśmiechnąłem się delikatnie. Na swój sposób to też było całkiem urocze. - No to co tym razem?
- Pitt - Westchnąłem ciężko. - Trochę... przyszedł i się trochę pokłóciliśmy. Powiedział... trochę niemiłych rzeczy... - Westchnąłem i zacząłem streszczać sytuacje z wczoraj. Kiedy skończyłem, czułem się jeszcze gorzej, że musiałem sobie to wszystko przypominać. - A najgorsze w tym wszystkim jest to, że to wszystko była prawda... - Dokończyłem znacznie ciszej. To co powiedział Pitt było okropne, ale nie mogłem zaprzeczyć, że chociaż częściowo mówił prawdę. Oprócz tej grupki nie miałem właściwie nikogo... myślałem, że to naprawdę byli moi przyjaciele... a okazali się tacy jak wszyscy... a może nawet jeszcze gorsi.
- Oj Sashi... mówiłem, że masz się nie przejmować takimi rzeczami. Po prostu... zapomnij o nich. Masz za dużo na głowie... gdybyś był pełnoletni powiedziałbym, że potrzebujesz ostrego seksu, ale obecnie mi nie wypada.
Zakrztusiłem się zupą, którą własnie próbowałem przełknąć. Zacząłem kaszleć, próbując odzyskać oddech. Sensei poklepał mnie po plecach. W oczach stanęły mi łzy, ale udało mi się odetkać układ oddechowy.
- Chyba nie powinienem mówić tego przy jedzeniu, co? - Zaśmiał się krótko.Zupełnie jakbym właśnie nie zwierzył mu się z kolejnych problemów. Chociaż... może chciał tak odwrócić moją uwagę?
- Jesteś okropny...
- Oh, mówisz tak, jakbyś nie wiedział. Przecież sam chcesz w końcu się ze mną przespać.
- A-ale... mówienie takich rzeczy... zresztą, to przecież właściwie zależy od ciebie... w sensie... kiedy dokładnie to się stanie...
- Najpierw musisz być do tego gotowy. A jak na razie nie jesteś - Odsunął od siebie pustą miskę i się rozciągnął. Zabrał nasze naczynia i zaniósł je do zlewu. Troszeczkę byłem zmęczony. Zwłaszcza przez to, że nagle z jednego problemu zrobiło się kilka. Przyłożyłem dłoń do śladu na szyi. Mógł rzeczywiście pomóc mi w tej sprawie w szkole, ale.. rodzinka jak to zobaczy, nie będzie zachwycona. Mógłbym znowu to wytknąć senseiowi, ale... szczerze mówiąc, po ostatnim razie mi się odechciało. Jeszcze znowu wylądowalibyśmy w sypialni...
Spojrzałem na senseia, który zabrał się za mycie naczyń. Byłem ciekawy... kiedy w końcu zdecyduje się ze mną przespać... niby mówił, że to zależy ode mnie, ale... wiedziałem, że akurat ja nie mam nic do gadania. Sam nie miałem odwagi niczego tak... ,,na serio" zainicjować, więc to sensei miał całkowitą władzę nad moim ciałem.

sobota, 20 maja 2017

Lekcja życia XXXII - Lekcja rozwiązania

Zsiadłem ze skutera pod domem senseia. Minęło już trochę czasu od mojego smsa, więc miałem cichą nadzieję, że gospodarz był już w domu. Wszedłem na zimną, pustą klatkę schodową i poszedłem parę pięter do góry. Zapukałem do drzwi, ale przez dłuższy czas nikt nie otwierał. Przed oczami zobaczyłem scenę sprzed jakiegoś czasu, gdy przyszedłem do senseia, a ten siedział w domu z jakimś chłopakiem. Wtedy byłem przekonany, że moje serce pęka, ale... nie, przecież teraz wiedział, że przyjdę. Na pewno by nikogo nie zapraszał... a nawet jeżeli ktoś był u niego... miał dużo czasu, żeby go wywalić. Z drugiej strony, miałem ogromną nadzieję, że już z nikim się nie spotykał... jakkolwiek samolubne to nie było.
Za drzwiami panowała cisza. Trochę mnie to uspokoiło, pewnie sensei w takim razie jeszcze nie wrócił z... gdziekolwiek by nie był. Położyłem więc plecak na ziemi i usiadłem pod drzwiami. Czułem się źle, siedząc tak na klatce schodowej. Jak jakiś bezdomny. Podciągnąłem kolana do piersi i oparłem na nich brodę.
Minęło jakieś pięć minut i na dole rozległy się kroki, odbijające się echem po klatce schodowej. Poderwałem gwałtownie głowę, gdy poczułem iskierkę nadziei, że to sensei. Chwyciłem plecak i zbiegłem na dół. Na parterze niemal wpadłem na senseia. W rękach trzymał po dwie białe siatki, przepełnione zakupami. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się promiennie, a ja aż poczułem, jak robi mi się ciepło w sercu.
- Cześć, długo czekasz?
- Kilka minut. Może ci pomogę? - Zaproponowałem natychmiast. Sensei wyglądał na na swój sposób zadowolonego z tego, że zaoferowałem pomoc. Wyciągnął rękę w moją stronę, ale pozwolił wziąć mi tylko jedną siatkę, prawdopodobnie tę najlżejszą. Wziąłem ją w obie ręce i poszedłem na górę. - Nie sprawiłem ci problemu, mam nadzieję? - Spojrzałem na niego pytająco, gdy dotarliśmy w końcu na nasze piętro.
- Spokojnie i tak miałem wracać do domu. A ty czemu nie w szkole? Chyba za wcześnie na koniec lekcji? - Postawił siatki przed drzwiami mieszkania i sprawdził godzinę na zegarku, który nosił na nadgarstku. Mimochodem zauważyłem, że nie był to zbyt porządny zegarek. Miał dużo obtarć, w niektórych miejscach odchodziła srebrna farba, a sama szybka miała kilka rys. Zanotowałem sobie, że warto byłoby kiedyś mu kupić taki zegarek w prezencie. Znaczy... może nie taki, ale jakiś porządny.
- Ja... - Westchnąłem ciężko. - Pamiętasz tę ostatnią ,,randkę", którą miałem?
- ,,Randkę"? Czyli to już nie była zwykła randka? ...mimo tego, co się stało? - Uśmiechnął się, wyciągając klucze z kieszeni.
- Chyba nie... - Gdy sensei otworzył drzwi, wniosłem siatkę do kuchni i gdzieś tam zostawiłem. Początkowo chciałem wziąć krzesło i usiąść obok, ale jak sensei zaczął wypakowywać rzeczy z siatek, zdałem sobie sprawę, że powinienem chyba mu pomóc. Odsunąłem się od stołu, przy którym już stałem i podszedłem do siatek. - Bo... to wszystko to była ściema... - Nie miałem odwagi spojrzeć na senseia. Wbijałem wzrok w wypakowywane na blat bułki, mleko, warzywa, mięso i tak dalej. Nie wiedziałem gdzie to odłożyć, więc po prostu stawiałem to na blacie.
- Czyli laska nie oczekiwała tylko na wykorzystanie cię... ale to już wiedziałeś. Więc w czym problem? - Chodził od jednego kawałka kuchni do drugiego, odkładając wszystkie rzeczy na ich miejsce.
- Jest dużo gorzej... - Wypakowałem ostatnie rzeczy na blat a puste siatki wrzuciłem do kosza pod zlewem. - Ja... to okropnie żenujące.
- Bardziej niż to co zrobiła?
- Bardziej... chyba.
- Poczekaj chwilę, usiądź przy stole i poczekaj na mnie. Zaraz o tym pogadamy.
Nie miałem specjalnej ochoty gadać przy rozpakowywaniu zakupów, więc poszedłem usiąść przy stole. Zastanawiałem się jak powinienem powiedzieć to senseiowi. Patrzyłem zamyślony w stół, gdy nagle postawiona została na nim miska, pełna lodów czekoladowych. Podniosłem wzrok i spojrzałem pytająco na senseia.
- Jak napisałeś miałem już wracać, ale stwierdziłem, że przyda ci się coś słodkiego i zimnego. A teraz opowiadaj. Co takiego zrobiła?
- Szantażują mnie... - Powiedziałem cicho. Wziąłem łyżeczkę i zacząłem dzióbać nią postawione przede mną lody. Sensei milczał, więc mogłem się domyślić, że jest trochę zaskoczony. Zwłaszcza, że nie wiedział kim są ci ,,oni". - Bo... pamiętasz jak mnie zapytałeś, czy komuś podpadłem? - Kątem oka zauważyłem, jak sensei kiwa głową. - No to... się okazało... - Westchnąłem ciężko. Puściłem łyżkę i ciężko oparłem się o krzesło. - Że ta dziewczyna, o której ci mówiłem, że nie chciałem z nią wyjść... że to ona wszystko sprowokowała... tę cała ,,randkę" i... to co się stało...
- No dobrze, dobrze. Ale w czym problem? Co takiego mogą ci zarzucić? Przecież w żaden sposób się nie ośmieszyłeś?
- Jak nie? - Podniosłem głowę i spojrzałem na senseia z desperacją w oczach. - Zachowałem się jak jakiś... jakiś...
- Gej?
- Tak... - Znowu spuściłem głowę. - I teraz grożą mi, że powiedzą o tym całej szkole... a wtedy wszyscy pomyślą, że... coś jest ze mną nie tak...
Kiedy spojrzałem na senseia, ten wydawał się w końcu rozumieć. Kiwał ze zrozumieniem głową, ale o dziwo nie wyglądał na przejętego. Myślałem, że trochę bardziej się wczuje w moją tragedię.
- No tak...
- No tak?! Zrozumiałeś w ogóle co powiedziałem? Jak po całej sakole się rozejdzie, że... no że odtrąciłem taką dziewczynę, to pomyślą, że albo... - Wstałem z krzesła, wściekły i zażenowany. - Albo jestem jakiś chory, albo, że lecę na facetów... a przecież nie lecę na facetów! Nie powinienem iść na tę randkę! - Coraz bardziej nabuzowany zacząłem chodzić w te i we wte po pokoju. Nagle poczułem, jak coś obejmuje mnie od tyłu. Zatupałem niczym niezadowolone dziecko, gdy sensei objął mnie mocno i nie pozwolił dalej chodzić dookoła.
- Może powinienem ci odradzić tę randkę.
- ...nie mogłeś wiedzieć... - Westchnąłem. Mimo mojej irytacji, sensei nie był niczemu winny - To ja byłem głupi. Nie spodziewałem się, że Ada tak bardzo będzie chciała się na mnie zemścić... ale co ja mam robić, sensei? Przecież nikt nie uwierzy, że heteroseksualny facet, całkowicie zdrowy, odrzuci dziewczynę taką jaka jest Chiko.
- Jest bardzo ładna? - Bardzo niechętnie pokiwałem głową. - Ech... liceum to piekło. Nie prześpisz się z dziewczyną, gdy masz taką okazję i od razu uważają, że jesteś gejem.
- Ty przez to nie przechodziłeś, co?
- Na szczęście ja miałem dziewczynę. A jak z nią zerwałem, nikt nie miał wątpliwości, że jestem hetero i mogłem spokojnie sypiać z chłopakami.
Jęknąłem niezadowolony i odchyliłem głowę do tyłu, żeby oprzeć ją o pierś senseia. Wcale nie czułem się przez niego lepiej. Byłem przerażony. A co jeżeli wszystko to się wyda? Nie będę miał życia w szkole... ani w domu. A jak mnie wydziedziczą? Jak ja się odnajdę w rzeczywistości, której w ogóle nie znałem?
- Przepraszam, że znowu zamęczam cię swoimi kłopotami... - Powiediałem cicho. Dalej nie płaciłem senseiowi za lekcje, a on i tak przyjmował mnie zawsze z otwartymi ramionami. - Ale... co ja mam teraz zrobić?
- Oj Sashi, Sashi... - Westchnął i zaczął mierzwić mnie przyjaźnie po włosach. - Nie martw się, bo...
- Nie mogę tego tak po prostu olać... nie będę miał życia, jeżeli to się rozejdzie po szkole to będzie po mnie... a jak rodzice się dowiedzą? A jak... jak...
- Ćśśś... przecież nie zrobiłeś nic złego. Rodzice na pewno to zrozumieją - Pokręciłem gwałtownie głową. Nie, na pewno nie zrozumieją. Wywalą mnie za drzwi zanim zdążę powiedzieć chociaż słowo. A przecież nie zasłużyłem sobie... wcale nie byłem gejem... nie pociągali mnie faceci w najmniejszym stopniu.
- To co ja mam zrobić? - Spojrzałem na senseia przez ramię błagalnie i z pewnym bólem. Sam nie wiedziałem co mam zrobić, miałem nadzieję, że znowu mi doradzi. Ten przyglądał mi się chwilę. Wyglądał jakby się zastanawiał, więc nie poganiałem go z odpowiedzią.
- Mam pomysł - Powiedział w końcu. - Spójrz przed siebie. No dalej
Spojrzałem pytająco na senseia, ale gdy patrzył na mnie ponaglająco, w końcu wykonałem rozkaz. Po chwili na szyi poczułem ciepłe, miękkie usta senseia, które wessały się w moją skórę. Wzdrygnąłem się zaskoczony. Przyjemny dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie.
- Sensei... - Próbowałem się obejrzeć, ale on cały czas wpijał się w moją szyję. Przełknąłem ślinę. To było dziwne... w głowie mi się kręciło, a nogi lekko się ugięły. Po chwili sensei odessał się ode mnie. Apatycznie przyłożyłem dłoń do szyi, gdzie czułem wyraźne, dziwne mrowienie. - Co to było?! - Odwróciłem się gwałtownie przodem do senseia, a rękawem zacząłem ścierać ślinę, którą zostawił na mojej skórze.
- Twoje rozwiązanie - Sensei mrugnął do mnie, uśmiechając się z wyższością. - To wcale nie była randka. Myślałeś, że idziecie na przyjacielskie spotkanie. Ale nie zamierzałeś robić nic więcej, bo masz dziewczynę. Która wściekła musiała oznaczyć swoją własność.
- Ozna... - Nie rozumiałem. Co niby wessanie się w moją szyję miało zmienić? Sensei przez chwilę z pewną satysfakcją obserwował moją twarz. Uwielbiał, gdy byłem zaskoczony i nie rozumiałem kompletnie nic. W końcu chwycił mnie za dłoń i poprowadził do przedpokoju. Wisiało tam duże lustro. Sensei postawił mnie przed nim, a sam stanął za mną. Moje odbicie miało czerwone policzki, a na szyi czerwono-fioletowy ślad, wyglądający łudząco jak siniak. Kiedy ja się przyglądałem tej nietypowej rzeczy na mojej ciele, sensei objął mnie w pasie.
- Sensei... - Przełknąłem nerwowo ślinę. Czułem, jak powoli blednę. Wiedziałem co to malinki i z czym się wiążą. Przez lustro spojrzałem w jego oczy. - Co ja powiem mojej rodzinie?
Na jego twarzy najpierw zobaczyłem zaskoczenie. Dopiero potem zaczął się bardzo niepewnie uśmiechać.
- Heh... świetne pytanie. Taaak... tak, właściwie to... heheh...
- SENEI! - Odwróciłem się w jego stronę. Wyglądał na skołowanego, ale też w jakiś sposób rozbawionego. Ja go po prostu zamorduję!
- Spokojnie, spokojnie, malinki zostają tylko kilka dni i...
- O kilka za dużo! Co ja im powiem?!
- Żeee... masz dziewczynę? - Wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem. - To będzie nawet sensowne. W szkole będą wiedzieć i w domu...
- Ty nic nie rozumiesz - Byłem naprawdę wściekły. Zacząłem nerwowo chodzić dookoła po przedpokoju. - Jeżeli się okaże, że mam dziewczynę, to najpierw zacznie się szczegółowy wywiad, przesłuchanie, wypytywanie o najmniejsze szczegóły, a ja się w czymś pomylę, zacznę plątać w wyznaniach, a wtedy od razu zauważą, a potem będzie, że powinni poznać tę dziewczynę, a co wtedy? Jak raz skłamię, to znajdę się w całej sieci kłamstw i... - Zamilkłem, gdy sensei chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jego usta przylgnęły do moich, wyrywając z nich krótki jęk. Zacisnąłem dłonie na jego koszuli. Próbowałem walczyć, albo go od siebie odsunąć, ale miałem wrażenie, jakbym był pozbawiony wszelkich sił. Sensei odchylił mnie do tyłu, przez co musiałem mu się jeszcze bardziej podporządkować. Człlem się okropnie, nie miałem pojęcia co powinienem zrobić. Zaciskałem i rozluźniałem pięści, oddychając coraz ciężej i szybciej. Na ustach poczułem język senseia, dość znacząco naciskający na moje wargi. Zaskoczony w końcu otworzyłem usta. Sensei nie wahał się ani chwili i wepchnął mi do środka język, jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Poczułem, jak moje ciało robi się gorące, coraz bardziej z każdą chwilą. Twarz senseia była spokojna i opanowana, mimo tego, jak namiętnie mnie teraz całował. Musiałem zamknąć oczy, żeby nie zacząć się podniecać jeszcze bardziej. Pod moją skórą poczułem ogień. W końcu objąłem szyję senseia i wplotłem dłoń w jego włosy. Dzięki temu udało mi się chociaż trochę utrzymać równowagę. Mimo tego, że byłem aż tak odchylony do tyłu.
Język i usta powoli odsunęły się ode mnie. Gdy spojrzałem na senseia, zauważyłem cienką stróżkę śliny między nami.
- W porządku? - Zapytał cichym, męskim głosem, od którego aż dostałem dreszczy. Dałem radę tylko kiwnąć głową.
- Czy chcesz teraz... - Byłem przekonany, że to teraz, że chce mi pokazać jak ,,to" wygląda. Bo jak nie teraz, to niby kiedy?
- Nie - Jego uśmiech, łagodny i spokojny nijak nie pasował do tego co powiedział. Patrzyłem na niego w szoku i byłem przekonany, że coś źle zrozumiałem.
- Nie? - Zamrugałem kilka razy.
- Nie. Chciałem cię tylko uciszyć - Pocałował mnie krótko i postawił do pionu. Całe szczęście dalej obejmował mnie w pasie, bo inaczej pewnie sam nie umiałbym ustać na nogach.
- To... to jest okropne... - Stwierdziłem oburzony. Próbowałem jak najszybciej wyrównać oddech, ale aktualnie ciężko było mi to zrobić.
- Przepraszam - Uśmiechnął się delikatnie. Dupek, po nim w ogóle nie było widać, żeby ten pocałunek zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie. - Trochę wymknęło mi się to spod kontroli. Nie sądziłem, że aż tak na to zareagujesz - Mruknął i kolanem trącił moje krocze, w którym widoczna była aż zbyt wyraźna wypukłość. Jęknąłem krótko i niemal położyłem się na piersi senseia.
- Dupek - Stwierdziłem chłodno, zaciskając dłonie na jego koszuli.
- Wybacz, trochę się zagalopowałem.
- Mam teraz gdzieś twoje przeprosiny...
- Więc muszę ci to wynagrodzić, co? No cóż... - Nim zdałem sobie sprawę co się dzieje, znalazłem się na rękach senseia. Spojrzałem na niego lekko zaskoczony. Nie dość, że wziął mnie na ręce, jakbym nic nie ważył, to nawet nie wyglądał, jakby sprawiło mu to jakąś większą trudność. Dobra, może i byłem niski i chudy, ale chyba... nie aż tak...
- S-sensei.... mówiłem ci, żebyś nie traktował mnie jak dziewczynę.
- Jakoś musimy dotrzeć do sypialni, prawda? - Mówił to z takim spokojem, jakby to miało być coś całkiem normalnego. A ja w tym czasie po raz kolejny spłonąłem od rumieńców.
- M-mówiłeś, że...
- Nie prześpię się dzisiaj z tobą. Ale to byłoby z mojej strony okrutne, gdybym zostawił cię w takim stanie - Jego uśmiech bywał naprawdę... niepokojący. Zwłaszcza, gdy nie miałem pojęcia, co takiego planuje.
Przeszedł ze mną na rękach przez salon, aż do sypialni, gdzie położył mnie delikatnie na materacu. Czułem się okropnie zażenowany, że znalazłem się w takim miejscu i takiej sytuacji. Tym bardziej, że nie miałem pojęcia, co takiego mnie teraz czeka.
- Mówiłem ci już, że wyglądasz uroczo, gdy się boisz?
- Jesteś okropny... - Odwróciłem się na bok, by nie patrzeć na niego.
- Ale jestem świetnym nauczycielem. Dzisiaj nauczę cię czegoś bardzo przydatnego. Mianowicie tego, co należy zrobić, kiedy jesteś podniecony.
- Pf... nie traktuj mnie jak dziecko - Mimo mijającego czasu, oddychałem coraz płycej, wciąż walcząc z podnieceniem.
- Masturbowałeś się kiedyś? - Zacisnąłem speszony usta. Naprawdę musiał pytać o... takie rzeczy?
- N-no... ja... nie - Stwierdziłem w końcu. Nim zdążyłem zareagować, tuż za mną położył się sensei.
- Więc najwyższy czas się tego nauczyć - Szepnął prosto do mojego ucha. Jego pierś przylgnęła do moich pleców i mnie za brzuch. Zwinne, gibkie palce wsunęły się pod moją koszulkę, a ja aż jęknąłem krótko. Zagryzłem dolną wargę i lekko wygiąłem się w łuk. Moje biodra przylgnęły do bioder senseia. A on... jego język jeździł po mojej szyi, miejscami nagryzając delikatną skórę. Zadrżałem i chciałem się skulić, zasłonić się, nie pozwolić mu powodować u mnie takich reakcji, ale jedyne co mogłem zrobić do drżeć i wić się na łóżku. Nerwowo zacząłem pocierać o siebie uda, poruszając biodrami. Oddech, który czułem na szyi zrobił się trochę szybszy i płytszy.
- Ach! - Jęknąłem, gdy dłonią zaczął pieścić moje sutki. Ściskał je, uciskał i tarł, a ja czułem, jak coraz bardziej potrzebuję jego dotyku.
- Nauczyć cię? - Wyszeptał do mojego ucha. Spojrzałem przez ramię prosto w jego oczy. Głębokie i całkowicie spokojne mimo tego, że znajdował się w takiej sytuacji. Gdybym ja był na jego miejscu, pewnie już bym umierał z podniecenia... nie żeby teraz było inaczej.
- W-w sensie... - Wydyszałem.
- Pokażę ci. Daj dłoń.
Ręce zaciskałem na prześcieradle, ale udało mi się je oderwać. Chwycił moją dłoń od tyłu i splótł nasze palce. Powędrował ze mną na dół. Opuszkami naszych palców przejechał od nagiego torsu, przez brzuch, którego mięśnie się spięły od delikatnego dotyku, aż do spodni. Przełknąłem ślinę, gdy wsunął nasze palce pod materiał bokserek. Przyłapałem się na tym, że oddycham coraz szybciej i szybko próbowałem to uspokoić.
- Ach! - Jęknąłem i odrzuciłem głowę do tyłu, gdy nasze splecione dłonie zacisnęły się na moim, twardym już penisie. Przyjemne uczucie gorąca przejechało po całym moim ciele i uderzyło prosto do głowy. Nerwowo zacząłem pocierać o siebie uda, coraz bardziej rozgrzany i napalony.
- Jak się czujesz? - Szepnął prosto do mojego ucha i przygryzł lekko jego płatek. Wygiąłem się w łuk, nadziewając się na biodra senseia. Ten sapnął cicho, jakby reagował na mój dotyk. To było trochę dziwne. On był... zawsze taki opanowany. Nie wyobrażałem sobie, żebym ja... mógł tak na niego działać.
- Okropnie... - Wydyszałem z trudem i wtuliłem głowę jeszcze bardziej w poduszkę, dając tym samym jeszcze większy dostęp senseiowi do mojej szyi. Skorzystał z tego od razu, pieszcząc moją skórę oddechem, ustami i językiem, a ja coraz bardziej i bardziej mu się oddawałem. Nasze palce zacisnęły się na moim penisie. Czułem jak pulsuje w mojej dłoni. To było żenujące... tak okropnie żenujące...
- Nie dotykałeś się w ten sposób nigdy, prawda? - Zapytał, a ja poczułem się jeszcze gorzej. - Prawda? - Uścisk na moim penisie stał się mocniejszy, aż jęknąłem z bólu. Miałem wrażenie, że sensei za wszelką cenę próbuje w ten sposób wyciągnąć ze mnie odpowiedź.
- ...prawda... - Mruknąłem. Przy uchu usłyszałem ciche rozbawione prychnięcie, po czym dłoń senseia zaczęła się suwać po mojej męskości, jakby była to forma nagrody. Z ust wyrwał mi się zduszony jęk, spowodowany tak długo kumulowaną we mnie rozkoszą. A on wcale nie przerywał. Poruszał naszymi dłońmi coraz szybciej, w górę i w dół, rozpalając mnie coraz bardziej. Zagryzłem dolną wargę, próbując opanować jęk, ale moje ciało przeszywała tak niesamowita rozkosz... zupełnie wtedy, jak sensei dogadzał mnie ustami.
- A-ach! - Wyrwało mi się z ust. Oddychałem coraz szybciej i płycej. Moja dłoń, otoczona dłonią senseia poruszała się tak szybko... dlaczego sprawiało mi to taką przyjemność? Próbowałem stwierdzić, czy to jego dłoń, czy moja tak na mnie działa, ale nie mogłem nawet myśleć. To wszystko było tak... tak...
- Sensei... - Jęknąłem. Czułem, jak cała rozkosz kumuluje się we mnie i zaraz wystrzeli. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Mięśnie się spięły i aż wygiąłem się w łuk. Z ust wyrwał mi się zduszony jęk i doszedłem. Miałem wrażenie, że moje ciało wybuchło od wewnątrz. Jakby po wewnętrznej części skóry przebiegło cudowne mrowienie. Opadłem ciężko na łóżko i dyszałem chwilę, próbując odzyskać oddech.
____________________________________


sobota, 13 maja 2017

Lekcja życia XXXI - Lekcja szantażu


Do szkoły szedłem jak na ścięcie. Nogi mi drżały i nie mogłem pozbyć się mdłości. Żułem jedną gumę miętową za drugą z nadzieją, że pomoże mi to uspokoić skurcze żołądka, ale to dawało mi tylko chwilową ulgę. Bałem się tak wracać po tym, co ostatnio się stało. Czy Chiko już rozpowiedziała wszystkim o... naszej randce? Nie wygląda na taką osobę, ale... nie wyglądała też na dziewczynę, która na pierwszej randce klęka przed facetem. Cholera, to przecież ona powinna się wstydzić. To ona zachowała się jak dziwka. A ja... ja może byłem porządnym chłopakiem?
...ta jasne. Ją uznają za ,,wyzwoloną kobietę", a mnie albo za dziwaka, albo za geja... i nie wiem co byłoby gorsze.
Szkolny korytarz wydawał się mnie przytłaczać. Zawsze miałem ważnie, że budzę w tej szkole niezdrową satysfakcję, ale teraz to było za dużo. Ile z tych osób wiedziało o mojej randce? Ile w tej chwili się ze mnie nabijało? Na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze. Prawie miałem ochotę ukryć się w łazience, ale wtedy by wyglądało, jakbym się ukrywał.
Telefon zawirował w mojej kieszeni. Kiedy na niego spojrzałem, na wyświetlaczu pojawiła mi się wiadomość od senseia, która odrobinę mnie uspokoiła.
,,Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że wczoraj nie miałem czasu. Naprawdę byłem zajęty. Coś ważnego się stało? Chcesz o tym pogadać? Może wpadniesz po lekcjach? A jak tam w szkole? Nie masz kłopotów?"
I jak ja miałem się przejmować czymkolwiek? Uśmiechnąłem się do telefonu. Już teraz nawet nie myślałem o wczorajszej nocy. Byłbym najgorszym człowiekiem na całym świecie, gdybym miał do niego pretensje, że ma własne życie. Usiadłem na ławce niedaleko sali i odpisałem na wiadomość.
,,Cześć. Nie, nie przejmuj się. Wybacz, odczytałem twoją wiadomość w środku nocy i nie chciałem odpisywać, żeby cię nie budzić, a rano zapomniałem. Wszystko jest w porządku, w nocy miałem trochę koszmarów, ale poza tym wszystko jest w porządku. Jeżeli nie masz planów to bardzo chętnie przyjdę" - Przeczytałem wiadomość kilka razy. Każdy kolejny sms dodawał mi śmiałości. Nacisnąłem guzik ,,wyślij" i schowałem telefon do kieszeni. Może mógłbym zamiast do szkoły mieć korepetycje z senseiem? Wolałbym uczyć się z nim przez nawet kilkanaście godzin, niż godzinę tutaj, w szkole.
- Hej Sashi - Niemal podskoczyłem. Odwróciłem się błyskawicznie w bok i z ulgą stwierdziłem, że to tylko Ada. Ostatni raz gadaliśmy, gdy odmówiłem robienia za jej kartę kredytową. Dziwne, byłem pewny, że nie będzie chciała ze mną gadać. - Możemy chwilę pogadać?
- Jasne - Mimo całej mojej niechęci do osób jej pokroju, odsunąłem się, robiąc jej miejsce na ławce.
- Nie, nie tutaj. Chodź ze mną - Nie byłem pewny, czy chcę iść za nią. Z drugiej strony... może jeżeli chciała ze mną rozmawiać, to... rzeczywiście było to coś ważnego? Ostatecznie wstałem z ławki i poszedłem za nią. Poprowadziła mnie w stronę szatni, które aktualnie były całkowicie puste. Na przerwach nikt tu nie przychodził. Nawet jeżeli chcieli iść zapalić, nie wchodzili tutaj, a od razu szli na patio.
- To o co chodzi? - Nie czułem się zbyt komfortowo z tym, że byliśmy tutaj tylko we dwójkę. - O czym chciałaś porozmawiać?
- Co robiłeś w ostatni piątek? - Zapytała jakby nigdy nic, a ja czułem, że oblewa mnie zimny pot. Wiedziała? Nie, to nie było możliwe. Może tylko widziała nas razem? Jak szliśmy do kina, czy coś... oby nic więcej.
- Wyszedłem do kina. Zresztą, co cię w ogóle to obchodzi? To chyba moja sprawa gdzie byłem.
- Myślisz? - Ada tylko uśmiechnęła się, ale widziałem w jej wyrazie twarzy coś... przerażającego. Podeszła bliżej, dużo bliżej, aż jej piersi przylgnęły do mojej klaty. Zwalczyłem ochotę spojrzenia w dół. - A jeżeli ci powiem,  że wszystko wiem? - Zadrżałem. Zastanawiałem się, czy to poczuła. - Wiem, że umówiłeś się z najlepszą laską w szkole, ale... - Zaśmiała się krótko w zaciśniętą pięść. - Uciekłeś.
Zbladłem. Nogi mi lekko zadrżały i ledwo się na nich utrzymałem.
- Nic nie wiesz - Próbowałem przybrać surowy ton, ale jakoś niezbyt dobrze mi to szło. Byłem przerażony.
- Oh, czyżby? - Uśmiechnęła się lekko przerażająco. - A jeżeli ci powiem... a zresztą. Chiko?
Z jednej z szatni jakby nigdy nic wyszła Chiko. Ubrana była ładnie, ale nawet w połowie nie aż tak wyzywająco jak Ada. Patrzyłem to na jedną, to na drugą. Coraz bardziej i bardziej byłem przerażony i nie miałem pojęcia co się dzieje.
- Chiko to moja kuzynka. Daleka - Oświadczyła Ada, ciągle uśmiechając się złośliwie. - To ja ją poprosiłam, żeby zaprosiła cię na randkę. Wiedziałam, że jeżeli nie kręci cię ,,to" - Ostentacyjnie uniosła i opuściła wydatne piersi. - To musi być z tobą nie tak. I teraz już wiem. Jesteś albo pedałem, albo impotentem. A twoje zachowanie tylko mnie o tym przekonało.
Przełknąłem nerwowo ślinę. Cholera, cholera! Przecież nie byłem gejem! Ani impotentem. Sensei ostatnio...
- O niczym nie masz pojęcia - Powiedziałem mimo tego, jak okropnie byłem przerażony i chyba nawet zacząłem się rumienić. - Może po prostu nie chcę... słuchaj, może być milion powodów, dla których nie chciałem, żeby obca dziewczyna... - Jakoś nie mogłem powiedzieć otwarcie co takiego chciała mi zrobić Chiko. - Żeby zrobiła mi coś takiego w kinie. I nie musisz się tym interesować.
Ada zmarszczyła brwi, widząc moją pewność siebie. A ja chciałem się jak najszybciej stąd wydostać. Póki nie zacząłem okazywać całego przerażenia, jakie czułem. Chciałem wyminąć Adę, ale ta chwyciła mnie mocno za ramię.
- Dobrze ci radzę, przemyśl to. Myślisz, że jaką przyjmą wersje, jak po szkole się rozniesie, że odmówiłeś Chiko? Myślisz, że ktokolwiek ci uwierzy, że zrobiłeś to tylko dlatego, że ci się nie podoba?
Przełknąłem głośno ślinę. Cholera, cholera cholera! Wściekłość Ady to jedno, ale co jeżeli taka plotka się rozniesie? Jeżeli pomyślą, że jestem impotentem, nie będę miał życia w szkole, a Pai jeszcze bardziej będzie się ze mnie nabijała. A jeżeli stwierdzą, że jestem gejem, to rodzice mnie wydziedziczą! Moje milczenie musiało być aż nazbyt wymowne, bo Ada kontynuowała.
- Posłuchaj co zrobisz. Zostaniesz moim chłopakiem. Jeżeli od tak po prostu będziesz dawać mi kasę, to zaraz zaczną zarzucać mi, że się puszczam za pieniądze. Dlatego będziemy parą, zaczniemy chodzić za rękę, mogę nawet cię pocałować czasami. Przy okazji twój prestiż podskoczy - Kurwa i jeszcze raz kurwa. Stałem przerażony i nie miałem pojęcia co powinienem zrobić. - A w zamian będziesz kupował mi co tylko zechcę. Wspólne zakupy co drugi dzień minimum. Aha i na początek pięć stów dla Chiko. Należy jej się za tę randkę - Uśmiechnęła się z wyższością. Druga z dziewczyn wyglądała na naprawdę zadowoloną. Zabrała mnie na randkę i miała dostać za to pięć stów. Gorzej niż jakakolwiek dziwka. - Masz czas do jutra. Przemyśl to
Ostentacyjnie zarzuciła włosami i obie się oddaliły. Czułem, że słabnę. Osunąłem się na ziemię, blady jak ściana. Cholera... wiedziałem, że nie powinienem iść na tę randkę! Wiedziałem, wiedziałem! Co mnie podkusiło?! Mogłem się spodziewać, że to okropny żart! Jaka dziewczyna by się mną w ogóle zainteresowała?! Byłem tylko nudnym, żałosnym kujonem, bez znajomych. Jedyne co miałem to kasę.
Sięgnąłem do plecaka po telefon. Ręce mi drżały, gdy kliknąłem w kontakt podpisany ,,sensei" i pisałem wiadomość.
,,Masz teraz czas?" - Nie miałem ochoty wstawać. Nie miałem ochoty iść na lekcje. Gdy zadzwonił dzwonek, dalej siedziałem na ziemi. A co jak Ada będzie chciała szybciej ode mnie odpowiedzi? Albo jak będę musiał patrzeć na nią przez resztę dnia i myśleć tylko o tym, jak wybrnąć z tej sytuacji? Nie, nie było absolutnie o tym mowy. I tak byłem zbyt przerażony, żeby myśleć o lekcjach.
Telefon w moich dłoniach zawibrował, a ja aż podskoczyłem. Od razu otworzyłem wiadomość.
,,W domu będę za jakieś dziesięć minut, wpadaj śmiało"
Uśmiechnąłem się delikatnie mimo niepokoju, który przeszywał moje serce. Wystarczyła jedna wiadomość, żebym poczuł się odrobinę mniej beznadziejnie. Odczekałem jeszcze parę minut, żeby wszyscy zdążyli wejść do klas i wymknąłem się głównym wyjściem. Dalej byłem przerażony, w głowie miałem mętlik, ale najważniejsze, że mogłem zobaczyć się z senseiem. On miał jakiekolwiek doświadczenie w randkach i tak dalej. Może mógł mi pomóc się jakoś z tego wykaraskać. Przecież nie byłem gejem... nie chciałem dać się molestować obcej dziewczynie... ale może powinienem? Chyba każdy facet by tak postąpił... może rzeczywiście było coś ze mną nie tak?

sobota, 6 maja 2017

Lekcja życia XXX - Lekcja koszmaru

Kiedy otworzyłem oczy, było już ciemno. Przez okno wpadało światło księżyca, moje ramię dalej nieprzyjemnie piekło, a rękaw koszulki był wyraźnie przemoczony. Kiedy przyłożyłem dłoń do ramienia, pod palcami wyczułem delikatną skorupę z zakrzepniętej krwi. Usiadłem. Mięśnie bolały mnie od leżenia na ziemi, zwłaszcza szyja. Musiałem zasną zaraz po cięciu się i płaczu. W domu było całkowicie cichi. Czyżby rodzice jeszcze nie wrócili? A może... nie. Pokręciłem głową. Nie powinienem myśleć o takich rzeczach. Dlaczego od razu zakładałem, że w tej chwili matka zdradzała ojca, a on... może robił to samo.
Wziąłem chusteczki i starłem krew z podłogi, a potem pod kranem wymyłem zaschnięte ślady na mojej ręce. Koszulkę wymyłem pobieżnie. Nie chciałem, żeby ktokolwiek zauważył krew na moich ubraniach. Kiedy ją przemywałem, spojrzałem na lustro nad zlewem. Byłem dość chudy, wręcz przeraźliwie chudy, ale to wszystko przez niesamowicie szybką przemianę materii. Czerwone pręgi na ramieniu tylko dopełniały żałosny widok, jaki prezentowałem. Nienawidziłem siebie... byłem tak żałosny. I Pitt miał racje. Nie miałem kompletnie nic oprócz pieniędzy.
Wróciłem do pokoju. Nóż odłożyłem na jego miejsce i znowu rzuciłem się na łóżko. W dłoni ściskałem telefon. Leżałem na boku, wpatrzony w okno. Na niebie niemal nie było gwiazd. Chciałem wybrać się nad klif z senseiem. W końcu wybrałem jego numer w telefonie.
,,Sensei, masz przyjaciół?" - Pytanie to było całkowicie nieprzemyślane. Nawet się nie zastanawiałem, gdy to pisałem. Nie zdążyłem nawet się rozmyślić, czy zawstydzić, gdy nacisnąłęm guzik ,,wyślij". Minęła dłuższa chwila, nim przyszła odpowiedź.
,,Jadne, dlavxego ptrasz?" - Przeczytałem wiadomość kilka razy, nim zrozumiałem, o co właściwie w niej chodzi. Poczułem się nawet winny, że może go obudziłem, albo coś w tym rodzaju?
,,Zastanawiam się jak ich zdobyć... mógłbyś mi coś poradzić? Jak zdobyć przyjaciół? Takich wiesz, prawdziwych, którzy nie będą się przejmować tylko kasą?"
Tym razem cisza trwała dłużej. Miałem wrażenie, że dużo dłużej, niż trwało odpisywanie na wiadomość. Oczywiście sensei mógł być zajęty, mógł też zwyczajnie zastanawiać się nad odpowiedzią, więc czekałem cierpliwie.
,,Wisz, to nie jest takie lawe. Jestem teraz trchę zvięty, więc mz pogadamy o tym pvtemj? Cos sie stlo? Pisles wczsniej, że nic się nie syalo, nie? Jeżeli się przejmujesz, przespij się. Pogadamy jtro, dobrze?"
Poczułem się okropnie. Po raz kolejny przeszkadzałem senseiowi. A co jeżeli był bardzo zajęty? Albo bardzo zmęczony? Sensei dużo pracował, nie potrzebował, żebym jeszcze ja zawracał mu głowę. Cholerny samolub... nic dziwnego, że nie miałem przyjaciół. Ledwo kogoś takiego znajdowałem i wykorzystywałem go do granic możliwości.
,,Jasne. Przepraszam. Cokolwiek robisz, przepraszam, że ci przeszkodziłem"
,,Spx"
Przyszła odpowiedź bardzo szybko. Sensei musiał naprawdę być zajęty, więc dalej go nie męczyłem. Schowałem się pod kocem. Kiedy znajdowałem się wśród całkowitej ciemności, w coraz cieplejszym, bardziej dusznym miejscu, czułem się odrobinę mniej beznadziejnie. Znaczy bardziej beznadziejnie, ale tak samo beznadziejnie. Działało to na podobnej zasadzie jak słuchanie depresyjnej muzyki. Byłem sam, co jakoś łagodziło uczucie beznadziei i samotności. W sercu czułem okropny chłód, który wynagradzało fizyczne ciepło, którym się otoczyłem. Miałem tak bardzo dość... ale nie mogłem jeszcze zasnąć. Nie chwilę po tym, jak się obudziłem. Wziąłem więc latarkę i książkę, z którymi schowałem się pod kocem. Czytałem długo, czas mijał, książka z jednej strony robiła się coraz cieńsza. W końcu zaczął morzyć mnie sen. Ostatecznie zasnąłem na stronach opisujących powolne płynięcie w stronę zachodzącego słońca.
***
Patrzyłem na zegar. Strzałki poruszały się spokojnie po okręgu... albo kwadracie. Ilekroć próbowałem mu się przyjrzeć, wskazówki znajdowały się w innym ułożeniu, coraz bardziej dziwnym i nieprawdopodobnym. Strzałka sekund poruszała się najwolniej, a jednocześnie najszybciej. Czasami w ogóle znajdowała się poza zegarem.
Siedziałem w drugiej ławce pod oknem. Odwróciłem wzrok i spojrzałem na nauczycielkę. Była wysoką, smukłą kobietą, przypominającą posturą cień, albo manekina. Bazgrała na tablicy jakieś bezsensowne wzory.
- To będzie na tyle - Stwierdziła, odwracając się w naszą stronę. Spojrzałem na zegar. Było dopiero sześćdziesiąt sześć po szóstej, za wcześnie na przerwę. - Dzisiaj nauczyliśmy się kilku rzeczy. Po pierwsze, obliczyliśmy, że żeby żyć godnie, potrzebne są pieniądze. Pieniądze można zdobyć różnie. Można ciężko pracować, albo mieć farta... jak Sashi.
Cała klasa odwróciła się w moją stronę. Siedziałem w ostatniej ławce w środkowym rzędzie, więc znajdowałem się w idealnym miejscu, by wszyscy mogli na mnie spojrzeć. 
- Druga rzecz jest taka - Kontynuowała nauczycielka, podchodząc do czystej tablicy i zaczęła na niej coś pisać. - Że jak ktoś ma dużo pieniędzy, to takiej osobie nie jest szkoda jej wydawać. A skoro tak, dlaczego ktokolwiek miałby się krępować, żeby wykorzystać tą osobę? Przecież ją stać? - Po klasie rozeszły się przytłumione chichoty. Ktoś za mną powiedział: ,,no jasne, komu byłoby szkoda takiego frajera?", ale wyglądało na to, że nie usłyszał tego nikt oprócz mnie.
- No i rzecz ostatnia. Ludzie, którzy mają pieniądze zwykle są świadomi swojego statusu. Ale są też tacy, którzy rozpaczliwie potrzebują przyjaciół. I to takich prawdziwych. No... i zrobią wszystko, żeby ich mieć. A takie osoby... - Stuknęła końcem kredy tuż obok mojego portretu narysowanego na tablicy. Przejechała kredą po narysowanej szyi, zostawiając białą smugę. - Można bezkarnie wykorzystywać. Śmiało.
Wzrok wbiła we mnie, a jej usta rozciągnęły się w nienaturalnym uśmiechu, ciągnącym się niemal od jednego ucha do drugiego. Między wargami znajdował się rząd krzywych, długich, ostrych zębów. Patrzyłem na to z przerażeniem i coraz szybciej walącym sercem.
Znikąd nagle pojawiły się ręce. Czułem, jak chwytają mnie za koszulę i spodnie. Ściągnęły mnie na ziemię. Chciałem krzyczeć, ale kolejne dłonie zatkały mi usta. Ręce wynurzające się z podłogi wydawały się chcieć wciągnąć mnie pod ziemię. Obraz zamazywał mi się przez łzy, ale i tak zauważyłem stającą nade mną nauczycielkę. Wyglądała jeszcze bardziej przerażająco. Ręce miała przerażająco długie i chude. Byłem niemal pewny, że da się je złamać najlżejszym uderzeniem, jak suchą gałązkę. Patrzyła na mnie pustymi oczodołami i dalej się uśmiechała... tak okropnie się uśmiechała.
- Nikomu na tobie nie zależy - Pokręciłem głową. Kiedy znowu spojrzałem w górę, zauważyłem tym razem kilka postaci. Z przerażającymi, długimi rękami i pustymi oczodołami patrzyli na mnie Izabel, Mike, Koichi i Pitt. Ten ostatni wydawał się wyższy od reszty i jako jedyny się nie uśmiechał. Rząd zębów niemal zasłaniał usta i jedyne co widziałem to długie, ostre kły. Zegar na suficie wskazywał szóstą sześćdziesiąt sześć
- Można go wykorzystać... - Rozbrzmiał w mojej głowie głos nauczycielki. - Można go... - Z każdym słowem jej głos był coraz bardziej przerażający i charczący. - ZABIĆ!
Postacie nade mną rzuciły się, wyciągając długie szpony w moją stronę.
***
Zerwałem się z krzykiem, żeby uciec od zrywających się w moją stronę szponów. Siedziałem w swoim pokoju... sam. Przyłożyłem dłoń do serca, które biło nieznośnie szybko. Cały byłem spocony od przerażenia. Sięgnąłem do lampki nocnej, która trochę rozproszyła ciemność. Spojrzałem na zegarek. Była trzecia w nocy. Najgorsza pora na koszmary. Owinąłem się kołdrą, próbując w ten sposób pozbyć się lodowatych dreszczy. Cholera... to wszystko było tak okropnie realistyczne... te potwory, ten śmiech... w głowie dalej słyszałem ten śmiech... a najgorsze było to, że wszystko co słyszałem, było cholernie prawdziwe...
Nie miałem odwagi znowu się położyć. Czułem, że jak tylko zamknę oczy, znowu zobaczę przed nimi te potwory, które mnie śledziły we śnie. Wstałem z łóżka i podszedłem do biurka, gdzie leżała butelka wody. Wypiłem duszkiem parę łyków, żeby chociaż trochę ochłonąć. Usiadłem przy biurku. Serce dalej waliło mi jak oszalałe. Nienawidziłem koszmarów. Pozbawiały mnie snu na długie godziny, jak nie całą noc. Przetarłem skronie i wstałem. Zacząłem nerwowo chodzić po pokoju, ale kompletnie nie chciało mi się więcej spać. Miałem ochotę pójść do senseia. Tylko nie miałem odwagi znowu zawracać mu głowy w środku nocy. Spojrzałem na telefon. Za wcześnie, żeby już wstawać. Zwłaszcza, że miałem dzisiaj szkołę. Na środku ekranu wyświetliła mi się informacja o odebranej wiadomości. Dostarczona była zaraz po północy. Nadawcą był sensei.
,,Cześć, przepraszam, że dopiero teraz piszę, byłem trochę zajęty. Jeżeli jeszcze nie śpisz i będziesz chciał porozmawiać, to daj znać. Nie dzwonię, żeby cię nie budzić, jeżeli już zasnąłeś. Pamiętaj, że możesz pisać o każdej porze dnia i nocy."
Uśmiechnąłem się do ekranu, ale jakoś nie byłem pewny, czy pisząc te słowa, sensei się nie spodziewał, że napiszę do niego o trzeciej w nocy.
Odłożyłem telefon na stół i poszedłem do łazienki. Szybko przemyłem twarz, żeby pozbyć się z niej resztki potu. Najchętniej wziąłbym teraz zimny prysznic, ale bałem się, że obudzę całą rodzinę. Wróciłem do łóżka. Pościel była mokra, ale na szczęście tylko od potu. Usiadłem pod ścianą i opatuliłem się kocem. Lampka nocna oświetlała nieśmiało pokój, dając niewielką ilość światła. Mimo to, każdy cień wydawał się niepokojący. Jakby przypatrywały mi się stamtąd twarze bez oczodołów, a długie, chude ramiona tylko czekały, żeby mnie pochwycić. Nie było mowy, żebym zasnął w takim stanie. Siedziałem skulony, przeskakując wzrokiem od jednego cienia do drugiego, jakby mój wzrok mógł powstrzymać czyhające tam potwory. Czas mijał, a ja dalej wpatrywałem się w przestrzeń. Oczy zaczęły mi się kleić, a głowa lekko opadać, a jednak gdy tylko ją podrywałem, serce zaczynało bić mi szybciej. Cholera, ile ja miałem lat, żeby bać się potworów?!
W końcu udało mi się uspokoić bicie serca. Położyłem się na boku, twarzą do lampki. Chciałem wyciągnąć rękę i ją zgasić, ale wtedy prawie usłyszałem szatański śmiech dochodzący z cienia. Postanowiłem ją zostawić. Słabe światło nie było aż tak rażące, żeby przeszkodzić mi iść spać. Zamykałem oczy, potem je otwierałem, przewracałem się na drugi bok i w końcu zaczął morzyć mnie sen. Opatuliłem się dokładnie kołdrą i wyobraziłem sobie, że otaczają mnie ciepłe, silne ramiona senseia. Czy było to już żałosne? Że miałem ochotę usypiać w ramionach faceta? Co prawda jedynego faceta, który w ogóle był dla mnie miły i wydawało mu się na mnie zależeć, ale... jednak to był tylko facet. Miałem się z nim przespać, ale...
Zaśmiałem się na wpół przez sen. To samo myślałem, zaraz po tym, jak dowiedziałem się o orientacji senseia. Przed oczami zobaczyłem jego uśmiech i to spojrzenie, którym na mnie patrzył... i poczułem jak robię się gorący. W ciągu jednej chwili przestałem pamiętać o potworach, które przed chwilą mnie prześladowały, a całą moją głowę zajął sensei. Widziałem wszystkie jego uśmiechy, współczujący, rozbawiony, pewny siebie, czuły... jak to możliwe, że potrafił uśmiechać się na tyle sposobów.
Poczułem jak moje serce zalewa przyjemne, kojące ciepło. Prawie tak, jakby sensei rzeczywiście tutaj był. Teraz, tutaj, ze mną. Udało mi się w końcu usnąć.