sobota, 27 kwietnia 2013

Aki x Kei XVI- Wolność


Obudziłem się dopiero kiedy słońce zaczęło zachodzić. Sytuacja, w której się znalazłem natychmiast obudziła uśpiony mózg. Powyginałem spinacz na różne strony i włożyłem w dziurę do kajdanek. Przekręcałem go na wszystkie strony ale nie umiałem ich otworzyć. Wtedy usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza. Włożyłem spinacz między materac a łóżko żeby potem mieć do niego dostęp. Czekała mnie kolejna nieprzespana noc. Tak samo jak wczoraj przychodzili różni faceci. Niektórzy zawiązywali mi usta, inni wręcz przeciwnie. Większość nawet się nie odezwała i tylko ich obleśne sapanie oraz jęki świadczyły o tym że umieją mówić. Inni próbowali zagadać, zauroczyć mnie sobą, patrzeć na mnie. Ale i tak żaden z nich nie był tak przerażający jak on... czarne włosy, obłąkany wzrok, i ten głos, który już przy wejściu sprawiał że przechodziły mnie dreszcze.
-Miło znowu widzieć twoje ciałko. Ostatnio nie mieliśmy okazji pogadać, na przykład o tym czemu aż tak irytuje cię jak mówię na ciebie ,,mały"
Gdybym nie był wyczerpany i związany to bym go...
-Więc jak, mały? Powiesz mi... mały?
Usiadł na brzegu mojego łóżka, zakładając nogę na nogę i patrząc na mnie z góry. Nienawidziłem go... nienawidziłem go bardziej niż kogokolwiek kto przyszedł do mojego pokoju. Nienawidziłem go prawie tak bardzo jak moich rodziców.
-Tracimy tylko cenny czas, mały.
-Przestań! Nie masz prawa tak do mnie mówić! Tylko Kei ma prawo tak się do mnie zwracać!
Uśmiechnął się szyderczo odwracając mnie na plecy i przytrzymując mnie w takiej pozycji. Wiedział już wszystko, nie musiał o nic pytać. Nachylił się by mnie pocałować. Nie chciałem na to pozwolić... był zbyt blisko... zaśmiał się krótko widząc mój opór.
-Powinieneś już do mnie powoli przywykać, w końcu niedługo razem zamieszkamy.
-O czym ty do cholery mówisz?!
-Jutro wieczorem będę mógł cię odebrać. Jesteś już kupiony, należysz do mnie.
Tego było już zdecydowanie za wiele. Najpierw rodzice wypożyczali moje ciało, a teraz mnie sprzedali! Przez całą godzinne wykorzystał mnie seksualnie, kazał mi robić te wszystkie nieprzyzwoite rzeczy, do których mnie zmuszał poprzedniej nocy. Kiedy już skończył i miał wychodzić, wyszeptał mi do ucha.
-Na razie musimy się rozstać, ale jutro będziesz należał już tylko do mnie. Na razie... mały. A właśnie, jestem Meiji.
Kiedy opuścił mój pokój zbliżał się chyba świt, mimo że dalej była ciemna noc. Przez 5 minut nikt nie przychodził więc była możliwość, że do rana będę miał spokój. Wyjąłem wtedy spinacz i ponownie zacząłem grzebać w kajdankach. Nie mogłem należeć do nikogo innego niż Kei. Ten człowiek nie miał prawa mnie kupować! Ciche kliknięcie kajdanek przyniosło mi niewyobrażalną ulgę. Na chwiejących się nogach wstałem z łóżka. Brutalne akty gwałtu przez dwie noce sprawiły że całe ciało miałem obolałe. Ledwo udało mi się na stanięcie na oparciu łóżka i podciągnięcia się do okna. Przez chwilę szykowałem się do skoku, w końcu odbiłem się i z wielkim impetem wybiłem szybę wyskakując przez okno. Upadłem boleśnie na ziemię, poraniony odłamkami szkła i narobiłem przy tym masę hałasu. Spróbowałem wstać, ale kiedy tylko stanąłem na prawej nodze poczułem w niej przeraźliwy ból, chyba ją sobie zwichnąłem kiedy upadałem. Strasznie bolało ale zmusiłem się do wstania i szybkim krokiem ruszyłem w uliczkę, którą poszedłem kiedy Kei mnie uratował, zaraz po naszym poznaniu się.
-Co jest grane?! Co to k*rwa za hałasy?! Szybko, otwieraj te cholerne drzwi! K*rwa, ta dz*wka nam uciekła!
Wybita szyba przepuszczała krzyki mojego ojca na ulicę. Podpierając się o ścianę wlokłem się z trudem przed siebie. Po 15 minutach trafiłem pod agencje w której pracował wcześniej Kei. Stamtąd łatwiej mi było trafić pod dom. Kroki które słyszałem za sobą dopingowały mnie do szybszego marszu. W końcu dotarłem przed drzwi mojego poprzedniego mieszkania, na szczęście moi rodzice nie wiedzieli gdzie mogłem się udać. Przez pewien czas słyszałem jak krzyczą i szukają mnie. Kiedy zapukałem do drzwi czułem się jak pies, wracający do pana od którego uciekł. Bałem się... tak bardzo się bałem co będzie jeżeli Kei mnie nie przyjmie, jeżeli będę musiał wrócić do rodziców albo zamieszkać z tym typem, który chciał mnie kupić. Oparłem się na drzwiach, tracąc siły na stanie prosto. Zapukałem kilkakrotnie, bicie mojego serca wyliczało sekundy mojego oczekiwania. Kiedy zamek w drzwiach zazgrzytał odsunąłem się kawałek od nich. Sylwetka Keia w progu była najprzyjemniejszą rzeczą, jaka mnie ostatnio spotkała. Przez chwilę widziałem jego przerażone spojrzenie, potem straciłem równowagę wpadając na niego. Chwyciłem się kurczowo jego koszuli, kiedy przytrzymał mnie, przytulając do siebie.
-Mały...
Mój chwilowy spokój został całkowicie zniszczony przez to jedno słowo, wypowiedziane jego przerażonym głosem. Wybuchłem głośnym płaczem mocniej ściskając jego bluzkę.
-Przepraszam cię Kei... przepraszam. Ja... naprawdę myślałem że wszystko będzie dobrze. Nie wiedziałem że tak to się skończy... nie powinienem był cię zostawać. Wiem że na to zasłużyłem... ale proszę... nie znienawidź mnie.
-Mały...
Byłem gotowy wtedy zrobić wszystko żeby nie czuć już tej niepewności. Złapał mnie wtedy za ramiona, odciągnął od siebie i spojrzał mi w oczy.
-Mały, co ci się stało?
W jego oczach nie było nienawiści czy żalu, patrzył na mnie z troską. Próbowałem mu o tym opowiedzieć, ale gdy tylko otworzyłem usta głos utknął mi w gardle.
-Już dobrze, zaczekam aż będziesz gotowy mi powiedzieć. Choć, trzeba się tobą zająć.
-Kei... ty.... naprawdę mnie nie znienawidziłeś?
Powiedziałem z oczami całymi we łzach. Położył mi dłoń na włosach, delikatnie po nich przejeżdżając.
-Oczywiście że nie. Sam cię przecież namawiałem do tego byś wrócił do rodziny. Nic nie sprawi że cię znienawidzę.
Był bardziej delikatny niż zwykle, zupełnie jakbym gadał z kimś innym. Wziął mnie na ręce i zabrał do łazienki. Położył na toaletce i zaczął przeszukiwać szafki, z których wyjął bandaże, plastry oraz wodę utlenioną.
-Naprawdę jesteś w beznadziejnym stanie. Trzeba będzie najpierw pozbyć się tego szkła. Całe szczęście rany nie wyglądają na głębokie. Nie musisz mi o wszystkim opowiadać ale czemu jesteś cały we szkle?
-...wyskoczyłem przez okno, wybiłem przy okazji szybę...
-Jeżeli coś cię zaboli to powiedz.
Wsunął ręce pod moją koszulkę, chciał ją zdjąć żeby móc dokładnie powyjmować wszystkie fragmenty szkła. Wiedziałem że to Kei, że mogę mu ufać, ale... jego dotyk był tak bardzo podobny do tych wszystkich facetów. Nie mogłem tego znieść, odepchnąłem go od siebie tak mocno że stracił równowagę i upadł na ziemię. Patrzył na mnie skołowanym wzrokiem kiedy trząsłem się na toaletce.
-Prze-przepraszam Kei... ja... ja nie mogę... ja... zajmę się sobą sam...
Cały się trząsłem. Chyba też płakałem. Widziałem jak Kei zastanawia się co zrobić. W końcu wstał i odwrócił się w stronę drzwi.
-Poradzisz sobie?
-...tak...
-W razie czego możesz mnie zawołać.
Pokiwałem tylko głową i zostałem sam. Wolałbym żeby Kei został ze mną, ale... tak bardzo bałem się jego dotyku. Zdjąłem koszulę i stanąłem przed lustrem, teraz rozumiałem czemu Kei był taki przerażony jak mnie zobaczył. Koszulka była cała pocięta, na skórze miałem liczne rany, z których kapała krew. Oczy dalej miałem zapuchnięte od łez oraz byłem cały w błocie i kurzu. Ze skóry wystawało mi kilkanaście większych odłamków szkła, w reszcie ran nie było widać szyby przez którą wyskoczyłem. Kiedy wreszcie udało mi się pozbyć większości odłamków ściągnąłem spodnie i wszedłem pod prysznic. Przez cały czas starałem się unikać stawania na prawej nodze. Zmyłem z siebie brud oraz krew i ukucnąłem by umyć się... na dole. Odwróciłem wzrok by nie patrzeć na białą ciecz, która dopiero ze mnie wypływała. Chciałem zetrzeć z siebie całą skórę, dopiero wtedy czułbym się chociaż trochę czysty. Kiedy usłyszałem pukanie do drzwi odruchowo złapałem ręcznik przy wannie całkiem się nim zasłaniając. Do łazienki wszedł Kei, trzymając w ręce złożone ubrania.
-Przyniosłem ci piżamę. W porządku?
Pokiwałem tylko głową kiedy odkładał rzeczy na umywalkę. Byłem pewny że od razu wyjdzie, ale zamiast tego zaczął mi się przyglądać z uwagą.
-Nie wygląda to aż tak strasznie kiedy zmyłeś z siebie błoto. Jednak lepiej będzie jak przemyjesz te najgłębsze rany.
Znowu pokiwałem głową, cały czas miałem spuszczone oczy żeby na niego nie patrzeć. Kiedy do mnie podszedł zacisnąłem mocniej ręcznik.
-Bardzo boli?
Uklęknął przy wannie i złapał mnie za bolącą kostkę. Dopiero teraz zobaczyłem jak bardzo jest spuchnięta, nic dziwnego że aż tak bolała.
-Tylko kiedy na niej stoję.
-Może chciałbyś żebym cię zabrał do szpitala?
-Nie trzeba. To nic poważnego.
Nic więcej nie dodał, tylko wyszedł z łazienki. Przebrałem się w piżamę, oblałem wodą utlenioną najgłębsze rany, obwiązując je potem bandażem, którym też związałem kostkę. Kuśtykając poszedłem w stronę drzwi. Zastanawiałem się jak się teraz czuje Kei. Jeżeli tęsknił za mną tak jak ja za nim, to moje zachowanie musiało go zranić. Odszedłem od niego, nie byłem u niego kilka dni, a kiedy wróciłem nie mogę znieść nawet jego dotyku.
-Kei... mogę dzisiaj spać na kanapie?
Spojrzał na mnie zaskoczony, nie spodziewał się że aż tak się od niego odsunę, ale nie mogłem leżeć z nim w jednym łóżku. Kochałem go... ale jego dotyk palił tak jak wspomnienia z poprzednich nocy.
-Mały... nie wiem co się stało. Ale jeżeli stało się coś co zmieniło twoje nastawienie do mnie, to powinienem to wiedzieć.
Myślał pewnie o tym że się zakochałem, nie mógł gorzej trafić. Żeby przestał mnie podejrzewać musiałem mu o wszystkim powiedzieć. Usiadłem przy stole, koło którego stał spokojnie czekając na moje wyjaśnienia.
-Ja... ja... moi rodzice uznali że za mało na mnie zarobili. P-przypieli mnie do łóżka... i... i...
Starałem się mówić dalej mimo łez spływających mi po policzkach.
-...Przychodzili do mnie różni faceci, praktycznie co godzinę przez całą noc. Kei... ja... ja... nie powinienem był cię zostawiać, przepraszam... przepraszam.... teraz za każdym razem kiedy zamykam oczy widzę ich twarze....
-Uspokój się mały. Już wszystko będzie dobrze, nigdy więcej nie pozwolę ci odejść.
Jego głos był uspakajający , wiedziałem że mogę mu ufać. Przyklęknął przy moim krześle i rękawem starł łzy z policzków.
-Czyli... nie jesteś na mnie zły?
-Przecież nic nie zrobiłeś, miałeś nadzieję na prawdziwą rodzinę.
przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Starałem się skupić na myśli że to Kei, nikt inny tylko on. Podniósł mnie wtedy z krzesła i poprowadził w stronę łóżka.
-Kei... ja...
Nie chciałem spać z nim na łóżku. Tak bardzo się teraz bałem jego dotyku.
-Nie przejmuj się mały. Obiecuję że nie zrobię nic co mogłoby ci się nie spodobać. Jest już późno, nie będę ci kazał spać na kanapie. Jeżeli zechcesz sam się na niej położę.
Położył mnie na jednym końcu łóżka. Spuściłem wzrok mówiąc cicho.
-Nie... to w końcu twoje łóżko.
Uśmiechnął się przykładając usta do mojego czoła. Potem rzucił się na przeciwległą część materaca. Skuliłem się patrząc w przeciwnym kierunku niż on leżał. Byłem rozdarty. Bałem się teraz dotyku, ale jednocześnie tak bardzo chciałem żeby mnie przytulił. Zamknąłem oczy, starając się uspokoić.

czwartek, 25 kwietnia 2013

100 LAT :3 FOR ME

BANZAI! Dzisiaj właściciel waszego ulubionego bloga o tematyce yaoi ma dzisiaj urodziny!(Tak, mówię o sobie. I tak wiem, że to wasz ulubiony blog ;3)
Z tej okazji postanowiłam dać WAM jakiś prezent (Między innymi dlatego, jest to wasz ulubiony blog ;3)
Jeżeli macie pomysł, na jakąś krótką powieść yaoi, a nie wiecie jak ją napisać- możecie w komentarzu poprosić o notę z konkretną fabułą, ewentualnie z konkretnymi postaciami lub nawet czasu.(np. średniowiecze, ,,miłość braterska", etc.) Możecie właściwie prosić o wszystko co tylko dotyczy yaoi (O ile jestem w stanie to spełnić). Oczywiście oprócz życzeń dla siebie, możecie składać mi życzenia ;3
************************************************************

piątek, 19 kwietnia 2013

Aki x Kei XV- Iskierka nadzieii


*Aki*

Moi rodzice już nawet nie przychodzili do mnie żeby dać mi coś do jedzenia albo wypuścić do toalety. Po pierwszej nocy, tuż nad ranem, kiedy marzyłem już tylko o śmierci, przyszedł do mnie jakiś facet. Wyglądał na jakieś 20 lat, jego twarz była spokojna, pozbawiona emocji. Jasne bląd włosy wydawały się prawie białe a niebieskie oczy nadawały mu jakiś taki godny zaufania wygląd. Nie był on ani nachalny, ani nie próbował się do mnie podwalać, ale i tak go nie lubiłem z chwilą przekroczenia progu. Wszedł do mojego pokoju z miską i przyklęknął przy mnie.
-Powiedz ,,aaa"
Odwróciłem głowę w przeciwną stronę niż on siedział.
-Umierając z głodu nie zrobisz nikomu na złość.
-Tylko moim rodzicom, nie będą mieli już jak na mnie zarabiać.
-Nie sądzisz że jednak jest ktoś kto by żałował twojego odejścia?
-Wolę umrzeć niż żyć przywiązany do łóżka i dawać się gwałcić przez każdego kto zapłaci moim rodzicom.
Po co ja w ogóle z nim rozmawiałem? Chyba wszystko przestało się dla mnie liczyć. Ważna była tylko chwila wytchnienia, którą dostałem po wzejściu słońca.
-Niektórzy nie muszą płacić, jeżeli cię nakarmią i zaprowadzą do toalety mają swoją godzinę na wasz koszt.
 Spojrzałem na niego zaszklonymi oczami. Miałem nadzieję na chwilę spokoju aż do nocy, ale widocznie spokój nie był mi jeszcze dany. Wykorzystał to, że jestem odwrócony w jego stronę i chwycił mój podbródek.
-Jak usiądziesz to będziesz miał przynajmniej pewność że się nie udławisz.
Podniósł mnie do pozycji prawie siedzącej, opierając o poręcz łóżka, otworzył moje usta i włożył w nie łyżkę z jakąś papką. Chciałem złapać łyżkę żeby móc jeść samemu, ale nie dał mi takiej możliwości. Nabierał coraz nowe porcje i wkładał do moich ust. Kiedy miska była już całkowicie pusta odłożył ją na ziemię i wyjął z kieszeni klucz. Mała iskierka nadziei zapłonęła w moim sercu. Kiedy odczepiał mnie od łóżka udało mi się powiedzieć drżącym głosem.
-P-proszę... błagam... wypuść mnie... zrobię wszystko... tylko pozwól mi odejść...
-Chciałbym, ale nie mogę. Musiałbym się tłumaczyć przed twoimi rodzicami.
Postawił mnie na nogi i poprowadził przed drzwi do łazienki, które znajdowały się w moim pokoju. Całe szczęście nie wszedł tam ze mną, jednak to mi nie pomogło w odejściu bo z łazienki jedynym wyjściem był powrót do pokoju. Zrezygnowany wziąłem dokładny prysznic, i skorzystałem z toalety, miałem zamiar już wychodzić ale ręka wyciągnięta w stronę klamki zaczęła mi drżeć. Nie... nie mogłem tak dłużej żyć. Zacząłem przeszukiwać wszystkie szafki, chciałem znaleźć jakieś leki, żyletki, nóż... cokolwiek. Pod zlewem udało mi się znaleźć jakieś ostrze, przyłożyłem go do żył w lewej ręce, chciałem to zakończyć. Czułem się jak zwykła dziwka.. nie... czułem się o wiele gorzej, jak nic nie warta szmata, którą każdy może pieprzyć. Chciałem to zrobić... chciałem się zabić. Przed szybkim przejechaniem po moim nadgarstku powstrzymywał mnie tylko jeden obraz, jedna osoba... Kei... to on nadał mojemu życiu sens. Nie mogłem przestać myśleć co by się stało gdyby to Kei miał umrzeć. Odrzuciłem ostrze i skuliłem się szlochając cicho.
-Dobry wybór.
Nie spojrzałem na chłopaka, który stał w drzwiach. Chyba zrobiło mu się mnie szkoda, bo postanowił mi pomóc.
-Drzwi zostają zamknięte na klucz za każdym razem kiedy ktoś wchodzi lub wychodzi, nie uda ci się przez nie uciec. Jeżeli uwolnisz się z kajdanek spróbuj wyskoczyć przez okno. Zbierz siły i ucieknij pod osłoną nocy. Nie dam ci klucza, to byłoby zbyt proste, spróbuj się rozkuć przy pomocy tego. Włożył mi do ręki spinacz do papieru i zaciągnął na łóżko, a potem... po prostu wyszedł, nic mi nie zrobił. Myślałem nad ucieczką od razu, ale zanim zdążyłem to przemyśleć, usnąłem wykończony koszmarną nocą.

sobota, 13 kwietnia 2013

Aki x Kei XIV- Koszmarna noc

Uwaga. Uprzedzam, że niniejszy rozdział zawiera śladowe ilości gwałtu i przemocy. Osoby, które wyjątkowo lubią Akiego i/lub nie lubią scen gwałtu i przemocy radzę pominąć tą notę =3
**********************************************

Pamiętam pierwszą noc z Keiem. Byłem wtedy pewny że nic gorszego nie mogło mnie spotkać. Teraz sądzę że to była najlepsza w skutkach noc w moim życiu. Za to pierwsza noc, w domu mojej ,,rodziny" była gorsza niż cokolwiek co mnie w życiu spotkało. Jedna noc była po stokroć gorsza niż 16 lat bicia i upokarzania. Co godzinę, plus minus 15 minut do mojego pokoju wchodził jakiś facet. Przywiązywał mój wolny nadgarstek do poręczy łóżka liną, leżącą obok niego, niektórzy przekręcali mnie jeszcze na plecy żeby upokorzyć mnie bardziej, patrząc mi w oczy. Każdy z nich, nie zwracając uwagi na moje krzyki i szarpanie się, gwałcił mnie boleśnie. To było okropne, czułem w sobie ich spermę, słyszałem ich obleśne mlaśnięcia, czułem... czułem jak mnie dotykają, jak poruszają się we mnie i jak śmieją się z moich krzyków i bólu. Tak bardzo chciałem zapomnieć o tym dniu, ale choćbym nie wiem jak się starał zapamiętałem każdego faceta który wtedy do mnie przyszedł. Pierwszy potraktował mnie jak zwykłą rzecz. Wszedł, przywiązał mój lewy nadgarstek liną, rozebrał mnie od pasa w dół, i... i mnie zgwałcił... ignorując okrzyki bólu. Potem opuścił pokój. Akurat osoby, które traktowały mnie jak przedmiot były najmniej bolesną częścią nocy. Za to nienawidziłem tych, którzy upierali się ze mną gadać, patrzeć mi w oczy, albo współczuć. I tak mieli tylko nadzieję na kolejną noc gratis. Jeden z nich... ten który był u mnie najdłużej... on... on był najgorszy. Jego pamiętam najdokładniej. Od kilku godzin byłem przywiązany do łóżka, nie spodziewałam się już zostać uwolniony, przestałem się szarpać, szlochałem tylko cicho w poduszkę. Kiedy tylko wszedł, rozwiązał supeł na szmacie, uwalniając moje usta. Wtedy się odezwał.
-Witaj, witaj... patrząc na twoje słodkie ciałko, już jestem pewny że warto było zapłacić te pieniądze. Wiesz, mógłbyś chociaż spojrzeć na mnie, skoro się pofatygowałem i tu przyszedłem.
Nie odwróciłem głowy, nienawidziłem każdego kto wchodził do tego pokoju, bez względu na to jak mnie traktował.
-Wiesz... skoro i tak musisz to zrobić to może razem się postarajmy żeby był to przyjemny czas?
Kiedy nie odezwałem się przez dłuższy czas złapał mnie za ramię i obrócił na plecy przywiązując moją prawą rękę do łóżka i siadając mi na biodrach. Starałem się dalej na niego nie patrzeć ale złapał mnie za brodę i obrócił twarz tak, by była skierowana na niego. Dopiero teraz mu się przyjrzałem. Chudy, o czarnych, rozczochranych włosach sterczących na wszystkie strony, oraz czarnych, szalonych oczach. Miał chyba koło dwudziestu kilku lat a jego uśmiech sprawiał że bałem się jak jeszcze niczego.
-Więęc... jak ci na imię?
Dalej byłem cicho, nie miałem zamiaru rozmawiać z kimś kto przyszedł tu by wynająć moje ciało.
-Nie odpowiesz? Przecież będzie nam obu o wiele przyjemniej jak będziemy to robić z własnej woli.
-Jestem przywiązany do łóżka przez własnych rodziców i sprzedawany obcym facetom za pieniądzę.
-Z takim podejściem rzeczywiście może być ci ciężko poczuć przyjemność, ale zobaczysz, jeszcze sprawię że będziesz jęczał z rozkoszy.
Podciągnął wtedy moją bluzkę w górę, liżąc moje sutki. Zagryzłem wtedy wargi, nie miałem zamiaru dawać mu tej satysfakcji.
-Widzisz? Już ci się podoba. Dalej... nie powstrzymuj się.
Nie mogłem... nie mogłem okazywać przyjemności. Tylko Kei miał prawo mi to robić.
-Skoro już jest ci ciężko powstrzymywać jęczenie, to pomyśl co będzie za chwilę.
Mówiąc to zsunął mi spodnie dobierając się do mojego penisa. Chciałem zasłonić czymś usta ale obie ręce miałem związane. Nie... nie mogłem czuć się przyjemnie. Byłem gwałcony przez obcego faceta. Ale bardzo szybko nie byłem już w stanie być cicho. Moje jęki wbrew mnie odbijały się echem po styropianowych ścianach, zaraz potem doszedłem. Spojrzał mi w oczy i z szyderczym uśmiechem powiedział.
-A widzisz? Mówiłem że to będzie przyjemne.
-Nie... nie jest. Przestań!
-Gdybyś nie czuł się przyjemnie nie prosiłbyś żebym przerwał. Czujesz się skrępowany tym że podniecasz się obcym facetem, który ci obciąga?
Nie odpowiedziałem więc ściągnął ze mnie spodnie całkowicie.
-Chcesz już zaczynać czy może wolałbyś zrobić coś innego?
Czułem jak się rumienię.
-Jesteś słodki jak robisz się czerwony.
Nie... nikt nie miał prawa tak do mnie mówić oprócz Keia... i Soichiro. Zamknąłem oczy i odwróciłem twarz. Dopiero kiedy poczułem jak szybkim ruchem wchodzi we mnie, otworzyłem oczy zachłystując się powietrzem.
-Wiesz... gdybyś był chętniejszy do współpracy może mogłoby być przyjemnie.
Nie czekając już na odpowiedź, której i tak by nie dostał zaczął poruszać się we mnie coraz szybciej i coraz boleśniej. Osiągnął spełnienie już po kilkunastu minutach, znacząc mnie swoim śladem. Prawie wszyscy dotąd kiedy tylko dochodzili, dawali mi spokój i wytchnienie, aż do czasu wybicia pełnej godziny, kiedy to przychodził kolejny z nich. Ten jednak jak to sam powiedział, miał zamiar ,,wykorzystać każdą możliwą minutę jak najlepiej".
-Dopiero co zaczęliśmy, na pewno nie chciałbyś jeszcze kończyć.
Nie odpowiedziałem. Co niby miałbym powiedzieć? Proszę, nie gwałć mnie już? Idź sobię, a najlepiej wychodząc mnie rozwiąż?
-Więęęc.. ja już ci zrobiłem dobrze... chyba czas na rewanż, prawda?
Coś w jego głosie mi mówiło że planuje coś naprawdę złego. Usiadł nade mną w rozkroku i zmusił mnie do otworzenia ust.
-Na chwilę zamienimy się rolami. Teraz ty się postarasz.
Wepchnął mi do ust swojego penisa, sprawiając że zacząłem się krztusić, a po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Tym razem poruszał się w moich ustach, to było żenujące i okropne, ale nie aż tak jak sperma, która zaraz potem dostała się do moich ust. Chciałem ją wypluć, ale złapał mnie za policzki.
-Połknij.
Nie chciałem tego, ale nie miałem wyboru. Żeby móc oddychać musiałem to przełknąć.
-Grzeczny chłopiec. Świetnie się spisałeś...
Dźwięk dzwonka oznajmił koniec najdłuższej godziny w moim życiu.
-Już? Przy przyjemności czas szybko płynie, nie sądzisz?
Łzy spływały już z moich oczu całymi strumieniami.
-Wpadnę jeszcze jutro. Wiesz mały... podobasz mi się. Może uda mi się nawet cię wykupić na własność, na zawsze być mógł należeć do mnie.
-Nie waż się tak mówić do mnie...
-Co? Nie chcesz być tylko mój.
-Nie waż się mnie tak nazywać!
Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, jakby nie rozumiał co mówię. Tak, byłem wściekły że jstem traktowany jak niewolnik, ale jeszcze bardziej tym, że mówił do mnie tak, jak miał prawo nazywać mnie tylko Kei.

-Czekaj... nie chcesz żebym nazywał cię...
Wtedy do pokoju wpadł mój ojciec.
-Dosyć tego! Czekają następni klienci! Wypad stąd.
Złapał tamtego faceta za bluzkę i wywlókł z pokoju nawet na mnie nie spojrzawszy. Nie chciał patrzeć mi w oczy? A może... nie byłem warty nawet już nawet jego spojrzenia? Kiedy ten facet opuścił pokój mojej męki, pomyślałem o Keiu. Pewnie się o mnie martwił. Chyba że... już o mnie zapomniał.

piątek, 5 kwietnia 2013

Aki x Kei XIII- Okrutna rzeczywistość

BANZAI! Tak jest, to znowu ja. Wasza niepowtarzalna autorka bloga- Katsumi. Jeżeli jesteście zdziwieni, pojawieniem się kolejnej noty zaledwie pięć dni po tym jak oznajmiłam, że opuszczam bloga, to zdradzę wam, że jestem okropnym sadystą. Jeżeli spojrzycie na datę postu oznajmiającego, że zamykam mojego bloga, zobaczycie, że był to 1 kwietnia ^^. Tak więc, skoro już wszystko wyjaśniłam przedstawiam kolejne przygody Akiego i Keia. :3

P.S jeszcze jedno. Jak na razie, nie musicie się martwić, że w najbliższym czasie zamknę bloga. Mam noty z serii ,,Aki x Kei" oraz ,,cierpliwość" na wiele tygodni. A oprócz tego wiele innych opowiadań z fabułą niezwiązaną z tą, którą już znacie.
*************************************

-Aki...mój Boże nic ci nie jest!
Pierwszy raz zobaczyłem jak moja matka płacze. Cała we łzach przycisnęła mnie do siebie. Nigdy wcześniej nie poczułem matczynego ciepła i bicia serca.
-Oddaje go wam. Mam nadzieję że wszystko będzie już dobrze.
Powiedział policjant, odwrócił się i poszedł. Moja matka jeszcze krzyknęła za nim.
-Dziękujemy, dziękujemy że pan nam go przyprowadził.
Zaraz potem uwolniła mnie z uścisku i wciągnęła do miejsca, które niegdyś było moim domem. Tam, przy stole kuchennym siedział mój ojciec. Osoba, która niegdyś wzbudzała mój największy lęk. Patrzył zamyślony na ścianę, potem spojrzał na mnie i otworzył oczy jakby dopiero się zorientował że przyszedłem.
-Aki... synu.
-T-tato?
-Aki... bałem się że już cię nie zobaczę. Byliśmy pewni że nigdy nie wrócisz. Nie zdziwilibyśmy się gdybyś nie chciał wracać.
-Powiedzieli mi że wszystko się zmieniło. Zawsze chciałem mieć prawdziwy dom, więc... chciałem żebyśmy byli rodziną.
-Aki... na pewno tak będzie.
Ojciec podszedł do mnie i przytulił do swojej piersi. Ciepło jakie poczułem było prawie tak przyjemne jak to kiedy byłem przy Keiu.
-Teraz będziemy szczęśliwą rodziną, na zawsze.
Powiedziała moja matka głaskając mnie po głowie. Czy to nie było zbyt piękne? Z dnia na dzień z patologicznej rodziny trafiłem do miejsca pełnego ciepła i miłości. Wtedy odezwał się mój ojciec.
-A co z tym chłopakiem, który nam ciebie odebrał?
-A... Kei? Zaopiekował się mną i bardzo mi pomógł w ostatnim czasie.
-I co? Będzie cię odwiedzał?
-Nie sądzę żeby tu przyszedł, pewnie będzie czekał na mnie.
-Synu...Czy wybaczysz mnie i matce te 16 lat? I pozwolisz naszej rodzinie zacząć wszystko od nowa?
-Oczywiście że tak, tato.
-Tak się cieszę. Zacznijmy więc od pieniędzy, które miałeś dla nas zarobić.
-C-co?
Ojciec złapał mnie za nadgarstki i spiął je kajdankami, które wyjął z kieszeni. Chciałem zacząć krzyczeć, ale moja matka związała mi usta jakąś szmatą.
-Pewnie chcesz wiedzieć co się dzieje, prawda? Nigdy nie byłeś dla nas kimś wyjątkowym. Trzymaliśmy cię dla pieniędzy, tylko dla pieniędzy. Myślałeś że byliśmy cię bo byliśmy pijani? Nie... byłeś bity bo od zawsze cię nienawidzimy. A teraz... będziesz zarabiał na nas bez możliwości ucieczki. Pewnie zauważyłeś przyczepę stojącą koło naszej. Jest ona dźwiękoszczelnym pokojem, zostaniesz tam przywiązany do łóżka i każdy kto będzie chciał posiąść twoje ciało będzie mógł zrobić tam tobą co chce.
Zacząłem się szarpać, po policzkach spływały mnie łzy. Próbowałem krzyczeć ale przez szmatę dobiegało tylko ciche zawodzenie.
-Wiesz... żałosny jesteś. Myślałeś że od tak wszystko się zmieni? Że będziemy żyli sobie długo i szczęśliwie? Jak mogłeś być taki naiwny po 16 latach. Spodziewałeś się że wytrzeźwiejemy i już wszystko będzie idealnie?
Razem z matką podnieśli mnie i zanieśli do drugiej przyczepy. Była ona połączona z naszą i można było swobodnie przechodzić między nimi przez drzwi łączące je obie. Zaraz po tym jak minęliśmy drzwi weszliśmy do małego przedsionka, z którego wchodziło się do pokoju, miał jedno małe okno, zapewne dźwiękoszczelne, na ścianach był przyczepiony styropian a na samym środku pokoju stało wielkie, dwuosobowe łóżko. Człowiek, którego całe życie miałem za ojca odczepił kajdanki od mojego prawego nadgarstka i przyczepił je do łóżka.
-Za chwilę powinien być pierwszy klient. Nie zawiedź go.
Powiedziała ta kobieta i... wyszli... oboje... po tym jak im zaufałem i tu wróciłem... oni... Schowałem twarz w poduszkę, mocząc ją łzami. 15 minut potem usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu, po krótkiej rozmowie wszedł do pokoju w którym byłem. Był to jakiś facet po 30. Na mój widok mlasnął obleśnie i... i... zrobił mi to... zgwałcił mnie. Miałem wrażenie że moje przytłumione krzyki były słyszane w całej okolicy.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

The end

Nareszcie wróciłam do domu po świętach. Od razu postanowiłam napisać post na kolejną sobotę. Siadając przed klawiaturą komputera zdałam sobię sprawę... że nie jestem w stanie nic napisać. Od dawna miałam problemy z weną twórczą, ale dzisiaj wreszcie do mnie dotarło, że nie jestem w stanie ciągnąć tego dłużej. Przepraszam was wszystkich, ale porzucam mojego bloga. Po prostu nie mogę go dłużej kontynuować. Korzystając z ostatniej okazji dziękuję wszystkim tym, którzy wysilili się na skomentowanie mojego bloga. Dexterównie, Lawliet, Kamiko i mrocznej gwieździe nadziei. Wasze słowa wiele dla mnie znaczyły przy pisaniu kolejnych opowiadań, ale nie umiem tego ciągnąć. Dziękuję wam wszystkim za wsparcie.