piątek, 31 sierpnia 2018

WIELKI POWRÓT

ZGADNIJCIE, KTO WRACA!
Jestem niesamowicie podekscytowana i ... trochę zestresowana. Czy ktokolwiek jeszcze to czyta? Czy bardzo będziecie wkurzeni za to, że nie pisałam cały rok? Co prawda pod moim ostatnim postem okazaliście mi ogromne wsparcie... i tym bardziej się martwię, że znowu was zawiodę, gdy zostanę przytłoczona nadmiarem obowiązków.
Bo niestety nie wiem, czy będę w stanie wrzucać regularnie posty. Na razie mam napisanych kilka na zapas, ale nie jestem pewna, na ile to wystarczy. Dlatego też od razu mówię, że forma mojego bloga może się odrobinę zmienić. Jest szansa, że będę miała dłuższe przerwy, albo posty będą np. co dwa tygodnie, a nie co tydzień. Ale to się jeszcze zobaczy. Na razie po prostu okropnie się cieszę, że wracam do was i mam nadzieję, że będziecie równie zadowoleni. :D
Łał, tyle się działo przez ten rok... na pisanie miałam mało czasu, ale mam nadzieję, że jeszcze pamiętam, jak to się robi. Co prawda musiałam sobie przypomnieć wszystkie poprzednie zdarzenia, bo niemalże nic nie pamiętałam z "Lekcji życia", ale teraz zamierzam wrócić z nową siłą i nowymi pomysłami. Mam nadzieję, że mój styl za bardzo nie odbiega od tego sprzed roku, a jeżeli tak, to oby tylko na lepsze. ^ ^
Naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć. Targa mną tyle emocji, że... wszystko wypada mi z głowy. Myślę, że najlepiej będzie się wyrazić przez pierwszy od dłuższego czasu rozdział i... ewentualnie porozmawiać z wami w komentarzach, jeżeli zechcecie razem ze mną się cieszyć, albo mnie powyzywać za brak not tyle czasu. xD
Aha, myślę też nad jedną rzeczą, która być może mi pomoże w regularnym wrzucaniu postów, aczkolwiek na razie wolę nie zapeszać, zobaczę najpierw, jak się przyjmie mój powrót i jak będzie mi szło z pisaniem i regularnością.
Tak więc witam was wszystkich po zdecydowanie zbyt długiej przerwie. Na osłodę pierwszego września dla tych, którzy jeszcze chodzą do szkoły, witam z powrotem na lekcjach życia. ^ ^
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥


- I co teraz?
Pytanie zawisło w powietrzu na całą wieczność, podczas której sensei najspokojniej w świecie przeżuwał kanapkę z dżemem. Zastanawiałem się, czy nie powinienem tego sprecyzować, ale lekki uśmiech na twarzy mężczyzny przekonywał mnie, że doskonale rozumie, co mam na myśli. Przełknął w końcu to, co miał w ustach.
- Cóż... pytanie, czy dalej chcesz się uczyć.
Zawahałem się. Teoretycznie przecież wiedziałem już, co mam wiedzieć. Sensei mi pokazał, jak wyglądają randki, pocałunki, teraz nawet seks... ale... w jakiś dziwny, pokręcony sposób, chciałem się dowiedzieć jeszcze więcej. Zresztą... jeżeli sensei mi tego nie pokaże, to kto? Ktoś, kto będzie ode mnie oczekiwał, że będę już to potrafił, kiedy ja sam nie będę jeszcze nic umiał?
- Chyba chcę - Powiedziałem w końcu. - Tylko... nie wiem, czego chciałbym się teraz uczyć. Więc...
- O to już ja zadbam, spokojnie. O ile będziesz chciał.
- Chcę... chociaż, jest to lekko żenujące...
- Nad tym też popracujemy - Sensei wziął pustą tacę i odłożył ją na stolik nocny. Rozciągnął się i położył głowę na moich kolanach. Jego spojrzenie i łagodny uśmiech znowu powodowały u mnie speszenie. - To co? Na kolejnej lekcji omawiamy inne pozycje? - Powiedział z uśmiechem, a ja znowu zrobiłem się czerwony. Odwróciłem głowę i przyłożyłem dłoń do czerwonych policzków.
- Czy ty musisz być aż tak bezwstydny? - Zapytałem cicho.
- Wcale nie jestem bezwstydny - Zaśmiał się. - Jestem tylko normalnym facetem. Zresztą, proszę cię, pozycje seksualne to naprawę normalna rzecz. Poczekaj, aż przejdziemy do gorszych rzeczy.
- ...g-gorszych? - Zawahałem się chwilę. Powinienem zapytać? Sam seks był dla mnie żenujący, ale sam się o to prosiłem. - N-na przykład jakich?
Błysnął uśmiechem i wstał z moich kolan. Po chwili wrócił z telefonem, na którym coś wystukiwał. Już mi się to nie podobało. Jeżeli potrzebował aż telefonu, żeby powiedzieć, co takiego planuje, nie zapowiadało się dobrze. Gdy w końcu znalazł to, czego szukał, uśmiechnął się w moją stronę.
- Tylko się nie przestrasz, dobrze? - Nie odpowiedziałem od razu, ale w końcu, gdy przemyślałem wszystkie za i przeciw, kiwnąłem głową. Spojrzałem na telefon senseia, a tam...
Zamarłem, gdy zobaczyłem wyświetlane zdjęcia. Prężący się na nich faceci mieli na sobie zdecydowanie zbyt obcisłe i kuse stroje, nie pozostawiające nic wyobraźni. Speszony nawet nie pomyślałem, by odwrócić wzrok, przeskakując od jednego zdjęcia do drugiego, od koronkowej bielizny, która właściwie nic nie zakrywała, do strojów pokojówek, pielęgniarek, stewardess i innych.  Patrzyłem na to zażenowany i w kompletnym szoku, aż w końcu przeniosłem wzrok na senseia. Ten uśmiechnął się niewinnie i wzruszył ramionami.
- Nie patrz tak na mnie. To tylko... niewinny fetysz.
- ...nie myśl sobie, że wciśniesz mnie w coś takiego - Powiedziałem natychmiast, oddając mu telefon. Jeszcze tego by brakowało, bym pokazywał mu się w czymś takim... takim...
- Jeżeli nie będziesz chciał, to nie - Wzruszył obojętnie ramionami, co o dziwo wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
Odwróciłem głowę. Nagle przeszła mnie dziwna, okropna myśl, że sensei mógłby raz na jakiś czas nie być aż tak uprzejmy. W sensie... doceniałem to, że pyta mnie o zdanie, nim cokolwiek zrobi, ale... byłoby mi dużo łatwiej znosić to wszystko, gdybym nie musiał jednocześnie otwarcie mówić, że tego chcę.
- Ale tak teoretycznie... gdybyś miał się na jakiś zgodzić, to jaki ci się podoba? - Ponownie pokazał mi telefon.
- Uch... sensei, ja naprawdę nie chcę... to takie żenujące...
- Żenujące jest to, że musisz wybierać, czy to że chcesz zrobić coś takiego, ale się wstydzisz?
Spojrzałem na niego zaskoczony. Skąd wiedział? Czy on jednak mi czytał w myślach? Sensei zaśmiał się, widząc moją konsternacje.
- Powiedz mi, o czym teraz myślisz - Powiedział to tak nagle, że przez chwilę nie byłem pewny, o czym dokładnie mówi. - Powinieneś mówić partnerowi o tym, co chciałbyś zrobić.
Nienawidziłem tego, jak bawi się moimi emocjami. Wcale nie chciałem mu tego mówić. Jeszcze by pomyślał, że... że coś jest ze mną nie tak, albo co gorsza...  że sam mam jakieś dziwne fetysze. Ale... w jednym miał racje. Jeżeli chciałem kiedyś stworzyć normalny związek, musiałem się przemóc i... przygotować się na tego typu rozmowy.
- Może... może to zabrzmieć dziwnie, ale... nie pomyśl sobie, że kręcą mnie jakieś okropne rzeczy, jak... gwałty, czy coś... - Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej. Sensei lekko się podniósł i spojrzał na mnie z ciekawością. - Ale... znaczy, wcześniej było to logiczne, że się pytałeś, czy chcę ,,to" z tobą zrobić i tak dalej, ale... teraz bym wolał, żebyś... nie pytał mnie o każdy drobiazg. Bo... bo czasami mogę... chcieć coś, ale... nie będę umiał powiedzieć inaczej niż: ,,nie".
- Ahaaa... rozumiem - Pokiwał spokojnie głową. - Czyli mam cię zwyczajnie uczyć i nie przejmować się, jeżeli będziesz przed czymś protestował, tak? - Nieśmiało pokiwałem głową. Sensei chwilę się nie odzywał i tylko patrzył na mnie spokojnie. - Hej, w tym nie ma nic złego. To wcale nie tak, że masz słabość do gwałtów, czy coś w tym rodzaju. Zwyczajnie... masz ochotę poudawać niedostępnego. To też jakby forma seksualnej zabawy. I to na swój sposób urocze - Podniósł się i pocałował mnie w czoło, zawstydzając mnie jeszcze bardziej, chociaż poczułem się naprawdę uspokojony. - Tylko jedna istotna kwestia. Jeżeli będę wiedział, że twoje ,,nie" może znaczyć ,,tak", to jak mam wiedzieć, kiedy twoje ,,nie" to ,,nie"?
Zamilkłem. Takiego pytania się nie spodziewałem i szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia, jak mam na to odpowiedzieć.
- Ummm... ja... ja chyba tego nie przemyślałem. Może... to był głupi pomysł, przepraszam.
- Nie, to wcale nie był głupi pomysł - Wskazujący palec oparł na mojej brodzie, podnosząc moją twarz do góry, bym nie mógł unikać jego spojrzenia. - To bardzo dobry pomysł. Powinieneś mi mówić o wszystkich tego typu rzeczach. O to chodzi, żeby i tobie się to podobało. A właściwie może nawet szczególnie tobie, skoro mam cię do tego przekonać. Słyszałeś o czymś takim jak ,,słowo bezpieczeństwa"?
Pokręciłem głową, nieco skołowany. Brzmiało to dość... dziwnie. Mężczyzna uśmiechnął się i przysunął bliżej do mojej twarzy. Gdyby nie uniesione kolana, pewnie siadłby dokładnie na przeciwko mnie. Całe szczęście chociaż minimalnie się od niego odgradzałem. Chociaż odchylony do tyłu, by nie siedzieć całkowicie na łóżku, czułem się w dość nieprzyjemny sposób zdominowany przez senseia.
- A BDSM? - Ponownie pokręciłem głową. - To skrót od: ,,bondage, discipline, sadism i masochizm" - Poczułem, jak lekko się rumienię, ale nic nie mówiłem. Miałem nadzieję, ze może źle to zrozumiałem, ale uśmiech senseia, z jednej strony łagodny, ale z drugiej lekko rozbawiony, jasno mi mówił, że dobrze zrozumiałem. - To zabawy dla dorosłych, polegające na różnego rodzaju fetyszach seksualnych, głównie związanych z sadyzmem i masochizmem. Ludziom się to bardzo źle kojarzy, chociaż niesłusznie.
- ...to brzmi okropnie...
- Wiem - Zaśmiał się krótko. - Ale niesłusznie. Tak naprawdę każdy facet ma mniejsze lub większe perwersje związane z BDSM. Chociażby zobaczenie swoje dziewczyny w jakimś seksownym stroju... albo dawanie klapsów. No, w każdym razie dość istotną rzeczą w BDSM jest połączenie strony dominującej, którą podnieca sprawianie bólu i uległej, która odczuwa przyjemność seksualne z otrzymywania bólu. Ale na wypadek, gdyby jednej ze stron zaczęło to przeszkadzać, ustala się słowo bezpieczeństwa. Kiedy jedna ze stron tego użyje, trzeba bezzwłocznie przerwać to, co się robi.
- I... jak brzmią zwykle te słowa? W sensie jakoś najczęściej?
Sensei zastanowił się przez chwilę. Spojrzał w bok, jakby próbował sobie coś przypomnieć, a dopiero potem znowu wzrok przeniósł na mnie.
- Ciężko mi to stwierdzić. Słowa bezpieczeństwa są naprawdę najróżniejsze. Bardzo popularne są określenia kolorami. Przykładowo ,,pomarańczowy", jako ,,Jestem na granicy. Nie rób tego mocniej", a ,,czerwony" jako ,,przestań w tej chwili, sprawiasz mi za dużo bólu". Może też być jedno słowo bezpieczeństwa. Może się kojarzyć z jakimiś wspólnymi przeżyciami, albo być bardziej... hmm... dramatyczne? Chociażby ,,łaska", czy ,,miłosierdzie". Tak jak mówiłem, te słowa mogą być najróżniejsze.
- Po co tak komplikować? - Wymamrotałem, zmuszając się do ciągnięcia tej rozmowy. Próbowałem sobie wyobrazić, ze to wszystko opiera się głównie na biciu i klapsach, dzięki czemu ta wymiana zdań była trochę mniej krępująca. - Nie łatwiej powiedzieć: ,,Przestań", albo ,,stop"?
- Wiesz... podczas ostrzejszego seksu łatwo jest nawet przez przypadek powiedzieć coś takiego. Szczególnie, jeżeli odgrywa się jakieś role, co też jest bardzo popularne. Dlatego słowa bezpieczeństwa muszą być takie, żeby nie było możliwe wypowiedzieć takiego słowa przypadkiem. Zadanie na kolejną lekcję. Wymyśl swoje własne słowo bezpieczeństwa.
- Serio? - Otworzyłem szerzej oczy w zaskoczeniu, wpatrując się w senseia, jakby zaraz miał się z tego wycofać. A ten, zamiast to zrobić, siedział przede mną z dumnie uniesioną głową i tym cholernym, uroczym uśmieszkiem.
- Oczywiście, że tak. Dzięki temu nie będę musiał ciągle cię pytać, czy na pewno nie masz nic przeciwko za każdym razem, gdy będę chciał cię czegoś nauczyć. A ty będziesz mógł grać niedostępnego. Pomyśl nad tym do kolejnych zajęć, a teraz odzyskaj siły. Nie chcę, żeby rodzinka dowiedziała się jakiego rodzaju ,,zajęć" ci udzielam. Ja muszę popracować.
Zmierzwił mi włosy i wstał z łóżka, zostawiając mnie samego i skołowanego. Położyłem się znowu, nie chcąc kontynuować tej rozmowy. Niesamowite... na krześle obok mnie siedział facet, z którym straciłem prawictwo. Nigdy się nie spodziewałem, że chociażby w myślach wypowiem takie zdanie.
Co gorsza, całe życie byłem przekonany, że po moim pierwszym razie moje myśli będą krążyć tylko wokół tego, że... no cóż, uprawiałem seks. A teraz jedyne o czym myślałem, to jakie słowo bezpieczeństwa powinienem wybrać na kolejną lekcję.