sobota, 1 grudnia 2018

Lekcja życia L - Lekcja dawania klapsów


- Sashi, dzwoniła do nas twoja nauczycielka. - Siedziałem na krześle w jadalni, otoczony zimną bielą i jasnym światłem, niemalże jak na przesłuchaniu. I w sumie niewiele się to różniło od przesłuchania. Robiło się późno, zbliżała się północ, ale rodzice dopiero co wrócili. - Wiesz, że bardzo na ciebie liczymy, nie możesz sobie pozwalać na tak złe oceny i to z tak ważnego przedmiotu. - Kontynuowała matka surowym tonem.
- ...trójka to nie jest taka zła ocena...
- Dwójka w teorii też nie, z nią też się zdaje, ale na jakie studia ty chcesz się dostać z takimi ocenami? - dodał chłodno ojciec. - Myślałem, że też chciałbyś do czegoś dojść w życiu, jak ja i mama.
- ...chciałbym.
- Więc jak chcesz to osiągnąć, skoro w ogóle się nie starasz?
- ...ale ja się staram. Cały czas się staram. To tylko jedna zła ocena.
- I mamy nadzieję, że ostatnia. Może potrzebujesz nowego nauczyciela...
- Nie! - Zerwałem się z krzesła, ściągając na siebie zaskoczone spojrzenie rodziców, ale przerażenie, że mogę stracić mojego senseia sprawiło, że zareagowałem, nim zdążyłem pomyśleć. - Ekhm... znaczy się, nie. Sensei jest naprawdę świetnym nauczycielem i lekcje z nim wiele mi dają.
Rodzice wymienili się spojrzeniami, nim ukryli zaskoczenie, by wrócić do ochrzaniania mnie.
- No nie wiem... ta ostatnia ocena naprawdę nas martwi.
- Poprawię się, naprawdę. To tylko jedna zła ocena. Przecież tak to mam same piątki.
- Od jednej zawsze się zaczyna - dodała matka. - Mam nadzieję, że się poprawisz. I nie chcemy więcej dostawać informacji od nauczycieli o tym, jakie masz złe oceny, tak?
- ...tak...
- Nie rób takich min, Sashi - odezwał się znowu ojciec. - Robimy to dla twojego dobra. Przecież nie chcesz skończyć pod mostem, prawda? Chciałbyś żyć na takim samym poziomie, jak teraz, prawda? - Pokiwałem głową. - Cieszę się. Możesz iść do pokoju.
Wychodząc z kuchni musiałem przejść między rodzicami. Miałem wrażenie, że otaczają mnie, jak jacyś strażnicy więzienni. Przygnieciony ich spojrzeniem i oczekiwaniami, straciłem pewność siebie, jaką dawały mi rozmowy z Kuro i senseiem. Myślałem, że mógłbym żyć własnym życiem, nie dbając o ich oczekiwania, ale... gdy znowu poczułem się jak na przesłuchaniu, przytłoczony ich wyrzutami, zdałem sobie sprawę, że nie umiałbym umyślnie ich zawieść. Chyba nie zniósłbym psychicznie kolejnych takich rozmów. Po prostu nie potrafiłbym sobie z czymś takim poradzić.
Więc chyba wróciłem do punktu wyjścia... póki tak naprawdę nie wiedziałem, czego mógłbym chcieć, nie potrafiłem ani się zdecydować, ani przeciwstawić rodzicom.
O ile była to jakakolwiek różnica.
***
- Hej Sashi, słuchaj jest sprawa. - Ledwo się powstrzymałem, żeby nie olać i nie ochrzanić chłopaka z mojej klasy, za zatrzymanie mnie, gdy lekcje się już skończyły. Miałem lepsze rzeczy do roboty. Chciałem spotkać się z senseiem, a nie siedzieć w głupiej szkole chociaż minutę dłużej, szczególnie po ostatnim dzwonku. Wstrzymałem się jednak i zmusiłem do uśmiechu.
- Tak?
- Idziemy z kumplami na kręgle do centrum, a potem na piwo i myśleliśmy, że mógłbyś pójść z nami.
To było takie typowe. Nawet nie pamiętałem imienia chłopaka przede mną, a on zapraszał mnie na kręgle. Kilka razy się nawet na to nabrałem, ale ostatecznie po kolejnym wieczorze stawiania drinków praktycznie obcym mi ludziom, zdałem sobie sprawę, że takie przyjaźnie chyba nie są dla mnie.
- Przepraszam, jestem dzisiaj zajęty. - Zapiąłem plecak i zarzuciłem go sobie na ramię.
- Oh, no daj spokój. - Chłopak nie dawał mi spokoju, idąc za mną aż na korytarz. - Co takiego robisz, że nie masz czasu? Wiem,że ciągle zakuwasz, ale czasami trzeba się wyrwać.
Czułem, że to może jeszcze potrwać, a ja naprawdę nie miałem ochoty tłumaczyć, tak jak jeszcze kilka miesięcy temu, że nauka jest dla mnie ważna. Zatrzymałem się i odwróciłem w stronę chłopaka.
- Mam dzisiaj randkę z moją dziewczyną - To zdanie dziwnie brzmiało w moich ustach, ale odrzuciłem szybko wyobrażenie senseia, jako mojej dziewczyny. Na twarzy chłopaka dostrzegłem kiepsko ukrywane zaskoczenie i niemalże niechęć. Najzabawniejsze jest to, że jej powodem była osoba, która tak naprawdę nie istniała.
- No super, masz dziewczynę i od razu wszyscy kumple przestają się liczyć - powiedział, przewracając oczami.
- Przepraszam, może następnym razem. Mamy już rezerwacje w restauracji, czekałem stolik dwa tygodnie. - Nie było to potrzebne kłamstwo, ale poczułem iskrę satysfakcji, gdy dałem do zrozumienia, że zamiast kupować im alkohol przez cały wieczór, wydam dużo pieniędzy na elegancką restaurację. Czy to było okrutne? Może trochę, ale sprawiało mi to ogromną satysfakcje.
Odwróciłem się, by ukryć lekko sadystyczny uśmieszek i szybkim krokiem poszedłem na szkolny parking. W sumie... dlaczego miałbym oszukiwać kolegę z klasy?
Wróciłem do domu, na całe szczęście pustego, jak zawsze i zabrałem się za pakowanie. Wziąłem ubrania na jutro i piżamę i kilka najważniejszych rzeczy, a potem szybko sprawdziłem listę jakichś dobrych restauracji. Niedaleko trasy, którą musiałem pokonać miałem restauracje z chińskimi pierożkami. Nie wiedziałem, czy sensei je lubi, ale miałem ogromną nadzieję, że tak. Zresztą, wydawało mi się, że sensei nie należy do osób, którym cokolwiek by nie smakowało.
Ożywiony chwyciłem plecak i zbiegłem na dół. Powinienem się przejmować tym, że rodzice się wkurzą, że wychodzę z domu, kiedy dopiero co dostałem trójkę z testu, ale miałem nadzieję, że jak zwykle nawet nie zauważą mojej nieobecności. A może w ogóle nie wrócą do domu? To w ogóle by mi nie przeszkadzało.
Jadąc w stronę baru z pierożkami, rozmyślałem o tym, jak fajnie byłoby mieszkać samemu. W jakimś skromnym, czteropokojowym mieszkanku, z dużą jadalnią i salonem i pokojem gościnnym i może też pokojem artystycznym? Wtedy może w końcu mógłbym spróbować wyżyć się artystycznie? Z jakimkolwiek skutkiem? No i wtedy mógłbym odwiedzać senseia kiedy tylko bym chciał, a rodzice nie mieliby na to wpływu. I nie zastanawiałbym się, kiedy i czy wrócą na noc. I może nawet sensei mógłby czasem mnie odwiedzać? Jego mieszkanie było fajne i przytulne, ale wciąż, miło byłoby spotkać się w jakichś bardziej eleganckich warunkach.
W restauracji nie mogłem się zdecydować, co dokładnie wziąć, więc wziąłem pięć pierożków z kurczakiem i kimchi, pięć z wołowiną i bazylią, pięć z kaczką i przyprawami i pięć z szpinakiem i serem, gdyby sensei miał ochotę na coś bezmięsnego. Stanąłem przy barze i czekałem na zamówienie, przy okazji kontrolując czas w telefonie.
Właśnie... fajnie byłoby kiedyś pójść we dwójkę do jakiejś eleganckiej restauracji... oczywiście w ramach lekcji, lub podziękowań. Tylko... to wyglądałoby dziwnie. Nie chciałbym, żeby ludzie myśleli, że nas coś łączy. Dwójka facetów w eleganckiej restauracji wyglądałoby trochę dziwnie... albo to ja już miałem paranoję, bo wiedziałem, że sensei jest gejem i że zaskakująco dużo chłopaków w moim otoczeniu lubi innych chłopaków. W sumie równie dobrze moglibyśmy być braćmi, albo cokolwiek...
Odebrałem zamówienie i wsiadłem na skuter. Przez tę knajpkę byłem lekko spóźniony, ale w międzyczasie wysłałem krótką wiadomość, że będę chwile po czasie. Całe szczęście nie było korków na mieście, więc długo nie musiał na mnie czekać.
Ożywiony przeskakiwałem kilka stopni na raz, by w końcu stanąć przed drzwiami mężczyzny. Wziąłem głębszy wdech i szybko poprawiłem lekko potargane włosy, nim zadzwoniłem do drzwi. Gdy tylko te się otworzyły, uderzył mnie zapach ciepłego jedzenia, a serce mocniej mi zabiło.
- Oh, świetnie, że jesteś, bo właśnie... - sensei zamarł, ze wzrokiem wbitym w siatkę, którą trzymałem i od której na kilometr uderzał zapach jedzenia.
Spojrzeliśmy na siebie. Chwile mijały, a my patrzyliśmy sobie w oczy z mieszaniną wstydu, niepewności i speszenia i dokładnie w tej samej chwili obaj wybuchliśmy śmiechem. - Cóż... dobrze się składa, że jestem głodny. Mam nadzieję, że ty tak samo. Wejdź proszę. - Przepuścił mnie w drzwiach. W jadalni rozłożone zostały już talerze, a pomiędzy nimi leżał głęboki talerz, pełen spaghetti i drugi z sosem.
- A ty co upichciłeś? - Zapytał rozbawiony.
- Chińskie pierożki - powiedziałem jednocześnie speszony i rozbawiony sytuacją.
- Coż, niezbyt pasuje do spaghetti, ale... zawsze możemy to jakoś połączyć. A to co zostanie, pójdzie na śniadanie, albo luch, albo... nie wiem, podzielimy na pół.
Obiad nie był zbyt wyszukany, głównie przez połączenie dwóch tak rożnych kuchni, ale nie mogłem narzekać. Makaron, który zrobił sensei był bardzo dobry, a ja uważałem, by nabrać go na tyle, by zjeść chociaż część pierożków. Ostatecznie zostało nam pół porcji z obu dań.
- Swoją drogą - zacząłem, odsuwając od siebie ledwo wyczyszczony talerz. - ...dostałem reprymendę od rodziców za tamtą ocenę.
- Oho... było bardzo źle? - Skrzywiłem się lekko i pokiwałem głową. - No dobra, opowiadaj - Przysunął krzesło bliżej, by stykać się ze mną ramionami.
- Cóż... ja chyba nie umiałbym odpuścić sobie za bardzo. Nie zniósłbym tego ich wzroku częściej. Patrzyli na mnie, jakbym co najmniej trafił na policję, a nie dostał trójkę z głupiego przedmiotu. Prawie zmienili mi nauczyciela od korków, ale powiedziałem, że absolutnie nie.
- Uznam to za komplement - Uśmiechnął się.
- I... sam nie wiem. Może nie powinienem nawet próbować być inny? Posłusznie robić to, co mi każą i jak mi każą? Wtedy wszystko będzie lepiej...
- Sashi... - Westchnął i oparł dłoń na moim kolanie. - Ja wiem, że jesteś w ciężkim wieku i to wszystko jest dla ciebie trudne, ale pamiętaj, że to twoi rodzice. Surowi czy nie, ale chcą dla ciebie i twojej siostry jak najlepiej. Wiesz, wykształcenie jest bardzo ważne, dlatego tak na nie naciskają. Może trochę przesadzają, ale trochę się z nimi zgadzam, że edukacja jest bardzo ważna. Co prawda mogliby trochę odpuścić. Najlepiej by było, gdybyś znalazł złoty środek. Uczył się, miał dobre oceny, ale bez przesady.
- ...a jak znowu będą mi robić wymówki, że muszę się lepiej uczyć?
- Próbowałeś z nimi porozmawiać na ten temat?
- Uch... z nimi się nie da rozmawiać... jak próbuję się tłumaczyć, to mówią, że nie powinienem się tłumaczyć, bo to nie jest przesłuchanie... a ja się tak czuję. Nie wolno mi się nawet bronić. Mogę tylko słuchać, przepraszać i potakiwać, bo na nic innego mi nie wolno.
- Fakt, brzmi strasznie... a gdybyś powoli przygotowywał ich do tych ocen? Zacznij może od kilku czwórek i poczekaj, aż to zaakceptują. Tak na dobry początek. A potem zobaczysz, będzie tylko lepiej - Położył dłoń na moim ramieniu i przyjaźnie go ścisnął. - Zawsze po burzy pojawia się słońce. A razem z nim gejowska tęcza.
- Jesteś niemożliwy - Zaśmiałem się, rozbawiony jego idiotycznym żartem. - Wszystko ci się kojarzy z gejostwem?
- Jak każdemu dorosłemu facetowi.
- A czy przypadkiem nie powinieneś już z tego wyrosnąć? Nie jesteś już w gimnazjum chyba.
- Wyrzucili mnie z gimnazjum. Podobno "nie spełniałem wymagań intelektualnych". Więc poziom gimnazjum to krok do przodu - Wzruszył ramionami, a ja aż musiałem zatkać usta dłonią, żeby się nie zaśmiać.
- Ale ty jesteś głupi.
- No wiem, wiem. Jestem okropny - Przysunął się i pocałował mnie krótko w szyję. Uśmiechnąłem się, gdy po ciele rozprzestrzeniło mi się przyjemne ciepło.
Zamknąłem oczy, gdy sensei całował mnie coraz dłużej. Jego usta były mokre i gorące, gdy przejeżdżał nimi po mojej szyi, coraz wyżej i wyżej. Delikatnie przygryzł moje ucho, a ja aż zadrżałem z rozkoszy.
- Jak się czujesz?
- N-nie wiem... - szepnąłem, odchylając szyję.
- Powiedz mi.
- Nie wiem!
Wsunął rękę pod moją koszulkę i opuszkami palców zaczął jechać w górę, do moich sutków. Otworzyłem usta, oddychając szybko.
- J-jest... - wydukałem, rumieniąc się. - przyjemnie.
- Na to czekałem - Chwycił moje kolano i pociągnął je w swoją stronę, sadzając okrakiem na swoich biodrach. Speszyłem się jeszcze bardziej, lądując w taki sposób na nim. Pocałunek jednak szybko okradł mnie ze wszystkich sił. Zamknąłem oczy, pozwalając się porwać emocjom. Sensei pochwycił mnie za uda i ścisnął, boleśnie i... niesamowicie podniecająco. Nie zwalniając pocałunku, zjechał dłońmi niżej, aż do moich pośladków, które zaczął bezwstydnie dotykać.
- Odrobiłeś pracę domową? - Zapytał nagle, puszczając moje usta.
- Co?
- Miałeś wmyślić jedną rzecz, którą sam chciałbyś spróbować.
- T-teraz?
- A czemu nie? Może nawet z tego skorzystamy? - Błysnął tym szerokim, czułym uśmiechem, a mi aż mocniej zabiło serce.
- N-nie patrz na mnie w ten sposób... - Mruknąłem, odwracając wzrok.
- Oh? Czyżbyś czuł się - Mocniej ścisnął moje pośladki, aż jęknąłem. - Niekomfortowo?
- T-trochę...
- No dalej, musi być coś, czego chciałbyś spróbować.
- ...nie sądzę.
- No dawaj, nie chciałbyś niczego spróbować? Czegokolwiek? - Rozluźnił i wzmógł uścisk na moich pośladkach, a na szyi poczułem gorąco jego języka. - Powiedz, żebyśmy mogli kontynuować.
Blefował. Byłem niemal pewny, że nie przerwie w tej chwili, choćby nie wiem co. Mimo to, miałem wrażenie, że potrafi być bardziej opanowany niż ja.
- Pomyśl, na pewno jest coś, czego byś chciał... - Szepnął mi prosto do ucha i lekko je nadgryzł. - Powiedz. Coś, cokolwiek.
Przeszukałem w umyśle wszystkie możliwe filmy pornograficzne, które widziałem. Czułe pocałunki senseia i jego dotyk, ściskający moje pośladki i napierający na mnie, nie pozwalał mi zebrać myśli. Nie byłem psychicznie gotowy na zrobienie loda, a głupio mi było zaproponować to senseiowi.
- Uch... klapsy? - Rzuciłem pierwszą myśl, która pojawiła się w mojej głowie i wcale nie była aż tak żałosna.
Sensei zamarł i odsunął się od mojej szyi, a ja odwróciłem głowę. Najchętniej cofnąłbym te słowa, mając wrażenie, że powiedziałem coś skrajnie głupiego, ale nie mogłem się teraz przecież wycofać.
- Chcesz... żebym dał ci klapsa? - Zapytał niepewnym głosem, a ja odwróciłem zarumienioną twarz.
- N-nie... zapomnij o tym. Nic nie mówiłem.
- Nie, nie, to świetny pomysł - powiedział, uśmiechając się podekscytowany. - Naprawdę tego chcesz, czy rzuciłeś tak tylko po to, by cokolwiek powiedzieć?
- ...chciałeś, żebym coś powiedział... - speszyłem się jeszcze bardziej. Wciąż nie czułem się pewny jeżeli chodziło o te nasze lekcje. Proszenie o cokolwiek było znacznie powyżej moich możliwości. - Ale... m-mógłbym spróbować... - wymamrotałem, naśladując tekst, który najczęściej zaznaczałem w tamtej całej ankiecie.
- Hej, klapsy to świetna gra wstępna - Powiedział z szerokim uśmiechem, unosząc wskazujący palec do góry. - I dobry wstęp do bardziej zaawansowanego sado-maso.
- Ale... brzmi trochę żenująco... jakbym był małym dzieckiem, czy coś?
- Więc pewnie się zdziwisz, gdy ci powiem, że są ludzie, którzy mówią do partnerów "tatusiu", co? - Zaśmiał się, widząc, jak się krzywię.
- To... dziwne...
- Prawda? Ale ludziom się to podoba.
- To... to jakby sypiać z ojcem... ohyda.
- Wiesz, myślę, że jednak ludzie rzadko kiedy odbierają to jako formę zwracania się do rodziców. Raczej nikt nie mówi w ten sposób do ojca, czy matki - Mówił tonem znawcy, wtulając się w moją pierś. Palce wsunęły się pod moją koszulkę i zaczęły delikatnie jeździć po mojej skórze. - A dodaje to zwykle pikanterii w łóżku. Kto wie, może kiedyś ci to pokażę? A na razie.
Zachłysnąłem się powietrzem, nagle złapany za tyłek i podniesiony. Spojrzałem zaskoczony na senseia. Ten pewnie niewiele widział, gdy niósł mnie na rękach, więc szedł niepewnie, uważając, by nie uderzyć mną o ściany, czy meble. Nie zawahał się też, by perfidnie macać mnie po pośladkach.
Nogą otworzył drzwi do sypialni i delikatnie położył mnie na łóżku. Wessał się namiętnie w moje usta, od razu całując mnie gorąco i namiętnie. Od razu wpadłem w wir namiętności... lekcji. Kolejnej lekcji. Objąłem mężczyznę i niepewnie zacząłem oddawać pocałunek, wpijając się w jego usta.
- Wiesz co? - zapytał, odsuwając się minimalnie. Poczułem, jak sięga do moich spodni, niecierpliwie je rozpinając. - Z każdym dniem całujesz coraz lepiej.
- Perw... mmmm... - Jęknąłem, uciszony kolejnym pocałunkiem. Nerwowo złączyłem uda, gdy poczułem jak przeszywa je nieprzyjemny chłód, po zdjęciu ze mnie spodni.
Mężczyzna odsunął się i zgrabnym ruchem przewrócił mnie na brzuch. Nerwowo zacisnąłem dłonie na pościeli i schowałem w niej czerwona ze wstydu twarz.
- ...boję się... i wstydzę... - wyszeptałem. Nie wiedziałem, czy bardziej zażenowany jestem tym, że zaraz mam dostać klapsy, czy bardziej wypowiadaniem tych słów.
- Hej, spokojnie - Na pośladkach poczułem jego dłoń, głaskającą spokojnie moją skórę, przez cienki materiał bokserek. - Jesteś naprawdę dzielny, wiesz? Świetnie sobie radzisz z tymi naszymi wszystkimi lekcjami. W razie czego, w każdej chwili możesz użyć swojego słowa bezpieczeństwa. Dobrze?
Jego głos był niski i ciepły. Momentami nie mogłem uwierzyć, że należał do tak spaczonej i perwersyjnej osoby.
- Ych - Jęknąłem, odrzucając głowę do tyłu, gdy poczułem bolesne pieczenie na pośladku, a po pokoju rozniósł się głośny plask klapsa. Skóra piekła mnie przez chwilę, gdy sensei czekał na moją reakcję i...
Ból przeszył kolejny pośladek. Gdy piekł nieprzyjemnie, sensei chwilę gładził moją skórę. Uderzył znowu. Ból mieszał się... nawet nie tyle z przyjemnością, co... z ekscytacją. Uderzenia następowały raz za razem, mocniejsze i lżejsze, w większych odstępach czasowych, czasem mniejszych. Między kolejnymi klapsami, sensei delikatnie gładził wrażliwą skórę.
- Pamiętasz o słowie bezpieczeństwa, co?
- ...tak... - Gdy się odezwałem, usłyszałem, że mój głos dziwnie, nienaturalnie drży. Nie byłem podniecony, nie bardziej niż wcześniej, ale... w jakiś dziwny, niezrozumiały sposób, było to całkiem... przyjemne.
- Wyglądasz, jakby ci się podobało...
- ...nie wiem... - Szepnąłem, chowając twarz w pościeli. Nie chciałem, by sensei widział, jak bardzo jestem czerwony, ani patrzył na mój wyraz twarzy. Tyłek okropnie mnie piekł, ale nie wiedziałem, czy jest to jakkolwiek nieprzyjemne.
- Hmm... skoro tak... wiem, co na pewno ci się spodoba.
Przeszły mnie przyjemne dreszcze, gdy na karku poczułem delikatne pocałunki.
Dłonie chwilę pieściły moją pierś, nim zjechały w dół, do bokserek, pod które wsunęły się zwinnie.
- Ah... sensei... - Zimne ręce dziwnie kontrastowały z rozpalonymi pośladkami, na których dopiero co spadła lawina klapsów.
Gorąco przeszywało całe moje ciało, nie mogłem nawet myśleć. Światło księżyca wpadające przez okno tak cudownie oświetlało wilgotną od potu, nagą pierś senseia. Nie umiałem oderwać od niego wzroku, gdy mocno trzymając mnie za uda, poruszał się do przodu i do tyłu. A i on nawet na chwilę nie odwracał wzroku od mojego ciała. Poruszał się we mnie tak szybko i gwałtownie, że nie mogłem nawet złapać oddechu. Uciszał mnie momentami, wyładowując podniecenie na gorących, delikatnych ustach, albo wpijając się namiętnie w moją szyję. Płakałem z rozkoszy i podniecenia, zwalczając w sobie absurdalną, irracjonalna myśl, że mógłbym chcieć spędzić z tym facetem resztę życia.
Gdy przytulał mnie całował, gdy kochaliśmy się na dużym, miękkim łóżku, a on trzymał mnie tak mocno, jakby nie chciał nigdy więcej mnie puszczać, momentami prawie zapominałem, że to tylko mój nauczyciel. 

___________________________

fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje

sobota, 17 listopada 2018

Lekcja życia XLIX - Lekcja umowy


- No dobrze, to skoro już wszystko ustaliliśmy, to powiedz mi, co cię trapi - Sensei położył przede mną herbatę i uśmiechnął się promiennie. Wcześniejsze napięcie, które nastało przy tamtej rozmowie, już zniknęło.
Chociaż miałem wrażenie, że obaj czujemy się nieco specyficznie w tej sytuacji... heh, jakby był ku temu powód.
- Skrzywiłeś się, gdy powiedziałem, że trójka to dla ciebie nie dość satysfakcjonująca ocena. Co się stało?
- ...myślisz, że robię to wszystko dla siebie?
- Że co? Co niby robisz dla siebie?
- No... to wszystko. Wszystkie te zajęcia. - Podniosłem wzrok, błagając wzrokiem senseia o odpowiedź, ale po wyrazie jego twarzy, kompletnie osłupiałym, nie mogłem nie wyczytać, że nic nie rozumie. Wziął łyka herbaty, by zebrać myśli i wziął głębszy wdech.
- A dla kogo niby miałbyś to robić?
- No nie wiem... ten kolega, z którym byłem na tamtym spotkaniu twierdzi, że mogę to wszystko robić dla moich rodziców. Że tak naprawdę tego oni ode mnie oczekują.
Oczy senseia rozszerzyły się w całkowitym zdumieniu. Pokręcił głową, by zebrać myśli, otworzył usta, zamknął je, wziął łyka herbaty, spojrzał na mnie i ponownie otworzył usta.
- Jeszcze raz... możesz mi powiedzieć, co właściwie robisz dla swoich rodziców?
- No... te wszystkie zajęcia, korepetycje, ciągłą naukę... i tak dalej. Myślisz, że nie warto? - zapytałem, widząc jego skołowanie.
- Co? Nie, nic w tym rodzaju. Przepraszam Sashi, trochę mnie zatkało, bo... myślałem, że mówisz o naszych drugich zajęciach i zdziwiłem się, czemu twoi rodzice mieliby chcieć, żebyś był gejem - Zaśmiał się nerwowo. - Może masz racje, że myślę tylko o jednym.
- Sensei...
- Tak, tak, przepraszam. Dobra, już jestem poważny. Powiedz mi, czemu myślisz, że to co robisz, robisz dla swoich rodziców?
- Przez tego chłopaka, z którym byłem na spotkaniu.
- Tamtej randce?
- To nie była randka! Ale... tak, chodzi o tamtego chłopaka. Ogólnie wiesz, to taki trochę rebel, moje zupełne przeciwieństwo. Nigdy nie słucha się nikogo i.. aż emanuje chłodem i spokojem i nic go nie obchodzi. I w sumie wiem, że jest on przesadzony, ale... może trochę ma racje? Może tak naprawdę nie chcę robić tego wszystkiego, co robię? Znaczy... wiem, że robię to tylko dla rodziców, znaczy nie tylko dla rodziców, ale też dla siebie, ale mam wrażenie, że wcale nie robię tego dla siebie, że to wszystko mnie nie obchodzi. Zastanawiam się, po co robię to wszystko. Po co te wszystkie korki, zajęcia, ciągła nauka. Może powinienem być taki jak Pai i Kuro? Mieć na wszystko wywalone, olać rodziców i po prostu żyć. Robić to, co ja chcę robić, a nie tylko ciągle spełniać oczekiwania innych. Ale czy ja tak naprawdę wiem, co chcę robić? Czy jest cokolwiek do czego się nadaję i w czym chcę się realizować? Bo do tej pory jedyne, w czym naprawdę byłem dobry i w czym czułem, że nie jestem kompletnie beznadziejny, to... spełnianie oczekiwań innych. Więc chciałbym robić to, czego ja chcę, a nie to, czego oczekują ode mnie rodzice, ale tak naprawdę ja nie wiem, czego tak dokładnie chcę i co chcę robić. Ale może powinienem spróbować się zbuntować? - Powiedziałem niemalże na jednym wydechu, nawet nie myśląc o tym, co właściwie mówię. I tak naprawdę liczyłem na to, że sensei i tak mimo to mnie zrozumie i powie wszystko, co chciałbym usłyszeć. Nie byłem pewny, czy zrozumiał. Słuchał mnie z uwagą i kiwał głową, gdy ja kontynuowałem wywód, w którym sam coraz bardziej się gubiłem. 
- Cóż... to dość konkretne spostrzeżenia. Hmm... wydajesz mi się całkiem rozdarty. Więc chciałbyś się uwolnić od rodziców i ich kontroli, ale z drugiej strony... jesteś grzecznym dzieciakiem. No i nie przywykłeś do myślenia samodzielnie, bo zawsze spędzałeś oczekiwania innych. Nasze wspólne lekcje to pewnie jedna z pierwszych rzeczy, na którą zadecydowałeś tam.
- Kuro mówi, że powinienem się zastanowić czego naprawdę chcę... ale skąd ja mam to wiedzieć?
- Jeszcze raz usłyszę o Kuro i poczuję się zazdrosny - powiedział zadziornie, z widocznym rozbawieniem, którego ewidentnie pożałował w chwili zakończenia zdania. - Przepraszam, to było nieodpowiednie. Słuchaj, ciężko stwierdzić, czego tak naprawdę się chce. Ludzie do tego dochodzą całe życie. Czasami nawet są pewni, że wiedzą, czego chcą, ale nagle odkrywają, że to wszystko było kłamstwo, całe ich życie się niszczy, wszystko się zmienia, a oni zostają sami i nie mają pojęcia, co ze sobą zrobić.
- ...mówisz teraz o mnie?
- Huh? Nie, przepraszam, tak tylko podawałem przykład. W każdym razie, nie musisz wiedzieć już teraz, czego tak dokładnie chcesz. Masz na to mnóstwo czasu - Położył dłoń na mojej twarzy i podniósł ją do góry, by spojrzeć mi w oczy. Jego czuły uśmiech sprawiał, że znowu zacząłem się roztapiać. - Na to mamy jeszcze bardzo dużo czasu. Ale jeżeli czujesz, że marnujesz życie, spełniając oczekiwania swoich rodziców, zawsze możesz trochę zwolnić. Zrezygnuj z części zajęć, jeżeli czujesz, że nie są ci potrzebne. Zwolnij trochę w szkole. Nie potrzebujesz samych piątek i szóstek. Zobacz, jak się będziesz z tym czuł. Oceny są ważne, ale nie możesz przekładać je nad swoje życie. Najpierw powinieneś myśleć o sobie, a dopiero potem o spełnianiu oczekiwań innych. Oczywiście to nie jest rada dla każdego, ale ty jesteś mądrym chłopcem. Wiem, że myślisz o przyszłości, dlatego możesz sobie pozwolić na lekki luz. Nawet jeżeli twoi rodzice... nie byliby z tego dumni. Ale tak długo, jak to twoje życie, masz prawo o nim decydować.
- Czyyyli... myślisz, że mogę odpuścić sobie część zajęć i szkołę?
- Jeżeli uważasz, że sobie z tym poradzisz... to jak najbardziej. Tylko uważaj z tym. Nie przegnij za bardzo. I mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z naszych lekcji.
- Nie... akurat z Tobą lubię spędzać czas. Nie chciałbym Cię stracić - mruknąłem, spuszczając spojrzenie.
- Słodki jesteś - Uśmiechnął się uroczo i pocałował mnie krótko w policzek, a ja poczułem, jak serce zaczyna mi przyspieszać. - Czyli co? Problem zażegnany? Czujesz się już lepiej?
- Cóż... chyba tak. Rezygnuję z korków z matmy. I sprzedają gitarę, nie umiem na niej grać.
- Masz gitarę?
- Ostatnio miałem za dużo na głowie, żeby grać. W ogóle, to z zajęć dodatkowych zostawię sobie tylko angielski z tobą. Dzisiaj dzwonię do moich nauczycieli i...
- Poczekaj chwileczkę. Nie możesz przesadzić. Zacznij od ograniczenia zajęć, albo mniejszej ilości nauki. Łatwo zachłysnąć się wolnością. Rozumiesz, co mam na myśli?
- Czyli nie rzucać jeszcze zajęć z matmy?
- Na razie nie. Stopniowo zwiększaj sobie smycz. A na naszych dodatkowych zajęciach będę mógł ci ją stopniowo zmniejszać - Uśmiechnął się drapieżnie, unosząc moją głowę.
- Gh... sensei...
- Uwielbiam to robić. No, to ty zastanów się, czego tak naprawdę chcesz, a my siadamy do angielskiego, tak?
- Co?
- Siadamy do angielskiego.
- Nie, wcześniej.
- ...zastanów się, czego chcesz? Coś nie tak?
- Nie... ja tylko... - Pokręciłem głową. - Wybacz, skojarzyło mi się z moim znajomym. Tak, siadajmy do angielskiego.
Godzinę, dwa kubki herbaty i jedną wizytę w łazience później, zakończyliśmy zajęcia. Nawet nie zauważyłem, kiedy skończyłem, opierając się o pierś mężczyzny i z jego ręką przerzuconą przez moje ramię.
- Widzisz, szybko łapiesz. Kolejny egzamin pójdzie ci bez problemu, na pewno. Piątkę masz w kieszeni.
- Dzięki, sensei. Faktycznie, jest to dużo łatwiejsze, niż myślałem.
- Proszę bardzo. I nawet nie zajęło nam to tak dużo czasu. Chcesz jeszcze poprowadzić nasze drugie lekcje?
Spojrzałem na zegarek. Robiło się powoli późno, ale miałem jeszcze trochę czasu.
- Właściwie... powinienem już wracać. Mam jutro test z historii i chyba muszę trochę powtórzyć i... albo wiesz co? Chyba zostanę - Posłałem senseiowi przyjazny uśmiech. - Zasłużyłem na miły wieczór.
- I to jest świetny początek. Ale jutro masz szkołę, więc odstawiam cię do domu na... - Spojrzał na zegarek. - Dwudziestą najpóźniej. Chyba, że będziesz chciał wrócić wcześniej.
- Nie...jeżeli tobie to nie przeszkadza, to chciałbym zostać tak długo, jak będę mógł.
- Oczywiście, że tak. Wiesz, że cię uwielbiam. Siedź u mnie tak długo, jak zechcesz. Noo... do dwudziestej. Dla twojego własnego dobra.
- No dobra... wspominałeś o jakiejś ciekawej lekcji - Powiedziałem z entuzjazmem i za wszelką cenę próbowałem nie pozwolić sobie na uświadomienie sobie, że jednak mowa o seksie.
- O tak, będziesz zachwycony. ...chociaż może niekoniecznie. Daj mi chwilę, pójdę po to.
Odprowadziłem go wzrokiem i... poczułem się lekko zestresowany. Bo skoro to było coś "fajnego", to prawdopodobnie powinienem się tego obawiać. Szczególnie, jeżeli potrzebował czegoś, żeby mi udzielić tej lekcji.
- Wiesz, to bardziej formalna lekcja, ale myślę, że sporo nam to ułatwi.
W głowie pojawiło mi się wiele przerażających myśli, co takiego sensei chce mi pokazać i przed oczami przeleciały mi wszystkie te dziwne rzeczy, o których czytałem w ostatnim czasie.
Dlatego gdy sensei stanął w drzwiach z jakimiś papierami w dłoniach, serce momentalnie mi zamarło.
- O nie! - Zerwałem się z krzesła i wskazałem oskarżycielsko na senseia. - Czytałem o tym w jednej książce i to jest rzecz, na jaką absolutnie się nie zgodzę!
Sensei uniósł pytająco brwi, spojrzał na kartki w dłoniach, a potem znowu na mnie.
- Okey... a na co dokładnie się nie zgodzisz?
- Nie zgadzam się na żadną umowę, gdzie będę całkowicie ci poddany i będę robić wszystko, co tylko będziesz chciał. Nie piszę się na takie rzeczy, zamierzam do końca decydować, co chcę zrobić, a czego nie chcę zrobić, a nawet jak będę udawał, że czegoś nie chcę, to chcę móc przywołać te całe gwiazdy i w ten sposób powiedzieć nie... dlatego nie ma mowy.
Sensei patrzył na mnie z pewnym rozczuleniem, słuchając spokojnie mojego monologu.
- ...coś ciężko się dzisiaj z tobą rozmawia - Zaśmiał się. Podstawił mi krzesło i wskazał na nie, a ja posłusznie, chociaż niepewnie na nim usiadłem. - Oglądasz za dużo telewizji, wiesz? BDSM nie polega na żadnych umowach.
- ...nie?
- Oczywiście, że nie - Przewrócił oczami z wyraźnym rozbawieniem. - BDSM to przede wszystkim zaufanie. Jak masz ufać komuś, kto potrzebował twojego podpisu, by uprawiać z tobą seks, co? - Gdyby nie pauza, która nastąpiła, z pewnością bym uznał, że to pytanie retoryczne, ale sensei ewidentnie czekał na odpowiedź.
- Noo... chyba nie mogę.
- Właśnie. Więc zrobimy coś innego. Powiedzmy, że to niezapowiedziana karkówka... której nie możesz nie "zaliczyć".
- Sensei, ten żart był naprawdę okropny.
- Taaa... faktycznie, to było słabe. W każdym razie - Wziął krzesło i usiadł tuż obok mnie, kładąc na stole kartkę.
Przejechałem wzrokiem po całej nadrukowanej tabeli, czując coraz większe zażenowanie, czytając to, co było tam napisane. Na górze w rubryce napisane było po kolei: "absolutnie nie/wolałbym nie/raczej mógłbym/chciałbym/nie wiem", a w pionowej cała lista niepokojących, niesmacznych rzeczy.
"seks oralny, skuwanie kajdankami, seksowne stroje, podduszanie, bacik, klapsy, pończochy, klipsy na sutki, pasy, obroża, odgrywanie scenek"
Wpatrywałem się w te wszystkie nazwy coraz bardziej zażenowany i skonsternowany. Gdy skończyłem, podniosłem wzrok na senseia, a ten z uśmiechem podał mi długopis.
- ...na ile to jest zobowiązujące? - Zapytałem nieufnie, na co westchnął ciężko.
- W ogóle niezobowiązujące. Tłumaczę ci, że nie na tym polega BDSM. Słuchaj, możesz zaznaczyć na przykład, że bardzo chcesz spróbować podduszania, a jak zaczniemy, stwierdzisz, że w ogóle ci to nie pasuje i jest okropne i że nigdy więcej nie chcesz tego robić. Chodzi o to, żebyśmy obaj czerpali z tego przyjemność. Nie chcę niczego, czego ty mógłbyś nie chcieć. Ta kartka jest tylko po to, żebyśmy obaj wiedzieli o swoich potrzebach. Chcę wiedzieć, czego chciałbyś spróbować, a czego absolutnie nie zrobisz.
- A... jeżeli teraz powiem, że mógłbym czegoś spróbować, a potem nagle stwierdzę, że jednak nie chcę?
- To nie będziemy tego próbować. Nie bój się tego, tylko dlatego, że jest na papierze. To jakbym cię zapytał, czy chcesz czegoś spróbować, a ty byś powiedział, że tak, albo nie. Tak samo mógłbyś się z tego wypisać, kiedy tylko byś chciał. Więc przestań się tym aż tak przejmować i zastanów się, na co jesteś w stanie się zgodzić.
- Uch... te rzeczy są dość... zawstydzające.
- Zawsze możesz zacząć od powiedzenia, że nie chcesz tego robić, a potem spróbować się przekonać. Na razie zaznacz, czego chciałbyś, a czego nie chciałbyś spróbować, a potem zobaczysz, czy nie chcesz tego zmienić - Sensei sięgnął i z kolei podał mi teraz ołówek. - Tak na wypadek, gdybyś miał zmienić zdanie. pewnie będziesz się czuł bezpieczniej, co? - Zaśmiał się, a ja poczułem się odrobinę pewniej. Wziąłem głębszy wdech i próbując nie analizować tego, na co się piszę, mając świadomość tego, że zawsze będę mógł to zmienić, znowu spojrzałem na kartkę.
- Umm... sensei? Co to jest... seks oralny? - Zapytałem, pesząc się jeszcze bardziej. - W sensie... czy my już tego nie robiliśmy?
- Nie... znaczy tak. Częściowo. Normalny... w sensie seks, który uprawiamy, to seks analny. Oralny to, najprościej mówiąc, robienie loda - Wzruszył spokojnie ramionami, nawet odrobinę się nie pesząc. Jak on to robił, że to wszystko przychodziło mu tak naturalnie?
- ...czekaj, czyli ty... chcesz, żebym ja... - nie miałem odwagi zapytać o to wprost, bo nawet sobie nie wyobrażałem robienie czegoś takiego. Znaczy... nawet kiedy sensei mi to robił, to było to okropnie peszące. A gdybym ja miał to robić...
- Tylko nie zacznij panikować - Na ramieniu poczułem przyjazny, silny uścisk. - Pamiętaj, że są to tylko moje propozycje. Nie musisz na nic się zgadzać. Ale cóż, chyba każdy facet chciałby czasami dostać loda.
Wbijałem wzrok w kartkę i pierwsze dwa słowa i nie miałem odwagi nic zaznaczyć. Bo... sam czułem aż dreszcze na myśl o tym, że mógłbym zrobić coś takiego i nie potrafiłem sobie wyobrazić nic takiego, ale myślałem też o tym, że sensei byłby szczęśliwy i... nawet gdy nie widziałem jego twarzy, miałem wrażenie, że patrzy na mnie z wyczekiwaniem, aż zaznaczę pozytywną odpowiedź.
- Sashi - Westchnął po kilku nerwowych minutach. - Zaznacz to, co uważasz. Myślisz, że byłbyś w stanie to zrobić? - Wpatrzony w stół tylko pokręciłem głową. Sensei chwycił więc moją dłoń i postawił krzyżyk przy rubryce "absolutnie nie".
- I co? Ciężko było? - Krótki śmiech i rozbawienie w jego głosie sprawiło, że poczułem się trochę mniej niepewnie. Posłałem mu nawet krótki uśmiech pełen ulgi i o dziwo miałem wrażenie, że teraz pójdzie lepiej.
Skuwanie kajdankami - raczej mógłbym.
- ...seksowne stroje, w sensie..? - Podniosłem znowu spojrzenie znad kartki.
- Huh, faktycznie, trochę tego nie sprecyzowałem. Samolubnie pomyślałem o tym, byś ty się ładnie ubrał, ale może to też działać w drugą stronę.
- Umm... a jakie to miałyby być stroje? Znaczy... nie, żebym tego chciał, ale w razie czego...
- Coś byśmy wybrali. Nie ukrywam, że chętnie zobaczyłbym cię w jakimś skąpym stroju pielęgniarki, albo krótkiej sukieneczce... hej, nie patrz tak na mnie, po prostu lubię zniewieściałych facetów - Zaśmiał się, widząc mój wyraz twarzy. W jego oczach dostrzegłem błysk ekscytacji, gdy przysunął się i oparł na stole tuż obok mnie, przez co nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. W tym stanie praktycznie nie mogłem unikać jego wzroku. - A ty chciałbyś mnie zobaczyć w jakimś stroju?
Po całym ciele przebiegły mi lodowate dreszcze, a sam w jednej chwili cały się spiąłem i zaczerwieniłem.
- N-nie, nie nie chcę...
- Dooobra, jak zmienisz zdanie, to daj znać.
Gdy tylko się odsunął, wróciłem do mojego zadania.
Seksowne stroje - wolałbym nie.
Podduszanie - absolutnie nie.
Batowanie - nie wiem
Klapsy - raczej mógłbym
Pończochy - raczej mógłbym.
Klipsy na sutki - po wyjaśnieniach senseia ostatecznie zaznaczyłem nie wiem.
Pasy - nie wiem.
Obroża - mógłbym
Odgrywanie scenek - wolałbym nie.
Ulżyło mi, gdy w końcu skończyłem. Nawet nie sądziłem, że to będzie aż tak trudne. Każda kolejna propozycja wydawała mi się coraz bardziej żenująca. Nawet nie umiałem sobie wyobrazić, jak okropne będzie doświadczanie tego. Gdy w końcu skończyłem, podsunąłem kartkę senseiowi i odwróciłem wzrok. Czekałem kilka sekund, aż przeczyta moje odpowiedzi, jakby to faktycznie był test. Te chwile wydawały się trwać wiecznie, serce biło mi coraz szybciej, a dłonie, nawet zaciśnięte w pięści, nie chciały przestać drżeć.
- Nie zaznaczyłeś ani jednego "chciałbym". Szkoda, ale jakoś w ogóle mnie to nie dziwi. W sumie większości odpowiedzi się spodziewałem. ...posłuchaj, a jest coś, czego chciałbyś spróbować?
- Co?
- No wiesz... coś nietypowego, czego chciałbyś spróbować w łóżku. Oprócz samego seksu oczywiście.
- ...nie, nie sądzę.
- Oh daj spokój - sensei przysunął się bliżej, przylegając do mnie teraz całym sobą. - Sam nalegałeś na te lekcje, na pocałunki, a potem na seks. Musi być coś, czego jeszcze chciałbyś spróbować.
- Ja... nie wiem... myślałem, że pokażesz mi te wszystkie rzeczy. Nie sądziłem, że jeszcze będę musiał sam coś wymyślić.
- Wymyślić mówisz..? Dobry pomysł. Na kolejną lekcję pomyśl o rzeczach, które mógłbyś chcieć spróbować i zrób taką listę dla mnie.
- ...co?
Sensei zaśmiał się, obserwując mój kompletnie osłupiały wyraz twarzy.
- To twoja praca domowa na kolejną lekcję. Na pewno są rzeczy, których chciałbyś spróbować. Albo... których byłbyś skłonny spróbować. Albo chociaż jedna rzecz. Jestem niemal pewny, że czegokolwiek nie wymyślisz, będę się w stanie na to zgodzić. W każdym razie, masz już pracę domową na kolejną lekcję - Błysnął szerokim uśmiechem i pocałował mnie krótko w policzek, aż poczułem na nim przyjemne gorąco. - Tymczasem... co powiesz na to, by zostać u mnie na noc w piątek?
Odwróciłem głowę, wbijając wzrok w kartkę. Uśmiechnąłem się lekko i kiwnąłem głową.
- Tak... chciałbym - Uśmiechnął się z rozczuleniem i przyjaźnie zmierzwił mi włosy. - Ale... cholera, zrobiło się późno. Powinienem już wracać.
- No tak, musisz wrócić do szkoły i poprawić swoje naganne oceny, co? - Zaśmiał się.
- ...wolałbym zostać szczerze mówiąc - Westchnąłem. - A jak rodzice się dowiedzą o tej ocenie? I... i znowu dostanę pogadankę? Sensei... chyba nienawidzę mojego życia.
- Ojej, Saaachi - Westchnął rozczulony i przytulił mnie do siebie. Oparłem głowę o jego pierś i przymknąłem oczy. Chciałem, żeby nigdy mnie nie puszczał. Żebym mógł umrzeć, opleciony jego ramionami. - Nie mów tak. Twoje życie może nie jest idealne, ale jest całkiem dobre. Masz piękny dom, rodziców, którzy cię wspierają, chcą dla ciebie jak najlepiej... nawet jak trochę przesadzają. Może masz problemy z przyjaciółmi, ale kto ich nie ma w twoim wieku? Problemy miłosne to też norma.
- Co? - Podskoczyłem aż, słysząc ostatnie zdanie i momentalnie zalałem się rumieńcem. - J-jakie problemy miłosne?
- No wiesz, ta cała randka z... wybacz, zapomniałem już jej imienia. Tej dziewczyny, która okazała się być nasłana na ciebie przez inną dziewczynę. No i spotkanie z twoim kolegą, który okazało się, że na ciebie leci i cię pocałował - Wyjaśnił i chwycił mnie za dłonie, a ja z jakiegoś powodu poczułem niewypowiedzianą ulgę. - Może ci się wydawać, że te problemy nigdy się nie skończą i że nic nie ma sensu i że nigdy nie będzie lepiej - Podniosłem głowę. W oczach mężczyzny zamiast radości znowu dostrzegłem ten dziwny smutek. Ścisnął mocniej moje dłonie. - Że tak naprawdę wszyscy są przeciwko tobie. Ale to nieprawda. To tylko taki moment. Każdy przechodził przez coś takiego. I wiem, że jest ci ciężko, ale obiecuję, że wszystko się w końcu poprawi. Daj sobie tylko trochę czasu, dobrze? I nigdy nie mów, że nienawidzisz swojego życia. Bo czeka cię w nim jeszcze za dużo dobrego, żebyś mógł go nienawidzić.
- Nie czuję się przekonany...
- Wiem, że teraz tak jest. Ale zaufaj mi - objął dłonią moją twarz i podniósł ją. Teraz z jeszcze większą intensywnością patrząc mi w oczy. - Wszystko będzie dobrze - Uśmiechnął się delikatnie, roztapiając mnie tym swoim wzrokiem. - Dobrze?
- Dobrze... - kiwnąłem niepewnie głową. - Spróbuję...
- No, dzielny chłopiec - Chwycił moją twarz w silnym uścisku i pocałował mnie krótko w czoło. W miejscu, gdzie przyłożył usta, poczułem przyjemne mrowienie i ciepło, które rozeszło się po całym ciele niczym gorący prysznic. - A teraz wracaj do domu. Zobaczymy się jutro.
___________________________

fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje
A może są jakieś lekcje, które sami chcielibyście, żebym napisała? Jakie sadystyczne rzeczy chcielibyście zrobić Sashiemu? A nóż sensei z tego skorzysta. ^ ^
(za wyjątkiem trójkącika z Kuro, bo na to czekamy wszyscy)

niedziela, 4 listopada 2018

Lekcja życia XLVIII - Lekcja zaufania


- Co tak wcześnie w domu? - Wyprostowałem się gwałtownie, gdy wchodząc do mieszkania, usłyszałem głos siostry. Podniosłem wzrok na Pai, opartą o framugę przedpokoju. Włosy miała rozczochrane, a na sobie tylko długą piżamę i krótkie spodenki... zbyt krótkie, biorąc pod uwagę jej tuszę. Spuściłem głowę, skupiony całkowicie na rozwiązywaniu butów, by ukryć poczucie zażenowania.
- Wypuścili nas wcześniej - Skłamałem, zbierając całą swoją energię, żeby nie dać po sobie poznać, jak jestem obolały.
Wstałem z ziemi. Ledwo podniosłem głowę, zobaczyłem przed sobą niebieską parę oczu, wpatrującą się we mnie uważnie. Te nagle roziskrzyły się entuzjazmem.
- Zwiałeś ze szkoły! - Zawołała, chwytając mnie za ramiona. - No proszę, najpierw uprawiasz seks, a potem zrywasz się ze szkoły? Może faktycznie jesteśmy rodzeństwem!
- N-nie zwiałem ze szkoły. Naprawdę wypuścili nas wcześniej.
Próbowałem kłamać, ale mój głos był zbyt roztrzęsiony, a twarz zbyt zawstydzona, żebym mógł mówić prawdę. Ona również musiała to zauważyć.
- Cholera, szesnaście lat, a zaczynasz dorastać. Jeszcze trochę i zaczniesz pić alkohol, albo - zachłysnęła się powietrzem. - NARKOTYKI. O mój Boże, jak któregoś dnia będziesz chciał spróbować marihuany, to daj mi znać. Chcę być przy tym.
Zacisnąłem pięści. Czułem się wystarczająco beznadziejnie, że uciekłem ze szkoły, Pai nie musiała mi uświadamiać, że zrobiłem coś złego.
- Nie zamierzam brać narkotyków - Powiedziałem stanowczo, odpychając siostrę od siebie. - I... i to był pierwszy i ostatni raz.
- Jaaasne. Wiedziałem, że twoja dziewczyna tak na ciebie zadziała. Jezu, w końcu zacząłeś się zachowywać jak normalny nastolatek. Myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie.
- ...widzę, że humor masz lepszy - Prychnąłem, nerwowo poprawiając plecak. Panicznie próbowałem przypomnieć sobie, czy sensei całował mnie po szyi i jak namiętnie, czy nie zostawił przypadkiem śladów. Pokręciłem szybko głową, by pozbyć się tych myśli. To nie był czas na myślenie o nocy, którą spędziliśmy razem. Jeszcze tego by brakowało, żebym nagle...
- Oh, mówisz o tym przebrzydłym, obrzydliwym, ohydnym geju? - Powiedziała wściekła, a ja zamyślony przez chwilę byłem pewny, że mówi o senseiu. Dopiero po chwili wróciłem do rzeczywistości i wcześniejszego tematu. - Coś ty, odpuściłam go sobie. Ten dupek na mnie nie zasługuje. Stwierdziłam, że nie zamierzam się użalać, bo jeden facet i to w dodatku gej, mnie nie chce. Chociaż dalej uważam, że to chore, że poleciał na ciebie, zamiast na mnie - Prychnęła z irytacją i wróciła na kanapę. Myślałem, że to koniec rozmowy, ale ona, zamiast włączyć telewizję, przewróciła się na brzuch i oparła o podłokietnik. - Dlaczego poleciał na ciebie?
- Daj spokój, Pai, dla mnie to też nie jest zbyt komfortowe - Westchnąłem, starając się nie stracić spokoju i ustać na drżących nogach.
- Czyli byś się z nim nie umówił, tak? Chociażby po to, żeby zrobić mi na złość? - Odwróciłem głowę w stronę kanapy, gdzie siostra mierzyła mnie uważnym spojrzeniem. Dopiero gdy przekonałem się, że nie żartuje, odetkało mnie, żeby jej odpowiedzieć.
- Oczywiście, że bym odmówił! Oszalałaś? nie kręcą mnie faceci! To obrzydliwe. Zresztą, mam kogoś, jakbyś zapomniała. Koniec tematu, idę do siebie - Rzuciłem, idąc schodami na górę, do mojego pokoju. Musiałem zniknąć z widoku Pai, żeby rzucić się na łóżko i odpocząć. Ja i Kuro... jeszcze czego, przecież nie byłem gejem. 
...moje zajęcia z senseiem to było zupełnie coś innego i kompletnie nie homo. 
Usiadłem do biurka i wyciągnąłem książki z dzisiaj. Skoro nie mogłem być w szkole... nie byłem w szkole, musiałem nadrobić zaległości. Siedzenie jednak szybko sprawiło mi ból, więc podłożyłem sobie jeszcze poduszkę... po czym dołożyłem jeszcze jedną poduszkę i pochyliłem się nad matematyką.
Nie zdążyłem zrobić za wiele, gdy dźwięk telewizora zagłuszyło pukanie do drzwi.
- SASHI! Weź otwórz! - Krzyknęła z dołu Pai.
- Jesteś na dole, sama otwórz! Zresztą, to pewnie jeden z twoich gości! - Odpowiedziałem, odwracając się w stronę drzwi. Jasne, akurat miałem ochotę zbiegać na dół, by otworzyć drzwi jakiemuś przyjacielowi Pai, który wpadł na darmowy alkohol, albo... uch, miałem nadzieję, że to nie jest jakiś kolejny chłopak. Dostałbym chyba mdłości, gdybym musiał słuchać, jak moja siostra obściskuje się z jakimś gościem.
- ...a ty co tu robisz? - Usłyszałem donośny, damski głos z dołu. Jego rozmówca był na tyle spokojny i cichy, że nie umiałem go usłyszeć, nawet gdy z ciekawości zacząłem się przysłuchiwać.
- Słuchaj, nie musisz się silić na przeprosiny, mój przygłupi brat wszystko mi już powiedział i absolutnie nie ma szans, żebym... oh... - Westchnienie było ciche, ale wystarczająco wyraźne, żeby uniosło się w górę. Słysząc, że mowa o mnie, podszedłem do drzwi, by podsłuchać rozmowę, jednak ta widocznie się już skończyła, bo jedyne, co usłyszałem, to powoli zbliżające się kroki na schodach. Spanikowany wróciłem na krzesło i aż syknąłem, czując ból rozchodzący się po mojej miednicy. Ledwo zdążyłem przybrać obojętny wyraz twarzy, gdy ktoś cicho zapukał do drzwi. Nawet nie miałem chwili na zastanowienie się, kto i czemu miałby mnie odwiedzić, gdy nieśmiało weszła do pokoju jedyna osoba, która chciałaby mnie odwiedzać. 
Ubrany w czarną koszulkę z białą, trupią czaszką, rozlaną, jakby schodziła z niej farba i czarne spodnie, stanął przede mnie Kuro. Kiwnął głową, częściowo odgarniając grzywkę z oczu. Podświadomie spodziewałem się jego obecności, ale i tak poczułem się speszony, że się zjawił. Szczególnie po wcześniejszej rozmowie z Pai.
- Hejka - Rzucił, zamykając za sobą drzwi.
- Umm... cześć... - Odpowiedziałem niepewnie, poprawiając się na poduszkach, które w tej chwili wydawały się wyglądać zbyt podejrzanie.
- Mogę? - Oparł się nonszalancko o zamknięte drzwi. Miałem dziwne wrażenie, że jego wzrok padł na moje krzesło, ale zaraz potem ponownie podniósł je na mnie. Czując, jak intensywnie wpatruje mi się w oczy, z takim stoickim spokojem, czułem się aż dziwnie. Musiałem aż odwrócić wzrok na zadania z matematyki, bo bałem się, że ten zacznie czytać w moich myślach, niemalże tak jak sensei.
- Ta, jasne...
- Myślałem o tym naszym spotkaniu - Wskoczył nonszalancko na biurko i usiadł wygodnie na blacie, zakładając nogę na nogę. Nie podobało mi się to, że zachowuje się tak spokojnie, jeszcze po tym, jak stwierdził, że jestem gejem. - Chciałbym cię za to przeprosić.
- T-tak? - Wyprostowałem się, nieco zaskoczony. - Serio?
- Taa... zachowałem się jak palant. Bez względu na to, czy jesteś gejem, czy nie...
- Nie jestem gejem.
- Racja. Bez względu na to, czy byłbyś gejem, czy nie, nie miałem prawa cię całować bez twojej zgody. Źle odebrałem twoje intencje i myślałem, że też ci się podobam.
Poczułem, jak okropnie zaczynam się peszyć, słysząc te słowa. Odwróciłem głowę, ale i tak czułem, jak Kuro patrzy na mnie wyczekująco, czekając na odpowiedź.
- ...też? - Wymamrotałem, chociaż byłem pewny, że nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie.
- Jesteś zdziwiony? - Usłyszałem zaskoczenie w jego głosie. - Myślisz, że zabrałbym na randkę chłopaka, który mi się nie podoba? Albo bym go pocałował?
- T-to nie była przecież randka...
- No tak, skoro ty tak tego nie dostrzegasz... ale myślisz, że pocałowałbym cię, gdybym nie był tobą zainteresowany.
- Kuro, ja nie chcę o tym słyszeć - Przyłożyłem dłoń do twarzy, by zakryć rumieniec.
- Sorki. W każdym razie, przepraszam za to. Nie chciałbym, żebyś nagle zmienił o mnie zdanie. Moglibyśmy któregoś dnia wyjść tak normalnie do salonu gier? Bez podtekstów, bez randek, po prostu jak kumple. Myślisz, że po tym wszystkim, mam jakiekolwiek szanse chociaż na przyjaźń?
Przez myśl mi przeszło, że gdybym był w innej sytuacji, powiedziałbym "nie". Gdyby Kuro zapytał o to jeszcze kilka tygodni temu, pewnie nie siedziałbym na krześle, tak blisko niego. Ba, wyszedłbym z restauracji zaraz po jego pocałunku, a potem wyrzuciłbym go z pokoju, gdyby przyszedł. Gdyby nie moje ostatnie lekcje, nie wyobrażałem sobie, że będę mógł mieć z nim normalne, przyjacielskie relacje.
Aż zbyt dobrze pamiętałem, jak bałem się senseia, gdy okazało się, że lubi chłopców.
- Myślę, że tak - Uśmiechnąłem się delikatnie. Czego by nie zrobił i kim nie był, lubiłem Kuro. Już teraz zasłużył na moją sympatię bardziej, niż wiele osób, którym ją obdarzyłem.
Chłopak również uśmiechnął się łagodnie, przez co jego twarz nabrała nagle przyjemniejszego wyrazu.
- Cieszę się. Szkoda byłoby stracić kontakt z jedną z bardziej ogarniętych osób... cóż, przynajmniej wśród znajomych moich rodziców. Zresztą, nie ukrywam, jestem całkiem ciekawy, co zamierzasz zrobić w końcu ze swoim życiem.
Uśmiechnąłem się niepewnie. Sam byłem ciekawy, jak rozwiążę sprawę z moimi rodzicami i czy w ogóle będę w stanie się im przeciwstawić.
- Zerwij się któregoś dnia z lekcji dodatkowych i wpadnij do mnie. Nauczę cię czegoś o życiu - Powiedział, odchylając się do tyłu, a w jego pewnym siebie uśmieszku i słowach dostrzegłem pewną ironię, o której zapewne sam nawet nie wiedział.

______________________________

- Sashi, a może ty? - Poderwałem głowę znad książki do angielskiego. Trochę się wyłączyłem i straciłem wątek tego, co mówił nauczyciel.
- Przepraszam, zamyśliłem się. Może pan powtórzyć?
Westchnął ciężko, poprawiając kwadratowe okulary. Uśmiechnąłem się przepraszająco, a on łaskawie powtórzył pytanie.
Byłem rozkojarzony, wiedziałem. Wszystko przez senseia... senseia, z którym dopiero co zacząłem uprawiać seks, jak i Kuro, który próbował zmienić w mojej głowie wartości, których trzymałem się całe życie. Przez to wszystko niemal zapomniałem o Adzie i jej kuzynce, które nie tak dawno tak intensywnie próbowały zniszczyć mi życie. Początkowo byłem pewny, że planują jakąś wyszukaną zemstę, ale im więcej czasu mijało, tym bardziej miałem wrażenie, że po prostu odpuściły, albo ograniczyły się do plotek na mój temat, co było bardziej prawdopodobne.
W szkole było jednak spokojnie. Tak spokojnie, jakbym nie miał tu żadnych problemów. Niesamowite, jak przyjemnie było być ignorowanym.
Cóż, był jeszcze jeden powód mojego podekscytowania. Dzisiaj miałem angielski z senseiem i zapowiedział mi w SMSie później "naprawdę ciekawą lekcję". Zastanawiałem się, co takiego mi pokaże. Kolejną... umm... pozycję? A może nawet... coś więcej?
Cholera, jak miałem się skupić na tych wszystkich czasach, kiedy jedyne o czym umiałem myśleć, to dzisiejszy wieczór?
- Na koniec jeszcze oddam wam wasze ostatnie testy - Nauczyciel uśmiechnął się do nas przyjaźnie, co widocznie przyszło mu z pewnym trudem. - Cóż, oceny są... nie dość satysfakcjonujące. Większość zdała, ale jak na tak elitarne liceum, powinniście jednak bardziej się postarać - Z klasy uniosło się kilka głębokich westchnień. Ludzie w mojej klasie i zapewne nie tylko mojej, byli już zmęczeni słuchaniem wciąż i wciąż tych samych tekstów. Że to bardzo dobre liceum, nasi rodzice wkładają wiele wysiłku, by zapewnić nam odpowiednią edukację i opłacić naukę tutaj i tak dalej... jak zacięta płyta. Było to tym bardziej irytujące, że ludzie tutaj dzielili się na tych, którzy faktycznie się starali i nie musieli być pouczani, oraz na tych, którzy i tak mieli wywalone na szkołę, a żadne upomnienia nie sprawiały, że to się zmieniło. A do tej szkoły chodzili tylko dlatego, że rodzice tego od nich oczekiwali.
- Sashi - Wstałem z ławki i podszedłem do biurka nauczyciela, by odebrać mój test. Skrzywiłem się lekko, widząc tylko trójkę, napisaną czerwonym długopisem i zacząłem przeglądać wszystkie zadania, które nauczyciel zakreślił, by pokazać, co zrobiłem źle.
Westchnąłem. Faktycznie, na zajęciach z senseiem ostatnio byłem... bardziej skupiony na tych naszych lekcjach życia, niż na angielskim. Chyba za bardzo się rozpraszałem innymi rzeczami. Cóż, pocieszałem się tylko myślą, że rodzice prawdopodobnie i tak nie będą o tym wiedzieć... chyba, że nagle się mną zainteresują, co było raczej mało prawdopodobne... i pierwszy raz miałem na to nadzieję.
***
- Hej Sashi... ojej, nie widzę tego błysku w oku. Co się stało? - Sensei uśmiechnął się na mój widok pokrzepiająco, wpuszczając mnie do środka. - Nie wyglądasz na zdołowanego, więc raczej nic poważnego się nie stało. Przynajmniej mm taką nadzieję.
- Nie, nic takiego... dostałem tróję z testu...
- Oh, rozumiem. Heh... to trochę moja wina, ostatnio straciliśmy trochę zajęć. To co, najpierw angielski, a potem... zobaczymy, jak nam pójdzie. Tylko wiesz, trója to nie jest zła ocena, ale znając ciebie wiem, ze to za mało. Jesteś naprawdę uroczo ambitny - Zmierzwił mi przyjaźnie włosy, wprowadzając do środka.
- Taaak... dla mnie to za mało... - powiedziałem cicho do samego siebie. Słowa Kuro, które tłukł mi do głowy tyle czasu sprawiły, że dużo częściej myślałem o tym, czego ja tak naprawdę chcę. Czy na pewno chcę tak ciężko pracować dla kogoś, dla kogo liczy się tylko reputacja?
- Sashi? Hej, Sashi... ziemia do gorącego szesnastolatka...
- Sensei! - poderwałem głowę i spojrzałem z wyrzutem na mężczyznę.
- O, dotarło. Nawet się nie spodziewałem. Zamierzasz być taki rozkojarzony całe zajęcia? Herbatki?
- Nie chcę się rozkojarzać... ale chętnie się napiję.
- Dobra, plan jest taki - Chwycił mnie za rękę i poprowadził do jadalni, gdzie posadził na krześle. - Nie masz dzisiaj więcej zajęć, prawda? - Pokręciłem głową.- Super się składa. Przedłużymy sobie trochę lekcje angielskiego, a jak starczy czasu, to zrobimy nasze dodatkowe zajęcia - Mówił do mnie z kuchni, nalewając wody do czajnika, szykując kubki i herbatę. - Ale najpierw powiedz mi, co cię trapi. Oh, kupiłem ciasteczka maślane, reflektujesz? - Nawet nie czekał na moją odpowiedź, od razu przyszedł z napoczętym pudełkiem z ciastkami. Usiadł na krześle naprzeciwko i zaczął wpatrywać się we mnie wyczekująco. - A teraz mów, co jeszcze cię męczy. Bo na pewno nie tylko ta trója. 
 Zawahałem się, czy na pewno chcę mu to mówić. Co prawda mówiłem mu o wszystkim, ale...
Uciekałem chwilę spojrzeniem od oczu mężczyzny, ale te z takim uporem się we mnie wpatrywały, że nie umiałem robić tego dłużej niż kilka sekund.
- Sensei, to naprawdę nic takiego.
- Jak wszystkie twoje problemy. Słuchaj Sashi, nie jestem tylko twoim nauczycielem, chyba nawet ty to zauważyłeś - Otworzyłem szerzej oczy, a serce nagle zabiło mi znacznie szybciej. Nim dotarł do mnie sens słów, które powiedział sensei, poczułem, jak cały się rumienię.
- N-nie?
Sensei wzdrygnął się i dłoń, którą wyciągał w stronę mojej dłoni, nagle się cofnęła. Widziałem, jak uśmiecha się niepewnie i nagle sam zaczął unikać mojego wzroku. Trwało to jakieś dwie przerażająco długie sekundy, gdy znowu spojrzał na mnie, w moje roziskrzone i wyczekujące oczy. Uśmiechnął się czule i wyciągnąć ręce, by ścisnąć moje dłonie.
- Nie - Powtórzył i przysunął się bliżej. Nie miałem pojęcia, co ma na myśli, ani... właściwie czemu tak mnie to cieszy, ale nie umiałem stonować szerokiego uśmiechu, który cisnął mi się na usta. - Sashi, jesteś świetnym chłopakiem. Uroczym, inteligentnym, bystrym i kochanym. I oprócz tego, że cię uczę... różnych rzeczy, czasami nie do końca moralnych, ale oprócz tego wspieram cię i słucham chętnie, cokolwiek by się nie działo. Jestem twoim nauczycielem, ale oprócz tego też twoim przyjacielem.
Widziałem niepewność na jego twarzy, gdy mówił ostatnie słowo. Nie byłem pewny, co dokładnie poczułem. To było kochane i urocze, że sensei mówi, że jest moim przyjacielem. Tym bardziej nie rozumiałem, dlaczego mimo wszystko poczułem coś w rodzaju zawodu. Pewnie... pewnie to zaskoczenie, że nie traktuje mnie tylko jako ucznia, a jako przyjaciela.
Wstałem bez słowa, szarpany sprzecznymi uczuciami. Sensei podniósł się szybko i oparł ręce na moich ramionach. Nie zdążył nic powiedzieć, gdy podszedłem i wtuliłem się w niego.
- Dziękuję sensei. To... naprawdę wiele dla mnie znaczy.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć Sashi - Ścisnął mnie jeszcze mocniej. - ...teraz chcesz mi opowiedzieć co się stało?
Zamknąłem oczy. Cieszyłem się z jego ciepła i bliskości. Miałem wrażenie, że gdy mnie przytulał, niczym innym nie musiałem się przejmować.
We wspólnym uścisku, opleciony ramionami senseia, wsparty o jego pierś i słuchający bicia serca, starałem się wyrzucić z głowy to dziwne, nieprzyjemne uczucie, że...
Może oczekiwałem trochę czegoś innego?
______________________________________________
fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje

sobota, 27 października 2018

Lekcja życia XLVII - Lekcja bezwstydności


Ze snu wybudziła mnie głośna, irytująca melodia. Odruchowo wyciągnąłem rękę w stronę dźwięku, żeby wyłączyć budzik. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że nie czuję szafki obok łóżka. Nieco rozbudzony poczułem przylegające do mnie ciepło, które nagle przylgnęło do mnie jeszcze mocniej. Otworzyłem oczy i obejrzałem się przez ramię, chociaż doskonale wiedziałem, kogo za sobą zobaczę.
Nagle zdałem sobie sprawę, że oprócz koca, którym przykryci byliśmy obaj, nie miałem na sobie kompletnie nic. Momentalnie zrobiłem się cały czerwony. Seks to było jedno, ale... spanie w takiej pozycji, kiedy byłem całkiem nagi, to był nowy poziom wstydu. Miałem nadzieję, ze zdążę się wymknąć niepostrzeżenie, nim senseia obudzi budzik. Nie zdążyłem jednak nic zrobić, gdy nagle uścisk jeszcze bardziej się wzmocnił.
- Olej dzisiaj szkołę... zostań ze mną... - Wyszeptał niskim, spokojnym głosem, który sprawił, że aż po kręgosłupie przeszyły mnie dreszcze, a serce przyspieszyło.
- Nie mogę....  muszę iść do szkoły - Chciałem wyślizgnąć się z jego uścisku, ale wtedy nieświadomie zacząłem napierać na... cóż, jego biodra.
- To olej pierwszą lekcję... jest tak miło... - Mruknął, ściskając mnie mocniej.
- Gh... co z ciebie za nauczyciel? Nie powinieneś mnie namawiać do opuszczania szkoły.
- No wieeeeeeeem... jeszcze pięć minut... - Jęknął.
- Uch, sensei... - Podparłem się o kanapę i miałem się podnieść, gdy poczułem pod dłonią coś śliskiego i kleistego. Zamarłem w jednej chwili i powoli podniosłem rękę, teraz całą w czymś białym.
Nagle wróciły do mnie wspomnienia wczorajszej nocy i świadomość tego, że zasnąłem tak nagle po wszystkim, jeszcze na brudnej kanapie. Szarpnąłem się, w jednej chwili wyrywając się z uścisku senseia i spadając z łóżka razem z kocem.
- No wiesz co? A było tak miło... - Westchnął. Gdy na niego spojrzałem, opierał się łokciem o kanapę, patrząc na mnie spokojnym, lekko zaspanym spojrzeniem. Wydawał się nie dostrzegać, jak brudna jest jego kanapa, oraz aż nazbyt widocznych, białych śladów, które miał na piersi.
- Uch... muszę wziąć prysznic. Nie wierzę, że nie zrobiłem tego wczoraj... - Panicznie zacząłem rozglądać się za ubraniami, rzuconymi gdzieś wczoraj podczas namiętnego szału.
- W sumie fakt, przydałoby się... ale było zbyt miło. Nie wiem, czy puściłbym cię pod prysznic wtedy.
- Uch... teraz na pewno spóźnię się do szkoły - Starałem się za bardzo nie siadać, bo wciąż czułem, jak wszystko mnie boli po wczorajszym seksie. Opatulając się kocem, sięgnąłem po koszulkę i bokserki, które szybko nałożyłem. Tyle mi wystarczyło, bym mógł dźwignąć się na kolana i chwiejnie pójść do łazienki, podpierając się o ścianę, by nie upaść na ziemię.
- Pomóc ci się umyć?
- OBEJDZIE SIĘ! - Krzyknąłem, zatrzaskując za sobą drzwi do łazienki.
Na wszelki wypadek postanowiłem się zamknąć na zamek. Tak gdyby sensei stwierdził, że jednak chce mi pomóc w prysznicu. Wystarczyło, że zrobił to już jeden raz. To było wystarczająco upokarzające, żebym był pewny, że nie chcę mu na to pozwolić nigdy więcej... no dobra, biorąc pod uwagę fakt, jakie rzeczy mamy jeszcze robić, to pewnie i tak się zgodzę, ale... po tym, co dopiero się stało, wolałem jednak trochę odpocząć od... dłoni senseia i jego... bliskości, ciepła...
Pokręciłem głową. To nie był czas, by się nim ekscytować. Musiałem wziąć zimny prysznic i zapomnieć o tym, co stało się wczoraj... cholera, jak miałem się skupić na czymkolwiek, kiedy tak naprawdę dopiero co uprawiałem seks?
Wszedłem do wanny, opłukując się zimną wodą. Czułem się brudny, cały w pocie i spermie. Dobrze chociaż, że sensei używał prezerwatyw. Nie wyobrażałem sobie wymywanie się... uch, od środka. Opłukiwanie się z lubrykantu i... i tego wszystkiego, było wystarczająco okropne.
Miałem mało czasu, ale nie dbałem o to. Dużo ważniejsze dla mnie było, żebym nie czuł na sobie śladów wczorajszej nocy, niż żeby zdążyć do szkoły.
Wszystko mnie bolało. Byłem przekonany, że po drugim razie będę mniej obolały. Nie spodziewałem się, że tak samo ledwo będę chodzić, a teraz nawet wyjście z wanny sprawiało mi ból.
- Chcesz zjeść w łóżku, czy na kanapie? - Zapytał sensei, gdy tylko wyszedłem z łazienki. Rozczuliło mnie to, że od razu założył, że nie usiedzę na krześle. Chciałem powiedzieć, że zjem na kanapie, bo ta była bliżej, ale uświadomiłem sobie, że cała jest brudna i nagle odechciało mi się na niej jeść.
- ...w łóżku - Powiedziałem w końcu, opierając się o klamkę drzwi łazienkowych. Sensei wyszedł z kuchni z tacą w rękach i zmierzał mnie uważnym wzrokiem. Starałem się pewnie stanąć na nogach, by mężczyzna nie zauważył, jak bardzo drżą. Jeszcze byłby gotów kazać mi zostać w domu, a tego nie mogłem zrobić. Rodzice by pytali, czemu nie było mnie w szkole, a gdyby tylko Pai się o tym dowiedziała, mogłaby znowu zacząć mnie szantażować. Szczególnie, że ostatecznie nie pomogłem jej związać się z Kuro. Kto wie, w co wrobiłaby mnie znowu, gdyby tylko sobie o tym przypomniała.
- Dasz radę dojść do sypialni? - Zapytał. Wydawał się nie dostrzegać moich starań, żeby zachowywać się normalnie. Widział w jakim jestem stanie, nawet jeżeli stałem przed nim całkowicie prosto, prawie nawet nie drżąc.
- Tak, dam radę... idź przodem...
Uśmiechnął się rozczulająco, a ja poczułem, jak serce bije mi mocniej.
"Czego naprawdę chcesz?"
Pokręciłem głową, by pozbyć się z głowy słów Kuro. Jak długo te zamierzały mnie śledzić? Dlaczego ciągle mi się one przypominały? Jeszcze w tak niefortunnych okolicznościach? Przecież Kuro mówił wtedy o mojej rodzinie, a ja przypominałem to sobie tylko wtedy, gdy byłem z senseiem... kompletnie bez sensu.
Gdy mężczyzna zniknął z mojego pola widzenia, a co za tym idzie, on również mnie nie widział, ostrożnie powlokłem się do sypialni. Było lepiej, niż za pierwszym razem, ale dalej każdy krok sprawiał mi ból, a nogi drżały.
Ostatecznie dowlokłem się jakoś do salonu, a przed drzwiami sypialni zebrałem całą swoją siłę, by dojść do łóżka i nie przewrócić się przy tym. Gdy tylko usiadłem i oparłem się o ścianę, sensei położył na moich kolanach tacę z jedzeniem. Na śniadanie składały się tosty w kształcie trójkątów i herbata.
- Odpuść sobie dzisiaj szkołę - Usiadł tuż przy mnie i objął mnie ramieniem.
- Powiedziałem, że nie mogę - Prychnąłem, zabierając się szybko za tosty, póki jeszcze miałem czas. - muhe ihc do fkoły...
- W takim stanie? Wyglądasz, jakbyś miał zaraz umrzeć.
- Rodzice mnie zabiją, jeżeli opuszczę szkołę, jeszcze po tym, jak wyszedłem na całą noc.
- ...a zauważyli to?
Zamilkłem, przeżuwając śniadanie. W końcu przełknąłem to, co miałem w ustach i westchnąłem ciężko.
- ...nie zauważyli.
- To czym się przejmujesz?
- Bo na pewno zauważą, że nie poszedłem do szkoły. Będą wkurzeni...
- Zawsze możesz powiedzieć, że się rozchorowałeś. Od nadmiaru zajęć dodatkowych - Zaśmiał się krótko z własnego żartu. Sensei był... naprawdę niemożliwy. Odwróciłem głowę w stronę okna, by ukryć uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy. - Nie daj się prosić. W tym stanie pewnie i tak nie mógłbyś się za bardzo skupić. Posiedzisz u mnie kilka godzin, a potem podwiozę cię do domu.
- Nie powinienem...
- Nie powinieneś, to w takim stanie iść na zajęcia. Tylko będziesz się stresował przez cały dzień, że nie możesz się skupić. I co ci po tym? A zresztą, dam ci dobrą radę. Jeżeli będziesz miał problemy z siedzeniem w ławce, mogą zacząć coś podejrzewać - Objął mnie i zaległ na mojej piersi, przygniatając mnie do łóżka.
- ...serio tak myślisz? W sensie... że zaczną coś podejrzewać?
- Wszyscy już wiedzą, że masz kogoś, ale gdybyś nagle miał widoczne problemy z ruszaniem się, to co bardziej złośliwi mogliby zacząć rozpuszczać plotki. Zostań ze mną...
- Sensei... wiedziałeś, że nie będę mógł iść dzisiaj do szkoły? - Zapytałem oschle, pokładając się znowu na łóżku.
- Cóż... podejrzewałem. Ale skoro już chciałeś się czegoś nauczyć, to nie miałem serca ci odmówić.
- Uch... świetnie, naprawdę świetnie. To wszystko twoja wina.
- To nie ja chciałem uprawiać z tobą seks. ...no dobra, właściwie chciałem - Zaśmiał się, wtulając we mnie mocniej, a ja odwróciłem głowę, żeby nie widział, jak znowu się rumienię. - Ale to ty tu przyszedłeś do mnie. Więc nie miej do mnie pretensji. Szczególnie, że było miło...
- Gh... nie mów tak...
- Mhmmm, tak, jasne. Twoje serce bije tak szybko...
- A ty nie musisz przypadkiem pracować? Przecież jesteś odpowiedzialnym dorosłym i tak dalej.
- Korki mam dopiero po południu, a z pracą tłumacza się wyrabiam się całkiem dobrze. Więc spokojnie, nie masz się czym martwić. Połóż się, weź głęboki wdech i wyluzuj... porozmawiajmy sobie.
- O czym chcesz niby rozmawiać?
- Chciałbym, żebyś w końcu się przełamał i nie wstydził się aż tak przy seksie... i po seksie. Szczególnie, że mamy robić duuużo gorsze rzeczy, niż tylko to. Gdy tylko będziesz na to gotowy. To co? Jak się podobało?
- Uch... nie wiem, nie chcę o tym rozmawiać...
- No daaaawaj, nie wstydź się. Na tym to polega - Podniósł się i spojrzał mi w oczy. - Powiedz mi, co czułeś.
Nienawidziłem, gdy tak na mnie patrzył. Tymi oczami, pełnymi naiwności i całkowitej ufności. Lśniącymi tak bardzo, że nie mogłem odwrócić od nich wzroku, ale nie mogłem też dalej na nie patrzeć, przez co czułem się okropnie niekomfortowo.
- N-nie patrz tak na mnie...
- Odpowiedz... - Przysunął się jeszcze bliżej. Tak bardzo, że poczułem jak nosem dotyka mojego nosa. Za blisko, za blisko...
- Ja nie... ja naprawdę nie chcę...
- Ale z ciebie niewiniątko - Zaśmiał się i trącił mnie złośliwie w nos. - Jak chciałbyś przejść do kolejnych lekcji, skoro wstydzisz się mi się powiedzieć, czy było ci dobrze? Nawet teorii nie wytrzymasz, bo zaraz spłoniesz ze wstydu. Dosłownie i w przenośni - Tym razem skorzystał z tego, że usilnie odwracam od niego wzrok i dźgnął mnie palcem w rozpalony ze wstydu policzek. - Jak się grzecznie spiszesz, dostaniesz złotą gwiazdkę.
- ...przestań mnie traktować jak dziecko...
- To przestań się tak zachowywać. I powiedz mi, jak podobała ci się wczorajsza noc.
- Uch... dlaczego ja muszę odpowiadać? Też nic nie powiedziałeś o tej nocy...
Zapanowała nieco niekomfortowa cisza. Zaskoczony, dlaczego sensei nagle zamilkł, odwróciłem się w jego stronę. Patrzył na mnie ze zdziwieniem i lekkim rozbawieniem.
- Chcesz posłuchać, jak mi się podobał wczorajszy seks?
Dopiero teraz dotarło do mnie, jak bzdurną i absurdalną rzecz powiedziałem. Wzdrygnąłem się i panicznie zacząłem uciekać wzrokiem od senseia.
- Nie, n-nie to miałem na myśli. Znaczy się... chodziło mi o to, że to nie fair, że ja muszę o tym opowiadać, bo ty tego nie robisz, ale... nie chcę wiedzieć.
- Bardzo chętnie ci opowiem.
- Nie będę o tym słuchał.
- Teraz to już za późno - Gwałtownym szarpnięciem odsunął mnie od ściany, zmuszając do położenia się na łóżku.
- H-hej, sensei, co ty...
Usiadł mi na biodrach i przycisnął moje ramiona do materaca. Spojrzałem w górę i poczułem przejeżdżające po moim kręgosłupie dreszcze, gdy patrzyłem z dołu na mężczyźnie. Z roztrzepanymi włosami po nocy i nagą klatą wyglądał naprawdę przystojnie. Jeszcze patrzył na mnie z tym szerokim, spokojnym uśmiechem, jego mięśnie poruszały się, gdy ja próbowałem się wyszarpnąć, by docisnąć mnie do łóżka. Był taki szczupły, że ciężko mi było uwierzyć, że może być tak silny. Gdy na niego patrzyłem, serce coraz bardziej mi przyspieszało.
Otworzył nagle szerzej oczy i spuścił wzrok na moje biodra, na których siedział. Spiąłem się i zarumieniłem jeszcze bardziej.
- J-ja nie...
- No proszę... możnaby pomyśleć, że po wczorajszym wieczorze masz dość - Spojrzał na mnie, ale widząc, jak okropnie jestem zażenowany i wściekły, nieco spuścił z tonu. - Przepraszam, to nie było zbyt dojrzałe. Nie martw się, w twoim wieku to się zdarza - Pochylił się. Chciałem się odwrócić, ale nie dał mi na to szansy, całując mnie gorąco. Jęknąłem i zamknąłem oczy, a podniecenie między moimi nogami rosło coraz bardziej.
- Wczoraj było bosko - Szepnął, puszczając moje usta, ale wciąż pozostając blisko. Niemalże czułem jak jego oddech miesza się z moim w tej niewielkiej przestrzeni między naszymi wargami.
- Mówiłem, że... nie chcę tego słuchać.
Uśmiechnął się. Puścił moje ramię i jedną ręką zaczął zjeżdżać w dół, po mojej skórze. Jęknąłem i zagryzłem dolną wargę, gdy opuszki jego palców przejeżdżały po moim brzuchu w stronę spodni.
- Rozluźnij się. Zajmiemy się twoim "problemem". Jesteś świetny, wiesz? Uwielbiam obserwować, jak się peszysz, czegokolwiek bym nie zrobił. Chociaż uwielbiam też obserwować twoją bezwstydną twarz, gdy wijesz się z rozkoszy i już o nic nie dbasz.
- Sens... ach! - Wygiąłem się w łuk, gdy chwycił moje przyrodzenie i zaczął je dotykać.
- Wczoraj było naprawdę wspaniale. Byłeś taki gorący i ciasny.
- N-nie mów tego! Ach!
Zaczął obcałowywać moją szyję, a korzystając z tego, że nie mam już siły się rzucać, puścił drugą moją rękę i podwinął mi koszulę.
- Tak słodko dyszałeś, tracąc oddech przy każdym moim ruchu, twoje ciało jest takie delikatne i słodkie, gdy wijesz się z rozkoszy, takie piękne, gdy lśni od potu...
- Prze... ah! ah... przestań... - Wyjęczałem. Nie mogłem tego słuchać. Ale nie potrafiłem teraz po prostu go uciszyć, czy iść sobie. Przytłaczała mnie taka rozkosz, że nie umiałem nawet myśleć.
- Każesz mi przestać, ale czuję, że ci się to podoba. Cały wręcz płoniesz.
- Nie...
- Nie wstydź się, w podnieceniu nie ma nic złego. Szczególnie w twoim wieku. Wiesz, hormony buzują i takie tam. Zaufaj mi i pozwól sprawić sobie przyjemność. Nie myśl o tym.
Odchyliłem głowę do tyłu. Nie mogłem myśleć, ogarnięty rozkoszą. Oddychałem szybko i płytko, zaciskając dłonie na prześcieradle. Dłoń senseia poruszała się miarowo, odbierając mi całkowicie zmysły. Poruszałem się nerwowo, jęcząc cicho. Trwało to chwilę, gdy zacząłem czuć znajome pulsowanie.
- Sensei...
- Śmiało - Mocniej ścisnął mojego penisa, a po kilku kolejnych wprawnych ruchach, wybuchłem z rozkoszy. Zamarłem na kilka sekund, cały spięty, nim padłem zmęczony na łóżko.
- ...nienawidzę cię... - Szepnąłem, przenosząc wzrok na mężczyznę. Ten uśmiechnął się złośliwie i uniósł dłoń, całą w białej wydzielinie. - Obrzydliwe... weź to ode mnie.
- Jak to obrzydliwe? To symbol twojej rozkoszy... ciekawe, czy jest tak słodkie, jak ty... - Wystawił złoślwie język, a ja poczułem, że mam ochotę zwymiotować.
- Nawet się nie waż tego zlizywać... - Wydyszałem, poprawiając szybko spodnie.
- A odpowiesz mi, jak było wczoraj? Ja już powiedziałem.
- Mówiłem, że nie chcę tego słuchać...
- Ale powiedziałem. To jak? - Przysunął dłoń do twarzy, prawie dotykając językiem spermy.
- No dobra, dobra! Uch, naprawdę cię nienawidzę - Sensei odsunął dłoń od twarzy, ale byłem przekonany, że może wrócić do dręczenia mnie w każdej chwili, jeżeli nie będę z nim współpracować.
- umm... b-było ok... - Mruknąłem, odwracając wzrok w stronę okna.
- Tylko ok? Czuje się zawiedziony... - Spojrzałem na mężczyznę. Nagle widocznie zmarkotniał i chociaż jego oczy dalej iskrzyły entuzjazmem, to przybrał zdołowany wyraz.
- Uch, znaczy się... było... uch... było dobrze...
- I?
- I przyjemnie...
- I?
Wiedziałem, że sensei nie da mi spokoju. Zbyt dobrze go znałem. Pojedyncze słowa z całą pewnością by nie wystarczyły. Chwyciłem kołdrę i zawinąłem się w kokon, by odciąć się od senseia i całego świata. Otoczony i tak już ciemnością, dodatkowo zamknąłem oczy i udawałem, że jestem w pokoju sam.
- N-na początku trochę bolało. Czułem się źle, gdy w...wkładałeś we mnie palce. Czułem, że to nie jest naturalne i chociaż... jakoś tego chciałem, to nie mogłem się do końca przekonać. Moje ciało jakoś tak... dziwnie na ciebie reagowało - Skuliłem się jeszcze bardziej. Chciałem się ukryć przed całym światem, który tylko mógłby usłyszeć to, co mówię.
- A potem... potem już przestałem myśleć o czymkolwiek. Całkowicie odpłynąłem, przestałem się kontrolować... to było straszne...
Przez grubą kołdrę ledwo poczułem, jak sensei przytula mnie od tyłu i przyciska do siebie.
- Świetnie ci poszło, jestem z ciebie naprawdę dumny - Milczałem. Byłem zbyt zażenowany, żeby na to odpowiedzieć. - Wiesz? - Delikatnie próbował ściągnąć ze mnie koc, ale tylko mocniej go zacisnąłem. - Popracujemy jeszcze nad tym. Złamię ten twój wstyd w końcu. Chcesz posiedzieć trochę pod kołdrą? - Pokiwałem głową. Przez materiał ciężko było to zobaczyć, ale poruszyłem się wystarczająco, żeby sensei to zauważył. - W takim razie ja idę popracować. Jak przejdzie ci zażenowanie i będziesz chciał skończyć śniadanie, to zostawiam je na szafce nocnej.
Gdy sensei odszedł, a ja leżałem w całkowitej ciemności, bezpieczny uśmiechnąłem się lekko do siebie. Sensei był... był... naprawdę kochany. Tak się o mnie troszczył...
Zastanawiałem się tylko, czemu nagle myślenie o tym, sprawiało, że czułem dziwny dyskomfort gdzieś w sercu?
______________________________________________
fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje

sobota, 13 października 2018

Lekcja życia XLVI - Lekcja drugiego razu


- Robi się późno. Jeżeli chciałbyś coś jeszcze przerobić, lepiej powiedz teraz - Wyjaśnił sensei, który od dobrych piętnastu minut bawił się moimi włosami, gdy ja w ciszy chciałem dokończyć czytaną książkę. Podniosłem na niego spojrzenie i lekko się zarumieniłem. Spodziewałem się bardziej praktycznych zajęć na dzisiejszym dniu, ale... wstydziłem się o to upomnieć.
- Noo... myślałem, że użyjemy dzisiaj tego słowa bezpieczeństwa i w ogóle... - Mruknąłem, skupiając wzrok na kilku słowach książki.
- Uwierz mi, że chciałbym, ale to trochę wyższa szkoła jazdy. Nie będę używał na tobie pejcza, ani kajdanek, kiedy dopiero raz uprawialiśmy seks.
- Haa... - Odwróciłem się gwałtownie w stronę senseia. - To po co mnie męczyłeś o to słowo bezpieczeństwa?
W odpowiedzi na moje oburzone spojrzenie, sensei tylko wzruszył niewinnie ramionami.
- Nie miałem pomysłu na pracę domową. Nie ukrywam, że robię te zajęcia trochę na spontanie. No i teraz mam pewność, że jeżeli będę robił to za szybko, będziesz wiedział, jak mi to powiedzieć. Chociaż nie przeczę, że chętnie bym posłuchał, jak jęczysz: "Ah, sensei! Wolniej!" - Jęknął, ale zamiast jakkolwiek się speszyć, patrzył prosto na mnie, zawstydzając mnie tak, jakbym rzeczywiście to powiedział. - Chociaż dużo chętniej słyszałbym twojego jęczenia i sapania: "Mocniej... szybciej!"
- Przestań!
- No co? - Uśmiechnął się niewinnie, jakby rzeczywiście nic nie zrobił.
- Uch... nie znoszę cię. Niepotrzebnie się tak mordowałem z wymyślaniem tego...
- Przyda się w końcu. Ale... może za jakiś czas. Ale wiem, jak zbliżyć się do tego.
Znowu poczułem dłoń na udzie. Gdy podniosłem twarz, tuż przed nią zobaczyłem oczy senseia, wpatrujące się we mnie ze spokojem. Był blisko. Zbyt blisko. Na ustach czułem jego oddech. Czy... czy on... przełknąłem ślinę i otworzyłem usta. Minęła może chwila, nim poczułem na nich gorąco ust. Całował mnie powoli i spokojnie, jakby bał się, że się wycofam.
Ale ja nie chciałem się wycofywać. Pozwalałem się powoli wciągnąć w coraz bardziej namiętny pocałunek. Początkowo delikatny, szybko nabierał coraz większej prędkości. Nie czując oporu z mojej strony, sensei nabierał śmiałości. Napierał na mnie coraz bardziej, pewnie poruszając ustami i językiem, który szybko znalazł się w moich ustach. Pod jego naporem, zacząłem się przechylać do tylu. By odzyskać równowagę, objąłem szyję mężczyzny, jakby to miałoby pomóc mi nie zatonąć w wszechogarniającej rozkoszy.
Upadliśmy obaj na kanapę, wciąż zakleszczeni w pocałunku. By zrobić nam miejsce, sensei zrzucił z niej poduszki i przesunął mnie na jej środek. Objął mnie mocno w pasie, by podczas głębokiego pocałunku, nasze ciała ocierały się o siebie.
- Hah... w porządku? - Zapytał, puszczając moje usta. Wydawał się spokojny, chociaż widziałem roziskrzone oczy i lekki rumieniec na policzkach. Pokiwałem głową. - Nie za szybko? To dopiero twój drugi raz. Chcesz wina, albo...
- Nie - Szepnąłem i sam zaskoczony swoją śmiałością, sam go pocałowałem. To było więcej, niż mógłbym ująć w jakichkolwiek słowach. Pocałunek rozbudził na nowo ukryte wcześniej żądze, uśpione od czasu naszego pierwszego razu.
Czułem, jak jego dłonie wsuwają się pod moją koszulkę. Chudymi palcami posuwał się coraz wyżej, powodując, u mnie drżenie i skurcze mięśni. Jęknąłem w usta senseia, gdy delikatnie zaczął drażnić moje sutki. Ścisnął je i zaczął delikatnie pocierać. By całkowicie nie pokładać się na mnie, podniósł się na kolana. Po chwili zawahania nogą zaczął pocierać przez spodnie moje krocze.
Chciałem więcej. Ogień rozprzestrzenił się po całym moim ciele i prawie przysłaniał wstyd, gdy uświadomiłem sobie, że lada chwila będę uprawiał seks.
- Wszystko w porządku? - Wydyszał, puszczając moje usta, ale nie dawał wytchnąć ani pieszczonym sutkom, ani męskości, wciąż pocieranej przez jego kolano. Oddychając szybko przez otwarte usta, ledwo mogłem skupić myśli na zadanym pytaniu. Zamiast odpowiedzieć, pokiwałem głową.
- Heh... cudnie wyglądasz. Lubię tę twoją minę.
- Gh... n-nie mów takich rzeczy, ah! - Odchyliłem się do tyłu, otumaniony kolejną falą rozkoszy.
- Cholera... - Z przymkniętych powiek patrzyłem, jak sensei nerwowo rozgląda się po pokoju. Rzucił mi jeszcze jedno spojrzenie i skrzywił się lekko.
- C-coś nie tak?
- Nie, muszę po coś skoczyć. Chyba zacznę rozstawiać rzeczy po całym domu. Daj mi dziesięć sekund. Możesz zdjąć w tym czasie spodnie - Poprawił szybko włosy i wstał z kanapy. Odwróciłem wzrok, by nie widzieć aż nazbyt widocznej nabrzmiałości w jego spodniach. Zresztą, spodziewałem się, że sam byłem w podobnym stanie. W normalnych okolicznościach nigdy nie spełniłbym jego prośby. Ale każda sekunda oczekiwania sprawiała mi ból. Drżącymi z podniecenia rękoma rozpiąłem guzik i szarpnąłem zamek. Zsunąłem spodnie do kolan, gdy sensei wrócił, trzymając w dłoni buteleczkę i prezerwatywę.
- Już jestem - Pomógł mi szybko ze spodniami, które odrzucił gdzieś na ziemię. - Już dobrze, rozluźnij się - Zaczął mówić tym niskim, głębokim głosem, całując mnie od łydek coraz wyżej i wyżej. Przełknąłem ślinę, cały drżąc z niecierpliwości, gdy ciepłe usta przejeżdżały po mojej skórze, całowały wewnętrzną część kolan, pieściły uda, aż głowa senseia znalazła się między moimi nogami. Przez materiał bokserek poczułem jego język, powodujący u mnie kolejne fale rozkoszy.
- Ah! S-sensei... - Nerwowo zaciskałem i rozluźniałem dłonie. Żałowałem, że nie przenieśliśmy się do łóżka, gdzie podniecenie mógłbym chociażby wyładować na pościeli.
- Wszystko dobrze, rozluźnij się.... - Powoli zsunął ze mnie bokserki, pozostawiając mnie całkiem nagiego, podnieconego i całkowicie zdanego na jego łaskę. Obciągnąłem koszulkę, chcąc chociaż minimalnie się zakryć, chociaż wiedziałem, że lada chwila będę już całkowicie obnażony, zawstydzony i pozbawiony jakiegokolwiek poczucia komfortu. - Możesz się odwrócić na kolana? Zrobimy to na pieska - Podniósł się, zrzucając z siebie koszulę, która wylądowała obok moich spodni i bokserek. Nie mogąc złapać oddechu, nie miałem pojęcia, jak utrzymam się na kolanach.
- T-tak jest dobrze... - Wyszeptałem, wciąż starając się ukryć nabrzmiałą męskość za pomocą koszuli.
- Miałem cię uczyć. Nauka pozycji to podstawowa rzecz, której musisz się nauczyć - Mimo szybkiego oddechu i aż zbyt widocznego podniecenia, sensei zachował całkowity spokój. Wziął buteleczkę i powoli, w naprawdę podniecający sposób, zaczął wylewać jej zawartość na wyciągniętą dłoń. - Pospiesz się, bo nie zaczniemy do jutra. Chyba, że chcesz poczekać trochę. Dzięki temu będziemy jeszcze bardziej podnieceni. Ale nie obiecuję, że będę mógł się wtedy powstrzymać
Szarmancki, figlarny uśmiech sprawił, że moje ciało znowu zapłonęło. Jęknąłem i przewróciłem się na bok. Nie sądziłem, że będzie to tak żenujące. Prawie, jakbym sam zachęcał senseia, żebyśmy uprawiali seks.
Ledwo się podniosłem na drżących nogach i zamknąłem oczy. Miałem żałosne wrażenie, że jeżeli ja nie będę nic widzieć, to sensei tak samo.
- Jesteś przeuroczy, wiesz? - Szepnął, pochylając się nad moim uchem.
W tej samej chwili jego mokre, zimne palce wsunęły się we mnie. Jęknąłem z bólu, cały się spinając.
- Jest dobrze, rozluźnij się.
- T-to... żenujące... - wydyszałem, walcząc sam ze sobą, gdy palec mężczyzny wsuwał się i wysuwał ze mnie. Miałem wrażenie, że trwało to dużo krócej niż za pierwszym razem, gdy dotarł drugi palec, a potem trzeci.
- Sam wybrałeś tę pozycję, pamiętasz? - Nawet w jego głosie słyszałem, jak bardzo jest rozbawiony. Powstrzymał się od śmiechu, ale ton którym mówił sprawiał, że aż widziałem jego uśmiech. Chwycił mnie mocno za biodra i uniósł je w górę, a ja marzyłem już tylko o tym, by nie czuć tego paraliżującego wstydu.
- W-wtedy... to nie było aż tak żenujące.
- Cóż... mamy robić gorsze rzeczy, pamiętasz? Seks nie jest jeszcze czymś aż tak złym. Gotowy? - Szepnął, całując mnie w kark.
Jego palce opuściły moje wnętrze, więc szykowałem się już na najgorsze. Czułem, jak mój penis drga z pożądani. Jak coś takiego mogło być tak podniecające?
- N-nie wiem...
- Weź głęboki wdech i się rozluźnij.
- Gah! - Krzyknąłem, odchylając głowę do tyłu, gdy sensei wszedł we mnie, rozciągając spięte mięśnie. Bolało... próbowałem się rozluźnić, ale to, że raz to już robiłem, wcale nie pomogło. Spuściłem głowę, łapiąc szybkie, nerwowe oddechy.
- Oddychaj głęboko, spokojnie. Będę poruszał się powoli. Spokojnie, spróbuj się zrelaksować - Szeptał, wchodząc we mnie coraz głębiej. Czułem, jak drży z podekscytowania, jak mocno zaciska dłonie na moich biodrach, czułem jego nerwowy oddech na moim karku. Świadomość tego, jak bardzo sensei jest podniecony bynajmniej mi nie pomagała. Wręcz przeciwnie. Czułem, że jeżeli szybko się nie rozluźnię, to obaj będziemy cierpieć.
- Jest... okey... - Wydyszałem, starając się odzyskać spokój.
Sensei zaczął powoli się poruszał, wchodząc i wychodząc ze mnie. Nie umiałem tego uzasadnić, ale czułem, że dla niego to za mało. Zaciskał dłonie na moich biodrach tak mocno, że to aż prawie bolało. Czas mijał boleśnie wolno, a każde pchnięcie sprawiało mi coraz mniej bólu. Szybko w ogóle przestałem zwracać uwagę na cokolwiek. Nagle każdy ruch sprawiał, że traciłem zmysły, nie mogłem złapać tchu, a z oczu popłynęły mi łzy rozkoszy.
- Ah! S-sensei! J-ja! Za... za dużo...
- Jesteś taki śliczny - Wyszeptał, popychając mnie coraz szybciej i mocniej. - I taki przyjemny.
- P-przestań! Nie chcę tego słuchać! Ah!
Jedna z dłoni zaciśniętych na moich biodrach nagle zniknęła. Wplótł ją w moje włosy i lekko ścisnął. Zagryzłem dolną wargę, posłusznie odchylając głowę do tyłu.
- Boli?
Bolało. Musiałem wygiąć się do tyłu, a i tak czułem, jak sensei ciągnie mnie za włosy. Mimo to, w jakiś dziwny sposób było to całkiem podniecające.
- Trochę... ale... nie przerywaj... - Wydyszałem. Nie mogłem uwierzyć w to, że mówię takie rzeczy, ale rozpalająca mnie rozkosz sprawiła, że w ogóle nie mogłem się na niczym skupić. Nawet ogarniający mnie wstyd nie był aż tak paraliżujący, jak powinien.
Wszystko mnie przytłaczało, ruchy senseia, mocne i głębokie, jego dłoń, ściskająca moje biodro, szarpanie za włosy, te wszystkie dziwne odgłosy wypełniające pokój. Dlaczego bycie uległym wobec faceta, tak niesamowicie mnie podniecało?
- S-sensei! Ja... nie mogę już... - Wyjęczałem. Byłem już na skraju rozkoszy i wiedziałem, że długo nie wytrzymam w takim stanie.
- Jeszcze chwilę... - Ledwo mogłem myśleć. Resztkami świadomości, nie przytłoczonymi przez rozkosz i podniecenie, starałem się powstrzymać od dojścia. Trwało to chwilę. Nie umiałem powstrzymać się, gdy niemal każdym kawałkiem mojego ciała, odczuwałem tak paraliżującą rozkosz.
- J-ja nie...
Po całym ciele przeszedł mi lodowaty dreszcz rozkoszy. Wygiąłem się jeszcze bardziej, krzywiąc się w ekstazie, dochodząc. Wykończony nie byłem w stanie opierać się już na łokciach i opadłem, przyklejając się klatką piersiową do kanapy. Sensei nie zwolnił jednak, poruszając się wciąż w tym samym tempie jeszcze kilka minut, przytrzymując moje biodra w górze. Nagle coś ciepłego rozlało się we mnie.
Zatrzymaliśmy się, oboje dysząc ciężko po dość intensywnym stosunku. Teraz czułem się źle, gdy trwałem tak, z tułowiem przyklejonym do lepiących się poduszek, uniesionymi biodrami i senseiem, opartym o mnie i pochylonym do przodu. Dyszeliśmy, leżąc w tak żałosnej pozycji, aż sensei nie wysunął się ze mnie.
- W porządku? - Jego głos lekko drżał, ale próbował mówić z opanowaniem. Z ulgą przyjąłem, gdy w końcu puścił moje biodra i mogłem położyć się całkowicie na kanapie.
- ...hah... hah... tak, w porządku...
Byłem zmęczony. Każdy mięsień mojego ciała drgał nerwowo, skrajnie wykończony.
To było dziwne. Czułem jednocześnie obrzydzenie, osłabienie i niezwykłą energię. Odzyskując nieco świadomość, zacząłem rozglądać się za koszulą i spodniami. Nie musiałem. Na ramionach poczułem miękki, ciepły koc, który zakrył moją nagość. Obejrzałem się przez ramię. Sensei pochylił się nade mną i czule wpił w moje usta. Gdy ścisnąłem mocniej koc, odwrócił mnie na plecy. Przyjemny ciężar mężczyzny przygniótł mnie do kanapy.
- To było wspaniałe - Powiedział z czułym uśmiechem, obserwując mnie z góry. Kosmyki włosów opadały mu na twarz, dodając mu niezrozumiałego uroku. Chciałem uciec spojrzeniem od jego oczu, ale gdy tylko je opuściłem, zauważyłem lśniącą od potu, nagą klatę mężczyzny.
- N-nie mów tego... - Odwróciłem wzrok. Nie chciałem patrzeć dalej na senseia z obawy, że zauważy w jak okropnym i cudownym jestem stanie.
- Jeszcze kilka razy i będziemy mogli przejść do innych zajęć - Zaśmiał się, całując mnie w policzek.
Wiedziałem, że nie powinienem pytać. Ale przeszedłem już wystarczająco dużo, by mieć minimalnie więcej odwagi.
- Too... co będziemy potem robić?
Sensei zniżył się i wtulił w moją pierś. Czułem, jak oddycha powoli i spokojnie, widocznie odreagowując wcześniejszy numerek.
- Cóż... skoro masz już swoje słowo bezpieczeństwa, to następnym razem omówimy teorię kolejnych lekcji... a na razie rozluźnij się nieco - Mruknął, przytulając mnie mocniej. Zamknąłem oczy, chcąc odreagować chwilę.
Nawet nie zauważyłem, kiedy w końcu zasnąłem.

______________________________
fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje