Pewnie większość z was wie, albo się domyśla, że jednak pisanie regularnie takiego bloga to jednak wymaga poświęcenia trochę czasu. Ja akurat to lubię, bo sprawia mi to frajdę, ale często wymaga to ode mnie sporo wysiłku. A ostatnio aktywność w komentarzach bardzo spadła i nie wiem, czy nie piszecie nic bez powodu, czy nowe opowiadanie się wam nie podoba, czy jaka jest inna przyczyna. Dlatego miałabym dla was prośbę - Poświęćcie parę sekund na napisanie chociażby paru słów. Dla mnie to wiele znaczy i mam znacznie większą motywację, żeby wstawiać noty regularnie i na czas.
________________________________
Minęło kilka dni. Jednocześnie bolesnych, pełnych napięcia i wspaniałych. Większość czasu spędzałem sam, zwłaszcza, gdy sensei prowadził lekcje. Zamykałem się wtedy w jego pokoju i czytałem, robiąc sobie przerwy, żeby posłuchać jego głosu. Niestety pracował przez większość dnia, udzielając korepetycji, więc ten czas spędzałem sam. Co dziwne, w ogóle mnie to nie dołowało. Lubiłem spędzać czas w jego, na jego łóżku, wtulając twarz w jego poduszkę. Pachniała szamponem do włosów i nim samym. Wieczorami jedliśmy razem kolację i gadaliśmy. Minęły dopiero trzy dni, ale i tak widziałem, że powoli zaczynam poznawać go coraz lepiej. Wiedziałem już jakie książki lubi, jakiej muzyki słucha, że lubi chodzić do kina, albo spacerować po parku. To nie było dużo, ale jednak coś to było. Wieczorem sensei niemal zaciągał mnie do swojego łóżka i zasypiałem w jego ramionach. O sobie mówiłem mało... znaczy w sumie niby wystarczająco, bo mówiłem mu sporo, ale tylko o rzeczach, które wydawały mi się trywialne, jak co robię w wolnym czasie, co lubię, a czego nie lubię, ale nie rozmawialiśmy kompletnie o mojej rodzinie, ani znajomych... jakby ten temat wcale nie istniał... jakbym wcale nie przybiegał tutaj z płaczem właśnie przez nich wszystkich. Jakbym naprawdę u niego mieszkał i sensei udzielał mi lekcji życia.
Dużo też myślałem. Myślałem nad tym, co mi powiedział i nad tym, czy chciałbym, żeby między nami do czegokolwiek doszło. Spędzaliśmy dużo czasu razem, sensei mnie dotykał i całował, ale nigdy nie przekroczył pewnej granicy... nigdy więcej przez te trzy dni.
Leżałem w pustym, dwuosobowym łóżku, a do pokoju wpadało tylko światło księżyca. Księżyc dzisiaj był piękny. Duży i jasny, tylko minimalnie przysłonięty przez chmury, które odbijały jego blask. Minęły trzy dni mojej nauki... sam nie wiedziałem jak to nazwać, ale chyba mieszkania razem, a ja dalej czułem, że niczego się nie nauczyłem. Co dziwne, z każdym dniem chciałem coraz bardziej zobaczyć, jak to jest. Nie tylko z kimś sypiać, ale też czuć pożądanie... podobały mi się dziewczyny, ale nigdy nie czułem tego, o czym słyszałem i czytałem w książkach. A sensei chyba powinien uczyć mnie też takich rzeczy.
Drzwi się otworzyły. Sensei miał na sobie tylko dresowe, luźne spodnie. Utrzymywały się na jego biodrach dzięki rozciągniętej gumce. Mokre, brązowe włosy lśniły w świetle księżyca, zupełnie jak cała jego pierś. Wyglądał jakby nawet się nie wytarł ręcznikiem, bo cały wręcz ociekał wodą.
- Łazienka jest wolna - Oświadczył to takim tonem jak każdego dnia, jakby to było coś zupełnie normalnego, jakbyśmy mieszkali razem i byli parą... od kiedy przestał mi mówić, w którym momencie mamy lekcje, a w których nie, zacząłem czuć się trochę skołowany. Wziąłem głęboki wdech i odwróciłem głowę w jego stronę.
- Sensei - Miałem wrażenie, że moje oczy lśnią z podekscytowania i jednocześnie niepewności. Albo raczej pewności, zmieszanej ze strachem. - Możemy... przerobić kolejną lekcję? - Zapytałem ciszej, ze wszystkich sił zmuszając się, żeby nie spuścić głowy i dalej na niego patrzeć. Czułem, że moje policzki płonął i tylko bałem się, że lada chwila po prostu to odwołam, albo ucieknę... chociażby przez okno. Pewnie bym to zrobił, gdyby sensei tylko zapytał, czego dokładnie dotyczy ta lekcja. On patrzył na mnie chwilę, wzrokiem spokojnym, pełnym godności. Jakby się nad czymś zastanawiał, ale nie zadał pytania, jakiego się spodziewałem.
- Jesteś pewny, że tego chcesz? - Nie wiem, czy to przez przerażenie, czy klimat nocy, ale jego głos był znacznie bardziej dobitny i głęboki, niż zwykle. Kiwnąłem głową. Sensei przechylił głowę z czułością i uśmiechnął się delikatnie. Odniosłem wrażenie, że w jego wyrazie twarzy widzę współczucie.
- Dobrze - Powiedział z uśmiechem, a ja aż zadrżałem pod wpływem jego tonu. Wszedł na łóżko i w chwilę potem znalazł się przy mnie. Jego dłonie wylądowały na mojej koszuli, którą zaczęły rozpinać.
- Zdejmowanie w tej sposób ubrań jest niesamowicie seksowne, nie sądzisz? - Zapytał, gdy odsłonił już moją klatę. Zadrżałem i zacisnąłem powieki. Byłem pewny, że tego chcę, ale teraz byłem bardziej przerażony niż pewny. Uniosłem ramiona, próbując się schować przed wzrokiem senseia, ale ten robił się coraz bardziej namiętny, gdy jego dłonie pozbawiły mnie górnej części odzieży. Przy uchu czułem delikatny oddech, gdy sensei się do niego zbliżył. Jego dłoń zacisnęła się na mojej dłoni, a moje serce jeszcze bardziej przyspieszyło. Zadrżałem raz jeszcze, gdy zaczął szeptać, chuchając mi do ucha.
- Nie dzisiaj - Spojrzałem na niego całkowicie skołowany, gdy sensei jakby nigdy nic się ode mnie odsunął. Byłem przekonany, że wraz z moją decyzją, od razu to zrobi i... w sumie teraz kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć. - Przecież ci już mówiłem. Nie mogę się przespać z dziecia... z tobą, kiedy masz minę, jakbym miał cię zgwałcić.
- Ale ja... - Nie dokończyłem. Sensei przyłożył dwa palce do moich ust, zmuszając mnie do zamilknięcia.
- Jeżeli naprawdę tego chcesz, musimy się do tego przygotować - Uśmiechnął się czule, zjeżdżając palcami po moich wargach, odchylając je nieco. - Tak jak powiedziałem, nauczę cię wszystkiego po kolei. Pytanie tylko, czy tego chcesz - Od jego głosu robiło mi się gorąco. Cały drżałem, ale zmusiłem się, żeby kiwnąć głową. Musiałem wyglądać naprawdę żałośnie, bo sensei uśmiechnął się delikatnie, podziwiając moją twarz, a ja sam nie mogłem się zdobyć nawet na to, by spojrzeć mu w oczy.
- Wiesz jaki jest twój problem, Sashi? - Szepnął, odsuwając się delikatnie, by dać mi więcej miejsca na oddech. - Możliwe, że jesteś pewny... z jakiegoś dziwnego powodu, że chcesz się ze mną przespać - Zaśmiał się krótko, a ja odzyskałem odrobinę pewności siebie, gdy przestał przeszywać mnie swoim wzrokiem. - Ale cholernie się boisz. Jest to normalne, bo to dla ciebie coś nowego, ale też niesamowicie się wstydzisz - Gdy tylko powiedział to na głos, ja sam zarumieniłem się jeszcze bardziej, jakby potwierdzając jego słowa. - I nad tym musimy właśnie popracować. Inaczej nie będziesz mógł mi zaufać, ani tym bardziej sobie. Wyglądasz okropnie uroczo, kiedy się wstydzisz, ale nie chcę, żebyś płakał z zażenowania... znajdziemy ci lepsze powody do płaczu - Powiedział tajemniczo i puścił mi oczko.
Przez dłuższy czas milczałem. Trwanie w takiej sytuacji było okropne. Spodziewałem się, że też znacznie gorsze niż sam seks.
- No i właśnie o tym mówię - Powiedział czule, kładąc dłoń na mojej twarzy. - A teraz powtórz jeszcze raz, że tego chcesz - Kiwnąłem głową niemal bez zastanowienia. - Dobrze. Zrobisz wszystko o co cię poproszę? - Ponownie kiwnąłem głową. W niemalże tej samej chwili poczułem namiętny pocałunek na moich ustach. Jęknąłem krótko i zamknąłem oczy. Oparłem się na parapecie, a napierający na mnie sensei zmusił mnie do odchylenia się jeszcze bardziej do tyłu. Jego dłonie znalazły się na mojej piersi. Opuszkami palców przejeżdżał po mojej skórze, w miejscach, których dotykał, pozostawiając przyjemne dreszcze. Kiedy poczułem jak dobiera się do moich spodni, zacisnąłem nerwowo uda. Nie powinienem się opierać, w końcu sam o to prosiłem, ale jednak nie mogłem się przemóc.
- Nie bój się - Szepnął, na chwilę uwalniając moje usta. - Wiem, że się wstydzisz, ale obiecuję, że nie będę ci się przyglądał. Dobrze? - Głowę miałem opuszczoną, ale i tak podniosłem na niego wzrok. Sensei się uśmiechał. Uśmiechał, ale nie tak szeroko jak zawsze. Patrzył na mnie z czułością i jakoś tak... troskliwie. To nie był ten sam roześmiany sensei, który tak dobrze się bawił, gdy wkładał mi do ust różne różne rzeczy.
- Dobrze... - Szepnąłem. Gdy w końcu się odezwałem, mogłem usłyszeć, jak okropnie drży mi głos. - Ale...
- Wiem - Powiedział cicho, a mnie znowu przeszły dreszcze. - Nie przejmuj się niczym, w końcu jestem tu po to, żeby cię uczyć, prawda? - Ponownie kiwnąłem głową. Wziąłem kila oddechów i niepewnie się rozluźniłem. Ponownie spuściłem wzrok, gdy sensei delikatnie pozbawił mnie również spodni. Bałem się trochę, że zaraz zacznie dobierać się do moich majtek, ale ku mojemu zdziwieniu, wcale tego nie zrobił.
Ścisnął moją dłoń i przyłożył ją do swojej piersi. Jego serce biło miarowo i spokojnie, w przeciwieństwie do mojego.
- Nie bój się. Chcesz to zrobić, prawda? - Kiwnąłem głową. - Więc przyzwyczaj się do mojego ciała. - Jego głos był cichy, ale pełen mocy. Dłonie oparłem na jego skórze, ale bardziej wyglądało to, jakbym chciał go odepchnąć, a nie dotknąć. Byłem przerażony. Kompletnie nie wiedziałem co robić. Sensei był tak pewny siebie, całował mnie namiętnie, a w tej sytuacji ja nawet nie miałem odwagi oddać pocałunku. Jego dłonie nagle zjechały po brzuchu, a po chwili wylądowały na udach. Jęknąłem z przerażenia i jeszcze mocniej zacisnąłem powieki. Jego palce, tak zwinne i tak pewne błądziły po moich udach, najpierw ich zewnętrznej stronie, a potem od środka. Próbowałem zacisnąć uda, ale sensei mi to uniemożliwił, trzymając je mocno.
- Nie bój się - Szepnął, w końcu przestając mnie całować. Jak miałem się do cholery nie bać?! - Jak będziesz miał dość, po prostu mi powiedz. A na razie... - Ponownie pochwycił moją dłoń, która do tej pory bezładnie leżała na jego piersi. - Jeżeli chcesz to dalej ciągnąć i tak poznam twoje ciało. A ty poznasz moje.
Palcem wskazującym podniósł moją głowę, ale bynajmniej nie po to, żebym spojrzał mu w oczy. Patrzyłem na jego nagą pierś, opartą o nią moją dłoń, oraz trzymającą mnie rękę senseia. Był szczupły i niezbyt umięśniony, ale gdy moja dłoń wylądowała na jego brzuchu, poczułem wyraźnie jego mięśnie brzucha, niewidoczne spod skóry, ale mocno wyczuwalne. Całkowicie skupiłem się na swojej dłoni, żeby zminimalizować zażenowanie i zacząłem jechać wyżej, po jego mokrej skórze. Jego klata była twarda, mimo miękkiej i ciepłej skóry.
- Bardzo dobrze - Szepnął, patrząc na mnie z góry i krótko pocałował mnie we włosy. Jego dłonie wylądowały na mojej szyi, zjechały po niej i znowu zaczęły wędrować po moim ciele. W końcu przejechał po moich rękach. Poczułem jak jego palce zatrzymują się na wybrzuszeniach na moim ramieniu, gdzie jeszcze znajdowały się świeże blizny po cięciu się. Do tej pory zawsze nosiłem koszulki, które to zasłaniały i niemalże zapomniałem o tych śladach i kompletnie zapomniałem, że sensei mógłby to zobaczyć.
Zadrżałem przerażony, natychmiast odtrąciłem jego dłoń i zacisnąłem rękę na moim ramieniu. Mimo tego, że nie miałem na sobie prawie nic, dopiero teraz poczułem się naprawdę nagi. Jeszcze nikt nie widział tych blizn i... w sumie tak naprawdę nigdy nie chciałem, żeby ktokolwiek to zobaczył.
Chwilę milczeliśmy. W całkowitej ciszy słychać było tylko nasze oddechy, głównie mój.
- Mam dość... - Szepnąłem w końcu. Chciałem już się ubrać i udawać, że nic się nie stało. A w każdym razie, że sensei nic nie widział. Próbowałem się odsunąć, ale on chwycił mnie mocno za ramię. Nie patrzyłem na niego. Zbyt się bałem surowego wzroku, którym z całą pewnością na mnie patrzył. Wiedziałem jak to wygląda z książek i seriali. ,,Dlaczego się tniesz?" ,,To nie jest rozwiązanie" ,,niszczysz swoje ciało, blizny nigdy ci nie znikną!"
Sensei mnie nie puszczał, więc zacisnąłem powieki. Wolałem być otoczony przez ciemność, niż jego ostre spojrzenie. Nagle zacząłem się bać, że w tej chwili straci do mnie jakikolwiek szacunek. Chwycił za mój nadgarstek i niemal siłą odciągnął go od ledwo zabliźnionych ran. Odwróciłem głowę jeszcze bardziej, cały się trzęsąc z przerażenia. Nagle na ramieniu poczułem coś delikatnego i miękkiego. Z zaskoczeniem spojrzałem na senseia. Z przymkniętymi oczami całował czerwone ślady na mojej skórze. Przez dłuższy czas nie mogłem otrząsnąć się z zaskoczenia. Spodziewałem się raczej wyrzutów i zdenerwowania, ale na pewno nie czegoś takiego.
Jego język nagle przejechał po bliznach, aż w końcu spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie.
- Jesteś uroczy - Powiedział, czym jeszcze bardziej mnie zaskoczył. Otworzyłem usta, ale zaraz potem zatkały je usta senseia. Byłem na tyle skołowany, że jedyne co robiłem, to wpatrywałem się w jego twarz. Nawet kiedy mnie puścił, mogłem tylko patrzeć na niego zaskoczony - Kolejna lekcja jutro - Powiedział tak po prostu, nijak nie komentując moich ran. - Idź się umyć.
Byłem w takim szoku, że nawet nie mogłem się sprzeciwić. Po prostu odszedłem do łazienki. Nie wiem czy się bałem, czy po prostu... chyba po prostu się bałem, że teraz sensei się zdenerwuje i mnie zwymyśla. Wolałem więc jak najszybciej uciec.
Długo siedziałem pod prysznicem, oblewając się ciepłą wodą. Nie mogłem się przemóc, żeby stamtąd wyjść. I tak ośmieszyłem się już wystarczająco.
Pod ciepły strumieniem wody moja dłoń mimowolnie powędrowała do ramienia. Przejechałem palcami po wypukłościach na skórze, które zaczęły piec niemal tak samo, jak wtedy, gdy przejeżdżałem po nich nożem. W głowie miałem istny chaos. Wszystkiego spodziewałbym się po senseiu, ale na pewno nie czegoś takiego... jakby w ogóle się tym nie przejmował. Powinien chyba być wściekły, albo załamany... a nie reagować tak, jakby cięcie się było czymś całkowicie normalnym...
Sensei... dlaczego musisz tak mieszać mi w głowie?
Długo siedziałem pod prysznicem, aż w końcu zdecydowałem się wyjść. Owinąłem się swoim ręcznikiem, który wziąłem na wyjazd i założyłem na siebie piżamę. Miałem nadzieję, że w tym czasie sensei już zdążył zasnąć i nijak tego nie skomentuje. Z drugiej strony, nie mogłem wiecznie go unikać.
Powietrze w korytarzu było nieprzyjemnie zimne, zwłaszcza w porównaniu z ciepłą wodą. Przeszedłem szybko przez przedpokój i salon i zajrzałem do sypialni. W środku było ciemno, ledwo widziałem cokolwiek przez wpadające przez okno światło księżyca. Na środku łóżka spał sensei. Leżał na plecach, z rozłożonymi rękoma. Zerknąłem w stronę kanapy, ale bałem się, że jeżeli się tam położę, to sensei pomyśli, że jestem na niego o coś zły... a przecież nie byłem.
Na palcach podszedłem do łóżka i usiadłem na jego brzegu. Sensei nie zareagował ani na dźwięk, ani nieznaczne poruszanie materaca, więc bardzo ostrożnie położyłem się przy nim i przykryłem się kołdrą. Próbowałem zasnąć, ale jakoś przychodziło mi to z trudem. Miałem wrażenie, że nie powinno mnie tu być. Odwróciłem się tyłem do senseia. Bałem się, że gdybym patrzył na jego śpiącą twarz, nie udałoby mi się oderwać od niego wzroku do samego rana.
Oplotły mnie ciepłe ramiona i nim zdałem sobie sprawę z tego co się dzieje, zostałem pociągnięty do tyłu, a do moich pleców przylgnęła ciepła pierś senseia. Moje serce zabiło kilka razy, gdy na szyi poczułem miarowy oddech, który aż przyprawił mnie o dreszcze. Zacisnąłem powieki, jakby udawanie tego, że śpię miało mnie uratować od rozmowy. Na całe szczęście sensei nie powiedział nic. Gdyby nie ten gest pewnie nawet bym się nie domyślił, że nie śpi. Przez chwilę nawet miałem wątpliwości, czy rzeczywiście tak nie jest. Jednak sekundy mijały, a ja nie słyszałem nic, poza miarowym oddechem, który przyjemnie łaskotał moją szyję. Nie było to zbyt komfortowe, ale nie odważyłem się nawet ruszyć. Za bardzo się bałem, że obudzę senseia, a wtedy on zacznie wykład o moich ranach. W końcu oczy zaczęły mi się kleić, oddech na moim karku coraz mniej mi przeszkadzał. W końcu całkowicie odpłynąłem, a wśród bezsensownych snów jedyne czego byłem świadomy to tego, że otaczają mnie cudownie ciepłe, czułe ramiona.
_______________________________________________________________