sobota, 12 lipca 2014

Aki x Kei XXV (30.000 wejść!)

30.000 WEJŚĆ!
Ciężko mi w to uwierzyć, ale jest już całe 30.000 wejść! Ze względu na wakacyjne wyjazdy nie miałam czasu na wstawianie not i skupiłam się przede wszystkim na tym, by wyrobić się ze specjalnym postem z okazji 30 tysięcy wejść. Wielkie dzięki za to, że jesteście przy mnie przez ten cały czas. Nawet nie wiecie jaka to jest pochwała dla artysty, gdy widzi, że innym podoba się jego praca. :D


Właśnie zmywałem naczynia, nucąc sobie pod nosem jakąś starą piosenkę. Dzień był ciepły i słoneczny. W dodatku dziś zaczynały się wakacje. Co prawda nigdy nie chodziłem do szkoły, ani tym bardziej nie wyjeżdżałem na wakacje, ale lubiłem, gdy zaczynały się wakacje. Dni były ciepłe, a na ulicach cały dzień słyszałem bawiące się dzieciaki.
- Witaj mały - Usłyszałem Keia, wchodzącego do domu - Wiesz, jaki dzisiaj dzień?
- W twojej branży też obchodzi się wakacje?
- Nie bardzo. Raczej mamy więcej pracy.
Odłożyłem ostatni z talerzy do suszarki. Kei bardzo ciekawie opisywał spanie z przypadkowymi ludźmi za pieniądze.
- Masz jakieś plany na najbliższy tydzień?
- N-nie mam... a co?
Zagryzłem wargi, czując szybsze bicie serca. Czyżby Kei chciał na jakiś czas odpuścić sobie pracę dla mnie? Poczułem jego dłonie na moich ramionach.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Pakuj się.
- Jedziemy gdzieś?
- Gdyby było inaczej nie kazałbym ci się pakować. Wyjeżdżamy jutro z rana.
- Cz-poczekaj chwilę. Gdzie jedziemy?
- Niespodzianka. No, a teraz się pakuj.
Pomimo moich usilnych starań nie udało mi się przekonać Keia, by powiedział mi, gdzie jedziemy. Niemniej jednak byłem naprawdę szczęśliwy. Nigdy nawet nie marzyło mi się, że pojadę na wakacje. W dodatku z miłością mojego życia.
- Wyjeżdżamy z samego rana - Powiedział Kei, wyciągając spod łóżka walizkę.
Wyjąłem z mojej szafy kilka koszulek, spodnie i bieliznę. Oczywiście wszystko to, swojego czasu kupił mi Kei. Wieczorem kupiliśmy popcorn i colę i włączyliśmy film fantasy, wypożyczony rano przez Keia. Kiedy oglądaliśmy, położyłem się na jego kolanach. Poczułem jego dłoń, którą oparł na moim biodrze.
Ranek nadchodził powoli. Byłem tak podekscytowany, że nie mogłem spać. Wierciłem się w łóżku przez kilka godzin, zanim Kei, znudzony tym, że sam nie może spać, objął mnie i przyciągnął do siebie.
- Idźże w końcu spać - Powiedział, z zamkniętymi oczami.
- T-tak... jasne... przepraszam.
Przestałem się całkowicie ruszać. Jego serce biło powoli, ale mocno. Starałem się zwolnić oddech, żeby przypadkiem go nie obudzić. Zamknąłem oczy, starając się usnąć, jednak dalej mi się to nie udawało. Błogosławiony sen nie nadchodził. W końcu jednak noc się skończyła i nastał ranek. Wraz z pierwszymi promykami słońca wyślizgnąłem się z uścisku słodko śpiącego Keia i zabrałem się za robienie śniadania. Przygotowałem grzanki, jajecznicę, parówki i kakao. Następnie usiadłem przy stole i czekałem, aż Kei się obudzi. Po chwili zauważyłem, jak zaczyna się wiercić i stara się złapać coś, co powinno leżeć koło niego. Tym czymś prawdopodobnie byłem ja. W końcu mruknął coś do siebie, obrócił się na plecy i powoli otworzył oczy.
- Już wstałeś, mały?
- Dopiero co.
Kei sięgnął po budzik, leżący przy łóżku.
- Jest dopiero wpół do piątej. Wracaj spać.
- ...Zrobiłem śniadanie... - Szepnąłem, spuszczając głowę. Kei mruknął, niezadowolony, po czym wstał z łóżka. Usiadł przy stole i nabrał sobie jajecznicy na talerz.
- Nie mogłeś poczekać jeszcze godziny czy dwóch?
- Mówiłeś, że wyruszamy z samego rana.
- Jak dla mnie jest to środek nocy.
- Nie mogłem zasnąć... stresuję się....
- No tak. Nigdy nie byłeś na wakacjach, prawda? - Pokręciłem głową, opuszczając spojrzenie - Nie martw się, to będzie też mój pierwszy wyjazd.
- Naprawdę?
- Dziwisz się?
- W sumie to nie. Więc... powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?
- Niech ci będzie. Wybieramy się nad morze.
Kei uśmiechnął się szeroko, dokładnie w chwili, w której przeszedł mnie dreszcz.
- Coś nie tak? Zbladłeś.
- C-co? Nie... wszystko w porządku. Cieszę się.
- Wiesz co, mały? Nie masz zdolności do kłamania. Co się dzieje? Nie lubisz morza?
- N-nie... nie o to chodzi... ja... ja po prostu.
- Aaaki!♥ Keei! Pobudka, czas wstawać! Zaczyna się piękny dzień!
Do naszego mieszkania wpadł Soichiro, Shun oraz Kazuo. Ostatnia dwójka wyglądała, jakby najchętniej wymordowali wszystkich, stojących na ich drodze.
- O, wstaliście - Spostrzegł Soichiro - A szkoda, mieliśmy nadzieję was obudzić.
- Tak wyszło. Czego chcecie? Zaraz musimy się zbierać.
- No taaak. Na śmierć byśmy zapomnieli - Kazuo zgarnął jedną grzankę ze stołu i usiadł na kuchennym blacie - Dziś wyjeżdżacie w waszą romantyczną podróż.
- Gdybyście rzeczywiście zapomnieli, nie byłoby was tutaj. Po cholerę przyłaziliście tutaj o piątej rano?
- Chcieliśmy się z tobą pożegnać. Będziesz tęsknił za nami?
- Ani odrobinę. Przeżyłbym, gdybyście nie przychodzili.
- A ty Aki? - Soichiro objął moją szyję od tyłu, przytulając mnie do siebie - Będziesz za mną tęsknił?
Zacisnąłem pięści na spodniach mojej piżamy.
- C-cóż... ja... m-myślę...
- Rety! Jaki ty jesteś uroczy! ♥ Jeżeli Kei kiedykolwiek ci się znudzi, ja się mogę tobą zaopiekować.
- Soichiro, jeżeli natychmiast się od niego nie odkleisz, utopię cię, chociażby w misce wody.
- Daj spokój, Kei. Przecież mogę zrobić o wiele więcej. Nie robię tego, więc w czym problem? Poza tym, chcę usłyszeć od niego odpowiedź.
- Posłuchasz jej jak będziesz się trzymał z daleka od niego. Puść go, zanim coś ci zrobię.
Soichiro niechętnie uwolnił moją szyję. Jeszcze przez chwilę się kłócili, zanim zaczęliśmy się powoli zbierać do wyjścia. Oczywiście cała trójka uparła się, żeby nas odprowadzić. 
Całe szczęście pożegnania trwały znacznie krócej, niż się spodziewałem. Właściwie przeminęły bardzo szybko, gdy tylko chłopcy odciągnęli ode mnie Soichiro. Chłopcy stali na zewnątrz jeszcze chwilę po tym, kiedy razem z Keiem zajęliśmy miejsca na samym końcu busa i machali nam z daleka.
- Nareszcie jedziemy - Powiedział Kei - Nienawidzę pożegnań.
Nie odpowiedziałem, wpatrzony w mijane za oknami widoki.
- No dobra, możesz już mówić.
- Co takiego?
- Dlaczego nie chcesz jechać nad morze.
- Nigdy nie powiedziałem, że nie chcę jechać. Chcę i to bardzo. Zwłaszcza, że jeszcze nigdy nie byłem na wakacjach.
- Więc co jest nie tak?
Opuściłem głowę, czując, jak na policzki wstępuje mi rumieniec.
- B-bo ja...
- Wolałbyś jechać gdzieś indziej?
- Nie... ja... nie umiem pływać...
Zacisnąłem powieki, szykując się na wybuch śmiechu. Ten jednak nie nastąpił.
- Naprawdę nie umiesz pływać?
Pokręciłem głową.
- To nie jest nic złego, wiesz? Nauczę cię pływać.
- Naprawdę?
- Jasne, że tak. Nie masz się czym martwić.
Uśmiechnąłem się delikatnie, opierając o ramie Keia. Ulżyło mi, że nie zaczął się ze mnie naśmiewać. Chociaż... trochę się bałem wchodzenia do wody, czułem się znacznie bezpieczniej, wiedząc, że on będzie ze mną.

Po kilku godzinach obudziłem się z przydługiej drzemki. Chyba zbliżaliśmy się do celu, bo jechaliśmy ulicą wzdłuż wybrzeża. Wpatrywałem się w mijane morze. Nigdy jeszcze nie widziałem czegoś tak... niesamowitego. Od brzegu aż do szarzejącej w oddali linii horyzontu był tylko głęboki błękit.
- Kei, Kei, widziałeś to? Jakie to jest piękne? Nigdy nie widziałem morza, ale nie spodziewałbym się, że jest takie piękne. Byłeś tu gdzieś kiedyś? To jest naprawdę...
Dopiero, kiedy odwróciłem się w stronę Keia, zauważyłem, że on również zdążył już zasnąć. Wyglądał całkiem uroczo, kiedy spał. Nigdy dotąd nie przyglądałem mu się w takiej pozycji. Uważałem to za nieodpowiednie. Ale w takiej sytuacji to chyba nie było nic złego.
Z zamkniętymi oczyma, lekko otwartymi ustami i opuszczoną głową wyglądał jeszcze spokojniej niż normalnie. Dyskretnie rozejrzałem się po autobusie. Koło nas nikt nie siedział, a ludzie z przodu nawet nie zwracali na nas uwagi. Dyskretnie przysunąłem się do Keia i oparłem o jego ramię.
- Prawie dojeżdżamy. Lepiej nie zasypiaj ponownie.
Wzdrygnąłem się i odskoczyłem gwałtownie w stronę okna.
- N-nie spałeś? - Zapytałem cicho, cały się czerwieniąc - Od jak dawna.
- Chyba obudziłem się gdzieś przy ,,to jest naprawdę".
- P-przepraszam...
Kei przewrócił oczami, uśmiechając się lekko.
- Nie musisz przepraszać za każdą drobnostkę. Lepiej zbieraj się do wyjścia. O, patrz. Widać nasz hotel.
Wyjrzałem za okno. Tuż nad morzem znajdował się wielki, piękny, szklany hotel, którego okna wychodziły na morzem.
- Łoł... jest... niesamowity...
- Poczekaj tylko, aż zobaczysz pokój. Co prawda nie jest to pokój królewski, ale do spania powinien wystarczyć.
- D-do spania? M-masz na myśli oczywiście sen, prawda?
Odwróciłem twarz w stronę okna, robiąc się jeszcze bardziej czerwony. Po chwili usłyszałem parsknięcie Keia.
- Jak tylko zechcesz. Oczekiwałem, że będziesz wolał pływać, ale jak wolisz.
W tym momencie bus się zatrzymał. Całe szczęście, bo nie wiem, czy zniósłbym dalej tą upokarzająca wymianę zdań.
 Autobus stanął tuż przed hotelem. Spakowaliśmy się w jedną walizkę, więc cały bagaż nosił Kei.
Nasz pokój może i był niewielki. Szafa na ubrania i dwuosobowe łóżko to było wszystko, co się tam mieściło. Jednak najcudowniejszy był widok. Zbliżał się wieczór, więc słońce powoli zanurzało się w morzu, a okna były wielkości niemalże całej ściany.
- Rety...
Powiedziałem cicho, wpatrując się przed siebie.
- Super, nie?
- Taak... całe życie mogłem co najwyżej marzyć o tym, żeby pojechać na wakacje.
- Więc naczekałeś się wystarczająco długo, żeby twoje marzenie się spełniło. Dobra, przebieraj się. Pójdziemy popływać.
- A-ale... zbliża się noc a ja...
- Tak, wiem, nie umiesz pływać. Dlatego czas, byś się nauczył. Lepiej chyba, żebyś to zrobił, jak będzie mało osób w pobliżu, prawda?
Nie odpowiedziałem. Nie miałem żadnej argumentacji. Wziąłem więc z walizki kąpielówki, które kupił mi Kei i poszedłem się przebrać.
Na plażę poszliśmy w ubraniach. Dopiero gdy się już tam rozłożyliśmy z ręcznikami a ludzie niemal całkowicie zniknęli, zdjąłem bluzkę oraz spodenki. O dziwo nie czułem się podekscytowany. Nie rozpierała mnie też wszechogarniająca radość. Najbardziej czułem się skrępowany i zawstydzony. Nie tylko tym, że się ośmieszę przed Keiem. Również tym, że przez cały ten czas będzie patrzył na mnie, niemal całkowicie nagiego.
- Idziemy? - Zapytał, gdy ja usilnie starałem zapaść się pod ziemie. Spojrzałem na niego i momentalnie zalałem się rumieńcem. W samych bokserkach, z całkowicie odsłoniętym torsem, wyglądał jeszcze bardziej pociągająco niż zwykle. W dodatku jeszcze patrzył na mnie tym swoim spojrzeniem.
- Coś nie tak? - Wzdrygnąłem się gwałtownie. Czułem, że się czerwienie. Serce mi waliło jak młot a nogi drżały. Pokręciłem szybko głową, starając się uspokoić. Kei złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę morza.
- Może wracajmy do hotelu?
- Dlaczego?
- Bo... ja...
- Uspokój się, mały. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Będę cię trzymał.
- D-dobrze - Przełknąłem ślinę, idąc za nim.
Woda w morzu była ciepła. Pewnie przez to, że nagrzewała się przez cały dzień. Całe szczęście fale były wyjątkowo małe, więc nie zmywały mnie na ląd.
- Nie bój się. Będę cię trzymał. Połóż się na plecach. O tak. Spokojnie, trzymam cię.
Położyłem się na wodzie, tak jak mi rozkazał. Serce waliło mi niesamowicie mocno. Nie tylko przez strach. Również przez to, że ręce Keia były takie ciepłe. Po chwili mnie puścił. Mimo to, dalej się utrzymywałem na wodzie.
- W porządku?
- Ch-chyba…
- Nie jest tak źle, prawda?
- Jest… nawet fajnie.
Kei uśmiechnął się w odpowiedzi. Miał taki uroczy uśmiech. Robiło się coraz ciemniej, ale powodowało to u mnie tylko ulgę. Przynajmniej nie mógł przeszywać mnie wzrokiem. Pokazał mi kilka stylów pływania. Nie było to takie trudne jak mi się wydawało. Było nawet fajnie.
- Gdzie się nauczyłeś pływać? – Zapytałem w pewnym momencie – Chyba nie chodziłeś na basen ani nic?
- Wiesz, gdy zatrudniłem się w agencji, zdarzało się, że z chłopakami szliśmy nad jakiś staw i tam się uczyliśmy. Robiliśmy zawody, wygłupialiśmy się i tak dalej.
- Musiało być fajnie.
- Jasne… o ile ktoś nie próbował cię utopić, gdy uczyłeś się pływać.
Pokręcił głową z uśmiechem. Mimo wszystko, chyba lubił ludzi z agencji. Dobrze się z nimi bawił.
- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś.
- Daj spokój, to nic takiego . Raz w życiu zasłużyłeś sobie na wakacje. Po tym wszystkim co przeszedłeś…
Zrobił krok w moją stronę, czochrając moje włosy. Spojrzałem w górę na jego twarz a serce zabiło mi mocniej. Woda zrobiła się nagle zimna. Może przez to, że Kei był taki ciepły? Poziom wody podniósł się aż do mojej piersi.
Wtem ni stąd ni zowąd pojawiła się wielka fala. Nawet nie zauważyłem momentu, w którym nakryła nas obu. Straciłem grunt pod nogami. Zacząłem się szarpać, ale przerażenie wzięło nade mną górę. Nie byłem w stanie się wynurzyć. Wtem poczułem pod kolanami dno oceanu. Odbiłem się od niego. Na chwilę się wynurzyłem. Zachłannie łapałem oddechy, rozglądając się za Keiem. Nie udało mi się go jednak dostrzec, bo kolejna fala uderzyła we mnie. Oczy zaczęły mi płonąć od soli. Bałem się. Chciałem krzyczeć, ale nie miałem jak. Otworzyłem usta. Kilka bąbelków wyleciało z moich ust w stronę tafli wody. Szczęśliwe bąbelki… mogły uciec. Upadłem na dno. Nie wiedziałem co mam robić.
*To już koniec…* - Pomyślałem, zamykając oczy.
Świeże powietrze, które po chwili poczułem było jak powietrze z nieba. Miałem wrażenie, że już umarłem, ale… otworzyłem oczy. Przed sobą zobaczyłem Keia. Wyniósł mnie z wody i położył na ręczniku.
- Nic ci nie jest?
Chyba się rozpłakałem. Albo moje oczy starały się wyłzawić sól, która się do nich dostała. Przytuliłem się do Keia, który objął mnie ramionami. 
- No już… nie bój się mały. Już będzie dobrze. Trzymam cię.
- Bałem się… powiedziałem cicho, łkając.
- Wiem. Ale już jesteś bezpieczny. Nie sądziłem, że nagle pojawią się takie duże fale.
- Byłem pewny, że umarłem... wtedy otworzyłem oczy i … zobaczyłem ciebie.
- Nie dość, że rycerz to teraz jeszcze anioł stróż, co?
Uśmiechnąłem się przez łzy. Kei położył mi na ramiona swój ręcznik.
- Już dobrze?
Pokiwałem głową.
- Chodźmy już. Kupię ci kakao.
 Kei nasunął na siebie spodnie i wziął resztę rzeczy.  Pomógł mi wstać i objął mnie ramieniem, pomagając mi dość do hotelu. Dobrze, że był on tuż przy plaży.
- Jak nie chcesz nie musimy wracać na plażę – Powiedział, gdy weszliśmy do pokoju.
- Nie… chcę się nauczyć pływać.
- Nie boisz się?
Wbiłem spojrzenie w podłogę. Zacisnąłem pięści, cały się czerwieniąc.
- Przy tobie niczego się nie boję… - Wyszeptałem, zaciskając powieki. Po chwili poczułem, jak czochra moje włosy.  Podniosłem spojrzenie. Kei delikatnie pocałował mnie w usta. Zadrżałem. Nie wiem czy to przez rozkosz, czy przez to, że w pokoju było tak zimno a ja byłem w samych bokserkach. Kei popchnął mnie na materac. Odchyliłem głowę do tyłu, gdy zaczął przejeżdżać od mojej szyi w dół.
- Kei… jest… zimno… - wyszeptałem, kuląc nogi.
- Nie martw się. Zaraz cię ogrzeję – wyszeptał do mojego ucha, przytulając mnie do siebie. Zadrżałem, gdy włożył we mnie palce.
W pokoju było ciemno. Tylko odbicie księżyca w morzu oświetlało pokój. Moje jęki i ciężki oddech mieszały się z szumem wody. Jego zapach mieszał się ze słonym zapachem morza. Byliśmy mokrzy. Nie wiem, czy to przez naszą kąpiel czy może przez pot. Jego dłonie były wręcz gorące. Chociaż bolało, nie chciałem, żeby mnie puszczał. Chciałem być przy nim przez wieczność.