sobota, 15 marca 2014

Zajączek XLI - Rozmowa z rodziną.

 
Serce podchodziło mi do gardła z każdym metrem, kiedy wjeżdżaliśmy na posesję. Bałem się rozmowy z moim rodzeństwem, a najbardziej ich reakcji. Kiedy wysiedliśmy z samochodu, moja matka kazała szoferowi odwieźć Minako do mieszkania. Przeprosiła ją też za kłopoty i podziękowała za wyjawienie im prawdy. Bałem się, że ta ,,pomoc” mogła być kolejnym powodem, żebym wziął z nią  ślub. Weszliśmy we trójkę do domu. Przy stole siedział Kashikoi, Hana i Raito.
-Gdzie jest Enma?
Zapytała moja matka, kiedy ja ze spuszczoną głową usiadłem w centralnej części stołu.
-Wyszła do koleżanki - Wyjaśnił Kashikoi. - Powiedziała, że ,,nie interesuje ją życie Usagiego, ale jeżeli miałby skoczyć z mostu to chętnie przyszłaby popatrzeć".
Nawet się ucieszyłem, że nie ma mojej młodszej siostry. Moje życie by się skończyło, gdyby ona o wszystkim by wiedziała. Zaraz rozniosłoby się to po całym świecie.
-No dobrze... - Zaczął mój ojciec, poważnym tonem. Zerknąłem na moje rodzeństwo. Hana i Kashikoi siedzieli, oczekując na wypowiedź mojego ojca a Raito w miarę pogodny siedział na krześle, machając nogami. - Pewnie usłyszeliście od Usagiego, że jest zauroczony, że ma kogoś czy coś w ten deseń. Nie.. nie tłumaczcie się. Nie ważne, czy o tym wiedzieliście. Ale pewnie nie wiecie, kim jest osoba, do które jeździł on co tydzień, prawa?
Pokiwali zgodnie głowami, na znak, że nie wiedzieli. Woleli najwidoczniej się nie odzywać. Widać było, że ojciec i tak był wyprowadzony z równowagi.
-Więc wam powiem. Wasz brat przyniósł wstyd naszej rodzinie. Dał się zhańbić i wykorzystać przez zwykłego przybłędę z ulicy.
Opuściłem głowę. Najgorsze miało dopiero nadejść. Zanim mój ojciec zdążył dokończyć, Kashikoi wtrącił się.
-Tato... bez względu na to, kim jest dziewczyna, w której zakochał się Usagi nie powinieneś tak o niej mówić. Nawet jeżeli jest na niższym stopniu społecznym...
Ojciec uśmiechnął się złowieszczo. Nadszedł czas na ostateczną wiadomość.
-To bym jeszcze przeżył. Problem w tym, że Usagi związał się z facetem. Dał się omotać temu samemu chłopakowi, który przyprowadził go, zaraz po jego porwaniu.
Zrobiłem się cały czerwony, czekając na reakcje mojego rodzeństwa.
-P-Pan Tochi? Pan Tochi zrobił coś takiego naszemu braciszkowi?
Powiedziała po chwili ciszy Hana.
-Nichan? Ty... Chodziłeś z Tochim?
Opuściłem tylko bardziej głowę. Włosy całkowicie zasłoniły moją czerwoną twarz. Miałem nadzieję, że Raito nie zacznie teraz mną gardzić. Na końcu odezwał się Kashikoi, widocznie zszokowanym głosem.
-Usagi... czy ta dziewczyna, o której mi mówiłeś... to był Tochi?
Pokiwałem głową, ciągle patrząc w podłogę.
-Idź do pokoju, Usagi. Przez najbliższe trzy dni masz z niego nie wychodzić. Strażnicy zostaną poinformowani o szlabanach jakie masz.
Powiedziała moja matka. Bez słowa wstałem idąc do pokoju, nie patrząc na nikogo. Zamknąłem się u siebie i rzuciłem się na łóżko. W tej chwili rodzice zapewne tłumaczyli wszystko mojemu rodzeństwu a zaraz mieli wyjść na jakąś konferencje. Przytuliłem do siebie poduszkę. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach a ręce drżeć. Czułem się beznadziejnie. Nie wiedziałem jak się czuje Tochi. Bałem się, że może być z nim naprawdę źle. Nie wiedziałem, czy moja rodzina mnie nie znienawidziła. Nie wiedziałem czy Raito się mnie nie wstydzi. Nie wiedziałem absolutnie nic. Leżałem tak przez mniej więcej pół godziny, szlochając w poduszkę. Nie mogłem nawet zadzwonić do Tochiego, bo rodzice w limuzynie zabrali mi telefon. I za co to wszystko? Za to, że się zakochałem w facecie? Przecież to nie moja wina. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Starłem łzy, odwracając się na łóżku. Wtedy drzwi się uchyliły i do pokoju weszła Hana. Jak zawsze pełna gracji i promieniująca urodą. Jakby zupełnie nie przejęła się tym, co powiedzieli rodzice. Niosła tacę z obiadem. Podeszła do mojego łóżka, siadając na nim. Jednak bardziej zszokował mnie fakt, że tuż za nią szedł Kashikoi. Na samym końcu, z niewinnym, dziecięcym uśmiechem szedł Raito. Nie wiedziałem, czy mam się cieszyć, czy jeszcze bardziej płakać.
-Jesteś głodny, braciszku?
Zapytała Hana, siadając na moim łóżku z tacą. Pokiwałem głową, ścierając kolejne łzy. Bez słowa podała mi jedwabną chusteczkę. Wytarłem nią twarz i wydmuchałem nos.
-Nie martw się, Usagi. Ciągle stoimy po twojej stronie. Nie powiem, przeżyłem leki szok, kiedy się okazało, że ideał kobiety, który mi opisywałeś jest facetem, ale w końcu to twój ideał.
Powiedział Kashikoi, również siadając na moim łóżku. Dobrze, że było dwuosobowe, bo mogła się tam zmieścić cała nasza czwórka.
-Nie jesteście na mnie wściekli?
-Niby za co? Przecież nie jesteśmy tacy jak rodzice. Wykonujemy nasze obowiązki i robimy co do nas należy, ale teraz nie musimy być odpowiedzialnymi dziedzicami rodu Takeda. Na razie jesteśmy po prostu twoją rodziną i moim zdaniem nie ma nic złego w tym, że umawiasz się z facetem. Nie rozumiem tego, ale akceptuję.
Uśmiechnąłem się delikatnie na słowa starszego brata. Zawsze wiedział co powiedzieć.
-Poza tym, pan Tochi to naprawdę miły i sympatyczny człowiek. Nie spodziewałam się, że może być coś między wami, ale cieszę się, że znalazłeś szczęście.
-Naprawdę żadne z was nie wścieka się na mnie? Nie czujecie odrazy przez to, kim jestem?
Hana i Kashikoi spojrzeli na siebie z delikatnym uśmiechem. Widać bawił ich fakt, że mogłem tak pomyśleć. Dopiero Raito się odezwał, podchodząc na czworakach do mnie i patrząc mi w oczy.
-To nieistotne z kim jesteś. Zawsze będziesz naszym bratem. Hana mi mówiła, że byłeś smutny, kiedy opowiadałeś jej o osobie, którą kochasz. Skoro z panem Tochi jesteś szczęśliwy, to ja też. Poza tym, jest bardzo miły.
Uśmiechnąłem się, przytulając do siebie młodszego braciszka.
-Wiesz Usagi, w sumie tylko ty odważyłeś się zrobić coś, o czym wszyscy marzyliśmy. Zdecydowałeś się prowadzić własne życie, nie łamiąc przy tym reguł naszej rodziny. Najlepiej by było, żebyś zachowywał się całkowicie poprawnie, ale to w końcu twoje życie.
-Dziękuję, że mnie nie nienawidzicie.
Powiedziałem z uśmiechem przez łzy. Hana podała mi kawałek kurczaka z tacy. Resztę wieczoru rozmawialiśmy. Pytali mnie jak spędzam czas z Tochim, jak się dogadujemy i jak znoszę życie gdzieś po środku lasu. Oczywiście pominąłem fakt spania z Tochim. Nawet jeżeli tego się domyślali, wolałem, żeby nie wiedzieli tego wprost. Ostatecznie gdzieś pośród rozmów zasnęliśmy we czwórkę na moim łóżku. Kiedy byłem dzieckiem często razem spaliśmy. Zwłaszcza wtedy, kiedy któreś z nas miało problemy. Rozmawialiśmy do późna a potem zasypialiśmy. Lubiłem tamte czasy. Kiedy byłem dzieckiem miałem wrażenie, że żadne problemy mnie nie dotyczą.

4 komentarze:

  1. Wkońcu doczekałem sie kontynuacji, czekałem na ten post, mile mnie zaskoczył, jesteś świetna w tym co robisz. Czekam na więcej :)
    Pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. DLACZEGO TA NOTKA TAKA KRÓTKA, CO?
    TAKI PIĘKNY ROZDZIAAAAŁ! *U*
    CZEKAM NA WIĘCEJ <3
    Weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. krótkie :( Coś długo Cię nie ma :((
    Ale ja zawsze tu będę i zawszę będę wspierać ^^
    Ps. Zaglądam ZAWSZE i CODZIENNIE w poszukiwaniu nowych wpisów ^^
    <3 Jak zawsze piękne <3

    OdpowiedzUsuń