Serce podchodziło mi do gardła z każdym metrem, kiedy
wjeżdżaliśmy na posesję. Bałem się rozmowy z moim rodzeństwem, a najbardziej
ich reakcji. Kiedy wysiedliśmy z samochodu, moja matka kazała szoferowi odwieźć
Minako do mieszkania. Przeprosiła ją też za kłopoty i podziękowała za
wyjawienie im prawdy. Bałem się, że ta ,,pomoc” mogła być kolejnym powodem,
żebym wziął z nią ślub. Weszliśmy we
trójkę do domu. Przy stole siedział Kashikoi, Hana i Raito.
-Gdzie jest Enma?
Zapytała moja matka, kiedy ja ze spuszczoną głową usiadłem w
centralnej części stołu.
-Wyszła do koleżanki - Wyjaśnił Kashikoi. - Powiedziała, że
,,nie interesuje ją życie Usagiego, ale jeżeli miałby skoczyć z mostu to
chętnie przyszłaby popatrzeć".
Nawet się ucieszyłem, że nie ma mojej młodszej siostry. Moje
życie by się skończyło, gdyby ona o wszystkim by wiedziała. Zaraz rozniosłoby
się to po całym świecie.
-No dobrze... - Zaczął mój ojciec, poważnym tonem. Zerknąłem
na moje rodzeństwo. Hana i Kashikoi siedzieli, oczekując na wypowiedź mojego
ojca a Raito w miarę pogodny siedział na krześle, machając nogami. - Pewnie
usłyszeliście od Usagiego, że jest zauroczony, że ma kogoś czy coś w ten deseń.
Nie.. nie tłumaczcie się. Nie ważne, czy o tym wiedzieliście. Ale pewnie nie
wiecie, kim jest osoba, do które jeździł on co tydzień, prawa?
Pokiwali zgodnie głowami, na znak, że nie wiedzieli. Woleli
najwidoczniej się nie odzywać. Widać było, że ojciec i tak był wyprowadzony z
równowagi.
-Więc wam powiem. Wasz brat przyniósł wstyd naszej rodzinie.
Dał się zhańbić i wykorzystać przez zwykłego przybłędę z ulicy.
Opuściłem głowę. Najgorsze miało dopiero nadejść. Zanim mój
ojciec zdążył dokończyć, Kashikoi wtrącił się.
-Tato... bez względu na to, kim jest dziewczyna, w której
zakochał się Usagi nie powinieneś tak o niej mówić. Nawet jeżeli jest na
niższym stopniu społecznym...
Ojciec uśmiechnął się złowieszczo. Nadszedł czas na
ostateczną wiadomość.
-To bym jeszcze przeżył. Problem w tym, że Usagi związał się
z facetem. Dał się omotać temu samemu chłopakowi, który przyprowadził go, zaraz
po jego porwaniu.
Zrobiłem się cały czerwony, czekając na reakcje mojego
rodzeństwa.
-P-Pan Tochi? Pan Tochi zrobił coś takiego naszemu
braciszkowi?
Powiedziała po chwili ciszy Hana.
-Nichan? Ty... Chodziłeś z Tochim?
Opuściłem tylko bardziej głowę. Włosy całkowicie zasłoniły
moją czerwoną twarz. Miałem nadzieję, że Raito nie zacznie teraz mną gardzić.
Na końcu odezwał się Kashikoi, widocznie zszokowanym głosem.
-Usagi... czy ta dziewczyna, o której mi mówiłeś... to był
Tochi?
Pokiwałem głową, ciągle patrząc w podłogę.
-Idź do pokoju, Usagi. Przez najbliższe trzy dni masz z
niego nie wychodzić. Strażnicy zostaną poinformowani o szlabanach jakie masz.
Powiedziała moja matka. Bez słowa wstałem idąc do pokoju,
nie patrząc na nikogo. Zamknąłem się u siebie i rzuciłem się na łóżko. W tej chwili
rodzice zapewne tłumaczyli wszystko mojemu rodzeństwu a zaraz mieli wyjść na jakąś
konferencje. Przytuliłem do siebie poduszkę. Łzy zaczęły spływać po moich
policzkach a ręce drżeć. Czułem się beznadziejnie. Nie wiedziałem jak się czuje
Tochi. Bałem się, że może być z nim naprawdę źle. Nie wiedziałem, czy moja
rodzina mnie nie znienawidziła. Nie wiedziałem czy Raito się mnie nie wstydzi.
Nie wiedziałem absolutnie nic. Leżałem tak przez mniej więcej pół godziny,
szlochając w poduszkę. Nie mogłem nawet zadzwonić do Tochiego, bo rodzice w
limuzynie zabrali mi telefon. I za co to wszystko? Za to, że się zakochałem w
facecie? Przecież to nie moja wina. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
Starłem łzy, odwracając się na łóżku. Wtedy drzwi się uchyliły i do pokoju
weszła Hana. Jak zawsze pełna gracji i promieniująca urodą. Jakby zupełnie nie
przejęła się tym, co powiedzieli rodzice. Niosła tacę z obiadem. Podeszła do
mojego łóżka, siadając na nim. Jednak bardziej zszokował mnie fakt, że tuż za
nią szedł Kashikoi. Na samym końcu, z niewinnym, dziecięcym uśmiechem szedł
Raito. Nie wiedziałem, czy mam się cieszyć, czy jeszcze bardziej płakać.
-Jesteś głodny, braciszku?
Zapytała Hana, siadając na moim łóżku z tacą. Pokiwałem
głową, ścierając kolejne łzy. Bez słowa podała mi jedwabną chusteczkę. Wytarłem
nią twarz i wydmuchałem nos.
-Nie martw się, Usagi. Ciągle stoimy po twojej stronie. Nie
powiem, przeżyłem leki szok, kiedy się okazało, że ideał kobiety, który mi
opisywałeś jest facetem, ale w końcu to twój ideał.
Powiedział Kashikoi, również siadając na moim łóżku. Dobrze,
że było dwuosobowe, bo mogła się tam zmieścić cała nasza czwórka.
-Nie jesteście na mnie wściekli?
-Niby za co? Przecież nie jesteśmy tacy jak rodzice.
Wykonujemy nasze obowiązki i robimy co do nas należy, ale teraz nie musimy być
odpowiedzialnymi dziedzicami rodu Takeda. Na razie jesteśmy po prostu twoją
rodziną i moim zdaniem nie ma nic złego w tym, że umawiasz się z facetem. Nie
rozumiem tego, ale akceptuję.
Uśmiechnąłem się delikatnie na słowa starszego brata. Zawsze
wiedział co powiedzieć.
-Poza tym, pan Tochi to naprawdę miły i sympatyczny
człowiek. Nie spodziewałam się, że może być coś między wami, ale cieszę się, że
znalazłeś szczęście.
-Naprawdę żadne z was nie wścieka się na mnie? Nie czujecie
odrazy przez to, kim jestem?
Hana i Kashikoi spojrzeli na siebie z delikatnym uśmiechem.
Widać bawił ich fakt, że mogłem tak pomyśleć. Dopiero Raito się odezwał,
podchodząc na czworakach do mnie i patrząc mi w oczy.
-To nieistotne z kim jesteś. Zawsze będziesz naszym bratem.
Hana mi mówiła, że byłeś smutny, kiedy opowiadałeś jej o osobie, którą kochasz.
Skoro z panem Tochi jesteś szczęśliwy, to ja też. Poza tym, jest bardzo miły.
Uśmiechnąłem się, przytulając do siebie młodszego braciszka.
-Wiesz Usagi, w sumie tylko ty odważyłeś się zrobić coś, o
czym wszyscy marzyliśmy. Zdecydowałeś się prowadzić własne życie, nie łamiąc
przy tym reguł naszej rodziny. Najlepiej by było, żebyś zachowywał się całkowicie
poprawnie, ale to w końcu twoje życie.
-Dziękuję, że mnie nie nienawidzicie.
Powiedziałem z uśmiechem przez łzy. Hana podała mi kawałek
kurczaka z tacy. Resztę wieczoru rozmawialiśmy. Pytali mnie jak spędzam czas z
Tochim, jak się dogadujemy i jak znoszę życie gdzieś po środku lasu. Oczywiście
pominąłem fakt spania z Tochim. Nawet jeżeli tego się domyślali, wolałem, żeby
nie wiedzieli tego wprost. Ostatecznie gdzieś pośród rozmów zasnęliśmy we
czwórkę na moim łóżku. Kiedy byłem dzieckiem często razem spaliśmy. Zwłaszcza
wtedy, kiedy któreś z nas miało problemy. Rozmawialiśmy do późna a potem zasypialiśmy.
Lubiłem tamte czasy. Kiedy byłem dzieckiem miałem wrażenie, że żadne problemy
mnie nie dotyczą.
Wkońcu doczekałem sie kontynuacji, czekałem na ten post, mile mnie zaskoczył, jesteś świetna w tym co robisz. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńPozdro ;)
DLACZEGO TA NOTKA TAKA KRÓTKA, CO?
OdpowiedzUsuńTAKI PIĘKNY ROZDZIAAAAŁ! *U*
CZEKAM NA WIĘCEJ <3
Weny życzę <3
krótkie :( Coś długo Cię nie ma :((
OdpowiedzUsuńAle ja zawsze tu będę i zawszę będę wspierać ^^
Ps. Zaglądam ZAWSZE i CODZIENNIE w poszukiwaniu nowych wpisów ^^
<3 Jak zawsze piękne <3
Popłakałam się.
OdpowiedzUsuń