sobota, 21 lutego 2015
Zajączek LXXXI - dyskoteka
Minęło może jeszcze z pół godziny, kiedy samochód się zatrzymał. Tochi niechętnie mnie puścił i wyszliśmy na dwór. To co mnie zaskoczyło to fakt, że wysiedliśmy w dość obskurnej dzielnicy. Bloki były szare i brudne a w nielicznych sklepach zazwyczaj były wypalone tanie neony, albo wybite szyby. Dyskretnie stanąłem blisko Tochiego. Nigdy nie byłem w takich miejscach, ale wyglądało mi to na otoczenie, w którym wychowują się najgorsze wyrzutki społeczne. Mei i Su, obie już wymalowane, uczesane i w swoich podejrzanie skromnych i błyszczących sukniach ruszyły w stronę jednej z uliczek. Wyglądała dość niebezpiecznie, więc chiałem je zatrzymać, ale Rei i Tochi bez namysłu ruszyli za nimi, więc chyba wiedziały co robią.
Niepewnie poszedłem za dziewczynami w ciemną i niezbyt przyjemną uliczkę. Robiło się późno i słońce powoli zaczynało zachodzić, co jeszcze bardziej potęgowało u mnie niepokój. Zza rogu zaczęła do nas docierać głośna muzyka.
Kiedy skręciliśmy za róg pierwsze co dostrzegliśmy to wielkiego, masywnego mężczyznę w czarnych okularach i garniturze. Wyglądał trochę jak kamienna statua, mająca strzec wejścia.
Ochroniarz odwrócił głowę w naszą stronę a na jego twarzy, twarzy kamiennej, twarzy jakby wykutej w skale, pojawiło się coś na kształt zarysu uśmiechu.
- Witam serdecznie. Dawno państwa u nas nie było - Dziwne, ale po kimś o jego wyglądzie nie spodziewałbym się tak grzecznego usługiwania komukolwiek. Odwracał lekko głowę, jakby przyglądał się każdemu z nich z osobna. W końcu jego wzrok padł na mnie. Przełknąłem ślinę. Czułem jego wiercące spojrzenie nawet spod przyciemnianych okularów.
- Jest z nami - Wyjaśniła jedna z bliźniaczek, nawet nie odwracając się w moją stronę.
Ochroniarz wahał się przez chwilę, a potem zerknął na Tochiego, który położył dłoń na moim ramieniu, chyba żeby wesprzeć mnie na duchu.
- Ile ma lat? - Zapytał zimno. Musiałem zacisnąć pięści, żeby przypadkiem nie powiedzieć czegoś, czego potem bym żałował. Miałem ochotę o zbluzgać, powiedzieć kim jestem i sprowadzić do parteru, ale na moje szczęście wydawał się mnie nie znać i ten stan rzeczy był dla mnie znacznie korzystniejszy po ostatnich wydarzeniach. Musiałem więc przeboleć fakt, że traktuje mnie jak dziecko, albo jakiś towar.
- Szesnaście - Odparł od razu Tochi. Widziałem, że nie jest zachwycony, ale widocznie rodzina Tochiego była tutaj na tyle znana, że nie mógł sobie pozwolić na wyrzucenie ich.
- Często tu przychodzicie!? - Krzyknąłem do Reia, gdy weszliśmy do wielkiej, ale całkowicie ciemnej sali.
- Tak często jak się da! Kiedyś Tochi przychodził z nami, ale zawsze tylko marudził i czekał aż wrócimy! Wiesz, nie mógł zostać, bo zawsze szliśmy na ,,ważne spotkanie" na którym nie mogło go zabraknąć!
Rozejrzałem się po sali. Muzyka była niezwykle głośna, ale na swój sposób przyjemna. Było jeszcze wcześnie, ale już wiele ludzi tłoczyło się na parkiecie. Kilku siedziało przy stolikach poustawianych pod ścianą a jeszcze kilkoro siedziało przy okrągłym barze, stojącym na samym środku pokoju. Odwróciłem się w stronę Tochiego, który szedł za mną. Nie podobało mu się tutaj i to widziałem na pierwszy rzut oka, ale gdy jego spojrzenie padło na mnie, uśmiechnął się szeroko. Gdy spojrzałem ponownie przed siebie dostrzegłem, że gdzieś zniknął Rei i bliźniaczki.
- Chcesz się czegoś napić?! - Zapytał Tochi, łapiąc mnie za ramię.
- Coś bez alkoholu!
- Zaraz coś zamówimy!
Tochi wydawał się nie przejmować tym, że gdzieś zniknęło jego rodzeństwo. Można nawet powiedzieć, że poczuł ulgę. Podeszliśmy do baru i usiedliśmy na wysokich stołkach.
- Przepraszam! - Krzyknął do barmanki, która stała do nas tyłem i podawała piwo jakiemuś chłopakowi. Miała na sobie wąskie, ciasne jeansy oraz bluzkę na ramionkach, która sięgała jej gdzieś do połowy pleców. Jej blond włosy były tylko niewiele krótsze. Szybko starła blat i odwróciła się w naszą stronę. Miała całkiem ładną twarz, ale mogła nosić bluzki z mniejszym dekoltem. Kiedy nas zobaczyła zatrzymała się gwałtownie. Ręce jej zaczęły drżeć a usta otworzyły się mimowolnie. Zerknąłem w stronę Tochiego. On również siedział jak zahipnotyzowany. Patrzyli tak na siebie, przez dłuższą chwilę. W końcu, kiedy kłucie w sercu zaczęło mnie irytować, trąciłem Tochiego, który potrząsnął głową, żeby się ocknąć. Dziewczyna zaczęła się uśmiechać, pokazując białe zęby.
- Tochi? Nie wierzę, to naprawdę ty? - Powiedziała jakimś cudem na tyle głośno, że słyszeliśmy ją nawet pomimo głośnej muzyki.
- Nie da się ukryć - Tochi się nie uśmiechał. Co więcej odniosłem wrażenie, że nawet próbuje unikać jej spojrzenia.
- Ile to już czasu?
- Sporo... pracujesz tutaj teraz?
- Taak... botanika to jednak nie jest mój konik. Chciałeś coś zamówić?
- Dwie cole z lodem. Może być? - Zadając pytanie, odwrócił się w moją stronę. Dziewczyna zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem, z nieukrywaną niechęcią.
- Twój przyjaciel? - Zapytała, kładąc na barze dwie szklanki i pochylając się nad nim. Spod zbyt kusej bluzki widać było czarny biustonosz. Odwróciłem twarz, popijając colę. Tochi zmusił się do spojrzenia jej w oczy. Miałem wielką nadzieję, że tylko po to, żeby nie patrzeć się na jej ciało. Uśmiechnął się łagodnie a w jego oczach dostrzegłem nietypowy błysk.
- Właściwie to... - Zaczął, uśmiechając się szeroko. Objął mnie za szyję i przyciągnął do siebie. Musiałem się chwycić blatu, żeby nie stracić równowagi. - To mój chłopak.
Uśmiechnął się promiennie do osłupiałej dziewczyny i w końcu mnie puścił. Rzucił na blat pieniądze i wziął swoją colę. Ja złapałem swoją i pozwoliłem mu na poprowadzenie mnie do jednego ze stolików.
- Nawet nas sobie nie przedstawiłeś - Mruknąłem, gdy siadaliśmy na nakapie przy jednym z okrągłych stołów. Nawet ja sam wyczułem w tym zdaniu złość, ale nie wiedziałem czemu. Chyba... chyba z jakiegoś powodu byłem zły, że Tochi z nią rozmawiał. A może byłem zły, bo tamta dziewczyna ewidentnie do niego zarywała?
- Wierz mi, nie ma kogo przedstawiać.
Przechyliłem głowę w jego stronę i spojrzałem na niego lodowato. Migające w okół światełka, jak miałem nadzieję, tylko potęgowały ten efekt. Tochi westchnął. Pamiętał doskonale o obietnicy, którą mi złożył. Nie mógł nic przede mną zatajać. Wypił kilka łyków coli i spojrzał mi w oczy. Pozostałem niewzruszony na jego spojrzenie, chociaż jak zwykle powodowało, że moje serce zaczynało się topić.
- Dobrze, przyrzekam, że wszystko ci opowiem. Ale jak stąd wyjdziemy, dobrze? Na razie próbuj się dobrze bawić. Trochę tutaj posiedzimy.
Uniósł szklankę i wskazał na Reia, który właśnie zarywał do jakiejś dziewczyny.
- Może być, ale nie myśl, że uciekniesz od tej rozmowy - Powiedziałem, prostując się dumnie i biorąc łyka zimnej coli. Wystarczył jednak delikatny pocałunek w policzek, żebym poczuł przeraźliwe gorąco i zabarwił się na czerwono.
- Chcesz zatańczyć? - Rzucił nagle, pochylając się nade mną. Spojrzałem na niego wymownie, starając się odzyskać rezon.
- Chyba cię pogięło. Nie będę z tobą tańczyć. Jeżeli ktoś nas pozna to będzie po naszej reputacji. No... może nie twojej, ale mojej na pewno.
- Jest ciemno. Zresztą ludzie nie wyglądają tutaj na tak inteligentnych, żeby oglądać wiadomości. No chodź.
Nie zdążyłem zaprotestować, bo Tochi złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę zatłoczonej sali.
- Tochi, nie chcę... - Powiedziałem na tyle głośno, żeby mnie usłyszał, ale nie na tyle głośno, żeby usłyszał mnie ktokolwiek inny.
- Daj, spokój, będzie fajnie. Jak raz na jakiś czas rozerwiesz się w sposób inny niż czytanie książek to nic ci się nie stanie.
- Ale ja nie umiem tańczyć! - Krzyknąłem, gdy DJ puścił jakąś chyba znaną piosenkę, bo wszyscy zaczęli wykrzykiwać jej słowa. Ciężko mi było to powiedzieć. Jako ktoś z porządnej rodziny nie wypadało mi chodzić na dyskoteki. Walc, tango czy inne, wolne tańce to jasne, ale nie wiedziałem nawet jak się tańczy na dyskotece.
- Jak to nie umiesz tańczyć?! -Odkrzyknął Tochi. - Przecież umiesz tańczyć!
- Walc to co innego! Chyba nie myślisz, że będziemy na dyskotece odwalać walca?! Zresztą z tego co mi wiadomo, z ciebie też tancerz średni.
- Z tobą mogę zatańczyć wszystko - Uśmiechnął się, łapiąc moją dłoń. Moje serce wydawało się gwałtownie przyśpieszać, ale może to przez dudniącą muzykę.
- To nie jest dobry pomysł. Ludzie będą się dziwnie patrzeć.
- Nikt nie zwróci na to uwagi. W tym klubie często pojawiają się ,,nietypowe" pary.
- To nie zmienia faktu, że nie umiem tańczyć.
- Poprowadzę - Tochi złapał mnie za ramiona i przysunął się do mojej twarzy, uśmiechając się szeroko. Miałem nadzieję, że w ciemnościach nie zauważy rumieńca, który pojawił się na moich policzkach. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Rzeczywiście, nikt nie zwracał na nas uwagi. Zazwyczaj, jak ktoś na nas spojrzał, albo nas ignorował, albo uśmiechał się i zajmował swoją parą. Jakiś facet tylko przewrócił oczami.
Najchętniej w tej chwili bym po prostu olał Tochiego, odszedł i ocalił resztki dumy, ale Tochi uśmiechał się tak uroczo, że nie mogłem odejść.
- Dobra... ale to pierwszy i ostatni raz. A jeżeli ktoś mnie pozna i będę miał przez to kłopoty to pożałujesz, jasne?
- Jasne.
Złapał mnie za dłonie i stanął w odległości kroku ode mnie. Zaczął się kolejny kawałek. Tochi zrobił krok do tyłu, ciągnąc mnie za sobą w takt muzyki. W sumie nie było to takie trudne. Krok w przód i w tył jak w znanych mi tańcach, tylko z szybszym tempem. Tochi cały czas prowadził i to całkiem nieźle. Udawało mu się poprowadzić kogoś tak niedoświadczonego w tańcu jak ja i muszę z trudem przyznać, że bawiłem się świetnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To była Tochi'ego, mam rację? ; . ;
OdpowiedzUsuńNIE! Nie spojleruj ;__;
Co mogę powiedzieć... Rozdział jak zwykle wyszedł supi. Mówiłam już, że doskonale kreujesz bohaterów? ;^;
To urocze, że zajączek nie potrafi tańczyć. Olaboga, chcę takiego ukesia ;_;
Weny,
Alice
Tochi umie tańczyć, a ja nie... Ach, chciałabym być na miejscu Usagiego... :3
OdpowiedzUsuńUuuu, zajączek zazdrosny o Tochiego, czyżby? :3
To była pewnie... była Tochiego, czy coś. Prawda? :/
Kurde, szykuje się coś dużego, czuję to :D
Tylko żeby mi tu ta baba się do Tochiego nie dobierała, bo urwę jej te łapki. Urwę jej wszystko co się da. A potem zakopię. I odkopię jeszcze raz, bo zapomnę poćwiartować. I znowu zakopię.
Dżizas, odezwała się moja wewnętrzna sadystka. ;_; Nie lubię jej, ale czasami jest przydatna. Na przykład w takim momencie.
Pamiętasz to twoje zdanie, z którego kazałam ci się wytłumaczyć?
Nadal rozmyślam nad tym, co się może stać, a dzięki temu rozdziałowi mam "szersze pole do myślenia", że tak powiem. :/
Bo na przykład po poznaniu tej laski (której już i tak nienawidzę, chcociaż nie zrobiła nic złego. Moja wyobraźnia działa na pełnych obrotach, buuu ;_;) to pojawiła mi się w głowie myśl, że ona Tochiego upije, zaprowadzi gdzieś i... wiesz o co mi chodzi. No i Usagi się dowie, i zerwą ze sobą. :(
STOP.
Nie mogę myśleć o takich rzeczach! ;_; Ich historia musi mieć happy end, (byle by trwała jak najdłużej! :D) bo bez tego ani rusz!
I intryguje mnie, gdzie podziały się bliźniaczki... I Rei zresztą też... Co nie znaczy, że lubię tego gościa!
W jednej z mang, które ty i Alice mi wysłałyście, był podobny motyw co tu. Chyba Junjou Romantica. ;D
I dziękuję wam za nie, bo umiliłam sobie te długie noce, kiedy nie mogłam spać. :D
Rozdział świetny, czekam na więcej. ;)
Pozdrawiam,
Haru
Gomen, chciałam napisać "To pewnie... była 'była' Tochiego, prawda? :/"
UsuńPozdrawiam,
Haru
Witam,
OdpowiedzUsuńhaha więc to jednak dyskoteka i jak widać rodzeństwo Tochiego często tam bywa, Usagi zazdrosny, ale mógłby trochę się rozluźnić...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia