- Dasz radę - Uśmiechnąłem się pokrzepiająco, widząc jego minę. Tochi złożył na moim policzku pocałunek. Miałem wrażenie, że tym samym chce poprawić humor sobie, a nie mi. - Poza tym, przecież jeszcze trzy tygodnie i wyjeżdżamy wspólnie. A kto wie, może się dogadacie? - Tochi prychnął rozbawiony, ale nic nie powiedział. Wstałem z kanapy i podszedłem do drzwi.
- No cześć zajączku - Błysnął szerokim uśmiechem Rei, gdy otworzyłem mu drzwi. Tak podobnym, ale tak zaskakująco różnym od uśmiechu Tochiego. - Jest mój kochany braciszek? - Zapytał sarkastycznie, mijając mnie w progu.
- Ciebie również miło widzieć - głos Tochiego był tak lodowaty, że przez chwilę zastanawiałem się, czy na pewno należy od do niego. Zamknąłem drzwi i udałem się do salonu, gdzie już stali bliźniacy. Gdy tak mierzyli się lodowatymi spojrzeniami, wyglądali niemal jak odbicie lustrzane.
- No dobra, chyba musimy coś sobie wyjaśnić - Powiedział Tochi lodowato, gdy do niego podszedłem. Położył ręce na moich ramionach, jakby chciał się upewnić, że na pewno Rei nie zacznie się do mnie dobierać.
- Ojej, czyli jeszcze sobie tego nie wyjaśniliśmy? - Prychnął, unosząc głowę. Nie wydawał się ani trochę chcieć pogodzić się z Tochim. Z drugiej strony... on z kolei wydawał się chcieć tylko dopilnować, żeby Rei przestał się do mnie kleić. - Myślałem, że dość dobitnie przekazałeś mi, co myślisz o naszym wspólnym wypadzie - Powiedział chłodno. Oczywiście chodziło o to, jak oberwało mu się od Tochiego, gdy nas nakrył. Poczułem jeszcze większy uścisk na moich ramionach.
- Owszem, ale nie powiedziałem ci, co myślę o tym, że kleisz się do zajączka.
- Ojej... myślisz, że się tym przejmuję? - Skrzyżował ręce na piersi i przekręcił głowę na bok. - Ty i ten twój żałosny związek? - Z jakiegoś powodu miałem wrażenie, że tym razem jest naprawdę zły. Stracił typową dla siebie złośliwość i był po prostu... zły.
- Skoro cię nie obchodzi, to dlaczego od początku próbujesz go zniszczyć? Najpierw zmusiłeś mnie, bym pojechał do rodziców, potem się wpraszałeś, a potem zaszantażowałeś zajączka, żeby z tobą pojechał. I nie, on mi tego nie powiedział. Wiem od jego brata.
- Dlaczego? - Rei nie wyglądał na przejętego tym, że Tochi o wszystkim wie. Uśmiechnął się złośliwie, co uspokoiło mnie tylko trochę. - Bo mam cię serdecznie dość - Zrobił krok do przodu, stając na przeciwko Tochiego. A ponieważ stałem pomiędzy nimi, poczułem się wyjątkowo niekomfortowo.
- Zachowujesz się tak, jakby nic cię nie obchodziło. Przynosiłeś nam wstyd od zawsze. Żeby w rodzinie prawniczej wyrósł ogrodnik... pf... nawet nie wiesz jakie to było żenujące, gdy musieliśmy na to patrzeć i słuchać od wszystkich co jest z tobą nie tak.
- A mylisz, że dla mnie było komfortowe? Od początku wmawiali mi, kim mam być i co robić. W dodatku wszystko czego się dorobiliśmy to zasługa dziadka, a o nim całkowicie zapomnieliście, bo nie był tak bogaty jak wy.
- Może dlatego, że nic nie próbował ze sobą zrobić? Był zwykłym ogrodnikiem. Nam udało się z tego wyrwać, a on nawet nie próbował. Przynosił nam wstyd.
- Bo był szczęśliwy z tego, co robił. A ja jestem szczęśliwy będąc leśniczym. To znacznie lepsze niż uczenie się dnie i noce jakichś głupich paragrafów i bycie prawnikiem. Myślisz, że dlaczego się wyprowadziłem?
Pochylił się w stronę Reia, jeszcze bardziej zmniejszając odległość między nimi.
- Może teraz jeszcze będziesz mi wmawiał, że nie chodziło ci o tą tępą laskę, z którą się umawiałeś? - Z jakiegoś powodu poczułem nagły przypływ sympatii do Reia.
- Owszem, chodziło. Chodziło o to, że wszystko co miałem, próbowałeś mi odebrać i że wszystkie osoby, które mnie otaczały skupiały się tylko na pieniądzach. I tego, że oczekiwaliście, że ja będę taki sam.
- Bo powinieneś - Powiedział Rei, znowu przyjmując chłodną postawę. - W końcu należysz do naszej rodziny do cholery.
- A może właśnie dlatego nie chcę być częścią waszej rodziny? Chcę po prostu... - Wziął głębszy oddech. - Chcę po prostu być szczęśliwy. I nie potrzebuję do tego pieniędzy. Potrzebuję do tego osób, którym mogę zaufać. Nawet jeżeli to oznacza, że resztę życia będę musiał spędzić w lesie. Zwłaszcza, że znalazłem kogoś, kogo mi nie odbierzesz.
- Oh, serio myślisz, że musiałem się starać o tą całą Korę? Sama się o mnie starała, bo chciała żyć na poziomie. A ty łudziłeś się, że ona jest inna. Gdybym nie zaczął się z nią umawiać, straciłbyś znacznie więcej niż tylko osobę, na której ci zależało.
Ręce Tochiego lekko drżały ze wściekłości. Wspomnienia jego byłego związku musiały być bolesne, zwłaszcza, gdy o tym mówił Rei. Chociaż wydawało mi się, że na pokrętny sposób zrobił Tochiemu przysługę umawiając się z Korą.
- Dla mnie to już nieistotne. Jak chcesz możesz nawet ty się z nią związać. Ja chcę tylko żyć w spokoju, najlepiej z dala od was wszystkich.
- To dla ciebie takie typowe... Po prostu uciec i zapomnieć, że też masz rodzinę.
- Rodzinę? - Tochi był równie zaskoczony, co zły. - Rodzinę, która nigdy nie akceptowała tego, że chcę być po prostu sobą? Że nie chcę być jak oni prawnikiem? Że wolę zajmować się roślinami, niż książkami? Tak się nie zachowuje rodzina.
- I dlatego zdecydowałeś się uciec?
- Tak, uciekłem, bo miałem was serdecznie dosyć. Co w tym jest takie trudne do zrozumienia?
Przez chwilę panowała między nimi nerwowa cisza. Wpatrywali się w siebie bez słowa, ale ich spojrzenia mówiły więcej niż mogliby przekazać słowami. Przez chwilę, gdy wpatrywali się w siebie tak chłodno, wyglądali niemal jak lustrzane odbicia.
- Więc kazałeś mi tu przyjść, żeby mi powiedzieć, że nie chcesz mnie więcej widzieć? Jeżeli tak, o wiele łatwiej by było się po prostu do mnie nie odzywać.
- Tochi chciał się pogodzić - Powiedziałem tak nagle, że sam byłem tym zaskoczony. Chyba nawet oni zapomnieli o mojej obecności, bo spojrzeli na mnie, jakby dopiero co sobie przypomnieli, że jeszcze tu jestem. Chociaż mogło równie dobrze chodzić o to, co powiedziałem. - Wiem, że za sobą nie przepadacie. Zresztą, rozumiem Tochiego w stu procentach - Rei uniósł brew, wsłuchując się w moją wypowiedź. - Ale jesteście rodziną. Kto, jak nie wy, macie się dogadać? W końcu przeszliście niemal to samo, prawda? Byliście podobnie wychowywani, nawet jeżeli macie inne spojrzenie na swoje życie. Rodzice nigdy nie zrozumieją was tak, jak wy sami. Dlatego powinniście chociaż trochę spróbować się zrozumieć...
Zerkałem to na jednego, to na drugiego, ale żaden z nich nie wydawał się mieć ochoty odpowiadać. Dłuższy czas panowała napięta cisza.
- A jeżeli nie chcemy się dogadać? - Zapytał po chwili Rei, wracając do swojego typowego, złośliwego tonu.
- To przynajmniej spróbujecie. A jeżeli się nie uda, to zapomnicie, że mieliście brata bliźniaka - Kiedy żaden z nich dłuższy czas się nie odezwał, kontynuowałem. - Zresztą, przypominam, że jeszcze dzisiaj ma przyjechać Mei i Su, może uda wam się dogadać we czwórkę. W końcu jesteście rodzeństwem...
Rei wbił we mnie wzrok, przez który aż przeszły mnie dreszcze. Tym bardziej, gdy uśmiechnął się kącikiem ust.
- Nie jesteś jednak aż taki głupi. Albo jesteś i dodatkowo naiwny - Prychnąłem, sam krzyżując ręce na piersi. Rei spojrzał na Tochiego, na mnie, Tochiego i znowu na mnie, ale nic nie powiedział. Dyskretnie stanąłem Tochiemu na nodze, żeby się odezwał. Ten westchnął ciężko.
- Możemy spróbować się dogadać - Powiedział, chociaż widać było, że sprawiło mu to niemal fizyczny ból. Podniosłem wzrok na Reia. Wydawał się tak samo niepocieszony tą wizją, jak Tochi.
- Gh... no dobra... - Westchnął ciężko.
- Ale masz przestać dobierać się do zajączka - Dodał po chwili Tochi, obejmując mnie za szyję. Nie był to chyba dobry ruch, bo uśmiech, który wykwitł na twarzy Reia jasno świadczył o tym, że dokładnie to teraz zamierza.
- Ojej, a nie możemy się nim podzielić - Na ustach Reia znowu pojawił się złośliwy uśmieszek. Przysunął się tak blisko Tochiego, że niemal pokładał się na mnie. - W końcu jesteśmy braćmi, co?
Uścisk na mojej szyi jeszcze bardziej się wzmógł. Naprawdę, w tej chwili czułem się jak w jakimś kiepskim trójkącie.
- Odsuń. Się. Od. Niego - Wycedził Tochi, patrząc lodowato na brata.
- Ojej, nie ufasz mu? - Rei położył dłonie na moich ramionach, co sprawiło, że poczułem się tylko jeszcze bardziej zażenowany.
- Nie ufam tobie. I zabieraj swoje łapy - Powiedział chłodno Tochi. Nie byłem pewny, czy powinienem się wycofać, czy stać tu i pilnować, żeby się na siebie nie rzucili.
- Daj spokój, przecież nie zrobię mu krzywdy.
- Nie ufam ci za grosz. Jeżeli mam cię znosić, na pewno musisz przestać się do niego kleić.
- Od razu kleić...
Nie dokończył. Naszą uwagę odwrócił dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciliśmy się w stronę wejścia, gdzie zaraz potem stanęły Mei i Su. Przez chwilę nie mogłem ich poznać, bo wyglądały zupełnie inaczej niż na co dzień. Miały na sobie krótkie, czarne sukienki w gotyckim stylu, przylegające do ciała. Paski z kieszeniami w podobnym stylu jeszcze bardziej potęgowały ten efekt. Dodatkowo nosiły długie rękawiczki bez palców, za to z czarno-białymi paskami.
Gdy nas zobaczyły, przez chwilę wyglądały na dość skonsternowane, a my zbyt zaskoczeni, by chociażby się ruszyć. Minęło kilka chwil, w których wpatrywaliśmy się w siebie tępo, nim bliźniaczki w końcu odzyskały głos.
- Przeszkadzamy? - Zapytały w tym samym momencie otrząsając się z zakłopotania. Dopiero teraz dotarło do mnie w jak żałosnej sytuacji się znajdowałem. Obejmowany przez Tochiego, prawie molestowany przez Reia i to w takiej pozie, jakby sami zaczęli się do siebie kleić.
- Nie - Odpowiedzieliśmy niemalże w tym samym czasie. Mi się udało odzyskać na tyle świadomości, żeby odepchnąć od siebie Reia i wyrwać się z uścisku Tochiego.
- Nie miałyście być wieczorem? - Zapytałem, momentalnie zalewając się rumieńcem.
- Miałyśmy.
- Ale stwierdziłyśmy, że będzie bezpieczniej dla wszystkich, jak przyjedziemy wcześniej.
- Spodziewałyśmy się, że możemy w czymś przerwać, ale...
- Nie że aż tak.
Mówiły z typową dla siebie beznamiętnością, ale patrzyły na nas z pewną... sam nie wiedziałem jak to określić. Wyglądały na zażenowane naszym zachowaniem.
- W niczym nie przeszkodziłyście - Powiedziałem natychmiast, ale po ich minach widziałem, że mi nie wierzą. - Oni... Tochi i Rei po prostu rozmawiali... a ja całkiem przypadkiem stałem między nimi.
- Wiesz nam Usagi, wiemy, jak rozmawiają ze sobą Tochi i Rei.
- I na pewno nie staliby tak blisko siebie.
- Ale to prawda! - Z każdą chwilą czułem się coraz bardziej zażenowany. Tym bardziej, że żaden z tych kretynów nie wydawał się ani przejmować tym, co właśnie insynuują ich siostry, ani tym, jak okropnie to wyglądało.
- Daj spokój Zajączku - Na ramieniu poczułem dłoń Tochiego. Jego głos był łagodny i spokojny, chociaż nieco zmęczony. - Mei i Su paringują facetów nałogowo. Nie widziałeś ile gejowskich mang mają w ukrytej szafce w swoim pokoju.
Spojrzałem zaskoczony na Tochiego, ale nic nie wskazywało na to, żeby żartować. Tym bardziej, jak ponownie spojrzałem na bliźniaczki. Ciągle unosiły dumnie głowy, ale na ich twarzach dostrzegłem delikatny rumieniec, który jednocześnie pasował do ich wyglądu i całkowicie nie pasował do charakteru. Dodatkowo podniesione ramiona świadczyły o tym, że naprawdę są zirytowane.
- Nie mów czegoś, jeżeli nie masz o tym pojęcia, Tochi - Powiedziała chłodno jedna z nich, usilnie starając się uniknąć nawiązania z nim kontaktu wzrokowego. Musiałem przyznać, że ich rodzinka nie przestawała mnie zaskakiwać.
- Jasne i niby nie miałyście listy chłopaków z waszej klasy i który do którego pasuje? - Dodał Rei ze złośliwym uśmieszkiem, krzyżując ręce na piersi i pochylając się w ich stronę.
- Nie mamy pojęcia o co ci chodzi - Powiedziała druga z bliźniaczek, reagując w podobny sposób jak jej siostra.
- A ten wasz zeszyt, gdzie sklejałyście ze sobą zdjęcia facetów?
- Nie mieliście prawa do niego zaglądać.
- Ani w ogóle zaglądać do naszego pokoju.
- Dajcie spokój - Rei machnął ręką. - Oberwało nam się po tym jak nigdy. Ale ostatecznie was nie wydaliśmy. A szkoda, chciałbym zobaczyć co by powiedziała ta stara wiedźma.
Miałem dziwne wrażenie, że ,,stara wiedźma" to było określenie ich guwernantki, ale nie byłem co do tego przekonany. Zresztą, przestałem o tym myśleć, gdy zobaczyłem minę Tochiego. Widziałem, jak usilnie starał się to ukryć, ale na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech rozczulenia. Wyglądało na to, że nawet on miał miłe wspomnienia z dzieciństwa.
- Nie miałeś prawa się z nas nabijać. Sami czytaliście jakieś sprośne komiksy, które kupowali wam jacyś starsi goście.
- Ale my się z tym nie kryliśmy - Rei uśmiechnął się z wyższością. - Zresztą, my nigdy nie byliśmy idealnymi chłopczykami.
Dziewczyny oparły ręce na biodrach, przez co wyglądały bardziej na zbuntowane nastolatki niż dojrzałe dziewczyny, za które od początku je uważałem. - A wy zawsze uchodziłyście za perfekcyjne. To byłoby niedopuszczalne, gdyby ktoś z rodu Shiba czytał jakieś gejowskie pornosy, co? - Błysnął złośliwym uśmieszkiem.
- N-nawet jeżeli coś takiego miało miejsce... - Zaczęła jedna z bliźniaczek, jeszcze bardziej się rumieniąc.
- To przynajmniej my nie przeżywałyśmy czegoś takiego na żywo.
Jak na rozkaz spojrzenia wszystkich padły na mnie i Tochiego. Ja momentalnie zalałem się rumieńcem, ale Tochi wydawał się nawet tym nie przejmować. Wzruszył tylko ramionami, nieudolnie usiłując powstrzymać uśmiech, który od kilku minut nie schodził z jego twarzy.
- Cóż, ja mogę, zawsze byłem czarną owcą w rodzinie - Pozwolił w końcu sobie na niewinny uśmiech. Nie pamiętałem, żeby kiedyś uśmiechał się tak do swojego rodzeństwa. Ale... w tej chwili stało się coś dziwnego. Momentalnie wszyscy przestali się kłócić i irytować. Mei i Su uśmiechnęły się delikatnie, mimo rumieńca, co wyglądało naprawdę uroczo i nawet Rei przez chwilę nie wyglądał jak skończony dupek.
- Nie byłeś... - Powiedziały bliźniaczki, w końcu przekraczając próg przedpokoju.
- Trochę przesadzałeś z tym ogrodnictwem i to było trochę nie do zniesienia, ale...
- Jesteś i zawsze byłeś naszym bratem. Musiałyśmy cię tolerować, nawet jeżeli nie podobało nam się to, co robisz.
- I przynosiłeś nam wstyd - Spojrzałem na Reia. Mimo to, co powiedział, wyglądał na całkiem... o ile to możliwe w tym wypadku, szczęśliwego. - Ale pewnie wkurzałbyś mnie tak samo, gdybyśmy byli tak samo podobni, jak Mei i Su - Wzruszył ramionami. Nie byłem pewny, co dokładnie się stało, ale wyglądało na to, że... w końcu się pogodzili? Albo przynajmniej zaczęli się tolerować. Może rzeczywiście potrzebowali tylko prawdziwej rozmowy? W końcu zawsze jak rozmawiali to tylko się kłócili. Zabawne, ale chyba jedyne czego potrzebowali to zwyczajnie chwili, w której zapomnieliby, jak bardzo się od siebie różnili.
- W końcu jesteśmy rodziną - Bliźniaczki wzruszyły ramionami, wciąż uśmiechając się delikatnie.
- Nie chciałeś mieć z nami kontaktu, ale jesteś i zawsze będziesz naszym bratem.
- I nawet jeżeli nam się nie podobają niektóre twoje decyzje, to dalej będziemy twoją rodziną.
- I mimo życia, jakie wybrałeś
- I jakiego nie rozumiemy
- To i tak będziemy chciały mieć z tobą kontakt.
- Dlatego cieszymy się, że ty też chcesz spróbować się z nami dogadać.
Wyłapałem niepewne spojrzenie Tochiego. Nie miałem nic przeciwko temu, żeby nie powiedział, że to mój pomysł. Lepiej byłoby, żeby wszyscy myśleli, że naprawdę on tego chciał, niż żeby się dowiedziały, że to ja na to nalegałem.
- Jasne...
- Trochę czasu minęło - Powiedziałem, zwracając na siebie uwagę, gdy tylko zauważyłem, że Tochi nie ma pojęcia co powiedzieć. - Ale teraz... chyba jest okazja, żebyście spróbowali się dogadać? Na przykład... - Zerknąłem przez ramię w stronę Reia. - Moglibyście się umówić, że wy w końcu zaakceptujecie życie Tochiego, jakie chce prowadzić, przestaniecie go przekonywać, żeby je zmienił, a on będzie was raz na jakiś czas odwiedzał.
Nim Tochi zdążył się odezwać, dyskretnie nadepnąłem mu na stopę. Nie zdążył więc nawet zaprotestować. Przytłoczony spojrzeniami swojego rodzeństwa, najpierw wbił we mnie spojrzenie, nim się odezwał.
- Brzmi całkiem sprawiedliwie - Powiedział w końcu, uśmiechając się delikatnie. Bliźniaczki spojrzały po sobie, a potem przeniosły wzrok na Reia.
- Nam pasuje - Powiedziały natychmiast. Wzrok wszystkich padł na Reia. Ten nie wydawał się zachwycony, ale prędzej czy później musiał się w końcu odezwać.
- Jasne... - Uśmiechnął się złośliwie, unosząc głowę. - Ale bierzesz ze sobą zajączka.
- Ha... chwila, ale...
- Zgoda - Odezwał się Tochi, nim ja zdążyłem się sprzeciwić. No jasne, dla niego to było znacznie wygodniejsze mieć mnie przy sobie.
Cóż... wyglądało na to, że przez przypadek stałem się już częścią jego rodziny. To było naprawdę dziwne. Z drugiej strony, wszyscy wydawali się być szczęśliwi. No i po tylu latach Tochi w końcu się z nimi prawie dogadał. Wyglądało na to, że wszystko powoli zaczynało się układać.
Dzielny zajączek ciekawe jak będzie dalej:-)
OdpowiedzUsuń*le mój ślad tu*
OdpowiedzUsuńWeny ~~ <3
Hej,
OdpowiedzUsuńech, Rei coś za bardzo chętnie klei się do naszego zajączka, czyżby naprawdę udało im się dogadać?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia