wtorek, 27 grudnia 2016

Lekcja życia XVI - Piknik

Leżeliśmy tak dłuższą chwilę, aż w końcu stwierdziłem, że nie dam rady czytać. Nie, kiedy sensei jest tak blisko i ciągle mnie dotyka. Zresztą, zrobiłem się trochę głodny.
- Sensei...
- Obiad, czy na razie jakaś przekąska? - Zapytał od razu. Byłem całkiem zaskoczony, bo jeszcze nawet nie powiedziałem czego chcę. Czytał mi w myślach, czy..?
- Nie czytam w myślach - Zerknął na mnie kątem oka z delikatnym uśmieszkiem. Byłem zaskoczony jeszcze bardziej, ale nawet nie mogłem odpowiedzieć. - Domyśliłem się, że mogłeś już zgłodnieć. Zrobiło się trochę późno,. Pytanie, czy chcesz już obiad, czy jeszcze przekąskę.
- Umm... jeszcze nie jestem jakoś bardzo głodny...
- Super, to mam już plan na dzisiaj. Zrobimy jakąś przekąskę, a potem zabierzemy się za robienie obiadu, bo trochę czasu to nam może zająć.
- Potrzebujesz pomocy w... tej przekąsce? - Zapytałem niepewnie. W końcu ciągle wrabiał mnie w jakąś pracę, więc stwierdziłem, że lepiej będzie jak zapytam, niż gdyby sam miał mi wydać polecenie. Przynajmniej tak to chyba powinno wyglądać w związku...
- Tym się sam zajmę. Mam coś prostego i szybkiego dla nas. Ale pomożesz mi przy obiedzie. Wierz mi, spodoba ci się - Ostatni raz zmierzwił mi włosy i wstał z kanapy. Musiałem podnieść głowę, żeby wstał. Nagle zrobiło mi się cholernie niewygodnie. Brakowało mi kolan senseia... i w sumie jego dotyku tak samo. W końcu zamknąłem książkę i odłożyłem ją na stolik. Zerknąłem za to na książkę, którą polecił mi sensei. Naprawdę... jak mógł tak po prostu czytać takie książki? Sam gejowski seks wydawał się obrzydliwy... ale jeszcze o tym czytać? To prawie tak jak zwykły pornos... czułem, że jeszcze długo nie będę mógł zrozumieć dokładnie homoseksualizm senseia...
Po chwili wrócił do pokoju. Co mnie najbardziej zaskoczyło, w dłoniach trzymał... koc. A przecież nie mieliśmy nigdzie wychodzić... przynajmniej miałem takie wrażenie. Poczułem zimny dreszcz na samą myśl o tym, że mielibyśmy wyjść na piknik gdzieś w miejsce publiczne. Patrzyłem na niego lekko przerażony i tylko przerażenie to powoli zamieniało się w zaskoczenie, gdy zaczął rozkładać koc na podłodze. Widząc mój wzrok, uśmiechnął się tylko.
- Nie pójdziemy na prawdziwy piknik... na pewno nie w najbliższym czasie, ale któregoś dnia się wybierzemy. Więc zrobimy sobie piknik tutaj - Powiedział z promiennym uśmiechem. Ostentacyjnie poklepał koc, a ja byłem tak zaskoczony, że bez słowa usiadłem na podłodze. Patrzyłem na niego w zaskoczeniu, gdy znowu zniknął z pokoju. Po chwili wrócił z jedną, wielką miską wypełnioną truskawkami, którą trzymał w jednej ręce, w drugiej zaś niósł tubkę bitej śmietany. Wpatrywałem się w to chwilę, aż całkowicie zaniemówiłem. Czy to... to to czego oczekiwałem? Mimowolnie przez głowę przebiegła mi strona w internecie, gdzie czytałem o tym, jak zabawiać się owocami i bitą śmietaną. Gdybym nie był aż tak zaskoczony i przerażony, zapewne skuliłbym się zażenowany i przerażony. Właściwie to nawet nie wiedziałem na czym ta zabawa miałaby polegać, ale i tak się bałem... nie czułem się jeszcze przygotowany na... tego typu rzeczy.
- Pamiętasz jak przy śniadaniu mówiłem, że jest to przygotowanie do tego, co planuję później - Powiedział z chytrym uśmieszkiem. - To właśnie to, co planowałem na potem - Byłem coraz bardziej i bardziej przerażony. Wziął truskawkę i nałożył na nią trochę bitej śmietany. Ostatecznie zacisnąłem przerażony powieki. Byłem zbyt przerażony, żeby zrobić cokolwiek.
Na podbródku poczułem delikatny dotyk, a chwilę później do moich ust przyłożone zostało coś zimnego. Niepewnie otworzyłem oczy. Całkowicie zaskoczony stwierdziłem, że zamiast się na mnie rzucić i mnie rozebrać, sensei po prostu przykłada truskawkę do moich ust. Całkowicie zszokowany otworzyłem usta, dając się nakarmić. Poczułem przyjemny, słodki smak porządnych, dojrzałych truskawek, ale nawet nie mogłem się nimi rozkoszować, zbyt zaskoczony tym, co się stało.
- No co? - Sensei uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc moją minę. Wziął jedną truskawkę i sam się nią poczęstował. - Chyba nie spodziewałeś się po mnie jakichś perwersji, co?
- N-no nie, ale... - Błyskawicznie odwróciłem głowę, żeby jakkolwiek ukryć rumieniec, który zalał całą moją twarz. - Przygotowywałem się do lekcji i... czytałem co nieco o... różnych rzeczach i tam były truskawki i bita śmietana i...
- Oho, czyli ktoś odrobił lekcje, no brawo - Wyglądał na nieco zaskoczonego, ale i też rozbawionego. - Mówiłem ci, nie masz czego się obawiać. Dopóki sam się nie zdecydujesz, nie będę cię do niczego zmuszał. Jeżeli któregoś dnia zdecydujesz się, że chcesz iść ze mną do łóżka to proszę bardzo, ale dopóki nie... - Wziął jedną truskawkę, nalał na nią bitą śmietanę i przyłożył mi ją do ust. Posłusznie ją wziąłem, jeszcze bardziej się rumieniąc. Tyle go znałem, a dalej oczekiwałem, że po prostu mnie wykorzysta. Mimo tego, że przecież już wiele razy mi wyjaśniał, jak jest.
- Przepra...
- Ćśśś - sensei przyłożył palec do moich ust. - Nie przejmuj się tym. Pewnego dnia pewnie pójdziemy razem do łóżka, a ja nie będę miał nic przeciwko - Tutaj błysnął szerokim uśmiechem, który sprawił, że jeszcze bardziej się speszyłem, a właściwie w tej chwili zrobiłem się cały czerwony. Co on w ogóle sobie myślał? - I wtedy się okaże, że wszystko, czego się się po mnie spodziewasz, tak naprawdę jest prawdą - Wziął kolejną truskawkę, tym razem wkładając ją sobie do ust. - Tak naprawdę jestem naprawdę perwersyjną osobą - Zaśmiał się krótko i kolejna truskawka powędrowała do moich ust. Zarumieniony tym razem otworzyłem usta i przysunąłem się, by wziąć owoc do ust.
- To... - Powiedziałem, gdy przełknąłem już zawartość moich ust. - To co planujesz, kiedy... w sensie później?
- No cóż, jest wiele rzeczy, które moglibyśmy robić. Nie będę ci ich opowiadał, bo się jeszcze przestraszysz. A ja nie mogę zniechęcać uczniów - Uśmiechnął się promiennie. - Na razie zajmiemy się dalej randkowaniem, zrobimy parę możliwości, jakie można zrobić na randkach, a potem... możemy przejść do teorii z seksualności, ale zobaczymy, czy będziesz na to gotowy.
Miał już sięgać po kolejną truskawkę, kiedy zawahał się, uśmiechnął i przysunął mi miskę. - Teraz ty spróbuj.
- Chwilę... ja? - Wzdrygnąłem się zaskoczony. Przez chwilę się zastanawiałem o co mu właściwie chodzi, ale mimo chęci nie mogłem się przekonać, że nie ma na myśli wsadzenia mu truskawki do ust.
- Jasne, od tego mamy te zajęcia, prawda? Też musisz się uczyć o takich sprawach. Kto wie, czy ci się to nie przyda.
Spojrzałem niepewnie na truskawki, na senseia i znowu na truskawki, ale w końcu stwierdziłem, że przecież sam się o to prosiłem. Wziąłem truskawkę, bitą śmietanę i nałożyłem ją ostrożnie na owoc. Nie miałem najmniejszej sprawy, więc przy okazji zalałem sobie całe palce, a samego owocu nie było nawet widać spod białego kremu
- NIe szkodzi - Zapewnił mnie sensei, nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Sam byłem co do tego dość sceptycznie nastawiony, ale skoro tak powiedział... całkowicie zażenowany przysunąłem owoc do jego ust. Otworzył je i wziął owoc. Już miałem zabrać rękę, ale silny uścisk na moim nadgarstku uniemożliwił mi to. Sensei wziął do ust trzy palce, którymi trzymałem wcześniej truskawkę i z zamkniętymi oczami zaczął je lizać i ssać. Wzdrygnąłem się i próbowałem się szarpać, ale sensei ani drgnął. Z zamkniętymi oczami coraz namiętniej i dokładniej lizał moje palce. Na samym końcu przejechał jeszcze językiem po całej mojej dłoni, nim w końcu ją puścił. Uśmiechnął się po tym szeroko i niewinnie, kiedy ja patrzyłem na niego kompletnie skolowany i zażenowany. Gdy zluźnił uścisk, szarpnąłem ręką, w końcu mu się wyrywając. Spojrzałem na swoją dłoń, lekko połyskującą od śliny, a potem znowu na senseia. Ten oczywiście przyglądał się bardzo uważnie mojej czerwonej twarzy, aż w końcu zaśmiał się krótko.
- Nawet nie wiesz jak uroczo teraz wyglądasz - Powiedział, z coraz większym trudem powstrzymując śmiech. - Warto zapamiętać na przyszłość.
Nim zdążyłem się oburzyć, albo cokolwiek powiedzieć, do moich ust przyłożona została kolejna truskawka z bitą śmietaną. Chyba co najmniej jeden z nas się dobrze teraz bawił, co stwierdziłem po wyrazie twarzy Tetsuiego. Miałem wrażenie, że to wszystko sprawia mu jakąś perwersyjną satysfakcje.
- Skoro już robimy sobie piknik, może chciałbyś mi opowiedzieć coś o sobie? - Zagadnął, biorąc kolejną truskawkę, tym razem dla siebie.
- O mnie? - Akurat tego pytanie się nie spodziewałem. Spojrzałem na niego dość zaskoczony.
- A co? To normalne, że kiedy jest się z kimś w związku, to się opowiada mu o sobie. Zresztą, ja chętnie dowiem się czegoś więcej o tobie. Masz jakieś hobby? Albo jaki jest twój typ, jakie lubisz filmy, książki... - Wymienił spokojnie, przyglądając mi się zainteresowany.
- N-no... interesuję się... różnymi rzeczami... - Powiedziałem wymijająco, żeby nie powtarzać dołujących tekstów o tym, jak to bardzo do niczego tak naprawdę się nie nadaję. Sensei nie musiał o tym wiedzieć. - Nie mam chyba jakiegoś konkretnego typu... nigdy się nad tym nie zastanawiałem... w sensie... myślałem, że jeżeli się zakocham w dziewczynie to...
- NIe będzie miało znaczenia, jaka ona będzie, co? - Dokończył za mnie. Miał właśnie sięgnąć po kolejną truskawkę, ale zatrzymał dłoń, żeby spojrzeć na mnie z triumfem. Teraz powinienem chyba przyznać mu rację... ale jakoś nie mogłem się przemóc, żeby to powiedzieć. Z lekkim rumieńcem odwróciłem głowę w stronę ściany.
- Dalej sądzę, że to dziwne bycie homo...
- Jeszcze cię naprostuje - Stwierdził rozbawiony, podając mi jeszcze jedna truskawkę, prosto do ust. Coraz bardziej miałem wrażenie, że to co robi jest co najmniej niemoralne. - Z drugiej strony, też nie do końca rozumiem osoby homo... bo ja jestem bi - Zaśmiał się krótko, widząc moją konsternację. - Znaczy... zarówno kobiety jak i mężczyźni są pociągający i zamykanie się na jedną płeć jak dla mnie jest bezsensu, skoro można stworzyć świetny związek z tą samą, albo inną płcią.
Jakby się nad tym zastanowić, to sensei rzeczywiście mi się przyznał, że jest bi, ale jakoś nigdy się nie przejąłem tym, że lubi też dziewczyny. Zbyt wielkim szokiem był dla mnie fakt, że lubi facetów.
- Byłeś z jakąś dziewczyną? - Zapytałem nagle. Uznałem, że skoro sensei sam powiedział o związkach, to mam prawo o to zapytać.
- Szczerze? Z jedną - Powiedział po chwili zastanowienia. - Mój pierwszy związek. Nie powiem, żeby był jakoś bardzo udany - Przerwał na chwilę, by podać mi kolejną truskawkę, którą przyjąłem bez słowa. - Zaczęliśmy chodzić ze sobą, gdy miałem siedemnaście lat, byłem rok starszy od ciebie. Poznałem ją w moim liceum. Wydawała się miła, sympatyczna i jakoś się zakumplowaliśmy. Najpierw była przyjaźń, a potem poszliśmy na jakąś imprezę razem, spiłem się, ona też... wtedy pierwszy raz się pocałowaliśmy. Potem zostaliśmy parą. Było fajnie, to jakby chodzić ze swoim najlepszym kumplem... przez pierwszy miesiąc - Podniósł truskawkę i już otwierałem usta, pozwalając mu włożyć ją sobie do ust. Sensei był zbyt zamyślony, żeby to dostrzec i przysunął ją sobie do ust. Dostrzegł mnie, z idiotycznie otwartymi ustami, zaśmiał się krótko i wsunął mi ją do ust. - Potem zaczęły się pretensje, zaczęła sobie wyobrażać, że ją zdradzam, oczekiwała ode mnie niemożliwych rzeczy, nie chciała, żebym miał przyjaciół, nie mówiąc już o przyjaciółkach. Mówiła, że chce mieć mnie tylko na własność, potem zaczęła grozić, że jak ją zostawię, to się zabije - Mówił to z całkowitym spokojem, patrząc za okno, jakby wszystko to sobie przypominał. Miałem wrażenie, że kompletnie się tym nie przejmuje, a ta historia nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. - Wytrzymałem tak dwa miesiące. Dwa miesiące wiecznych pretensji, krzyków, gróźb o samobójstwie i pełne wyrzutów sumienia... w końcu poszedłem do jej rodziców, zaproponowałem psychologa i powiedziałem, że chcę to zakończyć. Byli naprawdę w szoku, bo nie spodziewali się, że z ich córką jest tak źle... trochę mieli do mnie żal, że chcę z nią zerwać, ale nie udało im się na mnie wpłynąć. Obiecali się nią zająć, ale jeżeli chcesz znać moje zdanie, to nie zrobili tego zbyt dobrze. Dręczyła mnie jeszcze długo, potem wmówiła wszystkim, że ma ze mną dziecko, oczywiście sypialiśmy ze sobą, ale całe szczęście okazało się, że to nie moje - Mimo, że było to lata temu, odetchnął z widoczną ulgą na samo przypomnienie sobie tamtego zdarzenia. - Przespała się z kilkoma przypadkowymi facetami, żeby tylko zajść w ciążę i mnie wkopać w ten sposób... - Przerwał, by zjeść jedną truskawkę i nakarmić mnie kolejną. Czułem się dalej dziwnie, że jestem karmiony w ten sposób, ale historia zbyt mnie zaciekawiła, żebym mógł się sprzeciwiać. - Chyba do tej pory mi tego nie wybaczyła. W każdym razie nie widziałem jej od lat, ale chyba nie była zupełnie normalna.
- I od tamtej pory nie miałeś żadnej dziewczyny?
- Nie. To nie tak, że nie szukałem, albo byłem uprzedzony do dziewczyn. Po prostu nie znalazłem żadnej, z którą chciałbym zostać. Z facetami było dużo prościej... a może byłem trochę uprzedzony? - Wzruszył ramionami. Sięgnął do miski i dopiero wtedy zauważył, że została już ostatnia truskawka. Spojrzał na mnie z lekko perwersyjnym uśmieszkiem, który kompletnie mi się nie podobał.
- Więc z facetami układało ci się lepiej? - Zagadnąłem, nim zdążył zrobić coś żenującego, co odebrałoby mi zdolność pytania.
- Jakoś tak... faceci są mniej skomplikowany, a często znacznie bardziej uroczy - Miałem wrażenie, że mówiąc ,,uroczy", w tym wypadku ma na myśli mnie. Nie powiedział tego wprost, ale to jak na mnie spojrzał wystarczyło, żebym zalał się rumieńcem. - Ostatnią truskawką się podzielimy, co? - Uśmiechnął się w moją stronę. Nie miałem pojęcia co ma na myśli, ale zmusiłem się, żeby kiwnąć głową. W końcu o to chodziło w związku... prawda? miałem się uczyć o tym wszystkim... nie ważne, jak żałosne by to nie było.
Sensei uśmiechnął się szeroko i włożył do ust połowę truskawki. Już teraz wiedziałem co miał na myśli i wcale mi się to nie podobało. Nie zdążyłem się jednak nawet wycofać, gdy sensei trzema palcami uniósł moją głowę. Widziałem jak przysuwa się do mnie z tym owocem w ustach, przez co wyglądał naprawdę niesamowicie seksownie...
Na utach poczułem mokry, zimny owoc. Z tak bliska tym dobitniej mogłem dostrzec oczy senseia. Wpatrywały się we mnie z takim spokojem i takim dziwnym uczuciem. Tak chyba nie patrzył na mnie jeszcze nikt.
Delikatnie otworzyłem usta, w których poczułem słodkawy, owocowy smak. Moje wargi zetknęły się z wargami senseia, a w głowie lekko mi się zakręciło. Po brodzie spłynął mi sok z owoca, którego nie przejął żaden z nas. Kilka kropel spłynęło na palce senseia. Obaj przełknęliśmy owoc, a wtedy poczułem język przejeżdżający najpierw po mojej skórze, zlizujący resztki soku, a potem ustach. Lekko przygryzł moją dolną wargę, zsysając z niej resztki soku.
- Słodkie - Szepnął, pozostawiając mnie w kompletnej konsternacji. Odwróciłem twarz, która całkowicie zalana była rumieńcem. - Muszę częściej kupować truskawki - Nim zdążyłem się oburzyć, sensei znowu mnie pocałował, a ja nie miałem siły go odepchnąć. Jego usta smakowały truskawkami. Całował mnie delikatnie, jednak z każdą chwilą coraz bardziej i bardziej namiętnie. Serce zaczęło bić mi znacznie szybciej, a całe ciało niemal zaczęło płonąć. Nim zdałem sobie z tego sprawę, wylądowałem na plecach na kocu. Był nieprzyjemnie chropowaty, co poczułem dopiero wtedy, gdy przylgnął do mojej nagiej szyi. Czekałem, aż sensei skończy, ale on wydawał się nawet nie myśleć o tym. Całował mnie coraz namiętniej, a ja miałem coraz mniej sił, żeby go odepchnąć. Nerwowo zacisnąłem dłonie na kocu, który wyraźnie zmarszczył się pode mną.
W ustach poczułem obcy język, który dokładnie zwiedził moje policzki, dziąsła, zęby, nim zabrał się za mój język, zachęcając go do zabawy.
To było zupełnie coś nowego. Sensei nie uprzedził mnie, że będziemy przeprowadzać tego typu lekcje, kompletnie nie wiedziałem jak się zachować w tej sytuacji. Nigdy jeszcze nie całował mnie w taki sposób. Niepewnie poruszałem ustami, dając wciągnąć swój język do tego erotycznego tańca. Co teraz...? Co teraz..?
Robiło mi się coraz bardziej gorąco... i nagle wszystko się skończyło. Sensei odsunął się ode mnie i wyciągnął język z moich ust. Chwilę łączyła nas cienka stróżka śliny, aż ta pękła i wszystko wylądowało w moich ustach. Przyglądał mi się bardzo uważnie, obserwując moje czerwone policzki, ciężki oddech i zamglone z rozkoszy oczy. Sam wydawał się lekko nakręcony, jego policzki były delikatnie czerwone, ale zaraz przytłumił ten stan delikatnym uśmiechem.
- Całkiem już nieźle całujesz, wiesz? - Jak jego głos mógł być tak spokojny, kiedy ja tutaj niemal płonąłem? I jak mógł doprowadzić mnie do takiego stanu samym tylko pocałunkiem? I co to w ogóle było?!
Sensei oparł dłoń na moim policzku i delikatnie mnie pocałował. Jego usta były dziwnie gorące i niesamowicie przyjemne.
- Jesteś słodziachny. Aż mam ochotę cię... - Sensei zamarł, jakby nagle coś sobie przypomniał. Uśmiechnął się ciepło i ponownie pocałował mnie krótko. - Schrupać. Zabierzemy się za robienie obiadu? Ale najpierw idź przemyj twarz. Ja przygotuję składniki, dobrze?
Leżąc pod nim niepewnie kiwnąłem głową. Byłem oszołomiony i nie miałem pojęcia co się ze mną działo. Sensei podniosł się, wziął miskę i zostawił mnie kompletnie samego. Czy on chciał powiedzieć to, co myślałem, że chciał powiedzieć? Znaczy... chyba nie chciał się teraz ze mną przespać, co? To byłoby obrzydliwe... zwłaszcza, że przyszedłem do niego właśnie dlatego, że brzydziłem się tych spraw... a może bardziej matki, która to robiła, ale... mimo wszystko. Rozmawianie o seksie to jedna sprawa, ale gdyby... naprawdę coś próbował zrobić, to byłoby naprawdę okropne.
Wstałem z ziemi i poszedłem do łazienki. Zimną wodą przemyłem czerwoną twarz i szyję. Dalej nie rozumiałem, co właściwie się stało. A co gdyby sensei rzeczywiście posunął się dalej? Czy... w ogóle umiałbym go powstrzymać?...
Na samą myśl o tym, jeszcze bardziej się speszyłem. Kilka razy ochlapałem twarz lodowatą wodą, co chociaż odrobinę pomogło mi poradzić sobie z niesamowitym zażenowaniem.
Moją uwagę odwróciło dopiero ciche pukanie do drzwi.
- Wszystko w porządku? - Szybko wytarłem twarz rękawami i opuściłem łazienkę. Sensei uśmiechał się jak zawsze, ale miałem wrażenie, że czuje się lekko niepewnie. Kiwnąłem głową.
- Mogłeś uprzedzić, że planujesz zrobić coś takiego... - Nawet nie wiedziałem, czy mam do niego pretensje. Teoretycznie rzecz biorąc nie powinienem był być na niego zły... nawet nie wiedziałem, czy jestem na niego zły. Byłem... zażenowany, nie wiem czy mogłem to określić inaczej. Sensei słysząc to zaśmiał się krótko i niesamowicie promiennie.
- Przepraszam, jakoś tak wyszło. Wiesz, w związku ważna jest spontaniczność. Pewnego dnia ci pokażę. Chodź, zrobimy obiad - Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę kuchni. Podreptałem posłusznie za nim. Nie miałem zamiaru się sprzeczać, chociaż nie czułem się zbyt pewnie... teraz.
- Sensei... - Podniosłem na niego niemal błagalne spojrzenie. - Obejrzymy potem film? - Nawet jeżeli spędzałem z nim i tak całą masę czasu, to naprawdę chciałem spędzić z nim jeszcze chwilę... chociażby miał być już zmęczony moim towarzystwem.
Sensei patrzył na mnie chwilę, obserwując moje rumieńce, proszący wzrok, niepewny wyraz twarzy i uśmiechnął się czule.
- Dobrze, obejrzymy. Może przy obiedzie?
Weszliśmy do kuchni. Na blacie znajdowała się mąka, drożdże, oliwa, a także kubek i duża, przezroczysta miska.
- Co będziemy robić?
- Ciasto - Oznajmił mi, przyciągając mnie do blatu. Czułem się okropnie dziwnie, gdy stanął za mną, niemal przygniatając mnie do szafek w kuchni. Zbyt dobitnie czułem teraz każdy jego ruch. - Nauczymy cię trochę gotować. Kto wie, czy ci się nie przyda. Najpierw mąka - Z dużego pojemnika przesypał biały proszek do kubka, a potem dużej miski, dolał do niej kubek wody, a potem sięgnął po inny kubek. W środku było odrobinę mętnego, źle wyglądającego płynu.
- To rozpuszczone drożdże w ciepłej wodzie. Dolej to - Wcisnął mi w ręce kubek, którego zawartość dolałem do miski. Sensei chwycił moje ręce i zbliżył do całego tego ciasta. Skrzywiłem się nieco, gdy zmuszony zostałem, żeby ugniatać mąkę i wodę, która obrzydliwie przyklejała mi się do dłoni. Co dziwne sensei, który też musiał to znosić, kompletnie nie wydawał się zniesmaczony. Pomagał mi robić ciasto, aż zrobiło się całkiem znośne, względnie stałe i dość sprężyste. Razem wyjęliśmy je z miski i położyliśmy na blacie.
- Teraz, im lepiej i dokładniej ugnieciemy ciasto, tym lepszy będzie efekt końcowy. Ciasto musi być napięte... miękkie - Szeptał do mojego ucha, a chociaż mówił tylko o robieniu ciasta, słyszałem w tym jakąś dziwną, perwersyjną nutę. Sensei poruszał moimi dłońmi, dokładnie ugniatając ciasto. Z każdym ruchem czułem, jak jego biodra dociskają moje, gdy poruszał się nieznacznie. To było dość dziwne uczucie, było w nim coś perwersyjnego, ale przecież tylko robiliśmy ciasto... to normalne, że się przy tym trochę ruszaliśmy...
Sensei oparł brodę na moim ramieniu, zerkając na naszą pracę. Czułem przyjemne łaskotanie jego oddechu na mojej szyję. To było dziwne, ale na swój sposób całkiem przyjemne. Jakbyśmy stanowili jedną osobę. Idealnie ruszający się i zgrani w każdym ruchu. Miałem dziwne wrażenie, że oddech senseia nieco przyspieszył, ale równie dobrze mogło być to po prostu przez to, że oddychał tak blisko mojego ucha.
Ciasto już było sprężyste i miękkie, ale dalej wspólnie je ugniataliśmy. Na swój sposób było to przyjemne, ale po pewnym czasie zrobiło się dość męczące. W końcu sensei przerwał, puścił moje dłonie i delikatnie pocałował mnie w szyję, w miejsce, które już wcześniej zabawnie łaskotało od jego dotyku.
- Jesteś bardzo głodny? - Zagadnął, wrzucił uformowaną kulkę do miski i przykrył ją ścierką. To pytanie lekko mnie zaskoczyło. Przecież oboje dopiero zjedliśmy całą miskę truskawek z bitą śmietaną.
- No nie... właściwie to niezbyt... jedliśmy dopiero i...
- To super, bo ciasto musi poleżeć ze dwie godziny w lodówce. Potem zabierzemy się za robienie właśliwego obiadu - Poczochrał mnie po włosach i wstawił ciasto do lodówki.
- Nie wiem czy mogę zostać tutaj tak długo... - Wbiłem wzrok w blat, pełen resztek z ciasta, wody i mąki. Miejsce, gdzie ugniataliśmy ciasto wyróżniało się niezwykłą czystością w porównaniu z całą resztą blatu. Nie chciałem wracać do domu, nie mogłem się przemóc, żeby spojrzeć matce w oczy... nie po tym co się stało. Na samo przypomnienie tamtych zdarzeń robiło mi się niedobrze. Mogłem mieć tylko nadzieję, że nie zauważyła mojego wyjścia w nocy... przy odrobinie szczęścia stwierdziła, że wyszedłem rano na zajęcia, albo coś w tym rodzaju... nie zniósłbym chyba, gdyby znała prawdę. Wtedy już nigdy nie mógłbym traktować ją tak samo. Ciekawe czy ojciec wie...co ja mówiłem, z całą pewnością nie wie. Byśmy o tym wiedzieli... rodzice nie zachowywali się tak, jakby nie wiedzieli. W sumie zawsze mi się wydawało, że byli dobrym małżeństwem... jak normalni rodzice. A teraz matka...
Dłonie oparte o blat zacisnąłem w pięści. Byłem zły, byłem zmęczony i miałem wszystkiego dość. Jakby czytał w moich myślach, sensei objął mnie od tyłu i przytulił do siebie.
- Nie myśl o tym co się stało. Skup się na tym, co jest dzisiaj. A dzisiaj planuję dać ci naprawdę fantastyczny dzień. Za jakiś czas zjemy razem obiad, obejrzymy jakiś film, a potem zrobimy co tylko zechcesz - Szeptał mi do ucha, co w jakiś dziwny sposób powodowało u mnie przyjemne dreszcze. Kompletnie tego nie rozumiałem. - No i nie będziemy musieli się martwić, że przepadnie nam kolejna lekcja angielskiego. Dzisiaj przerobimy wystarczająco rzeczy za kilka lekcji - Dłoń, którą trzymał na brzuchu, zsunął nieco na dół, ale zatrzymał ją, nim dotarł do spodni, jakby zaniepokoił się, że się zdenerwuję.
- Dzięki, że tak się o mnie troszczysz... - Powiedziałem cicho. Aż poczułem się dziwnie, że sensei był aż tak mily dla mnie... nikt chyba nie był dla mnie aż tak miły... a przynajmniej bezinteresownie. Poczułem się z tym tak dziwnie, że zacząłem się zastanawiać, czy to może być możliwe. Czy to nie za dużo szczęścia... dla mnie.
- Chciałbym pójść z tobą do restauracji - Powiedziałem cicho. Jakoś czułem się dziwnie, wypowiadając te słowa, ale mimo to... musiałem sprawdzić.
- Huh? Dzisiaj? - W jego głosie usłyszałem dość spore zdziwienie. Wcale mu się nie dziwiłem, w końcu dopiero co zrobiliśmy na obiad... coś zrobiliśmy.
- Nie... pewnego dnia... kiedyś...
- Brzmi całkiem obiecująco. Jaką lubisz kuchnię? Znam pewną całkiem niezłą restaurację, która mogłaby ci posmakować. Zabiorę cię tam kiedyś, jeżeli chcesz - Przyjaźnie poczochrał mnie po włosach. Brzmiało to tak, jakby chciał mnie tam zabrać i jeszcze za mnie zapłacić, ale ciągle ciężko było mi w to uwierzyć.. Może to ze mną było coś nie tak, ale... naprawdę nie mogłem przestać myśleć o tym, że jednak sensei pewnego dnia okaże się taki jak wszyscy inni...
- Chciałbyś coś porobić? - Szepnął mi do ucha, przerywając narastającą między nami ciszę. Niepewnie wzruszyłem ramionami, co pewnie poczuł bardziej, niż zobaczył przez obecną pozycję.
- Poczytajmy wspólnie - Powiedział nagle i ścisnął mnie mocniej.
_______________________________________________________________

3 komentarze:

  1. Hej,
    słodziutki rozdział, te truskawki i potem pocałunek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka, hejka,
    bardzo słodziutki rozdział... te truskawki i potem pocałunek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    słodziutko... te truskawki i potem pocałunek... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń