sobota, 13 października 2018

Lekcja życia XLVI - Lekcja drugiego razu


- Robi się późno. Jeżeli chciałbyś coś jeszcze przerobić, lepiej powiedz teraz - Wyjaśnił sensei, który od dobrych piętnastu minut bawił się moimi włosami, gdy ja w ciszy chciałem dokończyć czytaną książkę. Podniosłem na niego spojrzenie i lekko się zarumieniłem. Spodziewałem się bardziej praktycznych zajęć na dzisiejszym dniu, ale... wstydziłem się o to upomnieć.
- Noo... myślałem, że użyjemy dzisiaj tego słowa bezpieczeństwa i w ogóle... - Mruknąłem, skupiając wzrok na kilku słowach książki.
- Uwierz mi, że chciałbym, ale to trochę wyższa szkoła jazdy. Nie będę używał na tobie pejcza, ani kajdanek, kiedy dopiero raz uprawialiśmy seks.
- Haa... - Odwróciłem się gwałtownie w stronę senseia. - To po co mnie męczyłeś o to słowo bezpieczeństwa?
W odpowiedzi na moje oburzone spojrzenie, sensei tylko wzruszył niewinnie ramionami.
- Nie miałem pomysłu na pracę domową. Nie ukrywam, że robię te zajęcia trochę na spontanie. No i teraz mam pewność, że jeżeli będę robił to za szybko, będziesz wiedział, jak mi to powiedzieć. Chociaż nie przeczę, że chętnie bym posłuchał, jak jęczysz: "Ah, sensei! Wolniej!" - Jęknął, ale zamiast jakkolwiek się speszyć, patrzył prosto na mnie, zawstydzając mnie tak, jakbym rzeczywiście to powiedział. - Chociaż dużo chętniej słyszałbym twojego jęczenia i sapania: "Mocniej... szybciej!"
- Przestań!
- No co? - Uśmiechnął się niewinnie, jakby rzeczywiście nic nie zrobił.
- Uch... nie znoszę cię. Niepotrzebnie się tak mordowałem z wymyślaniem tego...
- Przyda się w końcu. Ale... może za jakiś czas. Ale wiem, jak zbliżyć się do tego.
Znowu poczułem dłoń na udzie. Gdy podniosłem twarz, tuż przed nią zobaczyłem oczy senseia, wpatrujące się we mnie ze spokojem. Był blisko. Zbyt blisko. Na ustach czułem jego oddech. Czy... czy on... przełknąłem ślinę i otworzyłem usta. Minęła może chwila, nim poczułem na nich gorąco ust. Całował mnie powoli i spokojnie, jakby bał się, że się wycofam.
Ale ja nie chciałem się wycofywać. Pozwalałem się powoli wciągnąć w coraz bardziej namiętny pocałunek. Początkowo delikatny, szybko nabierał coraz większej prędkości. Nie czując oporu z mojej strony, sensei nabierał śmiałości. Napierał na mnie coraz bardziej, pewnie poruszając ustami i językiem, który szybko znalazł się w moich ustach. Pod jego naporem, zacząłem się przechylać do tylu. By odzyskać równowagę, objąłem szyję mężczyzny, jakby to miałoby pomóc mi nie zatonąć w wszechogarniającej rozkoszy.
Upadliśmy obaj na kanapę, wciąż zakleszczeni w pocałunku. By zrobić nam miejsce, sensei zrzucił z niej poduszki i przesunął mnie na jej środek. Objął mnie mocno w pasie, by podczas głębokiego pocałunku, nasze ciała ocierały się o siebie.
- Hah... w porządku? - Zapytał, puszczając moje usta. Wydawał się spokojny, chociaż widziałem roziskrzone oczy i lekki rumieniec na policzkach. Pokiwałem głową. - Nie za szybko? To dopiero twój drugi raz. Chcesz wina, albo...
- Nie - Szepnąłem i sam zaskoczony swoją śmiałością, sam go pocałowałem. To było więcej, niż mógłbym ująć w jakichkolwiek słowach. Pocałunek rozbudził na nowo ukryte wcześniej żądze, uśpione od czasu naszego pierwszego razu.
Czułem, jak jego dłonie wsuwają się pod moją koszulkę. Chudymi palcami posuwał się coraz wyżej, powodując, u mnie drżenie i skurcze mięśni. Jęknąłem w usta senseia, gdy delikatnie zaczął drażnić moje sutki. Ścisnął je i zaczął delikatnie pocierać. By całkowicie nie pokładać się na mnie, podniósł się na kolana. Po chwili zawahania nogą zaczął pocierać przez spodnie moje krocze.
Chciałem więcej. Ogień rozprzestrzenił się po całym moim ciele i prawie przysłaniał wstyd, gdy uświadomiłem sobie, że lada chwila będę uprawiał seks.
- Wszystko w porządku? - Wydyszał, puszczając moje usta, ale nie dawał wytchnąć ani pieszczonym sutkom, ani męskości, wciąż pocieranej przez jego kolano. Oddychając szybko przez otwarte usta, ledwo mogłem skupić myśli na zadanym pytaniu. Zamiast odpowiedzieć, pokiwałem głową.
- Heh... cudnie wyglądasz. Lubię tę twoją minę.
- Gh... n-nie mów takich rzeczy, ah! - Odchyliłem się do tyłu, otumaniony kolejną falą rozkoszy.
- Cholera... - Z przymkniętych powiek patrzyłem, jak sensei nerwowo rozgląda się po pokoju. Rzucił mi jeszcze jedno spojrzenie i skrzywił się lekko.
- C-coś nie tak?
- Nie, muszę po coś skoczyć. Chyba zacznę rozstawiać rzeczy po całym domu. Daj mi dziesięć sekund. Możesz zdjąć w tym czasie spodnie - Poprawił szybko włosy i wstał z kanapy. Odwróciłem wzrok, by nie widzieć aż nazbyt widocznej nabrzmiałości w jego spodniach. Zresztą, spodziewałem się, że sam byłem w podobnym stanie. W normalnych okolicznościach nigdy nie spełniłbym jego prośby. Ale każda sekunda oczekiwania sprawiała mi ból. Drżącymi z podniecenia rękoma rozpiąłem guzik i szarpnąłem zamek. Zsunąłem spodnie do kolan, gdy sensei wrócił, trzymając w dłoni buteleczkę i prezerwatywę.
- Już jestem - Pomógł mi szybko ze spodniami, które odrzucił gdzieś na ziemię. - Już dobrze, rozluźnij się - Zaczął mówić tym niskim, głębokim głosem, całując mnie od łydek coraz wyżej i wyżej. Przełknąłem ślinę, cały drżąc z niecierpliwości, gdy ciepłe usta przejeżdżały po mojej skórze, całowały wewnętrzną część kolan, pieściły uda, aż głowa senseia znalazła się między moimi nogami. Przez materiał bokserek poczułem jego język, powodujący u mnie kolejne fale rozkoszy.
- Ah! S-sensei... - Nerwowo zaciskałem i rozluźniałem dłonie. Żałowałem, że nie przenieśliśmy się do łóżka, gdzie podniecenie mógłbym chociażby wyładować na pościeli.
- Wszystko dobrze, rozluźnij się.... - Powoli zsunął ze mnie bokserki, pozostawiając mnie całkiem nagiego, podnieconego i całkowicie zdanego na jego łaskę. Obciągnąłem koszulkę, chcąc chociaż minimalnie się zakryć, chociaż wiedziałem, że lada chwila będę już całkowicie obnażony, zawstydzony i pozbawiony jakiegokolwiek poczucia komfortu. - Możesz się odwrócić na kolana? Zrobimy to na pieska - Podniósł się, zrzucając z siebie koszulę, która wylądowała obok moich spodni i bokserek. Nie mogąc złapać oddechu, nie miałem pojęcia, jak utrzymam się na kolanach.
- T-tak jest dobrze... - Wyszeptałem, wciąż starając się ukryć nabrzmiałą męskość za pomocą koszuli.
- Miałem cię uczyć. Nauka pozycji to podstawowa rzecz, której musisz się nauczyć - Mimo szybkiego oddechu i aż zbyt widocznego podniecenia, sensei zachował całkowity spokój. Wziął buteleczkę i powoli, w naprawdę podniecający sposób, zaczął wylewać jej zawartość na wyciągniętą dłoń. - Pospiesz się, bo nie zaczniemy do jutra. Chyba, że chcesz poczekać trochę. Dzięki temu będziemy jeszcze bardziej podnieceni. Ale nie obiecuję, że będę mógł się wtedy powstrzymać
Szarmancki, figlarny uśmiech sprawił, że moje ciało znowu zapłonęło. Jęknąłem i przewróciłem się na bok. Nie sądziłem, że będzie to tak żenujące. Prawie, jakbym sam zachęcał senseia, żebyśmy uprawiali seks.
Ledwo się podniosłem na drżących nogach i zamknąłem oczy. Miałem żałosne wrażenie, że jeżeli ja nie będę nic widzieć, to sensei tak samo.
- Jesteś przeuroczy, wiesz? - Szepnął, pochylając się nad moim uchem.
W tej samej chwili jego mokre, zimne palce wsunęły się we mnie. Jęknąłem z bólu, cały się spinając.
- Jest dobrze, rozluźnij się.
- T-to... żenujące... - wydyszałem, walcząc sam ze sobą, gdy palec mężczyzny wsuwał się i wysuwał ze mnie. Miałem wrażenie, że trwało to dużo krócej niż za pierwszym razem, gdy dotarł drugi palec, a potem trzeci.
- Sam wybrałeś tę pozycję, pamiętasz? - Nawet w jego głosie słyszałem, jak bardzo jest rozbawiony. Powstrzymał się od śmiechu, ale ton którym mówił sprawiał, że aż widziałem jego uśmiech. Chwycił mnie mocno za biodra i uniósł je w górę, a ja marzyłem już tylko o tym, by nie czuć tego paraliżującego wstydu.
- W-wtedy... to nie było aż tak żenujące.
- Cóż... mamy robić gorsze rzeczy, pamiętasz? Seks nie jest jeszcze czymś aż tak złym. Gotowy? - Szepnął, całując mnie w kark.
Jego palce opuściły moje wnętrze, więc szykowałem się już na najgorsze. Czułem, jak mój penis drga z pożądani. Jak coś takiego mogło być tak podniecające?
- N-nie wiem...
- Weź głęboki wdech i się rozluźnij.
- Gah! - Krzyknąłem, odchylając głowę do tyłu, gdy sensei wszedł we mnie, rozciągając spięte mięśnie. Bolało... próbowałem się rozluźnić, ale to, że raz to już robiłem, wcale nie pomogło. Spuściłem głowę, łapiąc szybkie, nerwowe oddechy.
- Oddychaj głęboko, spokojnie. Będę poruszał się powoli. Spokojnie, spróbuj się zrelaksować - Szeptał, wchodząc we mnie coraz głębiej. Czułem, jak drży z podekscytowania, jak mocno zaciska dłonie na moich biodrach, czułem jego nerwowy oddech na moim karku. Świadomość tego, jak bardzo sensei jest podniecony bynajmniej mi nie pomagała. Wręcz przeciwnie. Czułem, że jeżeli szybko się nie rozluźnię, to obaj będziemy cierpieć.
- Jest... okey... - Wydyszałem, starając się odzyskać spokój.
Sensei zaczął powoli się poruszał, wchodząc i wychodząc ze mnie. Nie umiałem tego uzasadnić, ale czułem, że dla niego to za mało. Zaciskał dłonie na moich biodrach tak mocno, że to aż prawie bolało. Czas mijał boleśnie wolno, a każde pchnięcie sprawiało mi coraz mniej bólu. Szybko w ogóle przestałem zwracać uwagę na cokolwiek. Nagle każdy ruch sprawiał, że traciłem zmysły, nie mogłem złapać tchu, a z oczu popłynęły mi łzy rozkoszy.
- Ah! S-sensei! J-ja! Za... za dużo...
- Jesteś taki śliczny - Wyszeptał, popychając mnie coraz szybciej i mocniej. - I taki przyjemny.
- P-przestań! Nie chcę tego słuchać! Ah!
Jedna z dłoni zaciśniętych na moich biodrach nagle zniknęła. Wplótł ją w moje włosy i lekko ścisnął. Zagryzłem dolną wargę, posłusznie odchylając głowę do tyłu.
- Boli?
Bolało. Musiałem wygiąć się do tyłu, a i tak czułem, jak sensei ciągnie mnie za włosy. Mimo to, w jakiś dziwny sposób było to całkiem podniecające.
- Trochę... ale... nie przerywaj... - Wydyszałem. Nie mogłem uwierzyć w to, że mówię takie rzeczy, ale rozpalająca mnie rozkosz sprawiła, że w ogóle nie mogłem się na niczym skupić. Nawet ogarniający mnie wstyd nie był aż tak paraliżujący, jak powinien.
Wszystko mnie przytłaczało, ruchy senseia, mocne i głębokie, jego dłoń, ściskająca moje biodro, szarpanie za włosy, te wszystkie dziwne odgłosy wypełniające pokój. Dlaczego bycie uległym wobec faceta, tak niesamowicie mnie podniecało?
- S-sensei! Ja... nie mogę już... - Wyjęczałem. Byłem już na skraju rozkoszy i wiedziałem, że długo nie wytrzymam w takim stanie.
- Jeszcze chwilę... - Ledwo mogłem myśleć. Resztkami świadomości, nie przytłoczonymi przez rozkosz i podniecenie, starałem się powstrzymać od dojścia. Trwało to chwilę. Nie umiałem powstrzymać się, gdy niemal każdym kawałkiem mojego ciała, odczuwałem tak paraliżującą rozkosz.
- J-ja nie...
Po całym ciele przeszedł mi lodowaty dreszcz rozkoszy. Wygiąłem się jeszcze bardziej, krzywiąc się w ekstazie, dochodząc. Wykończony nie byłem w stanie opierać się już na łokciach i opadłem, przyklejając się klatką piersiową do kanapy. Sensei nie zwolnił jednak, poruszając się wciąż w tym samym tempie jeszcze kilka minut, przytrzymując moje biodra w górze. Nagle coś ciepłego rozlało się we mnie.
Zatrzymaliśmy się, oboje dysząc ciężko po dość intensywnym stosunku. Teraz czułem się źle, gdy trwałem tak, z tułowiem przyklejonym do lepiących się poduszek, uniesionymi biodrami i senseiem, opartym o mnie i pochylonym do przodu. Dyszeliśmy, leżąc w tak żałosnej pozycji, aż sensei nie wysunął się ze mnie.
- W porządku? - Jego głos lekko drżał, ale próbował mówić z opanowaniem. Z ulgą przyjąłem, gdy w końcu puścił moje biodra i mogłem położyć się całkowicie na kanapie.
- ...hah... hah... tak, w porządku...
Byłem zmęczony. Każdy mięsień mojego ciała drgał nerwowo, skrajnie wykończony.
To było dziwne. Czułem jednocześnie obrzydzenie, osłabienie i niezwykłą energię. Odzyskując nieco świadomość, zacząłem rozglądać się za koszulą i spodniami. Nie musiałem. Na ramionach poczułem miękki, ciepły koc, który zakrył moją nagość. Obejrzałem się przez ramię. Sensei pochylił się nade mną i czule wpił w moje usta. Gdy ścisnąłem mocniej koc, odwrócił mnie na plecy. Przyjemny ciężar mężczyzny przygniótł mnie do kanapy.
- To było wspaniałe - Powiedział z czułym uśmiechem, obserwując mnie z góry. Kosmyki włosów opadały mu na twarz, dodając mu niezrozumiałego uroku. Chciałem uciec spojrzeniem od jego oczu, ale gdy tylko je opuściłem, zauważyłem lśniącą od potu, nagą klatę mężczyzny.
- N-nie mów tego... - Odwróciłem wzrok. Nie chciałem patrzeć dalej na senseia z obawy, że zauważy w jak okropnym i cudownym jestem stanie.
- Jeszcze kilka razy i będziemy mogli przejść do innych zajęć - Zaśmiał się, całując mnie w policzek.
Wiedziałem, że nie powinienem pytać. Ale przeszedłem już wystarczająco dużo, by mieć minimalnie więcej odwagi.
- Too... co będziemy potem robić?
Sensei zniżył się i wtulił w moją pierś. Czułem, jak oddycha powoli i spokojnie, widocznie odreagowując wcześniejszy numerek.
- Cóż... skoro masz już swoje słowo bezpieczeństwa, to następnym razem omówimy teorię kolejnych lekcji... a na razie rozluźnij się nieco - Mruknął, przytulając mnie mocniej. Zamknąłem oczy, chcąc odreagować chwilę.
Nawet nie zauważyłem, kiedy w końcu zasnąłem.

______________________________
fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje

5 komentarzy:

  1. Kolejny rozdział, który po prostu kocham ♥
    Dużo weny, Katsumi ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Szekszy *.*
    Sashi był taki słodziutki! Tylko czekać, aż w końcu dojdzie do tego, że senseia kocha.

    Tak w ogóle, trochę spam, ale trudno.
    Zapraszam tutaj, jakbyś miała czas i ochotę na cudze yaoi :)
    https://historie-shairiss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale, och Sachi myślisz o takich poważniejszych lekcjach, a na takich podstawowych się wstydzisz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, och Sachi, Sachi myślisz jyż o poważniejszych lekcjach, a na podstawowych się wstydzisz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń