sobota, 17 listopada 2018

Lekcja życia XLIX - Lekcja umowy


- No dobrze, to skoro już wszystko ustaliliśmy, to powiedz mi, co cię trapi - Sensei położył przede mną herbatę i uśmiechnął się promiennie. Wcześniejsze napięcie, które nastało przy tamtej rozmowie, już zniknęło.
Chociaż miałem wrażenie, że obaj czujemy się nieco specyficznie w tej sytuacji... heh, jakby był ku temu powód.
- Skrzywiłeś się, gdy powiedziałem, że trójka to dla ciebie nie dość satysfakcjonująca ocena. Co się stało?
- ...myślisz, że robię to wszystko dla siebie?
- Że co? Co niby robisz dla siebie?
- No... to wszystko. Wszystkie te zajęcia. - Podniosłem wzrok, błagając wzrokiem senseia o odpowiedź, ale po wyrazie jego twarzy, kompletnie osłupiałym, nie mogłem nie wyczytać, że nic nie rozumie. Wziął łyka herbaty, by zebrać myśli i wziął głębszy wdech.
- A dla kogo niby miałbyś to robić?
- No nie wiem... ten kolega, z którym byłem na tamtym spotkaniu twierdzi, że mogę to wszystko robić dla moich rodziców. Że tak naprawdę tego oni ode mnie oczekują.
Oczy senseia rozszerzyły się w całkowitym zdumieniu. Pokręcił głową, by zebrać myśli, otworzył usta, zamknął je, wziął łyka herbaty, spojrzał na mnie i ponownie otworzył usta.
- Jeszcze raz... możesz mi powiedzieć, co właściwie robisz dla swoich rodziców?
- No... te wszystkie zajęcia, korepetycje, ciągłą naukę... i tak dalej. Myślisz, że nie warto? - zapytałem, widząc jego skołowanie.
- Co? Nie, nic w tym rodzaju. Przepraszam Sashi, trochę mnie zatkało, bo... myślałem, że mówisz o naszych drugich zajęciach i zdziwiłem się, czemu twoi rodzice mieliby chcieć, żebyś był gejem - Zaśmiał się nerwowo. - Może masz racje, że myślę tylko o jednym.
- Sensei...
- Tak, tak, przepraszam. Dobra, już jestem poważny. Powiedz mi, czemu myślisz, że to co robisz, robisz dla swoich rodziców?
- Przez tego chłopaka, z którym byłem na spotkaniu.
- Tamtej randce?
- To nie była randka! Ale... tak, chodzi o tamtego chłopaka. Ogólnie wiesz, to taki trochę rebel, moje zupełne przeciwieństwo. Nigdy nie słucha się nikogo i.. aż emanuje chłodem i spokojem i nic go nie obchodzi. I w sumie wiem, że jest on przesadzony, ale... może trochę ma racje? Może tak naprawdę nie chcę robić tego wszystkiego, co robię? Znaczy... wiem, że robię to tylko dla rodziców, znaczy nie tylko dla rodziców, ale też dla siebie, ale mam wrażenie, że wcale nie robię tego dla siebie, że to wszystko mnie nie obchodzi. Zastanawiam się, po co robię to wszystko. Po co te wszystkie korki, zajęcia, ciągła nauka. Może powinienem być taki jak Pai i Kuro? Mieć na wszystko wywalone, olać rodziców i po prostu żyć. Robić to, co ja chcę robić, a nie tylko ciągle spełniać oczekiwania innych. Ale czy ja tak naprawdę wiem, co chcę robić? Czy jest cokolwiek do czego się nadaję i w czym chcę się realizować? Bo do tej pory jedyne, w czym naprawdę byłem dobry i w czym czułem, że nie jestem kompletnie beznadziejny, to... spełnianie oczekiwań innych. Więc chciałbym robić to, czego ja chcę, a nie to, czego oczekują ode mnie rodzice, ale tak naprawdę ja nie wiem, czego tak dokładnie chcę i co chcę robić. Ale może powinienem spróbować się zbuntować? - Powiedziałem niemalże na jednym wydechu, nawet nie myśląc o tym, co właściwie mówię. I tak naprawdę liczyłem na to, że sensei i tak mimo to mnie zrozumie i powie wszystko, co chciałbym usłyszeć. Nie byłem pewny, czy zrozumiał. Słuchał mnie z uwagą i kiwał głową, gdy ja kontynuowałem wywód, w którym sam coraz bardziej się gubiłem. 
- Cóż... to dość konkretne spostrzeżenia. Hmm... wydajesz mi się całkiem rozdarty. Więc chciałbyś się uwolnić od rodziców i ich kontroli, ale z drugiej strony... jesteś grzecznym dzieciakiem. No i nie przywykłeś do myślenia samodzielnie, bo zawsze spędzałeś oczekiwania innych. Nasze wspólne lekcje to pewnie jedna z pierwszych rzeczy, na którą zadecydowałeś tam.
- Kuro mówi, że powinienem się zastanowić czego naprawdę chcę... ale skąd ja mam to wiedzieć?
- Jeszcze raz usłyszę o Kuro i poczuję się zazdrosny - powiedział zadziornie, z widocznym rozbawieniem, którego ewidentnie pożałował w chwili zakończenia zdania. - Przepraszam, to było nieodpowiednie. Słuchaj, ciężko stwierdzić, czego tak naprawdę się chce. Ludzie do tego dochodzą całe życie. Czasami nawet są pewni, że wiedzą, czego chcą, ale nagle odkrywają, że to wszystko było kłamstwo, całe ich życie się niszczy, wszystko się zmienia, a oni zostają sami i nie mają pojęcia, co ze sobą zrobić.
- ...mówisz teraz o mnie?
- Huh? Nie, przepraszam, tak tylko podawałem przykład. W każdym razie, nie musisz wiedzieć już teraz, czego tak dokładnie chcesz. Masz na to mnóstwo czasu - Położył dłoń na mojej twarzy i podniósł ją do góry, by spojrzeć mi w oczy. Jego czuły uśmiech sprawiał, że znowu zacząłem się roztapiać. - Na to mamy jeszcze bardzo dużo czasu. Ale jeżeli czujesz, że marnujesz życie, spełniając oczekiwania swoich rodziców, zawsze możesz trochę zwolnić. Zrezygnuj z części zajęć, jeżeli czujesz, że nie są ci potrzebne. Zwolnij trochę w szkole. Nie potrzebujesz samych piątek i szóstek. Zobacz, jak się będziesz z tym czuł. Oceny są ważne, ale nie możesz przekładać je nad swoje życie. Najpierw powinieneś myśleć o sobie, a dopiero potem o spełnianiu oczekiwań innych. Oczywiście to nie jest rada dla każdego, ale ty jesteś mądrym chłopcem. Wiem, że myślisz o przyszłości, dlatego możesz sobie pozwolić na lekki luz. Nawet jeżeli twoi rodzice... nie byliby z tego dumni. Ale tak długo, jak to twoje życie, masz prawo o nim decydować.
- Czyyyli... myślisz, że mogę odpuścić sobie część zajęć i szkołę?
- Jeżeli uważasz, że sobie z tym poradzisz... to jak najbardziej. Tylko uważaj z tym. Nie przegnij za bardzo. I mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z naszych lekcji.
- Nie... akurat z Tobą lubię spędzać czas. Nie chciałbym Cię stracić - mruknąłem, spuszczając spojrzenie.
- Słodki jesteś - Uśmiechnął się uroczo i pocałował mnie krótko w policzek, a ja poczułem, jak serce zaczyna mi przyspieszać. - Czyli co? Problem zażegnany? Czujesz się już lepiej?
- Cóż... chyba tak. Rezygnuję z korków z matmy. I sprzedają gitarę, nie umiem na niej grać.
- Masz gitarę?
- Ostatnio miałem za dużo na głowie, żeby grać. W ogóle, to z zajęć dodatkowych zostawię sobie tylko angielski z tobą. Dzisiaj dzwonię do moich nauczycieli i...
- Poczekaj chwileczkę. Nie możesz przesadzić. Zacznij od ograniczenia zajęć, albo mniejszej ilości nauki. Łatwo zachłysnąć się wolnością. Rozumiesz, co mam na myśli?
- Czyli nie rzucać jeszcze zajęć z matmy?
- Na razie nie. Stopniowo zwiększaj sobie smycz. A na naszych dodatkowych zajęciach będę mógł ci ją stopniowo zmniejszać - Uśmiechnął się drapieżnie, unosząc moją głowę.
- Gh... sensei...
- Uwielbiam to robić. No, to ty zastanów się, czego tak naprawdę chcesz, a my siadamy do angielskiego, tak?
- Co?
- Siadamy do angielskiego.
- Nie, wcześniej.
- ...zastanów się, czego chcesz? Coś nie tak?
- Nie... ja tylko... - Pokręciłem głową. - Wybacz, skojarzyło mi się z moim znajomym. Tak, siadajmy do angielskiego.
Godzinę, dwa kubki herbaty i jedną wizytę w łazience później, zakończyliśmy zajęcia. Nawet nie zauważyłem, kiedy skończyłem, opierając się o pierś mężczyzny i z jego ręką przerzuconą przez moje ramię.
- Widzisz, szybko łapiesz. Kolejny egzamin pójdzie ci bez problemu, na pewno. Piątkę masz w kieszeni.
- Dzięki, sensei. Faktycznie, jest to dużo łatwiejsze, niż myślałem.
- Proszę bardzo. I nawet nie zajęło nam to tak dużo czasu. Chcesz jeszcze poprowadzić nasze drugie lekcje?
Spojrzałem na zegarek. Robiło się powoli późno, ale miałem jeszcze trochę czasu.
- Właściwie... powinienem już wracać. Mam jutro test z historii i chyba muszę trochę powtórzyć i... albo wiesz co? Chyba zostanę - Posłałem senseiowi przyjazny uśmiech. - Zasłużyłem na miły wieczór.
- I to jest świetny początek. Ale jutro masz szkołę, więc odstawiam cię do domu na... - Spojrzał na zegarek. - Dwudziestą najpóźniej. Chyba, że będziesz chciał wrócić wcześniej.
- Nie...jeżeli tobie to nie przeszkadza, to chciałbym zostać tak długo, jak będę mógł.
- Oczywiście, że tak. Wiesz, że cię uwielbiam. Siedź u mnie tak długo, jak zechcesz. Noo... do dwudziestej. Dla twojego własnego dobra.
- No dobra... wspominałeś o jakiejś ciekawej lekcji - Powiedziałem z entuzjazmem i za wszelką cenę próbowałem nie pozwolić sobie na uświadomienie sobie, że jednak mowa o seksie.
- O tak, będziesz zachwycony. ...chociaż może niekoniecznie. Daj mi chwilę, pójdę po to.
Odprowadziłem go wzrokiem i... poczułem się lekko zestresowany. Bo skoro to było coś "fajnego", to prawdopodobnie powinienem się tego obawiać. Szczególnie, jeżeli potrzebował czegoś, żeby mi udzielić tej lekcji.
- Wiesz, to bardziej formalna lekcja, ale myślę, że sporo nam to ułatwi.
W głowie pojawiło mi się wiele przerażających myśli, co takiego sensei chce mi pokazać i przed oczami przeleciały mi wszystkie te dziwne rzeczy, o których czytałem w ostatnim czasie.
Dlatego gdy sensei stanął w drzwiach z jakimiś papierami w dłoniach, serce momentalnie mi zamarło.
- O nie! - Zerwałem się z krzesła i wskazałem oskarżycielsko na senseia. - Czytałem o tym w jednej książce i to jest rzecz, na jaką absolutnie się nie zgodzę!
Sensei uniósł pytająco brwi, spojrzał na kartki w dłoniach, a potem znowu na mnie.
- Okey... a na co dokładnie się nie zgodzisz?
- Nie zgadzam się na żadną umowę, gdzie będę całkowicie ci poddany i będę robić wszystko, co tylko będziesz chciał. Nie piszę się na takie rzeczy, zamierzam do końca decydować, co chcę zrobić, a czego nie chcę zrobić, a nawet jak będę udawał, że czegoś nie chcę, to chcę móc przywołać te całe gwiazdy i w ten sposób powiedzieć nie... dlatego nie ma mowy.
Sensei patrzył na mnie z pewnym rozczuleniem, słuchając spokojnie mojego monologu.
- ...coś ciężko się dzisiaj z tobą rozmawia - Zaśmiał się. Podstawił mi krzesło i wskazał na nie, a ja posłusznie, chociaż niepewnie na nim usiadłem. - Oglądasz za dużo telewizji, wiesz? BDSM nie polega na żadnych umowach.
- ...nie?
- Oczywiście, że nie - Przewrócił oczami z wyraźnym rozbawieniem. - BDSM to przede wszystkim zaufanie. Jak masz ufać komuś, kto potrzebował twojego podpisu, by uprawiać z tobą seks, co? - Gdyby nie pauza, która nastąpiła, z pewnością bym uznał, że to pytanie retoryczne, ale sensei ewidentnie czekał na odpowiedź.
- Noo... chyba nie mogę.
- Właśnie. Więc zrobimy coś innego. Powiedzmy, że to niezapowiedziana karkówka... której nie możesz nie "zaliczyć".
- Sensei, ten żart był naprawdę okropny.
- Taaa... faktycznie, to było słabe. W każdym razie - Wziął krzesło i usiadł tuż obok mnie, kładąc na stole kartkę.
Przejechałem wzrokiem po całej nadrukowanej tabeli, czując coraz większe zażenowanie, czytając to, co było tam napisane. Na górze w rubryce napisane było po kolei: "absolutnie nie/wolałbym nie/raczej mógłbym/chciałbym/nie wiem", a w pionowej cała lista niepokojących, niesmacznych rzeczy.
"seks oralny, skuwanie kajdankami, seksowne stroje, podduszanie, bacik, klapsy, pończochy, klipsy na sutki, pasy, obroża, odgrywanie scenek"
Wpatrywałem się w te wszystkie nazwy coraz bardziej zażenowany i skonsternowany. Gdy skończyłem, podniosłem wzrok na senseia, a ten z uśmiechem podał mi długopis.
- ...na ile to jest zobowiązujące? - Zapytałem nieufnie, na co westchnął ciężko.
- W ogóle niezobowiązujące. Tłumaczę ci, że nie na tym polega BDSM. Słuchaj, możesz zaznaczyć na przykład, że bardzo chcesz spróbować podduszania, a jak zaczniemy, stwierdzisz, że w ogóle ci to nie pasuje i jest okropne i że nigdy więcej nie chcesz tego robić. Chodzi o to, żebyśmy obaj czerpali z tego przyjemność. Nie chcę niczego, czego ty mógłbyś nie chcieć. Ta kartka jest tylko po to, żebyśmy obaj wiedzieli o swoich potrzebach. Chcę wiedzieć, czego chciałbyś spróbować, a czego absolutnie nie zrobisz.
- A... jeżeli teraz powiem, że mógłbym czegoś spróbować, a potem nagle stwierdzę, że jednak nie chcę?
- To nie będziemy tego próbować. Nie bój się tego, tylko dlatego, że jest na papierze. To jakbym cię zapytał, czy chcesz czegoś spróbować, a ty byś powiedział, że tak, albo nie. Tak samo mógłbyś się z tego wypisać, kiedy tylko byś chciał. Więc przestań się tym aż tak przejmować i zastanów się, na co jesteś w stanie się zgodzić.
- Uch... te rzeczy są dość... zawstydzające.
- Zawsze możesz zacząć od powiedzenia, że nie chcesz tego robić, a potem spróbować się przekonać. Na razie zaznacz, czego chciałbyś, a czego nie chciałbyś spróbować, a potem zobaczysz, czy nie chcesz tego zmienić - Sensei sięgnął i z kolei podał mi teraz ołówek. - Tak na wypadek, gdybyś miał zmienić zdanie. pewnie będziesz się czuł bezpieczniej, co? - Zaśmiał się, a ja poczułem się odrobinę pewniej. Wziąłem głębszy wdech i próbując nie analizować tego, na co się piszę, mając świadomość tego, że zawsze będę mógł to zmienić, znowu spojrzałem na kartkę.
- Umm... sensei? Co to jest... seks oralny? - Zapytałem, pesząc się jeszcze bardziej. - W sensie... czy my już tego nie robiliśmy?
- Nie... znaczy tak. Częściowo. Normalny... w sensie seks, który uprawiamy, to seks analny. Oralny to, najprościej mówiąc, robienie loda - Wzruszył spokojnie ramionami, nawet odrobinę się nie pesząc. Jak on to robił, że to wszystko przychodziło mu tak naturalnie?
- ...czekaj, czyli ty... chcesz, żebym ja... - nie miałem odwagi zapytać o to wprost, bo nawet sobie nie wyobrażałem robienie czegoś takiego. Znaczy... nawet kiedy sensei mi to robił, to było to okropnie peszące. A gdybym ja miał to robić...
- Tylko nie zacznij panikować - Na ramieniu poczułem przyjazny, silny uścisk. - Pamiętaj, że są to tylko moje propozycje. Nie musisz na nic się zgadzać. Ale cóż, chyba każdy facet chciałby czasami dostać loda.
Wbijałem wzrok w kartkę i pierwsze dwa słowa i nie miałem odwagi nic zaznaczyć. Bo... sam czułem aż dreszcze na myśl o tym, że mógłbym zrobić coś takiego i nie potrafiłem sobie wyobrazić nic takiego, ale myślałem też o tym, że sensei byłby szczęśliwy i... nawet gdy nie widziałem jego twarzy, miałem wrażenie, że patrzy na mnie z wyczekiwaniem, aż zaznaczę pozytywną odpowiedź.
- Sashi - Westchnął po kilku nerwowych minutach. - Zaznacz to, co uważasz. Myślisz, że byłbyś w stanie to zrobić? - Wpatrzony w stół tylko pokręciłem głową. Sensei chwycił więc moją dłoń i postawił krzyżyk przy rubryce "absolutnie nie".
- I co? Ciężko było? - Krótki śmiech i rozbawienie w jego głosie sprawiło, że poczułem się trochę mniej niepewnie. Posłałem mu nawet krótki uśmiech pełen ulgi i o dziwo miałem wrażenie, że teraz pójdzie lepiej.
Skuwanie kajdankami - raczej mógłbym.
- ...seksowne stroje, w sensie..? - Podniosłem znowu spojrzenie znad kartki.
- Huh, faktycznie, trochę tego nie sprecyzowałem. Samolubnie pomyślałem o tym, byś ty się ładnie ubrał, ale może to też działać w drugą stronę.
- Umm... a jakie to miałyby być stroje? Znaczy... nie, żebym tego chciał, ale w razie czego...
- Coś byśmy wybrali. Nie ukrywam, że chętnie zobaczyłbym cię w jakimś skąpym stroju pielęgniarki, albo krótkiej sukieneczce... hej, nie patrz tak na mnie, po prostu lubię zniewieściałych facetów - Zaśmiał się, widząc mój wyraz twarzy. W jego oczach dostrzegłem błysk ekscytacji, gdy przysunął się i oparł na stole tuż obok mnie, przez co nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. W tym stanie praktycznie nie mogłem unikać jego wzroku. - A ty chciałbyś mnie zobaczyć w jakimś stroju?
Po całym ciele przebiegły mi lodowate dreszcze, a sam w jednej chwili cały się spiąłem i zaczerwieniłem.
- N-nie, nie nie chcę...
- Dooobra, jak zmienisz zdanie, to daj znać.
Gdy tylko się odsunął, wróciłem do mojego zadania.
Seksowne stroje - wolałbym nie.
Podduszanie - absolutnie nie.
Batowanie - nie wiem
Klapsy - raczej mógłbym
Pończochy - raczej mógłbym.
Klipsy na sutki - po wyjaśnieniach senseia ostatecznie zaznaczyłem nie wiem.
Pasy - nie wiem.
Obroża - mógłbym
Odgrywanie scenek - wolałbym nie.
Ulżyło mi, gdy w końcu skończyłem. Nawet nie sądziłem, że to będzie aż tak trudne. Każda kolejna propozycja wydawała mi się coraz bardziej żenująca. Nawet nie umiałem sobie wyobrazić, jak okropne będzie doświadczanie tego. Gdy w końcu skończyłem, podsunąłem kartkę senseiowi i odwróciłem wzrok. Czekałem kilka sekund, aż przeczyta moje odpowiedzi, jakby to faktycznie był test. Te chwile wydawały się trwać wiecznie, serce biło mi coraz szybciej, a dłonie, nawet zaciśnięte w pięści, nie chciały przestać drżeć.
- Nie zaznaczyłeś ani jednego "chciałbym". Szkoda, ale jakoś w ogóle mnie to nie dziwi. W sumie większości odpowiedzi się spodziewałem. ...posłuchaj, a jest coś, czego chciałbyś spróbować?
- Co?
- No wiesz... coś nietypowego, czego chciałbyś spróbować w łóżku. Oprócz samego seksu oczywiście.
- ...nie, nie sądzę.
- Oh daj spokój - sensei przysunął się bliżej, przylegając do mnie teraz całym sobą. - Sam nalegałeś na te lekcje, na pocałunki, a potem na seks. Musi być coś, czego jeszcze chciałbyś spróbować.
- Ja... nie wiem... myślałem, że pokażesz mi te wszystkie rzeczy. Nie sądziłem, że jeszcze będę musiał sam coś wymyślić.
- Wymyślić mówisz..? Dobry pomysł. Na kolejną lekcję pomyśl o rzeczach, które mógłbyś chcieć spróbować i zrób taką listę dla mnie.
- ...co?
Sensei zaśmiał się, obserwując mój kompletnie osłupiały wyraz twarzy.
- To twoja praca domowa na kolejną lekcję. Na pewno są rzeczy, których chciałbyś spróbować. Albo... których byłbyś skłonny spróbować. Albo chociaż jedna rzecz. Jestem niemal pewny, że czegokolwiek nie wymyślisz, będę się w stanie na to zgodzić. W każdym razie, masz już pracę domową na kolejną lekcję - Błysnął szerokim uśmiechem i pocałował mnie krótko w policzek, aż poczułem na nim przyjemne gorąco. - Tymczasem... co powiesz na to, by zostać u mnie na noc w piątek?
Odwróciłem głowę, wbijając wzrok w kartkę. Uśmiechnąłem się lekko i kiwnąłem głową.
- Tak... chciałbym - Uśmiechnął się z rozczuleniem i przyjaźnie zmierzwił mi włosy. - Ale... cholera, zrobiło się późno. Powinienem już wracać.
- No tak, musisz wrócić do szkoły i poprawić swoje naganne oceny, co? - Zaśmiał się.
- ...wolałbym zostać szczerze mówiąc - Westchnąłem. - A jak rodzice się dowiedzą o tej ocenie? I... i znowu dostanę pogadankę? Sensei... chyba nienawidzę mojego życia.
- Ojej, Saaachi - Westchnął rozczulony i przytulił mnie do siebie. Oparłem głowę o jego pierś i przymknąłem oczy. Chciałem, żeby nigdy mnie nie puszczał. Żebym mógł umrzeć, opleciony jego ramionami. - Nie mów tak. Twoje życie może nie jest idealne, ale jest całkiem dobre. Masz piękny dom, rodziców, którzy cię wspierają, chcą dla ciebie jak najlepiej... nawet jak trochę przesadzają. Może masz problemy z przyjaciółmi, ale kto ich nie ma w twoim wieku? Problemy miłosne to też norma.
- Co? - Podskoczyłem aż, słysząc ostatnie zdanie i momentalnie zalałem się rumieńcem. - J-jakie problemy miłosne?
- No wiesz, ta cała randka z... wybacz, zapomniałem już jej imienia. Tej dziewczyny, która okazała się być nasłana na ciebie przez inną dziewczynę. No i spotkanie z twoim kolegą, który okazało się, że na ciebie leci i cię pocałował - Wyjaśnił i chwycił mnie za dłonie, a ja z jakiegoś powodu poczułem niewypowiedzianą ulgę. - Może ci się wydawać, że te problemy nigdy się nie skończą i że nic nie ma sensu i że nigdy nie będzie lepiej - Podniosłem głowę. W oczach mężczyzny zamiast radości znowu dostrzegłem ten dziwny smutek. Ścisnął mocniej moje dłonie. - Że tak naprawdę wszyscy są przeciwko tobie. Ale to nieprawda. To tylko taki moment. Każdy przechodził przez coś takiego. I wiem, że jest ci ciężko, ale obiecuję, że wszystko się w końcu poprawi. Daj sobie tylko trochę czasu, dobrze? I nigdy nie mów, że nienawidzisz swojego życia. Bo czeka cię w nim jeszcze za dużo dobrego, żebyś mógł go nienawidzić.
- Nie czuję się przekonany...
- Wiem, że teraz tak jest. Ale zaufaj mi - objął dłonią moją twarz i podniósł ją. Teraz z jeszcze większą intensywnością patrząc mi w oczy. - Wszystko będzie dobrze - Uśmiechnął się delikatnie, roztapiając mnie tym swoim wzrokiem. - Dobrze?
- Dobrze... - kiwnąłem niepewnie głową. - Spróbuję...
- No, dzielny chłopiec - Chwycił moją twarz w silnym uścisku i pocałował mnie krótko w czoło. W miejscu, gdzie przyłożył usta, poczułem przyjemne mrowienie i ciepło, które rozeszło się po całym ciele niczym gorący prysznic. - A teraz wracaj do domu. Zobaczymy się jutro.
___________________________

fp - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/
ask - https://ask.fm/account/wall
Jeżeli rozdział się podobał, zostawcie jakiś komentarz, to bardzo mnie motywuje
A może są jakieś lekcje, które sami chcielibyście, żebym napisała? Jakie sadystyczne rzeczy chcielibyście zrobić Sashiemu? A nóż sensei z tego skorzysta. ^ ^
(za wyjątkiem trójkącika z Kuro, bo na to czekamy wszyscy)

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że rozdział się pojawił i mam nadzieję, że wróciłaś już do zdrowia ♥
    I wypraszam sobie ten dopisek na dole, ale ja, może jako jedyna, nie czekam na żaden trójkąt </3 Sachi umarłby chyba ze wstydu..
    Rozdział był oczywiście bardzo przyjemny i miło widzieć, jak Sachi się zmienia ^^
    Życzę dużo weny i zdrowia ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, świetny chapter! :) Nie mogę się doczekać na dalszy rozwój wydarzeń, cieszę się że sprawdzam regularnie, twój blog to perełka <3 no w każdym razie życzę weny i nie mogę się już doczekać następnego ^*^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniały rozdział, Sachi szkoda że nie zaznaczyłeś na tej liście chociaż jednego "chciałbym" i to zadanie domowe...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń