*Soichiro*
-Co tam Soichiro? Gdzie się podział twój chłopiec? Dawno nie
miałem okazji go zobaczyć.
Taro uśmiechnął się bezczelnie zza lady recepcji gdy tylko
przekroczyłem jej próg.
-Pewnie miał dość oglądania twojej gęby, sam chętnie
przestałbym tu przychodzić.
Odpowiedziałem rozkładając się na krześle przed nim i
wzruszając ramionami.
-Ile mu zostało jeszcze do urodzin? Chyba tylko na to
czekałeś przez prawie dwa tygodnie, prawda?
-W sumie... być może. Ale muszę przyznać że chodzenie z kimś
to świetna zabawa. O ile dobrze pamiętam to urodziny ma jutro.
-Traktujesz związek z tym dzieciakiem jako rodzaj rozrywki?
Naprawdę jesteś bez serca.
Nie zaszczyciłem go swoją odpowiedzą tylko podniosłem kącik
ust w lekkim uśmiechu i skocznym krokiem ruszyłem w stronę schodów. Kiedy
znalazłem się już w pokoju spotkałem tam Shuna.
-Witaj Soichiro. Żadnych znaków życia od Yuichiego?
-Niestety, sądzisz że znudziło mu się chodzenie ze mną?
Rzuciłem się na łóżko wpatrując się w sufit. Zaraz potem
nade mną pojawiła się twarz mojego braciszka.
-Normalni ludzie nie są tacy jak ty. Wydaje mi się że
uczucia tego dzieciaka są szczere. A skoro tak, to na pewno nie mógł od tak bez
powodu cię zostawić.
Shun był strasznie uroczy kiedy chciał mnie pocieszać.
Chwyciłem go za szyję i pociągnąłem ze sobą na łóżko.
-To takie słodkie kiedy martwisz się o mnie! Jesteś taki
mądry i tyle wiesz o ludziach!
-Soichiro, mówiłem ci coś o przekraczaniu mojej strefy
prywatnej.
Wymknął się od mojego uścisku i ruszył w stronę łazienki.
-To co ja mam zrobić?
Powiedziałem najbardziej bezradnym głosem na jaki było mnie
stać patrząc wzrokiem bezdomnego psa. Shunowi nigdy nie udało się temu oprzeć.
Wystarczyło krótkie spojrzenie i już był przekonany żeby mi pomóc. Westchnął
ciężko i nie patrząc na mnie powiedział.
-Yuichi wspominał chyba że jego rodzina nie jest zachwycona
znajomością z tobą. Możliwe że to oni go przytrzymują. Byłeś już tam raz, znasz
adres, możesz to sprawdzić.
Rzuciłem się na niego tuląc go od tyłu.
-Jesteś genialny Shun, dziękuję.
Zamiast mnie odepchnąć jak to zwykle robił gdy przekraczałem
jego osobistą strefę powiedział cicho.
-Uważaj na siebie. Nie narób sobie kłopotów.
Uśmiechnąłem się tylko i ruszyłem w stronę drzwi. Ignorując
Taro na recepcji pobiegłem do domu w którym jakiś czas temu miałem przyjęcie.
Bez problemu dotarłem pod drzwi tamtego mieszkania, w których po krótkiej
chwili zobaczyłem Aye, siostrę Yuichiego.
-S... Soichiro? Co ty tu robisz?
W jej oczach widziałem niepokój oraz nadzieję. Jakby bała
się reakcji jej rodziców, ale jednak mimo wszystko miała nadzieję że
przyszedłem żeby się zobaczyć z nią.
-Trochę mi to zajęło, ale zdałem sobie sprawę że zostawiłem
tutaj coś bardzo ważnego.
Jej oczy zrobiły się wielkie a na policzkach pojawił się
rumieniec. Przełknęła ślinę i niepewnie się odezwała, chcąc się upewnić czy mam
na myśli ją.
-Cz... czy mój brat cię odwiedzał? Widziałeś się z nim?
-Twój brat?... A on.. jasne że tak... słodki z jego chłopak.
Blask w jej oczach mówił że nie ma już wątpliwości. Oparła
się nonszalancko o framugę drzwi i patrząc na mnie maślanym wzrokiem zapytała.
-Więc.. co takiego ważnego tu zostawiłeś?
-Jest sporo niższy ode mnie, ma blond włosy, zielone oczy i
wygląda uroczo gdy się rumieni.
-Soichiro?
Usłyszałem cichy głos dochodzący z głębi mieszkania.
Spojrzałem przez ramię otępiałej Aya i zobaczyłem Yuichiego. Niepewnie wyglądał
przez drzwi pokoju a jego oczy były czerwone jakby płakał. Uśmiechnąłem się do
niego szeroko.
-Soichiro... Soichiro...
Do jego oczu napłynęły kolejne łzy. Wyglądał tak słodko
nawet kiedy płakał. Rzucił się w moją stronę i wymijając swoją siostrę rzucił
się na mnie.
-Dawno cię nie było, Taro się stęsknił bo nie miał kogo
dręczyć.
-Przepraszam Soichiro... zabronili mi się z tobą spotykać i zamknęli
mnie w domu. A-a ja... tak bardzo chciałem się z tobą zobaczyć.
Przycisnąłem jego drobne ciało do siebie. Był taki delikatny
jakby miał się zaraz rozpaść. Naprawdę zdążyłem się za nim stęsknić. Jednak Aya
nie wyczuła dramatyzmu tej chwili..
-Yuichi! Miałeś go nie widywać! A.. a ty... mówiłeś że go
nie znasz!
-Nie powiedziałem nic co nie byłoby prawdą.
Wyglądała jakby miała wybuchnąć z wściekłości. W dodatku do
jej oczu napłynęły łzy żalu, że wolałem jej brata a nie ją.
-Wybacz, ale muszę już iść. Możesz przekazać rodzicom że
twój braciszek opuścił mieszkanie.
Uśmiechnąłem się serdecznie i łapiąc Yuichiego za rękę
wyprowadziłem go z mieszkania.
-Przyszedłeś po mnie...
Powiedział gdy tylko znaleźliśmy się na ulicy.
-Jasne że tak, niby czemu miałbym pozwolić ci uciec?
Przecież już jutro twoje urodziny, mieliśmy je uczcić.
-...Soichiro?
Spojrzałem na niego, jego ton głosu brzmiał jakby miał się
popłakać.
-A- a czy gdybym... nie zrobił tego... dalej byś chciał być
ze mną?
Oblał się rumieńcem. Był taki słodki.. rzuciłem się na niego
dusząc go do siebie. Nachyliłem się do niego i szepnąłem mu do ucha.
-Akurat na brak seksu ja narzekać nie mogę.
Uśmiechnąłem się do niego kiedy zaczerwienił się jeszcze
bardziej.
-Jak możesz mówić takie rzeczy na głos!
-Bo jesteś słodki jak się czerwienisz.
-Przestań tak mówić!
Uśmiechnąłem się szeroko patrząc mu w oczy. Próbował zmusić
się do obrażonej miny ale w połączeniu z rumieńcem na jego policzkach jego mina
była przeurocza. Złapałem go za rękę i zaciągnąłem w drogę do domu. '
-Czy Shun będzie w domu?
Zapytał cicho kiedy zbliżaliśmy się do agencji.
-Wydaje mi się że tak, ale nie sądzę żeby nam w czymkolwiek
przeszkadzał. W razie czego, możemy poprosić żeby został u Kazuo. Od kiedy Kei
się wyprowadził ma on pokój na własność.
Kiedy dochodziliśmy już na miejsce był już wieczór.
-Yuichi? Czyli jednak nie porzuciłeś Soichiro.. jestem pod
wrażeniem.
Powiedział Taro gdy tylko nas dostrzegł. Yuichi chciał go
zignorować bo przyśpieszył tempa.
-Yuichi to nie ładnie tak ignorować ludzi.
Powiedziałem obejmując go i powstrzymując przed wyjściem.
Robił się tak uroczo czerwony za każdym razem gdy Taro go irytował.
-Widzisz Yuichi, twój kochanek jest chociaż dobrze
wychowany. Pomijając fakt że uwielbia molestować chłopców w twoim wieku. W
sumie nie dziwię się że nie chciałeś tu przychodzić.
-T..to nie tak że nie chciałem. Zresztą nieważne... choć
Soichiro, idziemy.
-Nie zostaniecie na dłużej?... Aaa.. no tak.. przecież macie
lepsze rzeczy do roboty.
-Żebyś wiedział że mamy..
uśmiechnąłem się tylko z satysfakcją przyglądając się
zawstydzonej twarzy mojego chłopaka i zaciągnąłem go w stronę pokoi. Gdy się
tam znaleźliśmy usiadł na łóżko rozpinając koszulę. Szczęśliwie Shuna nie było
w pokoju.
-O ile się nie mylę masz urodziny jutro, prawda?
-T..tak, ale... jestem już prawie dorosły.
Wiem że już dzisiaj mogłem bez obaw się z nim przespać, ale
droczenie się z nim było zabawne. Postanowiłem to przeciągnąć jeszcze jeden
dzień.
-Nie chciałbyś chyba żebym miał kłopoty, prawda?
Usiadłem przy nim patrząc mu w oczy obolałym wzrokiem.
Zrobił się tak uroczo czerwony, odwracając wzrok. Nie mogłem się oprzeć i
rzuciłem się na niego przyduszając do materaca. Wtedy usłyszałem otwierające
się drzwi.
-Cześć Soichiro, witaj Yuichi.
-W-witaj Shun...
Powiedział chłopak pode mną prawie szeptem, kiedy mój brat wszedł
do pokoju.
-Więc to dzisiaj są twoje urodziny?
-N-nie. Dopiero jutro...
Yuichi robił się coraz bardziej i bardziej uroczy, kiedy się
rumienił. W tym czasie Shun wziął kilka rzeczy z szafki i ubrania i ruszył w
stronę wyjścia. Już w drzwiach odwrócił się i powiedział.
-W razie czego będę nocował u Kazuo.
Uśmiechnąłem się do niego szeroko.
-Dzięki Shun.
Potem wyszedł.
-Twój brat nigdy nie okazuje uczuć.
-Taki jego charakter, słodki no nie?
-Dla ciebie wszystko jest słodkie, prawda?
Z lekko oburzoną miną odwrócił twarz. On naprawdę był
uroczy. Chwyciłem go za podbródek odwracając jego twarz w moją stronę. Chwilę
potem pocałowałem go namiętnie. Poczułem jak kurczowo chwyta przód mojej
koszuli, zaraz potem puściłem go i odsunąłem się od niego patrząc w jego
załzawione oczy. Objąłem jego delikatne ciało kładąc się obok niego.
-Soichiro... chciałbym żeby moje urodziny były już teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz