niedziela, 23 czerwca 2013

Aki x Kei XX- kłopotliwa praca


*Aki*

Cała ta sytuacja z urodzinami Yuichiego była moim zdaniem całkiem fajnym pomysłem. Cieszyłem się że w końcu mogę poznać kogoś, o kim Soichiro tak często opowiadał. Zastanawiałem się dlaczego tylko my dwoje czuliśmy się skrępowani całą sytuacją. Kei, Shun, Soichiro, Taro oraz szef nie wydawali się zbytnio przejęci. Może przywykli do niekomfortowych sytuacji? W końcu przecież w ich firmie często urządzali takie przyjęcia urodzinowe. Idąc razem z Keiem ulicą, w drodze powrotnej trzymaliśmy się w bezpiecznej odległości od siebie. Nawet jeżeli go kochałem, nie chciałem żeby wszyscy o tym wiedzieli. Nie sądzę żeby ludzie kiedykolwiek zaakceptowali miłość męsko-męską. Szedłem z głową spuszczoną w chodnik, raz po raz zerkając na Keia. Szedł koło mnie, zamyślonymi oczami patrząc przed siebie i paląc papierosa. Mimowolnie uśmiechnąłem się delikatnie, czując jak przyśpiesza mi serce. W ciągu kilku tygodni ta osoba zamieniła moje życie z piekła w prawdziwy raj. Żyłem w patologicznej rodzinie, a teraz miałem miejsce, które naprawdę mogłem nazwać domem. I był to dom Keia... z nim.
-Coś nie tak?
Zapytał odwracając gwałtownie głowę w moją stronę. Musiał zauważyć jak się na niego patrzę od dłuższego czasu. Poczułem jak oblewam się rumieńcem, więc gwałtownie odwróciłem twarz w przeciwną stronę.
-N-nic. Z-zamyśliłem się... wybacz.
Kątem oka zobaczyłem jak uśmiecha się zaciągając się papierosem i patrząc w niebo. Był taki... taki przystojny. Dopiero niedawno przestałem się bać jego dotyku, więc nie mieliśmy okazji nawet... zalałem się rumieńcem, czując przeszywający mnie wstyd. Jak mogłem zacząć myśleć o czymś takim! Jestem okropny, myślałem że zapadnę się pod ziemię! Nawet jeżeli była to tylko myśl w mojej głowie!
-Coś się stało mały?
Stanąłem jak wryty słysząc głos Keia. Czułem jak moja twarz robi się całkowicie czerwona.
-Źle się czujesz? Jesteś bardziej czerwony niż normalnie. Może masz gorączkę?
Jedną ręką przytrzymał moją głowę od tyłu a drugą przyłożył do czoła. Jego dłonie były nieznośnie gorące.
-Chyba nie masz gorączki... więc...
-Nic mi nie jest. Chodźmy już.
Wyrwałem się z jego rąk i poszedłem dalej w stronę domu. Oczywiście Kei wiedział że musiałem wyobrazić sobie coś zawstydzającego, ale nie ciągnął dalej tego tematu. Był taki kochany...
-Hej mały, a może chciałbyś gdzieś jeszcze pójść? Może chciałbyś coś zjeść?
-Nie dzięki... najadłem się tortem.
Zwolniłem kroku, żeby Kei mógł mnie dogonić. Kątem oka zobaczyłem białowłosego faceta. Od razu nasunął mi się na myśl mężczyzna, który pomógł mi uciec. Zastanawiałem się czy jeszcze kiedyś go spotkam. Chciałem mu podziękować za to że mnie uratował. Dziwne... tamten człowiek, jak i dni spędzone u mojej tak zwanej ,,rodziny" wydawały się niesłychanie odległe. A przecież minęło dopiero kilka dni. Właśnie... przecież od kiedy wróciłem do Keia ani razu ze sobą nie spaliś... Boże! Czemu ja o tym myślę! I to po raz kolejny!
-Mały...
Odwróciłem się do niego, położył dłoń na moich włosach, delikatnie je czochrając. Serce zabiło mi szybciej a nogi zmiękły pod wpływem jego dotyku. Musiałem wyglądać żenująco bo w dodatku dalej byłem cały czerwony. Kei już chciał coś powiedzieć ale czułem że cokolwiek to będzie, sprawi że zapadnę się pod ziemię.
-Chodźmy już do domu.
-Jeżeli chcesz coś powiedzieć, powiedz to.
Nie chciałem... przecież nie powiedziałbym mu, że tęsknię za tym co mi robił.
-...nie chcę...
Spuściłem wzrok w ziemię. Poczułem gwałtowne szarpnięcie za ramie i Kei pociągnął mnie w stronę mieszkania. W kilka chwil znaleźliśmy się w mieszkaniu.
-No dobra mały, chwila prawdy. Masz mi teraz powiedzieć co cię gnębi. I nie dam ci spokoju dopóki mi tego nie powiesz.
Powiedział Kei, popychając mnie na krzesło, kładąc dłonie na jego podpórkach i zbliżając swoją twarz do mojej. Widziałem w jego oczach, że nie puści mnie tak łatwo. Opuściłem głowę, czując jak się rumienie.
-To... to dlatego... ja... ja.. ja chciałbym, żeby już było jak dawniej.
Podniósł mój podbródek, żebym nie mógł unikać jego wzroku.
-A kto powiedział, że nie może tak być?
I połączył nasze usta. Niesamowite, potrafił prawie bez trudu odsunąć ode mnie wszystkie zmartwienia. Splotłem swoje ręce na jego szyi, czując jak pocałunek nabiera na namiętności. Lekko otworzyłem oczy, patrzył na mnie swoim zwyczajnym wzrokiem. Widziałem jak zerka na zegar. Coś ewidentnie go zszokowało, bo zaraz się ode mnie odsunął.
-Wybacz mały, ale muszę dzisiaj wyjść.
-C-co? Gdzie wychodzisz?
-Mam dzisiaj pracę. Poradzisz sobie?
-Czekaj... chcesz mnie zostawić?
Poczułem jak do oczu cisnął mi się łzy.
-Nie zostawić. Idę do pracy.
-Wiesz przez co przeszedłem! Jak możesz mnie tak teraz zostawiać!
-Wybacz mały, ale gdybym nie pracował umarlibyśmy z głodu.
-Kei... proszę cię... nie zostawiaj mnie... nie dzisiaj!
Po moich policzkach spływały łzy. Naprawdę chciałem spędzić z nim tę noc. Wtedy wszystko wróciłoby do normy. Nie może mnie teraz zostawić, nie wtedy gdy ponownie mu zaufałem.
-Przepraszam mały, wrócę rano.
Dla niego to była tylko praca, pewnie sądził, że niczym się to nie różni od pójścia do zwykłej pracy. Ale... ale ja... nie chciałem, żeby wychodził. Możliwe, że od kilku dni nie chodził do pracy, żeby się mną opiekować. Ale chciałem, żeby został ze mną, ten jeden ostatni dzień.
-Kei, nie idź.
-Wybacz mały, ale...
-Jeżeli mnie kochasz, nie pójdziesz tam!
Wstałem gwałtownie, wypowiadając ostatnie zdanie, nastąpiła po nim cisza. No tak... ja go kochałem, ale Kei... Kei nie umiał kochać... nikogo. Wytarłem rękawem spływające łzy. Kei stał cicho, nie wiedząc co powiedzieć. Przecież mógłby skłamać. Skłamać, żeby chociaż mnie uspokoić.
-Hej mały...
Wyciągnął dłoń, chcąc poczochrać mi włosy. Nie dałem mu jednak takiej możliwości, wybiegłem z domu, biegnąc ślepo przed siebie. Boże... przecież ja tak go kocham... do tej pory nie zdawałem sobie sprawy, że byłem dla niego tylko zabawką, zwierzątkiem, którym się opiekuje, ale nic dla niego nie znaczy. Nie wiem czy wtedy za mną pobiegł, nie patrzyłem za siebie. Pobiegłem w jakąś wąską uliczkę, byłem zdruzgotany. Przez całe życie znosiłem wszystko co mnie spotykało. Nigdy o nic nie prosiłem, i nie chciałem dla siebie. Kei był pierwszą osobą, na której mi zależało. Tak bardzo go kochałem, czemu on nie mógł mnie pokochać? Usiadłem na ziemi. Wiedziałem, że Kei dzisiaj do mnie nie przyjdzie. Było już ciemno, tylko dzięki księżycowi i gwiazdom widziałem cokolwiek. Skuliłem się na ziemi, na którą zaczęły spadać łzy. Było mi zimno i twardo, ale przywykłem do takiego spania. Kiedyś często byłem wyrzucany na dwór z domu, czasem przywiązywali mnie też do psiej budy, w porównaniu z tym co przeszedłem nie było tak źle. Dlaczego... dlaczego nie mogłem mieć tej jednej jedynej rzeczy? Dlaczego nie mogę mieć Keia?

3 komentarze:

  1. Dziękuje za wspomnienie o mnie w ostatnim poście, bardzo mi miło~
    a co do opowiadania.. Tak mi smutno i tak mocno mi serce bije gdy to czytam. Kochane ale smutne. Proszę napisz coś dalej bo umieram z ciekawości. Proszęproszę

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooch.
    Nie wiedziałam, że Kei nie kocha Akiego. o.e
    (dobra, może i czytam od 14 rozdziału, ale jednak XD)
    Haha, no tak. Post sprzed ponad roku... Ale widzę, że z 2014 są 33, więc... No, mam nadzeję, że dam radę przeczytać wszystko! :)
    Genialnie piszesz. ;p
    Chociaż kiedyś nie cierpiałam yaoi, a teraz...
    Cholera, jestem hipokrytką, bo akceptuję homo (chłopaków) w opowiadaniach i mangach, a nie akceptuję w realu. xD
    No... Nie wiem, czy popierasz yuri, czy nie, ale ja nie, więc to tym bardziej dziwnie... >v<
    Hmm, świetny rozdział. :3
    Czekam na...
    Nie, wiesz co? Po prostu kliknę 'następny'. :)

    OdpowiedzUsuń