Gdy po raz kolejny otworzyłem oczy, leżałem na piersi Keia.
Wtuliłem się w jego bluzkę, czując przyjemny chłód. Jego ciało emanowało
dziwnym zimnem, poprawiającym mi samopoczucie.
-Obudziłeś się?
Udawałem że dopiero otrząsam się ze snu i odsunąłem się na
moją połowę łóżka.
-Wyglądasz lepiej. Jak się czujesz?
-Bywało gorzej.
Odparłem, tonem głosu jasno dając do zrozumienia, że jestem
zły.
-Czekaj, przyniosę ci leki.
Powiedział Kei, ignorując moje oburzenie i przyniósł mi
leki, oraz szklankę z wodą.
-Dlaczego się mną tak przejmujesz?
Zapytałem odwracając wzrok i przełykając tabletki.
-Dlaczego wszystko musisz mieć pokazane czarno na białym?
Powiedział siadając koło mnie i obejmując mnie ramieniem.
-Chcę wiedzieć...
-Czy co? Czy nie traktuję cię jak zabawki? Doskonale wiesz,
że nie.
-Opuściłeś mnie kiedy najbardziej cię potrzebowałem...
Odtrąciłem jego rękę, odkładając szklankę na nocny stolik.
Może i zachowywałem się niedorzecznie, ale byłem zły. Usłyszałem głośnie
westchnienie. Wiedziałem, że Kei właśnie rozmyśla co zrobić, żebym mu uwierzył.
Nie chciałem wiele. Pragnąłem tylko usłyszeć od niego, że mnie kocha. Nawet
jeżeli wiedziałem, że to właśnie to przychodziło mu z największym trudem.
Gwałtowne szarpnięcie za tył koszuli uprzedziło mój upadek na materac. Chwilę
potem moje ręce zostały przygwożdżone do łóżka przez dłonie Keia, który usiadł na moich biodrach.
Jego oczy patrzyły na mnie złowrogo.
-Czego ty ode mnie oczekujesz?
Wymawiane przez niego słowa, oraz spojrzenie sprawił, że
przeszedł mnie dreszcz.
-Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem, po tym jak cię
uratowałem, przygarnąłem, oczekujesz jeszcze czegoś?
-...Kei...
-CZY SERIO MUSISZ MNIE ZMUSZAĆ DO MÓWIENIA CZEGOŚ WBREW
MNIE, ŻEBY ZROZUMIEĆ CO CZUJE?!
Widziałem jak na jego twarz wstępuje delikatny rumieniec.
Był zdolny do wielu rzeczy dla mnie. Już niejednokrotnie niszczył swoją dumę
dla mnie... czemu wcześniej nie zdałem sobię sprawy, że robił to... bo mnie
kochał? Czułem napływające do moich oczu łzy, chciałem coś powiedzieć, ale Kei
pocałował mnie zanim zdążyłem to zrobić. Czułem palący ogień rozchodzący się po
całym moim ciele.
-Kei... czekaj... ja ciągle jestem chory.
Powiedziałem gdy tylko odsunął się ode mnie. Puścił wtedy
moje ręce, odsuwając się od mojej twarzy. Znowu miałem wrażenie, że go
krzywdzę. Rzuciłem się mu na szyję, a ponieważ dalej siedział mi na nogach,
straciłem równowagę i przewróciłem się na plecy, ciągnąc go sa sobą. Wytarłem
łzy o jego rękaw.
-Kei... ja... ja... tak bardzo cię kocham...
Wtuliłem się w niego, jakby dzięki temu miały odejść ode
mnie wszystkie problemy. Wiedziałem, że jest zszokowany moim zachowaniem. Nie
chciałem już go rozczarowywać. Chciałem, żeby został ze mną na zawsze.
-Naprawdę jesteś chory.-Powiedział przykładając dłoń do
mojego policzka.-Powinieneś jeszcze poleżeć.
-Nie chcę spać.
-Jeżeli będziesz marudzić nigdy nie wyzdrowiejesz.
-Nie obchodzi mnie to. Kocham cię... chcę żeby było jak
dawniej.
Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć wpiłem się w jego usta.
Widziałem zdziwienie w jego oczach, które jednak szybko ustąpiło. Czułem jak
jego ramiona oplatają moją talie a język wsuwa się do ust. Położyłem ręce na
jego ramionach, kiedy kładł mnie na materac.
-Kei...
-Nie próbujesz mnie pohamować? To jakaś nowość.
-Kocham cię... poza tym, gorączka lekko przysłania mi umysł.
Serce zabiło mi szybciej, kiedy zobaczyłem jego uśmiech. Chwilę potem poczułem język Keia na mojej szyi.
Gorączka, osłabienie i ból gardła nagle przestały być dla
mnie ważne. Moją głowę zaprzątał jedynie Kei. Jego głos, dotyk, oraz rozkosz
jaką czułem podczas kochania się z nim. Co prawda potem czułem się jeszcze
gorzej. Ale to nie miało znaczenia. Miałem wrażenie, że wszystko wróciło do
normy.
-Kiedy teraz o tym myślę, powinienem jednak poczekać, aż
wyzdrowiejesz.
Powiedział Kei, podchodząc do łóżka z tacą, na której leżały
kanapki oraz kakao. Podparłem się na rękach a następnie usiadłem, czując
kłujący ból w dolnych partiach ciała. Kei przysiadł na skraju łóżka, podając mi
kubek z kakao. Wziąłem go w obie ręce, rozkoszując się ciepłym piciem.
-Dziękuję Kei.
-Nie ma za co. Zamiast mi dziękować po prostu wyzdrowiej tak
szybko jak to możliwe.
Uśmiechnął się, czochrając mi włosy. Oparłem się na jego
piersi, wtulając się w czarną bluzkę, którą miał na sobie. Objął mnie
ramieniem, przyciskając do siebie.
-Już wszystko będzie dobrze, prawda?
Zapytałem cicho, wtulając się w jego koszulę.
-Jasne, że tak. Już zawsze.
To było prawie jakby Kei właśnie mi się oświadczył, jednak
wolałem o tym nie wspominać.
-Aaaaki!♥ Keeei!♥
Wykrzyknęli Kazuo i Soichiro wpadając do pokoju. Zaraz za
nimi wszedł Shun. O mało co nie wypadł mi z ręki kubek. Gwałtownie się
odsunąłem od Keia
-Chłopaki... przyrzekam, że jeżeli nie oddacie mi w końcu
moich kluczy to was zabiję.
Powiedział Kei wstając i idąc w ich stronę.
-No naprawdę Kei... chcemy tylko sprawdzić czy z Akim
wszystko w porządku.
-Nie łatwiej by było zapukać?
-A co, przeszkadzamy?
Jak zwykle Kei zaczął się wykłócać z chłopakami. Nie wiem
czemu, nagle zacząłem się śmiać. Cała czwórka spojrzała na mnie dziwnie.
-Przepraszam was. Po prostu... cieszę się, że wszystko
wróciło do normy.
-Ooo... Akii. Jesteś taki uroczy♥!
Wykrzyknął Soichiro, rzucając się na mnie i przyduszając
mnie do łóżka.
-Soichiro... mógłbyś mnie puścić? Duszę się..
-Nie mogę, kiedy brzmisz tak niewinnie. Jesteś taki
słodziaszny.
Pierwszy raz zdarzyło mi się nie panikować wewnętrznie,
kiedy Soichiro mnie dusił. Chyba to było przez ulgę, spowodowaną powróceniem
wszystkiego do normy. Całe szczęście chłopcy, zaraz podeszli by zmusić go, żeby
przestał mnie dusić. Poczułem wtedy dziwne ciepło w sercu. Soichiro, Shun,
Kazuo… Kei. Ich dziwne akcje, ciągłe kłótnie, wszystko to wydało mi się nagle
zbyt znajome. Jakbym miał z tym do czynienia od zawsze. Przez chwilę poczułem
się tak… jakby naprawdę byli moją rodziną. Mimo ciągłych kłótni i bójek
wspierali się i zawsze mogli na sobie polegać. Nie wiem jak wygląda ,,prawdziwa
rodzina” bo znam ją tylko ze słyszenia. Ale wydawało mi się, że można tak nas
nazwać. Nawet jeżeli oni by się tego wypierali, myślę, że w jakimś stopniu
naprawdę uważają się za rodzinę. Może nawet… mnie po części też. Jeżeli chodziło o mnie, mógłbym tak żyć na
zawsze.
Przeczytałam *^*
OdpowiedzUsuńCały rozdzialik jest naprawdę lekki i mi się podoba. Aki naprawdę jest słodziaszny ♥ Szczególnie kiedy się złości. Scena, kiedy Kei "wyznał" swoje uczucia podobała mi się najbardziej. Jest cudowna :3 Całość mi się podoba i cieszę się, że w końcu sobie przypomniałam o twoim blogu. Nadrobiłam zaległości i jestem zadowolona. Uwielbiam twój styl pisania. Może się powtarzam, ale jesteś cudowna :3
Trafiłam tu dzisiaj i stwierdzam, że dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania jak to! ♥ Masz dziewczyno wielki talent i pisz dalej :* Życzę ci dużo weny :)
OdpowiedzUsuń~shikamaru32126
Śliczneeee... <33
OdpowiedzUsuńBędę komentować każdego posta, żebyś wreszcie przeczytała mój komentarz! XD
Zobaczysz, zamęczę Cię!
Teraz zarzucę Cię pomysłami, mimo, że już po ptakach:
Ciekawe, czy spotka rodziców i tego oblecha? o.o
To w ogóle byłoby idealne, gdyby wciąż się trochę bał. Troszkę za szybko mu przeszło. =D
Ale spoćko, spoćko. :) Urocze to wszystko. xd