niedziela, 14 lipca 2013

Aki x Kei- XXIII- Happy End?


Gdy po raz kolejny otworzyłem oczy, leżałem na piersi Keia. Wtuliłem się w jego bluzkę, czując przyjemny chłód. Jego ciało emanowało dziwnym zimnem, poprawiającym mi samopoczucie.
-Obudziłeś się?
Udawałem że dopiero otrząsam się ze snu i odsunąłem się na moją połowę łóżka.
-Wyglądasz lepiej. Jak się czujesz?
-Bywało gorzej.
Odparłem, tonem głosu jasno dając do zrozumienia, że jestem zły.
-Czekaj, przyniosę ci leki.
Powiedział Kei, ignorując moje oburzenie i przyniósł mi leki, oraz szklankę z wodą.
-Dlaczego się mną tak przejmujesz?
Zapytałem odwracając wzrok i przełykając tabletki.
-Dlaczego wszystko musisz mieć pokazane czarno na białym?
Powiedział siadając koło mnie i obejmując mnie ramieniem.
-Chcę wiedzieć...
-Czy co? Czy nie traktuję cię jak zabawki? Doskonale wiesz, że nie.
-Opuściłeś mnie kiedy najbardziej cię potrzebowałem...
Odtrąciłem jego rękę, odkładając szklankę na nocny stolik. Może i zachowywałem się niedorzecznie, ale byłem zły. Usłyszałem głośnie westchnienie. Wiedziałem, że Kei właśnie rozmyśla co zrobić, żebym mu uwierzył. Nie chciałem wiele. Pragnąłem tylko usłyszeć od niego, że mnie kocha. Nawet jeżeli wiedziałem, że to właśnie to przychodziło mu z największym trudem. Gwałtowne szarpnięcie za tył koszuli uprzedziło mój upadek na materac. Chwilę potem moje ręce zostały przygwożdżone do łóżka przez  dłonie Keia, który usiadł na moich biodrach. Jego oczy patrzyły na mnie złowrogo.
-Czego ty ode mnie oczekujesz?
Wymawiane przez niego słowa, oraz spojrzenie sprawił, że przeszedł mnie dreszcz.
-Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem, po tym jak cię uratowałem, przygarnąłem, oczekujesz jeszcze czegoś?
-...Kei...
-CZY SERIO MUSISZ MNIE ZMUSZAĆ DO MÓWIENIA CZEGOŚ WBREW MNIE, ŻEBY ZROZUMIEĆ CO CZUJE?!
Widziałem jak na jego twarz wstępuje delikatny rumieniec. Był zdolny do wielu rzeczy dla mnie. Już niejednokrotnie niszczył swoją dumę dla mnie... czemu wcześniej nie zdałem sobię sprawy, że robił to... bo mnie kochał? Czułem napływające do moich oczu łzy, chciałem coś powiedzieć, ale Kei pocałował mnie zanim zdążyłem to zrobić. Czułem palący ogień rozchodzący się po całym moim ciele.
-Kei... czekaj... ja ciągle jestem chory.
Powiedziałem gdy tylko odsunął się ode mnie. Puścił wtedy moje ręce, odsuwając się od mojej twarzy. Znowu miałem wrażenie, że go krzywdzę. Rzuciłem się mu na szyję, a ponieważ dalej siedział mi na nogach, straciłem równowagę i przewróciłem się na plecy, ciągnąc go sa sobą. Wytarłem łzy o jego rękaw.
-Kei... ja... ja... tak bardzo cię kocham...
Wtuliłem się w niego, jakby dzięki temu miały odejść ode mnie wszystkie problemy. Wiedziałem, że jest zszokowany moim zachowaniem. Nie chciałem już go rozczarowywać. Chciałem, żeby został ze mną na zawsze.
-Naprawdę jesteś chory.-Powiedział przykładając dłoń do mojego policzka.-Powinieneś jeszcze poleżeć.
-Nie chcę spać.
-Jeżeli będziesz marudzić nigdy nie wyzdrowiejesz.
-Nie obchodzi mnie to. Kocham cię... chcę żeby było jak dawniej.
Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć wpiłem się w jego usta. Widziałem zdziwienie w jego oczach, które jednak szybko ustąpiło. Czułem jak jego ramiona oplatają moją talie a język wsuwa się do ust. Położyłem ręce na jego ramionach, kiedy kładł mnie na materac.
-Kei...
-Nie próbujesz mnie pohamować? To jakaś nowość.
-Kocham cię... poza tym, gorączka lekko przysłania mi umysł.
Serce zabiło mi szybciej, kiedy zobaczyłem jego uśmiech. Chwilę potem poczułem język Keia na mojej szyi.

 

Gorączka, osłabienie i ból gardła nagle przestały być dla mnie ważne. Moją głowę zaprzątał jedynie Kei. Jego głos, dotyk, oraz rozkosz jaką czułem podczas kochania się z nim. Co prawda potem czułem się jeszcze gorzej. Ale to nie miało znaczenia. Miałem wrażenie, że wszystko wróciło do normy.
-Kiedy teraz o tym myślę, powinienem jednak poczekać, aż wyzdrowiejesz.
Powiedział Kei, podchodząc do łóżka z tacą, na której leżały kanapki oraz kakao. Podparłem się na rękach a następnie usiadłem, czując kłujący ból w dolnych partiach ciała. Kei przysiadł na skraju łóżka, podając mi kubek z kakao. Wziąłem go w obie ręce, rozkoszując się ciepłym piciem.
-Dziękuję Kei.
-Nie ma za co. Zamiast mi dziękować po prostu wyzdrowiej tak szybko jak to możliwe.
Uśmiechnął się, czochrając mi włosy. Oparłem się na jego piersi, wtulając się w czarną bluzkę, którą miał na sobie. Objął mnie ramieniem, przyciskając do siebie.
-Już wszystko będzie dobrze, prawda?
Zapytałem cicho, wtulając się w jego koszulę.
-Jasne, że tak. Już zawsze.
To było prawie jakby Kei właśnie mi się oświadczył, jednak wolałem o tym nie wspominać.
-Aaaaki!♥ Keeei!♥
Wykrzyknęli Kazuo i Soichiro wpadając do pokoju. Zaraz za nimi wszedł Shun. O mało co nie wypadł mi z ręki kubek. Gwałtownie się odsunąłem od Keia
-Chłopaki... przyrzekam, że jeżeli nie oddacie mi w końcu moich kluczy to was zabiję.
Powiedział Kei wstając i idąc w ich stronę.
-No naprawdę Kei... chcemy tylko sprawdzić czy z Akim wszystko w porządku.
-Nie łatwiej by było zapukać?
-A co, przeszkadzamy?
Jak zwykle Kei zaczął się wykłócać z chłopakami. Nie wiem czemu, nagle zacząłem się śmiać. Cała czwórka spojrzała na mnie dziwnie.
-Przepraszam was. Po prostu... cieszę się, że wszystko wróciło do normy.
-Ooo... Akii. Jesteś taki uroczy♥!
Wykrzyknął Soichiro, rzucając się na mnie i przyduszając mnie do łóżka.
-Soichiro... mógłbyś mnie puścić? Duszę się..
-Nie mogę, kiedy brzmisz tak niewinnie. Jesteś taki słodziaszny.
Pierwszy raz zdarzyło mi się nie panikować wewnętrznie, kiedy Soichiro mnie dusił. Chyba to było przez ulgę, spowodowaną powróceniem wszystkiego do normy. Całe szczęście chłopcy, zaraz podeszli by zmusić go, żeby przestał mnie dusić. Poczułem wtedy dziwne ciepło w sercu. Soichiro, Shun, Kazuo… Kei. Ich dziwne akcje, ciągłe kłótnie, wszystko to wydało mi się nagle zbyt znajome. Jakbym miał z tym do czynienia od zawsze. Przez chwilę poczułem się tak… jakby naprawdę byli moją rodziną. Mimo ciągłych kłótni i bójek wspierali się i zawsze mogli na sobie polegać. Nie wiem jak wygląda ,,prawdziwa rodzina” bo znam ją tylko ze słyszenia. Ale wydawało mi się, że można tak nas nazwać. Nawet jeżeli oni by się tego wypierali, myślę, że w jakimś stopniu naprawdę uważają się za rodzinę. Może nawet… mnie po części też.  Jeżeli chodziło o mnie, mógłbym tak żyć na zawsze.

3 komentarze:

  1. Przeczytałam *^*
    Cały rozdzialik jest naprawdę lekki i mi się podoba. Aki naprawdę jest słodziaszny ♥ Szczególnie kiedy się złości. Scena, kiedy Kei "wyznał" swoje uczucia podobała mi się najbardziej. Jest cudowna :3 Całość mi się podoba i cieszę się, że w końcu sobie przypomniałam o twoim blogu. Nadrobiłam zaległości i jestem zadowolona. Uwielbiam twój styl pisania. Może się powtarzam, ale jesteś cudowna :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłam tu dzisiaj i stwierdzam, że dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania jak to! ♥ Masz dziewczyno wielki talent i pisz dalej :* Życzę ci dużo weny :)

    ~shikamaru32126

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczneeee... <33
    Będę komentować każdego posta, żebyś wreszcie przeczytała mój komentarz! XD
    Zobaczysz, zamęczę Cię!
    Teraz zarzucę Cię pomysłami, mimo, że już po ptakach:
    Ciekawe, czy spotka rodziców i tego oblecha? o.o
    To w ogóle byłoby idealne, gdyby wciąż się trochę bał. Troszkę za szybko mu przeszło. =D
    Ale spoćko, spoćko. :) Urocze to wszystko. xd

    OdpowiedzUsuń