sobota, 22 marca 2014

Zajączek XLII - Samotność


Kiedy obudziłem się kolejnego dnia, mojego rodzeństwa już nie było. Pewnie wstali rano na zajęcia. Siedząc samotnie w wielkim pokoju czułem wielki ucisk na sercu. Ostatnio czułem się tak samotny, kiedy dowiedziałem się, że dla rodziców nic nie znaczę. Tylko, że wtedy miałem Tochiego. A teraz... byłem całkiem sam. Wstałem z łóżka i podszedłem do okna. Oczami wyobraźni zobaczyłem Tochiego, który przyszedł mnie odwiedzić tuż przed balem. Pamiętam radość, która mnie ogarniała, kiedy go zobaczyłem. Wtedy mój wzrok przykuł list, wciśnięty w okno. Wyjąłem go i przyjrzałem się kopercie. Była lekko podarta z jednej strony, jakby trzymało ją coś... jak dziób. Otworzyłem list z szybko bijącym sercem. Widziałem, że był pisany na szybko i w kilku miejscach widziałem krople krwi.
*Tochi...*
Usiadłem na łóżku, czytając wiadomość.
 
,,Witaj zajączku.
Wiem, że się przejąłeś tą sytuacją, więc musiałem napisać, żebyś się nie zadręczał. Nie musiałem się zbytnio śpieszyć. Jeżeli twoja rodzina ma taką kondycję jak ty, to na spokojnie zdążyłbym jeszcze zapakować ci kanapkę na drogę. Wysłałem za wami Fuuki-chana(tak, kolejna sowa) żeby przekazał ci list. Nie martw się, nic mi nie jest. Jestem trochę obolały, ale bywało gorzej. Kilka dni spaceru po lesie i będę już w pełni sił. Bardziej martwię się o ciebie. Pewnie miałeś nieprzyjemności przez to co się stało. Mam nadzieję, że jakoś sobie radzisz. Pewnie dostałeś niezłą karę. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Wiem, że teraz będzie ci ciężko, ale liczę, że sobie poradzisz. Musisz być silny i sobie radzić. Nawet beze mnie. Na razie wolę się nie pokazywać w okolicach twojego domu. Sprawiłbym ci tylko więcej problemów. Jednakże liczę, że sobie poradzisz. Trzymaj się. Mam nadzieję, że będziemy mieli możliwość spotkać się już wkrótce. Kocham.
                               Tochi"
 
Przeczytałem list kilkukrotnie, oddychając z ulgą, że nic się nie stało Tochiemu. Minął ledwo dzień a ja już za nim tęskniłem. Zastanawiałem się, czy jeszcze kiedyś uda mi się go spotkać. Pewnie dopiero kiedy rodzice zdejmą część moich szlabanów, będę mógł się z nim skontaktować. Szkoda, że nie miałem możliwości napisania do niego. Ustawiłem krzesło przy oknie i zacząłem wpatrywać się w horyzont. Ciekawe, czy Tochi też ciągle o mnie myślał. Wstałem od okna, rozglądając się po półkach z książkami i płytami. Włączyłem muzykę i rzuciłem się na łóżko, zabierając się za czytanie jednej z moich ulubionych książek. Chciałem w ten sposób nie myśleć o Tochim.
   Dni trwały wieczność, godzinne lekcje ciągnęły się całymi dniami. Cały czas byłem apatyczny i bez życia. Nie miałem na nic ochoty. W dodatku nagle mojemu rodzeństwu zostało dodanych całe mnóstwo lekcji, w godzinach, kiedy ja miałem wolne. Nie miałem złudzeń, że to przez to, żeby nie mogli mnie wspierać. Nie byłem pewien, ale wszystko wskazywało na to, że moi rodzice chcą mnie wykończyć psychicznie, oddzielając od wszystkiego co jest mi bliskie. W wolnym czasie, głównie leżałem na łóżku i rozmyślałem. Nie miałem chęci, czytać po raz kolejny wszystkich moich książek a na wszystko inne miałem szlaban. Czułem się jak więzień. Jak zombie bez życia, zamknięty z dala od wszystkich. Czasem pisałem też listy do Tochiego, mimo, że nie miałem nawet sposobu jak miałbym je wysłać. Tęskniłem za nim. Chciałem, żeby mnie przytulił, był przy mnie, chciałem usłyszeć jak mówi do mnie ,,zajączku", chciałem usłyszeć o niego, że mnie kocha. Czułem się zażenowany tym, że tego chcę, ale nie mogłem przestać o tym myśleć. Pewnego dnia, około północy, do mojego pokoju weszli rodzice. Oboje stanęli przy drzwiach, jednak tylko ojciec się odezwał.
-Mam nadzieję Usagi, że zdążyłeś przemyśleć swoje zachowanie. Przez ostatnie kilka dni zachowywałeś się prawidłowo...
*Wiecie to zapewne z opowiadań służby*
Pomyślałem, ale nie odezwałem się. Nie miałem ochoty na kłótnie z rodzicami.
- Masz teraz okazję się zrehabilitować. Od tego jak będziesz się zachowywał będzie zależeć czy my odzyskamy do ciebie zaufanie i czy ty odzyskasz swobodę. I nie, nie będziesz mógł odwiedzać tego swojego Tochiego. Zakończyliśmy już ten temat. Jednak będziesz znowu mógł wychodzić na dwór i móc już normalnie żyć. Oczywiście jest jeden warunek. Musisz znowu zacząć chodzić na randki z Minako.
Zamarłem. Chyba nie myśleli, że po tym, jak mnie wydała, teraz będę miał ochotę chodzić z nią na randki.
-Zanim się odezwiesz Usagi... - Przerwała mi matka, zanim zacząłem mówić. - To nie jest propozycja do odrzucenia. Powinniśmy się ciebie wyrzec...
- ...Ale źle by to wyglądało w mediach.
- Nie przerywaj mi Usagi. Masz w tej chwili dwa wyjścia. Zapomnieć o wszystkim od czasu twojego porwania... tak, dokładnie tak, jak zapomniałeś o tym, że nie zgodziliśmy się zapłacić za ciebie okupu. Zapomnisz i o tym i o Tochim. O wspólnie spędzonych chwilach i o wszystkim co was łączyło. Jeżeli jednak się nie zgodzisz o tym zapomnieć... cóż... będziesz siedział w pokoju aż nie zmienisz zdania. Jeżeli i to nie poskutkuje to stracisz rodzinę.
Powiedziała to tak beznamiętnie, jakby to nic dla niej nie znaczyło. Zamarłem... jak mogli być tak okrutni? Po chwili udało mi się opanować początkowy szok, który zamienił się w gniew. Wstałem z łóżka, patrząc na nich z pogardą.
-Jeżeli rodzina ma znaczyć kogoś takiego jak wy, to ja już wolę ich nie mieć.
-Twój wybór. Ale pamiętaj, że stracisz jednocześnie swoje rodzeństwo. Będziesz musiał zapomnieć całkowicie, że należysz o rodu Takeda.
Opadłem z powrotem na łóżko, oddychając ciężko. Całe ciało zdawało się być sparaliżowane. Bałem się, że naprawdę mogę stracić Kashikoi'a, Raito, Hanę i Enmę. A oprócz Tochiego miałem tylko ich.
-Masz czas do jutra. O 18 przyjedzie szofer i zabierze cię na randkę z Minako. To, czy pójdziesz będzie twoją odpowiedzią.
Skwitował ojciec i oboje opuścili pokój. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek znajdę się w takiej sytuacji. Miałem do wyboru stracić resztki mojej dumy, tracąc samego siebie i całkowicie stając się laleczką na sznurkach, w dodatku stracić osobę, którą kocham, albo stracić całą rodzinę i życie, które prowadziłem od 15 lat. Skuliłem się na łóżku, tuląc do siebie poduszkę. Z oczu zaczęły spływać mi łzy.
-Nichan?
Wytarłem szybko oczy, słysząc Raito.
-Coś się stało?
Zapytał, pakując się na moje łóżko.
-Nie... nic takiego.
-Chodzi o pana Tochiego?
-Poniekąd... Raito... co byś zrobił, gdybyś miał do wyboru wolność a ludzi, których kochasz i życie, które znasz na co dzień?
Wiedziałem, że pytanie kilkuletniego chłopca o coś takiego nie jest zbyt mądre, ale potrzebowałem rady. Teraz...
-Wiesz Nichan... myślę, że powinieneś robić to co kochasz, najlepiej nie tracąc przy okazji niczego innego co kochasz.
Opuściłem głowę.
-Masz chyba rację Raito. Wiesz, naprawdę jesteś inteligentny.
Uśmiechnął się tylko szeroko, wtulając się we mnie. Przytuliłem go do siebie, czochrając go po włosach.
- Nichan... dlaczego i ty i pan Tochi nie możecie być po prostu razem? Przecież ty nic nie czujesz do Minako, prawda?
- To skomplikowane. Mamy pewnego rodzaju obowiązki, których nie możemy od tak porzucić. A nawet gdybyśmy ich nie mieli... to nienaturalne, żeby dwóch facetów było razem. Społeczeństwo nie akceptuje takich przypadków. Nie muszę ci chyba mówić, jak by to się skończyło dla naszej rodziny.
- Wiesz nichan... mi nie przeszkadza fakt, że zakochałeś się w facecie. Kashikoi mi powiedział, że prawdopodobnie bałeś się, że my cię nie zaakceptujemy, dlatego to ukrywałeś. Ale żadne z nas nie jest na ciebie złe. Kochamy cię, bez względu na to jaki jesteś.
- Ten tekst też usłyszałeś od Kashikoia?
Uśmiechnął się niewinnie.
- Nie... to akurat powiedziała Hana. Co teraz zrobisz, nichan?
Opuściłem głowę. Nie mogłem mu powiedzieć, że musiałem teraz wybierać między nimi a Tochim. Rodzice na pewno by mi tego nie wybaczyli. Wolałem nawet nie myśleć co by zrobili w takiej sytuacji.
- Wiesz Raito, myślę, że po prostu dam sobie spokój z Tochim. Tak będzie najłatwiej za równo dla naszej rodziny jak i dla mnie i Tochiego.
- Chcesz sobie odpuścić? Ale... myślałem, że coś do niego czujesz...
- To nie było nic specjalnego. PO prostu się w nim zauroczyłem, nic więcej. To uczucie szybko przeminie.
- Ale... Hana kiedyś straciła miłość. Myślałem, że Kashikoi stara się zrobić wszystko, żebyś ty nie musiał przez to przechodzić.
Dłonie zacisnął w piąstki, przykładając je do twarzy. Tak naprawdę sam nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Musiałem to przemyśleć, a nie chciałem jak na razie obarczać rodziny swoimi problemami.
- Rzeczywiście, ale... porozmawiałem z rodzicami i wszystko przemyślałem. Przez zwykłe zauroczenie mogłem stracić zarówno honor, dumę jak i zhańbić nazwisko. Myślę, że o tym zapomnę. Chociaż kto wie, może kiedy sprawa ucichnie i przestanę czuć do niego cokolwiek, to znowu zostaniemy przyjaciółmi.
- A... ale przecież nie kochasz Minako... i chcesz się z nią ożenić?
- Wiesz Raito... pojąłem, że to czego chcemy nie zawsze jest słuszne. Postanowiłem wypełniać obowiązki a nie stawać okoniem przeciw wszystkim zasadom, zarzuconym przez rodziców.
Uśmiechnąłem się, starając się przekonać Raito do swoich słów. Wolałem mu na razie nie mówić prawdy. Kiedy ja trwałem w niewiedzy, jak bardzo niesprawiedliwe jest moje życie, byłem szczęśliwy. Niech na razie on też trwa w tym przekonaniu. W głowie zacząłem układać sobie plan, jak powinienem to rozegrać. Przez chwilę siedziałem z Raito, głaskając go po włosach. Potem odsunął się ode mnie, patrząc mi w oczy z uśmiechem nadziei.
- Już się czujesz lepiej, nichan?
Uśmiechnąłem się, kiwając w odpowiedzi głową.
- I nie będziesz już płakał?
- Nie wiesz, że starsi bracia nigdy nie płaczą?
Poczochrałem jego włosy, tuląc do siebie. Jego serce biło bardzo mocno, ale regularnie. Poczułem wtedy, że zrobię wszystko, żeby go strzec. Nawet za cenę mojego szczęścia.
- Co tutaj robicie głupki?
Puściłem Raito, kiedy do pokoju weszła Enma. Ubrana była już w dwuczęściową piżamę.
- Aaa... tylko sobie gadamy. Co nowego?
- U mnie nic, ale widzę, że wszyscy coś przede mną ukrywacie. Mam tylko 7 lat i tak wyczuwam tą napiętą atmosferę, która unosi się nad domem. Nawet rodzice nie są w pracy. Wiem tylko tyle, że zrobiłeś coś bardzo głupiego, co w sumie mnie nie dziwi. Szkoda tylko, że ja nic nie wiem na ten temat.
- Może gdybyś nie była taka wredna, bardziej byłabyś częścią rodziny.
Powiedział niepewnie Raito, chowając się za mną. Może i byli z Enmą bliźniakami, ale Enma była zdecydowanie o wiele silniejsza zarówno psychicznie jak i fizycznie, przez co bez problemu mogła nad nim dominować.
- Ty się nie wtrącaj. Skoro macie mnie dość, trzeba było o tym myśleć 7 lat temu. Teraz, skoro jestem członkiem rodziny powinnam wiedzieć o czym wszyscy gadacie.
Skrzyżowała ręce na piersi, obdarzając mnie zirytowanym spojrzeniem. Nie zareagowałem, więc westchnęła ciężko, kapitulując.
- Zgoda. Masz moje słowo, że będę trzymać język za zębami. Cokolwiek zrobiłeś, zostanie to w gronie rodziny. Więc co zrobiłeś?
Odwróciłem wzrok, wbijając go gdzieś w kąt.
- Zakochałem się...
Powiedziałem cicho, czując jak się czerwienię. Przez chwilę stała spokojnie w drzwiach, zastanawiając się co w tym takiego złego. Oczywistym było, że rodzice mogliby się wściec, że mam dziewczynę, ale nie aż do takiego stopnia.
- Czekaj... ty... nie mów mi tylko, że zakochałeś się w tym całym Tochim!
- A ty skąd wiesz?!
wzdrygnąłem się na łóżku, jakbym próbował uchylić się przed uderzeniem czegoś ciężkiego.
- Serio umawiasz się z jakimś facetem?! Nie spodziewałam się po tobie, że możesz okazać się pedałem!
- To nie moja wina! To... jakoś tak samo wyszło! Nigdy nie pociągali mnie faceci! Tylko Tochi... jakoś tak...
- Przestańcie się kłócić! Tutaj się pracuje! - Dało się słyszeć krzyk Kashikoia z sąsiedniego pokoju. - Kłóćcie się ciszej, albo wyjdźcie na zewnątrz! Niekoniecznie całe miasto może chcieć wiedzieć co się dzieje między Usagim i Tochim!
Prawie wybuchnąłem śmiechem, kiedy po krzyku Kashikoia na dłuższą chwilę zapadła cisza. Powstrzymałem się jednak, ze wzgląd na powagę sytuacji.
- Teraz rozumiem, czemu wszyscy tak się przez to wściekli. Poniekąd mogę nawet pojąć fakt, że przez pewien czas to przede mną ukrywaliście. Wywinąłeś wszystkim niezły numer. Usagi Takeda umawia się z facetem.
Rozwaliła się na moim łóżku, patrząc na mnie ze złowieszczym uśmiechem. Wiem co chciała przez to powiedzieć. *Ciekawe czy już  spałeś z tym facetem.* Zrobiłem się czerwony, odwracając wzrok. Jednak ulżyło mi, że nawet Enma spokojnie przyjęła mój związek.
 
 

5 komentarzy:

  1. Co to za numer rozdzialu? O.o
    Przepraszal ze wczesniej nie komentowalam, jestem raczej cichym czytajoncym i nie lubie sie ujawniac x.x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja. Dzięki za zwrócenie uwagi. :D
      Kiedy wstawiałam posty pewnie z automatu uznałam, że jak wcześniej były trzy X to powinny być teraz 4 XD

      Usuń
    2. Szkoła robi swoje ^^

      Usuń
    3. Przynajmniej wiem, że ktoś w przeciwieństwie do mnie robi tam coś więcej poza wymyślaniem yaoi ^^
      Tak a propos zdaje się, że komentowałaś już wcześniej.

      Usuń
  2. Tutaj Iwa Lawliet jak always ^^
    Bardzo mi się podoba >u<
    Przeczytałam już wczoraj oczywiście, ale dzisiaj specjalnie wracam aby skomentowac ;33
    <3 Jak zawsze dostajesz serducho ode mnie za opo <3
    Wstawiaj częściej notki xc PROSZĘ

    OdpowiedzUsuń