czwartek, 21 sierpnia 2014

Zajączek LVIII - Mei, Su

Tak, wiem, że czekacie już pewnie z miesiąc, ale wiecie jak to jest z wakacjami. Wyjazd do jednej rodzinki, do drugiej i inne wyjazdy. Ale teraz już jestem w domu i (o ile nie pomieszają mi się dni tygodnia) będę wstawiać noty regularnie. Uznałam, że i tak długo czekacie, więc tym razem wstawię notę wcześniej.
*********************



- Pobudka zajączku. Jesteśmy na miejscu - Usłyszałem głos Tochiego, wyrywający mnie ze snu.

- Jeszcze chwilę – mruknąłem.

- Nie będziesz mógł spać w nocy. No już, wstawaj.

Tochi pogłaskał mnie po policzku, opierając swoje czoło o moje.

- Dobrze... wstaję – Usiadłem szybko, wyrywając się z jego dotyku. Rozejrzałem się po wnętrzu samochodu - Rei poszedł?

- Poszedł uprzedzić o moim przyjeździe. Żeby nie przeżyli przesadnego szoku.

- Jasne. A może ja tu zostanę? Przywitasz się i wrócimy do domu.

- Wierz mi, naprawdę bym chciał.

Delikatnie wsunął rękę pod moją bluzkę, zaznaczając linię na mojej talii.

- Daj mi spokój, Tochi.

- Mówisz tak, jakbyś tego nie chciał.

Zaczął dobierać się do zamka w moich spodniach, szybkim ruchem go rozpinając.

- Nie chcę. Przestań w tej chwili. 

- Daj spokój. Szybki numerek przed przyjściem do moich rodziców. Co ty na to?

Numerek? Chwila... coś mi tu nie pasowało. Chociaż zaspany umysł nie był w stanie poskładać jeszcze faktów. Tochi zaczął powoli zsuwać ze mnie spodnie.

- Załatwię to szybko, zobaczysz.

Chwila... Tochi tak nie mówił.

- Rei!

Podniosłem się z fotela, szybko naciągając na siebie spodnie.

- Ups... rozszyfrowałeś mnie.

- Co to miało być?!

- Chciałem zobaczyć, jak to jest robić to z facetem. Byłem pewny, że nie poznasz, że nie jestem Tochim. Wiesz, że nawet nasza mama czasami nas myliła? No... rzadko, bo Tochi zwykle siedział w ogrodzie.

- Jesteś chory!

- Lekko przesadzasz.

- Rei, idziesz? Mówiłeś, że dobudzisz zajączka i idziemy.

Tochi otworzył drzwi, zaglądając do środka samochodu. Zastygł w bezruchu, gdy zobaczył sytuacje, w której się znajdowaliśmy.

- Co tu się dzieje?

- Tochi, jakkolwiek to nie wygląda. To nie tak.

Starałem się usprawiedliwić, zapinając spodnie i poprawiając bluzkę.

- Spokojnie braciszku. Twój kochanek poznał, że ja to nie ty. Jestem pod wielkim wrażeniem. Chociaż... trochę szkoda. Mogło być całkiem fajnie.

Tochi spojrzał na niego morderczym spojrzeniem.

- Wyjdź z auta - rozkazał. Już się szykowałem, żeby wyjść, ale jak się okazało rozkaz ten skierowany był do Rei'a.

Wyszedł z samochodu stając prosto, z lekkim uśmiechem. Wtedy Tochi zrobił coś, czego nigdy bym się po nim nie spodziewał. Uderzył Reia prosto w twarz, zaciśniętą pięścią. Ten zachwiał się i opadł na samochód.

- Tochi, poczekaj chwilę! Proszę uspokój się.

Chciałem wyjść, ale drzwi zatrzasnęły się gwałtownie, gdy Rei rzucił na nie Tochiego. Szybko wyszedłem drugimi drzwiami. Nie chciałem pozwolić, żeby się nawzajem pozabijali. Miałem zamiar powstrzymać Tochiego, ale... za cholerę nie miałem pojęcia który to. Zwłaszcza, że obaj mieli teraz taką samą mimikę twarzy. Co było dość przerażające, bo wyglądali, jakby gotowi byli się pozabijać.

- Nie masz prawa go dotykać, ani nawet się do niego zbliżać, jasne?

- Co ci szkodzi? To tylko jeden kochanek więcej. Nie zrobi ci różnicy.

- To nie jest chwilowa miłostka, kretynie. Zajączek jest miłością mojego życia. Nigdy nie narzekałem, gdy coś mi odbierałeś, ale jego ci nie oddam.

- Obawiam się, braciszku, że nie od ciebie to zależy. Jeżeli twój ukochany będzie wolał mnie, po prostu cię zostawi. Czyż to nie oczywiste?

Tochi przyparł Reia do samochodu. Zamachnął się, żeby uderzyć go w twarz, ale ten uniknął ciosu, odpychając Tochiego. Ten zachwiał się, ale utrzymał równowagę. Rei zamachnął się. Wymierzony cios rozciął mu wargę. W odpowiedzi ten pociągnął Reia do siebie i uderzył. Celował chyba w policzek, bo zaraz pociekła z niego krew.  Bójka trwała w najlepsze a ja, chociaż chciałem, nie mogłem jej powstrzymać. Heroiczne wpadnięcie między ich dwóch mogłoby się dla mnie skończyć co najmniej złamanym nosem.

- Tochi! Rei! Uspokójcie się! Proszę! Tochi, przestań!

Krzyczałem, ale oczywiście nikt nie zwracał na mnie uwagi.

- Proszę, proszę - Rozległ się nagle łagodny, damski głos. Chociaż zdecydowanie cichszy od moich wrzasków miał w sobie dziwną siłę. Siłę, która natychmiastowo uspokoiła Tochiego i Reia. Spojrzałem w stronę, z której dochodził ów głos, w akompaniamencie miarowych stukotów obcasów. Za wielką, złotą bramą długa, brukowaną ścieżka prowadziła do ogromnej posiadłości. Z tamtej strony. w naszym kierunku szły dwie dziewczyny o kręconych, blond włosach i błękitnych oczach. Obie ubrane były w błękitne, koronkowe suknie, sięgające do kolan. Szły równym krokiem, trzymając się pod łokcie. Ich kroki były tak równe, że stukot obcasów zlewał się w jedno. Ich twarze, tak jak twarze Tochiego i Reia były identyczne. Tylko, że w ich wypadku nawet mimika twarzy wydawała się taka sama. Obie miały jednakowe, spokojne, beznamiętne spojrzenie. Kiedy zbliżały się do zamkniętej bramy, za pstrykały palcami wolnej ręki. Brama powoli zaczęła się otwierać. Zatrzymały się dokładnie przed nami. W ogóle nie wyglądały na zdziwione bójką chłopaków. 

- Tyle czasu a my i tak wiedziałyśmy, jak to się skończy.

- Cześć Mei. Witaj Su - Odpowiedział Tochi, ścierając krew z rozwalonej wargi.

- I co, przyprowadziłem naszą zgubę. I nie tylko. Nie uwierzycie, z kim się związał nasz kochany leśniczy - Powiedział Rei, puszczając bluzkę Tochiego, którą do tej pory trzymał w garści. Tochi odsunął się, stając tuż koło mnie.

- Nic ci nie jest? - Zapytałem.

- Nie... w porządku.

- Co w ciebie wstąpiło? Zachowałeś się jak dziecko.

- Stanąłem w twojej obronie.

- Serio? Szkoda, że nie zrobiłeś tego pięć minut wcześniej.

- Obawiam się, że wtedy bym go zabił.

- Jakbyś i tak nie był tego bliski.

- Na pewno nic ci nie zrobił, zajączku? - Zapytał, obejmując moją twarz i delikatnie odgarniając włosy.

- Serio, nie mogłeś zapytać od razu? Stawiasz mnie w żenującej sytuacji. Poza tym, masz rozwaloną wargę, mógłbyś to wytrzeć, albo coś w tym stylu.

- Nic mi nie jest. To nic poważnego. A tak przynajmniej nie będziesz mylił mnie z Reiem.

- Przynajmniej aż nie zejdzie mu opuchlizna z oka...

- No powiedzcie same, czyż oni nie wyglądają uroczo? - Rzucił Rei z diabelnym uśmiechem, przykładając rękę do rozwalonej brwi i siadając na limuzynie - Wracając do tematu, nigdy nie zgadniecie kogo rozkochał w sobie zwykły leśniczy. Bo tak, nasz braciszek nie zdradził swojemu zajączkowi skąd pochodzi. Dopiero dzięki mnie dowiedział się, jak ma na nazwisko miłość jego życia.

Odruchowo chciałem zaprotestować, że Tochi jest miłością mojego życia, ale uznałem, że sytuacja nie jest najkorzystniejsza. I tak czułem się niekomfortowo w obecnej sytuacji.

- To jak? Zgadujcie kto to. Do trzech razy sztuka.

- Usami Takeda - Odpowiedziały równocześnie i bez namysłu.

- Skąd wiecie? - Zapytałem, nim Rei lub Tochi zdążyli zrobić to za mnie.

- Nie jest to specjalnie trudne - Powiedziała jedna z nich.

- Wystarczy być odrobinę uważnym. Wam zawsze brakowało umiejętności logicznego myślenia - Powiedziała druga, zwracając się do Tochiego i Reia.

- Potrafiliście patrzeć tylko na rośliny, paragrafy, zwierzęta i pieniądze.

- Nie, żeby to było złe.

- Ale zwracanie uwagi na drobiazgi jest naprawdę ważną sztuką.

- Na takie drobiazgi, jak na przykład ubiór.

- Same markowe ubrania może nosić każdy bogaty dzieciak.

- Ale jeżeli każda część ubrania, starannie dobrana jest tej samej firmy, oznacza to, że coś zdecydowanie jest na rzeczy.

- To największa wskazówka. Jednak inną, dość przydatną jest jego zachowanie.

- Na przykład, kompletnie się nie przejął wielkością tego domu. Nawet nie zwrócił na to uwagi. Znaczy, że jest naprawdę zamożny.

- Nie znamy zbyt dobrze rodziny Takeda, ale wszystko wskazywało na to, że to właśnie jest on.

- Poza tym, twoje zdziwienie mówiło głośno i wyraźnie ,,jest to ostatnia osoba, którą byś o to osądzał".

Łoł... siostry Tochiego były naprawdę mądre. W sumie to raczej oczywiste po latach prywatnych zajęć, ale i tak tego typu zdolność chłodnej kalkulacji była zadziwiająca.

- Dobrze cię w końcu widzieć, Tochi - Powiedziała niespodziewanie jedna z nich, beznamiętnie. Zastanawiałam się, czy mówi prawdę, czy po prostu uznała, że powinna tak powiedzieć.

- Mógłbym powiedzieć to samo, gdyby nie był tu Reia.

Rei przewrócił oczami.

- A właśnie, dziewczyny, nie muszę wam go przedstawiać, ale to jest Usagi. Zajączku, moje siostry. Mei i Su.

Tochi wskazał na dziewczyny po kolei. Zastanawiałem się jakim cudem może je rozpoznawać. Dziewczyny jednocześnie kiwnęły głowami w moją stronę.

- Idziecie czy nie? Rodzice nie mogą się doczekać, żeby w końcu cię zobaczyć, Tochi. I twojego... - Dziewczyna, którą wskazał Tochi jako Su zawahała się przez chwilę. Spojrzała na siostrę. Ta wzruszyła ramionami. Ona też nie wiedziała jak ma dokończyć to zdanie.

- Myślę, że określenie ,,kochanek" świetnie opisuje ich relacje – Powiedział Rei.

- Nie odzywaj się, jeżeli nie znasz prawdy - Skomentował Tochi - Zajączek nie jest chwilową randką.

- Zajączek. Braciszku, jak ty uroczo go nazywasz - Powiedziała prawdopodobnie Mei, uśmiechając się po raz pierwszy. Spaliłem się rumieńcem, opuszczając głowę.

- No dobrze, chodźmy już. Rodzice pewnie już czekają - Powiedziała Su. Puściły się, za ręce, odwróciły na pięcie, ponownie złapały za ręce i wystukując równy rytm ruszyły do przodu. Spojrzałem na Tochiego. Uśmiechnął się, wzruszając ramionami i poszedł za siostrami.

- Aha, Rei? - Rzucił, kiedy szliśmy już dróżką, prowadzących do jego domu - Dotknij zajączka jeszcze raz, a przyrzekam, że cię zabiję.

Rei uśmiechnął się niewinnie. Wbiłem wzrok w drogę tuż przede mną. Serce nagle zaczęło mi niesamowicie szybko bić. Czy to... stresowałem się, że wreszcie poznam rodzinę Tochiego? Nie... to niemożliwe. W końcu to tylko spotkanie z rodziną... osoby… którą kocham. A nie żadne... cholera...

 

3 komentarze:

  1. Wybacz mi, ale nie wiem co napisać. D:
    Rozdział tak świetnie wykończony. Wszystko takie "perfect". Uwielbiam. <3
    We wcześniejszym rozdziale, napisałam, że zastanawiam się jak zachowywać się będą siostry. Wow. Nie spodziewałam się czegoś, aż takiego. ;_;
    Kocham, uwielbiam, ubóstwiam. <3
    Weeny DUUŻO. (:
    ~Kitsune

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow *-* Żeby aż tak się pobić o biednego zajączka... No ja sobie wyobrażam, co on czuł D: I ta końcówka <3 Kocham, po prostu kocham to opowiadanie. Zawsze jest tak dobrze dopracowany. Musisz się z nim męczyć, choć... prawie 50 rozdziałów, myślę, że piszesz już jakby... Odruchowo? Nie wiem, jak to nazwać.
    Weny,
    Haruhi

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam, cie D: co z tego, że mi powiedziałaś co będzie w tym rozdziale =3= który jak zwykle idealny (~°¤°)~
    Przypominam ci o oneshocie Izaya w krainie czarów, bo znając ciebie pewnie zapomnisz... >.>
    Weny jak zwykle ~ Shizuś(mam te mooooc, kutwaaaaaaaa xd)

    OdpowiedzUsuń