piątek, 8 sierpnia 2014

Zajączek LVII - Wyjazd

Wybaczcie za tak duże opóźnienie, ale wiecie jak to bywa na wakacjach. Dostęp do netu jest niemal wszędzie, ale niestety w niewiele miejsc wolno mi zabierać mój laptop. Notę wstawiam dzisiaj, bo jutro wyjeżdżam z rana do rodzinki i znów nie będę mogła pisać. Prawdopodobnie za dwa tygodnie będę z powrotem i znów wstawię notę, ale niczego nie mogę obiecać.
P.S wielkie dzięki za odpowiedzi do ankiety. I nie tylko za 11 głosów na 1000000/10 oraz 10/10, chociaż to kochane, że tak piszecie. Od razu lepiej się czuję, gdy widzę, że komuś podoba się moja praca(tak jak w przypadku komentarzy)
Ale również dzięki za oceny 7-8/10 i 5-6/10. Wiem przynajmniej, że jest coś nad czym powinnam pracować.
Jeszcze raz dzięki i dozobaczenia przy kolejnej nocie (pewnie przy okazji pojawi się kolejna ankieta)
 
- Nienawidzę cię...
- Wiem, wiem... - Tochi pakował swoje rzeczy a moje przekładał z podręcznego plecaka do swojej walizki.
- Dlaczego zawsze to się musi tak kończyć?
- Znowu mam przeprosić?
- Obejdzie się! - Podniosłem się z łóżka, okrywając się kołdrą - Zawsze przepraszasz i jak na razie nic to nie dało! Naprawdę cię nienawidzę.
- Spójrz na to z mojej perspektywy. Nie mogliśmy tego robić przez jakiś tydzień.
- Kompletnie nie masz pohamowań - Szepnąłem - Potrzebujesz... t-tego - Moja twarz zaczerwieniła się jeszcze bardziej - Aż tak często?
- Jasne, że nie. Ale zaczynam szaleć, kiedy przez dłuższy czas jesteś daleko. Nie mogę znieść, gdy nie mogę cię pocałować czy dotknąć.
Zamknął torbę, podchodząc do mojego łóżka. Odsunąłem się aż pod ścianę, szczelnie opatulając się kołdrą.
- Nie mogę tego znieść, bo tak bardzo cię kocham zajączku.
Przysunął twarz do mojej, kładąc rękę na kołdrze, którą się zakryłem.
- O nie. Nie nie nie nie nie. Nie ma mowy! Koniec z przekraczaniem mojej osobistej strefy!
- Wiem, wiem. Tylko sobie żartuję. Ale wiesz co? To najlepszy dowód na to, że jak chcesz umieć być stanowczy.
- O czym ty mówisz?
- To proste. Zawsze kiedy uprawiamy seks, tak naprawdę tego chcesz.
- N-nie mam pojęcia o czym mówisz.
Odwróciłem twarz, cały czerwony. Tochi wstał z szerokim uśmiechem i rzucił mi moje ubrania.
- Lepiej się pośpiesz. Czas nas nagli. Rei pewnie zaraz przyjdzie.
Opuściłem spojrzenie. Nic nie powiedziałem, ale obawiałem się, że po niemal dwugodzinnym seksie nie będę w stanie ustać na nogach.
- Dobrze... rozumiem. Chodź, pomogę ci.
Tochi nie czekał na odpowiedź. Wziął mnie na ręce i zaprowadził do łazienki. Wyjątkowo nie protestowałem.
- Pomóc ci się umyć?
- Nie ma mowy.
- Poradzisz sobie sam? Naprawdę chciałbym to zobaczyć.
- Możesz pomarzyć. A teraz wyjdź z łazienki.
Położył mnie na brzegu wanny i stanął przede mną. Ręce trzymał za plecami i uśmiechał się delikatnie.
- Tym razem ci nie odpuszczę, choćbym miał tu siedzieć do wieczora.
- Nie zdążymy do mojej rodziny.
- Jakoś mi na tym nie zależy. Możesz jechać sam.
Tochi stał nade mną jeszcze jakiś czas. W końcu, gwałtownym ruchem zdarł ze mnie kołdrę, zostawiając mnie całkiem nagiego.
- H-hej! Czekaj!
Tochi popchnął mnie do wanny.
- Ile ja mam lat? Umiem się sam umyć.
Oczywiście w ogóle mnie nie słuchał. Szybko pozbył się spermy, która była we mnie i pomógł mi się wytrzeć. Potem się ubrałem i wyszliśmy
- No, nareszcie. Myślałem, że nigdy nie wyjdziecie. Co wyście tam robili tyle czasu?
Powiedział Rei, gdy nas zobaczył. Oczywiście od razu spaliłem się rumieńcem.
- Cokolwiek sobie pomyślałeś, zapewniam, że nic nie...
- Tak, tak. Zachowaj to dla siebie Tochi. Nie mamy czasu. Limuzyna już czeka.
- Zaparkowałeś ją poza granicą lasu, prawda?
- Tak, tak... i tak nie da się tu wjechać. Powinieneś coś z tym zrobić. Wyciąć kilka drzewek, zrobić podjazd...
Tochi spojrzał nieprzyjemnie na swojego brata. Rei nie odpowiedział. Wyszedł z domku bez słowa, czekając aż zrobimy to samo.
- Więc jak? Twój chłopak jedzie do naszej rodziny? To świetnie. Na pewno nie mogą się doczekać aż go poznają. Bo wiesz... byli pewni, że skończysz samotnie. Taki nieudacznik jak ty...
- Daj mu spokój! On nie jest nieudacznikiem! - Złapałem Tochiego za rękę, ściskając ją mocno.
- Tak, tak. Oczywiście... zajączku. Ale choćbyś nie wiem jak się starał, nie zmienisz tego, że leśniczy w firmie prawniczej to coś... co najmniej dziwnego.
Nie odpowiedziałem. Ruszyliśmy w stronę najbliższej wioski. Rei naprawdę był irytujący. Jak mógł tak traktować swojego brata? Rodzeństwo powinno się wspierać. Nic dziwnego, że Tochi nigdy mi o nich nie mówił. Chyba nawet nie chciałbym ich poznać, gdybym miał wybór.
  Szliśmy przez las powoli. Rei widocznie nie specjalnie miał ochotę się przemęczać. Dziwne, ale dopiero po pokonaniu kilku metrów zdałem sobie sprawę, że ciągle trzymam Tochiego za rękę. Kiedy się zorientowałem, odruchowo chciałem go puścić, ale wzmocnił uścisk, żebym nie mógł mu się wyrwać.
- Twoje zwierzaki przeżyją te kilka dni?
- Jasne. Mają dużo jedzenia. Urocze, że się o nie martwisz.
- W-wcale się nie martwię. Nie chcę tylko potem znosić jakichś trucheł w domu, jak wrócimy.
Droga przez las minęła szybko. Potem już nie rozmawialiśmy. Na zewnątrz lasu czekała na nas luksusowa, czarna limuzyna. W środku znajdowały się czerwone, skórzane obicia, modny, czarny stolik na samym środku, przyciemniane szyby oraz, nieodzowny fragment wszystkich najlepszych limuzyn specjalna podstawka na szampana i drogie kieliszki. Ja z Tochim usiedliśmy przodem do kierunku jazdy a Rei dokładnie przed nami.
- Więc, braciszku, może opowiesz jak minął ci ten czas, co? Trochę czasu minęło, a ty nie kwapiłeś się, żeby opowiedzieć mi o swoim życiu.
- Nie będę się powtarzał pięć razy.
- Pochwalisz się tym przy obiedzie, prawda?
- Nie wiem, czy chwalenie się, to odpowiednie słowo. Ale jeżeli mam o tym opowiadać, to najlepiej przy obiedzie.
- Opowiesz też o swoim kochanku? Myślę, że wszyscy z rozkoszą go poznają.
Rei usiadł koło mnie, obejmując mnie ramieniem i przysuwając się niebezpiecznie blisko mojej twarzy.
- A co z tobą? Pewnie nie możesz się doczekać aż poznasz rodzinę twojego ukochanego, prawda? Zwłaszcza, że do niedawna w ogóle nie wiedziałeś, że Tochi nie jest samotnym leśniczym, bez rodziny.
- B-byłbym wdzięczny, gdybyś odsunął się od mojej twarzy.
- A co, przeszkadza ci to?
Odsuwałem się stopniowo, do czasu, aż poczułem Tochiego za moimi plecami.
- Zostaw go Rei.
- Aż tak ci to przeszkadza?
Rei nie podniósł spojrzenia. Klęczał teraz, opierając się rękoma o moje kolana i patrząc na mnie z góry. Miałem już dość tej jazdy. Chyba jeszcze w życiu nie czułem się tak otoczony.
- Tak, przeszkadza mi to. Nie zbliżaj się do niego.
- Ojej... czyżbyś się bał, że twój kochanek cię zostawi, tak jak lata temu zrobiła to twoja dziewczyna?
- Jasne, że nie. Zajączek nie zrobiłby mi czegoś takiego.
- Więc dlaczego nie mogę troszeczkę się z nim podrażnić?
Tochi objął mnie mocno.
- Bo tylko ja mogę go dotykać.
- Aleś ty drobiazgowy. Rodzeństwo powinno się dzielić, prawda?
- Możecie przestać?! Zwłaszcza ty, Rei. Obaj przekraczacie moją przestrzeń prywatną. Potrzebuję trochę powietrza!
Wstałem gwałtownie z fotela, wyrywając się z ich uścisku. Usiadłem po drugiej stronie samochodu.
- Jak daleko będziemy jechać? - Zapytałem po chwili napiętej ciszy.
- Tochi bardzo sprytnie się ukrył - Rei spojrzał na niego z wyrzutem. Tochi tylko zerknął w jego stronę i odwrócił wzrok w stronę okna - Nasz dom jest jakieś kilka godzin stąd. Radzę ci się wygodnie rozsiąść, bo chwilę to potrwa.
- Sześć godzin - Sprecyzował Tochi.
- Serio? Wiesz dokładnie ile czasu tu się jedzie?
- Ustaliłem sobie, że sześć godzin to wystarczająca odległość. I patrz, jak idealnie trafiłem.
Dość zabawnie patrzyło się na ich kłótnie. Prawie tak, jakby Tochi kłócił się z samym sobą, albo gadał do lustra. Tylko takiego, które wykonuje inne gesty niż ty. Rozłożyłem się na fotelach i zamknąłem oczy. Skoro czekało mnie tyle godzin jazdy, równie dobrze mogłem się zdrzemnąć. Nie, żebym czuł się specjalnie bezpiecznie w towarzystwie Rei’a, ale byłem pewny, że mogę liczyć na pomoc Tochiego.

5 komentarzy:

  1. No nareszcie! Tak myślałam, że to przez ten wir wakacji, tyle nie było rozdziału. A ja i tak, natrętnie, codziennie wchodziłam. I opłacało się.
    Ogółem rozdział był przyjemny, tylko Rei był okropnie irytujący. [Like always].
    Nie mogę się doczekać, co będzie się działo na tym obiedzie. I chce jak najszybciej zobaczyć zachowanie bliźniaczek...sama nie wiem czemu.
    Pozdrawiam ciepło i życzę weny. ~
    ~Kitsune

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo slodkie ^*^ rozdzial booski~! czekam na wiecej ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. yaaay, co ja tutaj widzę?
    kolejne cudeńko widzę,o tak :3!
    mimo iż wcześniej nie komentowałam żadnego z rozdziałów, to w końcu postanowiłam to zmienić :3!
    bardzo szybko czyta mi się twoje perełki, przez co mam ciągły niedosyt ;-;
    Ogólnie bardzo lubię twój styl pisania, jest taki lekki i przyjemny dla oka :3
    No i jest dużo dialogów, co kocham ponad życie <3
    Cóż jeszcze mogę powiedzieć/skrytykować/zachwalić, hm...
    chyba nic, ponieważ jest cudowny w każdym, nawet najmniejszym calu :D
    no i znów będę oczekiwać kolejnego rozdziału z utęsknieniem, licząc, że będzie tak samo słodki i rozkoszny jak poprzednie <3
    także pozdrowionka i życzę dużo, dużo, dużo weny! :3
    ~Rin

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurdebele.
    Nie.
    Wdech, wydech.
    TEN BLOG JEST CUDOWNY, NIE SPAŁAM CAŁĄ NOC, ABY PRZECZYTAĆ OPOWIADANIE O ZAJĄCZKU KTÓRE UBÓSTWIAM, TAK CUDOWNIE PISZESZ, ŻE RZYGNĘŁAM TĘCZĄ PRAWIE PRZY KAŻDYM ROZDZIALE, A MATKA PRAWIE MNIE PRZYŁAPAŁA, DO TEGO BARDZO NIEWYGODNIE JEST CZYTAĆ NA TELEFONIE ALE TO KURDEBELE, TYLKO SZCZEGÓŁ. ;_;
    ...Jak wyżej XD Możesz być pewna, że będę zaglądała. I tak się cieszę, że Usagi powiedział Tochi'emu, że go kocha, musiałam się wtedy tak powstrzymać, żaby nie piszczeć ;_;
    Weny,
    Haruhi

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tej strony Iwa Lawliet. Jak zawsze serducho ode mnie <3

    OdpowiedzUsuń