Na pożegnanie
dziadek Tochiego wręczył mu kilka saszetek z nasionami oraz torebki z herbatą.
Miałem wrażenie, że mrugnął do niego porozumiewawczo, ale mogło mi się tylko
wydawać. Potem ruszyliśmy w drogę powrotną do domu Tochiego.
- Twój
dziadek jest miły... - Powiedziałem, przerywając ciszę panującą w samochodzie.
- Wiem. Od
zawsze lubiłem spędzać z nim czas. Szkoda, że tak rzadko tu przyjeżdżam.
- Może nie
powinienem tu przyjeżdżać? Nie widzieliście się od lat, nie powinienem przeszkadzać
wam w spotkaniu.
- Daj spokój
zajączku. Jasne, dawno nie widziałem się z dziadkiem, ale cieszę się, że cię
poznał. Może nie byłoby drugiej takiej okazji. Nie wiadomo jak długo tu
zostaniemy, a bardzo mi zależało, żeby cię poznał.
Uśmiechnął
się i delikatnie ścisnął moją rękę. Odwróciłem zaczerwienioną twarz w stronę
okna.
- Hej Tochi… Czy
gdyby Rei się nie pojawił, wróciłbyś tu kiedyś?
Wzruszył
ramionami - Nie mam pojęcia. Prawdopodobnie nie.
- I nie
tęskniłbyś za rodziną? Rodzeństwem? Rodzicami? Chociaż dziadkiem?
- Widzisz, że
nie mam zbyt dobrych relacji z moją rodziną. Za dziadkiem tęskniłem, jasne. Ale
w ten sposób było wszystko o wiele prostsze.
- Jak tak
możesz? Rozumiem, że nie dogadujesz się z rodziną, ale fakt faktem, że są oni najbliższymi
dla ciebie osobami.
Tochi zerknął
na mnie z czymś, co można uznać za pobłażanie.
- Wiem, że
dla ciebie zajączku rodzina jest naprawdę ważna. Nie wyobrażasz sobie życia bez
rodzeństwa, bo są oni ci bliżsi niż ktokolwiek inny. Zwłaszcza dlatego, że w
świecie bogactwa i dostatku nie wiedziałeś nigdy, czy możesz komukolwiek ufać.
Ale moja rodzina nie była dla mnie tak bliska. To trochę tak, jak ciebie
potraktowali twoi rodzice. Tylko, że w moim przypadku było tak ze strony całej
rodziny. Rozumiesz mnie zajączku? Naprawdę kocham dziadka, ale gdybym go
chociaż raz odwiedził, moja rodzina z pewnością by się o tym dowiedziała i
zaciągnęliby mnie z powrotem do domu. A wierz mi zajączku, byłbym fatalnym
prawnikiem.
Tochi
uśmiechnął się łagodnie. Chciał chyba rozładować napiętą atmosferę. Nie
odpowiedziałem mu uśmiechem. Nie rozumiałem, jak można od tak porzucić swoją
rodzinę. Co prawda to, co Tochi powiedział miało sens, ale gdyby naprawdę mu
zależało znalazłby sposób, żeby spotkać się z dziadkiem, tak jak mi udaje się
zatrzymać przy sobie zarówno Tochiego jak i moją rodzinę.
Objął mnie
ramieniem. Nic nie powiedział. Było to dla niego rzadkością. Chyba chciał,
żebym w spokoju przemyślał jego zachowanie. Oparłem się o jego piersi, z lekkim
rumieńcem.
W czasie
drogi kilkukrotnie rzucałem spojrzenia w jego stronę. W ostatnim czasie tak
wiele się działo... zbyt wiele. Tochi był kimś innym, niż myślałem na początku.
Starałem się tym nie przejmować, ale nie mogłem wyrzucić z głowy faktu, że
osoba, którą pokochałem jest tak naprawdę kimś zupełnie innym. Wróciliśmy pod
dom. Limuzyna wolno wjechała piaszczystą dróżką pod samą willę. Spojrzałem na
wspaniałą posiadłość. Dlaczego zwykły, ubogi leśniczy, którego pokochałem
musiał mieszkać akurat tutaj? Stokrotnie bardziej wolałem, żeby został
najzwyczajniejszym leśniczym.
Kolacja, składająca się z lekkostrawnych
kanapek z kawiorem oraz czerwonego wina minęła w podobnej atmosferze jak obiad.
Tym razem jednak Tochi odpowiadał na wszystkie pytania, które mi zadawali.
Chyba nie chciał, żebym czuł się jeszcze bardziej nieswojo.
- Mamy do
ciebie pytanie, Usagi - Zaczęła matka Tochiego - Do ciebie - Zlustrowała
swojego syna zimnym spojrzeniem - Przygotować ci osobny pokój, czy wolisz spać
w jednym pokoju z Tochim? - Powiedziała to spokojnie, beznamiętnie, jakby
pytała, czy smakował mi obiad, a nie czy będę spać w jednym łóżku z innym
facetem. Usiadłem jeszcze sztywniej niż do tej pory, a czerwoną twarz opuściłem
tak nisko, jak byłem w stanie. Całe szczęście, nie musiałem odpowiadać. Rei
wtrącił się, zanim Tochi zdążył to zrobić.
- Chyba
będzie lepiej, jak będą spać w jednym pokoju. Były pokój Tochiego jest pusty i
nikt z niego nie korzysta, ale są tam jeszcze łóżka z czasów, gdy dzieliliśmy
ten pokój.
Podniosłem
spojrzenie na Reia. Nie byłem pewny, czy to na pewno ta sama osoba, którą znam.
Od kiedy robił on cokolwiek dla innych? On jednak wydawał się nie przejmować,
albo nie zauważać mojego spojrzenia. Rodzicie Tochiego tylko pokiwali głowami.
Niezbyt się przejęli tym, że będziemy spać w jednym pokoju. Właściwie nikt się
tym nie przejął. Ile Rei im powiedział? Czyżby wiedzieli, że już spałem z
Tochim? Miałem wielką nadzieję, że nie.
Wziąłem
szybki prysznic w dużej łazience, połączonej z pokojem Tochiego. O dziwo, on
nawet nie próbował się do mnie dobierać. Nie wszedł ze mną do łazienki,
właściwie nawet się nie odzywał. To nie tak, że byliśmy pokłóceni, ale... jakoś
żaden z nas nie przerywał panującej między nami ciszy. Miałem nadzieję, że
wszystko się poprawi, gdy tylko wrócimy do niego.
- Wolna
łazienka - Powiedziałem spokojnie, wchodząc do pokoju i wycierając włosy
ręcznikiem. Tochi podziękował, zajmując moje miejsce. Położyłem się na
jednoosobowym łóżku, z daleka od okna. Drugie znajdowało się tuż przy nim.
Zacząłem czytać książkę, którą wziąłem z domu. Skończyłem, gdy Tochi skończył
się myć i sam położył się do łóżka. Po kilku minutach światła w całym domu były
już pozagaszane. Przez chwilę starałem się zasnąć, ale jakoś mi to nie
wychodziło. Chciałem wszystko wyjaśnić z Tochim, ale wciąż nie rozumiałem, jak
mógł tak postąpić. Pal licho, że przez cały ten czas uważałem go za kogoś
innego. Po prostu... za każdym razem, gdy myślałem o tym, jak potraktował swoją
rodzinę widzę przed oczami moje rodzeństwo. Może to dlatego tak ciężko mi było
to zaakceptować? Co ja gadam, na pewno dlatego. Teraz musiałem tylko zrozumieć,
że moja rodzina i rodzina Tochiego to zupełnie co innego. Jasne, schematy
bogatych rodzin zawsze były podobne, ale ja w miałem przynajmniej wspierające
mnie rodzeństwo i rodziców, który przynajmniej udawali, że im na mnie zależy. Żyłem
w przekonaniu, że mam wszystko. Tochi tego nie miał. Dlatego opuścił dom...
chciał mieć cokolwiek oprócz pogardliwych spojrzeń jego najbliższych.
- Tochi...
śpisz? - Zapytałem cicho.
- Jeszcze
nie. Coś się stało? - Jego głos jak zawsze był spokojny, jednak inny niż ten,
który słyszałem jak byliśmy u niego czy u mnie.
- Chyba... -
zacząłem cicho, chowając twarz w poduszkę - Chyba zaczynam rozumieć.
Odpowiedziały
mi kroki, zbliżające się w moją stronę. Chwilę potem Tochi przysiadł na skraju
mojego łóżka.
- Nawet nie
wiesz, jak się cieszę.
Wyszeptał
głosem, przepełnionym czułością. Kamień spadł mi z serca, że znowu zachowywał
się normalnie. A jeszcze bardziej, że nie musiałem nic więcej dodawać. Zmusiłem się, żeby usiąść, głównie po to,
żebym ponownie mógł poczuć słodki smak jego ust i ciepły dotyk.
Przesłodki rozdział, a szczególnie ostatnia część *u* Szkoda, że takie krótkie, choć w sumie, często dodajesz rozdziały. Nie narzekam.
OdpowiedzUsuńUsagi bardzo się zmienił, od kiedy poznał Tochi'ego. Przeczytałam parę pierwszych rozdziałów jeszcze raz i aż się zdziwiłam, czemu on taki wredny jest XD Zrobiłaś z niego, za przeproszeniem, trochę ciotę. Nie mówię, że to źle, ale przyznam, że tęsknię za kłótniami co krok i kopaniu Tochi'ego w brzuch. Niech oni już wrócą do lasu ;_; XD
W sumie, jakby się zastanowić, to chyba polubiłam rodzinę Tochi'ego. Tzn, nie mogę ich oceniać, nawet ich nie znam, ale Mei i Sue jakoś tak przypadły mi do gustu, a Rei był przezabawny w stosunku do Usagiego w poprzednich rozdziałach. Dziadek też był spoko, podoba mi się jego podejście do życia, ale o rodzicach się nie wypowiem =.= Nie no, ja tam bym się interesowała, gdyby mój syn miał chłopaka XD
Rozdział mimo to, podobał mi się, jak zresztą zwykle. Dałabym 8/10 :D
Weny,
Alice
*czyta 51 rozdział bez czytania wcześniejszych*
OdpowiedzUsuńNo, dość nieprzystępnie to napisałaś.
*****
Proszę o wybaczenie.
Mój mózg pracuje ostatnio w zwolnionym tępie.
HUH.
Gdyby ten Tochi był taki jak Kei (chyba lubisz takie postacie, co? :D), to... nie dyskutowałabym o ich podobieństwie.
Jedną z nielicznych rzeczy, która ich różni, jest... w sumie na razie widzę jedynie to, że Tochi zwraca się do tego drugiego *podziwiajcie wszyscy mą pamięć do imion* 'zajączku'.
Właściwie to taki zaimkopodobny rzeczownik do mnie nie przemawia.
Zignoruję go.
*czyta jeszcze raz*
No, nie, niestety nie da się go ignorować....
Pozostaje czytać dalej (wstecz. tak jak to było z Akim i Keiem)
Miłego dnia :)
Tak, przyznaję bez bicia, że nie uwielbiam takich seme, troszczących się o swoich ukesiów. To takie urocze.
UsuńJeżeli chodzi o różnice Tochiego i Keia, to ten pierwszy znacznie bardziej lubi dręczyć swoje uke i jest o wiele bardziej otwarty(Bądź co bądź Kei ostatecznie nigdy nie powiedział Akiemu otwarcie ,,kocham cię")
Miłego czytania, bo trochę do nadrobienia masz ^^
Mam nadzieję, że jednak się do tego przekonasz. :D