sobota, 20 grudnia 2014

Zajączek LXXIV - Obiad

Minęły dwa dni prawdziwej katorgi. Tochi z Mitą dogadywali się znakomicie, zwłaszcza jeżeli chodziło o zawstydzanie mnie.
- Usagi, masz gości! - Zawołał Mita drugiego dnia, gdy razem z Tochim oglądaliśmy telewizje, czego miałem juz serdecznie dość. Jak długo można oglądać idiotyczne seriale o niczym? Wstałem z kanapy i podszedłem do drzwi. Zamarłem, kiedy zobaczyłem w nich Kashikoi'a. Na ustach momentalnie pojawił mi się szeroki uśmiech.
- No cześć Usagi. Jak mija czas?
- Kashikoi... nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.
Podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. Wtuliłem się w jego pierś. Bardzo mi go brakowało. Serce zabiło mi mocniej, kiedy poczułem jego dłoń na moich włosach.
- Nie tylko ty.
- A co tam u Hany, Raito i Enmy?
- Wszystko dobrze, chociaż są trochę zmęczeni sytuacją. Muszę przyznać, że zrobiliście niezłe widowisko. Od dwóch dni reporterzy się do nas dobijają. Dlatego nie przyjechaliśmy wszyscy razem.
- No tak... przepraszam, że sprawiłem wam kłopot.
- Daj spokój, wiesz, że zawsze jesteśmy po twojej stronie.
- A właściwie to skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Mita wysłał mi wiadomość. Napisał, że zostawiliśmy u niego coś bardzo ważnego, więc domyśliłem się, że chodzi o ciebie. Sprytny ten nasz architekt, co? - Uśmiechnął się, czochrając mnie po włosach- Tak w ogóle to chodźmy się przejść. Pewnie musisz się ukrywać, co?
- Właściwie to tak.
- To może obiad w jakiejś prywatnej restauracji?
- Jestem bardzo za.
- To się zbieraj. Mam nadzieję, że Tochi i Mita nie będą mieli nam tego za złe, ale musimy porozmawiać.
- Na pewno. I tak spędzamy ostatnio za dużo czasu razem.
Uśmiechnąłem się szeroko i szybko zacząłem zakładać buty. Mita zamknął się w swoim gabinecie, więc nawet nie zorientował się, że wyszliśmy. Tochi pomachał mi z kanapy w sypialni i odwrócił się w stronę telewizora. Była to niema zgoda na nasze wyjście. Kashikoi położył rękę na moim ramieniu i poprowadził mnie na zewnątrz.
Oczywiście mój brat wszystkim się zajął i zawiózł nas do bardzo porządnie wyglądającej restauracji. Na reszcie mogłem zjeść coś porządnego.
Środek był bardzo ładnie urządzony. Stoliki były od siebie odgrodzone za pomocą obramowanych płócien pomalowanych w gustowne wzory. Od razu mi się tu spodobało. Mógłbym tu nawet kiedyś pójść z Tochim. Kelner zaprowadził nas do dwuosobowego stolika i zamówiliśmy obiad.
- To jak się żyje z Mitą i Tochim? - Zapytał Kashikoi, gdy czekaliśmy na nasze jedzenie.
- Jakoś leci. Chociaż nie mam zbyt wielu rozrywek. Całe dnie tylko gramy w gry albo oglądamy telewizję. Już w tym jego lesie było ciekawiej.
- Ważne, że nie oblegają cię sępy medialne. Wierz mi nuda to przy tym raj.
- No własnie, jak sobie radzicie? Sprawiłem wam chyba trochę kłopotów.
- Nie jest aż tak tragicznie. Oblegają nasz dom i bez przerwy wypytują kim jest twój tajemniczy przyjaciel, ale spokojnie, twój sekret jest pilnie strzeżony.
- Wielkie dzięki.
- Drobiazg. Wiemy przecież jaki szum by powstał, gdyby się okazało, że Usagi Takeda umawia się z chłopakiem.
- Zwłaszcza z rodu Chiba...
- No właśnie, zwłaszcza z rodu... chwila... co takiego? - Kelnerka właśnie przyniosła nam obiad i po szklance coli. Kashikoi cierpliwie poczekał aż odejdzie, nim ponownie się do mnie zwrócił. - Tochi pochodzi z rodu Chiba? Chyba żartujesz? Dlaczego nic nie mówiłeś?
- Ach... sam niedawno się o tym dowiedziałem.
- Żartujesz? Jak mogłeś nie wiedzieć o czymś takim? - Pochylił się nad stołem, ściszając głos, żeby pohamować gniew.
- Too... dlatego, że Tochi tak rzadko mówi o sobie... - Mruknąłem, nerwowo trąc swoje ramie. - też byłem zły jak się dowiedziałem, że nic mi nie powiedział.
- Tworzycie naprawdę zgrany duet, a nie powiedział ci o czymś tak ważnym? I co właściwie to co się stało, że w końcu zdecydował ci się powiedzieć prawdę?
- C-cóż... to... to było tak, że... - Kashikoi oparł się na krześle, krzyżując ręce na piersi i cierpliwie czekał na moją odpowiedź.
- No jak?
- ...Odwiedził nas jego brat...
- I tylko dlatego zdecydował ci się powiedzieć? Bo wydał go brat?
- Cóż... tak... - opuściłem głowę, lekko się rumieniąc.
- Macie poważne problemy z komunikacją, Usagi.
- Tak, wiem. Już mu to powiedziałem a on obiecał, że nic więcej przede mną nie zatai.
- Więc mój braciszek umawia się z facetem z rodu Chiba... nie zdziwisz się pewnie, jak ci powiem, że nie spodziewałem się, że kiedykolwiek wypowiem te słowa. I zresztą chyba nie tylko umawia, co?
Podniosłem spojrzenie na Kashikoia. Patrzył na mnie spokojnie, jakby czekał, aż się domyślę o co mu chodzi.
- Nie specjalnie rozumiem.
Kashikoi westchnął i wziął nóż, który przysunął do mojej twarzy. W jego odbiciu zauważyłem kilka czerwonych plamek na mojej szyi. Zakryłem je dłonią, cały się czerwieniąc. Jasne, że Tochi się do mnie dobierał, nawet ostatnio, ale kiedy mi to zrobił?
- T-to... to nie tak... ja... my...
- Oszczędź sobie tłumaczeń.
- Pocz-poczekaj chwileczkę. Nie mów, że nie wiedzieliście wcześniej.
- WIesz... kiedy przyszliśmy cię odwiedzić i spotkaliśmy ciebie i Tochiego mogliśmy się tylko domyślać jak wiele was łączy. Ale nie spodziewałbym się, że już uprawiacie ze sobą seks.
- Kashikoi!
- No co? Może nie śpicie ze sobą?
- Co nie znaczy, że musisz to tak otwarcie mówić - Mruknąłem, odwracając twarz.
- Od dawna?
- Jakiegoś czasu... zresztą to nie ważne. Możemy zmienić temat? Rodzice są bardzo wściekli?
- Byliby bardziej, gdyby dowiedzieli się, że sypiasz z facetem.
- Proszę, skończmy ten temat.
- Rodzice mają ochotę cię zabić. Wysłali już agentów do domu Tochiego, ale jego tam nie było. Sprytnie to wymyśliliście.
- A Minako?
- Podczas ślubu wyszła dyskretnie nikt nie wie gdzie i kiedy. Od tamtej pory jej nie widziałem, ale spodziewam się, że raczej się ukrywa. Pewnie siedzi w domu, żeby ukryć się przed upokorzeniem. Poza tym to wszystko w porządku, ale lepiej nie pokazuj się w domu przez najbliższe dziesięć lat co najmniej.
- Zapamiętam to sobie. To co powinienem teraz zrobić?
- Jakiś czas musisz odczekać, nim będziesz mógł się chociażby zbliżyć do naszego domu. Ale prawdopodobnie rodzice przestaną nękać was w domu Tochiego. Może za tydzień-dwa.
- No dobra, a co potem?
- Aż tak ci się śpieszy do domu?
- Nie mogę żyć u Tochiego całe życie. Wiesz jakie to męczące?
- Domyślam się. Sam chyba bym nie mógł żyć w lesie. Myślę, że za kilka miesięcy rodzice wymażą z pamięci twoje istnienie i będziesz mógł wrócić do swojego domku.
- Chociaż o tyle dobrze. No i będziemy mogli wynieść się od Mity.
- Jest u niego tak źle?
- Nie... tylko trochę... tak, jest.
- Nie dogadujecie się?
- Gorzej. Z Tochim dogadują się aż za dobrze.
- To chyba dobrze?
- Nawet... nie masz... pojęcia.
- Skoro tak twierdzisz... a właśnie, przywiozłem ci trochę ubrań, rzeczy i pieniędzy. Chyba ci się przydadzą.
- Wielkie dzięki. Mam dość noszenia rzeczy po Micie.
- Taak... zdążyłem zauważyć twój... niecodzienny styl.
- Tak, wiem, że wyglądam w tym idiotycznie. Ale głupio mi było prosić Mitę, żeby mi coś kupił. I tak wiele dla nas robi.
- Bez przesady, nie jest tak źle.
- Jak patrzę na siebie w tych ciuchach, mam wrażenie, że ośmieszyłem się jeszcze bardziej.
- Daj spokój, wcale się nie ośmieszyłeś. Wszyscy jesteśmy z ciebie dumni.
- Co proszę?
- Jesteśmy dumni, że odważyłeś się tak wiele poświęcić. No wiesz... wiele zaryzykowałeś wybierając wtedy Tochiego a nie Minako.
- Nie miałem innego wyboru. Tochi by tak łatwo nie odpuścił. Stałby tam do czasu, aż bym poszedł z nim.
- To i tak imponujące. Żadne z nas by się nie odważyło tak zachować.
- Porzucić i podeptać rodzinne tradycje dla faceta?
- Dokładnie. Pamiętasz chłopaka, w którym się zakochała Hana?
- Tak, pamiętam. Była to jej pierwsza miłość.
- Do dziś żałuje, że nie miała okazji lepiej go poznać. Powiedziała mi, że chciałaby mieć tyle odwagi co ty.
- Naprawdę?
- Zresztą ja też. Chciałbym móc jak ty postawić na swoim i znaleźć sobie dziewczynę, którą ja pokocham a nie moi rodzice.
- Ale gdyby nie wy, pewnie skończyłbym do końca moich dni w lesie.
- Możliwe. Ale byłbyś z osobą, którą kochasz.
Zaczerwieniłem się lekko, odwracając twarz.
- O...od razu kocham... chyba lekko przesadzasz.
- Mówisz tak, jakbym cię nie znał. Nie oddałbyś tak wiele dla osoby, której nie kochasz.
Nie odpowiedziałem, zajęty wbijaniem spojrzenia w resztki jedzenia. Kashikoi uśmiechnął się, pochylając się lekko w moją stronę.
- Jeszcze mu nie powiedziałeś, że go kochasz?
- Z-znaczy się... to w ogóle nie twoja sprawa. Przestań proszę o to dopytywać.
- Mogę jeszcze zapytać Tochiego...
- Nawet nie próbuj tak pogrywać. To nie jest fair.
- Mogę go zapytać. Będzie zabawnie.
- Jasne. Ty go zapytasz ,,Hej, czy Usagi wyznał ci miłość" a mnie on będzie dręczył o to przez miesiąc.
- Więc ty mi to powiedz.
- Cóż... ja...
- Nie powiedziałeś mu jeszcze tego?
- Znaczy się... pod pewnym względem tak, ale... ale nie do końca.
- Czyli?
- Powiedziałem to przy nim... ale nie do niego.
- Poczekaj chwileczkę... powiedziałeś to może przy rodzicach?
- A ty skąd to wiesz?
- Raz, gdy rodzice mieli cię przyprowadzić wrócili w wyjątkowo złym humorze. Jak ich zapytałem czy wszystko w porządku powiedzieli coś w stylu: ,,Usagi zniszczy sobie życie. Co on sobie wyobraża, żeby oddawać się jakiemuś myśliwemu." I wymruczeli coś, co mogło oznaczać ,,kocham". Teraz to ma więcej sensu.
- Oddawać się?
- Wolę nawet nie wiedzieć w jakiej sytuacji was zastali.
- W żadnej...
- To i tak mało istotne. Więc... jeszcze mu tego nie powiedziałeś wprost? Powinieneś to jak najszybciej naprawić.
- Nie widzę takiej potrzeby...
- Jak długo masz zamiar żyć z osobą, której nie wyznasz uczuć?
- Tak długo, aż będę gotowy mu to powiedzieć.
- Znaczy, że już próbowałeś?
- N-nie tyle próbowałem, co... planowałem.
- Powinieneś mu to jak najszybciej powiedzieć.
- Powiem, jak będę gotowy. Proszę, Kashikoi, nie zachowuj się jakbyś był moim ojcem.
- Jakbym od dawna się tak nie zachowywał...
- Niby racja, ale jak na razie nie musiałem od ciebie wysłuchiwać ojcowskich kazań.
- Ciesz się, że to nie dziewczyna. Zacząłbym ci truć o antykoncepcji. Chociaż... może powinienem?
- Kashikoi...
- Używacie prezerwatyw?
- Kashikoi! - Podniosłem się z krzesła, jednak szybko usiadłem z powrotem, gdy kelnerka zatrzymała się gwałtownie, przechodząc koło naszego stolika. Czułem jak moje policzki płoną rumieńcem.
- No co? Jesteś moim kochanym braciszkiem, to oczywiste, że się martwię.
- To nie znaczy, że musisz pytać o takie rzeczy.
- A co jak Hana będzie chciała wiedzieć?
- Nie powiesz jej, prawda?
- Powiem ci, że nawet mnie to kusi. Zobaczyć chociaż raz jak się wkurza i siedzieć przy twoim przesłuchaniu.
- Nie powiesz jej tego...
- Nie, nie powiem. Możesz na mnie liczyć. Ale musicie bardziej się ukrywać.
- T-to nie moja wina... to Tochi zawsze... - Zacząłem, ale zamilkłem szybko.
- Więc to on zawsze wszystko inicjuje? - Nie odpowiedziałem. - Może raz ty byś się wysilił?
- To naprawdę nie jest twoja sprawa.
- Tochi nie wygląda na perwersa, ale może ma jakieś słabości w łóżku.
- Nie wierzę, żeby cię to naprawdę obchodziło. Uwielbiasz mnie po prostu dręczyć.
- Taka praca starszych braci. Jest to zresztą zemsta za to, że ukryłeś z nami to, że sypiasz z Tochim.
- Myślałem, że wiecie...
- Ale nie wiedzieliśmy, więc muszę to naprawić.
- Możesz proszę skończyć? Zaczynam mieć dość tej rozmowy.
- Dobra. Ostatnie pytanie.
- Niech ci będzie...
- A on ci powiedział, że cię kocha?
Odwróciłem głowę, czując jak się czerwienię.
- Tss... a żeby to raz...
- Tym bardziej powinieneś mu to powiedzieć.
- A jeżeli go nie kocham?
- Jasne, że kochasz.
Machnął w stronę kelnerki, która zaraz przyniosła rachunek. Od dłuższego czasu był to mój najlepszy posiłek, chociaż niewiele bardziej żenujący niż inne. Mita bardzo mi pomógł, ale był niestety tylko trochę lepszym kucharzem niż Tochi.
Kashikoi szybko zapłacił i zaczęliśmy iść z powrotem w stronę domu Mity.
- Ummm... Kashikoi?
- Tak?
- Dziękuję, że przyszedłeś. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Nie martw się. Przecież wiesz, że zawsze będziemy po twojej stronie.
Powiedział z uśmiechem, obejmując mnie ramieniem. Cieszyłem się, że przynajmniej na moim rodzeństwie mogę polegać.

5 komentarzy:

  1. Cześć.
    Przyznam się, że zaczęłam czytać to opowiadania od rozdziału o nazwie "Randka" i szczerze? Zakochałam się! Nie wiem czemu,ale cholernie podoba mi się to opowiadania i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że będzie dodany jeszcze przed świętami.
    Nasz talent. Może nie do końca zawsze wszystko jest zajebiście napisane, ale jest super. Naprawdę!
    Czekam na kolejny rozdział. :)
    I mam pytanie. Co konkretnie oznacza ród chłopaka głównego bohatera?

    Miłej niedzieli. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owww.... bardzo dziękuję. Zawsze jak czytam tak wyczerpujące komentarze na twarzy pojawia mi się uśmiech :D
      Co do rodu głównego bohatera, niestety nie ma to żadnej głębszej historii. Po prostu przeszukiwałam internet i trafiłam na to nazwisko, które wydało mi się wręcz idealne.
      Za to imiona większości bohaterów mają swoje znaczenie.

      Usuń
  2. Lis żyje!
    Mam wrażenie jakbym 100 lat tu nie wchodziła.: (
    Rozdział jest poprostu cudowny! Uśmiech mi z twarzy nie schodzi. Kocham to dręczenie słowne Usagiego. Asdfghjkl.
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej!
    Wesołych Świąt.
    Dużo weeeeny~
    -Kitsune

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    och ta rozmowa była cudowna, Tochi powiedziałby, że jest uroczy, oby nic się więcej nie komplikowało, reakcja brata na wiadomości z jakiego rodu pochodzi Tochi rewelacyjna...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń