Windą udaliśmy się na piąte piętro i do jednego z najlepszych apartamentów. Z okien wielkich na całą ścianę widziałem całą okolicę. Obskórną i śmierdzącą, ale gdy słońce powoli zachodziło za horyzontem a cień przysłaniał je coraz bardziej i bardziej, zaczynała nabierać uroku.
- Ładnie tu - Stwierdziłem, odwracając się do Tochiego. Położył się na łóżku i zaczął patrzeć w sufit, zaplatając dłonie za szyją. Świetnie... był zły.
Zacisnąłem pięści, czując rumieniec na mojej twarzy. Irytowało mnie to, ale nie miałem żadnego innego wyjścia. Musiałem być żenująco uroczy, żeby przestał się na mnie gniewać.
- Jesteś zły - Stwierdziłem, siadając na łóżku, koło niego.
- A ty na moim miejscu byś nie był?
- Nie dałeś mi się nawet wytłumaczyć! To ten gościu się do mnie dobierał! A ja... spanikowałem i... i nie mogłem się ruszyć i... - Tochi wydawał się nie wzruszony moimi wyjaśnieniami. Usiadłem tyłem do niego i wbiłem wzrok w gaśniejące miasto. - Miałem nadzieję, że po mnie przyjdziesz...
Minęła chwila. Tochi nic nie mówił. W końcu usiadł, ale nawet mnie nie dotknął. Odwróciłem się do niego i oparłem czoło na jego piersi.
- To nie jest moja wina... chciałem go spławić, ale ten zaczął się do mnie dobierać i spanikowałem. Nie dość, że nigdy nie byłem w takim miejscu to nie byłem też w takiej sytuacji. MIałem prawo się przestraszyć. Nie wiedziałem jak mam się zachować.
- A gdyby tam mnie nie było?
- To mnie też...
- Od początku wiedziałem, że całe to przyjęcie to zły pomysł.
- Przepraszam... - Wymamrotałem starając się powstrzymać cisnące do oczu łzy.
Tochi westchnął ciężko, kładąc dłoń na moich włosach. Pogłaskał je delikatnie, po czym z pewnym wahaniem mnie przytulił.
- Naprawdę musimy popracować nad twoją asertywnością zajączku... - Westchnął. Poczułem jak wielki kamień spada mi z serca.
- Jestem bardzo asertywny - Mruknąłem. - Tylko... akurat wtedy byłem przerażony...
Tochi podniósł moją twarz. Zamknąłem oczy a wtedy na ustach poczułem słodki smak jego ust. Kiedy mnie puścił, oparł swoje czoło o moje.
- Wiesz zajączku, trochę się będziesz musiał postarać, żebym ci teraz wybaczył - Uśmiechnąłem się mimowolnie, gdy Tochi zrobił to samo. - Nie martw się, nikomu nie pozwoliłbym się do ciebie dobierać. To akurat moja działka.
Już miałem zamiar go ochrzanić, ale nie zdążyłem. Tochi rzucił mnie na materac, pochylając się nade mną.
- Nie powinienem być na ciebie zły. Wiem, że byłeś zbyt przerażony, żeby sie bronić - Oparł czoło na mojej piersi. - Na przyszłość będę lepiej o ciebie dbać. W końcu jesteś moim zajączkiem.
Złożył na moich ustach delikatny pocałunek a mi serce zaczęło walić jak oszalałe. Zamknąłem oczy z rozkoszy, pozwalając mu na wsunięcie dłoni pod moją bluzkę.
- Poczekaj chwilę - Puściłem go i oparłem ręce na jego piersi. Przez chwilę się zastanaiwałem, czy nie pozwolić mu po prostu na wszystko co mu się podoba, ale jedna rzecz nie mogła mi dać spokoju. - Pamiętasz co mi obiecałeś?
Tochi spojrzał na mnie spokojnie. Zerknął w prawo, jakby starał się sobie to przypomnieć. W końcu wzruszył ramionami.
- Właściwie to nie pamiętam. To aż takie ważne?
Podniosłem się do półsiadu, odsuwając lekko. Musiałem zrobić cokolwiek, żeby czuć, że mam chociaż namiastkę kontroli nad tym, co się dzieje.
- Chodzi o tamtą dziewczynę w barze... - Opuściłem głowę, zerkając w stronę okna.
- Aa... o nią. To nikt taki.
- Nie wyglądała, jakby była dla ciebie nikim.
- Jak pewien namolny typek z obitą twarzą dla ciebie.
- Jak długo będziesz mi to jeszcze wypominał? Wyjaśniłem i przeprosiłem.
- Tak długo, aż nauczysz się, żeby nie pozwalać się molestować innym facetom.
- To on do mnie zarywał! - Tak jak tamta blondyna do ciebie.
- Skąd pomysł, że do mnie zarywała?
- Jeszcze nie oślepłem. Gadaj, kim ona jest.
Tochi przewrócił oczami. Spojrzał na mnie spokojnie i ponownie przewrócił na materac. Pomimo tego, że serce waliło mi jak oszalałe nie dałem tego po sobie poznać.
- Jutro.
- Jakie jutro? Obiecałeś, że...
Nie skończyłem. Tochi wpił się w moje usta. Wsunął język do moich ust i zaczął nim zwinnie poruszać, powodując u mnie dreszcze. Nie miałem siły się z nim kłócić ani się wyrywać. To było zbyt przyjemne.
Zacisnąłem dłonie na pościeli, wyginając się w łuk. Niepewnie zacząłem poruszać językiem. Nie lubiłem tego, to było niesamowicie żenujące, ale też niesamowicie przyjemne.
- Wprawiasz się - Szepnął do mojego ucha, przejeżdżając po nim językiem. - Nigdy więcej nie pozwól nikomu tak się do ciebie zbliżyć.
- N-nikomu na to nie pozwalałem... to on... ach...
- Na przyszłość zadbam o to, żeby nikt oprócz mnie nie mógł się do ciebie zbliżyć.
Szepnął i ponownie mnie pocałował. Zarzuciłem mu ręce na szyje, wiercąc się na łóżku.
- Nie mów mi, że już się podnieciłeś - Złączyłem uda, kiedy poczułem na moim kroczu dłoń Tochiego. - Stoi ci.
- Z-zamnij się. To twoja wina.
- Moja? - Zaśmiał się, patrząc na mnie z góry. Przewróciłem się na bok, ściskając prześcieradło. Okazało się to niezbyt dobrym pomysłem, gdy ciało Tochiego przykleiło się do moich pleców a jego dłoń wsunęła się do moich spodni. Zacisnąłem zęby, czując jak mój oddech przyśpiesza.
- Jesteś uroczy.
Jęknąłem coś w odpowiedzi, odrzucając głowę w tył. Przeszył mnie niepokojąco przyjemny dreszcz. Niemal w tej samej chwili doszedłem, brudząc pościel.
Przez chwilę oddychałem z trudem, patrząc na jednoosobowe łóżko koło naszego. Wchodząc do pokoju skupiłem się wyłącznie na oknach i Tochim, więc nie zwróciłem na nie uwagi.
Prawie podskoczyłem, wyrywając się z uścisku Tochiego i siadając na łóżku.
- Jakiś problem, zajączku?
- Tochi... powiedz mi proszę... wynająłeś trzyosobowy pokój?
- Ja żadnego nie zamawiałem. Podałem tylko nazwisko i dali mi klucz. Byłeś przecież przy tym. Chociaż to faktycznie dziwne...
- Dziwne? Myślisz, że to przypadek?
- No tak... mogliśmy to lepiej przemyśleć. Więc Rei będzie spał z nami w pokoju... - Westchnął i spojrzał w sufit, opierając się o ścianę. - Beznadziejnie... No to trzeba jak najlepiej wykorzystać czas jaki mamy.
Objął moją twarz i namiętnie pocałował, zanim zdążyłem go odepchnąć.
- Nie ma mowy! Co jak nagle tu wpadnie? - Odepchnąłem go, szybko poprawiając i zapinając spodnie.
- Usłyszymy, jak będzie wchodził. Zresztą, nie sądzę, żeby wrócił wcześnie.
- I co? Ty to będziesz sprzątał? - Poczułem jak się czerwienie. Miałem szczerą nadzieję, że nie będę musiał tłumaczyć Tochiemu o sprzątanie czego mi chodzi.
Nie odpowiedział. Poszedł do łazienki, skąd wziął jakiś ręcznik i starł szybko moją spermę.
- I już. Żaden problem.
- I potem też zamierzasz to sprzątać? - Uśmiechnął się tajemniczo i pochylił nade mną. - Nie zrozumiałeś czegoś? Trzymaj się ode mnie z daleka.
Wsunął język do moich ust i ponownie zaczął nim poruszać. Odepchnąłem go od siebie, odsuwając się pod ścianę.
- Przestań Tochi. Wszystko pobrudzimy.
- Wydaje mi się, że nie - Z tajemniczym uśmiechem wyjął coś z tylnej kieszeni. Wzdrygnąłem się gwałtownie, gdy zobaczyłem co to właściwie jest.
- Ż-żartujesz sobie?
Tochi przekrzywił głowę, patrząc na mnie niewinnie. Wyglądał na lekko zaskoczonego i rozbawionego zarazem. Ciekawe co sobie myślał, kiedy zaczął wymachiwać mi przed twarzą prezerwatywą.
- Urocze. Nie uczyli cię w szkole jak tego używać?
- Nie waż się ze mnie nabijać. I weź to ode mnie...
- Co takiego wstydliwego widzisz w prezerwatywach? - Zębami przytrzymał paczkę i oparł swoje czoło o moje.
- Powiedziałem, weź to ode mnie - Odsunąłem go na odległość rąk i wyrwałem mu z ust prezerwatywę, którą odłożyłem na bok.
- Co widzisz w tym takiego złego? Przecież to normalny środek antykoncepcyjny. No i pozwoli nam spędzić razem noc bez konieczności sprzątania - Odwróciłem twarz, podciągając nogi do piersi. - No dawaj, powiedz.
Przez chwilę się nie odzywałem. Sytuacja wydawała mi się aż nazbyt żenująca bez tłumaczenia, dlaczego nie chcę tego używać. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się przemóc. Oparłem wtedy czoło o kolana i prawie wymruczałem
- B-bo... to wszystko zawsze wychodzi spontanicznie a kiedy... kiedy używa się czegoś takiego to... - Nie dokończyłem. Nie wiedziałem jak mam to przekazać Tochiemu, żeby nie umrzeć z zażenowania. Całe szczęście nie musiałem.
- Nie martw się, ja się wszystkim zajmę.
Zadrżałem, gdy pocałował moją szyję i zaczął rozpinać moje spodnie. Zębami otworzył paczkę i wyjął z niej prezerwatywę. Zacisnąłem powieki, czując nieznośne pieczenie na twarzy. Pewnie nikogo by to nie zdziwiło, ale w życiu się nie spodziewałem, że w wieku 16 lat będę już używał prezerwatyw w dodatku przed kontaktem z facetem.
- Słodki jesteś zajączku. Wiesz, nie sądziłem, że po tym wszystkim zakładanie prezerwatyw będzie dla ciebie kompromitujące.
- Zamknij się - Nawet na chwilę nie otworzyłem oczu, kiedy Tochi powoli nasuwał to na mnie. To chyba była jedna z bardziej żenujących rzeczy, jakie robiliśmy.
Tak przynajmniej mi się wydawało, do czasu, aż nie zaczęliśmy ,,tego robić a Tochi nie przypomniał mi, że ostatnio znalazł mój bardzo czuły punkt. Wtedy dotykał mnie tylko palcami, a teraz... kiedy był we mnie...
- Aaach! - Jęczałem niekontrolowanie, gdy Tochi się we mnie wsuwał. Próbowałem chyba na wszystkie sposoby kontrolować mój głos. Bezskutecznie. Przyjemność, którą wtedy odczuwałem była nieporównywalna do czegokolwiek innego. Otępiały przyjemnością mózg tylko mgliście zdawał sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie słychać mnie na całym piętrze. Zresztą i tak nie mogłem na to poradzić. Nawet gdy Tochi odwrócił mnie przodem do siebie i wpił się namiętnie w moje usta, wydobywały się z nich głośne jęki. Kiedy nie mogłem już ściskać pościeli, wpijałem palce w plecy Tochiego, przejeżdżając po nich raz po raz. Prawie miałem ochotę wykrzykiwać jego imię, jęcząc. Dobrze, że miałem zatkane usta. Nie wiem czy bym przeżył, gdyby ktokolwiek to usłyszał.
Jejciu, pogodzili się ^^
OdpowiedzUsuńZajączek taki uroczy :3 I przeprosił z taką łatwością... Spodziewałabym się bardziej, że może będzie się tak słodko jąkał, czy coś, ale widzę, że chciał pocałować Tochiego, skoro nawet "poruszył językiem"... ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ale kurde, coś jest ze mną nie tak xD Bo gdy przeczytałam ten moment, nie mogłam powstrzymać śmiechu xD
A ta ostatnia scena... Mmmm ( ͡° ͜ʖ ͡°) Usagi ma awersję do prezerwatyw? Nie spodziewałabym się :3
Dzisiaj mniej piszę, bo za chwilę wychodzę :d I chyba wypsztykałam się z pomysłów na komentarze xD
Bądź ze mnie dumna, dzięki Tobie zaczęłam pisać opowiadanie yaoi!! ^^
A tak ze strony stylistycznej, znalazłam kilka błędów, ale nie były one aż tak rażące, żeby utrudniały czytanie ;D
Rozdział super, czekam na więcej
Pozdrawiam,
Haru
Świetnie
OdpowiedzUsuńHahahahahah xD
OdpowiedzUsuńNa prawdę nie spodziewałam się czegoś takiego. Musze przyznać, że rozwalilas mi mózg xD
Tak myślę że zakładanie prezerwatywy jest okropnie żenujące. HA.:-)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńo tak fantastyczny, Tochi w końcu przestał być zły, a ten cały czas się wzbrania..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia