P.S po raz kolejny zapraszam na mojego fp ---> https://www.facebook.com/HistorieYaoi?fref=ts
Znajdują się tam ogłoszenia o nowych notach a również czasami inne przydatne informacje. Jak na przykład ta, że gdyby pod ostatnim postem uzbierałoby się 10 komentarzy to nowy post byłby już w środę ^ ^
Przypominam jeszcze, że jeżeli chcecie pochwalić się twórczo np. w rysowaniu, wyszywaniu, wycinaniu, cospleyach, wycinaniu w drewnie możecie robić prace związane z tym blogiem i mi wysyłać. Jestem pewna, że sporo osób chętnie zobaczy pracę kogoś bardziej uzdolnionego plastycznie niż ja ^ ^
*********************
Myślałem, że umrę ze wstydu, kiedy przez całą podróż powrotną musiałem znosić spojrzenia rodzeństwa Tochiego, którzy zerkali na mnie ilekroć się kręciłem, żeby usiąść w pozycji, która nie będzie sprawiać mi bólu. Miałem wrażenie, że wręcz czytają z mojej twarzy co się dokładnie działo. Jednocześnie zerkali również na Tochiego, który usilnie próbował nie dotykać plecami do oparcia.
Rei całe szczęście widocznie nie był w humorze, ani żeby mi dokuczać ani żeby się do mnie dobierać. Możliwe, że były to skutki wypitego wczoraj alkoholu.
Nie wiem czy Mei i Su coś piły, ale jeżeli tak to trzymały się znakomicie, jak zawsze. Nawet makijaż im się nie rozmył. Czy ich ciała były zmutowane w taki sposób, że bez względu na okoliczności wyglądały nienagannie?
- Więęc... - Rozpoczęła w którymś momencie któraś z bliźniaczek, strzepując jakieś niewidzialne paprochy z Rubinowej sukienki do kolan, oczywiście falbankowanej. - Jak długo planujecie zostać?
- Nie chcemy was wyganiać, ale miło by było wiedzieć.
Tochi spojrzał na mnie a ja odruchowo sięgnąłem do kieszeni po telefon. Dalej nie dostałem żadnych wiadomości od mojego rodzeństwa, więc odpowiedziałem wzruszeniem ramion.
- Jeszcze nie wiemy. Musimy poczekać...
- Aż cała sprawa nie ucichnie. Czyż nie? - Dokończyła jedna z bliźniaczek.
- A dokładnie aż rodzice Usagiego o was nie zapomną.
- Wtedy będziecie mogli wrócić do... gdziekolwiek aktualnie stacjonujesz.
- Albo do domu Usagiego.
- Może będzie mógł znowu zamieszkać z rodzeństwem.
- Wtedy wszyscy musieliby się wyprowadzić od rodziców.
- A ich najmłodsze rodzeństwo jeszcze nie może mieszkać samodzielnie.
- Usagi jakby nie było też nie może.
- Co nie zmienia faktu, że raczej się tym nie przejmuje.
- Zabawne, że jeszcze nic nie zrobili, żeby go zatrzymać.
- Oprócz zmuszenia go do ślubu.
- A po tym całym przedstawieniu pewnie dali sobie spokój.
- Nawet gdyby nie to nie mogą sądownie ani z pomocą policji zmusić go do wrócenia do domu.
- Na które nie mogli sobie pozwolić.
- Jak każda porządna firma.
- Ciężko by im było się po tym otrząsnąć.
- Podobnie jak nam - Jak na rozkaz przerwały swoją dyskusje i zerknęły na Tochiego, który uśmiechnął się promiennie. Chyba wtedy przypomniały sobie, że my też tu jesteśmy, więc ponownie odwróciły się w naszą stronę.
- Tak więc, Tochi, tym razem nas uprzedzisz, jak będziesz wyjeżdżał?
- Czy tak jak za pierwszym razem, zostawisz kartkę i znikniesz?
- Chciałbym, ale Rei wie gdzie mieszkam. A zdążyłem się już zadomowić.
Dziewczyny powstrzymały się od ostentacyjnego przewrócenia oczami.
Reszta podróży minęła spokojnie. Poza kilkoma nieprzyjemnymi wymianami zdań, oraz kłótnią między Tochim a Reiem.
Gdy tylko dotarliśmy, Mei i Su poszły zdać raport opiekunce a Rei poszedł chyba spać.
- To co? Mamy na dzisiaj jakieś plany? - Zapytałem, gdy szliśmy w stronę jego domu.
- Idziemy na spacer - Oznajmił podejrzanie spokojnym, nawet jak na niego tonem i złapał mnie za ramie. - Jestem ci winny wyjaśnienia, prawda?
- A już myślałem, że będziesz się od tego wymigiwał.
- Obiecałem ci coś. Wystarczająco dużo już przed tobą ukryłem - Ścisnął moją dłoń, uśmiechając się spokojnie. Nie żebym planował mu odpuścić, ale doceniałem to, że nie próbuję się wymigać.
- No proszę, proszę. Nie spodziewałem się od ciebie takich słów.
- Liczę potem na nagrodę za szczerość.
- Chciałbyś...
Uśmiechnął się, prowadząc mnie dróżką do parku za jego domem. Splótł nasze palce i spojrzał przed siebie.
- Ta dziewczyna w barze nazywa się Kora.
- Akurat jej imię najmniej mnie obchodzi. Kim ona jest?
- Kora jest... jest... - Westchnął ciężko, mocniej ściskając moją dłoń.Nawet nie próbował na mnie patrzeć. Pewnie ciężko mu było o tym mówić. - Jest moją pierwszą miłością - Powiedział w końcu, jeszcze mocniej ściskając moją dłoń.
Wzdrygnąłem się, prawie się zatrzymując. Z jakiegoś powodu poczułem bolesne ukłucie w sercu. Przecież doskonale wiedziałem, że miał wcześniej dziewczynę, więc... czemu tak mnie to zabolało?
- Wyglądała na zadowoloną z tego, że cię znowu widzi... - Burknąłem.
- Wiesz... rzuciła mnie dla Reia, bo ja wolałem randki w parkach i pikniki a Rei chętnie płacił za drogie restauracje i ubrania. Widocznie zaraz po tym jak się wyprowadziłem Rei ją rzucił. Wcale mnie to nie dziwi. Możliwe, że potem zrozumiała swój błąd.
- I... co zamierzasz z nią zrobić?
Tochi przystanął na chwilę i odwrócił się w moją stronę. Zrobił jeden krok i pstryknął mnie w nos.
- Ał, to bolało.
- Miało boleć. To za to, że wysnuwasz jakieś dziwne spekulacje.
- Niby jakie spekulacje?
- Nie słyszałeś co jej powiedziałem? To ty jesteś moim chłopakiem i to ciebie kocham. Wszystko co mnie z nią łączyło skończyło się w momencie, w którym mnie zostawiła. Teraz liczysz się dla mnie tylko ty. Rozumiesz mnie?
- Cóż... ja... - Nie dał mi dokończyć, bo pocałował mnie delikatnie w usta. Złapał moją drugą dłoń i ją także mocno ścisnął.
- A teraz? - Opuściłem głowę, patrząc na nasze splecione dłonie. Serce waliło mi jak młot.
- Chyba tak. Ale... jesteś pewny, że nic już do niej nie czujesz?
Tochi westchnął ciężko. Wyglądał na nieco zmęczonego, ale nie mogłem dać mu spokoju. Przynajmniej do czasu, aż sam nie będę pewny.
- Na pewno nie więcej niż ty czujesz do Minako.
Spróbowałem się uśmiechnąć. Z dość marnym skutkiem. Niby powinienem mu już ufać, ale... jakoś ciężko mi było zaakceptować, że miałbym z kimkolwiek konkurować. Za bardzo mi na nim zależało. Czego oczywiście nigdy bym mu nie powiedział.
- Chyba wiem jak rozwiać twoje wątpliwości.
Zerknąłem na niego kątem oka. Uśmiechał się chytrze, co mnie bardziej zaniepokoiło niż uspokoiło. Mocniej ścisnął moje dłonie i... uklęknął.
- Zajączku?
- Przestań się wydurniać. Wstań z ziemi.
- Czy wyjdziesz za mnie? - Uśmiechnął się szeroko a w jego oczach dostrzegłem tak uroczy błysk, że prawie byłem w stanie się na niego nie zirytować.
- Wstań z ziemi.
- Odpowiedz mi na pytanie, bo będę tak klęczeć cały dzień.
- Nie! A teraz przestań się wydurniać.
- Może jednak się namyślisz?
- Nawet gdybym miał zamiar i tak to jest niemożliwe. A teraz wstań z kolan.
- Zmienisz zdanie, jak będę jeszcze tak klęczał?
- Nie, nie zmienię. Skończ już z tym wydurnianiem się.
- Rozwiałem chociaż twoje wątpliwości? Że to z tobą chcę być do końca moich dni?
- Skończ bawić się w poetę i wstań z kolan. Już nie będę zazdrosny, zgoda?
- Więc jednak byłeś zazdrosny - Rozpromienił się nagle, więc wyrwałem mu dłonie i ruszyłem dalej.
- Głupek z ciebie.
Usłyszałem za sobą śmiech i po chwili mnie dogonił.
Spacerowaliśmy przez chwilę w ciszy, trzymając się za ręce. Park przy domu Tochiego był całkiem ładny. Jak można się po nim spodziewać było tutaj sporo kwiatów. Na granicy posesji rósł całkiem spory las, ale dopiero gdy się tam zbliżaliśmy dało się dostrzec ogrodzenie, dokładnie na granicy lasu i idealnie przystrzyżonej posesji Tochiego.
- Idziemy w jakieś konkretne miejsce?
- Pokażę ci kilka miejsc wartych zobaczenia. Spodoba ci się.
- Chcesz mnie zmusić do przeskoczenia przez to ogrodzenie?
- Kiedyś miałem tutaj tajne przejście, ale założę się, że już je odkryli i naprawili.
Zatrzymaliśmy się dokładnie przed linią lasu a co za tym idzie ogrodzenia mniej więcej o głowę większego niż Tochi.
- Jak zamierzasz się przez to przedostać? - Zapytałem, patrząc do góry. Ogrodzenie nie było oczywiście pospolitą działkową siatką, po której dało się wspinać. Niestety. Były to metalowe słupy wysokości prawie dwóch metrów z połączeniami tuż nad ziemią, mniej więcej na wysokości metra i tuż poniżej kolców, którymi się kończyły.
- Ja sobie poradzę. Przeskakiwałem przez to już w wieku dziesięciu lat.
- Jestem prawie pewny, że to niemożliwe.
- Kwestia nastawienia - Uklęknął na kolano i złożył dłonie w koszyk - Wskakuj.
- Chyba nie mówisz poważnie. Nie możemy pójść naokoło?
- Możemy. Ale ta droga jest znacznie ciekawsza. Trudno się do niej dostać z ulicy. A wydeptywałem ją naprawdę wiele lat.
- Nie podoba mi się ta droga.
- Zmienisz zdanie.
- Pójdę na około.
Tochi przekrzywił głowę i spojrzał na mnie z ubolewaniem.
- Nie każ mi przerzucać się na drugą stronę. Wierz mi, że to nie może skończyć się dobrze.
Spojrzałem najpierw na niego, potem na ogrodzenie i oceniłem, jak wielką mam szansę na wyjście z tego bez szwanku. Teoretycznie gdyby udało mi się nie nadziać się na kolce to zejście nie byłoby już takie trudne.
Niepewnie oparłem ręce na ramionach Tochiego i stanąłem na jego złożonych dłoniach. Kiedy mnie podniósł udało mi się stanąć na tej środkowym pręcie, skąd asekurowany przez Tochiego podniosłem się na ten najwyższy.
- Możesz spróbować złapać się gałęzi wyżej i zeskoczyć na ziemie.
- Nie musisz się tak o mnie martwić. Może i nie łaziłem tędy przez całe życie jak ty, ale umiem sobie raaa... - Zachwiałem się, nieudolnie starając się złapać jakiegoś konaru. Uchwyciłem się jakiejś gałązki, która złamała się niemal od razu, pod moim ciężarem.
- Zajączku! - Usłyszałem Tochiego tuż przed tym jak moja twarz boleśnie zderzyła się z ziemią. Mruknąłem coś, nieudolnie tarzając się po ziemi i starając się podnieść. W końcu się poddałem i stwierdziłem, że muszę jeszcze chwilę poleżeć, nim uda mi się wstać. Tochi upadł tuż koło mnie, lądując zgrabnie.
- Nic ci nie jest? - Zapytał, łapiąc mnie za ramię. Podniosłem się powoli na kolana.
- Ostatni raz ci zaufałem... - Mruknąłem, starając się rękawem zetrzeć resztki błota z twarzy.
- To nie moja wina, że jesteś niezdarny.
- Wcale nie jestem niezdarny... nie każdy umie tak dobrze wspinać się po ogrodzeniach.
- Dasz radę wstać?
Podparłem się rękoma i niepewnie stanąłem na nogach.
- Tak. Nic mi nie jest. Ale następnym razem pomyśl nad jakimś lepszym sposobem przedostania się tutaj.
- Pomyślimy - Przetrzepałem spodnie i koszulę, po czym rękawami wytarłem twarz. - Ogarniemy cię jak tylko wrócimy. W lesie nie musisz wyglądać nienagannie.
Posłał mi promienny uśmiech, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął dawno wydeptaną, ale już zarośniętą ścieżką. Po chwili otoczył nas przyjemny zielonkawy cień słońca przedzierającego się przez drzewa. Niedawno musiało tutaj padać, bo nie dało się zrobić kroku, żeby nie wpaść w jakieś błoto.
- Gdzie dokładnie idziemy?
- Zobaczysz - Cały czas uśmiechał się promiennie. Wyglądał na naprawdę zadowolonego, więc nie psułem mu radości. Chociaż w sumie codziennie łaziliśmy po lesie i nie widziałem w tym nic specjalnego.
Szliśmy tak przez dłuższą chwilę. Co jakiś czas jeden z nas rzucał jakiś luźny temat, który ciągnęliśmy chwilę i ponownie zalegała cisza. Mimo to atmosfera była całkiem przyjemna. Nie musieliśmy nawet ze sobą rozmawiać, żeby miło spędzać razem czas. Poniekąd też za to tak bardzo go kochałem.
W pewnym momencie Tochi ścisnął mocniej moją dłoń i uśmiechnął się do siebie.
- Chyba się zbliżamy - Powiedział, stając na chwilę i nasłuchując. - Pokażę ci jedno z najpiękniejszych zjawisk, jakie kiedykolwiek widziałem. No... może drugie najpiękniejsze - Uśmiechnął się w moją stronę szeroko.
- Głupek... jestem facetem.
- A czy ja coś mówiłem o tobie?
Przewróciłem oczami, kiedy pocałował mnie w policzek. Głupi Tochi. Jak to się stało, że wystarczyło kilka słów i jakiś głupi pocałunek, żeby serce waliło mi jak oszalałe? Po chwili wciągnął mnie na polanę z rzeką i niewielkim jeziorkiem, ozdobionym zewsząd kolorowymi kwiatami. Polana była niewielka, więc między drzewami prawie nie było prześwitu, co sprawiało, że cała zalana była zielonym blaskiem.
- Mogę uważać, że chodziło ci o mnie? - Wzdrygnąłem się na dźwięk spokojnego, kobiecego głosu. Na brzegu jeziora jakby nigdy nic siedziała sobie dziewczyna, która poprzedniego dnia stała za barem. Jak jej tam było? Chyba Kora. Zerknąłem na Tochiego. Wyglądał na jeszcze bardziej zaskoczonego niż ja.
- Co ty tu robisz? - Zapytał spokojnie, chociaż dawno nie widziałem, żeby był dla kogoś tak oschły.
- Spodziewałam się, że tu przyjdziesz - Kora wstała z kamienia, a którym siedziała i rozprostowała jasno zieloną sukienkę, którą miała na sobie. Wyglądała zupełnie inaczej niż wczoraj. Zmyła większość makijażu, zostawiając akurat tyle, żeby wyglądać ładnie i naturalnie a zamiast wyzywających ciuchów teraz miała wspomnianą sukienkę, z krótkim rękawem i golfem oraz czarne rajstopy. Podeszła do nas spokojnym krokiem, stając zdecydowanie za blisko Tochiego. Nieświadomie mocniej ścisnąłem jego rękę. Szlak mnie trafiał, jak się do niego przystawiała.
- Przyznaj, stęskniłeś się za mną.
- Niespecjalnie - Uśmiechnął się łagodnie, cofając się o krok i odpowiadając mi ściśnięciem dłoni.
- Daj spokój, nie mogłeś tak łatwo zapomnieć o tym, co nas łączyło.
- Ty jakoś mogłaś.
- I teraz się mścisz umawiając się z jakimś... - ewidentnie chciała mnie obrazić, ale odpuściła sobie, gdy natrafiła na piorunujące spojrzenie Tochiego. - Chłopakiem?
- Nie. To nie jest ani zemsta ani twój zamiennik. Jest to osoba, którą kocham.
- Odpuść Tochi. I tak nie uwierzę, że jesteś gejem.
- Bo nie jestem. Zajączek jest jedyną osobą, którą kocham.
- ,,Zajączek"? Kpisz sobie ze mnie? Chcesz mi zrobić na złość, prawda? Nikt by nie wymyślił aż tak głupiego zdrobnienia.
Zacisnąłem dłoń tak mocno, że byłem pewny, iż lada chwila usłyszę trzask łamanych kości. Ta dziewczyna naprawdę mnie irytowała. Jak można być aż tak chamskim? W końcu puściłem rękę Tochiego i stanąłem przed nim.
- Możesz sobie w końcu odpuścić? Kleisz się do niego od wczoraj. Chyba wszystko jasno ci wyjaśnił, prawda? Cokolwiek was łączyło skończyło się dawno temu.
- Akurat nie z tobą rozmawiam - Oparła dłonie na biodrach i pochyliła się nade mną. Była tylko niewiele niższa od Tochiego, więc znacznie nade mną górowała.
- Ale o mnie. Czuję się więc zobowiązany dołączyć do tej dyskusji.
- Myślisz, że zjawisz się od tak i zabierzesz mi mojego chłopaka?
Całe szczęście, że regularnie na bankietach miałem do czynienia z chamstwem, gdy jeden czy drugi gość się spił, bo gdyby było inaczej i nie umiałbym się kontrolować, z pewnością uderzyłbym ją w twarz. Hana pewnie ostro by mnie zganiła, gdyby się o tym dowiedziała. To ona od pierwszych lat wpajała mi zasady galanterii.
- O ile dobrze wiem to nie jesteście już razem. I to od lat.
- To nie znaczy, że możesz go sobie wziąć.
Wziąłem kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić. Nie wiem czy bardziej mnie zirytowało to, że myślała, że ma jakiekolwiek prawo do Tochiego czy może jej idiotyczne argumenty. Tochi oparł dłoń na moim ramieniu, chyba chcąc mnie uspokoić. Poczułem palenie na mojej twarzy. Wziąłem jeszcze jeden głęboki wdech i psychicznie przygotowałem się na coś niezwykle żenującego.
- Obawiam się, że na to już za późno - Odwróciłem się do niej tyłem i... zrobiłem najbardziej dziecinną rzecz, jaką mogłem. Wiedziałem o tym doskonale, co wcale mi nie przeszkadzało tego zrobić.
Rzuciłem się Tochiemu na szyję i wpiłem w jego usta. Zamknąłem oczy, więc nie widziałem, czy się uśmiecha czy przewraca oczami. Możliwe, że zrobił jedno i drugie. Nie zmieniło to jednak faktu, że objął mnie w pasie i odwzajemnił pocałunek. Wplótł dłoń w moje włosy i zaczął ssać i całować moje wargi i język. Zacisnąłem pięści na jego koszuli, gdy nogi zaczęły mi drżeć.
- Jesteście obrzydliwi. Skończcie już! - Odsunąłem się od Tochiego. Spojrzał na mnie z uśmiechem i pobłażaniem. Może bawiła go moja dziecinność, ale nie zamierzałem pozwolić tej lasce na podrywanie go. W końcu to ja byłem jego chłopakiem a nie ona! ...Jakkolwiek źle to nie brzmi.
- Tochi... ja... chciałam cię przeprosić... to co zrobiłam było złe... i... chciałabym, żebyśmy zaczęli od nowa.
Litości... czy do niej nic nie docierało? Co jeszcze miałem zrobić, żeby zrozumiała, że Tochi był mój?
- Kora... - Tochi westchnął, opuszczając głowę. - Nie możemy spróbować ponownie. To co między nami było już dawno się skończyło. Na dobre. Nie kocham cię.
- A kiedyś mi mówiłeś, że tak. Ile razy podczas wspólnych nocy słyszałam jak mi mówisz, że mnie kochasz?
Kolejne bolesne ukłucie. Niby logiczne, że jak był z nią to mówił jej, że ją kocha, ale... tak niesamowicie mnie to denerwowało.
- Bo kochałem - I znowu... dlaczego to tak bardzo boli? - Ale to już przeszłość.
- I dlatego przyprowadziłeś swojego nowego chłopaka do naszego miejsca?
Ugryzłem się w język, żeby nie zapytać czym dokładnie jest ,,ich miejsce". Wolałem o to zapytać z dala od niej.
- Tak właściwie to moje miejsce. To, że się tu poznaliśmy, nie czyni tego miejsca ,,naszym".
Dziewczyna zadrżała a w jej oczach stanęły łzy. Prawie zrobiło mi się jej szkoda. Tochi chyba poczuł się podobnie, bo jego twarz przybrała mniej surowy wyraz.
- Oby ten twój kochanek nigdy nie był tak samo potraktowany jak ja.
- On nie dałby się okręcić Reiowi wokół palca tylko dla pieniędzy.
- Jeszcze będziesz mnie błagał o to, żebym do ciebie wróciła. A tobie - Zwróciła się do mnie. - Radzę uważać. To zarozumiały egoistyczny typ, który myśli tylko o sobie.
Spojrzała jeszcze krzywo na Tochiego i obróciła się na pięcie.
- Przepraszam zajączku. Nie wiedziałem, że tu będzie.
Z jakiegoś powodu zamiast się zdenerwować uśmiechnąłem się nieśmiało. Chyba byłem szczęśliwy. Teraz przynajmniej miałem pewność, że Tochiemu zależy na mnie a nie na niej.
- Zajączku? - Szybko stonowałem uśmiech i podniosłem głowę.
- Tak... w porządku. Nie mogłeś wiedzieć... - Udałem chłodne oburzenie, odwracając się do niego tyłem. Uśmiechnął się tylko i pocałował mnie w policzek.
- To zagranie było całkiem słodkie - Stwierdził, gdy znalazł się przy moim uchu.
- N-nie wiem o czym mówisz.
- Oczywiście... pocałowałeś mnie bo akurat nabrałeś na to ochotę?
- A nawet jeżeli to co?
- Nic. Cieszy mnie myśl, że aż tak ci na mnie zależy, że jesteś zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny... - Mruknąłem, odwracając głowę. W jednej chwili twardo stałem na ziemi a w drugiej już na ramionach Tochiego byłem całkowicie zdany na jego łaskę.
- Hej... co ty wyprawiasz.
- Wracamy do domu - Odparł stanowczo, zawracając i idąc w drogę powrotną. Nim zdążyłem odpowiedzieć pocałował mnie namiętnie.
- Hej... co ty... - Wydukałem, gdy udało mi się od niego odkleić.
- Najpierw zachowujesz się tak podniecająco a potem mnie odpychasz? Nie ładnie zajączku.
- Chwila... chcesz...
- Tak.
- Chyba sobie żartujesz! Nie możemy tak po prostu tego zrobić w domu twojej rodziny!
- Rodziców i tak nie ma.
- A Rei?! A Mei i Su?! A służba?! Nie ma mowy! Stanowczo odmawiam!
- Wolisz to zrobić tutaj? - Uśmiechnął się niemal drapieżnie a w jego oczach dostrzegłem wilka. Przełknąłem ślinę. Doskonale wiedziałem, że w tym stanie jest zrobić wszystko, więc tymczasowo postanowiłem się z nim nie szarpać.
Aaaaaa! To było przeprzeprzenajcudowniejszy rozdział *-* Może były jakieś wcześniej, ale od dzisiaj ten jest w mojej TOP 10 :3
OdpowiedzUsuńZacznę od początku:
Kocham podwójne monologi (nie ważne, że brzmi to głupio, wiesz o co mi chodzi) Mei i Su *-* Robisz to wręcz idealnie :3
Wtedy, gdy Tochi powiedział Usagiemu, że idą na spacer, że chce mu coś pokazać itd., to pomyślałam, że chce z nim zrobić *ekhemekhem* w plenerze, jak to kiedyś napomniał :3 Nie wierzę, że nadal pamiętam coś takiego xD
Kora... dziwne imię, ale niech będzie ;) Ta *niecenzuralne słowo* niech się trzyma z dala od mojego (ćśśśś) Tochiego. Od Zajączka najlepiej też. Niech najlepiej stąd zniknie ;_;
Usagi taki uroczy :3 Powiem Ci szczerze, że poniekąd spodziewałam się tego, że Usagi z własnej woli pocałuje Tochiego :3 To było takie kawaii :33 Ja szczerzyłam mordę do laptopa i zaczynałam piszczeć. Tak BTW, to nadal piszczę. Ech, moja mama pewnie myśli teraz nad tym, żeby wysłać mnie do psychiatryka, czy coś. Ale, według mnie, teraz już na to za późno. Potrzebny mi dobry kaftan, najlepiej różowy, i izolatka.
Supi, rozpisałam się nie na temat xD
Ale widzę, że w następnym rozdziale pewnie będzie to, co tygryski (a w szczególności ja) lubią najbardziej... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Mam nadzieję, że weźmiesz ten komentarz za dwa, i dodasz rozdział wcześniej niż w sobotę :3
I jeszcze raz chciałabym cię zaprosić na mojego bloga, także yaoi: http://stars-are-only-visible-in-darkness.blogspot.com/ ;)
Pozdrawiam,
Mia (dawna Haru)
To był śliczne Tochi nie powinien pytać tylko korzystać z łona natury:-)
OdpowiedzUsuń*początek historii *
OdpowiedzUsuńTenshi stwierdziła że potrzeba jej jakieś super słodkie jajoji od którego rosnie jej cukier. I oto jest znalazła. Tłumy szaleją! Wow Hoo!
Katsumi-chan to opo jest cudowne. Oryginalny pomysł.
*co do rozdziału*
Zielony kutasie odpipej się od Usagiego ┐(´д`)┌ Wypiepszalaj do Reia mietowko ;-;
A ty To-chan mogłeś korzystać z łona natury ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Czekam na więcej ٩(๛ ˘ ³˘)۶♥
Dzisiaj wstawisz nowe opowiadanko? Prawda?
OdpowiedzUsuńMuszę wyrazić swoje niezadowolenie, czekałem wczoraj i dzisiaj na nowy rozdział a go brak...
OdpowiedzUsuńBoże kobieto, kiedy rozdział?????? Cały tydzień czekam, a tu cisza :( Wielki smuteczek... Licze, że wstawisz rozdział jak najszybciej, już się nie mogę doczekać :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu i weny..weny..weny życze ^^ :D
Neko ^^
Hej,
OdpowiedzUsuńcudny, Kora nie odpuszczę, zakochany jesteś Usagi i to bardzo, może dziecinne zachowanie, ale bardzo słodkie…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia