sobota, 11 maja 2013

Aki x Kei- XVIII- Ostatnie spotkanie

*Aki*
-To ja przygotuję śniadanie...
Powiedziałem kiedy tylko wróciliśmy z powrotem do domu. Może to nic wielkiego, ale czułem że dzięki takim codziennym czynnościom będzie mi łatwiej wrócić do codziennej rzeczywistości.
-Świetny pomysł, umieram z głodu.
Powiedział Kei wchodząc do łazienki. Zerknąłem do lodówki... oczywiście nie było tam prawie nic. W sumie po osobie pokroju Keia nie mogłem się spodziewać robienia systematycznych zakupów. Zastanawiałem się jakim cudem nie umarł z głodu przez całą moją nieobecność. Przywykł do tego że miał jedzenie podawane na tacy. Wyjąłem z lodówki kilka jajek i sok... jedyne co nadawało się tam do zjedzenia. Po kilku minutach, akurat kiedy Kei wychodził z łazienki, nakładałem już na talerz jajecznice i wlewałem sok pomarańczowy do szklanek. Założył jeansowe spodnie, w ręce trzymał czarną bluzkę i wycierał ręcznikiem włosy.
-Udało ci się coś przyrządzić z tego co mam w lodówce? Szczerze to nie wierzyłem że ci się to uda.
-Powinieneś częściej robić zakupy, jak ty przeżyłeś te kilka dni?
Delikatnie mnie objął, przyciskając do siebie. Wplótł ręce w moje włosy i nachylił się do mojego ucha.
-Z wielkim trudem.
Moje serce biło tak szybko, gdy trzymał mnie w swoich ramionach. Jakoś dzięki niemu czułem się bezpiecznie. Jak on to zrobił że w zaledwie jeden dzień był w stanie się do mnie zbliżyć? Może to dlatego, że to mieszkanie od początku było dla mnie pewnego rodzaju symbolem bezpieczeństwa. Gdy się tam znalazłem Kei mnie zapewnił że mnie nie zostawi. Poczułem jego usta delikatnie całujące moje włosy. Kiedy tylko mnie puścił obaj zajęliśmy miejsce przy stole.
-Masz na dzisiaj plany?
Zapytał nie podnosząc głowy z nad talerza.
-Myślałem że spędzę czas w domu. Porysowałbym trochę...
-Chcesz cały dzień nic tylko rysować?
-Cóż...
Opuściłem wzrok, tak naprawdę nie chciałem wychodzić z domu. Czułem się bezpiecznie tylko z Keiem tutaj. Poza tym, cały ten czas bolała mnie kostka i sprawiało to, że miałem problemy z chodzeniem.
-Skoro nie masz żadnych konkretnych planów to się wybierzemy na spacer.
-Ale ja nie chcę...
-Im dłużej będziesz siedział w domu, tym bardziej nie będziesz miał odwagi go opuszczać.
-Ale... ja jeszcze nie jestem gotowy... muszę posiedzieć trochę w domu.
-Boisz się wyjść?
Pokiwałem tylko głową, czując jak do oczu napływają mi łzy.
-Hej, mały. Nie przejmuj się, przecież będę tam z tobą.
Nachylił się nade mną, jego spojrzenie nie okazywało żadnych uczuć, było spokojne i łagodne.
-A... ale...
Miałem nadzieję że mi przerwie, ale on cierpliwie czekał aż się wysłowię. Starałem się wymyśleć jakieś argumenty żebym mógł zostać ale spojrzenie Keia sprawiało że mózg odmawiał mi posłuszeństwa.
-Zgoda...
Powiedziałem w końcu po dłuższej chwili milczenia. Kei uśmiechnął się delikatnie i zabrał ze stołu talerze.
-Więc zbieraj się szybko. W międzyczasie możesz pomyśleć gdzie chciałbyś się przejść.
-Najchętniej nigdzie...
-Gdybym cię nigdzie nie wyciągnął kisiłbyś się tu do końca życia. Nie martw się, będę cię pilnował.
Niechętnie wstałem i ruszyłem w stronę łazienki. Delikatnie ściągnąłem z siebie koszule i przyjrzałem się sobie w lustrze. Bandaże na moim ciele całkowicie były przesiąknięte krwią. Kiedy je ściągnąłem okazało się że rany zadane kawałkami szkła dalej dosyć mocno krwawią. Odkaziłem je jeszcze raz i zawiązały świeżym bandażem. Spojrzałem jeszcze na moją kostkę, jakimś cudem przez jedną noc prawie całkowicie zeszła z niej opuchlizna. Kiedy chodziłem wolno prawie wcale mnie nie bolała. Przebrałem się w luźne jeansy, oraz niebieską bluzkę, którą kupił dla mnie Kei. Kiedy wyszedłem z toalety czekał na mnie, oglądając obrazy, które narysowałem kilka dni temu. Kiedy do niego podszedłem byłem w stanie zobaczyć, któremu rysunkowi tak dokładnie się przyglądał. Na moje nieszczęście był to jedyny rysunek, którego miał nie oglądać. Specjalnie go schowałem pod stertę kartek żeby go nie widział. Namalowałem ten obraz po tym jak pierwszy raz spaliśmy razem z własnej woli. Zanim się spostrzegłem co rysuję miałem już gotowy obraz.
-A... jak to znalazłeś?
Starałem się mu wyrwać rysunek przedstawiający naszą dwójkę... w... no kiedy to robiliśmy. Jednak Kei nie dał mi możliwości oddania mojej własności. Najlepsze że on się świetnie bawił przyglądając się mojej pracy i temu jak bezsilnie chcę mu ją zabrać.
-Wiesz, nie sądziłem że masz aż tak wielki talent. Wyglądasz tutaj naprawdę uroczo.
Naśmiewał się ze mnie, kiedy skakałem wokół niego próbując dosięgnąć mojego rysunku.
-Zaraz go zniszczę, tylko proszę oddaj.
-Szkoda by było stracić taki ładny rysunek, nie sądzisz?
Dawno się ze mną tak nie droczył. Śmiał się patrząc to na mnie to na rysunek. W końcu udało mi się złapać go za rękę i wyrwać mu moją pracę. Przez chwilę stałem znieruchomiały trzymając go jedną ręką za nadgarstek a drugą, w której trzymałem rysunek opierałem na jego ramieniu. Chwilę później, zostałem posadzony na biurku, Kei objął mnie w tali i pocałował. Na początku nie wiedziałem co się dzieje, więc nie protestowałem. Przez chwilę chciałem go odepchnąć, ale zdałem sobie sprawę... że jego usta są takie miękkie. Inne niż któregokolwiek z mężczyzn, którego spotkałem. Niepewnie położyłem ręce na jego szyi. Przez krótką chwilę byłem pewny że już wszystko wróciło do normy. Do czasu aż poczułem jak Kei delikatnie wsuwa ręce pod moją bluzkę. Odruchowo przeszedł mnie dreszcz ale starałem się to znieść. Jednak z każdą chwilą jak jego ręce posuwały się coraz wyżej, ogarniała mnie coraz większa panika. Przez dłuższą chwilę byłem w stanie to wytrzymać, ale w końcu nie wytrzymałem. Choćbym nie wiem jak bardzo próbował, nie umiałem... nie umiałem znieść jego dotyku. Gwałtownym ruchem odepchnąłem go od siebie. Jednocześnie poczułem jak do oczu cisnął mi się łzy.
-P-przepraszam Kei... ale... ale.
Byłem bliski całkowitego rozpłakania się, myślałem że Kei będzie zawiedziony tym że dalej mu nie ufam. A ja chciałem mu ufać. Jednak zamiast się zdenerwować albo zasmucić, Kei spanikował widząc w jak kiepskiej formie psychicznej jestem.
-A.. przepraszam mały. Pośpieszyłem się, nie płacz... na przyszłość będę delikatniejszy... no już, uspokój się...
Nic nie powiedziałem tylko zszedłem z biurka i przytuliłem się do niego. Wiem że on nigdy by mnie nie skrzywdził.
-Już w porządku?
Pokiwałem głową, kurczowo tuląc się do niego. Jego ciepło było kojące. Starł łzy z moich policzków i przycisnął do siebie. Przez krótką chwilę staliśmy tak, przytuleni do siebie.
-Mimo wszystko, nie myśl że odpuszczę ci wyjście z domu.
Spojrzałem mu w oczy, nachylił się nade mną i delikatnie musnął ustami moje usta. Potem Wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Tak bardzo nie chciałem wychodzić, ale mimo to, włócząc nogami poszedłem za nim.
-Więc? Gdzie chcesz iść?
-Może być park... lubisz tak chyba przychodzić.
-Tak lubię, ale chodzi o to gdzie ty chcesz iść.
-Zawsze marzyłem żeby pójść do kina... ale wiem że jest ono drogie, nie chcę żebyś na mnie wydawał pieniądze, które zbierałeś całe życie.
Opuściłem głowę mówiąc te słowa. Mimo to widziałem jak patrzy na mnie zdziwiony a potem uśmiecha się lekko.
-Jeżeli chcesz to pójdziemy do kina.
Wyglądał jakby chciał zapytać czy nigdy nie byłem w kinie, ale było to raczej głupie pytanie. Kino było dosyć daleko więc poszliśmy najpierw na długi spacer. Kei swobodnie prowadził mijając kolejne ulice i popalając kolejnego papierosa. Ja szedłem tuż koło niego, nie robiliśmy żadnych gestów, które mogłyby sugerować ludziom że jesteśmy parą. Trzymałem go za rękaw bluzki, żeby chodząc ze spuszczoną głową nie zgubić się w tłumie. Bałem się patrzeć na twarze ludzi, bałem się że zobaczę któregoś z tych facetów , śliniących się obleśnie. Takie wizje o mało co nie doprowadziły mnie do płaczu. Wtedy moje serce zamarło, przed moimi oczami pojawiły się czarne plamki. Koło ulicy, którą przechodziliśmy był park, na jednej z jego ławek siedział... siedział ten facet, który o mało co mnie nie kupił. Przez sekundę nasze spojrzenia się zetknęły. Przyspieszyłem niezauważalnie wręcz kroku, ciągnąc za sobą Keia. Spojrzałem jeszcze za siebie, żeby się upewnić że go zgubiliśmy. Niestety czarnowłosa postać spokojnie wstała i powolnym krokiem ruszyła za nami. Zacząłem panikować, przyspieszyłem tempa jeszcze bardziej, starając się nie wybuchnąć płaczem ani nie zacząć uciekać na ślepo przed siebie.
-Spokojnie mały...
Zaszklonymi oczami spojrzałem na Keia. Patrzył przed siebie, zachowując się jakbyśmy byli na zwykłym spacerze. Mimo to, wydawało mi się że zobaczył co się stało.
-Nie oglądaj się za siebie, nie uciekaj. Zachowuj się normalnie, jest tu sporo ludzi, cokolwiek planuje poczeka aż zaczniemy kluczyć w nieuczęszczanych uliczkach.
Kiwnąłem tylko głową i objąłem jego ramie. W normalnych okolicznościach pewnie by nie zgodził się na spacery pod rękę, ale widząc w jakim kiepskim jestem stanie nie miał wyboru. Wyglądał jakby z trudem wytrzymywał spojrzenia ludzi, których mijaliśmy. Spokojnym krokiem przemierzaliśmy kolejne ulice. Co jakiś czas dyskretnie zerkałem za siebie. Przez cały czas Meji trzymał się w bezpiecznej odległości, nie spieszył się, nie wyglądał też jakby patrzył gdzie my zmierzamy, zupełnie jakby wybrał się na samotny spacer. Kiedy stanęliśmy przed kinem, serce mi zamarło, mimo to Kei wydawał się całkowicie spokojny. Bez pośpiechu zgasił papierosa, zerkając kątem oka na śledzącego nas faceta. Spokojnym krokiem zbliżał się do nas, patrząc z zamyśleniem w ziemię. Weszliśmy we dwójkę do kina, zatrzymując się przy plakatach z granymi filmami.
-Kei, może wracajmy do domu? Wybierzemy się do kina jutro.
-Nie, on tylko na to czeka. Jeżeli pójdziemy na film może uda nam się go zgubić. Dopóki się nie zorientuje że próbujemy go zgubić będziemy mieli przewagę.
-Kei...
-Wyjaśnisz mi wszystko potem. Na razie musimy go dyskretnie zgubić.
Pokiwałem tylko głową zerkając w stronę wejścia. Ścisnąłem mocniej Keia, gdy zobaczyłem że ten facet za nami idzie. Kei wyślizgnął rękę z mojego uścisku i objął ramieniem, przyciskając do siebie. Potem ruszyliśmy w stronę kas kinowych. Wybraliśmy się na film fantasty, przez cały czas siedziałem przytulony do niego. Nagle poczułem jak oblewa mnie rumieniec. Czy... czy to była randka? Sytuacja i miejsce wydawało się idealne, ale... Kei nigdy nie wspominał żebyśmy byli parą, chociaż... czy to wszystko co zrobiliśmy nie świadczy o tym jednoznacznie? W sumie... Kei przecież nie powiedziałby czegoś tak żenującego. Odrzuciłem od siebie tą myśl starając się skupić tylko na filmie. Kiedy światła na sali kinowej się zapaliły zacząłem gorączkowo się rozglądać, na szczęście nigdzie nie widziałem śledzącego nas faceta. Chciałem już tylko jak najszybciej znaleźć się w domu. Kei złapał mnie za rękę i wyprowadził z kina, jego dłoń była ciepła... prawie tak ciepła jak ramiona, którymi mnie przytulał zanim zacząłem się bać jego dotyku.
-Co myślisz o filmie?
Zapytał kiedy wychodziliśmy z kina.
-Był fajny, powinniśmy częściej wychodzić.
-Cieszę się że tak myślisz, przynajmniej nie będziesz się już bał wychodzić z domu.
Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem od którego moje serce zaczęło szybciej bić. Było już późno a na ulicach nie było już prawie ludzi więc nie czułem się dziwnie idąc, z Keiem za rękę.
-Proszę, proszę... a więc to jest Kei, tak? Zabawne, ale nie mogłem się doczekać aż cię poznam.
Zatrzymaliśmy się gwałtownie zaraz po tym jak rozbrzmiał za nami głos. Momentalnie zrobiło mi się słabo a oczy zrobiły się szklane. Obaj się obróciliśmy a kiedy dostrzegłem czarnowłosego mężczyznę schowałem się za Keiem, który stał całkowicie spokojny i opanowany.
-Taa... Ja jestem Kei... A ty to kto?
Odezwał się zapalając papierosa i podnosząc go do ust.
-Wybacz, gdzie moje maniery. Nazywam się Meiji, jestem...-zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad odpowiednym określeniem- ..właściciel Akiego.
-Zabawne... byłem pewny że niewolnictwo skończyło się już wieki temu.
Obaj wyglądali na takich spokojnych... Meiji może i był starszy ale Kei górował nad nim jeżeli chodzi o wzrost.
-Niewolnictwo się skończyło? To jak wytłumaczysz fakt że każdy kto chciał mógł zbezcześcić jego ciało za marne grosze? Każdy mógł go posiąść, dotykać, każdy mógł naznaczyć go swoim śladem. Więc co to jest jak nie niewolnictwo.
Czerwieniłem się coraz bardziej i bardziej z każdym wypowiadanym przez niego słowem. Sceny z tamtych nocy przelatywały mi przez głowę jak film a nogi nagle zrobiły się szokująco słabe.
-Jak to nazwać? Ja bym powiedział że bycie podłą gnidą, ale jest wiele określeń na kogoś takiego jak ty.
-Nie jesteś miłym człowiekiem. Mimo to, muszę cię prosić o zwrócenie mi mojej własności.
-Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek coś od ciebie brał.
Kei wydawał się całkowicie spokojny, mówił beznamiętnym tonem nie przerywając palenia, ale czułem że w środku cały się gotuje.
-Tak się składa że to ,,coś" samo do ciebie przyszło. Jak już wspomniałem, dzieciak należy do mnie, więc oddaj mi go. Chciałbym jak najszybciej się nim ,,zająć". Stęskniłem się za jego ciałem.
Nim Meiji zdążył zareagować, został powalony na ziemi przez precyzyjnie wymierzony cios w twarz.
-Słuchaj gnoju. Tak się składa że ten dzieciak należy do mnie. Nie dlatego że go kupiłem jak ty, ale dlatego bo zdobyłem jego serce. Od kiedy się do mnie przywiązał jestem za niego odpowiedzialny. Raz popełniłem błąd i pozwoliłem mu odejść, drugi raz nie powtórzę tego błędu i nie pozwolę nikomu go dotykać... poza Soichiro ale to już inna historia...
Meiji leżał na ziemi trzymając się za krwawiący nos. Byłem pewny że Kei będzie próbował go dobić, ale zamiast tego odwrócił się w moją stronę i łapiąc mnie za rękę pociągnął w stronę domu. Wyglądał na naprawdę wściekłego, kilka razy odwracałem się by zobaczyć czy Meiji nie podąża za nami, ale leżał tylko na ziemi w kałuży krwi. Gdy jeszcze kilka razy skręciliśmy w boczne uliczki byłem już pewny że go zgubiliśmy. Kei naprawdę był moim rycerzem, zawsze mnie ratował w niebezpiecznych sytuacjach.
-Dziękuję Kei... nawet nie wiesz jak się bałem kiedy zobaczyłem że to on.
Powiedziałem gdy tylko znaleźliśmy się w domu, przytulając się do Keia. Nie odezwał się, chyba dalej wzburzony bójką z Meijim. Przytulił mnie tylko mocno, jakby się bał że nagle mógłbym zniknąć. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Być może nie byłem w stanie jeszcze z nim sypiać, ale była to na pewno osoba z którą chciałem zostać bez względu na kłopoty jakie miały nas spotkać.

4 komentarze:

  1. jak zwykle suuper <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział jest taki śliczny... Szczególnie ten tekst Keiego:
    -Słuchaj gnoju. Tak się składa że ten dzieciak należy do mnie. Nie dlatego że go kupiłem jak ty, ale dlatego bo zdobyłem jego serce. Od kiedy się do mnie przywiązał jestem za niego odpowiedzialny. Raz popełniłem błąd i pozwoliłem mu odejść, drugi raz nie powtórzę tego błędu i nie pozwolę nikomu go dotykać... poza Soichiro ale to już inna historia...

    <33 Kawaaaiii tak bardzo. *o*
    Hmm.. A ten tekst sprawił, że troszkę się zatrzęsłam (okrutność tego człowieka nie zna granic):
    -Niewolnictwo się skończyło? To jak wytłumaczysz fakt że każdy kto chciał mógł zbezcześcić jego ciało za marne grosze? Każdy mógł go posiąść, dotykać, każdy mógł naznaczyć go swoim śladem. Więc co to jest jak nie niewolnictwo.


    Jeeny,... ;c
    Jak dobrze pamiętam, to teraz będzie lepiej. :) Oby... Co ja gadam....
    Może być. XD
    Weny i miłego dnia (po raz 10?) życzę. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń