sobota, 28 września 2013
Zajączek VIII- pierwszy wspólny dzień
Nie chciało mi się wstawać. Ciepło Tochiego i miękkość łóżka przyciągały mnie jak magnes, odpychając jednocześnie całą siłę woli i chęć do czegokolwiek. Chyba przez dłuższy czas trwałem w półśnie. Dokładnie czułem ręce Tochiego z czułością przejeżdżające po mojej twarzy, włosach i plecach. Wiedziałem, że wpatruje się we mnie, ale nie byłem w stanie powiedzieć czegokolwiek czy chociażby otworzyć oczu. Dostałem dreszczy gdy jego usta złożyły pocałunek na moim policzku. Zaraz potem wstał z łóżka. Leżałem jeszcze trochę, do czasu aż poczułem zapach przypalonego kakao, jajecznicy i mdłego przypalonego mięsa z za dużą ilością tłuszczu.
-Gotowałeś, czy zaczął się pożar?
Zapytałem nietrzeźwo, nawet nie otwierając oczu.
-Okrutny jesteś zajączku.
Powiedział z lekką nutą rozbawienia w głosie. Nie miałem jeszcze siły wstawać. Obróciłem się na drugi bok, owijając się kocem.
-Nie jestem głodny.
-Nie bądź marudny zajączku. Musisz jeść, żeby odzyskać siły. A z tego co widzę sporo ci ich zmarnowałem.
-Jeszcze jeden taki tekst i obiecuje, że cię zabije.
Zaśmiał się krótko, łapiąc moje ramie i ściągając mnie na ziemie. Nim upadłem na podłogę, Tochi wziął mnie w ramiona. Nawet nie próbowałem się szarpać. I tak by to nic nie dało a ja tylko zmarnowałabym siły. Byłem tak wyczerpany, że oparłem głowę na jego piersi, czułem się taki ciężki... Zaraz potem Tochi położył mnie na krześle przy stole. Syknąłem bólu, momentalnie budząc się z zaspania. Twarde krzesło nie było czymś, co byłem w stanie znieść po prawie godzinnym katowaniu mojego tyłka. Pokręciłem się chwile na siedzeniu, starając się usiąść tak, żeby odczuwać jak najmniejszy ból.
-Coś nie tak, zajączku?
Zapytał Tochi, nachylając się do mojego prawego ucha. Odwróciłem głowę w przeciwną stronę, pochylając ją nieco. Na nieszczęście mój wzrok padł na spojrzenie wiewiórki, wpatrującej się we mnie z zaciekawieniem. Miałem ochotę umrzeć z zażenowania. Nie byłem w stanie przyjąć do wiadomości, że jakieś zapchlone zwierzaki gapiły się na to, jak uprawiam z Tochim seks. Ukryłem twarz w ramionach, opierając głowę o blat stołu. Usłyszałem krótki, urwany śmiech Tochiego. Chwilę potem usiadł na krześle przede mną. Podniosłem wzrok z nienawiścią spoglądając na przypalone i tłuste jedzenie. Niedobrze mi się robiło na sam zapach tego. Tochi pokręcił głową i nadział na widelec sadzone jajko, przysuwając je do moich ust. Nie zrobiłem żadnego gestu, z nienawiścią patrząc na koniec widelca.
-Nie próbuj niszczyć biednego jedzenia wzrokiem. Spróbuj...
Wziąłem od niego widelec i zjadłem kawałek jajka. Byłe mdłe i ohydne. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy z trudem je połykałem. Gdy wreszcie przełknąłem śniadanie i popiłem wstrętnym piciem prawie musiałem powstrzymywać odruch wymiotny. Tochi skończył jeść dużo wcześniej i wpatrywał się we mnie wyczekująco.
-Chyba powinienem się nauczyć gotować.
-Byłoby to wskazane.
Powiedziałem, odsuwając od siebie talerz i zacząłem się rozglądać po podłodze w poszukiwaniu moich ubrań. Nie podobało mi się zbytnio siedzenie w samym kocu. Wstałem z krzesła, czując drżenie nóg. Nim zdążyłem podejść do łóżka, albo stracić równowagę, Tochi wziął mnie na ręce.
-Hej, postaw mnie na ziemie. Dalej nie lubię być noszonym!
-Postawie cię, jak tylko dojdziemy do łazienki.
Próbowałem się szarpać, ale chwyt Tochiego był zbyt silny. Gdy w końcu mnie postawił, musiałem oprzeć się o zlew by nie stracić równowagi. Wtedy przysunął się do mojej twarzy, wyglądał jakby z jakiegoś powodu się o mnie martwił.
-Boli?
Zapytał patrząc mi w oczy. Przez chwilę się nie odzywałem, jego spojrzenie mnie paraliżowało. Poza tym, nie wiedziałem nawet co konkretnie ma na myśli. Otrząsnąłem się dopiero kiedy położył dłoń na moim pośladku. Chciałem uderzyć go w twarz, ale złapał moją rękę. Powtórzył pytanie, przysuwając się jeszcze bliżej mnie. Miał łagodne spojrzenie, pełne troski. Zagryzłem dolną wargę, opuszczając wzrok.
-Trochę...
Bolało odrobinę bardziej niż trochę ale wstyd nie pozwolił mi to powiedzieć wprost.
-Przepraszam zajączku. W łóżku bywam trochę za bardzo agresywny.
-Głupek... nie musisz mówić tego wprost.
Tochi uśmiechnął się, podniósł moją twarz i złożył pocałunek na moim policzku. Potem pociągnął mnie w stronę wanny. Ścisnąłem mocniej oplatającą mnie pościel.
-M-mógłbyś wyjść?
Powiedziałem, gdy stanąłem na dnie wanny.
-Poradzisz sobie sam?
-Tak...
Odwróciłem głowę, z nadzieją, że zaraz usłyszę trzaśnięcie drzwiami. Zamiast tego, gwałtowne szarpnięcie zdarło ze mnie koc. Chciałem się czymś okryć przed wzrokiem Tochiego, ale ten patrzył tylko na moją twarz. Delikatnie przytulił mnie do siebie, opierając twarz na moim ramieniu.
-Co z tobą? Zachowujesz się dziwnie...
-Kocham cię zajączku. Tak bardzo cię kocham.
Nie rozumiałem co go nagle naszło, ale wolałem, żeby wyznawał mi to w trochę innych okolicznościach. W dodatku nie miałem na tyle siły psychicznej, żeby odepchnąć go, gdy mówił tak poważnym tonem. W końcu siła jego ramion zelżała, i odsunął się ode mnie, żeby zaraz potem złożyć pocałunek na moich ustach. Głupek... robić coś takiego, kiedy stałem zupełnie nagi... kiedy mnie puścił, obrócił mnie w stronę ściany i popchnął na nią.
-Czekaj... co robisz?
Gdy odwróciłem się do Tochiego, na twarzy znowu miał swój zwyczajowy uśmiech.
-Jak to co? Pomagam ci w kąpieli.
-N-Nie potrzebuję pomocy! Przestań!
Zaśmiał się krótko i wsunął we mnie palec, przejeżdżając językiem po moim kręgosłupie.
-Nie... prze... przes... mnnn...
Zasłoniłem pięścią usta, nie mogąc się jemu oprzeć. Zamknąłem oczy, mając nadzieję, że to przyśpieszy upływający czas. Gdy w końcu wyjął ze mnie palce, bezsilnie osunąłem się do pozycji klęczącej. Moje nogi nagle stały się ciężkie i całkowicie bezsilne.
-W porządku, zajączku?
-Tak...
Ręce Tochiego przeczesały moje włosy, potem zarzucił mi ręcznik na ramiona.
-Dasz radę wstać?
-Może i wychowałem się w domu, w którym nie musiałem nic robić, ale chodzić jeszcze potrafię.
Tochi uśmiechnął się i wyszedł, zostawiając na pralce ubrania dla mnie. Cieszę się, że nie zawsze upierał się by we wszystkim mi pomagać. Dokładnie się wytarłem, ubrałem i wyszedłem z łazienki.
-O, jesteś wreszcie. Mam dla ciebie niespodziankę zajączku.-Powiedział Tochi jak tylko wyszedłem-zrobimy sobie dzisiaj spacer po lesie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
<3 czy serduszko pod opowiadaniem wystarczy?
OdpowiedzUsuń♥♥♥ serduszka dla autorki
OdpowiedzUsuń♥♥♥ serduszka dla autorki
OdpowiedzUsuń