- Tochi? Co ty tutaj robisz?
- Musimy pogadać...
Głos Tochiego był zimny i surowy. Chciałem mu powiedzieć, że
to nie jest dobra chwila na odwiedziny, że rodzice są w domu, że znowu mogę
mieć kłopoty... nie powiedziałem. Wszystko wydawało się sprytnie uknutym
planem. Może gdybym powiedział słowo za dużo, rodzice wykorzystaliby to
przeciwko mnie.
- To koniec.
Powiedział w końcu Tochi. Spojrzałem na niego. Był
całkowicie spokojny. W jego oczach nie dostrzegłem żadnych uczuć. Ani smutku,
ani żalu... nic. Pomyślałem, że może grać, ale jadalni, w której byli rodzice
nie widać było z przed pokoju. Nie zauważyliby jakiegoś tajnego gestu. A nikogo
innego nie było. Przełknąłem ślinę. Wierzyłem w Tochiego. Nie mógłby o tak mnie
porzucić. Musiał mieć jakiś plan.
- Rozumiem... - Powiedziałem spokojnie. Mimo moich starań,
głos i tak mi drżał.
- Nie, zajączku... nie rozumiesz - Brzmiał poważnie... bardzo poważnie.
Jakby... naprawdę chciał się ze mną rozstać? Nie, to nie było możliwe - Nie
chodzi tutaj o ciebie, o twoją rodzinę, problemy, o to, co ci pozwalają a czego
zakazują. Po prostu, nie zależy mi na tobie. Nigdy nie zależało. A skoro mam
wybór, być z tobą do końca życia, albo cię zostawić, to musze się z tobą
pożegnać. Wybacz zajączku, ale nic dla mnie nie znaczyłeś.
Nogi zaczęły się pode mną uginać, a ręce drżeć. On nie mógł
mówić na serio. Nie uśmiechał się... nigdy nie widziałem go tak poważnym. Jakby
to nie był Tochi. Do oczu napłynęły mi łzy. Pokręciłem głową.
- Nie... nie możesz mówić serio.
- To wszystko było grą, zajączku. Wystarczyło uśmiechać się
bez przerwy, dać ci złudzenie opieki i bezpieczeństwa a ty niemal z marszu
zgodziłeś się pójść ze mną do łóżka.
- Nie wierzę ci... udajesz, prawda? Powiedz, że to tylko
żart.
- Jak długo będziesz się wypierał prawdy? Twoi rodzice od
początku mieli racje. Nic dla mnie nie znaczysz i nie znaczyłeś.
Już się odwracał, żeby odejść i zostawić mnie samego,
jednak... nie mogłem na to pozwolić.
- Tochi, czekaj!
Złapałem go za ramie, odwracając w moją stronę.
- Jeżeli naprawdę... jeżeli to co powiedziałeś jest prawdą
powiedz to, spójrz mi w oczy i powiedz mi, że nigdy mnie nie kochałeś.
Przez chwilę w jego spojrzeniu widziałem wahanie. Szybko
jednak znikło. Pochylił się nade mną, patrząc beznamiętnie w moje zapłakane
oczy. Jego słowa dotarły do mnie jak przez szybę. Uśmiechnął się bezczelnie i
poszedł... tak po prostu... zostawił mnie. Nawet się nie odwrócił. Straciłem
władzę w nogach. Opadłem na kolana. Po policzkach spływały mi łzy.
- Wybacz Usagi. Musimy iść do pracy. Dobrze, że wszystko
sobie ustaliliście.
Wyminęli mnie i poszli do samochodu. Byli spokojni. Musieli
wiedzieć, że Tochi się zjawi. Oni też mnie całkowicie zignorowali. Nie
przejąłem się tym. To nie była żadna nowość. Cały czas jednak rozpaczałem nad
tym, co powiedział Tochi. Nie wierzyłem, że mógłby kiedykolwiek coś takiego
powiedzieć. Przecież twierdził, że mnie kocha... przecież... ja kochałem
jego... uratował mnie... jako pierwszy mnie pocałował... z nim miałem swój
pierwszy raz... nie mógł teraz twierdzić, że to nic nie znaczyło.
- Usagi? Co ty tutaj robisz?
Kashikoi rano wyszedł na spotkanie. Musiał się zdziwić,
kiedy zobaczył, jak klęczę zapłakany na ziemi. Zwłaszcza, jeżeli wcześniej
wyminął Tochiego i rodziców.
- Usagi, co się stało?
Wytarłem oczy, starając się opanować drżenie ramion.
- Chodź. Zrobię ci herbaty.
Pokiwałem głową, wstając z ziemi. Kashikoi wziął mnie pod
ramie i poprowadził do domu. Podał mi chusteczkę i zaczął szykować herbatę.
Trząsłem się na krześle, chlipiąc cicho. Kashikoi podał mi herbatę, siadając
koło mnie.
- Co się stało?
Pokręciłem głową. Nie byłem w stanie mu tego powiedzieć.
Objął mnie ramieniem, przytulając do siebie. Cieszyłem się, że nie było obecnie
służby w domu. Wyglądałem naprawdę żałośnie. Nie chciałem, żeby ktokolwiek mnie
widział w takim stanie. Wziąłem łyka gorącego napoju.
- Trochę lepiej?
Pokręciłem głową. W ogóle nie czułem się lepiej.
- Pójdę do pokoju...
Powiedziałem, ścierając łzy z oczu. Kashikoi pogłaskał mnie
po włosach. Zabrałem herbatę i poszedłem do pokoju, gdzie rzuciłem się na łóżko
i wtuliłem twarz w poduszkę. Poczułem listy, schowane za poszewką. Listy od
Tochiego. Najlepszy dowód na to, że musiał mnie kochać. Że to wszystko nie
mogło być kłamstwem. Mógł przecież dać mi jakiś znak... jakikolwiek... on
przecież na pewno mnie kochał...
płakałam się T.T nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńTT_TT. Kurcze no.. Wszystko się tak sypłoo.. ;c. oni MUSZĄ być razem no ! Nie możesz mi tego zrobić .. I powiedz Ty mi.. czemu tak krótkooo ! ;c.
OdpowiedzUsuńTochi kocha swojego Zajączka.. muszą do siebie wrócić.. Muszą, Muszą, Muszą ! Nie wytrzymam normalnie ..
Mimo tego, że tak nas ranisz.. życzę zdrowia i duuużo weeeny ;*
~NigerVita ;*
Nie wierzę...to nie jest możliwe. Na pewno to ma związek z tym co powiedzieli mu jego rodzice, albo udawał aby go chronić. Nigdy, przenigdy nie uwierzę, że Toichi go porzucił. Wiem, że masz w zanadrzu jakiś dobry powód, dla którego poryczałam się jak idiotka i zaczęłam zaciekły monolog z monitorem z przewagą słów ,,no chyba sobie jaja robisz?!'' - Tak, a to wszystko przez Ciebie.
OdpowiedzUsuńDzięki, za szybkie dodanie rozdziału, (boszem, ja już chcę następny).
Pozdrawiam i weny życzę.
Ps1: Błagam cię, nie zabijaj ich miłości, no błaaagam. (pociąga nosem)
Ps2: Tu jest błąd: Wziąłem łyka gorącego napoju. - raczej łyk, a nie łyka. - [Dobra czepiam się, wybacz]
Dlaczego piszesz tak krótko? ;-; i dlaczego musze czekać nastepny tydzień do nowego rozdziału? Błagam, dodawaj je szybciej, albo pisz więcej. Nie zadowala mnie to ani troszeńkę! :C
OdpowiedzUsuńŻartujesz sobie. To jakiś beznadziejny żart! T-tochiemu zależało tylko na seksie... ale, ale.. Nic już do mnie nie dociera.. Jak można stworzyć, aż taką iluzje opieki. Ale to nie ostatni rozdział, więc wierze, że wszystko się wyjaśni.
OdpowiedzUsuńOjj zamurowalas mnie tym.
~[Bardzo zadziwiona] Kitsune
Oni mają być razem, Katsumi! Kochają się i nie wierzę, że Tochi powiedział prawdę. Mam nadzieje, że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni ;-; pozdrawiam i życzę weny~
OdpowiedzUsuńJest już niedziela, a nie ma nowego odcinka.. Why ?? TT_TT. Mam nadzieję, że go nie zawieszasz, ani nic takiego, nie zniosłabym tego ;_;. Weny dużo jeszcze raz życzę <3
OdpowiedzUsuń~NigerVita;*