P.S wielkie dzięki za odpowiedzi do ankiety. I nie tylko za 11 głosów na 1000000/10 oraz 10/10, chociaż to kochane, że tak piszecie. Od razu lepiej się czuję, gdy widzę, że komuś podoba się moja praca(tak jak w przypadku komentarzy)
Ale również dzięki za oceny 7-8/10 i 5-6/10. Wiem przynajmniej, że jest coś nad czym powinnam pracować.
Jeszcze raz dzięki i dozobaczenia przy kolejnej nocie (pewnie przy okazji pojawi się kolejna ankieta)
- Nienawidzę
cię...
- Wiem,
wiem... - Tochi pakował swoje rzeczy a moje przekładał z podręcznego plecaka do
swojej walizki.
- Dlaczego zawsze
to się musi tak kończyć?
- Znowu mam
przeprosić?
- Obejdzie
się! - Podniosłem się z łóżka, okrywając się kołdrą - Zawsze przepraszasz i jak
na razie nic to nie dało! Naprawdę cię nienawidzę.
- Spójrz na
to z mojej perspektywy. Nie mogliśmy tego robić przez jakiś tydzień.
- Kompletnie
nie masz pohamowań - Szepnąłem - Potrzebujesz... t-tego - Moja twarz
zaczerwieniła się jeszcze bardziej - Aż tak często?
- Jasne, że
nie. Ale zaczynam szaleć, kiedy przez dłuższy czas jesteś daleko. Nie mogę
znieść, gdy nie mogę cię pocałować czy dotknąć.
Zamknął
torbę, podchodząc do mojego łóżka. Odsunąłem się aż pod ścianę, szczelnie
opatulając się kołdrą.
- Nie mogę
tego znieść, bo tak bardzo cię kocham zajączku.
Przysunął
twarz do mojej, kładąc rękę na kołdrze, którą się zakryłem.
- O nie. Nie
nie nie nie nie. Nie ma mowy! Koniec z przekraczaniem mojej osobistej strefy!
- Wiem,
wiem. Tylko sobie żartuję. Ale wiesz co? To najlepszy dowód na to, że jak
chcesz umieć być stanowczy.
- O czym ty
mówisz?
- To proste.
Zawsze kiedy uprawiamy seks, tak naprawdę tego chcesz.
- N-nie mam
pojęcia o czym mówisz.
Odwróciłem
twarz, cały czerwony. Tochi wstał z szerokim uśmiechem i rzucił mi moje ubrania.
- Lepiej się
pośpiesz. Czas nas nagli. Rei pewnie zaraz przyjdzie.
Opuściłem
spojrzenie. Nic nie powiedziałem, ale obawiałem się, że po niemal dwugodzinnym
seksie nie będę w stanie ustać na nogach.
- Dobrze...
rozumiem. Chodź, pomogę ci.
Tochi nie
czekał na odpowiedź. Wziął mnie na ręce i zaprowadził do łazienki. Wyjątkowo
nie protestowałem.
- Pomóc ci
się umyć?
- Nie ma
mowy.
- Poradzisz
sobie sam? Naprawdę chciałbym to zobaczyć.
- Możesz
pomarzyć. A teraz wyjdź z łazienki.
Położył mnie
na brzegu wanny i stanął przede mną. Ręce trzymał za plecami i uśmiechał się
delikatnie.
- Tym razem
ci nie odpuszczę, choćbym miał tu siedzieć do wieczora.
- Nie
zdążymy do mojej rodziny.
- Jakoś mi
na tym nie zależy. Możesz jechać sam.
Tochi stał
nade mną jeszcze jakiś czas. W końcu, gwałtownym ruchem zdarł ze mnie kołdrę,
zostawiając mnie całkiem nagiego.
- H-hej!
Czekaj!
Tochi
popchnął mnie do wanny.
- Ile ja mam
lat? Umiem się sam umyć.
Oczywiście w
ogóle mnie nie słuchał. Szybko pozbył się spermy, która była we mnie i pomógł
mi się wytrzeć. Potem się ubrałem i wyszliśmy
- No,
nareszcie. Myślałem, że nigdy nie wyjdziecie. Co wyście tam robili tyle czasu?
Powiedział
Rei, gdy nas zobaczył. Oczywiście od razu spaliłem się rumieńcem.
- Cokolwiek
sobie pomyślałeś, zapewniam, że nic nie...
- Tak, tak.
Zachowaj to dla siebie Tochi. Nie mamy czasu. Limuzyna już czeka.
- Zaparkowałeś
ją poza granicą lasu, prawda?
- Tak,
tak... i tak nie da się tu wjechać. Powinieneś coś z tym zrobić. Wyciąć kilka
drzewek, zrobić podjazd...
Tochi
spojrzał nieprzyjemnie na swojego brata. Rei nie odpowiedział. Wyszedł z domku
bez słowa, czekając aż zrobimy to samo.
- Więc jak?
Twój chłopak jedzie do naszej rodziny? To świetnie. Na pewno nie mogą się
doczekać aż go poznają. Bo wiesz... byli pewni, że skończysz samotnie. Taki
nieudacznik jak ty...
- Daj mu
spokój! On nie jest nieudacznikiem! - Złapałem Tochiego za rękę, ściskając ją
mocno.
- Tak, tak.
Oczywiście... zajączku. Ale choćbyś nie wiem jak się starał, nie zmienisz tego,
że leśniczy w firmie prawniczej to coś... co najmniej dziwnego.
Nie
odpowiedziałem. Ruszyliśmy w stronę najbliższej wioski. Rei naprawdę był
irytujący. Jak mógł tak traktować swojego brata? Rodzeństwo powinno się wspierać.
Nic dziwnego, że Tochi nigdy mi o nich nie mówił. Chyba nawet nie chciałbym ich
poznać, gdybym miał wybór.
Szliśmy przez las powoli. Rei widocznie nie specjalnie
miał ochotę się przemęczać. Dziwne, ale dopiero po pokonaniu kilku metrów
zdałem sobie sprawę, że ciągle trzymam Tochiego za rękę. Kiedy się
zorientowałem, odruchowo chciałem go puścić, ale wzmocnił uścisk, żebym nie
mógł mu się wyrwać.
- Twoje zwierzaki
przeżyją te kilka dni?
- Jasne.
Mają dużo jedzenia. Urocze, że się o nie martwisz.
- W-wcale
się nie martwię. Nie chcę tylko potem znosić jakichś trucheł w domu, jak
wrócimy.
Droga przez
las minęła szybko. Potem już nie rozmawialiśmy. Na zewnątrz lasu czekała na nas
luksusowa, czarna limuzyna. W środku znajdowały się czerwone, skórzane obicia,
modny, czarny stolik na samym środku, przyciemniane szyby oraz, nieodzowny
fragment wszystkich najlepszych limuzyn specjalna podstawka na szampana i drogie
kieliszki. Ja z Tochim usiedliśmy przodem do kierunku jazdy a Rei dokładnie
przed nami.
- Więc,
braciszku, może opowiesz jak minął ci ten czas, co? Trochę czasu minęło, a ty
nie kwapiłeś się, żeby opowiedzieć mi o swoim życiu.
- Nie będę
się powtarzał pięć razy.
- Pochwalisz
się tym przy obiedzie, prawda?
- Nie wiem,
czy chwalenie się, to odpowiednie słowo. Ale jeżeli mam o tym opowiadać, to
najlepiej przy obiedzie.
- Opowiesz
też o swoim kochanku? Myślę, że wszyscy z rozkoszą go poznają.
Rei usiadł koło
mnie, obejmując mnie ramieniem i przysuwając się niebezpiecznie blisko mojej
twarzy.
- A co z
tobą? Pewnie nie możesz się doczekać aż poznasz rodzinę twojego ukochanego,
prawda? Zwłaszcza, że do niedawna w ogóle nie wiedziałeś, że Tochi nie jest
samotnym leśniczym, bez rodziny.
- B-byłbym
wdzięczny, gdybyś odsunął się od mojej twarzy.
- A co,
przeszkadza ci to?
Odsuwałem
się stopniowo, do czasu, aż poczułem Tochiego za moimi plecami.
- Zostaw go
Rei.
- Aż tak ci
to przeszkadza?
Rei nie
podniósł spojrzenia. Klęczał teraz, opierając się rękoma o moje kolana i
patrząc na mnie z góry. Miałem już dość tej jazdy. Chyba jeszcze w życiu nie
czułem się tak otoczony.
- Tak,
przeszkadza mi to. Nie zbliżaj się do niego.
- Ojej...
czyżbyś się bał, że twój kochanek cię zostawi, tak jak lata temu zrobiła to
twoja dziewczyna?
- Jasne, że
nie. Zajączek nie zrobiłby mi czegoś takiego.
- Więc
dlaczego nie mogę troszeczkę się z nim podrażnić?
Tochi objął
mnie mocno.
- Bo tylko
ja mogę go dotykać.
- Aleś ty
drobiazgowy. Rodzeństwo powinno się dzielić, prawda?
- Możecie
przestać?! Zwłaszcza ty, Rei. Obaj przekraczacie moją przestrzeń prywatną.
Potrzebuję trochę powietrza!
Wstałem
gwałtownie z fotela, wyrywając się z ich uścisku. Usiadłem po drugiej stronie
samochodu.
- Jak daleko
będziemy jechać? - Zapytałem po chwili napiętej ciszy.
- Tochi
bardzo sprytnie się ukrył - Rei spojrzał na niego z wyrzutem. Tochi tylko
zerknął w jego stronę i odwrócił wzrok w stronę okna - Nasz dom jest jakieś
kilka godzin stąd. Radzę ci się wygodnie rozsiąść, bo chwilę to potrwa.
- Sześć
godzin - Sprecyzował Tochi.
- Serio?
Wiesz dokładnie ile czasu tu się jedzie?
- Ustaliłem
sobie, że sześć godzin to wystarczająca odległość. I patrz, jak idealnie
trafiłem.
Dość zabawnie
patrzyło się na ich kłótnie. Prawie tak, jakby Tochi kłócił się z samym sobą,
albo gadał do lustra. Tylko takiego, które wykonuje inne gesty niż ty. Rozłożyłem
się na fotelach i zamknąłem oczy. Skoro czekało mnie tyle godzin jazdy, równie
dobrze mogłem się zdrzemnąć. Nie, żebym czuł się specjalnie bezpiecznie w
towarzystwie Rei’a, ale byłem pewny, że mogę liczyć na pomoc Tochiego.
No nareszcie! Tak myślałam, że to przez ten wir wakacji, tyle nie było rozdziału. A ja i tak, natrętnie, codziennie wchodziłam. I opłacało się.
OdpowiedzUsuńOgółem rozdział był przyjemny, tylko Rei był okropnie irytujący. [Like always].
Nie mogę się doczekać, co będzie się działo na tym obiedzie. I chce jak najszybciej zobaczyć zachowanie bliźniaczek...sama nie wiem czemu.
Pozdrawiam ciepło i życzę weny. ~
~Kitsune
oooo slodkie ^*^ rozdzial booski~! czekam na wiecej ;*
OdpowiedzUsuńyaaay, co ja tutaj widzę?
OdpowiedzUsuńkolejne cudeńko widzę,o tak :3!
mimo iż wcześniej nie komentowałam żadnego z rozdziałów, to w końcu postanowiłam to zmienić :3!
bardzo szybko czyta mi się twoje perełki, przez co mam ciągły niedosyt ;-;
Ogólnie bardzo lubię twój styl pisania, jest taki lekki i przyjemny dla oka :3
No i jest dużo dialogów, co kocham ponad życie <3
Cóż jeszcze mogę powiedzieć/skrytykować/zachwalić, hm...
chyba nic, ponieważ jest cudowny w każdym, nawet najmniejszym calu :D
no i znów będę oczekiwać kolejnego rozdziału z utęsknieniem, licząc, że będzie tak samo słodki i rozkoszny jak poprzednie <3
także pozdrowionka i życzę dużo, dużo, dużo weny! :3
~Rin
Kurdebele.
OdpowiedzUsuńNie.
Wdech, wydech.
TEN BLOG JEST CUDOWNY, NIE SPAŁAM CAŁĄ NOC, ABY PRZECZYTAĆ OPOWIADANIE O ZAJĄCZKU KTÓRE UBÓSTWIAM, TAK CUDOWNIE PISZESZ, ŻE RZYGNĘŁAM TĘCZĄ PRAWIE PRZY KAŻDYM ROZDZIALE, A MATKA PRAWIE MNIE PRZYŁAPAŁA, DO TEGO BARDZO NIEWYGODNIE JEST CZYTAĆ NA TELEFONIE ALE TO KURDEBELE, TYLKO SZCZEGÓŁ. ;_;
...Jak wyżej XD Możesz być pewna, że będę zaglądała. I tak się cieszę, że Usagi powiedział Tochi'emu, że go kocha, musiałam się wtedy tak powstrzymać, żaby nie piszczeć ;_;
Weny,
Haruhi
Z tej strony Iwa Lawliet. Jak zawsze serducho ode mnie <3
OdpowiedzUsuń