sobota, 27 września 2014

Zajączek LXIII - Fumiko

Obiad wlókł się niemiłosiernie długo. W dodatku Tochi i Rei o mało co się wcześniej nie pobili... znowu. W sumie było to nawet zabawne, że Tochi zachowywał się jak dziecko. Chociaż raz on a nie ja. Jedliśmy w całkowitej ciszy, przerywanej tylko szczękotem sztućców. W końcu z talerzy zniknęła delikatna polędwica a mnie dzieliło tylko kilka minut od powrotu do domu.
- Tochi, zanim wrócisz do siebie mamy tylko jedną sprawę - Powiedziała jego matka, gdy już mieliśmy się zbierać - Jesteś pewny, że coś czujesz do tego chłopaka?
Spojrzałem na nią niepewnie. Żartowała sobie? Oczywiście, że Tochi coś do mnie czuł. Kochał mnie. Co jeszcze musiał zrobić, żeby to zrozumiała?
- Oczywiście, że jestem pewny. Przykro mi, że was zawiodłem, że zakochałem się w facecie i  zostałem leśniczym, ale się nie zmienię. Jeżeli chcieliście, żebym tutaj przyjechał, żeby mnie zmienić to niestety, ale nic z tego. Wracam do siebie.
- Przykro nam, że tak nas odbierasz. Jednak wiedz, że tolerujemy to, kim jesteś. Prosimy tylko, żebyś wysłuchał nas po raz ostatni.
Kiwnęła głową w stronę jednego ze służących. Ten ukłonił się i zniknął za drzwiami, prowadzącymi na korytarz. Po chwili wrócił. Towarzyszyła mu, w co ciężko mi było uwierzyć, dziewczyna. Niewiele niższa od Tochiego, o blond włosach do ramion, dużych, zielonych oczach i łagodnych rysach twarzy.
- To jest Fumiko. Może ją pamiętasz, znaliście się jeszcze jako dzieci. Pomyśleliśmy, że możesz się ucieszyć, że się spotkacie.
Dziewczyna, przedstawiona jako Fumiko opuściła głowę z widocznym rumieńcem. Oni chyba nie mówili poważnie? Poczułem ukłucie w sercu. Sama myśl, że Tochi mógłby mnie wymienić na jakąś dziewczynę sprawiał mi ból.
- Żartujecie sobie, prawda? Wiecie, że zakochałem się w facecie i dlatego przyprowadzacie tutaj dziewczynę, o uderzająco podobnej urodzie jak on, z nadzieją, że stanę się nagle ,,normalny"? Co muszę zrobić, żebyście zrozumieli, że kocham zajączka? 
Kamień spadł mi z serca. Przez krótką chwilę naprawdę się bałem. Ciekawe, czy Tochi czuł się tak samo, jak dowiedział się o Minako.
- Przemyśl to Tochi. Możesz odzyskać godność w naszych oczach oraz chociaż udawać normalnego. Czy nie jest to lepsze od życia w małej, leśnej chatce i chodzenia z chłopakiem? Z rodu Takeda, ale to wciąż chłopak.
- Ale chłopak, którego kocham. Dzięki za zaproszenie, miło było was zobaczyć. Idziemy zajączku.
Tochi złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę drzwi.
- Wybacz Fumiko, że musiałaś przyjeżdżać - Rzucił jeszcze. Byłem pewny, że wyciągnie mnie na dwór, ale zatrzymał się dosłownie krok przed wyjściem z jadalni.
- A właśnie, jeszcze jedno – Rzucił do rodziców. Nim zdałem sobie sprawę, co robi, Tochi objął mnie w pasie, całując namiętnie. Moje policzki przybrały barwę soczystej czerwieni. Przywykłem do tego, że mnie całował, ale... przy jego rodzinie... to był zupełnie nowy poziom zażenowania. Tochi oczywiście wydawał się tym kompletnie nie przejmować. Bez krępacji patrzył na swoją rodzinę. Nie muszę chyba mówić, że byli więcej niż zszokowani. W końcu Tochi uwolnił mnie z swoich objęć. Podparłem się o ścianę, żeby utrzymać równowagę. Miałem wrażenie, że drżące nogi zaraz odmówią mi posłuszeństwa.
- Miło było was spotkać. Bywajcie.
Złapał mnie za rękę, ciągnąc za sobą. Starałem się nie odwracać. Nie miałem ochoty patrzeć na spojrzenia jego rodziny. Chciałem upomnieć się o moje rzeczy, ale Tochi wyglądał na zbyt poirytowanego, żeby teraz się go o coś pytać. Szedłem grzecznie za nim, aż doszliśmy do samochodu.
- Jednak pan wraca, paniczu? - Zapytał szofer, uchylając nieco okno.
- Tak, wracam.
Odpowiedział, nieco już spokojniej. Zająłem miejsce w limuzynie. Po chwili ruszyliśmy. Przez chwilę jechaliśmy w ciszy. Postanowiłem poczekać, aż Tochi się nieco uspokoi, zanim spróbuję do niego zagadać.
- Przepraszam, zajączku - Odezwał się w końcu.
- Nic się nie stało. Przecież... to nie twoja wina.
Przecież to nie wina Tochiego, że jego rodzina jest jaka, jest. Jednak sprawa z Fumiko nie dawała mi spokoju. Wiem przecież, że Tochi mnie kocha, ale... czy naprawdę mogę się równać z dziewczyną? Przecież, jakby się nad tym zastanowić nigdy nawet nie byliśmy na randce. W dodatku Tochi cały czas musiał przebolewać fakt, że pewnego dnia będę musiał ożenić się z Minako. Wbiłem wzrok w podłogę, zaciskając pięści na spodniach.
- T-tochi..?
- Tak?
- J-ja... ja...
Tochi przysunął się koło mnie. Nie popędzał nie. Czekał, aż się wysłowię.
- Ja... ja chciałem. Ch-chodźmy na randkę!
Zacisnąłem powieki. Nie wiem czemu, szykowałem się na złośliwy komentarz, może śmiech. Po chwili ciszy zerknąłem na Tochiego. Wyglądał, jakby zupełnie nie wiedział, co ma zrobić. Nic dziwnego, musiał być wyjątkowo zaskoczony.
- Zajączku...
- N-nieważne! Zapomnij! J-ja nic nie mówiłem.
Odwróciłem się w stronę okna. W jego odbiciu zobaczyłem moją twarz. Była wręcz żałośnie czerwona. Opuściłem głowę, kiedy poczułem, jak Tochi delikatnie obejmuje mój brzuch.
- Bardzo chętnie pójdę z tobą na randkę.
Wyszeptał cicho, prosto do mojego ucha. Nie wiem czemu, ale jego głos wywołał u mnie dreszcze.
- Gdzie chcesz iść?
- D-do jakiegoś mało znanego baru. Najlepiej nie uczęszczanego przez nikogo.
- Masz ciekawe wyobrażenia randki, zajączku.
- A co ty myślisz?! Jakbyś zapomniał należę do rodu Takeda! Nie mogą się dowiedzieć, że umawiam się z facetem.
Nagłe szarpnięcie za koszule gwałtownie powaliło mnie na siedzenia. Tuż nade mną pochylił się Tochi.
- A co w tym złego?
Przymknąłem oczy, kiedy odgarniał z mojego czoła kosmyk włosów.
- B-bo... to nie jest normalne...
- A jakie to ma znaczenie?
Nie odpowiedziałem, odwracając głowę w stronę okna. Całe szczęście, były tu przyciemniane szyby. Nie zniósłbym chyba, gdyby ktoś z sąsiedniego samochodu zobaczył mnie w takiej sytuacji. Tochi złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Zamknąłem oczy, zaciskając dłonie na siedzeniach samochodu. Chude zimne palce zaczęły przejeżdżać od moich bioder w górę. Otumaniony wszechogarniającą przyjemnością nie poczułem nawet, kiedy samochód się zatrzymał. Czekała nas długa droga, nawet się nie spodziewałem, że możemy się zatrzymać. Dopiero ciche pukanie oraz opuszczana szyba przypomniała mi, że jesteśmy w samochodzie.
- O, witaj dziadku - Powiedział bez krępacji Tochi, podnosząc głowę w stronę okna. Zacisnąłem oczy, czując, jak zalewam się rumieńcem.
- Dz-dzień dobry - powiedziałem cicho.
- Cześć. Wybaczcie, że przeszkadzam. Kazałem was tu przywieźć. Tochi, chyba nie chciałeś wyjechać bez pożegnania?
- Jasne, że nie. I tak byśmy tu przyjechali.
- Oczywiście...
Dziadek Tochiego przewrócił oczami. Tochi podszedł do okna, żeby go uściskać.
- Odwiedź mnie jeszcze kiedyś.
- Obiecuję.
- A właśnie, zapomniałbym ci coś dać - Dziadek Tochiego wręczył mu małą saszetkę - Dobrze się nim opiekuj.
Mówiąc to spojrzał na mnie. Nie byłem pewny, czy mówi to o mnie, czy o roślinach.
- Trzymaj się Usagi. Uważaj na mojego wnuczka.
- O-oczywiście...
Uśmiechnął się po raz ostatni. Potem szyba ponownie się podniosła odgradzając nas od siebie. Cały czerwony usiadłem, chowając twarz w dłoniach.
- To było żenujące...
- Daj spokój, zajączku. To tylko mój dziadek. Zresztą... jeszcze kilka minut i mógłby nas przyłapać w o wiele gorszej sytuacji.
- Naprawdę? Jakoś mi się nie wydaje.
- Zakład?
Tochi ponownie przewalił mnie na siedzenia.
- Dobra, dobra, dobra! Zgadzam się z tobą! Wypuść mnie.
- Jesteś taki nieśmiały zajączku.
Tochi delikatnie przejechał kciukiem po mojej wardze. Odruchowo zacisnąłem uda.
- P-poczekaj chwilę... jesteśmy w samochodzie.
- No i?
- To nawet nie jest twój samochód.
Spróbowałem się wyszarpać, ale jedyny efekt był taki, że spadłem na podłogę w aucie.
- Uspokój się zajączku. Czeka nas długa droga.
- Mało mnie to obchodzi! Masz się do mnie nie zbliżać.
Tochi spojrzał na mnie z tym swoim rozbrajającym uśmiechem. Mimo to starałem się utrzymać silną wolę.
- No dobrze, dobrze. Chodź tutaj.
Wyciągnął rękę w moją stronę. Niepewnie znowu usiadłem koło niego.
- Skąd ten pomysł na randkę.
- J-jak coś ci się nie podoba nigdzie nie musimy iść.
Tochi delikatnie objął moją szyję.
- Jasne, że chcę iść z tobą na randkę. Ale nigdy bym się nie spodziewał, że to ty mnie na nią zaprosisz. To tak bardzo... nie w twoim stylu.
Odwróciłem głowę, robiąc się jeszcze bardziej czerwony.
- B-bo... no bo... pomyślałem, że... że ostatnio... tak wiele się dowiedziałeś... o Minako i... i... wydaje mi się, że... zrozumiałem trochę, jak mogłeś się poczuć... i...
- Aha, rozumiem - Tochi oparł głowę na moich kolanach, patrząc m w oczy - Jesteś zazdrosny o Fumiko.
- C-co - Odwróciłem czerwoną twarz w stronę okna. Nawet jeżeli tak myślałem, wolałem, żeby Tochi o tym nie wiedział - N-nie... nie wiem o czym mówisz.
- Poczułeś się zazdrosny i uznałeś, że czułem się tak samo. Dlatego chciałeś iść na tę randkę.
- Nie wiem o czym mówisz.
Starałem się nie patrzeć na Tochiego, ale i tak czułem na sobie jego przeszywające spojrzenie.
*Jeszcze tylko kilka godzin... wytrzymam. Tylko nie dać mu się zdominować*
Spojrzałem na Tochiego. Miał zamknięte oczy. Czyżby spał? Wyglądał tak niewinnie, spokojnie. Tylko dlaczego musiał spać akurat na moich nogach? Czułem się trochę niekomfortowo. Ale z jakiegoś powodu nie mogłem oderwać wzroku od jego twarzy. Położyłem dłoń na jego policzku.
*C-co ja wyprawiam?!*
Szybko zabrałem rękę. Miałem szczęście, że go nie obudziłem. Już widziałem ten jego uśmiech i spojrzenie pełne wyższości. A potem... szlag, nawet przez chwilę nie mogłem o nim nie myśleć. Zamknąłem oczy, opierając głowę o szybę. Jeszcze po chwili poczułem ciepłą dłoń obejmującą moją rękę. Potem chyba zasnąłem.

3 komentarze:

  1. ,,Przywykłem do tego, że mnie całował, ale... przy jego rodzinie... to był zupełnie nowy poziom zażenowania." - Jebłam XDDDDDDD Ogółem rozdział taki po troszku zabawny. Chyba przeczytam opowiadanie jeszcze raz XD
    Weny i sorry, że tak krótko,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden z moich ulubionych rozdziałów. Mega jest. :'D
    W samochodze, bagażniku czy piwnicy
    Seks jest dobry nawet na ulicy.
    Hehhehehe. Wymyśliłam teraz. Jezu, co jest z moim mózgiem.
    CUDOWNE. WINCYJ. WINCYJ.
    ~Kitsune

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierszyk świetny. Dzięki za poprawienie humoru.
      Jeżeli kiedyś zrobię ranking najbardziej epickich komentarzy to ten na pewno się w nim znajdzie xD

      Usuń