sobota, 3 stycznia 2015

Zajączek LXXV - Co teraz?

Witajcie wszyscy. Jeżeli ktokolwiek patrzy na listę odwiedzin to wiecie, że jest już równo 50.000 wejść!
Planowałam zrobić dodatkową notę, ale niestety 50.000 wejść wypadło tuż po świętach i rocznicy, więc nie miałam sily napisać nic na tak ważną rodzice, za co bardzo was przepraszam. 
Tak czy tak bardzo wam dziękuje, że w ciągu w sumie tak krótkiego czasu tak wiele razy wchodziliście tutaj. Dziękuję wam, że jesteście ze mną. :D
**************************


- I co teraz planujecie? - Zapytał Mita, dosiadając się do stołu i kładąc na stole tanie chrupki, na które ani ja ani Kashikoi nawet nie zerknęliśmy.
- Na razie będzie lepiej, jak będziemy trzymać się z dala od domu Tochiego. Pewnie zadekujemy się w jakimś hotelu, aż wymyślimy co dalej – Wzruszyłem ramionami.
- Wiesz, że możecie siedzieć tutaj tak długo, jak będziecie potrzebować.
- Dzięki, nie będziemy wykorzystywać twojej gościnności. Kiedyś jeszcze możemy potrzebować twojej pomocy.
Mita uśmiechnął się lekko.
- Skoro tak to jeszcze was uprzedzę, że w najbliższych dniach będę musiał tutaj ulokować jeszcze kilka osób. Mój kolega - mangaka musi znaleźć miejsce dla kilku swoich asystentów a u siebie ma remont, więc powiedziałem, że mogliby pracować tutaj.
- Nie ma problemu. Możemy się wyprowadzić nawet dzisiaj.
- Więc nie będę was zatrzymywał - Powiedział z łagodnym uśmiechem. W tym przypadku jego bezpośredniość akurat była nam na rękę. Przynajmniej nie wymyślał jakiś wymówek, albo próbował owijać w bawełnę.
- To wszystko ustalone. Mogę wam spakować coś na drogę. Usagi? Chcesz kanapki?
- Wolałbym jakieś owoce, jeżeli to nie problem.
- Oczywiście.
- To ja przyniosę ci twoje rzeczy i je spakujemy.
Po około dziesięciu minutach byłem już ubrany w moje rzeczy a Mita spakował nam owoce na drogę. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy przed dom.
- Tu masz całą swoją walizkę. Spakowaliśmy ci tam trochę ubrań, rzeczy do higieny, szczoteczkę, mydło, pastę i tak dalej. Oprócz tego książkę, którą dostałeś od Tochiego i coś, jakbyś miał ochotę się pouczyć. Nie chcieliśmy cię przeciążać.
- Dzięki Kashikoi. Naprawdę jestem wdzięczny.
- I muszę omówić z wami jeszcze jedną rzecz - Powiedział spokojnie, chowając walizkę do samochodu Tochiego. - Może pojedziemy do jakiegoś innego miejsca? Przy okazji moglibyście podwieźć mnie na dworzec. Rozumiecie chyba, że musiałem podróżować incognito a rodzice na pewno by zauważyli, gdybym wziął samochód.
- Oczywiście, żaden problem - Powiedziałem od razu, jednak szybko spojrzałem na Tochiego. Pokręcił tylko znacząco głową, na pytanie, którego nie zdążyłem zadać. - Poczekaj! - Krzyknąłem, opierając się na drzwiach do samochodu, blokując tym samym Kashikoiemu wejście do środka. - M-może... przejdziemy się? We dwóch? A dopiero potem pojedziemy.
- Co przede mną ukrywasz, Usagi?
- N-nic... daję słowo, że nic. Tylko... jest tam trochę bałagan to Tochi mógłby posprzątać.
- Nie zachowałbyś się tak, gdyby chodziło tylko o bałagan. Zejdź mi z drogi.
- Wcale tego nie chcesz.
- Tak, owszem, chcę.
- Jestem pewny, że nie chcesz.
- Zejdź mi z drogi.
Pokręciłem głową, dalej zasłaniając drzwi. Kashikoi westchnął ciężko i odwrócił twarz, jakby się zastanawiał co ma zrobić. Nim się zorientowałem, pochylił się nade mną i zaczął mnie łaskotać. Zacząłem się szarpać i śmiać, ale mój brat puścił mnie dopiero kiedy usiadłem na ziemi i przyciągnąłem do siebie kolana, tworząc swoisty mur wokół siebie.
- Masz łaskotki, zajączku? - Zapytał Tochi, kucając przede mną. - Warto zapamiętać.
- Zamknij się...
Schowałem głowę między kolanami, kiedy Kashikoi otworzył drzwi od samochodu. Zamknął je jednak od razu, kiedy zauważył całe ubrudzone białą cieczą siedzenia.
- Nie mogłeś umyć tych siedzieć, prawda? – Mruknąłem cały czerwony do Tochiego.
- Wypadło mi z głowy.
- Więc tak... - Zaczął Kashikoi. - Ile wam zajmie posprzątanie tego?
- Jakieś dziesięć minut, nie więcej. Pomożesz mi, zajączku?
- Po moim trupie.
- Jak wolisz.
Tochi zabrał się za sprzątanie i już po kilku minutach tylne siedzenia mniej więcej nadawały się do siedzenia. Przez cały ten czas Kashikoi nie odezwał się ani słowem.
- Możemy jechać - Powiedział z uśmiechem Tochi, kiedy był już gotowy. Od razu chciałem zająć miejsce z przodu, ale Kashikoi mnie uprzedził. Zimnym spojrzeniem powiedział mi ,,jestem zły i nie mam zamiaru siedzieć w miejscu, gdzie uprawialiście seks.
- To gdzie jedziemy? - Zapytał Tochi, gdy już ruszyliśmy.
- Tu gdzieś niedaleko powinien być jakiś opuszczony skwerek. Powiem ci jak jechać.
Kashikoi dawał szczegółowe instrukcje a w końcu zatrzymaliśmy się na opuszczonym placu.
- Musimy porozmawiać - Powiedział Kashikoi, wychodząc z samochodu.
- Duże mamy kłopoty? - Zapytał mnie Tochi. Odpowiedziałem mu wzruszeniem ramion. Wysiedliśmy i obaj usiedliśmy na ławce. Kashikoi stał przed nami, przez chwilę zbierając myśli.
- Więc może zacznijmy od początku...
- Zanim zaczniesz zadawać niewygodne pytania - Przerwałem mu, powoli czując jak się czerwienię. - Rozmawialiśmy przecież już o tym w restauracji.
- Rozmawialiście o mnie?
- ...Tak jakby...
- Szkoda, że mnie tam nie było. Mówiliście coś ciekawego?
- Nic o czym byś nie wiedział.
- Przepraszam, że wam przerwę, ale jest kilka rzeczy o których muszę wiedzieć. Po pierwsze: od jak dawna jesteście parą?
Odwróciłem wzrok, unikając spojrzenia któregokolwiek z nich. Całe szczęście Tochi odpowiedział za mnie.
- Oficjalne? Zaczęliśmy ze sobą chodzić, dzień po nieudanym ślubie zajączka.
- A nieoficjalnie?
- Jakiś czas.
Kashikoi westchnął, jednak już po chwili wznowił wątek.
- Dobrze, doskonale wiem, że nie uprawia się seksu w samochodzie, jeżeli nie śpi się z kimś od dłuższego czasu. Kiedy zaczęliście ze sobą sypiać?
Miałem zamiar coś powiedzieć, ale byłem zbyt zażenowany, żeby to zrobić. Błagałem tylko w myślach, żeby Tochi trochę podkoloryzował prawdę.
- Zaczęliśmy ze sobą sypiać tego samego dnia, w którym przyprowadziłem wam zajączka do domu.
- Chwileczkę... ile wy się wtedy znaliście?
- Hmm... dwa dni?
Kashikoi zamilkł. Nie patrzyłem na niego, ale czułem, że jest zły.
- Tochi... wiesz, że cię lubię. Wydajesz się odpowiedzialny i widać, że zależy ci na Usagim, z wzajemnością, co bardzo cenię, ale... zaciągnąłeś mojego braciszka do łóżka, po zaledwie dwóch dniach znajomości?!
- Tak jakoś wyszło. Zresztą, nie była to tylko moja inicjatywa.
- Więc tak, najważniejsze pytanie: Tochi, skoro sypiasz i chodzisz z moim bratem muszę wiedzieć. Co czujesz do Usagiego?
Cały czerwony zerknąłem w stronę Tochiego. Uśmiechał się spokojnie.
- Kocham go - Powiedział jak zwykle bez krępacji.
- Ale naprawdę go kochasz? Czy tylko go wykorzystujesz?
Naprawdę miałem ochotę umrzeć. Mój brat rozmawiał z moim... w sumie chłopakiem o tym, od kiedy uprawiamy seks i dlaczego. To brzmiało jak jakiś żart.
- Naprawdę go kocham. Kocham go jak nikogo innego. Jestem w stanie zrobić dla niego wszystko. Prędzej się zabiję niż pozwolę, żeby cierpiał. Najchętniej spędziłbym każdą wolną chwilę na spełnianiu jego marzeń. Bez mrugnięcia okiem oddałbym mu wszystko o co poprosi. Nawet serce i płuca, jeżeli tylko zechce.
Odwróciłem nieznacznie twarz, by móc patrzeć i na Tochiego i na Kashikoia, który patrzył na niego zimno. W końcu westchnął i się uśmiechnął.
- No dobra, witaj w rodzinie Tochi. Macie moje błogosławieństwo.
Oboje uśmiechnęli się szeroko. Nie mogłem oprzeć się jednak wrażeniu, że część tej rozmowy jakoś mi umknęła. Kashikoi jakby w ogóle się nie przejął tym, że Tochi zaciągnął mnie do łóżka po dwóch dniach znajomości. Czy było to jakieś mentalne porozumienie między nimi, którego nie umiałem dostrzec? A może Kashikoi uznał, że porozmawia ze mną sam na sam? Mimo wszystko to by było mniej krępujące.
- Ale jak na razie lepiej nie mówcie Hanie jakie dokładnie relacje was łączą. Wiecie jak to jest ze starszymi siostrami.
- Na szczęście nie - Tochi ścisnął porozumiewawczo moją dłoń.
- Nienawidzę was obu - Mruknąłem, cały czerwony. Kashikoi poczochrał mnie po włosach a Tochi jeszcze mocniej ścisnął moją dłoń.
- A może skusilibyście się na lody? Ja stawiam.
- Ja bardzo chętnie. Zajączku?
- Może być...
W sumie oprócz tego, że sytuacja była wyjątkowo żenująca to wszyscy zachowywali się normalnie. Nawet mi w końcu udało się zepchnąć niedawną rozmowę na dalszy tor moich myśli. Gdy zjedliśmy lody odwieźliśmy Kashikoia na peron.
- A właśnie... - Wtrącił nagle. Z jakiegoś powodu wydawał się wyjątkowo zdenerwowany. - Usagi, zapomniałem ci czegoś powiedzieć.
- Nie podoba mi się ton twojego głosu.
- I słusznie, bo mam złe wieści. Chodzi o pieniądze... rodzice ostatnio kontrolują u nas każdy grosz, żebyśmy nie mogli ci pomóc. Cośtam udało nam się skołować, biorąc pieniądze i kupując na jakichś straganach ,,dzieła sztuki ręcznej roboty” za taniej  niż potem mówiliśmy, ale nawet to była katorga. W każdym razie obawiam się, że nie opłacicie porządnego hotelu na tak długo, jak będziecie potrzebować.
Jęknąłem, opierając głowę na dłoniach. Spodziewałem się tego, ale mimo wszystko miałem nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- Nie będzie to problem - Powiedział Tochi, chyba tylko po to, żeby mnie pocieszyć. - Wynajmiemy jakiś tani hotel.
Oboje podnieśliśmy na niego spojrzenia. Zerknął najpierw na Kashikoia, potem w lusterku na mnie, po czym westchnął głęboko, dalej patrząc przed siebie.
- No tak, to było głupie z mojej strony, przepraszam.
- W sumie mogłem powiedzieć wam to wcześniej. Wtedy moglibyście siedzieć dłużej u Mity, ale nie chciałem mówić prawdy przy nim.
- Nie ma problemu. I tak nie chciałem siedzieć u niego zbyt długo.
- To co macie zamiar teraz zrobić?
- Jakoś sobie poradzimy - Powiedział Tochi. Jak zwykle był całkowicie spokojny.
- Na pewno?
- Coś wymyślimy. Nie martw się - Poparłem, chociaż wcale nie byłem pewny.
- Mam nadzieję. Trzymajcie się. A Usagi, jak będziesz potrzebował pomocy za jakieś 3-4 dni powinienem być dostępny pod telefonem. W razie czego będę pisać ci smsy.
- Jasne.
Kashikoi wyszedł i pomachał nam, gdy szedł na pociąg.
- Lubię twoją rodzinę - Powiedział Tochi, odmachując mojemu bratu, który właśnie się odwrócił i zszedł po schodach na peron.
- Wiem. Też ich lubię - Przesiadłem się na przednie siedzenie, gdzie wcześniej siedział Kashikoi i zapiąłem pasy. - To jaki masz pomysł?
- Możemy zatrzymać się w jakimś lesie, albo przespać się w samochodzie.
Przekrzywiłem głowę, patrząc na niego spokojnie.
- No dobrze... tak bardzo nie chciałeś zostawać u Mity?
- To nie tak, że nie chciałem. Lubię Mitę i głupio mi było go tak wykorzystywać. Siedzenie u kogoś kilka dni to już wykorzystywanie jego uprzejmości.
- To jaki teraz masz pomysł?
Wzruszyłem ramionami, wbijając wzrok przed siebie. Po chwili Tochi westchnął ciężko.
- Naprawdę nie mamy innego wyjścia, prawda?
- Obawiam się, że nie.
Tochi po raz kolejny westchnął i uruchomił silnik. Przez chwilę patrzyłem na jego zdesperowaną minę. Wyglądał wtedy naprawdę przystojnie. W dodatku był gotów na największe poświęcenie dla mnie.
- Może nie będzie tak źle? - Tym razem to on przechylił głowę, patrząc na mnie spokojnie. - Myśl o tym pozytywnie. Spędzimy tam tylko kilka dni.
- Wiesz doskonale, że nienawidzę tam jeździć.
- No wiem... ale nie mamy wyboru - Tochi dalej nie wyglądał na przekonanego a nie chciałem, żeby cały czas był jakiś smętny. Kashikoi do torby spakował mi trochę pieniędzy, więc w sumie stać nas było na jedną noc w jakimś hotelu z moimi standardami.
- Ummm.... Tochi? - Zapytałem nieśmiało, odwracając głowę w stronię okna. Spojrzał na mnie pytająco. - Pomyślałem, że jeszcze dzisiaj... możemy spędzić noc w hotelu... tylko dzisiaj...

Zerknąłem nieśmiało na Tochiego. Uśmiechnął się szeroko, zgadzając się z ochotą.

8 komentarzy:

  1. Aww, kawaii *o* Kocham ich, kocham, plz zróbcie ze mną trójkącik ;w; <3

    Weny,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle <3
    ~Deirdre

    OdpowiedzUsuń
  3. Reeeeeety. Akcja ze spermą w samochodzie była genialnaaaa!
    Hihi, ja już wiem co się będzie działo w tym hotelu. >: ]
    Rozdział superowy!
    Gratuluję tylu wejść. Zasłużyłaś.
    Weeny!
    ~Kitsune

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba. Zaczęłam czytać wczoraj i tak mnie wciągnęło , że przeczytałam wszystko świetnie. :-) czekam na dalsze rozdziały :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Streściłabyś mi poprzednie kilkadziesiąt rozdziałów w kilku zdaniach? XDD
    Dzienkujem. xd
    Muszę się uczyć do biologii, bo wiesz, no, muszę, i nie mam czasu czytać, więc...
    Hi, hi, hi, onegai shimasu.
    Błagam. :c
    ~Ivane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Usagi to cholernie bogaty dzieciak, który na samym początku zostaje porwany dla okupu. Udaje mu się uciec z ciężarówki, ale kończy zakneblowany i związany na jakiejś leśnej dróżce. Znajduje go leśniczy, który stwierdza, że gdy tak leży związany wygląda jak zajaczek. Leśniczy pomaga Usagiemu i nawet odprowadza go do domu. Usagi zauroczony(chodź jeszcze o tym nie wie) swoim wybawcą zaprasza go na obiad. Wtedy dowiaduje się, że jego rodzice go nie kochają i są samolubnymi dupkami, którzy bez wyrzutów wykorzystaliby jego śmierć i nie kiwnęliby palcem, żeby jej zapobiec.
      Usagi jest zrozpaczony i ucieka. Mało brakuje, żeby rzucił się pod samochod, ale ratuje go właśnie leśniczy. Mówi, że go kocha i się nim zajmie. Przez kilka dni siedzą w domku Usagiego, gdzie spędzają swoją pierwszą noc.
      Potem poznają Mite - arhitekta rodziny Takeda, który nieco unowocześnia dom Tochiego.
      Usagi wraca kilkukrotnie do domu, co zawsze kończy się źle.
      Usagi udaje, że rozumie rodziców i udaje, że nic się nie stało i ciągle odwiedza Tochiego.
      Rodzice zmęczeni miłością Usagiego szantażują Tochiego, żeby ten z nim zerwał.
      Usagi nie wierzy, że Tochi go nie kocha i idzie go odwiedzić, gdzie przez przypadek całuje się z bratem bliźniakiem Tochiego(wtedy wychodzi na jaw, że Tochi ma brata bliźniaka i co więcej pochodzi z obrzydliwie bogatej rodziny)
      W między czasie odwiedzają rodzinę Tochiego.
      Usagi ponownie wraca do domu i okazuje się, że ma zaplanowany ślub, z laską, z którą od dawna się umawiał(rodzice mu kazali)
      Chcąc niechcąc idzie na ślub, z którego ratuje go Tochi.
      Mają przesrane. Przez kilka dni dekują u Mity.
      Nie mogą więcej dekować u Mity, więc biorą kasę od Kashikoia i nocują w hotelu
      Jadą do rodziny Tochiego.
      Wszyscy giną.
      W dużym skrócie to tyle ^ ^
      Nie ma za co.

      Usuń
  6. Witam,
    och Usagi cóż musisz zacząć akceptować, że nie zawsze będą Twoje standardy... widać, że jego brat naprawdę się o niego troszczy, przecież chyba mogą pojechać do dziadka Tochiego i tam się zatrzymać jakiś czas...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń