- I co teraz planujecie? - Zapytał Mita, dosiadając się do
stołu i kładąc na stole tanie chrupki, na które ani ja ani Kashikoi nawet nie
zerknęliśmy.
- Na razie będzie lepiej, jak będziemy trzymać się z dala od
domu Tochiego. Pewnie zadekujemy się w jakimś hotelu, aż wymyślimy co dalej –
Wzruszyłem ramionami.
- Wiesz, że możecie siedzieć tutaj tak długo, jak będziecie
potrzebować.
- Dzięki, nie będziemy wykorzystywać twojej gościnności.
Kiedyś jeszcze możemy potrzebować twojej pomocy.
Mita uśmiechnął się lekko.
- Skoro tak to jeszcze was uprzedzę, że w najbliższych
dniach będę musiał tutaj ulokować jeszcze kilka osób. Mój kolega - mangaka musi
znaleźć miejsce dla kilku swoich asystentów a u siebie ma remont, więc
powiedziałem, że mogliby pracować tutaj.
- Nie ma problemu. Możemy się wyprowadzić nawet dzisiaj.
- Więc nie będę was zatrzymywał - Powiedział z łagodnym
uśmiechem. W tym przypadku jego bezpośredniość akurat była nam na rękę.
Przynajmniej nie wymyślał jakiś wymówek, albo próbował owijać w bawełnę.
- To wszystko ustalone. Mogę wam spakować coś na drogę. Usagi?
Chcesz kanapki?
- Wolałbym jakieś owoce, jeżeli to nie problem.
- Oczywiście.
- To ja przyniosę ci twoje rzeczy i je spakujemy.
Po około dziesięciu minutach byłem już ubrany w moje rzeczy
a Mita spakował nam owoce na drogę. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy przed dom.
- Tu masz całą swoją walizkę. Spakowaliśmy ci tam trochę
ubrań, rzeczy do higieny, szczoteczkę, mydło, pastę i tak dalej. Oprócz tego
książkę, którą dostałeś od Tochiego i coś, jakbyś miał ochotę się pouczyć. Nie
chcieliśmy cię przeciążać.
- Dzięki Kashikoi. Naprawdę jestem wdzięczny.
- I muszę omówić z wami jeszcze jedną rzecz - Powiedział
spokojnie, chowając walizkę do samochodu Tochiego. - Może pojedziemy do
jakiegoś innego miejsca? Przy okazji moglibyście podwieźć mnie na dworzec. Rozumiecie
chyba, że musiałem podróżować incognito a rodzice na pewno by zauważyli, gdybym
wziął samochód.
- Oczywiście, żaden problem - Powiedziałem od razu, jednak
szybko spojrzałem na Tochiego. Pokręcił tylko znacząco głową, na pytanie,
którego nie zdążyłem zadać. - Poczekaj! - Krzyknąłem, opierając się na drzwiach
do samochodu, blokując tym samym Kashikoiemu wejście do środka. - M-może...
przejdziemy się? We dwóch? A dopiero potem pojedziemy.
- Co przede mną ukrywasz, Usagi?
- N-nic... daję słowo, że nic. Tylko... jest tam trochę
bałagan to Tochi mógłby posprzątać.
- Nie zachowałbyś się tak, gdyby chodziło tylko o bałagan.
Zejdź mi z drogi.
- Wcale tego nie chcesz.
- Tak, owszem, chcę.
- Jestem pewny, że nie chcesz.
- Zejdź mi z drogi.
Pokręciłem głową, dalej zasłaniając drzwi. Kashikoi
westchnął ciężko i odwrócił twarz, jakby się zastanawiał co ma zrobić. Nim się
zorientowałem, pochylił się nade mną i zaczął mnie łaskotać. Zacząłem się
szarpać i śmiać, ale mój brat puścił mnie dopiero kiedy usiadłem na ziemi i
przyciągnąłem do siebie kolana, tworząc swoisty mur wokół siebie.
- Masz łaskotki, zajączku? - Zapytał Tochi, kucając przede
mną. - Warto zapamiętać.
- Zamknij się...
Schowałem głowę między kolanami, kiedy Kashikoi otworzył
drzwi od samochodu. Zamknął je jednak od razu, kiedy zauważył całe ubrudzone
białą cieczą siedzenia.
- Nie mogłeś umyć tych siedzieć, prawda? – Mruknąłem cały
czerwony do Tochiego.
- Wypadło mi z głowy.
- Więc tak... - Zaczął Kashikoi. - Ile wam zajmie
posprzątanie tego?
- Jakieś dziesięć minut, nie więcej. Pomożesz mi, zajączku?
- Po moim trupie.
- Jak wolisz.
Tochi zabrał się za sprzątanie i już po kilku minutach tylne
siedzenia mniej więcej nadawały się do siedzenia. Przez cały ten czas Kashikoi
nie odezwał się ani słowem.
- Możemy jechać - Powiedział z uśmiechem Tochi, kiedy był
już gotowy. Od razu chciałem zająć miejsce z przodu, ale Kashikoi mnie
uprzedził. Zimnym spojrzeniem powiedział mi ,,jestem zły i nie mam zamiaru
siedzieć w miejscu, gdzie uprawialiście seks.
- To gdzie jedziemy? - Zapytał Tochi, gdy już ruszyliśmy.
- Tu gdzieś niedaleko powinien być jakiś opuszczony skwerek.
Powiem ci jak jechać.
Kashikoi dawał szczegółowe instrukcje a w końcu
zatrzymaliśmy się na opuszczonym placu.
- Musimy porozmawiać - Powiedział Kashikoi, wychodząc z
samochodu.
- Duże mamy kłopoty? - Zapytał mnie Tochi. Odpowiedziałem mu
wzruszeniem ramion. Wysiedliśmy i obaj usiedliśmy na ławce. Kashikoi stał przed
nami, przez chwilę zbierając myśli.
- Więc może zacznijmy od początku...
- Zanim zaczniesz zadawać niewygodne pytania - Przerwałem
mu, powoli czując jak się czerwienię. - Rozmawialiśmy przecież już o tym w
restauracji.
- Rozmawialiście o mnie?
- ...Tak jakby...
- Szkoda, że mnie tam nie było. Mówiliście coś ciekawego?
- Nic o czym byś nie wiedział.
- Przepraszam, że wam przerwę, ale jest kilka rzeczy o
których muszę wiedzieć. Po pierwsze: od jak dawna jesteście parą?
Odwróciłem wzrok, unikając spojrzenia któregokolwiek z nich.
Całe szczęście Tochi odpowiedział za mnie.
- Oficjalne? Zaczęliśmy ze sobą chodzić, dzień po nieudanym
ślubie zajączka.
- A nieoficjalnie?
- Jakiś czas.
Kashikoi westchnął, jednak już po chwili wznowił wątek.
- Dobrze, doskonale wiem, że nie uprawia się seksu w
samochodzie, jeżeli nie śpi się z kimś od dłuższego czasu. Kiedy zaczęliście ze
sobą sypiać?
Miałem zamiar coś powiedzieć, ale byłem zbyt zażenowany,
żeby to zrobić. Błagałem tylko w myślach, żeby Tochi trochę podkoloryzował
prawdę.
- Zaczęliśmy ze sobą sypiać tego samego dnia, w którym
przyprowadziłem wam zajączka do domu.
- Chwileczkę... ile wy się wtedy znaliście?
- Hmm... dwa dni?
Kashikoi zamilkł. Nie patrzyłem na niego, ale czułem, że
jest zły.
- Tochi... wiesz, że cię lubię. Wydajesz się odpowiedzialny
i widać, że zależy ci na Usagim, z wzajemnością, co bardzo cenię, ale...
zaciągnąłeś mojego braciszka do łóżka, po zaledwie dwóch dniach znajomości?!
- Tak jakoś wyszło. Zresztą, nie była to tylko moja
inicjatywa.
- Więc tak, najważniejsze pytanie: Tochi, skoro sypiasz i
chodzisz z moim bratem muszę wiedzieć. Co czujesz do Usagiego?
Cały czerwony zerknąłem w stronę Tochiego. Uśmiechał się
spokojnie.
- Kocham go - Powiedział jak zwykle bez krępacji.
- Ale naprawdę go kochasz? Czy tylko go wykorzystujesz?
Naprawdę miałem ochotę umrzeć. Mój brat rozmawiał z moim...
w sumie chłopakiem o tym, od kiedy uprawiamy seks i dlaczego. To brzmiało jak
jakiś żart.
- Naprawdę go kocham. Kocham go jak nikogo innego. Jestem w
stanie zrobić dla niego wszystko. Prędzej się zabiję niż pozwolę, żeby
cierpiał. Najchętniej spędziłbym każdą wolną chwilę na spełnianiu jego marzeń.
Bez mrugnięcia okiem oddałbym mu wszystko o co poprosi. Nawet serce i płuca,
jeżeli tylko zechce.
Odwróciłem nieznacznie twarz, by móc patrzeć i na Tochiego i
na Kashikoia, który patrzył na niego zimno. W końcu westchnął i się uśmiechnął.
- No dobra, witaj w rodzinie Tochi. Macie moje
błogosławieństwo.
Oboje uśmiechnęli się szeroko. Nie mogłem oprzeć się jednak
wrażeniu, że część tej rozmowy jakoś mi umknęła. Kashikoi jakby w ogóle się nie
przejął tym, że Tochi zaciągnął mnie do łóżka po dwóch dniach znajomości. Czy
było to jakieś mentalne porozumienie między nimi, którego nie umiałem dostrzec?
A może Kashikoi uznał, że porozmawia ze mną sam na sam? Mimo wszystko to by było
mniej krępujące.
- Ale jak na razie lepiej nie mówcie Hanie jakie dokładnie
relacje was łączą. Wiecie jak to jest ze starszymi siostrami.
- Na szczęście nie - Tochi ścisnął porozumiewawczo moją
dłoń.
- Nienawidzę was obu - Mruknąłem, cały czerwony. Kashikoi
poczochrał mnie po włosach a Tochi jeszcze mocniej ścisnął moją dłoń.
- A może skusilibyście się na lody? Ja stawiam.
- Ja bardzo chętnie. Zajączku?
- Może być...
W sumie oprócz tego, że sytuacja była wyjątkowo żenująca to
wszyscy zachowywali się normalnie. Nawet mi w końcu udało się zepchnąć niedawną
rozmowę na dalszy tor moich myśli. Gdy zjedliśmy lody odwieźliśmy Kashikoia na
peron.
- A właśnie... - Wtrącił nagle. Z jakiegoś powodu wydawał
się wyjątkowo zdenerwowany. - Usagi, zapomniałem ci czegoś powiedzieć.
- Nie podoba mi się ton twojego głosu.
- I słusznie, bo mam złe wieści. Chodzi o pieniądze...
rodzice ostatnio kontrolują u nas każdy grosz, żebyśmy nie mogli ci pomóc.
Cośtam udało nam się skołować, biorąc pieniądze i kupując na jakichś straganach
,,dzieła sztuki ręcznej roboty” za taniej
niż potem mówiliśmy, ale nawet to była katorga. W każdym razie obawiam
się, że nie opłacicie porządnego hotelu na tak długo, jak będziecie
potrzebować.
Jęknąłem, opierając głowę na dłoniach. Spodziewałem się
tego, ale mimo wszystko miałem nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- Nie będzie to problem - Powiedział Tochi, chyba tylko po
to, żeby mnie pocieszyć. - Wynajmiemy jakiś tani hotel.
Oboje podnieśliśmy na niego spojrzenia. Zerknął najpierw na
Kashikoia, potem w lusterku na mnie, po czym westchnął głęboko, dalej patrząc
przed siebie.
- No tak, to było głupie z mojej strony, przepraszam.
- W sumie mogłem powiedzieć wam to wcześniej. Wtedy
moglibyście siedzieć dłużej u Mity, ale nie chciałem mówić prawdy przy nim.
- Nie ma problemu. I tak nie chciałem siedzieć u niego zbyt
długo.
- To co macie zamiar teraz zrobić?
- Jakoś sobie poradzimy - Powiedział Tochi. Jak zwykle był
całkowicie spokojny.
- Na pewno?
- Coś wymyślimy. Nie martw się - Poparłem, chociaż wcale nie
byłem pewny.
- Mam nadzieję. Trzymajcie się. A Usagi, jak będziesz
potrzebował pomocy za jakieś 3-4 dni powinienem być dostępny pod telefonem. W
razie czego będę pisać ci smsy.
- Jasne.
Kashikoi wyszedł i pomachał nam, gdy szedł na pociąg.
- Lubię twoją rodzinę - Powiedział Tochi, odmachując mojemu
bratu, który właśnie się odwrócił i zszedł po schodach na peron.
- Wiem. Też ich lubię - Przesiadłem się na przednie
siedzenie, gdzie wcześniej siedział Kashikoi i zapiąłem pasy. - To jaki masz
pomysł?
- Możemy zatrzymać się w jakimś lesie, albo przespać się w
samochodzie.
Przekrzywiłem głowę, patrząc na niego spokojnie.
- No dobrze... tak bardzo nie chciałeś zostawać u Mity?
- To nie tak, że nie chciałem. Lubię Mitę i głupio mi było
go tak wykorzystywać. Siedzenie u kogoś kilka dni to już wykorzystywanie jego uprzejmości.
- To jaki teraz masz pomysł?
Wzruszyłem ramionami, wbijając wzrok przed siebie. Po chwili
Tochi westchnął ciężko.
- Naprawdę nie mamy innego wyjścia, prawda?
- Obawiam się, że nie.
Tochi po raz kolejny westchnął i uruchomił silnik. Przez
chwilę patrzyłem na jego zdesperowaną minę. Wyglądał wtedy naprawdę
przystojnie. W dodatku był gotów na największe poświęcenie dla mnie.
- Może nie będzie tak źle? - Tym razem to on przechylił
głowę, patrząc na mnie spokojnie. - Myśl o tym pozytywnie. Spędzimy tam tylko
kilka dni.
- Wiesz doskonale, że nienawidzę tam jeździć.
- No wiem... ale nie mamy wyboru - Tochi dalej nie wyglądał na
przekonanego a nie chciałem, żeby cały czas był jakiś smętny. Kashikoi do torby
spakował mi trochę pieniędzy, więc w sumie stać nas było na jedną noc w jakimś
hotelu z moimi standardami.
- Ummm.... Tochi? - Zapytałem nieśmiało, odwracając głowę w
stronię okna. Spojrzał na mnie pytająco. - Pomyślałem, że jeszcze dzisiaj...
możemy spędzić noc w hotelu... tylko dzisiaj...
Zerknąłem nieśmiało na Tochiego. Uśmiechnął się szeroko,
zgadzając się z ochotą.
Aww, kawaii *o* Kocham ich, kocham, plz zróbcie ze mną trójkącik ;w; <3
OdpowiedzUsuńWeny,
Alice
Jak zwykle <3
OdpowiedzUsuń~Deirdre
Reeeeeety. Akcja ze spermą w samochodzie była genialnaaaa!
OdpowiedzUsuńHihi, ja już wiem co się będzie działo w tym hotelu. >: ]
Rozdział superowy!
Gratuluję tylu wejść. Zasłużyłaś.
Weeny!
~Kitsune
Bardzo mi się podoba. Zaczęłam czytać wczoraj i tak mnie wciągnęło , że przeczytałam wszystko świetnie. :-) czekam na dalsze rozdziały :-)
OdpowiedzUsuńStreściłabyś mi poprzednie kilkadziesiąt rozdziałów w kilku zdaniach? XDD
OdpowiedzUsuńDzienkujem. xd
Muszę się uczyć do biologii, bo wiesz, no, muszę, i nie mam czasu czytać, więc...
Hi, hi, hi, onegai shimasu.
Błagam. :c
~Ivane
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńUsagi to cholernie bogaty dzieciak, który na samym początku zostaje porwany dla okupu. Udaje mu się uciec z ciężarówki, ale kończy zakneblowany i związany na jakiejś leśnej dróżce. Znajduje go leśniczy, który stwierdza, że gdy tak leży związany wygląda jak zajaczek. Leśniczy pomaga Usagiemu i nawet odprowadza go do domu. Usagi zauroczony(chodź jeszcze o tym nie wie) swoim wybawcą zaprasza go na obiad. Wtedy dowiaduje się, że jego rodzice go nie kochają i są samolubnymi dupkami, którzy bez wyrzutów wykorzystaliby jego śmierć i nie kiwnęliby palcem, żeby jej zapobiec.
UsuńUsagi jest zrozpaczony i ucieka. Mało brakuje, żeby rzucił się pod samochod, ale ratuje go właśnie leśniczy. Mówi, że go kocha i się nim zajmie. Przez kilka dni siedzą w domku Usagiego, gdzie spędzają swoją pierwszą noc.
Potem poznają Mite - arhitekta rodziny Takeda, który nieco unowocześnia dom Tochiego.
Usagi wraca kilkukrotnie do domu, co zawsze kończy się źle.
Usagi udaje, że rozumie rodziców i udaje, że nic się nie stało i ciągle odwiedza Tochiego.
Rodzice zmęczeni miłością Usagiego szantażują Tochiego, żeby ten z nim zerwał.
Usagi nie wierzy, że Tochi go nie kocha i idzie go odwiedzić, gdzie przez przypadek całuje się z bratem bliźniakiem Tochiego(wtedy wychodzi na jaw, że Tochi ma brata bliźniaka i co więcej pochodzi z obrzydliwie bogatej rodziny)
W między czasie odwiedzają rodzinę Tochiego.
Usagi ponownie wraca do domu i okazuje się, że ma zaplanowany ślub, z laską, z którą od dawna się umawiał(rodzice mu kazali)
Chcąc niechcąc idzie na ślub, z którego ratuje go Tochi.
Mają przesrane. Przez kilka dni dekują u Mity.
Nie mogą więcej dekować u Mity, więc biorą kasę od Kashikoia i nocują w hotelu
Jadą do rodziny Tochiego.
Wszyscy giną.
W dużym skrócie to tyle ^ ^
Nie ma za co.
Witam,
OdpowiedzUsuńoch Usagi cóż musisz zacząć akceptować, że nie zawsze będą Twoje standardy... widać, że jego brat naprawdę się o niego troszczy, przecież chyba mogą pojechać do dziadka Tochiego i tam się zatrzymać jakiś czas...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia