- Mówiłem, trzymaj ręce przy sobie!
- Przecież musimy cię umyć.
- Umiem się sam myć.
- W takim razie chciałbym to zobaczyć
Tochi uśmiechnął się, zamykając drzwi do łazienki na zamek.
Poprawiłem naprędce naciągnięte spodnie oraz koszulę.
- Nie wiem po co się ubierałeś. I tak musisz wziąć prysznic
i zaraz pobrudzisz jeszcze spodnie.
- Nie chciałem, żebyś się na mnie gapił.
- Bo to raz widziałem cię nago...
Objąłem brzuch ramionami, czując jak zalewam się rumieńcem.
Spróbowałem wyminąć Tochiego, ale złapał mnie, zanim zdążyłem podejść do drzwi.
Złapał mnie za ramiona i pociągnął w stronę kabiny prysznicowej.
- Przestań Tochi. Zamoczysz nasze ubrania.
- To je wysuszymy.
- Już nie bawisz się w psa?
- Obowiązkiem psa jest dbanie o swojego pana.
- Ale chyba nie w tym znaczeniu!
Zanim zdążyłem mu się wyrwać, zasunął kabinę i odkręcił
kurek prysznicowy. Ciepła woda spłynęła na nas delikatnym strumieniem.
- Idiota! Całe ubrania mamy mokre!
- Trzeba było je zdjąć. Ale nie przejmuj się, zaraz to
naprawimy.
Uśmiechnął się szeroko i ściągnął z siebie bluzkę. Nawet się
nie kłopotał, żeby wyrzucić ją poza prysznic. Odrzucił ją na brodzik. Materiał
całkowicie przemókł, ale Tochi oczywiście się tym nie przejął.
- T-ty naprawdę nie masz wstydu...
- To tylko koszula - Wzruszył ramionami i rozpiął spodnie,
które zaraz zsunął. Czułem jak twarz zalewa mi się rumieńcem. Niemal
przykleiłem się do ściany, odwracając głowę na bok. Serce waliło mi niepokojąco
szybko a po plecach przeszedł dreszcz.
- N-nie rozbieraj się! – Z trudem się zmusiłem, żeby nie
przyglądać się Tochiemu. Spadająca strumieniami woda była letnia, ale kabina
prysznicowa i tak wydawała się parować.
- Dlaczego nie? – Oparł ręce na ściance, pochylając się nad
moją twarzą.
- P-po prostu nie! Masz zamiar się rozebrać do naga i od tak
sobie tu stać?!
Tochi spojrzał na mnie z góry, z lekkim zdziwieniem.
- Oczywiście, że nie. Mam zamiar robić znacznie więcej... -
Uśmiechnął się szeroko, przyciskając moje ramiona do ściany. - Poza tym,
przecież już razem się kąpaliśmy.
- T-to było coś zupełnie innego... - Mruknąłem, opuszczając
głowę. Nie chciałem patrzeć na moje odbicie. Wyglądałem żałośnie... cały
przemoczony, z ubraniami przylegającymi do wątłego ciała i jeszcze całkowicie
czerwony. -B-bo wtedy...
- Wtedy? - Przysunął się niebezpiecznie blisko mojej twarzy.
- T-to była wanna...
Tochi otworzył szerzej oczy i odsunął się ode mnie.
- Więc o to chodzi? - Zacisnąłem powieki i pokiwałem głową.
Dopiero po kilku chwilach otworzyłem jedno oko, by na niego spojrzeć. Uśmiechał
się szeroko, patrząc na mnie z czułością, od której miękły mi kolana. - Jeżeli
chcesz możesz zamknąć oczy.
- A-ale...
- Nie przejmuj się niczym zajączku. Lubię podziwiać twoje
ciało.
Wyszeptał do mojego ucha i uklęknął. Podwinął moją koszulkę
i zaczął całować mój brzuch. Potem rozpiął moje spodnie i je zsunął na ziemie.
Wzdrygnąłem się, kiedy jego język zaczął jeździć od moich ud w górę. Zakończył
na mojej szyi, całując ją namiętnie. Bluzkę miałem podwiniętą aż do piersi, ale
nie miałem siły, żeby ją opuścić, co Tochi uznał za zgodę na to, że może ją
zdjąć.
Byłem wściekły na siebie. Nie mogłem nawet mu się sprzeciwić.
Za każdym razem wyglądało to zupełnie tak samo. Ale byłem zbyt słaby
psychicznie, żeby to zrobić.
- Zajączku, mógłbyś się odwrócić? - Wyszeptał do mojego
ucha, łapiąc mnie za biodra i odwracając w stronę ściany. Oparłem się na niej,
zaciskając pięści. Zadrżałem, kiedy zsunął moje bokserki.
- T-tochi... - szepnąłem, kiedy wsuwał we mnie palce.
- Spokojnie, rozluźnij się - Jego głos był taki głęboki i
namiętny. Opuściłem głowę, chowając ją między ramionami. Tochi na chwilę
przestał poruszać swoimi palcami. Zamiast tego, poczułem jak przejeżdża
językiem od mojej kości ogonowej w górę. Zadrżałem, wyginając się w łuk.
- Uwielbiam ten twój czuły punkt.
- Z-zamkni się... N-nie rób tak...
- Ale wyglądasz wtedy tak ślicznie. I Jest to całkiem
wygodne. Zostań w takiej pozycji jeszcze chwilę, aż skończę, dobrze?
- I-idiota... - Mruknąłem, opuszczając głowę, gdy ponownie
wkładał we mnie palce. Zacisnąłem powieki, kiedy się we mnie poruszał.
Otworzyłem usta, oddychając ciężko. Nienawidziłem tego, jak przyjemne to było.
To nie powinno być przyjemne. A mimo to...
- Ach! - Jęknąłem, odrzucając głowę w tył. Coś... poczułem
coś bardzo dziwnego.
- Zajączku?
- Wyjmij... wyjmij palce...
Tochi przez chwilę się nie poruszał.
- Chyba rozumiem...
- Wyjmij je...
W odbiciu kabiny zauważyłem, jak uśmiecha się delikatnie.
Jedną ręką objął mój brzuch a drugą dalej się we mnie poruszał. Wiele razy już
z nim spałem, ale czegoś aż tak przyjemnego nie doświadczyłem chyba jeszcze
nigdy. A przecież były to tylko jego palce. Do oczu napłynęły mi łzy, od
nadmiaru rozkoszy. Z moich ust wydobyła się cała seria jęków.
- Brzmisz tak uroczo...
- Prze-estań - Jęknąłem.
- Jak miło... będę musiał zapamiętać to miejsce.
- To... nie jest zabawne... ach...
- Już kończę, odpręż się.
- Ale... nie dotykaj... w tym miejscu...
- Dlaczego nie? Przecież to przyjemne?
- B-bo ja... ach... -Nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa.
Osunąłem się po ścianie na kolana. Tochi uklęknął za mną, dalej mnie dotykając.
Wolną ręką zaczął dogadzać mi z przodu. Wystarczyło kilka jego ruchów, żebym
doszedł po raz kolejny.
Klęczałem jeszcze chwilę na ziemi i drżałem z przyjemności i
wstydu. Nawet wtedy, gdy Tochi mnie puścił i zakręcił wodę. Dopiero wtedy,
kiedy zarzucił ręcznik na moje ramiona podniosłem spojrzenie. Uśmiechnął się
łagodnie i pocałował mnie w policzek.
- Wszystko w porządku?
- Nienawidzę cię...
- Też cię kocham - Uśmiechnął się, podając mi szlafrok, w
który szybko się ubrałem. Gdy w końcu udało mi się wyrzucić Tochiego z
łazienki, mogłem spokojnie przebrać się w piżamę.
Na łóżku w pokoju leżał już Tochi. Czytał jakąś książkę przy
słabym świetle nocnej lampy. Podszedłem na kolanach do niego i przeczytałem
tytuł.
- Wszystko o sztuce projektowania ubrań... chwila,
przecież... - Nie skończyłem, bo złapał mnie za ramiona i przygniótł do łóżka.
- No proszę... korzystam z tego już drugi raz a ty nadal się
na to nabierasz.
- Nie nudzi ci się to?
- Nie - Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie delikatnie w
usta.
- No dobrze, puszczaj mnie już. Jestem zmęczony...
- Wcale ci się nie dziwię - Zaśmiał się i puścił moje
ramiona. Odsunąłem się na bok, robiąc mu miejsce. Opatuliłem się kołdrą i
położyłem tyłem do Tochiego. Gdy po chwili zapadła całkowita ciemność, poczułem
jak przytula mnie od tyłu. Zamknąłem oczy, starając się uspokoić rozszalałe
serce. Dlaczego tak reagowałem na jego bliskość? Wziąłem kilka głębokich
wdechów, ale nic to nie dawało. Dopiero kiedy poczułem równy oddech Tochiego
trochę się odprężyłem. Miałem przynajmniej pewność, że nie zacznie się do mnie
dobierać, ani mówić żadnych żenujących rzeczy.
Ostrożnie się odwróciłem, żeby przypadkiem go nie obudzić.
Od jego piersi biło przyjemne ciepło. Oparłem czoło na jego piersi i powoli
zacząłem usypiać.
Wspaniałe! <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całego bloga i chciałabym pogratulować bo masz wielki talent :D
Kocham czytać ''Zajączka'' więc czekam na kolejne rozdziały :)
Życzę dobrej weny.
Piękne. Kocham Tochi'ego. Usagiego też. Kocham ich oboje. Błagam Cię, przedłuż trochę to opowiadanie, bo umrę ;___; Nie wyobrażam sobie dnia, bez którego nie będę mogła myśleć o nich, bo opowiadanie się skończy... Proszę, nie kończ jeszcze ;-; <3
OdpowiedzUsuńWeny,
Alice
Właściwie to mam jeszcze pomysły na kilka wątków. I znając siebie nim dotrę do końca wymyślę jeszcze kilka ^ ^
UsuńCudo <3
OdpowiedzUsuń~Deirdre
Urocie. c:
OdpowiedzUsuńI nie nazywa go ciągle zajączkiem.
Ha, ha, ha. Zrobiłaś to podświadomie, bo myślisz tak samo, jak ja. Buahahaha.
Dobra, żart. Wątpię. Mało prawdopodobne.
Tochi, Usagi.
Aki, Kei.
xDD
Wiesz, chyba zacznę to czytać od...
TERAZ.
Oczywiście bez poprzednich kilkudziesięciu rozdziałów. c:
Nie chce mi się. xD Przeczytałam chyba z 10 pierwszych rozdziałów (widzisz, zmusiłam się. Czego ja nie zrobię dla praktycznego braku w składni zdania, ortografii oraz interpunkcji?) i nie czuję wewnętrznego uczucia 'co było pośrodku?!'
Tak w ogóle, mogę Ci polecić opowiadanie?
Nie pamiętam nazwy bloga... chyba 'Niemożliwa Miłość'.. Nazwa 'Ty i Ja 1'. O Ryu i Keiu. (też Kei. Cóż za zbieg okoliczności) Genialne, serio. Wprost genialne. Na równi z Twoim Akim i Keiem. xdd Tylko że tamten nie-Kei jest mniej wstydliwy et cetera. c:
(ach, tak bardzo ja. ^^ Wybacz, zamykam się.)
Możemy o czymś pogadać. Na przykład o pogodzie. U mnie gdzieniegdzie leży śnieg, ale... praktycznie go nie ma, był przedwczoraj. Ciepło, wręcz gorąco, jak na moje standardy.
~Ivane
Witam,
OdpowiedzUsuńcudny rozdział, Usagi wciąż taki niewinny, a Tochi ciągle się do niego dobiera...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia