sobota, 17 października 2015

Zajączek CVI - Kazanie

Cześć. Zanim zaczniecie - Wiem, że pisanie komentarzy bywa trudne, ale w tym wypadku byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście mi napisali, czy wam też zniknął obrazek na samej górze bloga. Od razu mówię, że nie wiem, co się stało, a ustawić go nie mogę(o ile to nie jest błąd mojego laptopa) bo został zrobiony przez jedną z moich czytelniczek  :<
Jakie ja mam zdolności w tworzeniu grafik wiedzą już ci, którzy czytali mojego bloga kilka miesięcy temu(zwykły obrazek, czarne tło - kompletnie nie do porównania z tym, co jest teraz) więc sama absolutnie nie przywrócę tego do wcześniejszego stanu, jeżeli się okaże, że to jest jednak problem samego bloga, co jest dość prawdopodobne, bo już jedna osoba na fp mi pisała, że też nie ma żadnej grafiki

***********************

- Myślisz, że możemy już wrócić?
Zerknąłem pytająco na Kashikoia. Wzruszył ramionami, opierając się o jedno z drzew. Siedzieliśmy w krzakach już dobre dziesięć minut, a z domku nie dobiegały żadne odgłosy. Po takim czasie miałem wątpliwości, czy ten domek dalej będzie stał.
- Hana mówiła, że mam cię zabrać na spacer, ale nie sprecyzowała na jak długi. Może już nie żyją?
- Weź nawet tak nie mów... obawiam się, że to może być całkiem prawdopodobne... - Zerknąłem na Kashikoia, z ulgą przyjmując fakt, że wcale nie wyglądał, jakby mówił na serio. Chociaż w sumie nie wyglądał też, jakby był to żart.
Odczekaliśmy jeszcze kilka sekund, nim w końcu Kashikoi położył dłoń na moich plecach i poprowadził mnie do przodu.
- W razie czego to jaką wersję mam przytrzymywać? - Zapytał, przed samym domkiem.
- Najlepiej względnie prawdziwą. Tylko... może nie informuj Hany o tym, kiedy Tochi i ja... - Speszyłem się widocznie. - ...no wiesz...
- No wiem, no wiem... - Kashikoi przewrócił oczami, uchylając lekko drzwi. W środku, przy stole siedzieli Tochi i Hana, zwróceni w swoją stronę. Wyglądało to jak scena z jakiejś komedii, bo nastrój bynajmniej nie wyglądał tak poważnie, jak poważnie powinien wyglądać. Znaczy, Hana owszem z lodowatym spojrzeniem przyglądała się Tochiemu, raz po raz popijając herbatę, jednak zwiewna, bladoróżowa sukienka z niebieskimi kokardkami dawała jej tak wdzięcznego wyglądu, że z trudem można było ją brać na poważnie. Oczywiście, kiedy nie patrzyło się na jej oczy, które mogłyby skutecznie sparaliżować każdego. Tochi zaś, chociaż ewidentnie spięty, uśmiechał się cały czas, posyłając Hanie wdzięczne spojrzenia. Widząc, że wróciliśmy, posłał nam wdzięczne spojrzenie. Byłem prawie pewny, że w ten sposób, chce nam podziękować, że już jesteśmy.
- Wróciliście - Stwierdziła Hana, odwracając spojrzenie w naszą stronę. Pod presją jej lodowatego spojrzenia, obaj stanęliśmy na baczność.
Jedno z krzeseł, na prawo od Tochiego wysunęło się znacząco. Przełknąłem ślinę, zajmując miejsce wskazane mi przez Hanę.
- Usagi - Zwróciła się do mnie, gdy po dłuższej chwili Kashikoi zajął miejsce koło niej. - Chyba nie muszę mówić, że nie podoba mi się to, czego się dowiedziałam?
Zerknąłem pytająco na Tochiego, ale w tej chwili nie mógł mi powiedzieć, jak dużo w tej chwili wie.
- ...tak, domyślam się...
- Nigdy nie rozmawialiśmy z tobą na takie tematy, ale...
- Hana - Przerwałem jej, momentalnie się zalewając rumieńcem.
- Nie. Wysłuchasz mnie teraz do końca. Dalej jestem zła, więc dobrze ci radzę, nie przerywaj mi - Wyciągnęła palec w moją stronę, dość dobitnie dając mi do zrozumienia, że mam się zamknąć. Zamilkłem więc, zaciskając dłonie na kolanach, pod stołem. Na jednej z nich poczułem przyjemny dotyk. Kątem oka zerknąłem na uśmiechniętego Tochiego. Chyba chciał dodać mi otuchy, ale w tej chwili tylko bardziej mnie to zawstydziło. - Nie rozmawialiśmy z tobą na takie tematy, bo zawsze wydawałeś się wystarczająco rozsądny, żeby zaczekać z pójściem do łóżka, do odpowiedniego momentu.
Przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. Najpierw Tochi, teraz Hana. Czy rozmawianie o takich rzeczach tak otwarcie jest zaraźliwe?
- No bo...
- Jeszcze nie. Do Tochiego też mam żal, bo jest współwinny, ale nie jesteś już dzieckiem, powinieneś był powiedzieć ,,nie" - Spojrzała na mnie karcąco, na co ja tylko opuściłem głowę. Mogłem powiedzieć, że nie chciałem powiedzieć ,,nie", ale sytuacja była już wystarczająco żenująca. Policzki już i tak piekły mnie niemal boleśnie, od rumieńców.
- Żeby wszystko było jasne, wiem, że nie jesteś dzieckiem, ale szesnaście lat to jeszcze nie jest wiek, w którym powinno się przeżywać swój pierwszy raz - Coraz bardziej miałem ochotę schować się pod stołem i tak umrzeć ze wstydu.
- Hana... - Kashikoi ulitował się nade mną, przerywając siostrze. Delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. - Rozumiem, że zaakceptowanie tego jest dla ciebie trudne, ale jestem przekonany, że nie była to przypadkowa noc. Zwłaszcza, że są w związku już dłuższy czas.
Tochi pokiwał głową, wtrącając się do rozmowy.
- Wiem, że w sumie z Zaj... z Usagim nie znamy się tak długo, jak normalne pary, ale mogę was zapewnić, że kocham go i na pewno nie zamierzałem go wykorzystać.
- Rozumiem - Głos Hany nawet odrobinę się nie zmienił. Spodziewałem się, że mogła już to usłyszeć kilkanaście razy. - Ale nie mogę się pogodzić z tym, że tak szybko zaczęliście ze sobą sypiać.
- ...to... - Wtrąciłem, całkowicie czerwony. - ...to jakoś tak samo...
- Jakoś tak samo to się nie dzieje, Usagi. A co do ciebie, Tochi to naprawdę nie sądziłam, że mógłbyś posunąć się do takich rzeczy. Nawet jeżeli kochasz Usagiego - Dodała, gdy Tochi starał się jej przerwać.
Nastąpiła krępująca cisza, wśród której chyba tylko Hana nie wydawała się tym przejęta. Ze skruchą opuściliśmy głowy, czekając na dalszy jej wywód.
- No dobrze. Kashikoi? - Zerknęła kątem oka na brata. Ewidentnie była to zgoda, żeby mógł się w końcu odezwać.
- Uważam, że odrobinę przesadzasz - Spiął się widocznie pod presją jej spojrzenia. - Wiesz... Usagi może i ma dopiero szesnaście lat, ale...
- To naprawdę poważny związek - Wtrącił się Tochi, jeszcze mocniej ściskając moją dłoń. - Ja wiem, że powinienem poczekać, ale przysięgam ci, że nie zrobiłbym nigdy nic, czego Usagi by sobie nie życzył.
- Ale Usagi ma tylko 16 lat. Nawet jeżeli ci się nie sprzeciwiał, powinieneś poczekać, aż chociaż trochę dorośnie. Zwłaszcza, że prawdopodobnie nie był świadomy co się dzieje i co będziecie robić.
- Hana... - Jęknąłem, coraz bardziej zawstydzony. Nie musiała wspominać, że zanim nie poznałem Tochiego nie miałem żadnych cielesnych kontaktów z kimkolwiek i nawet nie miałem pojęcia, że dwóch facetów może ,,to" robić.
- Wiem. I nic mnie nie usprawiedliwia, poza tym, że moje intencje są czyste - Uśmiechnął się delikatnie. Cóż, przynajmniej nie drążył zarzuconego przez nią tematu. Hana westchnęła ciężko, odstawiając pusty kubek z herbatą na stół.
- Niestety w tej chwili nic nie mogę zrobić. Co się stało, to się nie odstanie, a jakoś wątpię, żeby którykolwiek z was mnie posłuchał, jeżeli powiem, że macie z tym skończyć - Wzruszyłem ramionami z niewinnym uśmiechem, czym zasłużyłem sobie na kolejne zimne spojrzenie. - Żeby było jasne, nie akceptuję w najmniejszym stopniu tego, co robicie. A raczej tego, co Tochi robi tobie, braciszku - Trochę mi ulżyło, że Hana się uspokoiła i że znowu mówi do mnie ,,braciszku". - A ty dość mocno straciłeś w moich oczach, Tochi.
Opuściliśmy oboje pokornie głowy. Nie miałem odwagi ponownie spojrzeć na siostrę.
- No dobrze, myślę, że na dzisiaj mi wystarczy wrażeń. Wybaczcie, ale na dzisiaj wrócę już do hotelu - Wstała z krzesła, ostatni raz mrożąc nas spojrzeniem i doniosłym, dumnym krokiem opuściła domek. Dopiero wtedy cała nasza trójka odetchnęła z ulgą.
- To było okropne... - Powiedziałem, opierając głowę na stole i zasłaniając ją ramionami.
- Więc to tak jest rozmawiać z rodziną swojego ukochanego - Zaśmiał się Tochi. Jak na kogoś, kto właśnie przeszedł rozmowę ze wściekłą Haną, wydawał się zdecydowanie zbyt spokojny.
- Jak na kogoś, kto właśnie przeszedł rozmowę ze wściekłą Haną, wydajesz się zdecydowanie zbyt spokojny - Trochę mnie zaskoczyło, że nagle usłyszałem moje myśli, wypowiedziane na głos. Zerknąłem na Kashikoia. Pytanie padło od niego, chociaż przez chwilę się zastanawiałem, czy przypadkiem ja tego nie powiedziałem.
- Tak, muszę przyznać, że nie było ciekawie - Uśmiechnął się promiennie. Zdecydowanie zbyt promiennie. - Przez chwilę się bałem nawet, że wyleje na mnie wrzątek.
Z Kashikoiem wymieniliśmy się znaczącymi spojrzeniami. Tochi był zdecydowanie zbyt rozpromieniony.
- No dobra, wybaczcie mi, ale wolę nie zostawiać Hany samej. Pewnie będzie się pieklić przez dobre kilka godzin. Ech... naprawdę, moglibyście być trochę ostrożniejsi... - Westchnął ciężko. Podniosłem na niego przepraszające spojrzenie, podnosząc głowę znad stołu.
- Wybacz Kashikoi. Nie spodziewałem się, że wpadniecie tak wcześnie  - Tochi wzruszył ramionami, uśmiechając się niewinnie.
- Mniejsza z tym. Ode mnie już się nasłuchaliście - Wstał od stołu, zerkając w stronę drzwi. - Ale przez kilka dni postarajcie się nie irytować Hany.
- ...przepraszam... - Powiedziałem cicho, nie mogąc powstrzymać rumieńców. Kashikoi spojrzał znacząco na Tochiego, a potem dopiero wzrok utkwił we mnie.
- Nie przejmuj się tym. Tochi... nie przesadź, z ,,dbaniem o niego" - Powiedział dość dobitnie, machając nam na pożegnanie. Tochi odmachał mu, nim drzwi się zatrzasnęły. Odczekałem kilka sekund, nim walnąłem otwartą dłonią w tył głowy Tochiego.
- Ty idioto! - Wybuchłem, wstając gwałtownie z krzesła. - Odbiło ci! Wiedziałeś, że dzisiaj przyjeżdża moje rodzeństwo! Cholera... - Opadłem ciężko na siedzenie, chowając twarz w dłoniach. - ...Hana jest wściekła...
- Jakoś to przeżyje - Uśmiechnął się łagodnie. - Jeżeli cię to pocieszy, to mi się naprawdę solidnie oberwało. Hana zaczęła od bardzo dobitnego przekazania mi, co takiego o mnie myśli - Uśmiechnął się, ściskając moją dłoń. Natychmiast jednak wyrwałem się z jego uścisku.
- Zasłużyłeś sobie na to! I...
- Zasłużyłem - Potwierdził spokojnie, nim zdążyłem się jeszcze na niego powściekać. Uśmiechnął się promiennie, widząc moje zaskoczenie, że od razu przyznał się do błędu. - Chcesz mnie teraz ukarać? - Uśmiechnął się jeszcze szerzej, doprowadzając mnie do soczystego rumieńca.
- Głupek - Syknąłem, mijając go i podchodząc do blatu. Mój telefon migał, oznajmiając mi, że mam wiadomość. No tak, na śmierć zapomniałem o tym SMSie. Sięgnąłem po komórkę.
- Coś się stało? - Zapytał Tochi, widząc mój wyraz twarzy. Musiałem wygądać na naprawdę zszokowanego, skoro o to zapytał. Przyłożyłem jedną dłoń do twarzy, podając mu telefon. Parsknął śmiechem, widocznie znacznie bardziej zadowolony z wiadomości Kashikoia, niż ja.
,,Niedługo będziemy z Haną u was. Ogarnijcie się, nim przyjedziemy".

2 komentarze:

  1. Najwyższy czas by się ogarnąć:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    ha, gdyby przeczytali wcześniej tą wiadomość to nic by takiego się nie stało, Hana jest wściekła, ciekawe jakby zareagowała gdyby Uagi powiedział, że nie chciał mówić "nie"...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń