niedziela, 25 października 2015
Zajączek CVII - Zaręczyny
- Na pewno musisz jechać? - Tochi położył dłonie na moich ramionach, patrząc mi w oczy. Poprawiłem torbę na moim ramieniu, uśmiechając się niepewnie.
- Wiesz, że nie mogę zostać. Muszę wracać do siebie.
- No wiem - Uśmiechnął się czule, odgarniając kosmyk moich włosów za ucho. - Ale nie lubię, kiedy wyjeżdżasz. Chciałbym, żebyś mógł tu zostać.
- Zastanowię się, jak trochę przebudujesz ten domek - Uśmiechnąłem się, podnosząc na niego spojrzenie.
- Mhmm... dwa piętra, jakiś basen, sauna... - Oparł swoje czoło o moje, wciąż patrząc mi w oczy. - Coś jeszcze?
- Na początek wystarczy.
Pokręcił głową, wciąż się uśmiechając.
- Kocham cię, wiesz?
- Tak, wiem... - Przewróciłem oczami, uśmiechając się delikatnie. - Widzimy się za tydzień. Będziemy w kontakcie.
Złożył na moich ustach delikatny pocałunek, mierzwiąc mi przy tym włosy. Ciałem wstrząsnął mi dreszcz rozkoszy a w głowie się zakręciło. Najchętniej zostałbym z nim teraz, ale wiedziałem, że nie mam takiej możliwości.
- Wróć wkrótce.
- Wrócę... - Na linii drzew stał Kashikoi, nerwowo czekając, aż skończę się żegnać. Pozwoliłem Tochiemu na ostatni pocałunek i pobiegłem do brata.
- I jak? - Zapytałem, gdy minęliśmy już linię drzew. - Hana dalej jest zła?
- Powiedzmy... raczej nie promienieje radością. Na prawdę nie mogłeś przeczytać tego cholernego SMSa?
- No przepraszam... jakoś tak...
- Byliście zajęci, co? - Spojrzał na mnie z pewnym pobłażaniem. Zalałem się rumieńcem, odwracając wzrok. Odburknąłem coś, ale Kashikoi i tak mnie nie słuchał.
Pokonaliśmy dróżkę i po krótkiej chwili dotarliśmy do miasta. Hana siedziała na ławce. Ubrana była w zwiewną, białą sukienkę a na głowie miała słomiany kapelusz.
- Cześć Hana... - Powiedziałem niepewnie, gdy już podeszliśmy do niej. Podniosła głowę. Jej spojrzenie było chłodne i wydawało się przeszywać mnie na wskroś. - Ja...
- Nie - Wyciągnęła dłoń w moją stronę, skutecznie mnie uciszając. Zamilkłem więc, czekając spokojnie na kolejne reprymendy. - ...przepraszam.
- Co? - Powiedzieliśmy niemal równocześnie z Kashikoiem, gdy minął pierwszy szok. Hana wstała z ławki, delikatnymi ruchami poprawiając sukienkę.
- Mogłam troszeczkę przesadzić... nie powinnam być taka zła na was. Był to dla mnie lekki szok i przestałam nad sobą panować. Po prostu... po prostu trochę mnie to przerosło. Nie chciałam tak na ciebie krzyczeć. Gdybyś... pewnie gdybyś był nawet starszy, to ciężko byłoby mi to zrozumieć. Wiesz... nie byłam na to przygotowana i... - Nerwowo poprawiła swoją sukienkę. - Troszeczkę przesadziłam. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz - Uśmiechnęła się czarująco. Z Kashikoiem staliśmy przez chwilę otępiali, nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć. Spojrzeliśmy na siebie pytająco, po czym nasze spojrzenia ponownie padły na Hanę.
- Umm... nie gniewam się... - Wydusiłem z siebie. Hana Uśmiechnęła się łagodnie. Podeszła krok w moją stronę, przytulając mnie do siebie.
- Po prostu nie spodziewałam się, że możesz... no wiesz... - Na jej twarzy dostrzegłem delikatny rumieniec. - Przy okazji będziesz mógł przeprosić pana Tochiego, że... byłam taka nieuprzejma.
Uśmiechnęła się promiennie. Odpowiedziałem tym samym, dopiero teraz wychodząc z szoku. Akurat podjeżdżał nasz samochód, więc uwolniła mnie ze swojego uścisku, zaraz wsiadając do środka.
Kashikoi oparł dłoń na moich plecach, dając mi do zrozumienia, że miałem ogromnego farta. Sam tego nie rozumiałem, ale nie zamierzałem narzekać. Przynajmniej nie oberwało mi się, za to.
- To nie znaczy, że mi się podoba, co robicie - Dodała, gdy zająłem miejsce, tuż przy niej.Kashikoi usiadł z przodu, żeby dać nam porozmawiać. Jej głos jednak był znacznie spokojniejszy, niż wcześniej. Całe szczęście od kierowcy odgradzała nas szyba, więc nie słyszał, co mówimy. - Szesnaście lat, to nie jest wiek, w którym powinno się iść do łóżka.
- Ja wiem... - Opuściłem głowę, ponownie się czerwieniąc. Przynajmniej teraz nie mówiła tego przy świadkach. - Ale... to jakoś tak samo wyszło.
- Tak, wiem, hormony i tak dalej. Ale na prawdę nie miałeś oporów, nim to zrobiliście?
- Hana... - Odwróciłem spojrzenie w stronę okna.
- Chcę po prostu wiedzieć. Kiedy zobaczyłam was w tej sytuacji, pomyślałam, że w ogóle cię nie znam. Co się takiego stało, że się a to zdecydowałeś?
- No bo... - Podwinąłem nogi na fotel, jeszcze bardziej się czerwieniąc. - No bo... to jakoś tak samo wyszło. Byłem smutny, on mnie przytulił, p-pocałował i... i to tak samo się stało.
- Czyli to wina pana Tochiego - Pokręciła głową, wzdychając ciężko. - No cóż, przynajmniej teraz to rozumiem. - Uśmiechnęła się delikatnie. Wyglądała pięknie, jak się uśmiechała. - Ciężko mi uwierzyć, że mój mały braciszek jest już dorosły.
Telefon w mojej kieszeni za wibrował, dając mi znać o SMSie.
,,Trzymaj się jakoś. I pozdrów Hanę. Kocham cię" Uśmiechnąłem się do wiadomości, czytając jej treść.
- Wiesz braciszku... - Podniosłem wzrok na moją siostrę. - Chyba jestem w stanie powierzyć cię komuś, kto zwykłą wiadomością wywołuje taki uśmiech na twojej twarzy.
Zmusiłem się do delikatnego uśmiechu, chociaż cała twarz zapłonęła mnie intensywnym rumieńcem. Nawet nie próbowałem się wypierać, bo była to oczywista oczywistość.
- Właściwie... przyjechaliście w jakimś konkretnym celu? - Zapytałem, chcąc zmienić temat. Na twarzy siostry dostrzegłem nagłą zmianę nastroju. Zmieszała się, lekko zarumieniła. Jej dłonie zacisnęły się mocno na sukience, a głowę odwróciła w stronę okna. Udawała, że mnie nie słyszy. Chciałem powtórzyć pytanie, ale po jej reakcji jasno zrozumiałem, że w tej chwili nie powinienem o to pytać.
Po kilku godzinach dojechaliśmy do naszego miasta. Nie zatrzymaliśmy się jednak po naszym domem, a przy jednej z restauracji, do której chodziliśmy kiedyś. Nieco zaskoczony wysiadłem z samochodu i skierowałem się do środka, za moim rodzeństwem. usiedliśmy w jednym z bocznych stolików, specjalnie odgrodzonych parawanem.
- Co się stało? - Zapytałem, gdy tylko zajęliśmy miejsca. Hana i Kashikoi wymienili się spojrzeniami. Już czułem, że mają mi do powiedzenia coś złego. Po chwili odezwał się Kashikoi.
- Mamy ci coś ważnego do powiedzenia... - Wydusił z siebie niechętnie. Na to to już sam wpadłem, chciałem powiedzieć, jednak się powstrzymałem. Spojrzał na Hanę, która tylko kiwnęła głową.
Przyglądałem się to jednemu to drugiemu, czekając, co takiego chcą mi powiedzieć. Cokolwiek to było, bynajmniej nie było to nic dobrego.
- Enma i Hotaru już o tym wiedzą. Chcieliśmy powiadomić o tym całą waszą trójkę na raz, ale... wyszło jak wyszło - Powiedział, kiwając głową w stronę kelnera, który przyniósł nam picie.
- Co się dzieje? - Byłem już lekko zaniepokojony tą wypowiedzią, a wyraz ich twarzy tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że mają mi do powiedzenia coś złego. Kashikoi spojrzał na Hanę. Ta pochyliła się nad stołem. Uśmiechnęła się, aczkolwiek widziałem w jej uśmiechu pewien niepokój.
- Nie masz się o co martwić. To... to w sumie dobre wieści. Ja... - Spojrzała na brata, a potem ponownie na mnie. - Wychodzę za mąż - Oświadczyła. Zaniemówiłem. Jakoś nie umiałem sobie wyobrazić nikogo, kto zasługiwałby na Hanę. Nawet najfantastyczniejszy facet przy jej boku wyglądałby jak skończony frajer. Była prawie jak księżniczka. Jedna z tych ślicznych, mądrych i miłych.
- Łał... - Wydusiłem z siebie, gdy tylko przeszedł mi pierwszy szok. - To... fantastycznie - Uśmiechnąłem się dość niepewnie. - A... kto to taki? - Hana lekko się zarumieniła, opuszczając spojrzenie. Kashikoi też nie wydawał się zbyt szczęśliwy. Znaczy... - To rodzice zaaranżowali to małżeństwo? - Oboje kiwnęli głowami.
- Nie wszyscy mają tyle odwagi co ty, braciszku...
- Nie musisz się przecież na to zgadzać. To twoje życie.
- Wierz mi, chciałabym... ale nie mogę. Mamy co do naszej rodziny pewne zobowiązania. Tobie udało się odnaleźć szczęście u boku kogoś, kogo kochasz, ale my nie możemy. Nie chodzi tylko o nas, ale o całą rodzinę. Czy wiesz jaki to byłby skandal...
- Skandal skandalem, ale co z twoim szczęściem? Nie masz do niego prawa?
- Mam. I postaram się je mieć, przy okazji dopełniając rodzinnego obowiązku.
Spojrzała na mnie. W jej oczach widziałem zdeterminowanie i smutek. Naprawdę chciałem, żeby mogła żyć z kimś, kogo kocha, ale wiedziałem, że tym jej nie przekonam.
- Kto to? - Zapytałem niepewnie. Uśmiechnęła się, widocznie się rumieniąc. Odwróciła się, zerkając w stronę wejścia. Podążyłem za jej spojrzeniem. Po chwili do naszego stolika podszedł wysoki mężczyzna, z czarnymi włosami i zielonymi oczami. Twarz miał łagodną, ale wykrzywiający ją złośliwy uśmieszek całkowicie rujnował przyjazny wygląd. Usiadł tuż koło mnie, na przeciwko Hany, posyłając mi uśmiech.
- Rei?!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O żesz w mordę jeża.
OdpowiedzUsuńCóż... muszę przyznać, że potrafisz robić cholernie dobre plot twisty. Serio, siedzię tak teraz z otwartymi ustami, wpatruję się w telefon, a rodzice się pytają, co się dzieje xD
Na początku myślałam, że znowu chcą wrobić Usagiego w małżeństwo, jednak zaskoczyłaś mnie. Niestety nie jestem zadowolona z tego końca. Zresztą... kto tu lubi Rei'a, niech podniesie rękę. Bo na pewno nie ja xD
Szczerze to spodziewałam się, że Hana nie będzie zła aż tak długo. No bo jak mogłaby na Usagiego? Przecież się nie da xD
To by było na tyle, czekam na nexta ^^
Pozdrawiam :>
No właśnie w mordę jeża to chyba był mały "mistake".:-)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńbosko Hana się w końcu uspokoiła, i co ma wyjś za Reia, skąd go wytrzasneli...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia