sobota, 14 listopada 2015

Zajączek CIX - Wczasy


- Chcesz wyjechać? Teraz? Dopiero co wróciłeś... - Hana była lekko zaskoczona tym pomysłem. - Posłuchaj, jeżeli chodzi o to, że ja i brat pana Tochiego... no wiesz - Na jej policzkach dostrzegłem delikatny rumieniec.
- Nie, nie o to chodzi - Chociaż... pośrednio o to chodziło, ale na pewno nie w stopniu, w jakim podejrzewała Hana. Musiała być pewna, że czuję się źle, bo ja sam umawiam się z bratem Reia. To mi tak bardzo nie przeszkadzało, ale nie zniósłbym, gdyby ten kretyn miał mieć moją siostrę na własność. - Znam Reia od jakiegoś czasu, ale skoro masz wziąć z nim ślub, powinienem chyba poznać go lepiej. Chyba... że się jednak rozmyślisz.
- Braciszku... - Szepnęła, łapiąc mnie za dłoń. - Wiesz dobrze, że to niemożliwe. Muszę to zrobić. Dla dobra naszej rodziny...
- Nie będziesz szczęśliwa...
- Nauczę się być - Uśmiechnęła się promiennie. Spojrzałem na Kashikoia, jednak nic nie wyczytałem z jego miny. - O mnie się nie martw.
- Nie martwię - skłamałem gładko. -Tylko... skoro mam go zaakceptować, jako członka rodziny, muszę go lepiej poznać. Niestety nie miałem okazji wyrobić sobie o nim zbyt dobrego zdania. Chciałbym to zmienić - Miałem nadzieję, że mój uśmiech nie był zbyt sztuczny. Zreszta, nie musiał być nawet bardzo przekonujący. I tak wiedzieli, że kłamię. Nawet gdybyśmy z Reiem byli najlepszymi przyjaciółmi, nie pojechałbym z nim na tydzień, zaraz po powrocie do domu. Musiałem więc go nienawidzić.
- Nie wolałbyś trochę dłużej zostać? - Powiedział brat, zerkając na mnie z pewną troską.
- Chciałbym, ale chcę jak najszybciej przekonać się do Reia - Uśmiechnąłem się niepewnie. Im szybciej odwołają ten ślub, tym lepiej. A najlepiej by było, jakby doszło do tego, jeszcze przed poinformowaniem mediów. - Proszę... powiedzcie Raito, że wrócę za tydzień. Nie chcę się od razy z nim żegnać.
Hana podeszła do mnie. Na ramionach poczułem przyjemny dotyk jej delikatnych dłoni.
- Na pewno ci to nie przeszkadza? Wiesz... wtedy z Tochim w pewnym sensie będziecie rodziną. Nie będziesz się czuł... dziwnie?
- Nie przeszkadza - Pozwoliłem się przytulić, nie zaprzestając uśmiechać się przyjaźnie. Nie to mi przeszkadzało. W tej chwili bardziej martwiłem się o Hanę.
 Jedyna rzecz związana z Tochim, która mnie niepokoiła, to to, czy przypadkiem się o wszystkim nie dowie. Nie wiedziałem, jak by na to zareagował. Zwłaszcza, że już jedna bliska mu osoba go zdradziła, właśnie z jego bratem. - Przykro mi, że muszę wyjechać, ale... nie chcę z tym czekać do waszego ślubu. Im wcześniej dogadam się z Reiem tym lepiej - Zmusiłem się do uśmiechu, chociaż miałem raczej ochotę się popłakać.
- Przepraszam, że to wszystko wyszło tak nagle. Dla mnie to też jest zaskoczenie. Rodzice nagle mi mówią, że wychodzę za mąż za kogoś z rodziny Chiba, potem widzę pana Tochiego, okazuje się, że to nie jest pan Tochi i... wcześniej nawet nie miałam pojęcia, że jest z rodziny Chiba... heh... jeszcze całkowicie tego nie przyswoiłam, a już... dalej mam mętlik w głowie. Przepraszam, że tak to wyszło.
Uśmiechnąłem się przyjaźnie, patrząc jej w oczy. Hana pogłaskała mnie po włosach, przyglądając mi się czule. Nie był to szczery uśmiech. Żaden z trzech uśmiechów w tej kuchni nie był szczery.
- Skoro bardzo chcesz... - Kiwnąłem głową. Przepraszam Tochi. Przepraszam, że muszę zrobić coś takiego. - Uważaj na siebie...
Nie wiem, czy poznali już prawdziwy charakter Reia, ale wyglądało na to, że mniej więcej domyślają się, co mnie czeka na tym wyjeździe.
Kiedy Hana uwolniła mnie w końcu z uścisku, Kashikoi czułym gestem ścisnął moje ramie. Wydawał się prawie rozumieć, jak dużo to będzie mnie kosztować.
Tochi... błagam, obyś się nigdy o tym nie dowiedział.
Przepraszam, że tak nagle was zostawiam z tym wszystkim. Przepraszam, że ledwo wróciłem, a już wyjeżdżam. Przepraszam, że nie mogę zrobić nic innego, niż tylko zaszantażować twój związek, Hana. Ale naprawdę nie zniosę, jeżeli będziesz cierpieć, a ja będę musiał znosić świadomość, że mogłem to powstrzymać.

***

- Ahh... nie ma to jak przejażdżka w góry. Zobaczysz, spodobają ci się - Rei rozwalił się na całym siedzeniu limuzyny, kładąc buty na szybie a ręce splatając za głową. Wpatrywał się w sufit z uśmiechem satysfakcji. Musiał doskonale się czuć ze świadomością, że zaciągnął mnie na tą jego wycieczkę. Poprawiłem się na siedzeniu, dokładnie na przeciwko niego, wbijając wzrok za okno.
Czułem się winny, że nawet nie spotkałem się z Hotaru i Enmą, ale nie chciałem od razu się żegnać. Byłoby to znacznie bardziej okrutne niż przyjechanie tydzień później.
- Byłeś już kiedyś w górach? Czy skupialiście się bardziej na wyjazdach zagranicznych? Tropikalne wyspy? A może bardziej orientalizm? - Nie odpowiedziałem. Powinien wiedzieć, że jestem cholernie wściekły, że mnie tutaj zaciągnął.  Jeżeli Tochi przez to się na mnie zdenerwuje, to nigdy więcej się do niego nie odezwę. Jak na razie w ogóle nie miałem ochoty z nim gadać. Dostrzegłem kątem oka rozbawione spojrzenie Reia.
- Będziesz się teraz boczyć? Pamiętaj, że muszę być usatysfakcjonowany tym wyjazdem. Inaczej nici z umowy.
- Ty cholerny...! - Wstałem gwałtownie. Ból przeszył moją głowę, gdy zderzyłem się z dachem samochodu. Jęknąłem, ponownie siadając.
- Nikt cię nie uczył, że nie powinno się stawać w samochodzie podczas jazdy? - Prychnął Rei, przyglądając mi się rozbawiony.
- Świetnie się bawisz, dręcząc mnie, co?
- Nie... po prostu wyglądasz zabawnie, kiedy się wściekasz... no dobra, może i się świetnie bawię - Uśmiechnął się złośliwie.
- A więc nie dość, że mnie zmusiłeś do tego, żebym pojechał z tobą, to jeszcze muszę z tobą rozmawiać? I co jeszcze?
- Hmm... muszę być zadowolony - Odwrócił się na bok, przyglądając się mi uważnie. Wzdrygnąłem się, gdy po plecach przebiegł mi lodowaty dreszcz. Przełknąłem nerwowo ślinę, powoli zaczynając panikować. Co do cholery miał na myśli, przez ,,muszę być zadowolony"?
- Cz-czyli..? - Odważyłem się zapytać, chociaż cały niemal drżałem z nerwów.
- Zależy jak daleko byłbyś się w stanie posunąć, dla swojej siostry... hmm... wystarczająco, żeby zdradzić mojego brata, więc...
- Chwileczkę, chwileczkę - Wtrąciłem się, odzyskując nieco pewności siebie. - Nie zdradziłem Tochiego, jasne?
Prychnął, ponownie kładąc się na plecach.
- Ta... tak sobie wmawiaj. No dobra, twoje obowiązki na ten tydzień...
- Poczekaj ... po pierwsze nie mów do mnie jak do jakiejś sprzątaczki. Zgodziłem się na ten wyjazd, ale nie będziesz mnie rozstawiał po kątach jak służbę - Prychnąłem dumnie.
- Ach, no tak... wybacz, czasami zapominam, że nie należysz do plebsu - Zacisnąłem dłonie w pięści, walcząc sam ze sobą, żeby nie wyrzucić go z samochodu. - Szkoda, że twoja siostra nie jest tak butna jak ty. Lubię, jak czasami ktoś mi się stawia.
- Rei, jeżeli natychmiast nie skończysz, to...
- No już, nie piekl się - Przewrócił oczami. - Jeżeli poczujesz się lepiej w ten sposób, to możemy omówić co będziesz, a czego nie będziesz robić podczas tego wyjazdu.
Skrzyżowałem ręce na piersi, przyglądając mu się zimno. Założyłem nogę na nogę, czekając na propozycje.
- Po pierwsze... będziemy uprawiać seks - Przyjrzał się uważnie mojej reakcji, z uśmieszkiem satysfakcji. Wyprostowałem się gwałtownie, gdy cała moja twarz zalała się soczystym rumieńcem. Ręce zaczęły mi drżeć i spanikowałem tak bardzo, że nawet nie miałem odwagi się odezwać. Siedziałem sparaliżowany tą wizją, nie wiedząc nawet, czy mam się zdenerwować, wściec, rozpłakać, czy kazać mu zawrócił. Oprzytomnieć pomógł mi dopiero wybuch śmiechu Reia.
- No dobra, dobra, rozumiem. Są rzeczy, których nie zrobisz. A szkoda, bo... - Widząc, jak bardzo jestem wściekły... no i zawstydzony, zamilkł łaskawie. - Zgoda, nie będzie seksu. Ale śpimy w jednym łóżku.
- Nie ma mowy - Zaprotestowałem gwałtownie. To, że z Tochim już pierwszego dnia dzieliłem łóżko, nie znaczyło, że zamierzałem tak samo postąpić z Reiem. Zresztą, jego nie lubiłem znacznie bardziej, niż Tochiego, gdy się poznaliśmy. Zresztą, jakby nie było byłem w związku. Pokręconym i nienormalnym, ale jednak...
- Jest mowa. Albo to, albo już zaraz będę dzielił łóżko z twoją siostrą - Zacisnąłem dłonie w pięści ze wściekłości. Ten... ten...
- Zgoda... - Wycedziłem z nienawiścią. Rei pokiwał głową, widocznie zadowolony. Zmusił się do tego, żeby usiąść na siedzeniu. Wyciągnął rękę w moją stronę, gestem głowy wskazując na miejsce koło siebie. Walczyłem chwilę ze sobą, nim w końcu ścisnąłem jego dłoń. Z nieludzkim oporem pozwoliłem się zaciągnąć na jego stronę. Poczułem bolesny ucisk w sercu. Prawie miałem ochotę się popłakać, że znalazłem się w takiej sytuacje.
- Dlaczego się na mnie uwziąłeś? - Zmusiłem się, żeby zapytać, kiedy w końcu udało mi się rozluźnić, siedząc koło niego. Widząc mój spokój, chyba poczuł się w obowiązku go zrujnować, bo jakby nigdy nic, objął mnie ramieniem.
- Lubię zaciągać ludzi do łóżka, ale zawsze chciałem pojechać na romantyczny wypad w góry. A ty się nadajesz. Nie będziesz później wydzwaniał, mówił, że tęsknisz, starał się to powtórzyć... - Prychnąłem ostentacyjnie, dając mu do zrozumienia, że nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. - Chociaż w twoim przypadku mógłbym to znieść. No i... jeżeli Tochi się dowie, nie będę miał nic przeciwko - Uśmiechnął się złośliwie, odwracając się w stronę okna.
Przyglądałem się Reiowi nienawistnie, aż poczułem wibracje w kieszeni spodni. Sięgnąłem po telefon. Gdy zobaczyłem Imię Tochiego na wyświetlaczu, serce gwałtownie mi się ścisnęło. Niepewnie otworzyłem wiadomość, walcząc z szybko bijącym sercem.
,,Cześć zajączku, jak się masz? Ja już za tobą tęsknię. Chciałbym się móc jak najszybciej z tobą zobaczyć. Nie mogę się doczekać, aż wrócisz. Trzymaj się jakoś.
Kocham Cię, Tochi"
Tochi... zacisnąłem dłonie na telefonie, czując w oczach łzy. Przepraszam... tak bardzo cię przepraszam...

5 komentarzy:

  1. Ehhh, powiem szczerze... piszesz świetnie jeżeli chodzi o budowę postaci, super wkładasz nastrój w to wszystko... ale ciągniesz wątki i nie kończysz ich... wieszcz co czytam Ciebie od początku i akcja z Reiem to wg mnie już 3 "książka" Nowa część wszystkiego... musisz ogarnąć wątek, rodziców, rodzeństwa, nie wiadomo co jest z hebi chanem... pomyśl nad tym co piszę bo nasz talent ogromny tak wulkan, trzeba tylko dobrze skierować ten wybuch... pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że trochę ostatnio mam mało weny na to opowiadanie. Przez nawał pracy w szkole i poza nią mam mało czasu wolnego, a jak już to przeznaczam go na coś innego. A akurat ten wątek planowałam już od dłuższego czasu, no i co najważniejsze mam na niego jakikolwiek pomysł.

      Usuń
  2. Genialne nie mogę się doczekać następnego wpisu. Brak mi słów !!!!! :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    Reia nie lubię, zrezygnował z seksu, a wcale może nie być tak cudownie, i chyba nie doniesie, ale to mi się nie podoba, podły Rei...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń