Siedziałem spokojnie na kanapie przy oknie, wpatrując się w krajobraz gór, rozpościerający się przede mną. Domek, który wynajął, lub kupił Rei był naprawdę przyjemny, co ani trochę nie poprawiało mojego humoru. Znajdował się tu jeden pokój, co chyba niezbyt się podobało nam obu. Rei wydawał się jednak chcieć doprowadzić mnie do zirytowania. Zwłaszcza, że nawet nie miałem jak wymigać się od spania gdzie indziej.
Jedyne pomieszczenie było mimo wszystko dość spore. Znajdowała się tutaj nowoczesna kuchnia, duże łóżko, stół z dwoma krzesłami, kanapa, nawet telewizor. Nie tego się spodziewałem po małym domku na odludziu. Gdyby chociaż znajdował się w pobliżu miasta. Ale już nawet domek Tochiego znajdował się bliżej cywilizacji. Z samochodu wyszliśmy dopiero wtedy, gdy szofer zatrzymał się przy krawędzi lasu. Co było najgorsze, miasto znajdowało się jakąś godzinę drogi samochodem. Cóż, przynajmniej mieliśmy jakiś środek transportu.
Oparłem się o parapet. Góry odbijały się w stawie na przeciwko domku. Panorama z okna była na prawdę piękna... szkoda, że towarzystwo takie marne...
- Nie wyglądasz na zachwyconego naszą wycieczką, co?
- A mam powody, żeby było inaczej? - Prychnąłem zimno, nie odwracając spojrzenia. Obejmujące moją szyję ręce były ciepłe, ale przyprawiały mnie do nieprzyjemnych dreszczy.
- Oh, daj spokój. Myślę, że będzie fajnie. Chcesz teraz ustalić resztę zasad?
- Idealny moment... - Powiedziałem zimno. - Wiesz, że teraz nie uda mi się wycofać, gdy się na jakieś nie zgodzę. Chyba, że będę chciał leźć przez cały dzień do najbliższego miasta.
- Sprytne co? - Wydawał się nad wyraz rozbawiony. Puścił w końcu moją szyję i usiadł tuż przy mnie, podążając za moim wzrokiem na zewnątrz. Usilnie wbijałem wzrok w lekko falującą taflę wody, żeby tylko nie musieć na niego patrzeć. - Śpimy w jednym łóżku, to już jest ustalone.
- Nienawidzę cię... - Powiedziałem zimno, nie odwracając wzroku w jego stronę. - Jeżeli mnie dotkniesz, albo się do mnie zbliżysz to zrobię cię krzywdę - Oświadczyłem.
- Szkoda... no ale zgoda, będę trzymał ręce przy sobie... w miarę możliwości... - Uśmiechnął się złośliwie. - W zamian, będziesz mnie traktował normalnie.
Niechętnie odwróciłem wzrok od widoku, zerkając w stronę Reia. Moje spojrzenie widocznie było wystarczającym pytaniem, żeby zdecydował się na nie odpowiedzieć.
- W tej chwili się tak nie zachowujesz. Jeżeli chcesz przez ten tydzień gapić się przez to okno to raczej marnie widzę naszą umowę.
- Uch... i tak już tu przyjechałem. Oczekujesz jeszcze ode mnie, że będę robił wszystko co zechcesz?
- Nie - Odparł spokojnie. - Gdybyś miał robić wszystko co zechcę to Tochi nigdy by ci nie wybaczył - Uśmiechnął się zbereźnie, znacząco omiatając wzrokiem moje ciało. Nie byłem dziewczyną, ale nabrałem usilnej ochoty, żeby się zakryć. - Ale masz być dla mnie chociażby pozornie miły. Wiem, że jesteś zły, dlatego pozwolę ci zacząć od jutra rana.
- Cóż za uprzejmość - Prychnąłem zimno. - Ale też mam swoje zasady.
Rei oparł się o ścianę, podciągając jedno kolano do swojej piersi. Przyglądał mi się z zaciekawieniem, czekając, aż je wymienię.
- Tochi nie ma prawa się o niczym dowiedzieć. Nigdy, jasne? - Powiedziałem z naciskiem. Jego kącik ust uniósł się nieznacznie, z lekką drwiną. Bynajmniej mi się to nie podobało.
- Zgoda - Powiedział szybko, nie próbując nawet powstrzymać uśmiechu. - Tylko, że... nie może się dowiedzieć absolutnie niczego - Spojrzałem na niego nieufnie. Sycił się tym przez kilka chwil, nim zdecydował się odezwać. - Jeżeli nasz romantyczny wyjazd wyjdzie na jaw, nie przeze mnie - Podkreślił natychmiast, pod presją mojego spojrzenia. - To nie możesz o niczym mu opowiadać. Co się stało, do czego doszło, ani do czego nie doszło. Nawet jeżeli będzie to oznaczało koniec waszego związku.
- Co? To nie fair - Uniosłem się, oburzony.
- Sam wymyśliłeś tę zasadę. Teraz musisz sam ją przestrzegać. Chyba szczęście twojej siostry jest ważniejsze, co? - Uniósł dumnie głowę, błyskając złośliwym uśmieszkiem.
- Jeżeli przez ciebie Tochi się na mnie wścieknie to... - Zamilkłem, mając nadzieję, że sam sobie dopowie, ale ten czekał cierpliwie, aż dokończę. Trwaliśmy tak chwilę, każdy czekał na reakcję drugiego. W końcu, gdy dotarło do mnie, że nie mam żadnego argumentu, czym mógłbym mu grozić, ponownie się odezwałem. - Czy zmieniłbyś się, gdybyś wyszedł za Hanę? - Wiedziałem, że to idiotyczne pytanie, ale gdyby... gdyby traktował Hanę normalnie, mógłbym wrócić do domu... do Tochiego.
Jego oczy otworzyły się szczerzej, gdy przyglądał mi się przez kilka sekund. Zaraz potem wybuchł głośnym śmiechem. Zaskoczony aż się wzdrygnąłem, nie spodziewając się tej nagłej wesołości.
- Hahah! A to dobre! - Wytarł łzę rozbawienia ze swojego oka, w końcu się uspokajając. - Chciałbyś... nie zamierzam nic w sobie zmieniać. Zechce mieć dużą rodzinkę to proszę, jej taką zrobię. Zechce się ze mną zestarzeć, no cóż... jakoś przeżyję. Kto wie, może na starość stracę powodzenie, przyda się wtedy ktoś, kogo będę mógł zaciągać do łóżka. A może nawet... - Przerwał gwałtownie, gdy po pokoju rozniósł się głuchy plask przy uderzeniu. Oddychałem ciężko, próbując powstrzymać gniew i nie rzucić się na niego.
Rei patrzył przez chwilę z niedowierzaniem w przestrzeń. Ślad w kształcie dłoni robił się coraz bardziej czerwony z każdą chwilą. Palcami delikatnie dotknął piekącego policzka. Wyglądał, jakby nie dowierzał, że ktokolwiek odważył się go uderzyć.
- Nie waż się... - wydyszałem ciężko, zaciskając piekącą dłoń w pięść. - Mówić... w ten sposób... o mojej rodzinie! - Wybuchłem.
Kiedy tylko się otrząsnął, zamrugał jeszcze kilka razy, odwracając się w moją stronę. Jego twarz, początkowo zimna surowa, rozpogadzała się z każdą chwilą. W tym uśmiechu było jednak coś... przerażającego. Im szerszy był, tym bardziej zaczynałem się trząść.
- Oh, tak? - Jego głos był spokojny i wydawał się nawet miły, ale wiedziałem, że to tylko cisza przed burzą.
Z ust wydobył mi się zduszony krzyk, gdy nagle wylądowałem plecami na kanapie, przygwożdżony drugim ciałem. Zacząłem się rzucać panicznie, starając się jak najszybciej uwolnić.
- Puszczaj mnie! - Wykrzyknąłem, gdy usiadł na moich biodrach. Chciałem walnąć go w twarz, ale przygniótł mnie ramionami do poduszek.
- Oh, więc tak bardzo dbasz o swoją rodzinę. Urocze... ale jeżeli aż tak bardzo chcesz ją chronić to musisz schować nieco swoją dumę i raz w życiu być dobrym chłopcem. Inaczej twoja kochana siostrzyczka skończy jako moja...
- Ani się waż tego mówić... - Prychnąłem, próbując powstrzymać drżenie całego ciała spowodowany wściekłością i przerażeniem. W końcu nie wiedziałem, co takiego może mi teraz zrobić i jak daleko się posunąć.
- Więc jak? Będziesz grzecznym zajączkiem? Chyba zależy ci na swojej siostrze, co?
Szarpnąłem się jeszcze raz, patrząc na niego nienawistnie. Oddałbym wiele, gdybym mógł go teraz walnąć i zedrzeć mu ten złośliwy uśmieszek. Uch... ale nie szczęście mojej rodziny...
- Będę... - Wycedziłem przez zęby, jeszcze raz się pod nim szarpiąc.
- Dobry zajączek... - Uśmiechnął się złośliwie. Nim zdążyłem mu odpowiedzieć wpił się agresywnie w moje usta. Otworzyłem szerzej oczy, wpatrując się w jego zamknięte powieki. Kiedy tylko oprzytomniałem zacząłem rzucać się panicznie. Rei trzymał mnie jednak mocno, nic sobie nie robiąc z moich protestów. O tyle dobrze, że w żaden sposób nie próbował pogłębić pocałunku, albo inaczej się do mnie dobierać.
- Brakowało mi tego... - Uśmiechnął się złośliwie, gdy w końcu mnie uwolnił. - Tochi to naprawdę farciarz - Uśmiechnął się złośliwie. W końcu uwolniony, odepchnąłem go od siebie, przykładając dłoń do ust. Czułem na wargach nieprzyjemne pieczenie, które przeniosło się na policzki.
- Ty gnoju... - wyszeptałem, wycierając usta.
- Pozwól, że coś ci wyjaśnię - Podparł się rozluźniony o ścinę. - W tej chwili szczęście twojej siostry zależy ode mnie. A ja odmówię ślubu z nią tylko wtedy, jeżeli będę zadowolony. Odpuściłem ci już seks i nie będę cię molestował, ale musisz traktować mnie z szacunkiem.
- Nie pozwolę ci obrażać mojej rodziny - Wycedziłem przez zęby.
- Więc bądź dobrym chłopcem i pozwól mi się tobą rozkoszować przez tydzień - Sięgnął dłonią w moją stronę. Odruchowo chciałem go odtrącić, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem, widząc jego wyzywające spojrzenie. Zacisnąłem dłonie w pięści, posłusznie opuszczając głowę. Poczułem dłoń, delikatnie mierzwiącą moje włosy. Serce mi się ścisnęło, ale powstrzymałem łzy. Czułem się, jakbym zdradzał Tochiego. Tylko on miał prawo mnie dotykać.
- Więc mój kochany braciszek nie może poznać prawdy, nie będę przekraczał granicy, nie będę się do ciebie kleił... za bardzo - Uśmiechnął się złośliwie. - A w zamian, będziesz mnie traktował względnie normalnie, będziesz spełniał niektóre moje zachcianki, spał ze mną na jednym łóżku i... w sumie robił wszystko, żebym uznał wyjazd za udany. Zrozumiałeś?
Chciałem go walnąć. Tak cholernie chciałem go teraz walnąć. Nie dość, że mnie szantażował, kazał ze sobą tutaj przyjechać, to jeszcze miałem być na każde jego życzenie.
- Zrozumiałeś? - nacisnął łagodnie. Zacisnąłem zęby, patrząc na niego nienawistnie.
- ...zgoda... - Burknąłem. Rei wyciągnął rękę w moją stronę. Ścisnąłem ją niechętnie, patrząc na niego z nienawiścią.
- Więc lepiej bądź grzecznym chłopcem. O ile zależy ci na szczęściu siostry - Uśmiechnął się złośliwie.
Tochi... błagam, jeżeli kiedykolwiek mi to wybaczysz, to przyrzekam, że ci to wynagrodzę. Ale... obyś się nigdy o tym nie dowiedział.
Jak znam życie na pewno się dowie.):-
OdpowiedzUsuńocholera
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńOpóźnienie to stan w którym autor ma blokadę a fani są wściekli. Wybacz młoda ale tracisz fanów coraz więcej przez swoją głupotę, nie mając kolejnej części napisz chociaż " 2tyg przerwy- urop" czy też " nie mam weny dajcie mi tydzień, pozdrawiam i trzymajcie się. " a Ty masz zalewę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jeszcze wierny fan
Hej,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Rei nic na prawdę nie knuje, może później będzie go szantażował w stylu "pojedź ze mną bo Tochi się dowie o naszym upojnym tygodniu"
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia