sobota, 5 grudnia 2015

Zajączek CXI - Śniadanie

Pozwólcie, że wam coś wyjaśnię. Po pierwsze, jestem tylko człowiekiem, po drugie, dalej się uczę i chodzę do szkoły, po trzecie mam cholernie mało czasu, a posty na bloga w obecnej chwili piszę na bieżąco. Nie mam napisanych żadnych postów na zapas, jak kiedyś i bardzo często w piątki/sobotę przez kilka godzin siedzę i piszę, żeby móc coś dodać. Nie zawsze to się jednak udaje. Dla przykładu, w ostatnim tygodniu nie mogłam nawet wchodzić do swojego pokoju, w domu ciągle był hałas, więc wracałam późno, bo lekcje odrabiałam/uczyłam się gdzieś na mieście. Wierzcie mi, że w takich warunkach jedyne czego chcę to pójść spać i odetchnąć, a nie pisać bloga.
Wiem, że trochę go zaniedbuję, ale posty nie pojawiają się rzadziej, niż raz na dwa tygodnie. Czyli co najwyżej opuszczam jeden tydzień.
Rozumiem, że może wam się to nie podobać, ale wierzcie mi, że staram się jak mogę, by przerwy nie były zbyt długie. Nie zawsze o piszę o opóźnieniach, może to mój błąd, mogę zacząć, jeżeli wam na tym zależy.
Jednak kiedy mam czytać narzekania, że znowu nie pojawił się post, chociaż robię wszystko, by się wyrabiać, to naprawdę zaczyna mi się odechciewać.
Nie zrozumcie mnie źle, kocham pisać, kocham zajączka i naprawdę uwielbiam wszystkie osoby, które dają mi swoje wsparcie, ale czasami naprawdę nie wyrabiam. Nie chcę porzucać zajączka, ani go zawieszać, ale powoli się zaczynam zastanawiać, czy po prostu nie ogłosić, że posty będą się pojawiać raz na dwa tygodnie, żebym spokojnie się wyrabiała i nie słuchała, jak bardzo olewam tego bloga.
*******************


Miałem już złe poranki w życiu, miałem okropne poranki, takie, w których miałem dość wszystkich i wszystkiego, a także takie, które wydawały się moimi ostatnimi. Jak wtedy, gdy pierwszy raz obudziłem się w domu Tochiego, albo dwa dni później, gdy obudziłem się z nim w łóżku po... naszym pierwszym razie. Czy dzień, w którym od samego rana byłem świadomy, że będę musiał poślubić Minako. Nie wiem jednak, czy przeżyłem już kiedyś tak okropny poranek, jak dzisiejszy.
Poranne promienie słońca wpadały prosto na moje łóżko. Poprawiłem się na zadziwiająco wygodnym materacu, naciągając kołdrę na ramiona. Przed sobą poczułem znajome ciepło drugiej osoby. Wtuliłem się w pierś Tochiego, który przytulił mnie do siebie. Poczułem się dziwnie spokojny, będąc wtulony w niego. Nie byłem do końca pewny, dlaczego, ale naprawdę mi brakowało jego obecności.
Coś jeszcze się nie zgadzało. Nie byłem do końca pewny co, a zaspany umysł nie mógł sobie uświadomić, co takiego. Nie dawało mi to jednak spokoju. Otworzyłem oczy, zerkając w górę, na śpiącą twarz Tochiego. Patrzył zamkniętymi oczami na ścianę przed sobą. Wyglądał jak zawsze, ale mimo to, czułem się zaniepokojony. Nawet jego uścisku mnie nie uspokajał. Przetarłem oczy, zerkając na słońce. Zbliżało się południe, co dodatkowo mnie niepokoiło. Tylko... dlaczego?
Tochi otworzył oczy, zerkając na mnie z góry. Uśmiechnął się delikatnie, przyglądając mi się sennie. Coś mnie tknęło. Tochi prawie nigdy nie spał tak długo. Chyba, że poprzedni dzień był dla niego wyjątkowo męczący. Zwykle czekał na mnie z gotowym śniadaniem. Wpatrywałem się przez niego chwilę, usilnie starając się przypomnieć sobie, co stało się poprzedniego dnia.
Tochi pochylił się, żeby mnie pocałować. Uniosłem głowę, już prawie się na to zgadzając, gdy uświadomiłem sobie, gdzie jestem i co tu robię.
- Rei! - Wybuchłem, zrywając się z łóżka, nim zdążył mnie pocałować. - Co ty do cholery robisz?!
- Oh, obudziłeś się - Ziewnął, podnosząc się na łokciach. - A szkoda, liczyłem na miły początek dnia.
- Zamierzasz się do mnie przystawiać w każdym możliwym momencie?! - Wybuchłem wściekły, zaciskając dłonie w pięści.
- Cóż... może - Błysnął uśmiechem, sięgając po stojący na szafce nocnej telefon. - Uch... dopiero jedenasta... jeszcze godzina... - Obrócił się na drugi bok, opatulając się kołdrą. Dopiero po chwili zerknął na mnie kątem oka. - Swoją drogą... umiesz robić śniadanie?
- Pewnie w podobnym stopniu jak ty... - Odparłem beznamiętnie, ze wszystkich sił, wedle umowy, starając się nie okazać, jak bardzo go nie znoszę za to wszystko, co kazał mi zrobić. Jakim prawem próbował mnie pocałować?! Jakim prawem podszywał się pod Tochiego?!
- Świetnie. Masz tam mleko i płatki. Wierzę w ciebie.
Zmierzyłem go nienawistnym spojrzeniem, nim wstałem z łóżka, szperając po kuchni. Znalazłem w górnej półce kilka porcelanowych misek, płatki, a w niewielkiej lodówce, mleko.
Postawiłem wszystko na stole. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę skazany na usługiwanie komukolwiek. Tym bardziej jemu. Cholera... że też musiało mnie spotkać coś takiego.
Rei otworzył jedno oko, zerkając na mnie z satysfakcją. Podniósł się z łóżka, przyglądając się śniadaniu.
- A kawa? - Zagadnął, widocznie usatysfakcjonowany swoją chwilową pozycją.
- Nie umiem robić kawy... - Powiedziałem lodowato. Rei uniósł jedną brew,  przyglądając mi się wyzywająco. Było to spojrzenie, mówiące: ,,pamiętaj, że ja tu rządzę". Westchnąłem ciężko, łapiąc kilka głębszych wdechów, żeby się uspokoić. - Przykro mi... - Dodałem. Usilnie starałem się, żeby brzmiało to chociaż trochę szczerze, ale mój ton głosu brzmiał bardziej, jakbym mówił: ,,obyś zdechł". Właściwie to właśnie to chciałem mu powiedzieć.
- Słodki jesteś, jak się wściekasz - Uśmiechnął się złośliwie, przyglądając mi się uważnie podkrążonymi ze zmęczenia oczami. - To zrób herbatę... - Rozkazał, odwracając się na drugi bok. Zacisnąłem dłonie w pięści, patrząc na niego nienawistnie. Przełknąłem bluźnierstwa, wstając od stołu.
- Chcesz herbatę do płatków? - Zerknąłem na niego. Byłem prawie pewny, że chciał po prostu zmusić mnie do dalszej pracy.
- Mhmm... dopiję później... - Mruknął, machając na mnie ręką, jak na jakąś odprawianą pokojówkę. Niechętnie podszedłem do kuchni. Całe szczęście domek był wyposażony w elektryczny czajnik, więc istniało małe prawdopodobieństwo, że zrobię sobie krzywdę. Wypełniłem czajnik mniej więcej do połowy, żeby nie zrobić nic źle i postawiłem na podstawce, klikając jedyny guzik, jaki tam był. Czajnik zaburczał, gdy woda zaczęła się gotować. Dopiero wtedy Rei łaskawie się podniósł, podchodząc do stołu.
- Nie umiesz przygotować nic więcej? - Spojrzał znużony na podane danie.
- Nie, nie umiem - O dziwo mój głos nie był aż tak nienawistny, jak myślałem. Udało mi się zminimalizować negatywne brzmienie do chłodnej beznamiętności.- Zresztą, sam kazałeś mi to zrobić.
- Liczyłem, że jednak okażesz się większą kreatywnością... No tak... też jesteś paniczykiem z dobrego domu. Wiesz, nie miałbym nic przeciwko, gdybyś pochodził z biednej rodziny... najlepiej takiej, której miałbyś całkowicie dość. Na tyle, żeby rzucić mi się w ramiona, gdybym zaoferował swoją pomoc... - Rozmarzył się, wbijając wzrok w płatki, pływające w mleku.
- To poszukaj sobie kogoś takiego. Wszystkim to wyjdzie na dobre - Stwierdziłem chłodno.
- Taaak... niby mógłbym, ale za bardzo lubię tę twoją śliczną buźkę... i złośliwy charakterek - Uśmiechnął się, wiercąc mnie spojrzeniem. - Wcale się nie dziwię Tochiemu, że tak bardzo chce cię trzymać przy sobie. Sam chciałbym to zrobić. No ale cóż, muszę się zadowolić tym tygodniem. Może pomożesz mi zrozumieć, co takiego widzicie z moim braciszkiem w łażeniu po lesie. Chyba, że... - Podniósł na mnie spojrzenie. - Spacer po lesie to ostatnia rzecz, jaką tam robicie - Uśmiechnął się złośliwie, błyskając białymi zębami. Zalałem się rumieńcem, gdy tylko dotarło do mnie, o co mu chodzi.
- Ch-chyba ci odbiło! Nie, nie robimy nic takiego! - Krzyknąłem, zaciskając dłonie w pięści.
- Oj, nie bulwersuj się tak. Przecież sypiacie ze sobą... nie? - Łyknął herbaty, zerkając na mnie znad kubka z ciekawością. Moja twarz zaczęła piec nieznośnie.
- Nie twoja sprawa - Prychnąłem, odwracając głowę.
- Więc jednak... - pokiwał głową. - A ja się zastanawiałem... kto by pomyślał, że ktoś taki jak on da radę cię zaciągnąć do łóżka. Jak to się stało?
- Jak długo masz zamiar drążyć ten temat? To nie twoja sprawa.
- Powiedz.
- ,,Powiedz"? A ty co, dziecko?
- Ja nie wstydzę się mówić o seksie. Powiedz.
- Nie twoja sprawa.
- Powiedz.
- Nie będę o tym mówić!
- Powiedz.
- Nie rozmawia się o takich rzeczach.
- Powiedz.
- Dlaczego cię to obchodzi?
- Powiedz.
- Odwal się już! Nic ci nie powiem.
- Powiedz.
- Masz pięć lat? Koniec tematu!
- Powiedz... - Zamilkłem, skupiony na moim śniadaniu. Nie był to dobry ruch. - Powiedz, powiedz, powiedz, powiedz, powiedz, powiedz, powiedz, powiedz, powiedz...
- No dobra! - Wybuchłem. - Zamknij się w końcu!
- Jak tylko odpowiesz na moje pytanie. Wiesz... jestem dość ciekawski...
- Uch... co chcesz wiedzieć?- Mruknąłem niechętnie, jeszcze bardziej czerwony. - Od razu mówię, że nie odpowiem na wszystkie twoje pytania.
- Odpowiesz - Uniósł władczo głowę, uśmiechając się złośliwie. Zmrużyłem oczy, przyglądając mu się nienawistnie. - Ale to zaraz. Idziemy dzisiaj na spacer. Opowiesz mi wtedy wszystko o... - Zagryzł dolną wargę, ale nie udało mu się powstrzymać złośliwego uśmieszku. - waszym związku. Nie ukrywam, że dość mnie to interesuje.
- A niby czemu? - Prychnąłem, zakrywając grzywką twarz. - Co cię to w ogóle obchodzi?
Znacząco przysunął pustą miskę w moją stronę. Niechętnie zabrałem naczynia, odkładając je do zlewu. Oczekiwałem odpowiedzi, ale Rei tylko wstał i zaczął się zbierać. Nie uraczył mnie odpowiedzią, tylko zamknął się w łazience, żeby się zebrać.
Po kilkunastu minutach w końcu udało nam się zebrać i spakować na wycieczkę. Nie wiedziałem nawet gdzie będziemy iść. Rei w sumie też wydawał się po prostu przejść się po lesie. Chociaż możliwe, że chciał mnie zwyczajnie pomęczyć.
- Aha, a co do twojego pytania - Objął mnie ramieniem, przysuwając się niebezpiecznie blisko mojej twarzy. Prawie czułem jego policzek przyciśnięty do mojego. - Tochi zawsze był takim grzecznym, dobrym chłopcem. Chciałbym się dowiedzieć, jak się zachowuje, gdy traci nad sobą kontrolę. Już miałem okazję się przekonać, jak bardzo za tobą szaleję. Chciałbym wiedzieć coś, czego nigdy na oczy nie zobaczę. Ale to zaraz, opowiesz mi dokładnie jak to wygląda... ze szczegółami... - Uśmiechnął się złośliwie, z satysfakcją przyglądając się mojej rozpalonej ze wstydu twarzy. Rei... kiedy to się skończy, przyrzekam, że cię zabiję.

4 komentarze:

  1. Nie mogę się doczekać aż usłyszę te szczegółowe pytania Reia xD
    Życzę weny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    Rei mnie denerwuje, mam nie odparte przeczucie, że coś kombinuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń