poniedziałek, 14 grudnia 2015

Zajączek CXII - Przesłuchanie


Szedłem po nierównej ścieżce, uważając na wystające korzenie i kamienie. Łapałem ciężkie oddechy, co chwilę poprawiając ciężki plecak. Szliśmy jakieś pół godziny, a mi nogi już odmawiały posłuszeństwa. Że też Tochi nigdy nie narzekał, mimo, że zwykle nosił plecak znacznie dłużej. No i jeszcze ciągał mnie.
- Rei... - Wydyszałem ciężko, zatrzymując się i opierając o jedno z drzew. - Może jednak zrobimy sobie przerwę? ... naprawdę nie mam już siły...
- Hmmm... - Rei zatrzymał się kilka kroków przede mną. Oparł dłonie na biodrach i spojrzał w niebo, skryte za drzewami. Rozejrzał się dookoła, po czym spojrzał na ziemię.
- No dobra, możemy zrobić sobie piknik. Rzuć plecak... - tutaj - Wskazał jakieś miejsce koło mnie.
Z ulgą ściągnąłem bagaż i rzuciłem go na ziemię. Kolana ugięły się pode mną i sam padłem, łapiąc ciężkie oddechy. Całe moje ciało drżało od wysiłku, a ja sam miałem już serdecznie dość tego ,,spaceru". Oparłem się o drzewo, opierając głowę na korze.
- No? Nie zamierzasz nas rozpakować? - Spojrzałem lodowato na Reia, gdy czekał, patrząc na mnie z góry. Klęknąłem ponownie, wyciągając ze sporego plecaka gruby koc, litrową butelkę z wodą, drugą z colą, oraz plastikowe pudełka z jedzeniem, kupione przed przyjazdem. Rei nie był specjalnie chętny do pomagania mi, więc sam rozłożyłem koc i padłem na niego ciężko.
- Coli? - Zapytał, łaskawie nalewając napój do plastikowego kubka. Wypiłem jego zawartość natychmiast, oddychając z ulgą. Oparłem się o drzewo. Jeszcze chwila marszu i naprawdę bym padł z wycieńczenia.
- Ale jesteś czerwony - Prychnął rozbawiony. Zerknąłem na niego zimno, dysząc ciężko.
- Bo targam ten ciężki plecak przez całą drogę. Nie mógłbyś może mi pomóc w minimalnym stopniu?
- Mógłbym, ale całkiem zabawnie się patrzy, jak dźwigasz to wszystko - Błysnął uśmiechem w odpowiedzi na moje lodowate spojrzenie. - Ale teraz będziesz miał mniej siły, żeby kłamać. Możemy więc porozmawiać w końcu o waszym... związku. Drożdżówkę? - Wyciągnął z pudełka kilka słodkości, w które zaopatrzył się jeszcze w miasteczku. Kiwnąłem głową, wyciągając rękę. Rei zastanawiał się przez chwilę, aż w końcu, z iście szatańskim uśmiechem, przysunął jedzenie do moich ust.
- Powiedz ładnie ,,aaa" - Wzdrygnąłem się gwałtownie. Twarz, do tej pory bladą zalał mi soczysty rumieniec. Rei przyglądał mi się z prawdziwą, sadystyczną satysfakcją, gdy dotarło do niego, jak dużą ma nade mną przewagę.
- Chyba cię powaliło - Stwierdziłem zimno, zmuszając się, żeby spojrzeć na niego z nienawiścią.
- Pamiętasz może, że muszę być zadowolony? Chyba, że ma mnie zadowolić twoja siostrzyczka...
- Uch... ty wredny... - Uniósł wyzywająco głowę, czekając spokojnie, aż skończę go obrażać. Zamilkłem posłusznie, świadomy, że nie mogę go sprowokować, bo całe moje poświęcenie pójdzie na marne - ...nienawidzę cię... - Mruknąłem, przyglądając się jedzeniu z nienawiścią, jakbym to przez nie się teraz tutaj znalazł.
Rei czekał spokojnie, trzymając drożdżówkę dość blisko moich ust. Zacisnąłem powieki, otwierając usta z ogromnym wahaniem. Nie chciałbym tego robić, nawet jakby przede mną siedział Tochi, a co dopiero Rei. Nie minęło kilka sekund, gdy do moich ust została wsunięta słodka bułka. Nie widziałem jego twarzy, ale wiedziałem, że uśmiecha się z prawdziwą satysfakcją.
- Tochi też cię tak karmił? - Odgryzłem kawałek drożdżówki, wycierając z twarzy resztki okruszków. Rei łaskawie podał mi jedzenie do ręki, przyglądając się z satysfakcją mojej czerwonej twarzy. Przełknąłem to co miałem w ustach, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok.
- Nie karmił... - Burknąłem zimno.
- Serio? A... a ty jego? - Przyjrzał mi się podejrzliwie.
- Nie robię tak żenujących rzeczy! - wybuchłem, odwracając gwałtownie głowę, żeby nie musieć patrzeć na niego.
- Wiesz, takie czułe gesty to podstawa zdrowego związku.
- Serio? - Prychnąłem. - Chcesz mnie pouczać o związkach? Ty? - Wysyczałem z nienawiścią.
- Oj, może i moje związki nie były zbyt długie, ale na pewno szczęśliwe - Nalał sobie coli, biorąc kilka łyków. - Poza tym, jeszcze żadna dziewczyna, ani żaden facet ze mną nie zerwał - Uniósł dumnie głowę.
- A któregokolwiek poderwałeś nie mając pieniędzy? - Wziąłem gryza drożdżówki, żeby chociaż trochę odzyskać siły przed kolejną wędrówką.
- Wtedy działał mój wygląd - Uśmiechnął się szarmancko. - Ale dość o mnie. Miałeś mi opowiedzieć o waszym związku. I od razu mówię, musisz odpowiadać, a jeżeli skłamiesz i się o tym dowiem... - Spojrzał na mnie z wyższością, zmuszając mnie do dopowiedzenia sobie, co takiego zrobi. Nie musiał kończyć. Ode mnie zależało teraz szczęście Hany i jeżeli miałbym poświęcić moją dumę to...
- Rozumiem... - Burknąłem zimno.
- Świetnie. Więc... sypiacie ze sobą, tak? - Kiwnąłem niechętnie głową, unikając jego spojrzenia. - Od kiedy?
- ...od jakiegoś czasu... - Mruknąłem niechętnie.
- Ile się znaliście?
- Uh... naprawdę musisz o to pytać?
- Tak. Chcę po prostu wiedzieć, jak bardzo mój braciszek był na ciebie napalony - Uśmiechnął się perwersyjnie. - I nawet nie próbuj kłamać. Mogę się dowiedzieć prawdy, a wtedy z naszej umowy nici.
- Uch... my... - Wahałem się dłuższą chwilę. Schowałem w końcu głowę między kolanami, chcąc chociaż trochę ukryć rumieńce. - Kilka dni... - Przyznałem, zaciskając powieki. Minęło kilka sekund, nim w lesie rozbrzmiał gromki śmiech. Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej.
- Dałeś się zaciągnąć do łóżka przez faceta, którego znałeś kilka dni?! No proszę... Tochi był twoim pierwszym? - Kiwnąłem głową, nie podnosząc spojrzenia. Rei ponownie się roześmiał.
- Na prawdę... jak bardzo trzeba było być zdesperowanym, żeby dać się rozprawiczyć obcemu facetowi? - Parsknął śmiechem.
- Ja... ja nie wiem, co się wtedy działo - Burknąłem. - Chyba... chyba dałem się po prostu ponieść.
- Ah, więc się napaliłeś - Przyznał z rozbawieniem. - Masz szczęście, że natrafiłeś na Tochiego. Inny facet by cię wykorzystał i porzucił.
- G-gdyby to nie był Tochi to nigdy bym tego nie zrobił! - Wybuchłem, nie podnosząc na niego spojrzenia.
- Mhmm... każdy tak mówi - Zaśmiał się krótko. Cholerny debil! Mało mu było ośmieszania mnie? Sam doskonale wiedziałem, że to było głupie. Już to sobie sam uświadomiłem, zrobił to Kashikoi i... Hana zresztą też.
- ...Odwal się już... - Prychnąłem. Byłem już dość poirytowany tym, że muszę z nim gadać. Nie miałem ochoty dodatkowo się upokarzać.
- No dobra... jak jeszcze mógłbym cię skompromitować... - Uśmiechnął się sadystycznie, patrząc w niebo. - Może... hmm... Tochi kocha przyrodę. Robiliście to kiedyś na dworze?
Zalałem się rumieńcem. Ze wszystkich sił, chciałem powiedzieć ,,nie", ale... nie mogłem. Odwróciłem głowę, nie udzielając odpowiedzi.
- No proszę... - Rei prychnął, rozbawiony i nieco zaskoczony. - Nie spodziewałbym się tego po nim. Robiliście to jeszcze w jakichś ciekawych miejscach?
Dość niepewnie kiwnąłem głową. Cholera, niech to się już wreszcie skończy.
- Na stole? - Kiwnąłem głową. - W wannie? - Kiwnięcie. - Pod prysznicem? - Kiwnięcie głową. - Na podłodze? - Kiwnięcie. - W samochodzie? - Jego głos nieco się uniósł. Brzmiał, jakby chciał, żebym w końcu zaprzeczył. Ja jednak kiwnąłem delikatnie głową.- Kurcze, nieźle sobie braciszek pogrywa... a... powiedz mi... - Zastanowił się przez chwilę. - Jakie było zdecydowanie najdziwniejsze miejsce, gdzie uprawialiście seks.
Burknąłem coś niezrozumiałego, jeszcze bardziej chowając twarz. Rei przysunął się bliżej, ale i tak nie mógł zrozumieć co mówię. Znudzony, zwyczajnie złapał mnie za twarz i poderwał ją do góry.
- B-basen... - Mruknąłem, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.
- Basen? - Powtórzył zaskoczony, żeby się upewnić. Kiwnąłem głową. - Na pewno nie chcesz się ze mną umawiać? - Prychnął rozbawiony. W odpowiedzi na moje lodowate spojrzenie odpowiedział tylko sarkastycznym uśmieszkiem.- Ja pewnie nie mam co liczyć na szybki numerek na łonie natury, co?
Zbyt zawstydzony, żeby się odezwać, odpowiedziałem mu tylko nienawistnym, ale trochę zawstydzonym spojrzeniem.
- No dobra, dobra - Przewrócił oczami. - Pakuj się i idziemy dalej.
Rei nie był na tyle miły, żeby mi w jakikolwiek sposób pomóc. Gdy pakowałem rzeczy do plecaka, walcząc z brakiem miejsca, odszedł łaskawie kawałek dalej, żeby móc w spokoju zapalić. O tyle dobrze, że cierpliwie poczekał, aż uda mi się założyć plecak. Nogi natychmiast się pode mną ugięły, od sporego ciężaru, ale dzielnie ruszyliśmy dalej... a raczej Rei ruszył. Ja powoli powlokłem się za nim, usilnie starając się nie zemdleć.

3 komentarze:

  1. Kurczę, jestem rozdarta. Niby lubię zawstydzonego zajączka, ale jeśli jest on zawstydzony z powodu Tochiego. Nie lubię Rei'a. Bardzo go nie lubię, a mam bardzo dziwne przeczucie, że jeszcze coś zrobi Usagiemu, i nie będzie to przyjemne. Może go zgwałci? Nieee, miałby prze*ebane u Tochiego. ^^ Poza tym... kurde, szkoda mi Zajączka. Niech on już wróci do Tochiegooo ;-;
    Wiesz, podziwiam Cię za wytrwałość. Zajączek ma 112 rozdziałów, a ty nie dość, że wciąż masz pomysły na wątki, to starasz się dodawać rozdziały co tydzień. Propsy, zią.
    Pozdrawiam i czekam na nexta. ^^ Pamiętaj, że ja wciąż tu jestem, chociaż się nie odzywałam. xD Teraz wreszcie mam laptopa, więc będę mogła pisać komentarze, wszyscy się cieszą, nie? :v

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    co za wredny Rei, cały czas myśli tylko o kompromitacji naszego zajączka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń