wtorek, 19 lipca 2016

Zajączek CXXXIV - Epilog

- No dobrze, a w tym miejscu postawimy pokój Usagiego i Tochiego - W szóstkę staliśmy nad nowym planem, zrobionym przez Mitę. Wyjątkowo skromnym, jak na nasze potrzeby, ale niestety, takie a nie inne otoczenie sprawiło, że nie mogliśmy dużo bardziej się rozbudować. - Wszystkim pasuje?
- Jak dla mnie wygląda świetnie - Pokiwałem głową. Jak zawsze Mita się postarał. Biorąc pod uwagę to, że domek znajdował się na klifie i musiał przestrzegać całą masę różnych przepisów BHP, wyglądał świetnie. Odwróciłem na chwilę od niego wzrok i zerknąłem na ścianę. Wisiało tam nasze wspólne zdjęcie sprzed kilku dni. Identyczne wisiało kiedyś w biurze rodziców. No dobra... zupełnie inne. Na tamtym wszyscy byliśmy galowo ubrani i robione było w specjalnym studiu. Za to na tym wiszącym w naszej salo obrad nie było tam rodziców, a oprócz naszej piątki był tam też Tochi i Mita. W końcu też byli częścią naszej rodziny. Nawet jeżeli jeden z nich nie był jeszcze co do tego całkowicie przekonany. No i robione było spontanicznie, w parku, gdy wspólnie się tam wybraliśmy. A wyszło na tyle dobrze, że zawisło tutaj.
- Kupować domek letniskowy na jakieś tropikalnej wyspie zaraz po wypuszczeniu pierwszej partii ubrań - Mita pokręcił głową z rozbawionym uśmieszkiem. - Ale co nazwisko to nazwisko. Jak tam idzie sprzedaż eco-ubrań? - Zagadnął nagle, na chwilę odrywając wzrok od planu.
- To był strzał w dziesiątkę - Hana uśmiechnęła się promiennie. Miałem dziwne wrażenie, że od kilku dni rozkwitała. Nie chciała nam powiedzieć co się dokładnie dzieje, ale czułem, że to jest kwestia dni, aż nam o tym powie. Z tego co wiedziałem, razem z Kashikoiem ucięli sobie poważną pogawędkę z rodzicami, gdy tylko się okazało, że nasza pierwsza partia ubrań odnosi sukces. - Jak się okazało, połączenie naszych wspólnych koncepcji idealnie wpasowało się w to, czego oczekują ludzie. Wpasowaliśmy się idealnie do potrzeb każdej grupie wiekowej. Kto by pomyślał - Zaśmiała się krótko i uroczo, dodatkowo się rumieniąc. Miałem dziwne wrażenie, podparte podsłuchiwaniem pod drzwiami, że oboje powiedzieli rodzicom, że nie chcą umawiać się z ludźmi wybranymi przez nich. A przynajmniej z całą pewnością chcieli im to powiedzieć, co dokładnie ustalali za niby zamkniętymi drzwiami. Gdyby nie towarzystwo Enmy i Raito, którzy podsłuchiwali pod drzwiami razem ze mną, sam nie mógłbym w to uwierzyć, ale chyba tak było. Wydawało mi się, że Hana kogoś poznała i stąd ten jej wspaniały nastrój. Kashikoi nam też zdradził, że zerwał ze swoją dziewczyną, o której notabene wiedziałem tylko ja. Wszyscy byli zaskoczeni, że w ogóle miał dziewczynę, ale najważniejsze, że teraz był szczęśliwy bez niej. Rozmowa z rodzicami na nim nie zrobiła najmniejszego wrażenia i zachowywał się całkowicie normalnie. To było dla niego typowe, tym bardziej byłem ciekawy, czy przypadkiem kogoś przed nami nie ukrywa.
- Spodziewałem się tego po was. Jesteście wszyscy niesamowici - Zaśmiał się krótko Mita. - Swoją drogą Hana, wydaje mi się, czy jest coś o czym nie wiem? Cała promieniejesz.
Hana typowym dla naszej rodziny zwyczajem zalała się rumieńcem i usilnie starała się ukryć wcześniejszy uśmiech. Było to niesamowicie uwłaczające, ale widziałem w jej zachowaniu coś bardzo bliskiego do mnie.
- Nie, wydaje ci się... - Powiedziała, nerwowo okręcając kosmyk włosów na palec i zagryzła dolną wargę, by nie uśmiechnąć się ponownie. Wyglądała przy tym naprawdę ślicznie. I dawno nie widziałem jej tak radosnej. Byłem ciekaw czy miało to związek z tym, że ostatnio dziwnie często chodzi do sklepu. Przypadkiem tego samego, w którym poznała swoją pierwszą, niespełnioną miłość. Cóż, miałem tylko nadzieję, że on, kimkolwiek nie jest, doceni to, jaki skarb mu się trafił. A gdyby było inaczej... pewnie skończy naprawdę marnie. My już tego dopilnujemy.
- Hej Usagi - Poderwałem gwałtowne głowę, gdy usłyszałem swoje imię. Wszyscy wpatrywali się we mnie. Kashikoi uśmiechnął się delikatnie, widząc moje zaskoczenie. - Nie zasypiaj. Już tydzień temu wróciłeś ze swojego wyjazdu, a ciągle bujasz w obłokach.
- Przepraszam - Uśmiechnąłem się niepewnie. - Ja po prostu...
- Nie tłumacz się, pewnie wyobrażasz sobie, jak ten domek będzie wyglądał teraz, co? - Mita uśmiechnął się delikatnie, z pewną dumą, zerkając na plan.
- Tak, jasne - Pokiwałem energicznie głową. - Teraz to właściwie jeden pokój. Jak się tym zajmiemy, będzie o wiele lepiej. Przy okazji będziemy musieli zrobić coś z tą łódką co tam jest. Teoretycznie należy do właściciela tego domku, ale korzystają z niej wszyscy. A może zrobić tam jakiś hangar dla łodzi? - Rozmarzyłem się. Pływanie po oceanie jakąś porządną łodzią, całymi dniami, opalając się w blasku słońca, a potem wspólnie oglądać zachody słońca... cholera, znowu się rozmarzyłem.
- Brzmi całkiem obiecująco - Rzucił Kashikoi. - Swoją drogą ładna biżuteria - Ponownie wbił wzrok w szkic Mity, a ja sam przez chwilę nie wiedziałem o co chodzi. Dopiero potem chłodny dotyk złota dał o sobie znać. Momentalnie zalałem się rumieńcem, gdy spojrzenia wszystkich padły na moją dłoń.
- To... to nie tak, jak się wydaje... - Wydukałem, coraz bardziej zarumieniony.
- Powinienem wam pogratulować? - Zaśmiał się krótko Mita.
- Nie! To nie jest w żadnym wypadku to, na co się wydaje! To po prostu... taki tam prezent... - Nadąłem policzki, spoglądając na gładki, złoty pierścionek.
- Ale chyba powiesz nam coś więcej? - Hana wydawała się niezdrowo podekscytowana tym jednym, głupim prezentem. Zupełnie jakbym naprawdę miał wziąć ślub z Tochim... - Albo nie, powiesz nam dzisiaj na kolacji - Położyła dłoń na mojej dłoni. - Mita, ty też będziesz, prawda? - Zwróciła się gwałtownie w jego stronę.
- Mita, a gdzie twój pokój? - Zapytał nagle Raito, który przez kilka ostatnich minut intensywnie przyglądał się rozpisce naszego przyszłego domku letniskowego. - Wszyscy mamy, a ty nie...
- Wiesz, nie jestem członkiem waszej rodziny i...
- Jasne, że jesteś - Powiedzieliśmy niemal równocześnie z Kashikoiem. Mita wyglądał na lekko zaskoczonego, ale uśmiechnął się delikatnie. Mimo to, wciąż nie wyglądał na przekonanego.
- Mita - Kashikoi oparł dłoń na jego ramieniu i lekko je ścisnął. - Znamy cię prawie od zawsze, spędzasz z nami święta, przyjeżdżasz na urodziny... dlaczego miałbyś nie jeździć z nami na wakacje?
- Kashikoi ma racje i tak znosimy cię prawie na co dzień - Powiedziała Enma, unosząc dumnie głowę. - I jak na członka naszej rodziny jesteś całkiem znośny.
- Uznam to za komplement - Zaśmiał się krótko. - Ale serio nie mogę...
- Daj mi ten ołówek - Kashikoi wyrwał mu z ręki ołówek i przedzielił jeden z pokoi na pół. - Proszę, już masz miejsce.
- Łał, dzięki - Mita zaśmiał się krótko, nim udało mu się opanować. - Ale jeżeli chcesz dzielić jakiś pokój, nie pogardziłbym takim, który... - Ponownie odebrał swoją własność i jego końcem wskazał na kwadrat, który Kashikoi przedzielił na pół. - No wiesz, nie jest łazienką.
Kashikoi spojrzał na plan i zaśmiał się krótko, podobnie jak my wszyscy.
- Dobra, mój błąd. Sam wybierz sobie pokój, a my go podzielimy. Projektowanie zostawię tobie, a ja zajmę się firmą.
- Czyli ustalone - Hana aż przyklasnęła. - ty znajdujesz miejsce na pokój dla siebie, a wieczorem idziemy wspólnie na kolacje.
- Umm... - Uniosłem dłoń, zwracając na siebie uwagę. - Tylko ja nie wiem czy będę dzisiaj dyspozycyjny, bo...
- Mamy rezerwacje na siedem osób, możesz wziąć Tochiego - Powiedział z chłodną beznamiętnością Kashikoi, a reszta rodzeństwa tylko uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie powiedziałem, że...
- Tochi nas uprzedził, że cię dzisiaj porwie, więc spokojnie. Ale nim się zwolnisz, musimy obgadać jeszcze nową serię ubrań. Wspominałeś jakiś czas temu o motywach kwiatowych, tak? Masz jakieś konkretne pomysły? Ah, Mita, dodasz swój pokój do naszego domku i o osiemnastej u nas. Możesz zmniejszyć nasze pokoje, ale salon postaraj się utrzymać tej samej wielkości. Dasz radę? -=
- Da się załatwić - Kiwnął głową, bawiąc się ołówkiem i przygryzając dolną wargę. Znałem ten wyraz twarzy. Właśnie tworzył milion kombinacji w głowie i szukał najlepszej dla nas wszystkich. Kashikoi podsunął mu kilka kartek, na których spokojnie mógł szkicować. Mita chyba sam nie zauważył, jak zaczął pracować nad swoim projektem. Wpadł w szał twórczy, więc mu nie przeszkadzaliśmy.
- No dobra, to co z tymi motywami kwiatowymi? - Kashikoi ponownie zwrócił się do mnie.
- Ah, tak, mam trochę projektów. Pomyślałem, że moglibyśmy robić ubrania przypominające różne kwiaty. Będzie to wyglądać świetnie na sukienkach, ale będziemy musieli pomyśleć jak sprytnie przekształcić to w modę męską, żeby nie wyglądało to zbyt żałośnie.
- Mam pomysł - Wyrwał się Raito. - A co gdyby zrobić rękawy wzorowane na kielichach kwiatów?
- Moglibyśmy zrobić połączenie kilku rodzajów kwiatów - Rzuciła Enma.
- Podoba mi się ten pomysł - Wtrąciła Hana. - Kwiatowy pokaz mody byłby naprawdę cudny.
- Moglibyśmy zrobić serię ubrań kwiatowych na każdą porę roku, w jesień wzorować się na liściach, a na zimę płatkami śniegu.
- Jeżeli firma będzie dobrze funkcjonować możemy zrobić ekskluzywną kolekcję na zimę - Wtrącił Kashikoi. - Kilkaset sukienek, każda inna, jak płatki śniegu.
- I kolekcja niebieskich, męskich garniturów. To będzie nieco trudniejsze, ale możliwe - Dodałem.
- No dobrze, ale na razie skupmy się na obecnej kolekcji. Przede wszystkim musimy wybrać kwiaty, dopasować do nich krój i...
Kashikoi przerwał nagle, gdy drzwi do naszej sali narad otworzyły się z hukiem. Odwróciliśmy się wszyscy w tę stronę i nawet Mita podniósł wzrok znad swoich szkiców. W progu znajdował się ogromny bukiet kwiatów z przeważającą ilością czerwieni. Dopiero po chwili, zza kwiatów dostrzegłem uśmiechniętego szeroko Tochiego. Momentalnie wzrok wszystkich przeniósł się na mnie.
- Przeszkadzam? - Wszedł do pokoju, niespecjalnie się przejmując tym, że rzeczywiście może przeszkadzać. Zacisnąłem dłonie w pięści, nieznacznie się rumieniąc. Z szerokim uśmiechem podszedł do Hany i jakby nigdy nic wręczył jej małą gałązkę, niemal całkowicie obsypaną różowymi kwiatkami. Ona lekko się zaczerwieniła, ale odpowiedziała mu łagodnym uśmiechem. Poczułbym się zazdrosny, gdyby nie to, że bez słowa identyczne kwiaty wręczył Raito i Enmie, którzy byli podobnie zaskoczeni, ale wyglądali na zadowolonych.
- Wy też byście dostali, ale uznałem, że to nie byłoby odpowiednie - Zwrócił się do chłopaków z uśmiechem. Obaj wykonali niemal identyczny gest - podnieśli jedną dłoń na znak, że wszystko w porządku. Jakoś nie wyglądali na specjalnie przejętych tym, że nie dostali kwiatów.
Tochi stanął przede mną, wciskając mi w ręce ogromny bukiet. Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej, gdy spojrzenia wszystkich padły na naszą dwójkę.
- Tochiii... - Wycedziłem przez zęby. - Mówiłem ci, że teraz pracuję - Odepchnąłem od siebie kwiaty i zacząłem popychać Tochiego w stronę drzwi. Naprawdę nie miałem pojęcia jak inaczej poradzić sobie w tak kompromitującej sytuacji. - Mamy zebranie, nie wyjdę od tak po prostu, a ty nam przeszkadzasz.
- Przepraszam, akurat dojechałem i...
- Nic mnie to nie obchodzi, przeszkadzasz nam.
- Możesz iść - Odwróciliśmy się gwałtownie w stronę Kashikoia, gdy prawie udało mi się wypchnąć Tochiego za drzwi. - Omówimy jeszcze twój pomysł, a szczegółami zajmiemy się kiedy indziej. Powiedzmy, że na razie masz wolne. Dobrze cię widzieć Tochi.
- I nawzajem - Błysnął jeszcze tym swoim uroczym uśmieszkiem, a nim zdążyłem się sprzeciwić, chwycił mnie za rękę i wyciągnął z pokoju, od razu prowadząc do drzwi.
- Naprawdę musisz mnie upokarzać za każdym razem, gdy przyjeżdżasz? - Zapytałem chłodno, zalewając się rumieńcem. - I co to za kwiaty, które dałeś Hanie, Raito i Enmie?
- Wybacz, nie mogłem dłużej wytrzymać. Po prostu nie mogę bez ciebie żyć - Uśmiechnął się czule, wyciągając mnie na zewnątrz. - I nie musisz być zazdrosny. Akacja różowa oznacza miłość. platoniczną. Idealny prezent dla mojej nowej rodziny.
- Wcale nie jestem zazdrosny i... poczekaj, gdzie mnie ciągniesz? - Udało mi się tylko w biegu złapać buty, nim wyciągnięty zostałem na kamienną ścieżkę przed naszym domem.
- Na randkę oczywiście. Miesiąc miodowy odpuszczę ci, do czasu, aż nie będziesz trochę mniej zajęty.
Przewróciłem oczami. Tochi był naprawdę niemożliwy. Wyrwałem się z jego uścisku, żeby chociaż założyć buty, nim zdecydował się mnie wyciągnąć boso na ulicę.
- Może wypadałoby najpierw mnie zapytać? Zresztą, czemu aż tak się spieszysz?
- Jak to czemu? Wieczorem mamy kolacje u ciebie, prawda? Kashikoi mi powiedział. W ogóle to jestem z ciebie okropnie dumny za tę kolekcję. Świetnie się spisaliście - Powiedział z tak szerokim uśmiechem, że serce gwałtownie mi przyspieszyło. Prychnąłem, ponownie się rumieniąc.
- Możesz przyjść, ale nie waż się mówić niczego dziwnego. Przypominam, że nie jesteśmy zaręczeni, a jeżeli powiesz coś takiego, to cię zabiję. Tak samo, jak założysz to na kolacje - Powiedziałem chłodno i rzuciłem w jego stronę małe, granatowe pudełeczko, które złapał w locie. Spojrzał na nie z zaskoczeniem, a potem na mnie. Gdy je otworzył, przez chwilę wpatrywał się w nie z niedowierzaniem, nim podniósł na mnie spojrzenie z tym swoim szerokim, uroczym uśmiechem, który dosłownie roztapiał mi serce.
- Nie myśl sobie, że tylko ja będę nosił coś takiego - Powiedziałem chłodno. Otworzyłem już usta, żeby coś dodać, ale Tochi natychmiast zatkał je pocałunkiem, obejmując mnie ciasno w pasie jedną ręką.
- Ale ja cię cholernie kocham, wiesz? - Zapytał z szerokim uśmiechem. Zagryzłem dolną wargę, ale nie udało mi się powstrzymać szerokiego uśmiechu i delikatnego rumieńca.
- Wiem - Kiwnąłem głową. - Też cię kocham... - Dodałem ciszej, nim znowu mnie pocałował. Kątem oka zerknąłem na trzymane w jego dłoni pudełko. Martwiłem się, czy wszystko wyjdzie dobrze, ale pierścionek całe szczęście nie odwrócił się w pudełku i od razu było widać dwa napisy, jeden na zewnętrznej, a drugi zewnętrznej stronie pierścionka.
,,Kocham Cię" i ,,Zajączek¦♥"
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥



Cóż, co by nie było to już ostatnia część z tej serii. Nie powiem, serce mi się krajało, gdy pisałam ten rozdział i nawet chciało mi się płakać xD W pewnym momencie miałam ochotę olać to, że nie mam pomysłu na fabułę, że głosowaliście na coś innego i po prostu dalej tworzyć ,,Zajączka". Nie sądziłam, że będzie mi tak ciężko rozstać się z Usagim i Tochim. W każdym razie z całą pewnością wrócę jeszcze kiedyś do nich np. podczas jakichś specjalnych okazji.
Swoją drogą, z góry uprzedziłam, że dzisiejszy post nie pojawi się tak jak inne - w sobotę, tylko akurat we wtorek. Dlaczego? Otóż, dzisiaj dokładnie mijają 3 lata od kiedy piszę ,,Zajączka"! Aż ciężko mi uwierzyć, że ciągnęłam tą serię dokładnie 3 lata. Zwłaszcza, że teraz jak nad tym myślę to jej początek wydaje mi się zaskakująco bliski. Smutno mi, bo ta historia była ze mną przez większość czasu trwania tego bloga i między innymi na niej naprawdę wielu rzeczy się nauczyłam, jeżeli chodzi o pisanie. Boję się trochę, że żadna z kolejnych serii nie będzie aż tak fajna, ani tak długa jak ta i że na tle ,,Zajączka" wszystko co teraz napiszę będzie was zawodzić. A zawiedzenie was to ostatnia rzecz, jaką chciałabym zrobić, bo gdyby nie wy, gdyby nie każdy z was, ta seria nigdy by nie powstała. Nie dokończyłabym pewnie ,,AkixKei", nie miała tego bloga, albo opuściła go, gdyby nikt go nie czytał i nie mogłabym się spełniać pisarsko. Dlatego w imieniu swoim, a także Usagiego i Tochiego, dziękuję wam wszystkim za te trzy cudowne, wspaniałe lata. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną przy innych seriach, będziecie wspierać mnie dalej, a do dwójki moich kochanych bohaterów, będziecie wracać równie chętnie jak ja.

15 komentarzy:

  1. Jak by tu zacząć, dopiero od 5 miesięcy czytam Zajaczka i chociaż na początku uważałem ta historię za denna to teraz nie moge sobie wyobrazić ze byłem wstanie choć przez chwile tak myśleć bo całość jest tak cholernie urocza, ze brak mi słów zeby to opisać. Chce Ci podziękować za ciężka pracę i ogólnie za wszystko bo słodycz tego opowiadania bardzo dużo mi dała, kiedy moje życie robiło sie gorzkie i szukałem pocieszenia to właśnie ta słodycz mi pomagała. Gratuluję wytrwałości, trzy lata to naprawdę długo, szczególnie kiedy sie coś pisze. I jeszcze jedno: dziekuje Ci ze jestes jedna z osób które tyle dają innym z siebie, chociaż na pierwszy rzut oka moze wydawać sie inaczej. Juz nie moge sie doczekać zeby przeczytać coś nowego spod Twojej ręki.

    Dużo, dużo weny i wszystkiego co najlepsze <3
    Pozdrawiam z całego serca,
    Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Super dzięki za całość:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Płaczę 😢 dziękuję ci za wspaniałe przeżycia. Od jakiegoś roku cały czas czekałam na "Zajączka" KOCHAM CIĘ<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow 3 lata !! Serce się kroi gdzy pomyślę że o zajaczku przeczytam dopiero w jakieś święto albo wpgule. Jesteś wspaniała

    OdpowiedzUsuń
  6. Łał...Nie wiedziałam,że minęło już tyle czasu od pierwszego rozdziału.W każdym razie triche smutno mi,że to już koniec,ale liczę na jakieś pomniejsze historie z Usagim i Tochim :D
    I nie moge doczekać się już kolejnego opowiadania,które wyjdzie z "pod twojego pióra".Jesteś wspaniała :)Weny życze.

    OdpowiedzUsuń
  7. No chyba nareszcie wypada cos napisac... UWIELBIAM CIE!!!
    I tak, popłakałam się. Piękne
    Chciałabym zaprosić na mojego bloga który założyłam licząc że kiedyś będę tak dobra jak ty
    www.uciekajacezaby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Są cztery blogi które odwiedzam regularnie. Z tego jeden chyba jest już martwy, drugi aktualizuje się raz na ruski rok, trzeci się stoczył i chyba przestanę go czytać, a czwarty to ten. Twoje opowiadania są trochę naiwne i oderwane od rzeczywistości, ale to, co zazwyczaj uważam za wadę ty potrafisz zmienić w zaletę. Taki masz styl, że ta słodycz i naiwność jak najbardziej pasuje.
    Teraz sedno sprawy. Odkąd opublikowałaś ten rozdział, zdążyłam znowu przeczytać wszystkie wpisy na twoim blogu. I znowu nie mam co czytać. Nie poganiam, ani nic, ale powiedz orientacyjnie kiedy zaczniesz coś nowego. Proszę.
    Z. U.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. na fb wchodzę raz na n, więc nawet nie wiem, co zostało wybrane

      Usuń
    2. Akurat teraz jestem w domu sporadycznie i to ledwo na kilka dni, a nie chcę zaczynać nowego opowiadania i na wstępie robić przerwę kilkutygodniową. Wszystko zależy od tego, jak dalej ułożą mi się plany i czy będę miała więcej czasu, żeby siedzieć w domu. W najgorszym wypadku nowe opowiadanie zacznie się we wrześniu :)

      Usuń
  9. Wspaniałe rozpaczam że to już koniec ale ciesze się że tak przyjemnie się zakończyło. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    wspaniałe zakończenie tego opowiadania, firma dobrze prosperuje, no i to przerabianie domku, tak jak Mita i Tochi jest częścią rodziny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. MÓJ BOŻE XCCC zaczęłam czytać tą książkę w 2015 roku totalnie pochłonięta i zakochana...to była moja pierwsza książka z gatunku yaoi i w ogóle mam taki do niej sentyment że coś niesamowitego...ja i moje przyjaciółki które razem ze mną czytały byłyśmy (i wciąż jesteśmy) pod wrażeniem twojej wielkiej pracy i zaangażowania!!<3 Tak jak już napisałam czytałam tą książkę od 2015 r....i dopiero skończyłam przed sekundą xDDDD. Ale zajęło mi to tak długo nie dlatego bo książka że tak powiem mi "nie wchodziła" tylko dlatego bo w momencie kiedy zauważyłam że zostało mi tylko kilka rozdziałów do końca cała we łzach i z krającym się sercem postanowiłam odstawić na pewien czas książkę bo wiedziałam że jak skończę ją czytać to po prostu nie wytrzymam i moje życie straci większy sens. Niestety z biegiem czasu (i poznaniem w miedzy czasie wattpada i yaoiców z tam tąd) książka ta została odłożona w kąt zakładek na telefonie a pamięć o niej zamazana. Jak by wszytko zamarzło i stało się martwe. Jednakże dziś rano przypomniałam sobie dosłownie przypadkiem o tej niesamowitej historii która dała mi zupełnie inne spojrzenie na świat internetowych powieści. Zaczęłam czytać i pochłaniać tekst czując na nowo znowu wszystkie te uczucia które we mnie wrzały podczas pierwszej styczności z twoim dziełem. Każde słowo,każde zdanie i każda scena były dla mnie jak dotyk Tochiego dla zajączka...Do momentu w którym moje oczy ujrzały napis "EPILOG". I w tym momencie łzy szczęścia zamieniły się w łzy panicznej rozpaczy...Z ogromnym bólem przeczytałam ostatni rozdział tego cuda i z okropnym szczęściem mieszającym się z okropną goryczą stwierdzam jednogłośnie że TA KSIĄŻKA TO NAJLEPSZE CO W ŻYCIU MNIE SPOTKAŁO!!!!!!Jesteś naprawdę niesamowita! Twórz dalej i rozwijaj się ! Idź do przodu bo naprawdę masz talent!
    ~~z łzami szczęścia ,Julcia.Wierna fanka.
    Ps co z tą książką co chciałaś kiedyś wydać?Nie jestem na bierząco z twoim blogiem więc wybacz jeżeli o tym gdzieś wspomniałaś a mnie to ominęło.xD

    OdpowiedzUsuń