sobota, 1 października 2016

Lekcja życia V - Chaos

W końcu nadszedł wtorek i godzina zajęć z senseiem. Stanąłem przed jego drzwiami z lekką niepewnością. Zwłaszcza, że nie mogłem pozbyć się z głowy mojego postanowienia. Jeżeli na tej lekcji nie przekonam się do senseia, nie przekonam się już do niego nigdy. Od samego rana dręczyła mnie okropna myśl, że to może być nasze ostatnie spotkanie. Niemal wstrzymałem oddech, gdy zapukałem do drzwi i czekałem aż się otworzą.
- Sashi! - Sensei uśmiechnął się promiennie, jak to zawsze on, gdy tylko mnie widział. - Wchodź, wchodź. Wiesz, twoi rodzice są naprawdę uparci. Po raz kolejny powiedzieli, że absolutnie nie mogę odwołać twojej lekcji, a nikt inny nie może przyjść. Ale w sumie cieszę się, że przyszedłeś. Lubię spędzać z tobą czas - Powiedział przyjaźnie, a ja poczułem się trochę dziwnie. Czy on naprawdę zawsze się tak zachowywał, czy od kiedy mi wyznał, że jest gejem? Nie mogłem nawet przez chwilę przestać o tym myśleć, chociaż próbowałem jak najlepiej to przed nim ukryć.
- Dzięki sensei - Odparłem z lekkim, niepewnym uśmiechem.
- Uwielbiam kiedy się uśmiechasz. Wyglądasz wtedy o wiele lepiej. Wchodź. Wiesz, jeżeli tak dalej pójdzie to nie wiem jak będę prowadził lekcje z resztą klasy. Albo zrobię ci wolne, albo będą mieli dodatkowe zajęcia jak wrócą. Albo będziesz miał indywidualne korepetycje. Ale chyba nie chciałbyś się uczyć bez kolegów. Zawsze są jakąś rozrywką. Można porzucać w nich kulkami z papieru, albo dzwonić do nich na lekcjach i nabijać się, kiedy nie wyciszą telefonu. No i zawsze można liczyć, że któryś coś podpowie, gdy będziesz odpowiadał. Pewnie skończy się tak, że będę musiał na jednej lekcji pracować z tobą i materiałem, który już przerobiłeś i twoimi kolegami. Ale wiesz, kiedy przychodzisz tylko ty, jest całkiem sympatycznie. Tak swojsko. Mogę z tobą pogadać, nie przejmując się etykietą pedagoga. Nie żebym kiedykolwiek się tym przejmował.
Pokręciłem głową, przewracając oczami. Tetsui miał tendencje do prowadzenia rozmowy ze sobą samym. W sumie nawet lubiłem na to patrzeć. Wyglądał wtedy zabawnie. Minąłem próg i poszedłem za nim do kuchni. Gadał bez przerwy, robiąc herbatę. W sumie lekcje indywidualne z Tetsuim były całkiem fajne. Mogłem bezczelnie prosić o ciastka i herbatę na zachętę do nauki, a sensei czasami się łaskawie zgadzał. Jakoś i nauka mi łatwiej szła.  Pewnie dlatego, że cała uwaga Tetsuiego była skupiona na mnie. Gdyby tylko nie interesował się chłopcami, mógłbym być naprawdę zadowolony z takich zajęć. Na razie jednak starałem się skupić tylko na lekcji, a nie na jego orientacji.
*
- Na dzisiaj to tyle - Powiedział sensei, zerkając na zegarek naścienny. - Mamy jeszcze trochę czasu, skończyliśmy trochę wcześniej. Chciałbyś może o czymś pogadać? - Byłem przekonany, że troska senseia wynikała z tego, że wiedział w jak beznadziejnej sytuacji byłem i... po ostatniej nocy.
- Niespecjalnie... - Odrzekłem, wbijając wzrok w ziemię.
- Znowu coś się stało? - Przysiadł się tuż przy mnie, obserwując mnie uważnie. Byłem pewny, że czegokolwiek bym nie powiedział on i tak wyczyta wszystko z mojej twarzy.
- Nie... ja tylko... - Wahałem się, czy powinienem to powiedzieć, ale nie byłem pewny, czy dam radę funkcjonować, jeżeli sie tego nie dowiem. - Pokłóciłem się z przyjaciółmi i... to tyle... - Wolałem nie mówić, że moim drugim najważniejszym problemem jest to, że nie mogę przestać myśleć o tym, że jest gejem.
- Chcesz o tym pogadać? - Pokręciłem głową. Lubiłem senseia, ale obiecałem sobie, że pozostanie tylko moim nauczycielem i nic więcej. Nie zamierzałem dalej mu się zwierzać, albo spędzać z nim czas poza zajęciami.
- Takie tam... normalne problemy, nic więcej. Może ja już pój...
- Boisz się mnie? - To pytanie zaskoczyło mnie tak bardzo, że aż podniosłem wzrok na senseia. Jego głos był łagodny, ale patrzył na mnie z uśmiechem, opierając brodę na dłoni. Siedział nonszalancko, z nogą założoną na nogę i nie wyglądał nawet na odrobinę złego. Nim zdałem sobie z tego sprawę, ponownie spuściłem głowę, co było niemal przyznaniem się do winy. Samo to speszyło mnie jeszcze bardziej, co widać było po moich policzkach, powoli zmieniających kolor na czerwony. Bałem się go? Tak, bałem się jak cholera, ale nie jego, ale... tego kim jest... też przez to, że kompletnie tego nie rozumiałem. Milczałem dłuższą chwilę, czując się coraz bardziej i bardziej winny. Osądzałem go, a tak naprawdę nawet nigdy nie zapytałem, czy mam się czego bać. W końcu, po wlekących się przez wieczność minutach ciszy, odważyłem się ponownie podnieść głowę. Miałem wrażenie, że sensei cały czas monitorował moje myśli, bo nie powiedział nic, czekając tylko, aż odpowiem, albo zrobię cokolwiek.
- Ja... Chciałem cię o coś zapytać... - Wymamrotałem. Co prawda spodziewałem się zaskoczenia na jego twarzy, ale on siedział tak samo jak wcześniej. Jakby się spodziewał, że pytaniem tym sprowokuje mnie, żebym dowiedział się czegoś więcej.
- Pytaj śmiało.
- Tylko, że... - Nie byłem do końca pewny, jak powinienem o to zapytać. Nie mogłem rzucić tak prosto z mostu, czy na mnie leci, to byłoby co najmniej dziwne. Nie przemyślałem tego wcześniej. W tej chwili najchętniej odwołałbym moje ostatnie słowa, a po pytaniu senseia po prostu uciekł, nawet na koniec świata i już nigdy go nie widział.
- Chodzi o mój biseksualizm, prawda? - Cały czerwony pokiwałem głową. - Nie ma problemu, pytaj.
- Ja... chciałem wiedzieć... - Zawahałem się na chwilę. Potrzebowałem jakoś delikatnie zacząć ten temat. - M-miałeś kiedyś chłopaka, sensei?
- Kilku. W liceum, na studiach i zaraz po ich zakończeniu. Po tym jak mój ostatni chłopak rzucił mnie dla dziewczyny, nikogo więcej nie miałem. A przynajmniej nic na poważnie. Tylko przelotne znajomości.
Pokiwałem głową i znowu wbiłem wzrok w blat stołu.
- A sensei... jaki jest twój typ... no wiesz...
- Chcesz wiedzieć, czy masz u mnie szanse? - Uśmiechnął się szeroko, opierając teraz oba łokcie na stiole i kładąc twarz na dłoniach. Zalałem się rumieńcem, kompletnie zażenowany. Nim zdałem sobie z tego sprawę, wstałem gwałtownie, i zacząłem zaprzeczać. Oczywiście, że nie to chciałem wiedzieć! Chciałem wiedzieć, czy na mnie leci, a nie czy ja...
- N-nie. Jasne, że nie! Co to za idiotyczny pomysł! Ja po prostu...
- Po prostu? - Uśmiechnął się delikatnie. Kompletnie się nie przejmował tym, jak okropnie jestem zażenowany. Zacisnąłem ze wściekłości dłonie w pięści. Nienawidziłem, kiedy się tak ze mną bawił. Prychnąłem i odwróciłem wzrok w stronę ściany.
- Ostatnio myślałeś, że jestem gejem a... i tak pozwoliłeś mi się do siebie aż tak zbliżyć. Więc się zastanawiałem...
- Aha... o to ci chodzi. Więc chcesz wiedzieć, czy mi się podobasz, żeby..?
- Po prosto chcę wiedzieć... - Wymamrotałem, coraz bardziej zażenowany i coraz bardziej zdenerwowany. Bałem się coraz bardziej, że sensei mi powie, że naprawdę mu się podobam, a jednocześnie byłem zły, że się ze mną droczy i przez cały ten natłok emocji, ostatecznie najbardziej chciało mi się płakać.
- Cóż, jesteś całkiem uroczy - Serce na kilka sekund mi zamarło. Chciałem krzyczeć w myślach: ,,a jednak!" a potem uciec, ale nie ruszyłem się z miejsca, zbyt zaskoczony. - Ale nie martw się, nie będę liczył na cokolwiek od chłopaka, który jest hetero.
Pokiwałem głową i odetchnąłem z ulgą. Zarumieniłem się jeszcze bardziej. Nie byłem pewny, czy bardziej mi ulżyło, czy jednak bardziej byłem zaniepokojony. Z jednej strony sensei niczego ode mnie nie oczekiwał, ale... podobałem mu się... skąd miałem wiedzieć, czy to się nie zmieni?
- Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć? Nie musisz się wstydzić.
- Nie... to wszystko - W tej chwili chciałem znowu stąd uciec. Sensei musiał to zauważyć, bo nawet nie próbował mnie powstrzymać.
- Więc do zobaczenia za tydzień.
Kiwnąłem głową i poszedłem do przedpokoju zmienić buty.
- Do widzenia... - Rzuciłem jeszcze, wychodząc do domu. Chciałem zapytać go jeszcze o kilka rzeczy, ale nie miałem już odwagi. Byłoby to zbyt żenujące. Zastanawiałem się, jak to jest robić to z facetem, ale nie przeżyłbym, gdybym miał o tym rozmawiać z rodzicami, a co dopiero z senseiem. No i nie miałem gwarancji, że jeżeli go o to zapytam, nie zaciągnie mnie nagle do sypialni i nie pokaże tego ,,w praktyce". Pokręciłem gwałtownie głową, żeby o tym nie myśleć. Chciałem podczas tych lekcji podjąć decyzję, ale ostatecznie w głowie miałem jeszcze większy mętlik. Chyba potrzebowałem jeszcze trochę czasu, żeby to przyswoić...


Dwa dni później wrócili rodzice. Oczywiście zapytali tylko o to, jak mi idą lekcje. Nic ich nie obchodzili moi znajomi, ani moje życie. Tylko lekcje. Ostatnio miałem coraz większe wrażenie, że tylko Tetsuiemu na mnie zależy. Albo przynajmniej tylko on udaje, że znaczę dla niego cokolwiek więcej, co naprawdę mnie przerażało, bo mógł to być kolejny powód, że na mnie leci, a jego dobroć spowodowana tym, że liczy na... coś więcej....
- Pamiętajcie, że w tym tygodniu odwiedzają nas znajomi - Powiedziała moja matka przy obiedzie w piątek. Wyjątkowo jedliśmy wszyscy razem.
- Pamiętamy - Powiedziałem cicho, bawiąc się jajecznicą z przepiórczych jaj.
- Mam to gdzieś - Burknęła Pai, wyjadając sałatę prosto z miski. Po kilku kęsach wykrzywiła się i wlała do niej pół słoika majonezu. Przewróciłem oczami. Próbowała uchodzić za wegetariankę, dbającą o zdrowie, ale raczej kiepsko jej to wychodziło.
- Posłuchaj, Pai - Zwróciła się matka do mojej siostry. - Jeżeli zachowasz się nieodpowiednio możesz być pewna, że tego pożałujesz, jasne?
- Taa... ciekawe co takiego mi zrobicie.
- Zaczniemy od zablokowania twojej karty. A jeżeli zaczniesz okradać nas lub co gorsza innych, trafisz do ośrodka zamkniętego dla trudnej młodzieży, jasne?
Siostra pokiwała głową, chociaż widać było, że w ogóle jej się to nie podoba.
- Na ciebie możemy chyba liczyć, Sashi?
Pokiwałem głową.
- Lizus... - Prychnęła Pai, kończąc sałatkę. Wrzuciła naczynia do zlewu i wyszła.
- Chociaż jedno z was jest na tyle odpowiedzialne, żeby się tym przejąć. Nie zapomnij o tym spotkaniu.
- Nie zapomnę - Mój głos był pusty, jakby wyprany z emocji. Było tyle rzeczy, którymi się przejmowałem... w myślach błagałem, żeby zapytali co mi jest, jak prawdziwi rodzice... ale oni nie widzieli.
- Goście przychodzą w czwartek. Nie zróbcie bałaganu i ubierz się ładnie.
- Dobrze... - Ubierz się ładnie, nie zrób bałaganu, ucz się... Takie typowe. Tylko to ich obchodziło. Nauka, znajomi, opinia publiczna.
- A jak tam idą ci lekcje? - Tak jak mówiłem...
- Bardzo dobrze. Na ostatnich dwóch lekcjach z angielskiego byłem tylko ja, więc jestem z materiałem wcześniej niż reszta - A i mój nauczyciel jest gejem i miesza mi w głowie tak, że nie śpię już od dwóch tygodni. Mówiłem wam o tym? Oczywiście, że nie. Mnie byście wysłali do psychologa, a senseia spaliliście na stosie.
- Naprawdę? - Ojciec podniósł głowę znad jedzonego steku - To oburzające. Teraz będziesz musiał tracić lekcje na przerabianie z resztą grupy materiału.
Nim zdążyłem się odezwać, zauważyłem jak rodzice wymieniają się znaczącymi spojrzeniami. Już wiedziałem, że planują coś, co mi się nie spodoba.
- To rewelacyjna okazja, żebyś wreszcie miał zajęcia indywidualne - Powiedziała moja matka, zmuszając się do szerokiego uśmiechu i przyklasnęła w dłonie.
- Zrobiliście to specjalnie, żebym nie uczył się z innymi dzieciakami? - Zapytałem oburzony. To było dla nich takie typowe. Że też nie zauważyłem tego od razu.
Nie odpowiedzieli, skupiając całą swoją uwagę na wypijanej herbacie, której nagle obaj musieli się napić.
- Tak będzie dla ciebie lepiej. Nauczyciel będzie mógł całkowicie się skupić na tobie. Bezsensu byłoby, żebyś miał teraz lekcje z grupą - Powiedział w końcu ojciec, praktycznie bez żadnych emocji w głosie.
- To było nie fair...
- Zadzwonimy do twojego nauczyciela i poprosimy o prywatne lekcje - Stwierdziła nagle matka, a jej głos nie zostawiał mi nawet cienia nadziei, że będzie inaczej. Nie chodziło już nawet o to, żebym spędzał czas z chłopakami. Nie wiedziałem, czy w ogóle chcę spędzać czas z senseiem, a co dopiero sam na sam.
- Ale...
- Bez dyskusji. Będzie jak mówimy. Chyba nie chcesz nas zawieść? - No tak, mogłem się tego spodziewać po matce - prawniku. Ktoś mi kiedyś powtarzał, że prawnicy mają jeden cel - przekonać drugą stronę do swoich racji, a żeby to zrobić, są gotowi na wszystko. Jeżeli twoje argumenty nie są wystarczająco dobre - zniszcz drugą stronę psychicznie. Zacznij powodować poczucie winy, oddziaływać na psychikę... na sali sądowej wszystkie chwyty są dozwolone.
- Nie... nie chcę.
- Dobrze. Idź więc już do siebie. Powinieneś się pouczyć.
Tak... powinienem się pouczyć. Wszystko co robiłem to się uczyłem. Nie powiedziałem jednak nic, tylko udałem się do swojego pokoju. Nie mogłem sobie przy nich pozwolić nawet na cień niezadowolenia. Miałem być grzeczny, posłuszny i usłużny. Ledwo wrócili i już mi rozkazywali. Chciałem chociaż raz usłyszeć ,,kochamy cię", ,,jesteśmy z ciebie dumni" czy chociażby ,,dziękujemy, że się starasz". Niestety, jedyne co mogłem od nich usłyszeć to ,,nie zawiedź nas", albo ,,staraj się bardziej". Zamknąłem się w pokoju, gdzie rzuciłem się na łóżko, nałożyłem słuchawki i włączyłem muzykę. Chciałem zagłuszyć cały ból i pustkę.

3 komentarze:

  1. Hej,
    wspaniale, no cóż jego rodzice to tylko myślą o opini innych o ich rodzinie i sobie, to było celowe
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniały rozdział, jego rodzice to tylko myślą o opini innych... nic innego ich nie intetesuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, wkurzają mnie tacy ludzie, myślą o opini innych ludzi, a własną rodziną się nie interesują...
    jestem daleko w tyle z rozdziałami niestety... ale na pewno i tutaj zaglądasz, więc pragnę życzyć Tobie i twoim bliskim zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia, niech będą radosne i pełne ciepła rodzinnej atmosfery...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń