Miałem jeszcze chwilę, więc wszedłem na fb. Na wydarzeniu z wyjazdu była pustka, a liczba wiadomości znacząco się zmniejszyła. Ostatnia rozmowa jaką miałem zapisaną była z wczorajszego wieczoru i na sam widok małego okienka ze zdjęciem, czułem bolesny ucisk w sercu. Napisałem wtedy do mojego - jak mi się wydawało, przyjaciela. Może nawet nie bardzo przyjaciela, ale do osoby, której lubiłem się żalić i zawsze miałem nadzieję, że mnie wysłucha. Tym razem zapytałem o to wydarzenie i imprezę. Miałem nadzieję, że chociaż on stanie po mojej stronie... przynajmniej on.
,,Wiesz co Sashi, kurwa tym razem przesadziłeś. Nie dość, że robisz jakieś jebane dramy, to jeszcze czepiasz się za to wszystkich. To przecież nie nasza wina, że nie wszyscy się zadeklarowali co do wyjazdu, więc przestań pieprzyć, że nikt ci nie pomagał. No kurwa, ja ci napisałem, że jadę, a się na mnie wściekasz, jakbym kurwa zabił ci matkę."
Jakakolwiek wcześniejsza nadzieja gwałtownie zniknęła, a ja znowu poczułem się beznadziejnie. Niepewnie położyłem dłonie na klawiaturze i zacząłem pisać.
,,Bo miałem nadzieję, że chociaż ty mnie zrozumiesz. Próbowałem zorganizować nam fajny wyjazd, a nie mogę liczyć na ani odrobinę współpracy z waszej strony. Wiecie, że mam zawalony plan, nie mam za dużo czasu na organizowanie wszystkiego, ale próbuję i chociaż to moglibyście docenić.
,,A co ty masz do ogarniania? Tylko domek i bilety, wielkie mi halo. Muzykę i filmy sami możemy sobie ściągnąć, więc nie rób dram, że nikt ci nie napisał co masz ściągnąć. No kurwa nie chodzimy do przedszkola, damy sobie radę.
,,Moglibyście mi chociaż powiedzieć, że sami się tym zajmiecie, albo że jedna osoba się tym zajmie, a nie mnie kompletnie olewać"
,,No to trzeba było napisać do ludzi personalnie, żeby się czymś zajęli. Wszystko było super, dopóki nie zacząłeś się dopierdalać i robić dram".
,,Byłem zły, bo wszyscy mnie ignorowaliście. To takie dziwne?"
,,Jacy kurwa wszyscy. Napisałem ci przecież, że ja jadę, tak? To się nie dopierdalaj o nic. Zwłaszcza, że już przecież wiesz kto jedzie, to jaki masz problem? Wiesz co? Wkurwiasz mnie już. Nie możemy naprawdę zrobić tego jak w zeszłym roku?"
,,W zeszłym roku ludzie chociaż próbowali ze mną współpracować. Słuchaj, organizuję domek to ktokolwiek mógłby mi pomóc. Zarezerwować bilety, albo przynajmniej mi odpisywać, jak się dopytuję co robić podczas wyjazdu."
,,Dobra, odpierdol się już ode mnie. Po jaką cholerę w ogóle mi się żalisz, co? Jesteś kurwa bezczelny, bo ja próbowałem ci pomóc, ale widać, że niepotrzebnie. Proszę kurwa, zniszcz cały wyjazd, na pewno wtedy będzie lepiej. Też mogę sobie to wszystko olać i mieć już cię głęboko w dupie. Dzięki za zjebanie nam wszystkim wyjazdu".
Starałem się zwykle być silny, ale w tym momencie coś we mnie pękło. Przynajmniej wczoraj, gdy to czytałem. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś próbował mnie aż tak zniszczyć psychicznie. Zdołowany nie spałem przez jakieś pół nocy, kuląc się na łóżku i walcząc z okropnym uczuciem, jaki kolce przeszywały mi serce.
W tej chwili czułem się odrobinę lepiej, chociaż świadomość, że kolejne osoby, na których mi zależało, którym chciałem zorganizować genialny wyjazd, traktują mnie jak śmiecia, jeszcze wczoraj przyprawiała mnie o tak żałosny płacz, którego sam się tego wstydziłem.
,,Przepraszam, że chciałem nam zorganizować fajny wyjazd. I wiesz co? Miałem nadzieję, ze akurat na ciebie to będę mógł liczyć"
,,Spierdalaj"
Odwróciłem głowę od komputera i szybko starłem łzy, które już zaczęły kręcić się w moich oczach. Nie tak wyobrażałem sobie możliwe, że ostatnią rozmowę z Pittem. W sercu ponownie poczułem bolesny ucisk. Pokręciłem głową, żeby powstrzymać się przed kolejnym wybuchem płaczu. Ostatnio już wypłakałem swoje i użalałem się wystarczająco długo, żeby psuć sobie kolejny dzień. Zarzuciłem torbę na ramię i udałem się w stronę mieszkania senseia.
- Dzień dobry, sensei - Powiedziałem, gdy otworzył przede mną drzwi. Chciałem chociaż udawać, że wszystko jest w porządku, ale nie miałem na to siły. Byłem naprawdę wszystkim zmęczony... bardzo zmęczony...
- Witaj Sashi. Wchodź, wchodź. Muszę przyznać, że twoi rodzice to najbardziej kłopotliwe osoby, jakie znam.
- Przepraszam za kłopot... - Mruknąłem, przekraczając próg i zamknąłem za sobą drzwi. Kolejna osoba, dla której byłem tylko problemem.
- Daj spokój, to nic takiego. Jedna godzina więcej a ja dostaję dwukrotnie większą wypłatę.
Uśmiechnął się, podnosząc do góry dwa palce w geście viktorii.
- Co ja ci mówiłem o uśmiechu?
Podniosłem nieśmiało kąciki ust, próbując się uśmiechnąć, chociaż z beznadziejnym skutkiem. Zwłaszcza, że w tej chwili najchętniej bym się rozpłakał.
- Niech ci będzie. No chodź, zacznijmy lekcje. Chcesz ciastka, albo herbatę?
- Jedno i drugie...
- A co powiesz na lekcję w jadalni? Mógłbym wcześniej złożyć klasę i tak chyba będzie wygodniej. Może być? - Odpowiedziałem nieśmiałym kiwnięciem głowy. Sensei uśmiechnął się szeroko i przyniósł książki do jadalni, gdzie zaraz usiedliśmy. Mimo mojego beznadziejnego nastroju, starałem się jak mogłem, by skupić się na lekcji, którą przetrwałem z pewnym trudem. Właściwie może to i lepiej, że miałem indywidualne lekcje? I tak nie przepadałem za tamtymi chłopakami, kontakt mieliśmy słaby... a ja po prostu chciałem mieć złudzenie, że mam jakichś znajomych.
- W domu masz odrobić te ćwiczenia. Masz jakieś pytania?
- Nie... dziękuję.
- Dobrze ci idzie. Może te prywatne lekcje wyjdą ci na dobre? Masz talent do języków.
- Dzięki sensei.
Chwilę panowała cisza, w której dopijałem herbatę. Już miałem wstać i iść do domu, kiedy Tetsui, po kilkuminutowym wpatrywaniu się we mnie, znowu się odezwał.
- To jak w domu? Wszystko w porządku? - Zagadnął, jakby to było całkowicie normalne pytanie. Jakby nie wiedział, że jest u mnie naprawdę beznadziejnie.
- Powiedzmy...
- Nie masz talentu do kłamania. Nic się nie zmieniło, prawda?
Pokręciłem głową.
- Ale już do tego przywykłem. Nie musisz się martwić.
- Mam wrażenie, że jednak coś ukrywasz. Co się stało? - Przysunął swoje krzesło do mojego. Pociągnąłem nosem, gdy ponownie bolesne ukłucie rozeszło się po moim sercu. Niechętnie podniosłem wzrok na senseia. Uśmiechnął się łagodnie i nagle zrobiło mi się odrobinę lepiej. Poczułem nagle, że on mnie zrozumie... z drugiej strony, myślałem tak o moich innych znajomych. Zawahałem się i wbiłem wzrok w stół i prawie pusty kubek.
- Hej, przecież mi możesz powiedzieć. W końcu jestem wykwalifikowanym pedagogiem - Oparł dłoń na moim ramieniu. Jego dotyk wydawał się palić, a mimo to, nie chciałem, żeby zabierał rękę. Może rzeczywiście mógł mi pomóc... w końcu potrafił spojrzeć na tą sprawę bardziej jako nauczyciel, a nie moi znajomi.
- Cóż... zaczęło się od tego... - Zacząłem niepewnie. Opowiedziałem mu w jak największym skrócie całą historię z moimi znajomymi, wyjazdem, potem imprezą i ostatnią kłótnię z moim... ,,kolegą". Kiedy skończyłem, cały już byłem we łzach i wyduszałem z siebie słowa razem z bezgłośnym szlochem. Sensei słuchał mnie w spokoju, nawet mi nie przerywając. Czekał, aż skończę, a gdy w to zrobiłem, trzęsąc się od szlochu, delikatnie ścisnął mnie za ramię.
- Sashi, posłuchaj mnie bardzo uważnie - Podwinął rękaw i delikatnie starł nim łzy z moich policzków. Nie uśmiechał się, tylko wpatrywał we mnie ze spokojem. - Na świecie jest dużo złych ludzi, którzy nie doceniają tego, co im dajesz. Ty włożyłeś całe serce w ten wyjazd, chciałeś coś dla nich zorganizować, a jedyne co oni potrafili to robić ci wyrzuty. To nie są ludzie warci tego, żebyś się nimi przejmował. Gdyby to były naprawdę wartościowe osoby nie rzuciłyby się na ciebie. Pomogliby ci i chociaż spróbowali zrozumieć. Nie zrobili nic w tym kierunku, więc nie są warci tego, żebyś się nimi przejmował. Jeżeli nie zauważą ile jesteś warty i jak bardzo się dla nich starasz, powinieneś o nich zapomnieć.
Zsunął rękę od mojego ramienia do dłoni i ścisnął ją delikatnie. Poczułem się odrobinę lepiej, gdy ktokolwiek mnie zapewnił, że to jednak nie ja jestem problemem. Zacisnąłem powieki i nerwowo pokiwałem głową. W oczach zakręciły mi się łzy, z którymi starałem się walczyć.
- Oj... no daj spokój, nie ma po nich co płakać. Jesteś facetem, a faceci przecież nie płaczą, prawda? - Czule starł łzy z mojego policzka i troskliwie objął mnie ramieniem. Ponownie pokiwałem głowę, starając się jakoś uspokoić. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę, a ja z każdą sekundą robiłem się coraz bardziej czerwony. W końcu sensei mnie puścił i ponownie zrobił mi herbatę, chociaż już dawno powinienem sobie iść.
- Dziękuję sensei...
- Nie masz za co. Mówię całkowicie obiektywnie. Ty tu masz rację i to bezdyskusyjnie - Uśmiechnął się szeroko i przyjacielskim gestem zmierzwił mi włosy. Zmusiłem się do delikatnego uśmiechu, biorąc kilka łyków gorącej herbaty. Niestety, moje wątpliwości rozwiały się momentalnie. Jak mogłem zrezygnować z tych lekcji, kiedy sensei był chyba jedyną osobą, na którą mogłem liczyć? Nawet nie było to ważne, że lubi chłopców... może i było to przerażające wciąż i... trochę się tego bałem, ale gdyby nie on, nie miałbym już nikogo, kto mógłby mnie pocieszyć. Nabrałem ochoty, żeby zmienić temat, na jakikolwiek. Przy okazji coraz uciążliwiej dręczyło mnie pytanie, które chodziło mi po głowie od dłuższego czasu. Normalnie w życiu bym się nie odważył, ale... skoro i tak się przy nim ośmieszyłem, to... mogłem zapytać o tę jedną rzecz. Sensei o dziwo nie próbował mnie ani wyprosić, ani nie poganiał. Zupełnie, jakby czytał w moich myślach i czekał, aż zacznę kolejny temat.
- Sensei...
- Pytaj śmiało - Uśmiechnął się szeroko, jakby doskonale wiedział, że chcę zadać pytanie. Oparł łokieć na stole, a głowę na dłoni, wpatrując się we mnie wyczekująco.
- Ja... ja chciałbym wiedzieć... - Opuściłem głowę, starając się zakryć grzywką rumieńce. - J-jak to jest... być z facetem... umawiać się... i w ogóle... - Wymamrotałem.
Odważyłem się podnieść wzrok na senseia. O dziwo ten nie wydawał się ani trochę zaskoczony moim pytaniem, ani nawet szybką zmianą tematu. Zastanawiał się chwilę przed udzieleniem mi odpowiedzi.
- To prawie jak randki z dziewczynami. Tylko faceci są mniej problematyczni. Więcej rzeczy mówią wprost i nie trzeba się domyślać o co im chodzi. Osobiście stwierdzam, że bycie gejem jest znacznie wygodniejsze niż bycie facetem hetero. A... Jeżeli chodzi o całowanie niewiele to się różni od całowania dziewczyny - Skończył, wzruszając ramionami. Pokiwałem głową. Zaskakujące, że sensei bez najmniejszych problemów był w stanie rozmawiać ze mną na takie tematy.
- Mhm... a... jeszcze...
- Chcesz zobaczyć, jak to jest? - Uśmiechnął się, opierając o stół. Wzdrygnąłem się gwałtownie, momentalnie zalewając się rumieńcem. C-co on... co on takiego mi proponował? To... to było...
Zatkało mnie całkowicie i przez chwilę nie mogłem wydusić z siebie głosu. To było tak oburzające, że nie wiedziałem co dokładnie powinienem powiedzieć, więc tylko wpatrywałem się w senseia, który wydawał się przynajmniej rozbawiony.
- S-skąd taki pomysł, ze... - wydukałem nie mogąc przestać się rumienić. - Już ci mówiłem, że...
- Nie trzeba być gejem, żeby się całować z facetem. Zawsze można to uznać za eksperyment.
Oburzające. Co on sobie wyobrażał?! Że... że chciałbym... chciałbym całować się z facetem? Dlaczego miałbym chcieć? Wpatrywałem się w senseia, z tym jego szerokim uśmiechem, gdy wpatrywał się we mnie rozbawiony. Nigdy się nie całowałem... ale czy chciałbym to zmienić z... z... przecież to facet!
Spuściłem głowę, rumieniąc się jeszcze bardziej. Dłonie zacisnąłem nerwowo na kolanach. Domyślałem się, jak żałośnie wyglądam w tej chwili. Najchętniej wyszedłbym stąd w tej chwili, a jak wrócę to udawał, że nic nie pamiętam.
- No dobra. - Podniosłem gwałtownie twarz. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że sensei się zgodzi. W końcu byłem jego uczniem! I... i...
Gdy stanął przy mnie, podniosłem na niego przerażone spojrzenie. Nie byłem pewny, czy tego chcę, ale chyba nawet nie byłem w stanie go odepchnąć w tej chwili. Wpatrywałem się w niego jak zahipnotyzowany, gdy przysunął się do mnie.
- A-ale... - Wydukałem jeszcze niepewnie.
- Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi.
Uśmiechnął się szeroko, jak zawsze to robił. Jakoś serce zaczęło bić mi znacznie szybciej. Nie żebym był w nim zakochany czy coś. To... ten jego uśmiech sprawił, że czułem jak po całym moim ciele rozlewa się ciepło. I jeszcze... byłem dzisiaj w kompletnej rozsypce, a on mnie pocieszał i... Zacisnąłem dłonie w pięści i opuściłem głowę.
- Wiesz co, Sashi w ten sposób mnie nie pocałujesz - Stwierdził rozbawiony.
- N-nie naśmiewaj się ze mnie... ja... denerwuję się...
- Nigdy się nie całowałeś, prawda? - Nie odpowiedziałem.- Tak myślałem. Nie martw się, to naprawdę przyjemne.
Pokiwałem głową i zmusiłem się do podniesienia głowy. Co ja najlepszego robiłem?! Zacisnąłem powieki, ale... sensei mnie nie pocałował. Nieśmiało otworzyłem jedno oko.
- Chyba nie myślisz, że to będzie takie łatwe?
- Co?
- Wybacz, ale nie mogę cię pocałować, gdy robisz taką miną. Czuję się jak pedofil.
- M-molestuje pan ucznia... to jest jak pedofilia... - Sensei przechylił nieco głowę. Wydawał się naprawdę dobrze bawić. Spuściłem głowę, żeby na niego nie patrzeć. - Dobra... powiedz mi co robić - Wydukałem w końcu...
Czerwieniłem się coraz bardziej i bardziej. Nigdy bym się nie spodziewał, że będę musiał powiedzieć coś aż tak upokarzającego.
- Po pierwsze nie rób miny jak skrzywdzone dziecko. Po drugie podnieś twarz w moją stronę a po trzecie przysuń się do mnie.
Przełknąłem ślinę i spojrzałem w oczy senseia. Od razu jednak opuściłem wzrok, chociaż twarz dalej trzymałem skierowaną w jego stronę. Położyłem obie ręce na swoich nogach i przysunąłem swoją twarz do jego. Zamknąłem oczy, kiedy poczułem jak mój nos ociera się o jego. Zatrzymałem się. Nie było mowy, żebym dał radę go pocałować.
Poczułem ciepłe dłonie na moim karku a zaraz potem na ustach ciepłe usta senseia. Coś lodowatego przejechało od mojego karku po kręgosłupie, a w głowie nagle wybuchły mi fajerwerki. Moje ciało wydawało się stanąć w ogniu. Nawet nie wiedziałem co się dzieje. Nie mogłem uwierzyć, że to może być aż tak przyjemne, ani, że to w ogóle się dzieje. Położyłem ręce na ramionach senseia, gdy pogłębił nieco pocałunek. Zacisnąłem dłonie w pięści. To było... otumaniające. Nie mogłem nic zrobić, nie mogłem nawet myśleć. Nie chciałem go puszczać. Miałem ochotę go tak całować nawet całą wieczność. w końcu jednak gorące ciepło na moich ustach zniknęło, a ja miałem wrażenie, jakby czas stanął, wraz z tymi wszystkimi zaskakującymi odczuciami. Kręciło mi się w głowie, ale szybko wstałem z krzesła, niemal wpadając na senseia.
- Dz-dziękuję... - Powiedziałem cały czerwony, starając się nie patrzeć mu w oczy. - To... to ja już pójdę.
- Poczekaj chwilę - Tetsui złapał mnie za nadgarstek, nie pozwalając mi odejść. - Nie możesz teraz tak po prostu sobie pójść. Jeżeli tak po prostu wyjdziesz, to jak wrócisz sytuacja będzie wyjątkowo niekomfortowa.
- A teraz taka nie jest? - Zapytałem chłodno, zbyt zażenowany, żeby z nim rozmawiać, albo chociażby na niego spojrzeć.
- Jest i dlatego powinniśmy o tym porozmawiać - Sensei odwrócił mnie w swoją stronę, położył dłonie na moich ramionach i usadowił ponownie na krześle. - Jak na kogoś, kto robił to pierwszy raz, całkiem dobrze całujesz - Powiedział z szerokim uśmiechem, pochylając się w moją stronę. Wcześniej i tak byłem cały czerwony, ale zrobiłem się jeszcze bardziej, gdy nagle stwierdził coś takiego.
- T-to jest twój sposób na niekomfortową sytuacje? - Powiedziałem z oburzeniem, pod którym próbowałem ukryć, jak okropnie się teraz czułem.
- Jak będziemy rozmawiać o żenujących rzeczach to potem sytuacja nie będzie żenująca. - Stwierdził z rozbawieniem.
- Masz ciekawą opinię o świecie...
- Ale to działa, zobaczysz. Jak będziemy rozmawiać o żenujących rzeczach to potem sytuacja taka nie będzie. Rozumiesz? W końcu co znaczy jeden pocałunek, jeżeli poruszymy dużo gorsze tematy, co?
- Nie rozumiem twojego toku myślenia...
Wzruszył ramionami, z lekkim uśmiechem.
- Widzisz? Już jest lepiej. Pogadajmy o czymś jeszcze. Pytałeś jak to jest to robić z chłopakiem, ale nie chodziło ci tylko o pocałunki, prawda? - Zapytał spokojnie, odwracając krzesło oparciem w moją stronę i siadając na nim. Był zdecydowanie za blisko...
- N-naprawdę chcesz teraz o tym rozmawiać? T-to...
- Żenujące? Tak, owszem. Przyznaj, nurtowało cię to...
-T-trochę, ale... nie będę o tym z tobą rozmawiał.
- Dlaczego nie?
- O takich sprawach rozmawia się z rodziną a nie nauczycielami!
- Z nauczycielami też zazwyczaj się nie całuje.
Prychnąłem, odwracając czerwoną twarz. Naprawdę miałem dość tej rozmowy.
- No dawaj, jak ładnie zapytasz to ci powiem.
- Nie ma mowy, żebym powiedział coś tak żenującego.
- Spróbuj chociaż. Mam ci pomóc?
- Dziękuję, obejdzie się.
- To powiedz. No dawaj, wierzę w ciebie.
Zacisnąłem dłonie na spodniach. Naprawdę nie chciałem rozmawiać z senseiem o TYCH sprawach, ale w końcu się przemogłem. Też dlatego, że pewnie by mnie nie puścił, gdybym tego nie powiedział, ale też... chyba nie znalazłbym dogodniejszego momentu, żeby zadać to okropne pytanie.
- J-jak robi to... dwóch facetów? - Wymamrotałem.
- Brawo. Jestem pod wrażeniem. Jednak odważyłeś się o to zapytać.
- To powiesz mi, czy będziesz się nade mną znęcał dalej?
- Oczywiście, oczywiście - Powiedział z szerokim uśmiechem. Poprawił się wygodnie na krześle i przysunął jeszcze bliżej mnie. - W parach męsko-męskich w łóżku muszą dzielić się na stronę uległą i dominującą. Strona dominująca gra rolę faceta a uległa dziewczynę... w dużym uproszczeniu, bo jednak dalej jest to dwóch facetów. No i mogą się zawsze zamieniać, w zależności od preferencji partnera.
- To raczej oczywiste... pytałem jak... jak to jest możliwe... zresztą, nieważne. Przepraszam, że zawracam ci głowę - To było zbyt wiele jak dla mnie. Wstałem z krzesła, wyminąłem senseia i szybkim krokiem ruszyłem do drzwi.
- Strona czynna wkłada panisa stronie biernej do odbytu.
Spiąłem się cały, stojąc już w przedpokoju. Nie sądziłem, że sensei tak otwarcie może mówić takie rzeczy. Szykowałem się już do wyjścia bez słowa, ale udało mi się powstrzymać. Nie wiedziałem, czy mogę być bardziej zażenowany, ale skoro już zeszliśmy na takie tematy, to mogliśmy je dokończyć. Przynajmniej później nie będę musiał o to pytać
- T-to musi okropnie boleć...
- Trochę musi boleć, faktycznie. Ale uprzednim przygotowaniem można znacznie zmniejszyć ból. No i jest to naprawdę przyjemne.
- Niby jak coś takiego może być przyjemne?
- Taka męska fizjonomia. Wystarczy, że natrafi się na prostatę i strona uległa będzie się dosłownie zwijać z rozkoszy. Może chciałbyś kiedyś się przekonać? - Wzdrygnąłem się gwałtownie, odwracając w stronę senseia. Miałem nadzieję, że tym razem to był żart. Tetsui chwilę rozkoszował się moim uśmiechem, nim zaśmiał się krótko. - Żartowałem, nie bój się o to. Nie mam w zwyczaju zarywać do chłopaków, którzy są hetero.
- A... gdybym zaczął interesować się facetami? - Zapytałem cicho, niepewnie. Chciałem wiedzieć jak bardzo mogę czuć się przy nim bezpiecznie. On wstał z krzesła i powoli zaczął mnie obchodzić, dokładnie mi się przyglądając.
- M-mógłbyś na mnie nie patrzeć jak na jakiś towar w sklepie?
- Oceniam, czy chciałbym z tobą być, gdybyś był homo.
- Ja bym nie chciał być z tobą. Jesteś... niezwykle irytujący. I zbyt bezpośredni.
- A ja mógłbym być z tobą - Jego deklaracja tak mnie zaskoczyła, że na chwilę zaniemówiłem. Więc jednak! Wiedziałem, że z nim jest coś nie tak... - ale nie martw się, jeżeli chłopak jest hetero, nawet nie będę się o niego starał. Takie mam zasady. Chyba, że...
- Jeżeli kiedyś zmieni mi się gust to być może się nad tym zastanowię... - Powiedziałem niepewnie, coraz bardziej poirytowany moim zażenowaniem.
Sensei zaśmiał się tylko, czochrając mi włosy.
- Widzisz? Mówiłem, że jak będziemy rozmawiać o żenujących rzeczach to będzie lepiej. To jak? Widzimy się za tydzień, tak?
- Oczywiście.
- Chcesz buzi na do widzenia?
- Obejdzie się... - Mruknąłem i trzasnąłem drzwiami. Sensei naprawdę był dziwny. Zawsze mówił takie irytujące rzeczy... Aż dziwne, że nikogo sobie nie znalazł przy takim nastawieniu... znaczy, dobra, był kochany i troskliwy i miły i słodki, ale ja byłem hetero! A on... znaczy, jak dla mnie mógł znaleźć kogoś wartego siebie... wtedy może przestałby dopierać się do ucz...
Pokręciłem głową. Nie, nie powinienem o tym myśleć. To było zdecydowanie zbyt żenujące, żebym miał o tym myśleć. Dzisiaj NIC się nie wydarzyło i wydarzyć się nie miało prawa!
Zerknąłem na swój zegarek. Cholera, zasiedziałem się. Zaraz mieli przyjść znajomi moich rodziców. Musiałem puścić się pędem przed siebie, żeby mieć najmniejszą szansę na to, żeby zdążyć.
Miłość, serduszka i przytulasy
OdpowiedzUsuńCzyli to co kocham :3
Ale uroczo! I żenująco :') Czytając niektóre teksty miałam wielki wyszczerz na twarzy :D Świetny rozdział. Jak już piszę to może zaproszę cię na nowy spis blogów blogowibogowie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDopiero zaczynamy, ale mamy wysokie ambicje :) Czekamy na zgłoszenia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo wspiera Sachiego, och nie powinien przejmować się takimi "przyjaciółmi, nie są tego warci...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jak widać sensei bardzo wspiera Sachiego... ojć nie przejmój się takimi "przyjaciółmi, nie są tego warci...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jak dobrze, sensei (zapomniałam imienia wiem, że na "T") bardzo wspiera Sachiego... tacy przyjaciele są nic nie warci nie ma co się nimi przejmować...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza