sobota, 21 stycznia 2017

Lekcja życia XIX - Lekcja złamanego serca


Jechaliśmy krótko, aż znaleźliśmy się przed dobrze znanym mi domem. Im więcej czasu minęło od kłótni, tym bardziej się rozklejałem. Wysiadając z taksówki byłem już cały zalany łzami. Kierowca dość zaniepokojony jedyne co zrobił, to wyjął mój bagaż i rzucił ciche ,,powodzenia", nim odjechał. Szedłem powoli, ciągle ścierając łzy z policzków. Oby sensei był w domu... oby chciał mnie widzieć... gdybym teraz musiał być zdany na siebie, to nie wiem co bym zrobił.
Wciągnąłem z trudem torbę na odpowiednie piętro i stanąłem przed drzwiami. Wpatrywałem się w nie w całkowitej ciszy, zakłócanej tylko przez moje szybko bijące serce. Bałem się... okropnie się bałem. A co jeżeli sensei jest zajęty? Albo nie będzie chciał mnie widzieć? Albo po prostu ma mnie dość po tym, jak ciągle do niego przychodzę?
Patrzyłem na zamknięte drzwi i coraz bardziej chciałem po prostu stąd uciec. W końcu jednak odważyłem się i zapukałem. Wiedziałem, że wyglądam okropnie, ale do kogo miałem się zwrócić, jak nie do senseia? Przecież... tylko on tak naprawdę mnie wspierał... nie było drugiej osoby, na której mogłem polegać i... nawet jeżeli to wykorzystywałem, naprawdę nie miałem innego wyjścia.
Za drzwiami usłyszałem jakiś szum, więc sensei był w domu. Zapukałem raz jeszcze, szybciej i głośniej, coraz bardziej niecierpliwy. W końcu za drzwiami usłyszałem znajomy głos.
- Poczekaj chwilę, tylko otworzę - Zamek szczęknął, a drzwi otworzyły się delikatnie. Sensei ubrany był tylko w dresowe spodnie, klatę miał całkowicie nagą. Gdy mnie zobaczył, przez kilka chwil tkwił w całkowitym szoku.
- Ja wiem, że przychodzę znowu bez zapowiedzi... - Zacząłem, starając się jakoś powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. - I wiem, że masz mnie dosyć, ale ja naprawdę... - Nie przejmując się niczym wszedłem do jego mieszkania. Sensei był zbyt zaskoczony, żeby mi przeszkodzić, więc tylko wycofał się wgłąb. Miałem wrażenie, że chce mi w tym przeszkodzić, ale tego nie zrobił.
- No i co, kto przyszedł? - Odwróciłem głowę w stronę salonu. W progu stał jakiś mężczyzna, był wątły i szczupły, a wzrostem dorównywał senseiowi. Jeansowe spodnie były rozpięte i ledwo trzymały się na biodrach, a koszula, którą miał na sobie była mocno pognieciona i wyglądała, jakby ktoś rozpinał ją w wielkim pośpiechu. Dopiero teraz, gdy zobaczyłem tego chłopaka zdałem sobie sprawę, że sensei jest nienaturalnie czerwony na twarzy.
Stałem kilka chwil w przedpokoju, patrząc to na jednego to na drugiego, nim zrozumiałem co się właściwie dzieje.
Zdałem sobie sprawę, że dalej płaczę i to coraz bardziej. Odwróciłem się na pięcie i rzuciłem do drzwi, lecz nie zdążyłem nawet wybiec za próg, kiedy przytrzymał mnie silny uścisk na moim nadgarstku. Szarpnięty już po chwili wylądowałem w silnym uścisku senseia. Zalany łzami zacząłem się szarpać i rzucać, ale on ani myślał mnie puścić.
- Puść mnie!
- Tetsui, co ty wyprawiasz? Puść tego dzieciaka - Szarpałem się i rzucałem, żeby w końcu się uwolnić, ale nie sądziłem, że sensei może mieć tyle siły. Mimo to, nie miałem najmniejszego zamiaru się poddać. Chciałem stąd uciec i zostawić tę dwójkę. Jak sensei mógł robić coś takiego? Umawiać się z jakimś typem, skoro... najgorsze było to, że nawet nie miałem powodu, żeby być na niego wściekły. Więc czemu nie mogłem przestać ryczeć?
- Nie widzisz, że mój uczeń płacze? To nie jest czas na kłótnie.
- No i co z tego? Chce iść to niech idzie. Mamy lepsze rzeczy do roboty.
- Ogłuchłeś? Mam ucznia, wypieprzaj stąd, zanim sam cię wykopię.
- Jeżeli myślisz, że jeszcze kiedyś tu wrócę po takim wyjściu, to...
- Ile razy muszę ci powiedzieć, żebyś spieprzał, zanim zrozumiesz?
Wszystko to mówili tak, jakby zupełnie mnie tu nie było. Rzucałem się i szarpałem, ale nie udało mi się nawet odsunąć od nagiej piersi senseia.
Za sobą usłyszałem niezadowolone, nerwowe trzaśnięcie drzwiami. Dopiero wtedy uścisk, który mnie trzymał, nieco się rozluźnił. Odepchnąłem senseia i niemal rzuciłem się do drzwi. Nie zdążyłem nawet chwycić za klamkę, gdy zostałem odwrócony i przygnieciony plecami do drzwi.
- Zostaw mnie! - Krzyczałem, zalewając się łzami i rzucając się na wszystkie strony. - Zostaw mnie, zostaw!
- Uspokój się Sashi. Nie miałeś być na wyjeździe?
- Nie! Możesz sobie sprowadzać kogo tylko chcesz! Zostaw mnie, nie będę ci już przeszkadzał!
Sensei chwycił mnie za szczękę i podniósł mi głowę, patrząc mi głęboko w oczy. jego obraz zamazywał mi się przez łzy, ale i tak niemal mnie paraliżował.
- Uspokój się - Powiedział to tak stanowczo, że nawet nie próbowałem się szarpać. - Posłuchaj mnie uważnie. Jesteś naprawdę słodki, uroczy i cudny. Ale nie da się ukryć, że jesteś tylko dzieckiem... - Widząc, że się uspokajam, uwolnił moje ręce i dłonią delikatnie starł łzy z moich policzków. - A ja jestem dorosłym facetem i mam pewne potrzeby. A ciebie nie mam nawet prawa prosić o ich zaspokojenie. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach.
Wyszarpnąłem się z jego dotyku i znowu spuściłem wzrok. Dlaczego się tym przejmowałem? Sensei tylko mnie uczył jak wyglądają związki, nie chodziliśmy naprawdę... więc dlaczego byłem wściekły, że sobie kogoś znalazł?
- No już, spokojnie. Przecież ci mówiłem, nie do twarzy ci ze łzami - Przytulił mnie do siebie. Jego ciało było ciepłe, jak zawsze. Dalej byłem wściekły, ale nie mogłem zrobić nic, tylko płakać w jego pierś. Nienawidziłem go... dlaczego musiał być jedyną osobą, na którą mogłem liczyć... dlaczego nie mógł być tylko moim nauczycielem? Moje życie wydawało się dużo łatwiejsze, kiedy nie mogłem liczyć na nikogo poza sobą i myślałem, że jest on zawsze pogodnym, wesołym człowiekiem bez wad. A teraz musiałem widzieć go w takiej sytuacji... dlaczego musiał sypiać z jakimś gościem? I dlaczego mi to przeszkadzało? Przecież ja nie chciałem robić... tego. Po prostu nie chciałem, żeby robił to z kimkolwiek innym. Nawet jeżeli to były tylko lekcje... ale miał racje. Był facetem i to było zupełnie normalne, że chciał... sypiać z innymi. A jeżeli... jeżeli ja nie mogłem tego mu zapewnić, nawet jako lekcji, to...
Odepchnąłem go ponownie od siebie, tym razem tak mocno, że cofnął się o krok. Chwilę patrzyłem na niego załzawionymi oczami, jednak im dłużej patrzyłem na jego twarz, tak spokojną, tak łagodną i tak bardzo... czułą, tym bardziej byłem zdesperowany.
- Mogę to zrobić - Po twarzy senseia przebiegł wyraz kompletnego niezrozumienia. - Nie jestem dzieckiem, mogę się z tobą przespać - Zrobiłem krok do przodu, maksymalnie zbliżając się do senseia. Ten był w coraz większym szoku i przez kilka minut kompletnie nic nie mówiąc.
- Łoł, łoł, łoł, poczekaj chwilę - Chwycił mnie za ramiona i odsunął mnie na długość rąk. - Poczekaj, nie możesz podejmować takich decyzji tak nagle. Pierwszy raz to bardzo... - Zawahał się na chwilę, gdy wpatrywał się w moje oczy. Dalej zalane łzami, ale pełne determinacji jak chyba jeszcze nigdy. Dopiero po chwili znowu podjął wątek - TO bardzo ważna sprawa, nie możesz tak nagle stwierdzić, że chcesz się ze mną przespać.
- Ale chcę - Powiedziałem tak zdecydowanym głosem, że przez chwilę sam byłem w szoku. Nim zdążyłem się rozmyślić, szybko zrzuciłem z siebie koszulę. Dopiero gdy to zrobiłem, moje ręce zaczęły drżeć, chyba ze strachu. Sensei oczywiście musiał to zauważyć, bo chwycił mnie za ręce.
- Nie musisz tego robić, naprawdę.
Ale ja musiałem to zrobić. W tej chwili nie miałem nikogo, na kim mógłbym polegać. Dlatego musiałem zrobić wszystko, żeby przy mnie został i nie znalazł sobie nikogo innego.
- Ale ja chcę! Jestem na to gotowy! Nie jestem już dzieckiem, mogę to robić! - W tej chwili byłem gotów na wszystko. Mogłem oddać się senseiowi w każdej chwili, bylebym miał tylko pewność, że nie znajdzie sobie nikogo innego... chociaż chodziło mi tylko o to, żeby mnie uczył.
- Dobra - Powiedział to tak nagle i tak gwałtownie, że nawet przez chwilę przestałem płakać i tylko patrzyłem na niego zaskoczony. - Chodź - Wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja całkowicie zaskoczony ją chwyciłem. Sensei ścisnął mnie i pociągnął w stronę sypialni. W wolnej ręce ściskałem moją koszulkę, a z każdym krokiem coraz bardziej się bałem. W kolejnej chwili gwałtownie zostałem rzucony na łóżko, a tuż nade mną pochylił się sensei. Był na tyle blisko, że kosmyki jego włosów łaskotały moją twarz. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Nie miałem jednak okazji się wycofać, bo moje usta zaraz zostały zatkane przez pocałunek. Zacisnąłem powieki, a spod nich po policzkach spłynęło mi kilka łez. Nie wiedziałem tylko, czy były to łzy, które już wcześniej kręciły mi się w oczach, czy teraz zacząłem płakać ze strachu. Nawet nie przerabialiśmy tego jako lekcji... nie miałem pojęcia jak powinienem się zachowywać. Drżałem więc tylko, całkowicie się oddając dotykowi senseia. Zresztą, ten już po chwili oprócz ust pojawił się na mojej klacie i zsunął po brzuchu, aż do spodni, które rozpiął i agresywnie ściągnął.
Pozostałem praktycznie nagi, całkowicie zdominowany przez senseia. Byłem przerażony i coraz bardziej żałowałem, że w ogóle na to się zgodziłem. Zwłaszcza, że był to impuls ja... ja tylko chciałem, żeby nie był z nikim, ale...
Nerwowo zacisnąłem uda, gdy między nimi znalazła się zimna dłoń senseia. Całował mnie coraz namiętniej, jakby chciał odwrócić moje myśli od swojego dotyku. Jeździł dłonią w górę i w dół po moich zaciśniętych udach, nic sobie nie robiąc z mojego oporu. Dopiero po chwili przeniósł dotyk na moje bokserki. Jęknąłem przerażony. Bałem się... nie wiedziałem prawie nic na temat... tego. Tylko tyle jak to wygląda i brzmi tak, jakby cholernie bolało. Powinienem to przerwać... teraz... ale nie miałem na to odwagi. Z trudem powstrzymywałem płacz, gdy sensei ściągnął moje bokserki i je także rzucił na bok. W końcu moje usta zostały uwolnione i sensei spojrzał na mnie łagodnie z góry. Próbowałem się uspokoić, ale nie mogłem przestać się trząść, gdy tak leżałem pod nim. Jęknąłem z bólu, gdy wsunął we mnie palec. Czułem, jak coś rozrywa mnie od środka. To było cholernie bolesne i nieprzyjemne. Zagryzłem dolną wargę, gdy z policzków zaczęły spływać mi łzy.
Sensei znowu się przysunął, ale zamiast kolejnego namiętnego pocałunku, zbliżył delikatnie swoje usta do mojego policzka, a potem cicho szepnął do mojego ucha.
- Nie lekceważ dorosłych - Otworzyłem oczy i załzawionym wzrokiem spojrzałem na senseia. Uśmiechnął się czule i jakby nigdy nic, normalnie usiadł na łóżku. Chwycił leżący obok koc i zarzucił go na moje nagie ciało. Skorzystałem z tego i szybko wytarłem łzy.
- Ja nie... - Chciałem się wytłumaczyć, powiedzieć, że wcale się nie boję, że jestem gotowy, ale... nie miałem pojęcia co powiedzieć.
- Nie martw się - Oparł dłoń na mojej dłoni i ścisnął ją lekko. Nie dość, że teraz byłem zażenowany i przerażony, to jeszcze czułem się winny, że nie dałem rady. - Posłuchaj, nie powinieneś się zmuszać do czegoś takiego... dla nikogo, jasne? Seks to bardzo poważna sprawa. I powinieneś być w stu procentach pewny, że chcesz iść z kimś do łóżka, nim się na to zdecydujesz. Przepraszam, byłem trochę zbyt ostry, ale obawiałem się, że inaczej nie zrozumiesz - uśmiechnął się przepraszająco. Coraz bardziej nie wiedziałem jak się zachować. Przyciągnąłem do siebie kolana i ukryłem w nich twarz. Wymamrotałem coś niezrozumiałego, czego sensei nie mógł usłyszeć.
- Przepraszam, możesz powtórzyć?
- Chcę to zrobić... - Nie byłem tego pewny, ale w jakiś dziwny, niezrozumiały sposób chciałem się do niego zbliżyć... teraz... kompletnie tego nie rozumiałem, ale byłem tak cholernie zazdrosny, kiedy zobaczyłem te dwójkę i... jakoś pomyślałem, że w sumie to to chyba nic wielkiego...
- Oj Sashi... - Westchnął. Skuliłem się jeszcze bardziej, ściskając mocno koc. Sensei chwycił swoją koszulę, która leżała na łóżku i mi ją podał, żebym chociaż trochę mógł się zasłonić. Chętnie z tego skorzystałem. W obecnej chwili zakładanie bielizny wydawało mi się zdecydowanie zbyt żenujące. - Jeżeli sądzisz, że oddanie komuś swojego... w tym wypadku myślę, że mogę powiedzieć dziewictwa, to twój obowiązek, to jesteś w błędzie. Pamiętaj - Jednym palcem podniósł moją brodę i spojrzał mi w oczy. - To twoje ciało i tylko ty masz prawo decydować co się z nim stanie.
- Ale ja chcę... żebyś mnie nauczył... o tym... - Szepnąłem, spuszczając wzrok na ziemię. Sensei milczał chwilę, a w końcu westchnął ciężko.
- No dobrze... po pierwsze ochłoń trochę, naprawdę byłeś roztrzęsiony... już wcześniej. A ja przyniosę ci kakao - Wstał z łóżka i tak po prostu odszedł... zostawiajćc mnie tutaj roztrzęsionego i zaryczanego... w głowie miałem istny chaos, a ten nawet nie odpowiedział mi, czy będzie chciał mnie uczyć o ,,tych" sprawach.
Minęło parę minut i sensei wrócił z parującym kubkiem, który mi podał.
- No dobrze, zrobimy tak - Powiedział łagodnie, siadając tuż przy mnie. Nerwowo obciągnąłem koc, żeby zasłonić swój dół. - Na pewno nie masz co liczyć, że zaciągnę cię do łózka, gdy będziesz drżał i płakał.
- Ale ja...
- Poczekaj. Jak będziesz chciał, to pokażę ci wszytko co tylko będę mógł, ale musisz być tego całkowicie pewny. Zastanów się nad tym. Pamiętaj, ja od ciebie nie oczekuję niczego takiego. Chociaż jeżeli będziesz chciał, oczywiście wszystko ci pokażę. Ale przeprowadzimy to powoli - Krótki pocałunek złożony na moim czole przyprawił mnie o przyjemne dreszcze, chociaż nie do końca rozumiałem czemu. - Pomyśl jeszcze o tym, dobrze?
Kiwnąłem głową, chociaż nie miałem wątpliwości, że chcę to z nim zrobić. W końcu miał mnie uczyć wszystkiego o związkach... a chociaż wcześniej się tego bałem... teraz byłem na to gotowy... chyba.
Pociągnąłem nosem i wziąłem łyka napoju.
- No dobrze, a teraz powiedz mi, co się stało. Wnioskując po walizce tym razem nie zostałeś zmuszony, żeby uciec z domu. Wyjazd się nie udał? - Sensei nigdy nie przestawał mnie zaskakiwać. W jednej chwili prawie się ze mną przespał, a parę minut później, jakby nigdy nic pytał o to, co się stało.
- Pokłóciłem się z przyjaciółmi... - Szepnąłem, spuszczając głowę na parujący kubek. - Znaczy... zaczęli mi zarzucać, że to moja wina, że psuję ten wyjazd i... - Zamilkłem na chwilę. Sensei mnie nie poganiał i tylko w ciszy czekał, aż skończę. Zacząłem mówić jak to było, w tym przy okazji trochę było mi wstyd. Nie miałem teraz nawet pewności, czy to ja mam rację, czy może tak naprawdę nie przesadzałem... a przez kłótnię z nimi, znowu zawracałem senseiowi głowę.
- I... to tyle... przyjechałem tutaj... - Skończyłem niemal szeptem. Bałem się, że teraz sensei mnie wyśmieje, albo się zirytuje, że przeszkadzam mu przez głupią kłótnię ze znajomymi.
- I to wszystko po tym, jak zorganizowałeś cały wyjazd? - Niepewnie kiwnąłem głową. - Ech Sashi... naprawdę nie zazdroszczę ci przyjaciół...
- Przepraszam, że przyjechałem do ciebie... ale nie wiedziałem, gdzie mógłbym się podziać... nie mogłem tam zostać, a do domu wrócić nie mogłem... siostra by się ze mnie nabijała przez cały tydzień... nie chciałem znowu sprawiać ci kłopotów... - Powiedziałem cicho, a do oczu znowu napłynęły mi łzy. Byłem żałosny... wszyscy to wiedzieli. Moja rodzina, moi... ,,przyjaciele". Jedyną osobą, na którą mogłem liczyć był sensei, ale i jego mogłem teraz stracić przez to, że ciągle go wykorzystywałem.
- Ojeju, nie płacz już. Mówiłem ci, że w każdej chwili możesz na mnie liczyć, prawda? - Opuszkami palców przejechał po moim policzku, ścierając pojedynczą, spływającą po nim łzę. - Poza tym, naprawdę nikomu nie pasują łzy - Pokiwałem głową, ale dalej nie mogłem się uspokoić. Próbowałem zetrzeć łzy, które jednak wciąż i wciąż napływały mi do oczu. Dopiero gdy oplotły mnie ciepłe ramiona, udało mi się odrobinę uspokoić. Zaszlochałem i wtuliłem się w senseia. Nienawidziłem siebie tak bardzo... byłem żałosny. Jedynym powodem, dla którego tak naprawdę jeszcze miałem ochotę żyć, tak naprawdę był sensei. Gdyby nie on, byłbym nikim.
- I co zamierzasz zrobić? - Zapytał nagle, gładząc mnie czule po włosach. - Wrócisz do domu.
Wstrzymałem na chwilę oddech, żeby chociaż odrobinę się uspokoić.
- Nie wiem... - Szepnąłem w końcu. Naprawdę nie miałem pojęcia co zrobić. Chciałem zostać z senseiem, ale... nie miałem odwagi o to poprosić. - Może zaszyję się na tydzień w jakimś hotelu...
- Nie bądź głupi, Sashi. Posiedzisz u mnie - Powiedział to z taką stanowczością, że nawet gdybym nie chciał tutaj zostać, nie mógłbym się sprzeciwiać.
- Ale... znowu zawracam ci głowę... jak zawsze... a ty nigdy nic nie mówisz... - Zamilkłem na chwilę, żeby uspokoić rozszalałe emocje i przypadkiem znowu się nie rozpłakać. - I... przez to czuję się jeszcze gorzej, bo... bo nigdy nie wiem co chodzi ci po głowie... i przez to czuję się jeszcze gorzej... - Zamiast się uspokoić, znowu zacząłem szlochać i byłem pewny, że lada chwila wybuchnę płaczem. - Nawet nie zacząłem ci płacić za te lekcje... i teraz... boję się, że w końcu mnie znienawidzisz... - Mówiłem z trudem, połykając łzy, aż w końcu rzeczywiście się rozpłakałem. Sensei trzymał mnie w ramionach przez dłuższą chwilę. Milczał. Nie wiedziałem czy w końcu rzeczywiście zdał sobie sprawę z tego, że jestem dla niego problemem, czy chciał dać mi czas, żeby się wypłakać, ale nim się odezwał, zrobiłem się zmęczony płaczem.
- No dobrze, a teraz posłuchaj mnie bardzo uważnie - Puścił mnie w końcu z uścisku i spojrzał mi w oczy. Dłonią delikatnie starł łzy z moich policzków, a potem znowu pocałował mnie czule w usta. - Nie jesteś dla mnie problemem, uwielbiam twoją obecność, zawsze się cieszę, gdy cię widzę. Jesteś naprawdę uroczy i słodki, uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz i rumienisz, jak jesteś niepewny, gdy o cokolwiek prosisz, jak boisz się za każdym razem, gdy o coś prosisz, albo proponuję kolejne lekcje, albo po prostu cię uczę. Nie lubię patrzeć jak płaczesz, ale smutny wyglądasz cholernie uroczo. Czasami gdy tutaj nocujesz, patrzę jak śpisz. I wiesz co wtedy sobie myślę? - Pokręciłem głową, pociągając raz za razem nosem. - Że naprawdę fajnie jest mieć cię przy sobie.
Gdyby nie to, że sensei był tylko moim nauczycielem, stwierdziłbym, że to wyznanie miłosne. Chociaż z drugiej strony, nie miałem pojęcia jak brzmi wyznanie miłosne.
- Że naprawdę fajnie jest mieć ciebie w pobliżu - Uśmiechnął się czule, a ja nagle poczułem jakieś dziwne ciepło w sercu. Poczułem, że na policzki wstępuje mi rumieniec. Sensei był naprawdę kochany. - Lubię, kiedy przychodzisz, więc naprawdę niczym się nie martw. Ani tymi lekcjami. W odpowiedniej chwili ustalimy za to cenę.
- Ale... - Zacząłem, jednak sensei znowu nie dał mi dokończyć.
- Wiem, że się martwisz Sashi. Możesz czuć się trochę zaskoczony i skonsternowany tym wszystkim, ale pierwsza i najważniejsza rzecz - musisz mi zaufać. Na tym polega związek, prawda? - Spojrzał mi w oczy, a w tym spojrzeniu było tyle czułości i troski, ale jednocześnie jakby... prośby. Nie byłem całkowicie przekonany, ale w końcu kiwnąłem głową. Chyba to była najważniejsza rzecz, której musiałem się nauczyć... ale ciężko było mi zaufać po raz kolejny. Nie po tym wszystkim, przez co przeszedłem do tej pory przez osoby, którym myślałem, że mogę im ufać... a sensei był tylko moim... senseiem. Nikim więcej. Jak więc miałem ufać, że mnie nie zostawi?
- Przepraszam... - Szepnąłem.
- Głupek, nie masz za co przepraszać - Uśmiechnął się i przyjaźnie pstryknął mnie w czoło. - A teraz przestań się przejmować i się uspokój, dobrze? Możesz zostać ze mną przez tydzień - Uśmiechnął się przyjaźnie, a mi serce delikatnie przyspieszyło. Niepewnie kiwnąłem tylko głową, bo nie miałem już odwagi go po raz kolejny przepraszać, ani nawet dziękować za to, że jest aż tak kochany. Teraz znowu zacząłem się zastanawiać, jak powinienem mu za to wszystko podziękować.
- Na pewno nie będzie to problem? - Zapytałem i spojrzałem na niego pytająco. Sensei nie odpowiedział, tylko przewrócił oczami. - Nie zadawaj głupich pytań, tylko się ubierz. Ja sprawdzę co mam w lodówce i potem wybierzemy się na zakupy - Nie dał mi nawet możliwości powiedzieć czegokolwiek, bo zaraz wyszedł z pokoju. Mimo wszystko odetchnąłem z ulgą, że zostałem tutaj sam. Wciąż czułem się dziwnie po tym... do czego prawie doszło.
Szybko nałożyłem bokserki i moje spodnie, a koszulkę senseia zamieniłem na swoją koszulę. Czy naprawdę prawie mu się oddałem? Prawie to zrobił... prawie obaj to zrobiliśmy. Potrzebowałem chwili, żeby uporządkować myśli...a w międzyczasie zastanowić się co zrobić, żeby moja wizyta nie była dla senseia zbyt uciążliwa. No a... to co powiedział potem... w życiu nie usłyszałem tak uroczych słów. Serce dalej mi od nich waliło jak oszalałe.
- Dziękuję za bluzkę... - Wymamrotałem, wchodząc do kuchni, gdzie sensei przetrząsał właśnie lodówkę
- Kto by pomyślał, że dzieciaki z bogatych rodzin potrafią być tak wdzięczne - Zaśmiał się krótko. - Umówmy się, że czegokolwiek dla ciebie nie zrobiłem, jesteśmy kwita. Pewnie coś już dzisiaj jadłeś, co? Nie będę w takim razie ci nic robić. Co by tu...
On zawsze się o mnie troszczył... udzielał mi tylu różnych lekcji, jak powinienem się zachowywać, jak wygląda związek... chciałem, żeby uczył mnie dalej...
Niepewnie podszedłem i nim sensei zdążył cokolwiek zrobić, wtuliłem się w jego pierś.
- Chcę, żebyś dalej mnie uczył... - Powiedziałem cicho. Nawet byłem gotowy oddać mu całe swoje ciało... tak w duszy nawet się zastanawiałem, czy to nie mogłoby być moją zapłatą za lekcje z nim. Znaczy... oczywiście nie chciałem płacić mu ciałem za lekcje, ale... w sumie dla niego byłaby to też jakaś korzyść, a jakoś o pieniądzach za lekcje jakoś nigdy nie chciał rozmawiać, więc może...
- Porozmawiamy o tym przy okazji, dobrze? - Zapytał spokojnie. Chyba już nawet niezbyt miał ochotę mi to wyperswadować. Chociaż miałem pewne wrażenie, że tak naprawdę chce dać mi czas, żebym to przemyślał. Ale czy wszystko od początku do tego nie zmierzało? W końcu chyba każdy związek ostatecznie do tego dąży... i do ślubu, ale o tym wolałem nawet nie myśleć. Umarłbym ze wstydu, gdyby sensei zorganizował mi ślub, żeby mi pokazać, jak to wygląda.
Poczułem otaczające mnie ciepłe ramiona, które przycisnęły mnie mocniej do nagiej piersi senseia. Moje ciało zrobiło się dziwnie ciepłe, zwłaszcza policzki, a w piersi poczułem dziwny, ale całkiem przyjemny ból, gdy moje serce gwałtownie przyspieszyło.

5 komentarzy:

  1. Uroczo i ślicznie :3
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne! Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, ojć w takiej sytuacji został  i ta reakcja, raczej nie zdaje sobie sprawy  co się dzieje, Totsu ojć ostro, ale chyba zapamięta tą lekcję...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ojć w takiej sytuacji został... i reakcja... Totsu ojć ostro, ale chyba zapamięta tą lekcję... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, Totsu ojć... ostro, ale chyba zapamięta tą lekcję... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń