Nie byłem pewny, czy mam ochotę jeść śniadanie. Nie byłem pewny, czy w ogóle mam ochotę widzieć senseia. Znaczy... może nie po tym, co było wczoraj. Jakoś nie czułem się psychicznie gotów, żeby z nim rozmawiać.
Przewróciłem się na plecy i dłuższą chwilę wpatrywałem w sufit. Czas mijał, do zapachu sera dołączył też zapach świeżych jajek. Po chwili usłyszałem kroki, a zaraz potem zobaczyłem sylwetkę senseia, nonszalancko opartą o drzwi. Lekko zażenowany jego wzrokiem, odwróciłem się na drugi bok.
- Śniadanie - Powiedział łagodnie z radosną nutą w głosie. - Mam nadzieję, że jesteś głodny. Jesteś na jakiejś chorej diecie? Faceci nie powinni być aż tak chudzi.
Milczałem, za bardzo zażenowany, żeby z nim gadać. Czułem się dziwnie, gdy komentował moje ciało, a nie mówił... o tym. Jednak czas mijał, sensei też milczał, a ja czułem się coraz bardziej i bardziej niekomfortowo. Jednocześnie coraz bardziej czułem, że wstanie w tej sytuacji byłoby okropnie żenujące.
- Ostatnia szansa - Głos senseia przedarł się przez barierę ciszy i w jakiś dziwny sposób odblokował moje ciało, że byłem w stanie się podnieść. - Grzeczny chłopiec - Zaśmiał się tym dziwnym tonem, jakby jednocześnie się ze mnie nabijał i mnie komplementował. Wyminąłem go i ruszyłem do kuchni, wpatrując się w swoje stopy. Czy każdego ranka trwała między nami taka dziwna cisza? Miałem wrażenie, że wcześniej nie, chociaż i tak jeszcze nie przywykłem do wspólnego mieszkania. W jadalni zająłem moje stałe miejsce, gdzie już leżał talerz z sadzonymi jajkami i trójkątnymi tostami, obok których leżał parujący kubek przyjemnie pachnącej herbaty, prawdopodobnie z cynamonem.
- Dziękuję za posiłek - Wymamrotałem. Sensei usiadł tuż obok mnie i sam zabrał się za posiłek. Jedliśmy w ciszy, wpatrując się w swoje talerze, a przynajmniej ja, ale miałem cichą nadzieję, że sensei robi dokładnie to samo.
- Sashi, musimy pogadać - W panującej między nami ciszy te słowa wydawały się jak ostrze, które rozcięło zasłonę milczenia i odkryło znowu moją obecność, wcześniej bezpiecznie schowaną gdzieś bardzo daleko, gdzie nie docierał głos senseia.
- Nie wiem czy chcę... - Powiedziałem cicho, wbijając wzrok w talerz. Mimo usilnych chęci, chwilę potem całe moje krzesło zostało odwrócone w stronę senseia, który teraz siedział przede mną, trzymając mnie w mocnym uścisku za drżącą dłoń.
- Musimy dzisiaj omówić bardzo ważną lekcje teoretyczną - mówił spokojnie, tym swoim łagodnym głosem, ale wystarczyła wymalowana na jego twarzy powaga, żebym poczuł nieprzyjemne dreszcze. - Pewnie powinienem zacząć od takiej pogadanki, ale chyba teraz jest nawet odpowiedniejsza pora. Musimy bardzo poważnie pomówić o seksie - Mimo wcześniejszego speszenia, słuchając czegoś takiego poczułem na policzkach nieprzyjemne rumieńce. - Seks to coś bardzo poważnego, na pewno już to wiesz. Z drugiej strony, nie ma nic łatwiejszego niż to. I tu mówię serio. Jest to najprostszy rodzaj relacji, bo nie wymaga żadnych uczuć, żadnego otworzenia się, nawet niestety zaangażowania emocjonalnego. A ja chcę cię nauczyć czegoś więcej. Nie tylko rozłożenia nóg i oddania się osobie, która tego zechce, ale też oddania swojej duszy, a nawet serca. A żeby to zrobić - Kucnął tuż przy mnie, przez co z jeszcze większym trudem udawało mi się unikać jego spojrzenia. - Więc jeżeli dalej jesteś pewny swojej decyzji, musisz się przede mną otworzyć, dobrze? - Jego uśmiech, tak czuły i tak dobrze mi znany, dalej był wystarczający, żeby roztopić mi serce.
- Dobrze... - Szepnąłem tylko.
- Nie musisz mi mówić jak to się stało i dlaczego to zrobiłeś - Przełknąłem ślinę. Już myślałem, że nie sensei nie poruszy tematu mojego cięcia się. - To co mi mówisz jest wystarczające, żebym się tego domyślił. Ale musisz mi zaufać. Nie kryć się przede mną. Czy jesteś na to gotowy? - Nie wiedziałem co powiedzieć. To wszystko było takie żenujące, że najchętniej schowałbym się teraz pod ziemię. Ale... sensei miał rację, powinienem też otworzyć się przed nim... sercem. Poza tym, nie było drugiej osoby, której ufałbym tak jak jemu.
- Dobrze... - Szepnąłem. Dłonie senseia przeniosły się w górę, po moich dłoniach, zostawiając na nich nieprzyjemne dreszcze. Wślizgnął się pod ramię mojej koszulki i odsłonił kilka krawych symboli mojej słabości. Milczał dłuższą chwilę, po której nieśmiało odważyłem się podnieść głowę. Patrzył mi prosto w oczy, uśmiechając się czule.
- I co? Nie jest tak źle, prawda? - Zapytał czule, a mi aż serce zabiło mocniej. Powinienem chcieć uciec i ukryć się ze swoimi ranami, zwłaszcza, że sensei ciągle przejeżdżał po nich opuszkami palców, ale... to rzeczywiście nie było aż takie złe. - To nie jest rzecz, której powinieneś się wstydzić. Oczywiście, cięcie się nie jest dobre i nie jest to powód do chwalenia się, ale też nie do wstydu. To nie twoja wina, że po tym co przeszedłeś, tylko tak umiesz sobie radzić - Pogładził mnie czule po policzku, a ja nagle poczułem, że chyba zaczynam płakać. - Ale nie musisz już więcej tego robić - Objął dłońmi moją twarz i spojrzał mi głęboko w oczy, aż zacząłem się zastanawiać, czy w tej chwili nie czyta bezpośrednio z mojej duszy. - Bo cokolwiek by się nie stało, możesz liczyć na mnie, jasne? - Uśmiechnął się delikatnie, a ja nie mogłem zrobić nic, tylko pokiwać głową i niemal rzucić się na niego. Oplotły mnie ciepłe ramiona, a ja byłem niemal całkowicie pewny, że nie chcę, żeby kiedykolwiek mnie puszczały.
- No już, już, nie płacz... przecież jestem tutaj - Szepnął, a jego słowa sprawiały, że moje serce wydawało się bić coraz szybciej i szybciej.
- Dziękuję ci sensei... że mnie uczysz tego wszystkiego i... i że mogę na ciebie liczyć...
- Proszę - Szepnął tylko. Staliśmy tak chwilę, w całkowitej ciszy, ja wtulony w niego i za nic nie chciałem go puszczać. - A propo lekcji... może przerobimy kolejną? - Wskazującym palcem zmusił mnie, żebym podniósł twarz. Jego wzrok był spokojny i czuły, chociaż na ustach błądził delikatny uśmieszek. Jakoś nie umiałem mu odmówić, poza tym, przecież byłem tutaj właśnie po to, żeby się uczyć. Delikatnie kiwnąłem głową, a sensei chwycił mnie za dłoń i zaciągnął do łazienki.
- A... co będziemy dzisiaj przerabiać? - Zapytałem, gdy sensei zamknął za nami drzwi na zamek. Raczej nikt nie miał prawa tutaj wejść, więc miałem dziwne wrażenie, że to miało na celu tylko zatrzymanie mnie tutaj.
- Weźmiemy wspólną kąpiel - Oświadczył z promiennym uśmiechem, po czym bez żadnego wahania, ściągnął z siebie koszulę. Zamarłem, momentalnie zalewając się rumieńcem. K-kąpiel? Tak od razu? Ja... nie czułem się jeszcze gotów na taki krok. Dopiero co się uczyłem przyzwyczajać do tego, że jestem przy nim PRAWIE nagi.
- Al-ale... - Wydukałem i mimowolnie zerknąłem w stronę drzwi. Jeszcze teraz zdążyłbym uciec, ale gdybym to zrobił, sensei mógłby się obrazić. W końcu jeszcze udzielał mi lekcji za darmo. A przynajmniej nie podał żadnej ceny, którą miałem mu płacić.
- Jeżeli chcesz możemy zostać w bokserkach - Moje zażenowanie nie zrobiło na nim wrażenia i jakby nigdy nic, zaczął nalewać wody do wanny. - Seks jest znacznie bardziej żenujący niż wspólna kąpiel. I tak jak mówiłem, nim do czegokolwiek dojdzie, musisz się przede mną otworzyć. Przypominam, że podczas seksu będziesz jeszcze bardziej zażenowany.
Stałem tyłem do wanny, ze spuszczoną głową, wsłuchując się w szum wody napływającej do wanny. Na ramionach poczułem delikatny uścisk, ale w końcu kiwnąłem głową.
- Pamiętaj, że jeżeli będziesz chciał się wycofać, w każdej chwili możesz to zrobić.
- Chcę to zrobić... - Powiedziałem niepewnie. Bałem się, byłem niepewny i zażenowany, ale już postanowiłem. Sensei do niczego mnie nie zmuszał. Powoli odwróciłem się do tyłu, dalej nie podnosząc głowy. Sensei bez słowa sięgnął do mojej koszuli, a gdy nie reagowałem, zaczął rozpinać guziki. Osobiście raczej wolałem T-shirty, ale dla wygody senseia, na czas mieszkania u niego, przerzuciłem się na koszule. Bardzo lubił ściągać ze mnie ubrania, a koszula dawała w tym większą wygodę, niż zwykła bluzka.
Po chwili górna część mojego ubrania wylądowała na podłodze. Czułem się naprawdę dziwnie... a jednak nie mogłem znieść świadomości, że zaraz będzie jeszcze gorzej.
- Jest dobrze? - Kiwnąłem głową. W odpowiedzi zobaczyłem parę rąk, która zaczęła dobierać się do moich spodni. Powoli rozpiął guzik jeansów i rozsunął suwak, a te spadły bezwiednie na ziemię. Stałem tak, pół nagi, zażenowany, na skraju własnej wytrzymałości psychicznej. Stałem tak bez słowa, aż sensei sam nie ściągnął z siebie spodni i nie wszedł do wanny. Wpatrywałem się chwilę w białe kafelki, nie mając odwagi się poruszyć.
- Słodki jesteś - Usłyszałem jeszcze, nim coś zacisnęło się na moim nadgarstku i chwilę potem wylądowałem wśród ciepłej wody. Od nadmiaru osób, ta wylała się nieco z wanny i rozlała po ziemi. Wylądowałem w okropnej pozycji, z twarzą tuż przy nagiej piersi senseia. Spuściłem zawstydzony wzrok, byleby nie patrzeć na jego twarz.
- I co, nie jest tak źle, nie sądzisz? Wspólne kąpiele potrafią być naprawdę przyjemne. Tylko się aż tak nie spinaj - Zaśmiał się krótko, obejmując mnie delikatnie.
- Bo... to żenujące...
- A co w tym żenującego? Jesteśmy tutaj razem, tylko ty i ja. Czego się tutaj wstydzić?
- B-bo... nie wiem, to nie jest normalne... i... czuję się dziwne.
- Mówiłem ci, powinieneś się przede mną otworzyć. Będzie dużo, dużo - szepnął, przejeżdżając dłonią po moich włosach. - Dużo gorzej - Zaśmiał się krótko. Jeszcze niżej spuściłem głowę i nerwowo zacisnąłem dłonie w pięści. - Wiem co cię rozluźni. Odwróć się.
Podniosłem głowę i lekko przerażony spojrzałem na senseia. Bałem się, byłem zażenowany i nie miałem pojęcia co planuje. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie, tak przyjazne i łagodne, tak czułe i ciepłe, że nie mogłem odmówić. Zresztą, w ten sposób nie musiałem patrzeć na jego twarz. Odsunąłem się od jego piersi i posłusznie usiadłem tyłem. To wszystko było... dziwne. Dzieliła nas tylko minimalna ilość wody, która oprócz bokserek była jedyną rzeczą, która nas okrywała. Nerwowo złączyłem uda, które otoczone były nogami senseia. Po chwili również na ramionach poczułem jego dotyk. Zadrżałem i nawet próbowałem się odsunąć, ale uścisk senseia całkowicie mi to uniemożliwił.
- Nie denerwuj się. Po prostu zamknij oczy, rozluźnij się i daj się masować - Szepnął do mojego ucha i zaczął naciskać na moje mięśnie. Zacisnąłem powieki i spuściłem głowę, walcząc z przemożną chęcią, żeby po postu stąd uciec. Czas mijał, a ja coraz niechętnie przyznawałem, że jest tutaj naprawdę przyjemnie. Ciepła woda, ręce senseia i ten przyjemny masaż. W końcu mogłem rozluźnić ramiona i nawet oparłem się o ciepłą pierś.
- Od razu lepiej - Usłyszałem za sobą. - A teraz przyznaj, że jest przyjemnie.
Nadąłem niezadowolony policzki, które przybrały nienaturalną barwę czerwieni. Nie miałem najmniejszej ochoty mówić czegoś tak żenującego. Już wystarczyło mi, że się na to zgodziłem.
- NIe chce... - Powiedziałem niemal szeptem. Prawdopodobnie wymiana zdań trwałaby jakiś czas, gdyby nie przerwało jej pukanie do drzwi. W pierwszej chwili byłem całkowicie zaskoczony, ale zaraz potem poczułem autentyczny strach, że może to tamten chłopak senseia, wrócił, żeby go odzyskać. Nim zdałem sobie z tego sprawę, obejrzałem się przez ramię z przerażeniem. Sensei wyglądał na nie mniej zaskoczonego niż ja, ale uśmiechnął się, gdy zobaczył mój wzrok.
- Pójdę sprawdzić kto to - Szepnął i pocałował mnie krótko w policzek.
- Spodziewałeś się kogoś? - Odsunąłem się, żeby pozwolić mu na wyjście i wbiłem wzrok w wodę, żeby... sam się nie peszyć.
- Nie, raczej nie. Zobaczę kto to i zaraz wracam - Sięgnął po ręcznik, którym owinął swoje biodra. Wyglądał teraz nawet bardziej perwersyjnie niż w samych bokserkach, bo nie widać było, żeby miał na sobie jakiekolwiek ubranie. Z drugiej strony, ręcznik i tak wyglądał naturalniej, niż bokserki, w dodatku mokre. Zostawił drzwi tylko delikatnie uchylone, więc nawet nie mogłem zobaczyć, kto wchodzi. Było to o tyle wygodne, że ktokolwiek nie wchodził, nie mógł zobaczyć mnie. Minusem było to, że nie miałem pojęcia, co się tam dzieje, więc gdyby... gdyby coś się stało, nawet nie mógłbym zainterweniować.
Drzwi skrzypnęły, a ja z trudem zwalczyłem chęć wybiegnięcia z wanny.
- Umm... Witamy panie Tetsui - Głos, który usłyszałem był surowy i donośny, aż poczułem niepohamowaną ochotę, żeby schować się pod wodą. Przez chwilę nie mogłem w to uwierzyć, byłem przekonany, że źle słyszę i to nie jest głos osoby, którą mi się wydaje.
- Przepraszamy, że przeszkadzamy... panu w kąpieli, ale mamy bardzo ważną sprawę - Tym razem odezwał się wysoki, kobiecy głos, przepełniony udawaną troską, który znałem aż za dobrze. Oczywiście oba te głosy wydawały się co najmniej speszony. - Nie wie Pan może nic o naszym Sashim? Miał pojechać z przyjaciółmi nad jezioro, a wczoraj się dowiedzieliśmy, że nigdzie nie pojechał. Dzwoniliśmy do niego cały wieczór, ale ma wyłączony telefon - Ups... - Nie ma pan żadnych informacji o nim? - Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Nie wiedziałem, czy senseia zatkało z szoku, czy się zastanawiał, jak z tego wybrnąć. W końcu nawet jeżeli by mnie wydał, jakby to wyglądało, gdyby się wydało, że bierzemy razem kąpiel?
- Cóż... mówił mi o wyjeździe, ale od tamtej pory nie miałem z nim kontaktu, przykro mi. Mogę podzwonić po jego kolegach i o niego popytać. Możliwe, że zatrzymał się u któregoś. Co się stało, że nie pojechał?
- Z tego co wiemy... chyba się pokłócili, Sashi się obraził i odszedł. Przyszedł któryś z jego kolegów, żeby z nim pogadać, ale... on nie wrócił - Głos matki delikatnie drżał, ale nie miałem pojęcia, czy się mną przejmowała, czy była wściekła, że zniknąłem, a ona wychodziła na złą matkę. - Proszę dać nam jak najszybciej znać, jak pan się czegokolwiek dowie.
- Mogą Państwo być tego pewni. Mam nadzieję, że nic mu nie jest.
- Tak... proszę natychmiast dać nam znać. I...um, jeszcze raz przepraszamy, że panu przeszkodziliśmy - Ojciec zarówno był zirytowany, jak i... sam nie wiem, po tonie jego głosu mogłem stwierdzić, że trochę jest zażenowany. Cóż, nie byłem specjalnie zdziwiony. Też pewnie nie czułbym się najlepiej, gdybym musiał patrzeć na faceta, który, w moim mniemaniu, był ubrany tylko w ręcznik. - Ale skoro już tu jesteśmy, mógłbym skorzystać z pana łazienki? Chciałbym umyć ręce - Kroki rozbrzmiały z przedpokoju, a mi na chwilę stanęło serce. Powinienem był się ukryć? Uciekać? Chyba długo nie wytrzymałbym z głową pod wodą, a w tej chwili nie miałem szans na ucieczkę.
Wbrew moim oczekiwaniom, drzwi nie otworzyły się, tylko zatrzasnęły gwałtownie.
- Pan wybaczy, ale może wolałby pan skorzystać z kranu w kuchni? - Jaką wymówkę zamierzał wymyślić? Ja bym chyba powiedział, że mam awarię wody, albo... bałagan w łazience? Zalaną podłogę? - Mam aktualnie gościa w wannie i nie chciałbym go peszyć. - Spojrzałem zaskoczony na zamknięte drzwi, rumieniąc się coraz bardziej. Co... jak on mógł powiedzieć coś takiego?! Takich rzeczy się nie mówi! Po postu nie!
Zza drzwi usłyszałem pełne konsternacji kaszlnięcie, a potem głos mojego ojca.
- No dobrze... przepraszamy za najście, to my już wyjdziemy. Proszę... dać nam znać, jak się pan czegokolwiek dowie.
Odetchnąłem z ulgą i osunąłem się do wody. zostawiając wynurzoną tylko twarz. Chwilę potem drzwi ponownie trzasnęły, a do łazienki wszedł sensei. Po jego wzroku mogłem od razu stwierdzić, że jest wściekły. Patrzył na mnie zimno, z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Patrzyłem zażenowany w wodę i za wszelką cenę chciałem udawać, że tak naprawdę do niczego nie doszło.
- Będziesz udawać, że do niczego nie doszło - Zapytał oschle, a ja z trudem zwalczyłem chęć całkowitego schowania się pod wodą. - Naprawdę nikogo nie poinformowałeś? Kij z informowaniem, ale musiałeś wyłączyć telefon? Twoi rodzice się o ciebie martwili, nie pomyślałeś o tym? Sashi, jak możesz być tak bezmyślny?! - Sensei był wściekły. I to wszystko była moja wina. I byłem pewny, że sobie na to zasłużyłem, dlatego sam zacząłem się denerwować. Objąłem ramionami kolana i schowałem między nimi twarz. Czułem się okropnie, nie tylko dlatego, że rodzice byli wściekli, ale bardziej, że sensei był wkurzony. Miałem wrażenie, że tylko ciągle go zawodzę. Nie zdziwiłbym się, gdyby teraz miał mnie dość... jak wszyscy. Nim zdałem sobie z tego sprawę, w oczach zakręciły mi się łzy. Szybko je starłem, żeby sensei nie pomyślał, że jestem jeszcze bardziej żałosny.
- Saaashi... - Jęknął zmęczony, gdy zobaczył moje łzy. - Powiedziałbym, że łzy to nie jest rozwiązanie, ale z autopsji wiem, że to niezbyt pomaga.
- Przepraszam... wiem, jestem głupi i kompletnie nierozważny...
- Nie mogę patrzeć na ciebie w takim stanie - Westchnął w końcu, odchylając głowę do tyłu. - No dobra, przestań się dołować, jestem tylko trochę zły.
- Nie chciałem cię rozzłościć... przepraszam, sensei... - Czułem się teraz jeszcze bardziej bezbronny i nagi niż wcześniej, zwłaszcza, gdy sensei patrzył na mnie z góry.
- Już ci mówiłem, że łzy ci nie pasują, prawda? Jeżeli chcesz, żebym przestał się gniewać, na pewno nie uzyskasz tego łzami.
Wstrzymałem oddech, żeby powstrzymać łzy, które zaraz starłem.
- Przepraszam...
- No dobra, plan jest taki - Mówił chłodno, chociaż mniej surowo niż wcześniej. Widocznie zrobiło mu się mnie szkoda. - Aktualnie jestem zły, ale to nie jest powód, żeby płakać. Wieczorem zadzwonisz do rodziców, przeprosisz ich i wciśniesz im jakąś historyjkę.
- W-wieczorem? - Spojrzałem na niego lekko zaskoczony. - Czemu wieczorem?
- Bo na razie jeszcze cię szukam. I mam nadzieję, że następnym razem nie będę musiał okłamywać twoich rodziców. Ciekawe co sobie teraz o mnie myślą...
- Sensei... przepraszam - Spojrzałem na niego żałośnie. - Nie zrobię więcej nic tak głupiego... zawsze będę mówił rodzicom, jeżeli zniknę... no, może nie zawsze, ale... ale przynajmniej nie będę wyłączał telefonu, żeby się o mnie nie martwili - Oparłem dłonie na brzegu wanny i oparłem się o niego. Musiałem wyglądać przy tym dość żałośnie, ale sensei nie patrzył na mnie z pobłażaniem. W sumie wydawał się dość rozczulony.
- No dobra, powiedzmy, że nie jestem zły. Ale pamiętaj, wieczorem musisz zadzwonić do rodziców. Wtedy będziemy kwita, dobrze?
- Dobrze... - Skinąłem głową, opuszczając wzrok.
- A teraz powiedz, że było przyjemnie i że będziesz już grzeczny - Usiadł na skraju wanny i spojrzał na mnie z góry. Przez taką pozycję jeszcze bardziej poczułem się jak dziecko, którym sensei ma się opiekować. Zażenowany opuściłem głowę.
- Będę już grzeczny... i było przyjemnie...
- Cholera, aleś ty słodki - Usłyszałem nad sobą, nim poziom wody znów się podniósł pod wpływem obecności drugiej osoby. Podniosłem głowę, a wtedy znowu na ustach poczułem ciepłe, miękkie usta senseia. Nie zdałem sobie nawet z tego sprawy, ale pod wpływem jakiegoś dziwnego gorąca, z gardła wyrwał mi się cichy jęk. Popchnięty do tyłu, oparłem się plecami o brzeg wanny. Ciało senseia na moim było jakoś tak dziwnie... gorące. Jego dłonie jeździły delikatnie po moim ciele, pozostawiając na nim dreszcze. Zamknąłęm oczy, ale wśród ciemności i tak dostrzegałem ten łagodny, delikatny uśmiech, na przemian z jego promiennym uśmiechem.
_______________________________________________________________
Hej, wielkie dzięki za tyle komentarzy pod ostatnim postem. Wasze wsparcie naprawdę motywuje mnie do pisania. Wielkie dzięki, jesteście super! :D
Zarąbisty rozdział :D
OdpowiedzUsuńSteve
"Osobiście raczej wolałem T-shirty, ale dla wygody senseia,podczas mieszkania u niego, przerzuciłem się na koszule."----> o co tu chodziło? Co ma do tego wygoda senseia?
OdpowiedzUsuńPoza tym to jestem ciekawa jaką bajkę wymyśli i ile będzie nieodebranych SMS-ów od obrażonych kolegów.
Słusznie, popełniłam małą gafę. Jakoś byłam przekonana, że to oczywiste, ale widocznie tylko dla mnie. Chodziło o to, że koszule łatwiej się ściąga, niż T-shirty. Już poprawiłam, dzięki za zwrócenie uwagi :)
UsuńNo tak... Ja szybko przyzwyczajam się do tego, że Sashi jest u senseia i zapominam, że ma on przecież swoją rodzinę... Ale ciekawie by było gdyby nagle rodzice dowiedzieli się, że ich synek pobiera takie lekcje. No i szkoda, że nastrój i rozluźniiny Sashi poszły...
OdpowiedzUsuńWeny!
Nirana
Niesamowity rozdział. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńMarcy
Jejku! Kolejny wspaniały rozdział. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwłaściwie to dlaczego pojawili się u senseia, martwili się naprawdę czy tylko udawali...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, dlaczego to pojawili się u senseia?
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, wspaniale, dlaczego pojawili się u senseia?
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza