niedziela, 12 marca 2017

Lekcja życia - XXV - Lekcja wątpliwości


Czas mijał powoli. W końcu musiałem wrócić do szkoły, ale ta wydawała się jeszcze większą katorgą niż czas wolny. Siedzenie w domu to też nie była przyjemność. Praktycznie nie odpalałem chatu, więc wściekli znajomi nie mogli do mnie wypisywać. Pewnie korzystali z każdej okazji, żeby zjechać mnie z góry do dołu, ale jakoś się tym nie przejmowałem. Ostatnio coraz mniej rzeczy mnie ruszało. Zwłaszcza, gdy dzień po dniu analizowałem zachowanie ludzi, którzy mnie otaczali. Te wszystkie imprezy, gdzie to ja kupowałem całe jedzenie, a potem jeszcze czasami słyszałem, że jest za mało, oburzenie, że nie powiedziałem, że mogliby coś kupić... te wszystkie poranki, gdy kończyło się na tym, że to ja musiałem wszystko sprzątać. I te wszystkie dni, gdy musiałem radzić sobie całkiem sam. Tak naprawdę... tak naprawdę nawet nie wiedziałem, czy kiedykolwiek miałem przyjaciela. A im dłużej o tym myślałem, tym gorzej mi się robiło. A może dzieciaki z bogatych rodzin nie mogły mieć przyjaciół? I tylko się okłamywały, że jest inaczej? A ja tego nie umiałem? To by do mnie pasowało.
W szkole nie miałem za bardzo ochoty nawet z nikim gadać. Nie żeby na co dzień było inaczej. Zresztą, inni też nie byli do tego za bardzo skorzy. Przynajmniej od kiedy się przekonali, że nie zamierzam robić za bankomat. Ada dała mi spokój, przynajmniej od kiedy dostała ode mnie perfidnego kosza. Nie wiedziałem tylko, jaką zemstę w tej chwili planuje. Niestety znałem ten typ. Coś musiała planować. Nie mogłaby mi odpuścić takiego ośmieszenia, jakiego przeze mnie doznała. Ale póki nic nie zrobiła, starałem się o tym nie myśleć. Próbowałem przeżyć jakoś kolejne lekcje i tylko czekałem na moje zajęcia z senseiem. Chciałem go zobaczyć. Chciałem spędzić z nim czas, opowiedzieć co się działo... chciałem być przy nim. Czy to już było uzależnienie? A może po prostu byłem słaby, bo sensei był jedyną osobą, która zachowywała się jak naprawdę ktoś mi bliski. Dla innych wydawałem się być tylko problemem. A gdybym spotkał kiedyś kogoś takiego jak sensei? Tylko w moim wieku i dziewczynę. Mógłbym się zakochać, związać z nią... może miałbym w końcu przy sobie kogoś przyjaciela, kochankę, dziewczynę... i miałbym wrażenie, że naprawdę zależy jej na mnie. Sensei był kochany, ale tylko mnie uczył. Nie byliśmy ani przyjaciółmi, ani parą. Nawet gdybym chciał, nie mogłoby być inaczej. Tylko mnie uczył.
Skończyła się ostatnia lekcja. Spakowałem książki i wyszedłem, tak samo nieobecny jak przez cały dzień. Miałem już wyjść ze szkoły, kiedy zatrzymała mnie czyjaś ręka, zaciśnięta na moim łokciu. Obejrzałem się przez ramię, na stojącą za mną dziewczynę. Chodziła do mojej szkoły, ale do drugiej, albo trzeciej klasy. Byłą ode mnie wyższa o dobrą głowę, miała bladą cerę, delikatny uśmiech, podkreślony makijażem i piękne oczy w kolorze błękitu, otoczone czarną kredką do oczu. Słyszałem wiele razy, jak chłopcy o niej rozmawiali, czy to na lekcjach, czy to na przerwach. Z tego co kojarzyłem, to była też przewodniczącą szkoły, ale co do tego nie miałem całkowitej pewności.
- Hej, Sashi, tak? - Zapytała z szerokim uśmiechem, odsłaniając perliście białe zęby. Kiwnąłem głową, zastanawiając się, co właściwie może ode mnie chcieć. Nigdy ze sobą nie gadaliśmy, więc nie za bardzo wiedziałem, o co mogło jej chodzić. - Chyba nie mieliśmy jeszcze tej przyjemności, ale jestem Chiko. Słuchaj, mam do ciebie sprawę. Grają w kinie jeden świetny film, a ja nie mam za bardzo z kim iść. Może chciałbyś wybrać się ze mną? - Dalej nie rozumiałem o co chodzi. Prawie jakby mówiła w innym języku. Po kim jak po kim, ale po niej nie spodziewałbym się jakiegokolwiek zainteresowania moją osobą. Patrząc tylko na aparycję, nie byłem kompletnie w jej lidze. A z tego co widziałem mijając korytarz, jedyni faceci z jakimi się zadawała, byli albo niesamowicie przystojni, albo wysportowani. Nudny, niski kujon nie miał raczej u niej szans.
- Czemu? - Zapytałem w końcu, nim zdałem sobie sprawę, że w ten sposób raczej nie zwiększam swoich szans.
- Jak to czemu? - Na jej twarzy zauważyłem lekką konsternacje, ale dalej uśmiechała się delikatnie. - Boo... - Tutaj nastąpiła dłuższa chwila ciszy. Może miałem lekką paranoję, ale miałem dziwne wrażenie, że coś tu jest nie tak. - Bo ja nie mam z kim iść, a ty jesteś naprawdę miły i sympatyczny - Błysnęła uśmiechem. Dlaczego chciała się ze mną umówić? - To jak?
Niezbyt mi się to podobało. A może... po prostu przesadzałem? Zapłacenie za kino nie wydawało się niczym wielkim. A jeżeli zacznie przesadzać... cóż, przecież nie zamierzałem jej się oświadczać. Cholera, zdecydowanie za bardzo panikowałem.
- Bardzo chętnie - Powiedziałem w końcu i nawet lekko się uśmiechnąłem.
- Super - Z kieszeni wyjęła długopis i chwyciła moją rękę. Na nadgarstku napisała swój numer. - Zadzwoń do mnie, umówimy się - Błysnęła uśmiechem i odwróciła się, zarzucając włosami. Powinienem się chyba cieszyć... ba, powinienem skakać z radości. Najbardziej popularna dziewczyna w szkole chciała się ze mną umówić... chyba.
Pokręciłem głową. Chyba nie powinienem za dużo tym myśleć. Zwłaszcza, że powinienem się skupić bardziej na tym, co dzisiaj cały dzień zajmowało mi głowę.W końcu nadszedł dzień zajęć z senseiem.
O umówionej godzinie udałem się pod jego mieszkanie. Gdy wchodziłem na klatkę, z jakiegoś powodu uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy.
- Sashi. Miło cię widzieć - Od wejścia przywitał mnie ten szeroki, szczery uśmiech, od którego aż zrobiło mi się gorąco. - Zwłaszcza, gdy przychodzisz w dobrym nastroju. Normalnie gdy cię widzę to całego zapłakanego. Wejdź proszę. Herbatę, kawę? Zdaje się, że mam herbatniki, reflektujesz? Rozpakuj się w jadalni.
- Sensei... masz po mnie jakieś lekcje? - Sensei spojrzał na mnie zaskoczony. Przez chwilę lustrował moją twarz, szukając na niej oznak smutku, czy kolejnej depresji, ale nie byłem zdołowany... bardziej niż zwykle. Byłem trochę skołowany, nic więcej.
- Chcesz zostać na noc, czy tylko posiedzieć? - Zapytał spokojnie, gdy już upewnił się, że nie zamierzam wybuchnąć płaczem.
- Mam areszt domowy za ostatnią ucieczkę... nie mogę zostać na noc, nawet jeżeli chcę... a chciałbym - Sensei uśmiechnął się jakby z rozczuleniem i po chwili postawił przede mną kubek herbaty. Musiał zagotować wodę tuż przed moim przyjściem. Nawet jeżeli zrobił to przypadkiem, było to całkiem kochane.
- I słusznie. Za taki wyskok sam przykułbym cię na tydzień do łóżka - Podniosłem wzrok. Miałem wrażenie, że na ustach senseia pojawił się perwersyjny uśmieszek. - Możemy to omówić po zajęciach, czy to coś bardzo ważnego?
- Nie... chyba nie.
- Dobrze, to zabierajmy się za lekcje. Jak znowu nie przerobimy tematu, w końcu twoi rodzice się zorientują, że nie uczę cię tego, czego trzeba. A to nie byłoby fajne. No dobra, to dzisiaj przerobimy...
Wziął krzesło i usiadł centralnie przy mnie. Dzięki temu mógł zaglądać mi przez ramię na to co robię i wygodnie wskazywać kolejne polecenia. Czasami, gdy ja wykonywałem jakieś zadanie, on bawił się moimi włosami, patrząc na mnie czule. Było to okropnie żenujące i przez to musiałem czasami czytać samo polecenie po kilka razy, ale nie chciałem, żeby przerywał. Było to zdecydowanie zbyt przyjemne. No i... to też była jakby nie było forma nauki. W końcu skończyliśmy przerabiać temat i w sumie dobrze, bo nie wiedziałem, co jeszcze mógłby zrobić sensei, skoro już teraz obejmował mnie ramieniem, a druga ręką gładził moje udo, niebezpiecznie blisko mojego krocza.
- No, na dzisiaj tyle. A teraz powiedz mi, co cię trapi - Powidział i nagle tak po prostu mnie puścił, jakby wcale nie dobierał się do mnie przez ostatnią godzinę.
- Bo... ja... - Wymamrotałem, patrząc na stół. - Chyba... prawdopodobnie prawie umówiłem się na randkę.
Zamilkłem. Jakoś dziwnie się czułem, gdy powiedziałem to na głos. Chociaż sensei tylko mnie uczył i nawet nie łączyło nas nic poza naszymi lekcjami, to... to i tak czułem się dziwnie, gdy mu to powiedziałem. Zwłaszcza, że sam byłem wściekły za to, że chciał przespać się z jakimś facetem. Z drugiej strony... dlaczego?
- Serio? Łał, to gratulacje - Takiej reakcji bynajmniej się nie spodziewałem. Spojrzałem na senseia z zaskoczeniem, ale on nie wydawał się wściekły, ani zirytowany. Uśmiechał się przyjaźnie, obserwując mnie z głową opartą na dłoni. - Szkoda, że nie poczekałeś tych paru tygodni. Może nawet nie musiałbym się uczyć - Zaśmiał się krótko. - Żartuję. W końcu będziesz mógł wykorzystać część lekcji z kimś, kto nie jest... twoim nauczycielem. Ładna chociaż? Chyba, że to facet - Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i łobuzerskim uśmieszkiem.
- C-co? Oczywiście, że nie. Dziewczyna... dlaczego miałbym umawiać się z facetem?
- Bo już wiesz jak to jest - Uśmiechnął się szeroko, a światło odbiło się od jego śnieżnobiałych zębów. - Masz jakieś doświadczenie. Czyli dziewczyna. Opowiedz coś o niej. Ty ją zaprosiłeś? Jaka ona jest? Chodzi do twojej klasy? A może młodsza? Pamiętaj tylko, ze współżycie z osobą poniżej piętnastego roku życia jest nielegalne.
- Przepraszam, za kogo ty mnie uważasz?! - Uniosłem się, zażenowany i poirytowany.
- No dobrze, dobrze - W przeciwieństwie do mnie, sensei wydawał się teraz świetnie bawić. - No to kto to?
- Cóóóż... przewodniczaca szkoły... jest w trzeciej klasie... jest wysoka, bardzo ładna i... inteligentna... tak mi się się wydaje - Między szkołą a lekcjami u senseia zrobiłem mały research i potwierdziłem część moich przypuszczeń. Dziewczyna wypowiadała się często na forum szkolnym jako przewodnicząca i wstawiała milion zdjęć i cytatów odnośnie pisanej w tym roku matury.
- Wydaje?
- B-boo... dzisiaj gadałem z nią po raz pierwszy... - Gdy powiedziałem to na głos, brzmiało jeszcze gorzej niż mi się wydawało.
- I od razu zaprosiłeś ją na randkę? No nieźle, tego się po tobie nie spodziewałem. Jak to się mówi, cicha woda brzegi rwie - Zaśmiał się krótko.
- Ona mnie zaprosiła... - Gdy przez chwilę panowała cisza, postanowiłem kontynuować. - Nooo... podeszła do mnie dzisiaj i zapytała, czy pójdę z nią do kina, bo jestem inteligentny i... troszeczkę nie wiem co o tym myśleć... i myślałem... że udzielisz mi rady, bo wiesz... nigdy nie byłem w takiej sytuacji...
- Hmm... Nigdy nie gadaliście, tak?
- Nigdy.
- Czyli pewnie nigdy nie była tobą zainteresowana, prawda?
- Nie zauważyłem...
- Była kiedykolwiek zainteresowana chłopakami takimi jak ty?
- Chyyyba nie... przyjaźniła się na pewno z takimi ,,fajnymi".
Milczeliśmy jeszcze chwilę. Ja czułem się coraz gorzej, a sensei milczał, jakby właśnie analizował całą tę sytuacje.
- Podpadłeś ostatnio komuś? - Zaskoczony podniosłem głowę. Sensei patrzył na mnie spokojnie, jakby to pytanie było całkowicie normalne. Zastanowiłem się chwilę. Skoro o to pytał, to musiało być istotne.
- Chyba nie... tylko takiej jednej Adzie... chciała zabrać mnie na zakupy, żebym kupił jej wszystko, co tylko zechce, ale się nie zgodziłem. No ale... do czego zmierzasz?
- Ja niczego nie insynuuje, ale nie sądzisz, że to może być jakiś okrutny żart? Wydaje mi się to lekko podejrzane.
- To mam jej odmówić? Czy co zrobić?
- Na kiedy się umówiliście?
- Jeszcze nie umówiliśmy... znaczy, chce iść ze mną i dała mi swój numer... i mam zadzwonić. Ale... nie jestem pewny co do tego. I myślałem... ze mógłbyś mi doradzić, co powinienem zrobić. Masz większe doświadczenie i w ogóle...
- Szczerze mówiąc... - W zamyśleniu przyłożył dłoń do ust i chwilę milczał, pogrążony w rozmyśleniach. - Nie jestem pewny. Nie chciałbym cię straszyć, ale to nie wygląda jak dla mnie za dobrze. Wydaje mi się, że to jest jakiś podstęp. Oczywiście mówię tak tylko dlatego, że nie znam tej twojej koleżanki, ale na twoim miejscu bym uważał. Chociaż jeżeli chcesz, to zawsze możesz spróbować. Pytanie czy to rzeczywiście nie jest żaden podstęp. Nie wiem, serio nie wiem co powinieneś zrobić. Nie znam tej dziewczyny i jedyne co mogę...
- Nie przeszkadza ci to? - Zapytałem, przerywając jego wypowiedź w pół słowa. Nie wiem skąd wyrwało mi się to pytanie, ale jakoś nie mogłem zaakceptować faktu, że tak po prostu o tym mówi. Sam nie rozumiałem o co mi chodzi, ale po prostu myślałem, że... że będzie trochę bardziej zirytowany tą randką. Wtedy... przynajmniej miałbym dobry powód, żeby nie iść. A teraz byłem dość skołowany, bo sensei zachowywał się tak, jakby nic się nie stało.
- Nie, dlaczego? - Uśmiechnął się delikatnie. Kompletnie nie wyglądał jakby się tym przejmował. - Znaczy... martwię się trochę o ciebie, bo nie wiem co właściwie chce ta dziewczyna i czy ma czyste intencje, ale jeżeli się okaże, że wszystko jest w porządku... będę całkiem szczęśliwy. No i będę mógł się przekonać, jak dobrym jestem nauczycielem.
- To co ja mam zrobić? - Spojrzałem na niego niemal błagalnie. Nie miałem bladego pojęcia jak powinienem się zachować, a on był... moim senseiem. Myślałem, że mi doradzi.
- Nie chciałbym ci źle doradzić... jeżeli chcesz, to pójdź, ale... uważaj na siebie. I postaraj się nie zrobić nic, co mogłoby narazić cię na ewentualne wyśmianie. Ale jeżeli dziewczyna naprawdę ma wobec ciebie poważne plany, to może być to naprawdę udany dzień.
- Dobrze...
- Będę trzymać za ciebie kciuki. I koniecznie daj mi znać po randce - Błysnął uśmiechem, od którego, aż poczułem przyjemne ciepło w sercu.
- Dzięki sensei... - Czy naprawdę mi przeszkadzało to, że nie ma nic przeciwko?
...Dlaczego?

4 komentarze:

  1. Jak zwykle rozdział niesamowity *-*
    Trochę mi szkoda Sashiego, mam złe przeczucia co do tej dziewczyny :c I jeszcze jest mu smutno, że sensei nie jest zazdrosny xD Ale jestem pewna, że nauczyciel w głębi duszy chce ją zabić.
    Pozdrawiam i życzę wełny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniale, mi też to zaproszenie wydaje się bardzo dziwne, och Sachiemu trochę przeszkadza to, że sensei go tak łatwo puszcza i nie ma nic przeciwko tej randce...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, to zaproszenie wydaje się dziwne, Sachiemu przeszkadza, że sensei tak łatwo go puszcza i nie ma nic przeciwko tej randce... ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, to zaproszenie dziwne, och Sachiemu bardzo przeszkadza, to że sensei tak łatwo go puszcza i nie ma nic przeciwko tej randce... ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń