____________________________________
Mój szlaban w końcu się skończył i mogłem wrócić do rzeczywistości. Chociaż z drugiej strony, rodzice pewnie by nawet nie zauważyli, gdybym już wcześniej zaczął wychodzić. Ciekawe, czy w ogóle pamiętali, że miałem szlaban.
Nadeszła sobota. A razem z nią moja... chyba randka. Co prawda oficjalnie żadne z nas nie nazwało tego randką, nie rzuciłem tekstem: ,,czy umówisz się ze mną?", ale jednak... to chyba była randka... tak myślę.
Miałem na sobie eleganckie, szare, sztruksowe spodnie i białą koszulę, z modnie podwiniętymi rękawami do łokci. Parę górnych guzików miałem rozpiętych, żeby wyglądać bardziej ,,luzacko", a do tego czarny krawat, dość mocno poluźniony. Za wszelką cenę szukałem połączenia, które wyglądałoby dobrze, jakby to była randka i jakby to nie była randka. Elegancko, ale luźno... cholera, czułbym się znacznie pewniej, gdybym wiedział, czy to rzeczywiście jest randka, czy nie. Chociaż gdyby to się okazało jednak randką, nie wiem czy miałbym odwagę tutaj przyjść.
- Hej Sashi - Odwróciłem się, gdy z boku dotarł do mnie damski głos. Przede mną stała Chiko, ubrana w uroczą, różową sukienkę na ramiączkach, prostą, ale z falbankami i lekko posypaną brokatem. Aż poczułem się dziwnie, że nie ubrałem się bardziej... odświętnie? - Łał, wyglądasz... - Uśmiechnęła się i zmierzyła mnie od stóp do głów. Jej wyraz twarzy się nie zmienił, ale i tak dostrzegłem w jej oczach coś na wzór... zawodu? Albo nawet niechęci, co przeraziło mnie jeszcze bardziej. - Ekstra. Podoba mi się ta koszula. To jak? Idziemy do kina? Mam bilety na jeden świetny film gangsterski. Ma całkiem niezłą ocenę.
Wyciągnęła z czarnej torebki dwa bilety. Trochę mnie to zaskoczyło, bo spodziewałem się, że to ja powinienem za nie zapłacić. Nawet jeżeli mówiła, że dostała od kogoś bilety. Chyba rzeczywiście byłem po prostu cholernie przewrażliwiony na tym punkcie przez to, ile razy ludzie mnie wykorzystali.
- Masz może ochotę na popcorn? - Uśmiechnąłem się. Chyba, jeżeli to rzeczywiście była randka, powinienem zaproponować chociażby to. Zwłaszcza, że to ona załatwiła bilety.
- Jasne, bardzo chętnie - Uśmiechnęła się uroczo. Jej uśmiech był całkiem przyjemny. Może nie aż tak jak senseia, ale... sprawiał mi pewnego rodzaju satysfakcje. - Może duży popcorn i dwie cole? Są w zestawie.
- Oczywiście - Poczułem się trochę dziwnie, gdy objęła moje ramię, zwłaszcza, że górowała nade mną wzrostem. Mimo to, czułem tym większą satysfakcje, gdy kupowałem dla nas popcorn i colę. Chiko musiała mnie puścić, żeby wziąć swój kubek, a ja wziąłem pozostałe rzeczy i poszliśmy do wejścia.
Sala w kinie była prawie pusta. Trochę osób siedziało na środku, ale ogólnie za dużo tu nie było. My mieliśmy miejsce w ostatnim rzędzie, więc dookoła siebie mieliśmy pustkę. Zajęliśmy miejsca akurat w chwili, gdy włączyły się reklamy. Nawet się cieszyłem, że wybraliśmy się na film. Przynajmniej nie musiałem martwić się, że nie będziemy mieć wspólnych tematów. A po filmie zawsze mogliśmy podzielić się wrażeniami i... temat jakoś by się sam znalazł. Czułem, jak serce mi wali, gdy myślałem o tym, że chyba naprawdę siedzę z najładniejszą dziewczyną w klasie na filmie i jesteśmy na randce.
Reklamy minęły i zaczął się film. Już w pierwszych scenach pojawiły się strzelanki między kolejnymi, jeszcze obcymi nam postaciami, które nie wnosiły absolutnie nic do akcji i trwały dobre dziesięć minut. Fabuła ciągnęła się między jedną strzelaniną a drugą i w sumie nawet nie wiedziałem, jaki jest wątek główny.
- Chyba ten film nie jest aż tak dobry, co? - Usłyszałem szept tuż nad swoim uchem. - Następnym razem wybiorę coś lepszego.
- Nie jest źle. Właściwie to jest naprawdę... co? - Zamarłem, gdy urocza, sympatyczna dziewczyna zamiast siedzieć koło mnie, wylądowała na kolanach, między moimi nogami. Patrzyłem na nią w osłupieniu, gdy z czarującym uśmiechem zaczęła rozpinać moje spodnie. Zerwałem się na nogi, gdy tylko odzyskałem w nich władzę.
- Nie stresuj się, już to robiłam. W kinie nie ma wielu osób, nikt nas nie nakryje.
- Ale... ale... - Wydukałem, wciąż w całkowitym szoku.
- Chyba już to robiłeś, prawda? - Uniosła pytająco brew, a na jej ustach pojawiło się coś na wzór rozbawienia, lub nawet drwiny.
- Chwileczkę, ale... to zupełnie nie ma znaczenia... - Nim zdążyłem się sprzeciwić, damskie ręce znowu dorwały się do mojego rozporka, tym razem z gracją go rozpinając, dopóki sam ich nie przytrzymałem.
- Boisz się? Nie wyglądasz na prawiczka. Zajmę się tobą jak należy. I będziesz w siódmym niebie - Ponownie sięgnęła do moich spodni. Próbowałem odsunąć jej ręce od swoich spodni, ale dziewczyna była nieugięta. W końcu spanikowałem. Oparłem dłonie na jej ramionach i odepchnąłem ją od siebie. Nim znowu zdążyła się do mnie dobierać, chwyciłem torbę i niemal uciekłem z sali. Biegłem przez korytarz kinowy, całkowicie ignorując zaskoczone spojrzenia. Pewnie wyglądałem żałośnie, ale w tej chwili czułem się autentycznie molestowany!
Zatrzymałem się dopiero na parkingu kina. Oparłem się o ścianę budynku i osunąłem się na ziemię. Cholera, co ja zrobiłem! Jak mogłem tak po prostu uciec z tego kina? Było to żałosne, ale jak miałem inaczej zareagować? Nie byłem na to przygotowany i... cholera, jak mogłem się tak ośmieszyć?! Pewnie teraz świetnie się bawiła moim kosztem... albo wręcz przeciwnie, była wściekła. No bo przecież... facet nie powinien uciekać w takiej sytuacji! Co ona sobie teraz o mnie myśli?! Znaczy... nie powinna chyba się tak do mnie kleić... jeszcze w kinie. Chyba dama nie powinna tak robić? Wiem, że w tej chwili dziewczynom do dam daleko, ale... Chiko naprawdę wyglądała i zachowywała się, jak dziewczyna z klasą... przynajmniej do czasu, aż nie zaczęła dobierać się do moich spodni... i to na pierwszej randce.
Siedziałem na tym parkingu dłuższą chwilę, walcząc z niesamowitym zażenowaniem. W końcu jednak zdałem sobie sprawę z czegoś dużo gorszego. A co jeżeli ona nagle tu przyjdzie i będzie chciała wyjaśnień? Sama myśl o tym była chyba nawet jeszcze gorsza niż to, co chciała zrobić. Wsiadłem czym prędzej na skuter i po prostu odjechałem. Czułem, jakbym zwyczajnie uciekał. W sumie to praktycznie rzecz biorąc była to ucieczka. Ale co miałem zrobić w tej sytuacji? Dać jej sobie... to zrobić? To brzmiało okropnie. Znaczy... oczywiście, że mógłbym uprawiać z nią seks, w końcu byłem facetem, ale... nie na pierwszej randce. Nawet jeżeli to było typowo babskie myślenie, chciałem, żeby mój pierwszy raz był naprawdę wyjątkowy. Z osobą, którą kocham, a nie z pierwszą lepszą dziewczyną w kinie, na pierwszej randce, której nawet nie wiedziałem, czy to na pewno jest randka.
Chciałem pojechać prosto do domu, ale jakoś nie miałem na to ochoty. Zatrzymałem się przy parku. Na parkingu zostawiłem skuter i poszedłem się przejść. Odrzuciłem pierwszą myśl, żeby pojechać do senseia. Pewnie i tak miał już mnie dość. Ostatnio latałem do niego z każdym możliwym problemem... a powinienem umieć radzić sobie sam z moimi problemami. Wcześniej sobie radziłem... może nie tak dobrze, jak przy senseiu, ale zawsze.
Po krótkim spacerze po parku znalazłem moją niedawną kryjówkę - płaczącą wierzbę, rosnącą parę metrów nad ziemią. Wczołgałem się pod nią i skuliłem, gdy otoczyły mnie tylko długie łodygi drzewa. Tu czułem się bezpiecznie. Bardziej niż gdziekolwiek indziej. I gdyby przypadkiem Chiko mnie szukała, żeby mnie zamordować za ucieczkę, to z pewnością nie przyjdzie tutaj.
Leżałem tak długo, rozmyślając nad wszystkim. Co ze mną było nie tak? Dlaczego nie mogłem normalnie żyć? Mieć rodzinę, która mną nie gardzi, znaleźć sobie przyjaciół, a potem dziewczynę? Wziąć ślub, mieć potem dom i dzieci... życie mnie nienawidziło...
Minęły jakieś dwie godziny, gdy moje rozmyślania przerwał dźwięk SMSa. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe? Chiko? Miałem nadzieję, że nie. Wahałem się dłuższą chwilę, nim udało mi się zebrać tyle odwagi, żeby spojrzeć na telefon. Wyświetliła się na nim nazwa ,,sensei", oraz początek wiadomości: ,,Hej, no i jak...". Odetchnąłem z ulgą. Sensei był chyba jedyną osobą, od której miałem teraz ochotę odbierać wiadomości. Odblokowałem telefon i otworzyłem wiadomość:
,,Hej, no i jak randka? Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Bawisz się grzecznie? ^ ^"
Uśmiechnąłem się smutno. Sensei był słodki, ale... w tej chwili niezbyt mi to pomagało. Zwłaszcza, że pytał o rzecz, przez która miałem teraz kompletnego doła.
,,Średnio" - Odpisałem i położyłem telefon obok siebie. Chwilę później znowu rozbrzmiał dźwięk wiadomości.
,,Gdzie jesteś?" - Wiadomość była krótka i rzeczowa. Bez zbędnych pytań, bez dopytywania. Przez chwilę chciałem odłożyć telefon i już więcej po niego nie sięgać, ale z jakiegoś powodu odpisałem.
,,W parku".
,,Będę za pół godziny. Czekaj na mnie w tym barze obok. Tam gdzie się spotkaliśmy, nim zabrałem cię nad urwisko."
Sensei był niemożliwy. Nawet jak nie chciałem za żadne skarby zawracać mu głowy, on i tak chciał się ze mną widzieć.
Niechętnie wyszedłem ze swojej kryjówki. Park dookoła był całkowicie pusty. Gdzieś dalej spacerowała jakaś parka, ale pewnie nawet nie dostrzegali mojej obecności.
Wytrzepałem koszulę z trawy i ruszyłem wydeptaną, piaskową ścieżką. Bar po drugiej stronie ulicy, wyglądał tak samo obskurnie jak wcześniej, ale mimo to, przywoływał naprawdę przyjazne wspomnienia. W środku panował półmrok. Nie było tu wiele ludzi, pewnie przez wczesną godzinę. Tylko kilku alkoholików już od rana topiło smutki w wódce, albo innym alkoholu. Za barem stał ten sam mężczyzna co wcześniej, z całą masą tatuaży i zmęczonym wzrokiem, którym przyglądał się wycieranemu blatowi z ciemnego drewna.
- Nieletnim nie sprzedajemy - Przywitał mnie chłodnym tonem, nawet nie podnosząc głowy.
- Chciałbym colę... - Mężczyzna podniósł na mnie wzrok i chwilę na mnie patrzył. Miałem dziwne wrażenie, że chyba mnie kojarzy, albo próbuje sobie mnie przypomnieć. W końcu spasował i odłożył ścierkę.
- Sorki, rzadko kiedy ktoś przychodzi tu jeść, albo pić. Proszę- Nalał mi do szklanki małą butelkę coli. Wziąłem ją i usiadłem w samym kącie, przy okrągłym, ciemnobrązowym stole. Nie byłem specjalnie zadowolony z faktu, że muszę siedzieć tutaj, a nie szczelnie ukryty pod płaczącą wierzbą, ale nie umiałem odmówić senseiowi.
Ten w końcu wpadł do baru. Oddychał ciężko, rozglądając się po sali, nim w końcu mnie zobaczył. Naciągnął na twarz czuły uśmiech i podszedł do mojego stolika.
- Biłeś się z kimś? - Zapytał rozbawiony. Patrzyłem na niego, będąc w kompletnym szoku, aż w końcu oprzytomniałem i spojrzałem na swoje ciuchy. Biała koszula raczej słabo komponowała się z trawą, która przefarbowała ją miejscami na zielonkawy kolor. Szkoda, że nie pomyślałem o tym wcześniej.
- Nie... leżałem na trawie...
- No dobrze, to teraz mi powiedz, co się stało. Było bardzo źle?
- Nie wiem czy chcę o tym mówić... to okropnie krępujące... - Wymamrotałem, sącząc powoli colę. Byłem zażenowany samym tym wydarzeniem. Nie wiedziałem, czy dam radę jeszcze o tym opowiadać. Obawiałem się, ze w tej sytuacji nawet sensei mnie wyśmieje
- To może chcesz wpaść do mnie? Tam poczujesz się trochę pewniej - Kiwnąłem głową. Ja sam nie lubiłem do niego przychodzić... znaczy lubiłem, bardzo lubiłem, ale nie lubiłem tego okropnego uczucia, że mu przeszkadzam. Sensei jednak nie wyglądał, jakby miał najmniejsze wątpliwości. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Po drodze zapłacił jeszcze barmanowi za horrendalnie drogą colę i pociągnął mnie do swojego samochodu. No i znowu to on miał mi pomagać...
________________________________
Hej, jeżeli macie chwilę to proszę, zostawcie nawet krótki komentarz. Naprawdę bardzo wiele mi to daje i dzięki temu mam siłę do dalszego pisania i wstawiania regularnie postów.
______________________________
Nie wiem, czy to jest jakiś test, żeby sprawdzić, czy ktoś zauważy, ale.. ''Lekcja wątpliwości'' i ''Czemu jestem zły?'' to nie ten sam rozdział? Albo mi już pada na mózg ;;;;
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga i to jak piszesz więc wiedz że zawsze czytam i nie mogę się doczekać na kolejne rozdziały :). Ps. Podpisuje się pod tym co napisała jinnie, lekcja wątpliwości i czemu jestem zły to ten sam rozdział :D
OdpowiedzUsuńFaktycznie, przepraszam za pomyłkę. Zawsze zaznaczam sobie w notatniku, gdzie kończy się ostatni rozdział, musiałam ostatnio o tym zapomnieć. Dzięki za zwrócenie uwagi, już się zabieram za poprawianie :3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńPs: mam nadzieję że pamiętasz o 1 kwietnia i tradycji stanie się zadość ;)
Steve
Świetny rozdział, a tej Chiko od razu nie lubiłam więc dobrze jej tak xd Czekam na więcej i życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńMercy
Hej,
OdpowiedzUsuńno ta randka nie randka kiepsko wyszła, pytanie tylko czy to spisek czy tak wyszło po prostu....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, no ta randka, nie randka kiepsko wyszła, tylko to spisek czy tak wyszło...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, randka, nie randka bardzo kiepsko wyszła, tylko to takie zagranie czy tak wyszło...
weny i pomysłów życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza