piątek, 28 lipca 2017

Lekcja życia XXXVIII - Lekcja wprowadzania nastroju


W końcu nadszedł piątek. Słońce wdzierające się przez okna już od rana spędzało mi sen z powiek. Obudziłem się wcześnie. Przewróciłem na bok i spojrzałem na telefon. Światło odblokowanego ekranu było niemalże tak jasne jak mój pokój, dopiero zalewający się wschodzącym słońcem. Pokazywał piątą rano. Pod godziną wyświetlała się data i sądny dzień - ,,piątek".
Westchnałem ciężko i przewróciłem się na drugi bok. Do budzika miałem jeszcze dwie godziny, potem siedem godzin lekcyjnych i...
Zażenowany schowałem czerwona twarz w poduszce. Serce gwałtownie mi przyspieszyło z zestresowania i już wiedziałem, że nie usnę.
Usiadłem na łóżku i przetarłem oczy. Cholera, czy ja tak naprawdę wiedziałem cokolwiek o gejowskim seksie? Znaczy... sporo o tym czytałem, a sensei też mi powiedział jak to ogólnie wygląda, ale... kompletnie nie czułem się na to gotowy. Mimo moich ostatnich zapewnień, że... chcę to zrobić. I dalej chciałem. Tylko... tylko się bałem jak cholera.
Wstałem z łóżka i usiadłem do laptopa. Odpaliłem sprzęt i włączyłem strony o tematyce gejowskiej. Mimo wypieków na policzków przeczytałem po raz kolejny o pozycjach, sposobach na rozluźnienie się i pierwszym razie. Wiedzę teoretyczną już miałem, ale wciąż czułem, że to za mało. Co prawda wiedziałem, że sensei nie będzie zbyt wiele ode mnie oczekiwał, ale... i tak się stresowałem, że nie dam rady.
,,Mam coś wziąć?" - Napisałem do senseia i nim zdążyłem się rozmyślić, wysłałem wiadomość. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że jeszcze nawet nie było szóstej. Chciałem cofnąć wiadomość, ale ta już poleciała do odbiorcy. Zdenerwowany odłożyłem telefon z nadzieją, że może nie obudzę tym senseia...chciałbym przynajmniej, żeby tak było. Już po kilku minutach usłyszałem dźwięk wiadomości. Nadawcą oczywiście był sensei.
,,Wszystko mam. Nie stresuj się i bądź o czasie"
Skrzywiłem się lekko. Wiadomość brzmiała tak, jakby sensei rzeczywiście się obudził i bardzo bardzo chciał wrócić do spania. Dobrze przynajmniej, że jakoś bardzo się nie zdenerwował.
Odłożyłem telefon i wróciłem do przeglądania internetu. Stresowałem się coraz bardziej, im więcej czytałem. Co prawda sporo osób mówiło, że to przyjemne, ale wciąż byłem przerażony.
Niemal podskoczyłem na krześle, gdy zadzwonił budzik na siódmą. Próbując się ,,douczyć", kompletnie straciłem poczucie czasu. Zamknąłem laptop i lekko zaspany zacząłem się zbierać do szkoły. Próbowałem myśleć o szkole, ale doskonale wiedziałem, że tak naprawdę jest tylko jedna lekcja, o której będę myśleć cały dzień.

Miałem rację. Na wszystkich lekcjach jedyne o kim myślałem, to był sensei. Nawet pogardliwe spojrzenia Ady nie robiły na mnie wrażenia. No... może dawały mi odrobinę satysfakcji. Za każdym razem, gdy tylko mogła, patrzyła na mnie z nienawiścią. Całe szczęście nie mogła, albo już nie chciała w ogóle utrzymywać ze mną kontaktu. Chociaż miałem wrażenie, że prędzej czy później, będzie chciała wykonać jakąś zemstę. Cóż, przynajmniej na razie miałem spokój. W jakimś stopniu też miałem wrażenie, że teraz trochę czuje do mnie respekt. Albo jakąś jego odmianę.
W końcu rozbrzmiał dzwonek kończący lekcje. Serce mi zabiło z milion razy szybciej i nagle wcale nie byłem taki niecierpliwy, gdy chodziło o dzisiejszy wieczór.
Zbierałem się powoli i ostatecznie, gdy wychodziłem, klasa była już niemal całkowicie pusta. Nogi mi drżały i jakoś tak... czułem się źle.
Pojechałem do domu, chociaż ciężko mi było w ogóle zebrać myśli. Zostawiłem plecak z książkami i wziąłem piżamę, ciuchy na następny dzień, portfel, ładowarkę i... stałem w pokoju, nie mogąc się zdecydować, czy wziąć coś jeszcze. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że tak naprawdę odwlekam odpowiednią chwilę, bo okropnie się boję. Wziąłem głęboki wdech i z pewnym trudem opuściłem pokój. Na korytarzu niemalże wpadłem na Pai. Zatrzymaliśmy się gwałtownie, nim zdążyliśmy się zderzyć. Chciałem ją wyminąć, ale nagle poczułem, że robię się jednocześnie blady i czerwony. Czułem się, jakbym został przyłapany na czymś okropnym. A przecież tylko wychodziłem z domu... to wcale nie tak, że szedłem, by się przespać z facetem.
Pai zmarszczyła brwi i przyjrzała się nieufnie mojej przerażonej, speszonej twarzy, a potem plecakowi przerzuconemu przez ramię. Gdy dalej stałem w tym samym miejscu, niemalże jak więzień przed przesłuchaniem, w końcu się odezwała.
- Wychodzisz? - Było to banalne, proste pytanie, ale ja miałem wrażeine, jakby pytała, czy wychodzę, żeby dać się rozprawiczyć facetowi, który jest moim nauczycielem.
- Tak - Kiwnąłem głową. Niemal słyszałem, jak serce mi przyspiesza. Chciałem uciec, ale byłoby to jeszcze bardziej podejrzane.
- Wracasz na noc? - Zapytała ponownie, a ja miałem wrażenie, że wszystko wie. Oparłem się o ścianę, gdy nogi zaczęły się niemalże pode mną uginać. Pokręciłem tylko głową, co wydawało mi się jeszcze bardziej podejrzane.
- Ou... - Patrzyła na mnie przez chwilę, po czym lekko się uśmiechnęła. Nie miała prawa wiedzieć, ale sam i tak byłem przekonany, że wie. - Rodziców nie będzie w nocy. Baw się dobrze - Rzuciła i ruszyła do swojego pokoju. Nim ja zdążyłem wyjść z oszołomienia, zatrzymała się i znowu odwróciła w moją stronę. - Aha... baw się dobrze ze swoją dziewczyną - Rzuciła jeszcze. Odetchnąłbym z ulgą, gdybym nie był aż tak speszony i w aż takim szoku. Uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę drzwi. Starałem się zrobić to tak szybko, by Pai nie zdążyła mnie powstrzymać.
Miałem od razu jechać do profesora, ale nie mogłem się oprzeć, żeby nie zajechać wcześniej do sklepu. Łaziłem długo między półkami, ale nie miałem pojęcia, co powinienem kupić. Ostatecznie zdecydowałem się na wielką czekoladę. Gdyby sensei był dziewczyną, kupiłbym mu kwiaty, ale... cóż, nie był dziewczyną.
Planowałem znaleźć się na miejscu dużo przed czasem, ale przez to, jak długo zwlekałem z wyjazdem i ile czasu poświęciłem w sklepie, pod domem profesora znalazłem się praktycznie na styk.
Gdy wchodziłem po kamiennych schodach w zimnej klatce schodowej, nie potrafiłem nawet stwierdzić, czy słyzę echo moich kroków, czy bicia serca. Stanąłem przed drzwiami senseia i... zamarłem. Nie mogłem się zebrać, żeby chociażby podnieść rękę i zapukać do drzwi. Czas mijał, właśnie powinienem wchodzić do środka, ale... nie umiałem. Co gorsza, nie mogłem się też zdobyć na to, żeby się wycofać. Nie miałem pojęcia, jak to będzie wyglądać i... i co się stanie, gdy zaraz przekroczę próg mieszkania senseia. Czy ja... w ogóle byłem na to gotowy? Jeszcze kilka dni temu byłem tego pewny, ale... co jeżeli sensei będzie wymagał ode mnie jakiegoś zaangażowania? Albo będzie próbował mnie przekonać, żebym sam coś zrobił? Oczyma wyobraźni zobaczyłem przed sobą jedną z naszych lekcji, gdzie sensei pokazywał mi różne pozycje. W pewnym momencie wylądowałem na jego biodrach i... i sensei mówił, że to jakaśtam pozycja. Co jak dzisiaj będzie jej ode mnie oczekiwał? Przecież... będę sparaliżowany tak, że nie dam rady się poruszyć.
...niemalże tak jak teraz.
Czas mijał nieubłaganie, a ja coraz bardziej nie mogłem się poruszyć. Nagle za drzwiami usłyszałem szczęk zamka. Praktycznie podskoczyłem w miejscu, ale jednocześnie jeszcze bardziej znieruchomiałem, gdy drzwi się nagle otworzyły.
- Jak długo zamierzałeś tutaj stać? - Zapytał sensei z szarmanckim uśmiechem i oparł się o framugę. Ubrany był dość elegancko - w czarną, rozpinaną koszulę, z kilkoma rozpiętymi górnymi guzikami, oraz jeansowe spodnie. Czarne włosy miał w eleganckim nieładzie i wyglądał jakoś tak... przystojniej. Wpatrywał się we mnie z szarmancją i lekką dzikością, aż poczułem przyjemne dreszcze. Dopiero po chwili udało mi się otrząsnąć.
- ...właśnie miałem pukać... - Wymamrotałem i spuściłem głowę. Zaśmiał się krótko i chwycił mnie za ramię. Jego dotyk był tak elektryzujący, że ponownie pobudził moje mięśnie do działania.
- Widziałem, jak wchodzisz do budynku - Oznajmił z szerokim uśmiechem i zamknął za mną drzwi. Nagle poczułem się jeszcze bardziej zażenowany, gdy uświadomiłem sobie, że pewnie widział, jak długo stałem przed drzwiami.
- ...długo wchodziłem po schodach... - Wymamrotałem, chociaż teraz obaj znaliśmy prawdę. Sensei tego nie skomentował, ale wyglądał na rozbawionego. Odczekał, aż ściągnę buty i wszedł... do kuchni. Szczerze mówiąc, spodziewałem się bardziej, że od razu wylądujemy w sypialni. Było to dla mnie tak oczywiste, że nawet nie zwróciłem uwagi na przyjemny zapach, roznoszący się po całym domu. Wziąłem głębszy wdech i zajrzałem do kuchni. Było w niej zgaszone światło, a jakikolwiek widok zapewniały tylko nastrojowe świeczki, ustawione na stole. Na tym znajdował się też czerwony obrus i dwa talerze, z całkiem smacznie wyglądającym jedzeniem. Co prawda ciężko mi było się temu dokładnie przyjrzeć, przez praktycznie brak światła, ale naprawdę wyglądało obiecująco. No i pachniało pysznie. Obok talerzy leżały dwa kieliszki, a na środku stołu butelka wina.
- Łał... - Wydusiłem z siebie, dość mocno zaskoczony takim przywitaniem. - Naprawdę się postarałeś.
- Oczywiście, że tak. Oczekiwałeś, że będzie inaczej? - Uśmiechnął się. Stanął obok stołu i całkiem fachowo otworzył butelkę z winem.
- ...jestem niepełnoletni... - Zauważyłem nieśmiało.
- Tylko odrobinę. Mało to pedagogiczne, ale może trochę cię odpręży - Przechylił butelkę, a bordowy płyn wypełnił dno mojego kieliszka. Nie nalał mi dużo. Było tego kilka łyków. Sam napełnił swoje naczynie niemal do połowy. - Nie zdarza ci się pić z kolegami? Myślałem, że jesteś już w takim wieku.
Byłem zaskoczony tym, jak normalnie ze mną rozmawiał. Spodziewałem się, że... sam nie wiem, atmosfera będzie dużo bardziej napięta.
- Cóż... raczej nie. Rodzice byliby zawiedzeni, gdybym zaczął pić... no i nie chcę być jak moja siostra.
- Kiedyś pewnie i tak zaczniesz pić. Zresztą, nie pozwolę ci się upić. Odrobina alkoholu nie zrobi ci krzywdy.
Usiadł na krześle przede mną. Padający na niego płomień świecy sprawiał, że sensei wyglądał naprawdę... przystojnie. Uśmiechnąłem się delikatnie, zająłem miejsce na przeciwko i spróbowałem mięsa. Nie oczekiwałem wiele, ale naprawdę miło się zaskoczyłem. Było delikatne i soczyste, a do tego naprawdę rewelacyjnie przyprawione. Aż nie mogłem uwierzyć, że sensei mógł coś takiego podać. Podniosłem na niego wzrok. Jadł tak spokojnie, jakby żywił się takim codziennie. A przecież nawet ja byłem w szoku.
- Sam to przygotowywałeś? - Zapytałem, próbując ukryć zaskoczenie.
- Oczywiście - Podniósł wzrok z uśmiechem. Chwilę patrzył na mnie i zaśmiał się krótko. - Nie, poprosiłem kolegę, który świetnie gotuje. Ma nawet wykształcenie kulinarne. Normalnie nie robi takich rzeczy, ale powiedziałem, że to dla mnie bardzo ważne i się zgodził. W zamian mam mu przetłumaczyć jakieś dokumenty.
Poczułem, że serce mi przyspiesza. Sensei naprawdę się postarał, żeby wszystko było idealne...
- Dziękuję... - Powiedziałem cicho. Dobrze, że było ciemno, bo w słabym świetle świec raczej sensei nie zauważył, jak bardzo się rumienię.
- To co tam u ciebie? - Zapytał z łagodnym, czułym uśmiechem. Nie wiem, czy to nie klimat, jaki wprowadził, ale czułem, że robi mi się gorąco.
- Ummm... chyba wszystko w porządku. Znaczy... ostatnio nie dzieje się nic złego... to chyba dobrze?
- Chyba tak. Cieszę się, że wszystko jest w porządku. A przynajmniej, że nie jest gorzej - Zaśmiał się. Miał naprawdę melodyjny śmiech. Pamiętałem aż za dobrze, jak na początku naszej znajomości, mimo problemów, z którymi musiałem sobie radzić zupełnie sam, jego uśmiech i pozytywna energia dodawała mi sił. Uśmiechnąłem się i wziąłem łyka wina. Było... niezłe. Nie byłem wielkim fanem wina, ale kilka razy próbowałem różnych smaków. Według ojca, prawdziwy mężczyzna powinien rozpoznawać chociaż podstawowe wina. To, że miałem tylko 16 lat nie było powodem, żebym nie mógł próbować takich rzeczy.
- Słodkie? - Zapytałem, podnosząc wzrok na senseia.
- Nie wiedziałem, jakie ci zasmakuje, więc musiałem zaryzykować. Smakuje?
- Tak, jest świetne - Powiedziałem to nieco zbyt pospiesznie, ale sensei wydawał się nawet tego nie dostrzegł. Uśmiechał się tylko, skupiony na jedzeniu. Dobrze, że chociaż on się świetnie bawił, bo ja jak na razie byłem speszony coraz bardziej. Ciągle myślałem tylko o tym, co się lada chwila stanie. Co jakiś czas zerkałem na senseia. Był tak spokojny i opanowany... a ja dosłownie umierałem ze stresu. Jedzenie powoli znikało z mojego talerza, ale i tak dużo za szybko.
Gdy skończyłem kolację, lekko drżącymi rękoma odłożyłem sztućce na talerz. Wziąłem kieliszek z winem i wypiłem jego resztki. Przełykanie czegokolwiek było trudne przez ściśnięte gardło. Byłem okropnie zestresowany. Chyba bardziej, niż kiedykolwiek. Spojrzałem na senseia. Zarówno jego talerz, jak i kieliszek wina, były puste. Serce na chwilę mi stanęło.
- Smakowało? - Zapytał spokojnie. Chciałem się odezwać, ale głos utknął mi w gardle. Udało mi się tylko pokiwać głową. Sensei wstał z krzesła i podszedł do mnie. Zacisnąłem powieki, żeby się przygotować na to, co zaraz nadejdzie. Jabky miał porwać mnie już teraz i zrobić ze mną, co tylko zechce.
- Jesteś gotowy? - Zapytał spokojnym, opanowanym głosem. Aż nie mogłem uwierzyć, że pyta tak spokojnie o coś takiego... - Jeżeli chcesz się wycofać, to...
- Nie chcę... - Powiedziałem od razu, mimo tego, jak okropnie się bałem. Bałem się, ale... chciałem tego spróbować. Chciałem zobaczyć, jak to jest i... i... - Ale trochę się boję...
- Wiem. To zupełnie normalne. Ale obiecuję, że będę delikatny... - Przykucnął przy mnie i wyciągnął rękę w moją stronę. Wahałem się tylko chwilę. W końcu uniosłem dłoń i z wahaniem położyłem ją na dłoni senseia. Jego uścisk był mocny i stanowczy. Jakby próbował mi wynagrodzić całe wahanie, jakie ja odczuwałem. Wstał i pomógł mi stanąć na nogi, które w tej chwili były niesamowicie słabe. Jednym dmuchnięciem zgasił świeczki i pogrążył kuchnię w półmroku.

______________________________________
fanpage - https://www.facebook.com/HistorieYaoi/?fref=ts
ask - https://ask.fm/Historieyaoi

4 komentarze:

  1. *.* Zbliża się...
    Czuję, jak ten moment się zbliża! *.*
    Kobieto, no! W takich momentach się nie kończy, no!
    Znaczy, kończy, żeby zachęcić do dalszego czytania, ale no... No!
    Sashi taki zestrachany, a tu Tetsui mu romantyczną kolacyję odstawia xD
    Piękne, cudne i jak zwykle szybko się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    o tak Sachi taki zestresowany, a tutaj spotyka się z romantyczną kolacją, zrobioną przez senseia (kurcze zapomniałam jak ma na imię a teraz nie mogę tego odnaleźć), no jaka miła Pai...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    cudnow, Sachi był taki zestresowany, a tutaj romantyczna kolacja, jaka miła Pai...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Sachi był taki zestresowany tym spotkaniem, a tutaj romantyczna kolacja, no i jaka miła Pai... cud (szkoda, że tylko chwilowy pewnie)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń